Roswelliański BLOG :-)
Moderators: Galadriela, Olka
- MAX EVANS
- Fan
- Posts: 569
- Joined: Wed Feb 03, 2010 2:44 pm
- Location: Ciałem w Wałbrzychu ale duchem w Roswell.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Miło powrócić po blisko roku i zobaczyć że nasze forum nadal "żyje"
Ludki piszcie co tam u was ciekawego
Ludki piszcie co tam u was ciekawego
Roswell to dla mnie coś więcej niż tylko serial to opowieść o przyjaźni i miłości, to część mojego życia.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Hej
Jeej, nie byłam na tym forum chyba od kilku lat. W ogóle nie spodziewałam się, że jeszcze istnieje. Bywa tu ktoś jeszcze czasem?
Tęsknię za Komnatą!
Jeej, nie byłam na tym forum chyba od kilku lat. W ogóle nie spodziewałam się, że jeszcze istnieje. Bywa tu ktoś jeszcze czasem?
Tęsknię za Komnatą!
Re: Roswelliański BLOG :-)
Lissy, a nawet dochodzą nowe osoby, bo zdecydowały się obejrzeć serial po 10 latach od emisji.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Re: Roswelliański BLOG :-)
Dobrze, ze czasem ktos wpadnie. Witamy Max! Najwyzszy czas. Co tam u nas ? W sumie wszystko ok. Maly skonczyl 6 miesiecy i jest super szczesliwym dzieckiem. Ptys chodzi do przedszkola i na pilke. Lapie strasznie duzo jezyka w przeciwienstwie do mnie. Dla mnie szwedzki nawet prawie po roku to jak suahili. Szukamy sobie mieszkanka do wynajecia. Jak znajdziemy to wtedy bedzie idealnie. No i pogoda w koncu normalnieje.
Ja tez tesknie za komnata. I za czasem kiedy to forum wrzalo.
p.s przepraszam za brak polskich znakow, kupilismy nowego lapka i niestety ze szwedzka klawiatura. pewnie co madrzejsi wiedza co i jak ale ja do nich nie naleze jesli chodzi o kompy wiec jest jak jest .
Ja tez tesknie za komnata. I za czasem kiedy to forum wrzalo.
p.s przepraszam za brak polskich znakow, kupilismy nowego lapka i niestety ze szwedzka klawiatura. pewnie co madrzejsi wiedza co i jak ale ja do nich nie naleze jesli chodzi o kompy wiec jest jak jest .
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.
Re: Roswelliański BLOG :-)
U mnie odkąd się tu pierwszy raz zjawiłem trochę się w życiu pozmieniało. Gdy tu zaczynałem uczęszczałem do szkoły (gimnazjum/liceum?- nie pamiętam już) i nie miałem nawet dziewczyny. A teraz mam narzeczoną i mieszkam już samodzielnie z nią na wynajętym mieszkaniu. No i pracuję w dwóch pracach i znajduję (chociaż ciężko z tym bywa) czas na dokształcanie się w szkole zaocznej. Ukończyłem studia i się obroniłem (kiedy tu startowałem nie przypuszczałem że pójdę gdziekolwiek dalej niż liceum ).
Roswell było, jest, i będzie zachowane na zawsze w naszych sercach ;D
Re: Roswelliański BLOG :-)
Jak ja zaczynalam to bylam juz po maturze i bez pracy Nie ukladalo mi sie w zwiazku, ktory trzy miesiace pozniej po dwoch latach zakonczylam (do dzis wspominam dobrze mimo wszystko). I nie mialam gdzie mieszkac wiec wyladowalam u siostry na pokoju z jej dziecmi. No i zaczete i nie skonczone studia. Ogolnie nieciekawie wtedy mialam. Zas pol roku pozniej poznalam mojego meza weza. Gdyby mi ktos wtedy powiedzial jak to sie skonczy WOW Zeby jeden facet potrafil tak dziewczynie zycie przewrocic do gory nogami a zarazem poukladac. A teraz ukonczony kierunek administracja i prawo administracyjne, dwojka super dzieciakow, extra facet, perspektywa wymarzonej pracy ( jeszcze tylko kurs jezykowy i zawodowy) i calkiem dobre miejsce do zycia na ziemi.
