The Journey Home - Powrót do Domu - KONIEC
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Spotkanie z matką musiało być dla Isabel wielkim przeżyciem, ale jak widać nawet po tylu latach nieobecności w domowym zaciszu, w przeciągu sekundy, człowiek przyzwyczaja się od nowa do rzeczy znajomych. Najbardziej chyba podoba mi się scena z naleśnikami Każda matka czy babcia zwykle traktują swe pociechy tak, jakby mieszkały gdzieś, gdzie niedawno była klęska głodowa Nawet jeśli mamy XXI wiek Mówię to z doświadczenia.
Co do spotkania Sereny i Liz- zaskoczyła mnie ich spokojna rozmowa. Nie wiem czemu. W końcu nie wszystkie karty zostały odsłonięte, ale mimo wszystko...jakoś mi zabrakło emocji. Ale ze mnie to już taka emotiomanka Nie poradzę
Co do spotkania Sereny i Liz- zaskoczyła mnie ich spokojna rozmowa. Nie wiem czemu. W końcu nie wszystkie karty zostały odsłonięte, ale mimo wszystko...jakoś mi zabrakło emocji. Ale ze mnie to już taka emotiomanka Nie poradzę
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Wchodzę na piatą stronę tego tematu i patrze że Hotori pisze o spotkaniu Isabel z matką a przecież w 11 części nic o ty nie było wspomniane cofam się do tyłu a tu już 12 część. Nan rzeczywiście naprawde przyśpieszyłaś . A ten mój scenariusz z powrotem Liz do Roswell wcale nie był poważny poprostu miałam dobry humor i taki scenariusz mi wy głowie zaświtał .. ale mniejsza o to Muszę szczerze przyznać że ta częśc będzie jedną z moich ulubionych w tym opowiadaniu. Fragmnt przy śniadaniu był świetny. Alex nagle zgrzeczniała ? Chyba pierwsza wizyta u dziadków zaczyna na nią dobrze wpływać.
Hotori chyba wszystkie babcie tak mają bo ja od swojej to napewno głodna nie wyjde ...
Hotori chyba wszystkie babcie tak mają bo ja od swojej to napewno głodna nie wyjde ...
Rozbestwiam się. Ale co mi tam, moja stała rezerwa wciąż jest na tym samym poziomie. Jak ferie to ferie, później pomartwię się tym, co powinnam zrobić, albo raczej jak tego uniknąć.
Nie tylko matka i babcia napychają człowieka - moja szanowna ciotka też napycha ludzi jak tylko może. Swego czasu grzmiały wielkie i wspaniałe awantury o to karmienie ludzi na siłę między moim tatą a ciotką... Matka mojej przyjaciółki również napycha mnie tak, jakbym z Kambodży przyjechała, a na fakira bynajmniej nie wyglądam.
Przeglądając gotowe już części, dochodzę do wniosku, że zaczynam się rozkręcać i pozwalać sobie na więcej.
Tyle ode mnie, a teraz ponieważ dzisiaj jest 13 - to i trzynasta część. Duet Maria&Michael na scenie, proszę państwa - prosimy o oklaski. Wracamy do domu.
Część 13
(...)Michael:
Jechałem na moim starym motorze przez pustynie Nowego Meksyku. Nie był to jednak najwygodniejszy sposób przemieszczania się, a może to maszyna była już zbyt wysłużona – dość, że strasznie podrzucało i trzęsło. Za mną pędziła wataha bydła, która ani chybi chciała mnie staranować. Co ja im złego zrobiłem?! Na horyzoncie pojawiło się jakieś miasto i skierowałem się ku niemu – w nadziei, że bydło do miasta nie wpadnie. A nawet jeśli – to że pogubi się wśród ulic i samochodów. Docisnąłem gaz i przyśpieszyłem, jednak bydło za mną zrobiło to samo! W dodatku było coraz bliżej. Nie miałem ochoty paść ofiarą zwykłych krów, natychmiast więc po wjechaniu do miasta skręciłem w bok, potem znowu, i znowu... Tętent kopyt grzmiał gdzieś dalej. Mój motor zaś prychnął raz, drugi, trzeci, poczym zgasł – i to tuż przed jakimś kościołem. Zakląłem pod nosem i usiłowałem jakoś go ożywić, ale cholernik nie reagował, zsiadłem więc z siodełka i z wściekłością kopnąłem w oponę.
Z kościoła wypadł Maxwell – ubrany w szykowny frak i gładko przyczesany.
(...)
