Shattered like a falling glass
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Hehe sępy To miło, że wiecie gdzie jest Bolesławiec, ale jakoś mnie nie przeraża wasza groźba. Może dlatego, że jeśli spadnie mi włos z głowy to nie tylko pożegnacie się z SLAFG ale i z kolejnym opowiadaniem. Jak ja lubię mieć tę władzę...
Jak się to skończy, zobaczycie w piątek, bo wtedy otrzymacie drugą część SLAFG, która chyba wszystko wyjaśni. Mówię chyba, bo kończę w taki sposób, że każdy sobie może dorabiać teorię.
Obiecany pierwszy fragment SLAFG dzisiaj, bo jutro nie będę miała możliwości wklejenia go. Cieszcie się więc i liczę na komentarze...
XXX
Łzy spływały po jej policzkach. Nie umiała ich zatrzymać, może nawet nie chciała. Były jedynym przejawem roztrzaskanego serca. Jeszcze kilka dni temu rozkwitała i żyła tą złudną nadzieją, że wszystko się ułoży. ON sprawiał, że się tak czuła. A teraz jej to odbierał. Wiedziała, że nie zrobił tego z podłości. Wciąz ja kochał i zdawała sobie z tego sprawę. Ale z jakiegoś powodu Alec ją odpychał, chciał żeby wyjechała.
I była gotowa to zrobić tylko dlatego, że ja o to poprosił. Co nie zmieniało faktu, że niesamowicie bolała sama myśl o rozstaniu.
Upychała kolejne rzeczy w torbie, tak jak starała się poskładać i pogrzebać wszystkie myśli o zielonookim. Po ostatniej nocy, którą spędzili razem już nie miała wątpliwości, że to było pożegnanie. Zwłaszcza, gdy rano nie zastała go obok siebie. Zamiast spojrzenia zielonych oczu była pustka. A ciepłe ciało zniknęło.
Gorzej...
Na poduszce leżał wisiorek. Ten sam słynny wisiorek Rachel, który ośmieliła się ukraśc z rezydencji Berrisforda. Kiedy go zobaczyła, spłynęła pierwsza łza. A mimo to umiała się jeszcze uśmiechnąć. Bez wahania zapięła wisiorek wokół szyi i od razu poczuła się, jakby Alec tu był, obok niej. Jakby wbijał w nią to swoje szmaragdowe spojrzenie.
Ale teraz nawet wisiorek nie pozwalał jej się uśmiechnąć. Kolejne słone krople torowały sobie drogę wzdłuż jej policzków, pozostawiając na skórze palące ślady. Nikt nic nie mówił, chociaż przyglądali jej się nieustannie. Max zdawała się smutnieć razem z nią, ale to ona jako jedyna pomogła Liz. Poprosiła Logana o pomoc już wcześniej, jakby czuła co wisi w powietrzu. Chociaż może wtedy miała jedynie zamiar pomóc Liz uwolnić się od obecności Aleca.
Kobaltowe oczy Hotaru śledziły każdy ruch brunetki i każdą drobną łzę. Oh, miała początkowo wielką ochotę jednak się wtrącić i nawtykać Alecowi. Bądź co bądź, ale jakby na to nie patrzeć, Liz stanowiła dla niej kogoś na kształt przyjaciółki. A gdy ktoś rani przyjaciół, to powinno się odpłacać. Każdy wyraz smutku odciśnięty na twarzy Liz, odciskał się na umyśle Hotaru.
Dopiero kiedy dostrzegła wisiorek na szyi brunetki, którego nigdy wcześniej nie widziała, zrozumiała od kogo on był i co znaczy. Kąciki ust Hotaru zadrgały. Chciała sie uśmiechnąć, wiedząc, że jednak miała rację upierając się przy powaznym uczuciu Aleca.
Nadal jednak pozostawała świadomośc, że mimo to coś się stało. Coś co teraz każe Liz wyjechać a jemu się ukrywać. I żadne z nich nie widziało ratunku z tego bagna, w jakie sie wpędzili.
Hotaru odprowadziła wzrokiem Max i Liz aż do wyjścia. To nie było ostatnie pożegnanie, bo przecież ciemnowłosa hybryda przez kilka dni pomieszka u Logana. Jeszcze zdążą się ze sobą spotkać. Zdążą... Tylko dlaczego atramentowe tęczówki szkliły się łzami a usta rozchyały w niemym pożegnaniu.
- Nie rozumiem tego – mruknęła, kiedy ramiona Biggsa objęły ją czule
- Ja też nie – odpowiedział miękko – Ale to ich decyzja.
Ciało blondynki drgnęło. To była ich decyzja, ale kompletnie bezsensowna i bezmyślna. Przecież jeśli na kimś nam zalezy, to nie rozstajemy się. Przeciwnie, chcemy go za wszelką cenę zatrzymać. Dlaczego wiec Alec się nie pojawił?
- To... - Hotaru szukała odpowiednich słów, starając się tamować złość – Głupie!