Wiecie po dzis dzien mnie zadziwia fakt, ze na tym forum mamy calkiem sporo Panow. Zawsze mi sie wydawalo, ze seriale to rzecz babska i to jeszcze takie seriale. O milosci, nastolatkach i ich problemach. Ciekawe co jeszcze panowie w realu przed nami ukrywaja.
Wiecie po dzis dzien mnie zadziwia fakt, ze na tym forum mamy calkiem sporo Panow. Zawsze mi sie wydawalo, ze seriale to rzecz babska i to jeszcze takie seriale. O milosci, nastolatkach i ich problemach. Ciekawe co jeszcze panowie w realu przed nami ukrywaja.
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Hej hi hello!
ciesze się że mimo że rzadko to ludzie ciągle pamiętają o tym forum.
W życiu każdego z nas zmieniło się bardzo dużo od pierwszego odcinka
I fajnie że na lepsze. U mnie w wielkim skrócie też do przodu i też nigdy bym nie przewidziała że tak będzie wyglądało moje życie w wieku 24 lat.
Max nie bądź taki tajemniczy i podziel się co u ciebie.
Femii ciesze się twoim szczęściem
Fajnie, że starzy członkowie tu zaglądają.
A z serialowych spraw to tyle że ruszył nowy sezon Dextera, po pierwszym odcinku jestem ciut zawiedziona, chyba troszeczkę "wypadłam" z tego serialu po tak długiej przerwie i zdecydowanie obejrzenie zwiastunów zepsuło mi maksymalnie ten wielki powrót Dextera, niby ma to juz być ostatni sezon... ciekawa akcji czekam na kolejny odcinek.
Wakacyjne pozdrowionka, choć w gruncie rzeczy w tym roku wakacji nie będę mieć- urok stażu...
ciesze się że mimo że rzadko to ludzie ciągle pamiętają o tym forum.
W życiu każdego z nas zmieniło się bardzo dużo od pierwszego odcinka
I fajnie że na lepsze. U mnie w wielkim skrócie też do przodu i też nigdy bym nie przewidziała że tak będzie wyglądało moje życie w wieku 24 lat.
Max nie bądź taki tajemniczy i podziel się co u ciebie.
Femii ciesze się twoim szczęściem
Fajnie, że starzy członkowie tu zaglądają.
A z serialowych spraw to tyle że ruszył nowy sezon Dextera, po pierwszym odcinku jestem ciut zawiedziona, chyba troszeczkę "wypadłam" z tego serialu po tak długiej przerwie i zdecydowanie obejrzenie zwiastunów zepsuło mi maksymalnie ten wielki powrót Dextera, niby ma to juz być ostatni sezon... ciekawa akcji czekam na kolejny odcinek.
Wakacyjne pozdrowionka, choć w gruncie rzeczy w tym roku wakacji nie będę mieć- urok stażu...
Re: Roswelliański BLOG :-)
Witam ponownie. Wiem, że sama nie jestem lepsza bo rzadko kiedy zaglądam ale chyba sobie odpuściliśmy. Trzeba przyznać, że nasze forum powoli odchodzi. Wielka szkoda ponieważ zawsze było mi miło móc z wami pogadać. Wpadajcie czasem i piszcie co tam u was. Pozdrawiam i trzymajcie się ciepło na jesień
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.
- MAX EVANS
- Fan
- Posts: 569
- Joined: Wed Feb 03, 2010 2:44 pm
- Location: Ciałem w Wałbrzychu ale duchem w Roswell.
Re: Roswelliański BLOG :-)
I zaś kolejne pół roku z główki Za oknem pierwszy śnieg a w TV jedyne, na co warto czekać to The Walking Dead Swoją drogą, FOX znów nadaje naszego ROSWELL-ka
Roswell to dla mnie coś więcej niż tylko serial to opowieść o przyjaźni i miłości, to część mojego życia.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Witam wszystkich,
Wow, naprawdę długo tu nie byłem. Fajnie, że czasem tu wchodzicie, bardzo miło poczytać, że wam się dobrze układa, a wręcz coraz lepiej.