Nie tylko matka i babcia napychają człowieka - moja szanowna ciotka też napycha ludzi jak tylko może. Swego czasu grzmiały wielkie i wspaniałe awantury o to karmienie ludzi na siłę między moim tatą a ciotką... Matka mojej przyjaciółki również napycha mnie tak, jakbym z Kambodży przyjechała, a na fakira bynajmniej nie wyglądam.
Przeglądając gotowe już części, dochodzę do wniosku, że zaczynam się rozkręcać i pozwalać sobie na więcej.
Tyle ode mnie, a teraz ponieważ dzisiaj jest 13 - to i trzynasta część. Duet Maria&Michael na scenie, proszę państwa - prosimy o oklaski. Wracamy do domu.
Część 13
(...)Michael:
Jechałem na moim starym motorze przez pustynie Nowego Meksyku. Nie był to jednak najwygodniejszy sposób przemieszczania się, a może to maszyna była już zbyt wysłużona – dość, że strasznie podrzucało i trzęsło. Za mną pędziła wataha bydła, która ani chybi chciała mnie staranować. Co ja im złego zrobiłem?! Na horyzoncie pojawiło się jakieś miasto i skierowałem się ku niemu – w nadziei, że bydło do miasta nie wpadnie. A nawet jeśli – to że pogubi się wśród ulic i samochodów. Docisnąłem gaz i przyśpieszyłem, jednak bydło za mną zrobiło to samo! W dodatku było coraz bliżej. Nie miałem ochoty paść ofiarą zwykłych krów, natychmiast więc po wjechaniu do miasta skręciłem w bok, potem znowu, i znowu... Tętent kopyt grzmiał gdzieś dalej. Mój motor zaś prychnął raz, drugi, trzeci, poczym zgasł – i to tuż przed jakimś kościołem. Zakląłem pod nosem i usiłowałem jakoś go ożywić, ale cholernik nie reagował, zsiadłem więc z siodełka i z wściekłością kopnąłem w oponę.
Z kościoła wypadł Maxwell – ubrany w szykowny frak i gładko przyczesany.
(...)
Last edited by Nan on Mon Jul 25, 2005 9:44 pm, edited 1 time in total.
Uff... niezłe tempo... uwazaj, Nan, bo się przyzwyczaimy i...
W ogóle to gratuluję zdania egzaminu!
Teraz możesz się bez reszty poswiecić życiu na forum..
Przejdźmy teraz do tematu , czyli komentarza...
Nan, kurczę, czy nie możesz napisac czegoś, do czego można byłoby się przyczepić?! Słońce, to jest rewelacyjne, no może Isabell ostatnio, zbyt trzeźwo myśli , ale sen Michaela ... nic dodać, nic ująć!
Mój kolega, podczas wizyty w Norwegii, przeżył coś podobnego, jak Michael z krowami, tylko, że to były owce, kilkadziesiat owiec z baranem na czele i on sam w bezkresnym krajobrazie norweskim, on i owce, idące za nim jak na sznurku z dzwoneczkami... on szybciej, one za nim... To tak jak Michael i jego bydło..
No to kiedy kolejna cześć?
W ogóle to gratuluję zdania egzaminu!
Teraz możesz się bez reszty poswiecić życiu na forum..
Przejdźmy teraz do tematu , czyli komentarza...
Nan, kurczę, czy nie możesz napisac czegoś, do czego można byłoby się przyczepić?! Słońce, to jest rewelacyjne, no może Isabell ostatnio, zbyt trzeźwo myśli , ale sen Michaela ... nic dodać, nic ująć!
Mój kolega, podczas wizyty w Norwegii, przeżył coś podobnego, jak Michael z krowami, tylko, że to były owce, kilkadziesiat owiec z baranem na czele i on sam w bezkresnym krajobrazie norweskim, on i owce, idące za nim jak na sznurku z dzwoneczkami... on szybciej, one za nim... To tak jak Michael i jego bydło..
No to kiedy kolejna cześć?
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Tak, sen był rewelacyjny Na początku aż się przeraziłam , że to prawda No i Kyle...a la Budda.
Bobby też mnie rozbawia. Chyba intelekt to ma po tatusiu.
A Maria faktycznie jest gorsza od Harry. Żeby nie porozmawiać z dzieckiem o śmierci ojca ?
P.S. Swoją drogą, mi się śniło coś z Roswell i to naprawdę- że Max był syreną
Bobby też mnie rozbawia. Chyba intelekt to ma po tatusiu.
A Maria faktycznie jest gorsza od Harry. Żeby nie porozmawiać z dzieckiem o śmierci ojca ?