Niestety chyba będę jedyną osobą na forum, której życie niestety poszło w przeciwnym kierunku.
Miałem dwie próby samobójcze, gdyż dopadła mnie zaawansowana depresja, która zbierała się wiele lat. Beznadziejność życia i brak perspektyw, licencjat z filologii angielskiej co okazało się bezproduktywne, bo nie chcę być ani nauczycielem ani tłumaczem. Straciłem lata i pieniądze, muszę zaczynać od zera. Mam prawie 25 lat, mieszkam w małym mieście bez perspektyw, jestem nieśmiały, nigdy nie miałem dziewczyny choć mocno w tym roku próbowałem to zmienić.
Dodatkowo wykryli u mnie zaawansowana fobie społeczną, która skutecznie nie daje żyć. Lęk przed nowymi doświadczeniami, lęk przed ludźmi, głównie dużymi skupiskami i wiele innych.
Ogólnie jest u mnie bardzo słabo... przez fobię nie jestem w stanie podjąć żadnego działania. No cóż, to chyba tak z grubsza, bo już nie wspominam o braku pewności siebie i niskiej samoocenie
Uwierzcie, że trochę się tego nazbierało...
Prawie 25 lat facet, mnóstwo problemów i brak perspektyw większych... ;( Kiedy ludzie się cieszą życiem, miłościami i rozwijają się, ja spędzę kolejne lata dopiero na nauce życia... Czy warto się tak męczyć? Czy warto żyć ze świadomością, że ominęło cię młodzieńcze życie i czeka cię samotność?
Czy przeżyję ten rok, niestety dopiero się okaże, więc gdybym jednak już się nie odezwał, to chciałem wam wszystkim życzyć dużo dużo szczęścia, bo nie wszystkim się udaję i cieszcie się z tego, że możecie się uśmiechnąć.
Pozdrawiam
Wow, naprawdę długo tu nie byłem. Fajnie, że czasem tu wchodzicie, bardzo miło poczytać, że wam się dobrze układa, a wręcz coraz lepiej.
Niestety chyba będę jedyną osobą na forum, której życie niestety poszło w przeciwnym kierunku.
Miałem dwie próby samobójcze, gdyż dopadła mnie zaawansowana depresja, która zbierała się wiele lat. Beznadziejność życia i brak perspektyw, licencjat z filologii angielskiej co okazało się bezproduktywne, bo nie chcę być ani nauczycielem ani tłumaczem. Straciłem lata i pieniądze, muszę zaczynać od zera. Mam prawie 25 lat, mieszkam w małym mieście bez perspektyw, jestem nieśmiały, nigdy nie miałem dziewczyny choć mocno w tym roku próbowałem to zmienić.
Dodatkowo wykryli u mnie zaawansowana fobie społeczną, która skutecznie nie daje żyć. Lęk przed nowymi doświadczeniami, lęk przed ludźmi, głównie dużymi skupiskami i wiele innych.
Ogólnie jest u mnie bardzo słabo... przez fobię nie jestem w stanie podjąć żadnego działania. No cóż, to chyba tak z grubsza, bo już nie wspominam o braku pewności siebie i niskiej samoocenie
Uwierzcie, że trochę się tego nazbierało...
Prawie 25 lat facet, mnóstwo problemów i brak perspektyw większych... ;( Kiedy ludzie się cieszą życiem, miłościami i rozwijają się, ja spędzę kolejne lata dopiero na nauce życia... Czy warto się tak męczyć? Czy warto żyć ze świadomością, że ominęło cię młodzieńcze życie i czeka cię samotność?
Czy przeżyję ten rok, niestety dopiero się okaże, więc gdybym jednak już się nie odezwał, to chciałem wam wszystkim życzyć dużo dużo szczęścia, bo nie wszystkim się udaję i cieszcie się z tego, że możecie się uśmiechnąć.
Pozdrawiam
Re: Roswelliański BLOG :-)
Ciężko jest komuś obcemu doradzić ale z doświadczenia wiem, że będzie dobrze.
Jeżeli chodzi o studia to miałem podobnie, na 4 roku poszedlem na praktykę , gdzie miałem kilka dziwnych akcji i jeden drobny wypadek i stwierdziłem "to nie moja bajka". Cieżko było jednak zrezygnować z 4 lat studiowania, wiec zacisnąlem zęby i wytrzymałem jeszcze ten jeden rok, obronłem się i poszedłem szukać pracy gdzieś poza zawodem. I tu się zaczęła ciężka sprawa, bo trudno było łapnąźć pracę nie mając doświadczenia. Miałem dużo czasu i często spędzałem go ze znajomymi w barach (nie że alkoholizm ale tak strasznie bezproduktywnie). Robiłem wszystko zęby nie dostać doła od siedzenia w domu. Zrezygnowany poszedłem na staż do urzędu i o dziwo dostałem tam posadę zbliżoną tematycznie do moich studiów . Było fajnie, przedłużyli mi staż ale nie dawali mi stałej posady więc zacząłem szukać czegoś innego. Dostałem informacje, że w jednej firmie potrzebują kogoś kto zna się na elektronice i elektryce, i posiada prawko. Fakt, kończyłem technikum elektroniczne ale kiedy to było i nawet gdybym sobie poprzypominał kilka rzeczy to dalej jest tylko teoria. I teraz najwązniesza rzecz : musiałem podjąć decyzje : zostaś na stażu licząc na to, że moze mi dadzą jakieś przedłużenie pracy ( co było raczej małoprawdopodobne) albo ryzykować i zmienić totalnie branże. Postanowiłem zaryzykować, przyjęli mnie do tamtej firmy i szyko się okazało, prócz elektroniki , muszę się nauczyć wielu innych rzeczy w tym automatyki i programowania. Z góry mówię, nie było łatwo, wymagało to dużo cierpliwości i nerwów . Przyznaję, że nigdy nie byłem jakiś taki super otwarty do ludzi co też było pewnym problemem.W dodatku trafiłem na "kryzys" któy objawił sie w wypłatacha przychodzących z opóźnieniem bądź ratami. Nie było lekko ale cały czas uczyłem się nowych rzeczy, w wiekszośći sam. Jednak mimo poprawy kondycji firmy i mojego sporego zaangażowania nie dostałem podwyżki, zmieniam teraz pracodawcę, i liczę na poprawę warunków finansowych.
Reasumując: nie było łatwo, stanąłem przed podobnym wyborem jak Ty, i zmieniłem totalnie branże z geologii na elektronike i automatykę.... i się to udało. W Twoim przypadku może to być firma w któej potrzebują kogos z dobrym angielskim. Moj kolega np odbiera telefonicznie zgłoszenia o uszkodzeniach komputerów w języku angielskim, praca w biurze, czysta i stosunkowo dobre zarobki.
Pzyznaję, że skrzydeł dodala mi moja dziewczyna. W pewnym czasie była wyrozumiała a przy tym potrafiła mnie zmotywować. Za co ja bardzo kocham.
Matt wrote:Beznadziejność życia i brak perspektyw, licencjat z filologii angielskiej co okazało się bezproduktywne, bo nie chcę być ani nauczycielem ani tłumaczem. Straciłem lata i pieniądze, muszę zaczynać od zera. Mam prawie 25 lat, mieszkam w małym mieście bez perspektyw, jestem nieśmiały, nigdy nie miałem dziewczyny choć mocno w tym roku próbowałem to zmienić.