P.S. Swoją drogą, mi się śniło coś z Roswell i to naprawdę- że Max był syreną
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Nanuś, wczoraj do pierwszej w nocy czytałam kilka zaległych odcinków ...po prostu wsiąkłam Coraz mocniej zaznaczasz charaktery bohaterów, lekkim tonem opowiadasz o ich często niewesołych, poplątanych losach...niespełnieniu, podświadomej tęsknocie za "Domem...i próbie odnalezienia go. Czy to Ci się z czymś nie kojarzy ? Czy nie przypadkowo synek Marii nosi imię Bobby ? Jak to się wszystko dziwnie przeplata ze sobą, że potrafimy podświadomie układać pewne skrawki zdarzeń i tworzyć w wyobraźni świat jakim chcielibyśmy go wiedzieć. Twoja wyobraźnie jest szczególnie bogata, zwłaszcza kiedy czyta się przezabawne wątki związane z Michaelem
Pewnie mottem dla Twojego opowiadania są słynne słowa poety "Gdzie dom mój, tam serce moje"
Dzięki i buziaczki
Hotori...Max jako syrena ? Wspaniały temat...na kolejne opowiadanie...w stylu Monty Paytona
Pewnie mottem dla Twojego opowiadania są słynne słowa poety "Gdzie dom mój, tam serce moje"
Dzięki i buziaczki
Hotori...Max jako syrena ? Wspaniały temat...na kolejne opowiadanie...w stylu Monty Paytona
Last edited by Ela on Thu Feb 17, 2005 7:54 pm, edited 1 time in total.
Aaach, w sumie co mi tam. I tak może jutro uda mi się napisać kolejną część...
ADkA, a już myślałam, że moja wyobraźnia jest jakaś zwyrodniała Całe szczęście, ale przysięgam, że nie miałam wtedy żadnego jasnowidzenia. Ani majaczenia (PS: Co do egzaminów - zaczynam nieznosić francuskiego. Nie mam ochoty mieć z nim nic wspólnego - rychło w czas...). I ależ przyczepiaj się, przyczepiaj, ja zaczynam kręcić jak mogę.
Matko, Max jako syrena Hm, a propos wizji i takich tam. Naszło mnie ostatnio na lotnictwo wojskowe - poczytać, oglądnąć... I jak ślepej kurze ziarno, weszłam na RF po miesiącach nieobecności i pierwsze opowiadanie z brzegu było dokładnie o tym! Powiedziałabym, że głupi ma szczęście
Elu - no cóż, w końcu Roswell to praktycznie rzecz biorąc coś w rodzaju "Końca świata" - a przynajmniej koniec Stanów, tuż obok Meksyk i dzikich szczątków Indian. Koniec i początek świata dla wielu z nich, bo w końcu wyjechali stamtąd tylko po to, by wrócić... Co do imion - ba, Alex już jest, Bobby również, jeszcze tylko myślę, gdzie wepchnąć Jamesa i Stewarda. Jednak coś z tych wszystkich filmów i książek zostaje w człowieku, by później delikatnie ujawniać się przy różnych okazjach.
Kolejna część czeka. Coraz bardziej zaczyna mi się podobać idea zabawienia się w Mojry.
Część 14
(...)
Chris:
Wolałem zacząć decydującą rozmowę w kuchni. Wydawała mi się najodpowiedniejszym miejscem do tego typu rzeczy – salon był zbyt oficjalny i idealny, do pokoju Jennie czy też pani Evans głupio tak wchodzić prosto z ulicy, a w korytarzu to tak trochę nie bardzo rozmawiać. Zostawała kuchnia.
Pani Evans postawiła przede mną szklankę z wodą mineralną, a sama usiadła naprzeciwko mnie.
-Co znowu wymyśliła moja córka? – zapytała z niejakim znużeniem, wyjmując z pudełka papierosa i obracając go niespokojnie w palcach. Gdyby nie ten ruch palcami przysiągłbym, że mam przed sobą uosobienie spokoju i porządku.
-Jennie? Nie, tym razem to nie ona – odparłem usiłując zmusić się do uśmiechu. – A przynajmniej ja nic o tym nie wiem.
Pani E popatrzyła na mnie z powątpiewaniem, ale nic nie powiedziała.
-Po prostu... myślałem, że skoro już tu jestem i skoro już poznałem całą historię – odchrząknąłem lekko. – Pomyślałem, że może moglibyśmy pojechać do Roswell.
(...)
ADkA, a już myślałam, że moja wyobraźnia jest jakaś zwyrodniała Całe szczęście, ale przysięgam, że nie miałam wtedy żadnego jasnowidzenia. Ani majaczenia (PS: Co do egzaminów - zaczynam nieznosić francuskiego. Nie mam ochoty mieć z nim nic wspólnego - rychło w czas...). I ależ przyczepiaj się, przyczepiaj, ja zaczynam kręcić jak mogę.
Matko, Max jako syrena Hm, a propos wizji i takich tam. Naszło mnie ostatnio na lotnictwo wojskowe - poczytać, oglądnąć... I jak ślepej kurze ziarno, weszłam na RF po miesiącach nieobecności i pierwsze opowiadanie z brzegu było dokładnie o tym! Powiedziałabym, że głupi ma szczęście
Elu - no cóż, w końcu Roswell to praktycznie rzecz biorąc coś w rodzaju "Końca świata" - a przynajmniej koniec Stanów, tuż obok Meksyk i dzikich szczątków Indian. Koniec i początek świata dla wielu z nich, bo w końcu wyjechali stamtąd tylko po to, by wrócić... Co do imion - ba, Alex już jest, Bobby również, jeszcze tylko myślę, gdzie wepchnąć Jamesa i Stewarda. Jednak coś z tych wszystkich filmów i książek zostaje w człowieku, by później delikatnie ujawniać się przy różnych okazjach.
Kolejna część czeka. Coraz bardziej zaczyna mi się podobać idea zabawienia się w Mojry.
Część 14
(...)
Chris:
Wolałem zacząć decydującą rozmowę w kuchni. Wydawała mi się najodpowiedniejszym miejscem do tego typu rzeczy – salon był zbyt oficjalny i idealny, do pokoju Jennie czy też pani Evans głupio tak wchodzić prosto z ulicy, a w korytarzu to tak trochę nie bardzo rozmawiać. Zostawała kuchnia.
Pani Evans postawiła przede mną szklankę z wodą mineralną, a sama usiadła naprzeciwko mnie.
-Co znowu wymyśliła moja córka? – zapytała z niejakim znużeniem, wyjmując z pudełka papierosa i obracając go niespokojnie w palcach. Gdyby nie ten ruch palcami przysiągłbym, że mam przed sobą uosobienie spokoju i porządku.
-Jennie? Nie, tym razem to nie ona – odparłem usiłując zmusić się do uśmiechu. – A przynajmniej ja nic o tym nie wiem.
Pani E popatrzyła na mnie z powątpiewaniem, ale nic nie powiedziała.
-Po prostu... myślałem, że skoro już tu jestem i skoro już poznałem całą historię – odchrząknąłem lekko. – Pomyślałem, że może moglibyśmy pojechać do Roswell.
(...)
Last edited by Nan on Mon Jul 25, 2005 9:49 pm, edited 1 time in total.
Taa... kolejna partia roswelliańskich uciekinierów zagubionych, gdzieś w USA wraca do domu...
Ach, ta Jennie, sprytnie to wszystko wykombinowała..
Jedynie co mnie w tym wszystkim smuci, że wszyscy żyją, a Maxa uśmierciłaś! Nieładnie, nieładnie...
Ale już niedługo...
Ach, ta Jennie, sprytnie to wszystko wykombinowała..
Jedynie co mnie w tym wszystkim smuci, że wszyscy żyją, a Maxa uśmierciłaś! Nieładnie, nieładnie...
Nan, więcej takich tekstów, a mnie stąd wywiozą z powodu niepohamowanego ataku śmiechu... A, przypominam, ze jestem w pracy!!Uśmiechnęłam się do swoich myśli – oto superrodzeństwo wkracza do akcji. Chris może wskoczyć w niebieskie gatki, ja zadowolę się pelerynką...
Ale już niedługo...
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Moja droga, czy naprawdę sądziłaś że ja, wierna fanka humoru Chmielewskiej i komisarza Maigreta, mogłabym zrobić choć jedno opowiadanie bez trupa w środku...? I tak jak na tyle osób obecnych w opowiadaniu uśmiercenie jednej to stanowczo za mało. Oglądając kryminalny serial francuski jestem pełna niesmaku, bo nieskromnie uważam, że mnie wyszło by bardziej "kryminalnie" niż im... Rzeźni Tajemnic z tego nie zrobię, bez przesady, ale i tak sobie powetuję.
PS: Już niedługo będziesz w pracy bo zaraz kończysz czy już niedługo będziesz w pracy bo cię wywiozą...?
PS: Już niedługo będziesz w pracy bo zaraz kończysz czy już niedługo będziesz w pracy bo cię wywiozą...?