Jeżeli chodzi o studia to miałem podobnie, na 4 roku poszedlem na praktykę , gdzie miałem kilka dziwnych akcji i jeden drobny wypadek i stwierdziłem "to nie moja bajka". Cieżko było jednak zrezygnować z 4 lat studiowania, wiec zacisnąlem zęby i wytrzymałem jeszcze ten jeden rok, obronłem się i poszedłem szukać pracy gdzieś poza zawodem. I tu się zaczęła ciężka sprawa, bo trudno było łapnąźć pracę nie mając doświadczenia. Miałem dużo czasu i często spędzałem go ze znajomymi w barach (nie że alkoholizm ale tak strasznie bezproduktywnie). Robiłem wszystko zęby nie dostać doła od siedzenia w domu. Zrezygnowany poszedłem na staż do urzędu i o dziwo dostałem tam posadę zbliżoną tematycznie do moich studiów . Było fajnie, przedłużyli mi staż ale nie dawali mi stałej posady więc zacząłem szukać czegoś innego. Dostałem informacje, że w jednej firmie potrzebują kogoś kto zna się na elektronice i elektryce, i posiada prawko. Fakt, kończyłem technikum elektroniczne ale kiedy to było i nawet gdybym sobie poprzypominał kilka rzeczy to dalej jest tylko teoria. I teraz najwązniesza rzecz : musiałem podjąć decyzje : zostaś na stażu licząc na to, że moze mi dadzą jakieś przedłużenie pracy ( co było raczej małoprawdopodobne) albo ryzykować i zmienić totalnie branże. Postanowiłem zaryzykować, przyjęli mnie do tamtej firmy i szyko się okazało, prócz elektroniki , muszę się nauczyć wielu innych rzeczy w tym automatyki i programowania. Z góry mówię, nie było łatwo, wymagało to dużo cierpliwości i nerwów . Przyznaję, że nigdy nie byłem jakiś taki super otwarty do ludzi co też było pewnym problemem.W dodatku trafiłem na "kryzys" któy objawił sie w wypłatacha przychodzących z opóźnieniem bądź ratami. Nie było lekko ale cały czas uczyłem się nowych rzeczy, w wiekszośći sam. Jednak mimo poprawy kondycji firmy i mojego sporego zaangażowania nie dostałem podwyżki, zmieniam teraz pracodawcę, i liczę na poprawę warunków finansowych.
Reasumując: nie było łatwo, stanąłem przed podobnym wyborem jak Ty, i zmieniłem totalnie branże z geologii na elektronike i automatykę.... i się to udało. W Twoim przypadku może to być firma w któej potrzebują kogos z dobrym angielskim. Moj kolega np odbiera telefonicznie zgłoszenia o uszkodzeniach komputerów w języku angielskim, praca w biurze, czysta i stosunkowo dobre zarobki.
Pzyznaję, że skrzydeł dodala mi moja dziewczyna. W pewnym czasie była wyrozumiała a przy tym potrafiła mnie zmotywować. Za co ja bardzo kocham.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Nie chcę pisać pustych frazesów, że będzie dobrze. Przykro mi, Matt, że zmagasz się z takimi myślami. Mam nadzieję, że uda ci się znaleźć w kimś bliskim oparcie, mnie to zawsze pomagało w ciężkich sytuacjach. http://www.przyjaciele.org/
- Beauty_Has_Come
- Zainteresowany
- Posts: 407
- Joined: Mon Feb 01, 2010 6:37 pm
- Location: Kraina baśni
Re: Roswelliański BLOG :-)
Matt... przesyłam moc pozytywnych myśli i wierzę, że odnajdziesz w sobie siłę.
Licencjat z filologii angielskiej to spory kapitał, można próbować starać się o pracę w firmach międzynarodowych, gdzie języki są koniecznością. I wówczas przekonać się, w którą stronę się dokształcać, jeżeli stanowisko Ci będzie odpowiadać.
Licencjat z filologii angielskiej to spory kapitał, można próbować starać się o pracę w firmach międzynarodowych, gdzie języki są koniecznością. I wówczas przekonać się, w którą stronę się dokształcać, jeżeli stanowisko Ci będzie odpowiadać.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Dziękuję za pozytywne myśli.
Co do moich studiów, to niestety nawet nie czuję się na siłach by pracować w firmach międzynarodowych, mimo że ukończyłem studia mój poziom jest dosyć niski, tym bardziej że do tej pory już wszystko zapomniałem, więc nie to nie wypali. Ten papierek niestety mogę sobie wyrzucić.