Ja, z kolei znając przewrotność Nan, nie byłabym tak pewna co do uśmiercenia Maxa Czy mnie się wydaje, czy Chris ma podobnie łagodny charakter jak Max...na pewno tak. W końcu nieodrodny syn taty. Juz kiedyś Lizziett zastanawiała się czemu w ff wszyscy pozytywni bohaterowie, bez względu na płeć mają usposobienie Maxa, urodę Maxa, oczy Maxa...a co z biedną Tess, czy coś przekazała synowi ?
Dzięki Nanuś.
A tak przy okazji, pytałam także Hotori, może wiecie co dzieje się z Millą, już tak dawno nie zaglądała do nas, a przeciez taka była aktywna i chyba dobrze się tu czuła. Lizziett od czasu do czasu zagląda, Milla kompletnie zniknęła.
Dzięki Nanuś.
A tak przy okazji, pytałam także Hotori, może wiecie co dzieje się z Millą, już tak dawno nie zaglądała do nas, a przeciez taka była aktywna i chyba dobrze się tu czuła. Lizziett od czasu do czasu zagląda, Milla kompletnie zniknęła.
Z niewiadomych przyczyn to zdanie kojarzy mi się z filmem Mali Agenci a dokładnie z rodzinką Hortezów .. Kortezów .. (nie mam najmniejszego pojęcia jak się to pisze) ...Uśmiechnęłam się do swoich myśli – oto superrodzeństwo wkracza do akcji. Chris może wskoczyć w niebieskie gatki, ja zadowolę się pelerynką...
Podzielam wątpliwości Eli ja też nie wierze w całkowitte położenie Maxa do grobu ....
No i moje przypuszczenia były w pewnym sensie trafne Liz jedzie na wakacje do Roswell i dzięki córuni w pewnym sensie ucieka przed panem Foxsem .. Jednak mam jakiś dar ... przepowiadania ...
ADkA a może jednak masz tolerancyjnego szefa i Ci wybaczy ? (albo szefową)
A własnie co Chris ma po swojej mamusi .. ??
Elu, a na PM odpowiedzieć to się nie chce ?
Nan- rozkręcasz się. Humor dopisuje jak widać Ale powiedz mi jedną rzecz- czemu Liz musi być takim obrazem nędzy i rozpaczy , i czemu do diabła kręci z jakimś kiczowatym, przewartościowanym, żałosnym podrywaczem , panem Foxem ?!!
Tak samo jak Ela znam Cię dobrze- i czuję przez skórę , że moze jednak Max wybawi Liz ...może być nawet po reinkarnacji , jako kotek , suseł, a pal licho ! Może być i jako popularna żaba ! Albo syrena. Byle nie Fox.
Nan- rozkręcasz się. Humor dopisuje jak widać Ale powiedz mi jedną rzecz- czemu Liz musi być takim obrazem nędzy i rozpaczy , i czemu do diabła kręci z jakimś kiczowatym, przewartościowanym, żałosnym podrywaczem , panem Foxem ?!!
Tak samo jak Ela znam Cię dobrze- i czuję przez skórę , że moze jednak Max wybawi Liz ...może być nawet po reinkarnacji , jako kotek , suseł, a pal licho ! Może być i jako popularna żaba ! Albo syrena. Byle nie Fox.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Nie wywieżli mnie Wytrzymali...
Pisząc "jeszcze", cały czas mam nadzieję- podobnie jak większość - że jednak Max, gdzieś tam się pałęta... I wróci, też do domu, do Roswelll...
Nan, zlituj się...
To nie brzmi zbyt optymistycznie Jedyne, kogo wypadałoby uśmiercić to pana Foxa... chyba... W sumie jeszcze nic do niego nie mam, ale jak już kogoś będzie trzeba wykopać z tego świata, to głosuję na niego!I tak jak na tyle osób obecnych w opowiadaniu uśmiercenie jednej to stanowczo za mało. [...] Rzeźni Tajemnic z tego nie zrobię, bez przesady, ale i tak sobie powetuję.
Pisząc "jeszcze", cały czas mam nadzieję- podobnie jak większość - że jednak Max, gdzieś tam się pałęta... I wróci, też do domu, do Roswelll...
Nan, zlituj się...
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Aaach, nie powstrzymam się, trudno. I tak usłyszałam właśnie sakramentalne "No, kończ już, Aniu". Tak tato, już kończę...
Ludzie, co wy takie niedowiarki jesteście? No przecież nie pokjażę wam nagrobka, ale stację bezynową w Ilinois mogę Max nigdzie się nie pałęta, chyba jako duch. Już wiem, kogo uśmiercę, i uważam że z mojej strtony to wielkie poświęcenie, ale to dopiero za... zaraz, ile tam? Jakieś dwadzieścia parę części
Muszę się zastanowić, co by tu zrobić z Tess, ale coś tam mu się zaplącze, bez przesady. Małych Agentów nie oglądałam, więc się nie wypowiadam - bardzo możliwe. Choć jeśli już, to gatki i pelerynki kojarzą mi się raczej z "Iniemamocni" - też nie oglądałam, no dobrze, może mi się kojarzyć ze Spidermanem. I czemu nikt nie lubi Foxa? No nie, do tej pory znalazłam jedną osobę, która go lubi. Obiektywnie patrząc chyba nie jest taki zły, zależy co kto lubi. Może jest odrobinę podobny do Seana DeLuca, a tamten podobał się Liz...
A, Hotori - pytasz, czemu Liz jest obrazem nędzy? Proste - bo za nią nie przepadam (w łagodnym tego słowa rozumieniu). Na początku opowiadania gdy zdaje się Ela dziwiła się, że moja Liz była taka pozytywna, ostrzegałam, że jeszcze sobie odbiję. Żadnych susłów, świstaki siedzą w więzieniu za sreberka, a z żabami mam złe doświadczenia. Co najwyżej lis
Idę spać, może przyśni mi się coś szalenie miłego...
PS: ADkA, co ja widzę - Internecik w domciu? Oj, będzie się działo...
Ludzie, co wy takie niedowiarki jesteście? No przecież nie pokjażę wam nagrobka, ale stację bezynową w Ilinois mogę Max nigdzie się nie pałęta, chyba jako duch. Już wiem, kogo uśmiercę, i uważam że z mojej strtony to wielkie poświęcenie, ale to dopiero za... zaraz, ile tam? Jakieś dwadzieścia parę części
Muszę się zastanowić, co by tu zrobić z Tess, ale coś tam mu się zaplącze, bez przesady. Małych Agentów nie oglądałam, więc się nie wypowiadam - bardzo możliwe. Choć jeśli już, to gatki i pelerynki kojarzą mi się raczej z "Iniemamocni" - też nie oglądałam, no dobrze, może mi się kojarzyć ze Spidermanem. I czemu nikt nie lubi Foxa? No nie, do tej pory znalazłam jedną osobę, która go lubi. Obiektywnie patrząc chyba nie jest taki zły, zależy co kto lubi. Może jest odrobinę podobny do Seana DeLuca, a tamten podobał się Liz...
A, Hotori - pytasz, czemu Liz jest obrazem nędzy? Proste - bo za nią nie przepadam (w łagodnym tego słowa rozumieniu). Na początku opowiadania gdy zdaje się Ela dziwiła się, że moja Liz była taka pozytywna, ostrzegałam, że jeszcze sobie odbiję. Żadnych susłów, świstaki siedzą w więzieniu za sreberka, a z żabami mam złe doświadczenia. Co najwyżej lis
Idę spać, może przyśni mi się coś szalenie miłego...
PS: ADkA, co ja widzę - Internecik w domciu? Oj, będzie się działo...
Mój zasób się właśnie skończył i zaczał się moment niecierpliwego czekania na następne części. Jak ja to [nie]lubię! Mam tylko nadzieje, że jak ferie, to tez jakieś feriowe niespodzianki sie zjawią i części będą częściej.
Właśnei sobie zdałam sprawę, że jak już wszyscy (prawie) wybierają się do Roswell już w nim są, to ty będziesz musiała z nimi niestworzone historie tworzyć na miejscu, żeby miec tyle części ile zakładasz. Eh... nawet nie chce o tym myśleć. I ja wierzę ci , ze kogos zabijesz, a nawet więcej myślę, że kiedyś cię najdzie myśl "A może jeszcze kogoś!" i będziemy miec 2 trupy + trup z przeszłości Max. Mam tylko nadzieje, że ten trup (ewentualnie trupy) nie będą osobami, które lubię...
Właśnei sobie zdałam sprawę, że jak już wszyscy (prawie) wybierają się do Roswell już w nim są, to ty będziesz musiała z nimi niestworzone historie tworzyć na miejscu, żeby miec tyle części ile zakładasz. Eh... nawet nie chce o tym myśleć. I ja wierzę ci , ze kogos zabijesz, a nawet więcej myślę, że kiedyś cię najdzie myśl "A może jeszcze kogoś!" i będziemy miec 2 trupy + trup z przeszłości Max. Mam tylko nadzieje, że ten trup (ewentualnie trupy) nie będą osobami, które lubię...
Dochodzę do wniosku, że czas trochę przystopować. Pierwszt tydzień ferii za mną, wyleniłam się za wszystkie czasy, ale za to teraz przede mną masa najzupełniej idiotycznej roboty...
To był wniosek nr 1.