Biorę tabletki antydepresyjne, które powstrzymują mnie jakoś przed samobójstwem, a od 27 stycznia zaczynam terapię by walczyć z fobią społeczną.
Poznałem również dziewczynę przez internet i przyrzekłem sobie, że to już ostatnia, bo byłem już raniony zbyt wiele razy. Nasz w tydzień czasu rozwinęła się bardzo mocno. Dużo fotek sobie wysyłaliśmy, no i planowaliśmy spotkanie, ale one ostatecznie zrezygnowała, już zaczyna wymigiwać się od rozmów itd. Więc po raz kolejny został potwierdzony mój słaby wygląd... Zawsze wiedziałem, że na piękną dziewczynę mnie nie stać, a teraz okazuję się, że nie stać mnie nawet na przeciętne... Dogadywaliśmy się niesamowicie no i jednak nic z tego nie wyszło.
Trudno, zrezygnowałem już z dziewczyn, bo tylko przez nie cierpię, a wiem że wyglądam bardzo przeciętnie, nawet słabo.
Na chwilę obecną chcę skupić się na zaakceptowaniu samotności, żeby nie robić sobie znowu głupich nadziei i planuje również wyjazd do Warszawy. Tam podobno są największe możliwości nawet dla kogoś z samym beznadziejnym licencjatem. Może tam będzie można coś się rozwijać. Już nic innego mi nie zostało. Teraz tylko ostatecznie załapać się do jakiejś roboty, może powiąże jakoś koniec z końcem i dotrwam do końca życia.
Jeśli macie swoje drugie połówki, które kochacie, to trzymajcie się ich bo nie zdajecie sobie sprawy jaką energię wam dają i chęć do życia, a niektórzy po prostu są skazani na samotność.
Co do moich studiów, to niestety nawet nie czuję się na siłach by pracować w firmach międzynarodowych, mimo że ukończyłem studia mój poziom jest dosyć niski, tym bardziej że do tej pory już wszystko zapomniałem, więc nie to nie wypali. Ten papierek niestety mogę sobie wyrzucić.
Biorę tabletki antydepresyjne, które powstrzymują mnie jakoś przed samobójstwem, a od 27 stycznia zaczynam terapię by walczyć z fobią społeczną.
Poznałem również dziewczynę przez internet i przyrzekłem sobie, że to już ostatnia, bo byłem już raniony zbyt wiele razy. Nasz w tydzień czasu rozwinęła się bardzo mocno. Dużo fotek sobie wysyłaliśmy, no i planowaliśmy spotkanie, ale one ostatecznie zrezygnowała, już zaczyna wymigiwać się od rozmów itd. Więc po raz kolejny został potwierdzony mój słaby wygląd... Zawsze wiedziałem, że na piękną dziewczynę mnie nie stać, a teraz okazuję się, że nie stać mnie nawet na przeciętne... Dogadywaliśmy się niesamowicie no i jednak nic z tego nie wyszło.
Trudno, zrezygnowałem już z dziewczyn, bo tylko przez nie cierpię, a wiem że wyglądam bardzo przeciętnie, nawet słabo.
Na chwilę obecną chcę skupić się na zaakceptowaniu samotności, żeby nie robić sobie znowu głupich nadziei i planuje również wyjazd do Warszawy. Tam podobno są największe możliwości nawet dla kogoś z samym beznadziejnym licencjatem. Może tam będzie można coś się rozwijać. Już nic innego mi nie zostało. Teraz tylko ostatecznie załapać się do jakiejś roboty, może powiąże jakoś koniec z końcem i dotrwam do końca życia.