A wniosek nr 2 - znowu należy się zabawić w odwrócenie ról. Chyba za bardzo skoncentrowałam się na jednych postaciach, inne pozostawiając odłogiem. Pomyślę nad odwróceniem tego stanu rzeczy...
Maddie - naprawdę sądzisz, że mogłabym ot, zwalić ich do Roswell i zostawić...? Najpierw poścągam ich do domu... zresztą, co to by było za opowiadanie, gdybym ograniczyła się jedynie do sprowadzenia wszystkich w jedno miejsce... a potem zobaczymy.
Anyway, zapraszam do części 15, a ja sama powędruję... no, nie do lekcji przecież Nie, posłucham sobie jak kiedyś Mylene Farmer...
Michael:
(...)-Przepraszam, śpieszę się – burknąłem, szukając wzrokiem w tłumie postaci szczupłej blondynki i wszedłem na chodnik.
-Michael, na Boga, życie ci się sprzykrzyło? – zawołała za mną kobieta z samochodu. – Ale doprawdy to nie ja muszę ciebie rozjeżdżać...
Zatrzymałem się w pół kroku, nie wierząc własnym uszom, i odwróciłem się powoli. Kobieta stojąca obok tego piekielnie drogiego samochodu, pomimo makijażu i zmienionej fryzury, miała twarz Isabel Evans...
-Isabel? – zapytałem z niedowierzaniem. Nie, to już zakrawało na cud!
-Jak widzisz – odparła uśmiechając się lekko.
(...)
To był wniosek nr 1.
A wniosek nr 2 - znowu należy się zabawić w odwrócenie ról. Chyba za bardzo skoncentrowałam się na jednych postaciach, inne pozostawiając odłogiem. Pomyślę nad odwróceniem tego stanu rzeczy...
Maddie - naprawdę sądzisz, że mogłabym ot, zwalić ich do Roswell i zostawić...? Najpierw poścągam ich do domu... zresztą, co to by było za opowiadanie, gdybym ograniczyła się jedynie do sprowadzenia wszystkich w jedno miejsce... a potem zobaczymy.
Anyway, zapraszam do części 15, a ja sama powędruję... no, nie do lekcji przecież Nie, posłucham sobie jak kiedyś Mylene Farmer...
Michael:
(...)-Przepraszam, śpieszę się – burknąłem, szukając wzrokiem w tłumie postaci szczupłej blondynki i wszedłem na chodnik.
-Michael, na Boga, życie ci się sprzykrzyło? – zawołała za mną kobieta z samochodu. – Ale doprawdy to nie ja muszę ciebie rozjeżdżać...
Zatrzymałem się w pół kroku, nie wierząc własnym uszom, i odwróciłem się powoli. Kobieta stojąca obok tego piekielnie drogiego samochodu, pomimo makijażu i zmienionej fryzury, miała twarz Isabel Evans...
-Isabel? – zapytałem z niedowierzaniem. Nie, to już zakrawało na cud!
-Jak widzisz – odparła uśmiechając się lekko.
(...)
Last edited by Nan on Mon Jul 25, 2005 9:51 pm, edited 1 time in total.
Od razu powiem, Nan, że wygrałaś nawet z "Anią z Zielonego Wzgórza", którą oglądałam z setny raz, ale i tak zawsze stawiam ten film nad wszystko inne... Ale coż, tym razem przegrała... Hmm... niedobrze...
I uważam, że pierwsze zdanie pierwszego wniosku nie satysfakcjonuje nikogo, więc proszę wejdź w funkcję edytuj i wykreśl je. Będzie o wiele przyjemniej. Co do drugiego wniosku, nie mam nic przeciwko.
Co do samego opowiadania, nie powiem nic, bo zbyt dużo komplementów może w konsekwecji odnieść odwrotny skutek... A poza pozytywą opinią, nic mi nie przychodzi do głowy.
Widzisz, jak ja dbam o Twój talent pisarski...
Ps. Na razie, próbuję walczyć w domu z przemożoną chęcią siedzenia przed monitorem, całymi godzinami... I dobrze mi idzie!
I uważam, że pierwsze zdanie pierwszego wniosku nie satysfakcjonuje nikogo, więc proszę wejdź w funkcję edytuj i wykreśl je. Będzie o wiele przyjemniej. Co do drugiego wniosku, nie mam nic przeciwko.
Co do samego opowiadania, nie powiem nic, bo zbyt dużo komplementów może w konsekwecji odnieść odwrotny skutek... A poza pozytywą opinią, nic mi nie przychodzi do głowy.
Widzisz, jak ja dbam o Twój talent pisarski...
Ps. Na razie, próbuję walczyć w domu z przemożoną chęcią siedzenia przed monitorem, całymi godzinami... I dobrze mi idzie!
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Sny mają to do siebie, że są czasami strasznie głupie. Dwa dni temu śniła mi się klasówka z fizyki - nie dość, że w ogóle nie z tego działu, co przerabiamy, to jeszcze w ogóle nie rozumiałam treści zadań. Wystarczy, że to samo czułam na ostatniej klasówce, już nie musiałam po raz drugi przeżywać tego samego - i to we śnie! Wczoraj śnił mi się dawny przyjaciel, jak zawsze kompletnie nie przystosowany do życia, którego podrywała moja przyjaciółka, realistka z krwii i kości. Nie dało się odratować przyjaciela. Biedny Krzyś. Dzisiaj z kolei śniło mi się, że ktoś bardzo uporczywie usiłował mnie zabić. Na różne sposoby. Szczytem głupoty było rozważanie morderców, czy nie nafaszerować mnie kokainą, a ja słuchałam sobie tego jakoś tak głupio ukryta. Niejaką satysfakcję sprawiło mi to, że w końcu im zwiałam, ale i tak przez trzy dni budziłam się zirytowana. Chyba za dużo Chmielewskiej i za dużo filmów kryminalnych...
I dziwić się później, że u mnie się trup ściele...!
Póki co, tak na pożegnanie ferii (chlip) - część 16.
Aaa! PS: Adka, w takim razie to niezłe osiągnięcie - zrezygnować z Ani na rzecz Powrotu... doceniam. No i podziwiam za silną wolę, u nas od momentu założenia Internetu kilka lat temu komputer nie miał chyba ani jednego spokojnego dnia, okupowany na zmianę przeze mnie i tatę. Dobrze, że moja siostra była za mała, żeby siedzieć przy komputerze.
Maria:
(...)
– Rozchmurzysz się, jak powiem ci, kto przyjechał do Roswell!
-Co, twoje dawne bóstwo Enrique Ingesias? – burknął Kyle. Widać nie było z nim tak źle, pewnie któryś z tych jego podwładnych schrzanił klientowi samochód i mój braciszek musi płacić za szkody z własnej kieszeni.
-Ależ pan tryska humorem, panie Valenti – pokręciłam głową. – Niestety nie mój dawny ulubieniec Enrique... Dam ci trzy szanse. Jedną już zmarnowałeś, więc tylko dwie – popchnęłam Kyle’a i wygodniej się usadowiłam. Byłam pewna, że nie zgadnie.
-Isabel – odparł spokojnie, nie odrywając wzroku od ekranu. Pokręciłam głową.
-Nie zgadłeś, masz jeszcze jedną szansę... – zaraz. Czy on powiedział „Isabel”? – Nie, czekaj. Czy ty powiedziałeś „Isabel”? – zapytałam z niedowierzaniem.
(...)
I dziwić się później, że u mnie się trup ściele...!
Póki co, tak na pożegnanie ferii (chlip) - część 16.
Aaa! PS: Adka, w takim razie to niezłe osiągnięcie - zrezygnować z Ani na rzecz Powrotu... doceniam. No i podziwiam za silną wolę, u nas od momentu założenia Internetu kilka lat temu komputer nie miał chyba ani jednego spokojnego dnia, okupowany na zmianę przeze mnie i tatę. Dobrze, że moja siostra była za mała, żeby siedzieć przy komputerze.
Maria:
(...)
– Rozchmurzysz się, jak powiem ci, kto przyjechał do Roswell!
-Co, twoje dawne bóstwo Enrique Ingesias? – burknął Kyle. Widać nie było z nim tak źle, pewnie któryś z tych jego podwładnych schrzanił klientowi samochód i mój braciszek musi płacić za szkody z własnej kieszeni.
-Ależ pan tryska humorem, panie Valenti – pokręciłam głową. – Niestety nie mój dawny ulubieniec Enrique... Dam ci trzy szanse. Jedną już zmarnowałeś, więc tylko dwie – popchnęłam Kyle’a i wygodniej się usadowiłam. Byłam pewna, że nie zgadnie.
-Isabel – odparł spokojnie, nie odrywając wzroku od ekranu. Pokręciłam głową.
-Nie zgadłeś, masz jeszcze jedną szansę... – zaraz. Czy on powiedział „Isabel”? – Nie, czekaj. Czy ty powiedziałeś „Isabel”? – zapytałam z niedowierzaniem.
(...)
Last edited by Nan on Mon Jul 25, 2005 9:54 pm, edited 1 time in total.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 3 guests