Jeśli macie swoje drugie połówki, które kochacie, to trzymajcie się ich bo nie zdajecie sobie sprawy jaką energię wam dają i chęć do życia, a niektórzy po prostu są skazani na samotność.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Jak zaczęłam oglądać Roswell byłam w gimnazjum. Teraz jestem parę lat po studiach i niestety nic mi się nie ułożyło i znów zaczynam od zera. Będąc w liceum wszyscy w rodzinie naciskali żebym poszła na studia. Obojętnie jakie byle by studiować. Nikt mi nie doradzał, nikt mi nie powiedział co i jak. Teraz w szkole są doradcy zawodowi albo warsztaty które pomagają młodym ludziom podjąć decyzje. Ja nie miałam nikogo. Wybrałam chyba najgorzej. Poszłam na pedagogikę bo miałam marzenie pomagać dzieciakom w trudnych sytuacjach życiowych. Studia okazały się porażką. Zajęcia owszem zdarzały się ciekawe i dużo się nauczyłam, ale to były wyjątki. Łączyłam studia z pracą dorywczą i praktykami ale wiedziałam już, że z pracą w zawodzie będzie ciężko. Wpadłam w wir imprezowania studenckiego... Skończyłam studia i przeczucia okazały się prawdziwe. Po paru miesiącach bezrobocia i patrzenia, jak znajomi opuszczają kraj byłam na kolejnym zakręcie życiowym. Postanowiłam zostać i spróbować. Pracowałam w różnych miejscach, ale przeważnie za małą kasę, bez szansy awansu... W wakacje pokłóciłam się z szefem i odeszłam z pracy. Obiecałam sobie, że poszukam czegoś lepszego, nic na siłę. Miałam trochę kasy odłożone i plan spokojnego szukania pracy. Dałam sobie czas do końca roku... I tak oto jestem. Niestety bez znajomości albo ogromnego szczęścia w moim mieście nie ma szans na normalną pracę. Nie posiadam ani pierwszego ani drugiego.
Zaczynam od zera. W poniedziałek rozpoczynam szkolenie w branży, której zawsze nienawidziłam. Ale mam nóż na gardle i muszę się przełamać.
A w życiu osobistym też muszę podjąć ważne decyzje. Zawsze byłam typem singla i samotnika. Moje związki trwały nie dłużej niż 3 miesiące. Ale dwa lata temu poznałam chłopaka który to przełamał. Jesteśmy razem, ale ja nadal nie potrafię się przed nim do końca otworzyć. Nie potrafię mu zaufać i przełamać moich zwyczajów. Uwielbiam wszystko robić sama. Sama chodzić na spacery, sama jeździć na rowerze, oglądać filmy, mecze, jeść, gotować, nawet chodzić do kina. Wiem, że to siedzi w mojej głowie, ale nie potrafię się przełamać. Jeżeli dalej będę się tak zachowywać to go stracę.
Matt mam kolegę, który parę lat temu chciał popełnić samobójstwo. Wyskoczył z 11 piętra... i przeżył. Został zmuszony się leczyć. Chodził do psychologa, na terapię i różnego rodzaju zajęcia. Udało mu się. Wygrał walkę. Teraz po paru latach ma żonę i córeczkę.
Dlatego będę trzymała kciuki za Twoją terapię. Walcz i nie poddawaj się.
A w wolnej chwili polecam film 'The Perks of Being a Wallflower'.
Pozdrawiam!
Zaczynam od zera. W poniedziałek rozpoczynam szkolenie w branży, której zawsze nienawidziłam. Ale mam nóż na gardle i muszę się przełamać.
A w życiu osobistym też muszę podjąć ważne decyzje. Zawsze byłam typem singla i samotnika. Moje związki trwały nie dłużej niż 3 miesiące. Ale dwa lata temu poznałam chłopaka który to przełamał. Jesteśmy razem, ale ja nadal nie potrafię się przed nim do końca otworzyć. Nie potrafię mu zaufać i przełamać moich zwyczajów. Uwielbiam wszystko robić sama. Sama chodzić na spacery, sama jeździć na rowerze, oglądać filmy, mecze, jeść, gotować, nawet chodzić do kina. Wiem, że to siedzi w mojej głowie, ale nie potrafię się przełamać. Jeżeli dalej będę się tak zachowywać to go stracę.
Matt mam kolegę, który parę lat temu chciał popełnić samobójstwo. Wyskoczył z 11 piętra... i przeżył. Został zmuszony się leczyć. Chodził do psychologa, na terapię i różnego rodzaju zajęcia. Udało mu się. Wygrał walkę. Teraz po paru latach ma żonę i córeczkę.
Dlatego będę trzymała kciuki za Twoją terapię. Walcz i nie poddawaj się.
A w wolnej chwili polecam film 'The Perks of Being a Wallflower'.
Pozdrawiam!
Re: Roswelliański BLOG :-)
Nie jestem pewien czy chcę walczyć. Samotność jest przerażająca... a nigdy nie mieć dziewczyny dla faceta 25 lat, to po prostu żenujące i uwłaczające.
Wiem co powiedziecie, to co wszyscy. Idź znaleźć sobie dziewczynę, idź do klubu, podrywaj, zagaduj... niestety dla mnie nie jest to możliwe przez nieśmiałość, brak pewności siebie, niską samoocenę, fobię oraz brak perspektyw życiowych... Przeraża mnie samotność, smutek przygnębienie, które towarzyszą mi długi czas. Jest to nie do zniesienia i znowu mam dużą chęć umrzeć, bo po prostu goni mnie czas, a ja mam już 25 lat i nic nie osiągnąłem. Nie mówiąc o związkach.
Pewnie niedługo się z wami oficjalnie pożegnam, zostawiając tu krótką wiadomość. Wszystko się kończy kiedyś prędzej czy później.
Cieszcie się życiem jeśli potraficie, bo życie tak naprawdę jest piękne.
Wiem co powiedziecie, to co wszyscy. Idź znaleźć sobie dziewczynę, idź do klubu, podrywaj, zagaduj... niestety dla mnie nie jest to możliwe przez nieśmiałość, brak pewności siebie, niską samoocenę, fobię oraz brak perspektyw życiowych... Przeraża mnie samotność, smutek przygnębienie, które towarzyszą mi długi czas. Jest to nie do zniesienia i znowu mam dużą chęć umrzeć, bo po prostu goni mnie czas, a ja mam już 25 lat i nic nie osiągnąłem. Nie mówiąc o związkach.
Pewnie niedługo się z wami oficjalnie pożegnam, zostawiając tu krótką wiadomość. Wszystko się kończy kiedyś prędzej czy później.
Cieszcie się życiem jeśli potraficie, bo życie tak naprawdę jest piękne.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Hej kochani, zaglądacie tu jeszcze?
Matt, mam nadzieję, że sprawy się jakoś poukładały...?
We mnie obudziły się ostatnio Roswellowe wspomnienia ...
Matt, mam nadzieję, że sprawy się jakoś poukładały...?
We mnie obudziły się ostatnio Roswellowe wspomnienia ...
- MAX EVANS
- Fan
- Posts: 569
- Joined: Wed Feb 03, 2010 2:44 pm
- Location: Ciałem w Wałbrzychu ale duchem w Roswell.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Od dawna zbierałem się w sobie, by powrócić na nasze forum, ale postanowiłem, że uczynię to dopiero po ponownym obejrzeniu całego Roswell.
No i stało się wspomnienia odżyły na nowo, a ja po blisko roku powróciłem na nasze forum.
No i stało się wspomnienia odżyły na nowo, a ja po blisko roku powróciłem na nasze forum.
Roswell to dla mnie coś więcej niż tylko serial to opowieść o przyjaźni i miłości, to część mojego życia.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Hej ja także odświeżyłam sobie Roswell. Miło, że ktoś jeszcze o nas pamięta.
I thought our story was epic, you know, you and me. Spanning years and continents. Lives ruined, bloodshed. EPIC.
- MAX EVANS
- Fan
- Posts: 569
- Joined: Wed Feb 03, 2010 2:44 pm
- Location: Ciałem w Wałbrzychu ale duchem w Roswell.
Re: Roswelliański BLOG :-)
Coś podświadomie ściąga nas w tym samym czasie na forum
Roswell to dla mnie coś więcej niż tylko serial to opowieść o przyjaźni i miłości, to część mojego życia.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 4 guests