Wyrwała się z uścisku i ruszyłą w kierunku drzwi. Silne ramiona zatrzymały ją w miejscu. Biggs jak zawsze spokojnie, chociaż teraz już z jawnym zniecierpliwieniem zapytał:
- Gdzie się wybierasz?
- Do Aleca! To chyba logiczne? - spojrzała na niego ze zdumieniem
- Po co?
- Po co?! Jak to po co? - zamrugała gwałotwnie – Ktoś mu musi przetłumaczyć, co się dzieje. Że powinien...
Nie zdołała dokończyć, bo momentalnie zabrakło jej powietrza w płucach. To Biggs skutecznie odcinał ją od dostaw tlenu, zamykając jej usta swoimi. Turkusowe tęczówki roziskrzyły się, kiedy miękkie wargi 593 przycisnęły się mocniej do jej ust. Całe ciało zmiękło a w głowie jej zawirowało, gdy zmysły zaczęły intensywnie wychwytywać wszystkie elementy pocałunku.
Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu, a wszystko w niej się utlenia. To było n i e s a m o w i t e . Całowała się już z kilkoma chłopakami, ale to... Nie było na to słów. Na to, co jeden pocałunek wyprawiał z jej ciałem i umysłem. Nawet Alec, ponoć najbardziej zmysłowy osobnik na tej planecie, nie wywoływał w niej swoimi pocałunkami aż takich dreszczy.
Kiedy powoli się od niej odsunął, jeszcze przez chwilę nie pamiętała, że trzeba oddychać. Zamrugała niepewnie, spoglądając na Biggsa, który wydawała się być teraz nieco zmieszany. Chyba tego nie planował.
- Umm... - wbił wzrok w podłogę – Nie mogłem się powstrzymać.
Ale H. tylko się uśmiechnęła i uniosła dłoń w jego stronę. Opuszki dotknęły rozgrzanych ust. Chwilę potem niebieskooka sama zastąpiła palce swoimi wargami.
Niepewne pukanie na chwilę im przerwało. W drzwiach stał Alec. Zielone tęczówki nie wyrażały nawet grama zdumienia na widok objętych. Rozejrzał sie uważnie po całym pomieszczeniu.
Naprawdę wolał nie trafić na Liz. Tak było łatwiej. Bez trudnych pożegnań, bez widoku jej łez, bez własnego bólu. Już sam posmak poprzedniej nocy przyniósł cierpkie ukłucie wewnątrz serca. A kiedy odchodził, zostawiając na poduszce wisiorek, ledwo powstrzymywał kropelki bólu, które cisnęły się do jego oczu.
Przełknął ślinę i powrócił myślami do rzeczywistości. Spojrzał na lekko zarumienioną Hotaru i zapytał niby od niechcenia:
- Gdzie Max?
Kobaltowe oczy na chwilę pociemniały. Przychodził do mieszkania Liz i szukał Max? Wyjaśnienie było tylko jedno – unikał konfrontacji z Liz.
Nie podobało jej się to. Skoro ona wyjeżdża, rozstają się, dlaczego nie są w stanie się pożegnać?
Miała zamiar stworzyć im do tego okazję.
- U Logana – odpowiedziała na pytanie Aleca – Odprowadziła Liz na lotnisko – skłamała gładko – A potem pojechała do Logana.
Biggs spojrzał na nią ze zdumieniem i już chciał coś powiedzieć, ale szturchnęła go. Przez chwilę zastanawiał się o co chodzi, ale błyskawicznie dotarł do niego plan Hotaru. Przewrotny plan.
Chciała, żeby się spotkali zanim Liz naprawdę wyjedzie. Skłamał. A teraz Alec pójdzie do Logana absolutnie nieświadomy tego, że zastanie tam kogoś, kogo nie spodziewał się widzieć.
* * *
Liz siedziała skulona na kanapie Logana. Nie starała się nawet uśmiechać, a on wydawał się być do tego przyzwyczajony. Tyle czasu spędzał z Max, że jemu samemu uśmiech przychodził z trudem. Zajmował się więc swoimi sprawami, co było Liz tylko na rękę
Dzwonek do drzwi nawet nie zwrócił jej uwagi. Logan sam zareagował, rzucając w jej stronę pogodne stwierdzenie:
- To pewnie Max albo H.
Ta myśl na chwilę ją rozpogodziła. Całkiem zapomniała o blondynce i jej kobaltowych oczach.
Była zbyt pochłonięta swoimi problemami i płakaniem, żeby nawet się z nią pożegnać czy porozmawiać. Kąciki jej ust uniosły się. Wstała i ruszyła w kierunku drzwi, które Logan już zapewne otworzył.Ciemne oczy przesunęły się po posadzce i zatrzymały na postaci stojącej w progu.
Zastygła.
* * *
Logan rzucił okiem na skuloną Liz i skierował sie do drzwi. Miał nadzieję, ze to Max albo lepiej Hotaru. Wydawały się być jedynymi osobami, które sa w stanie ją wyrwac z tego ponurego zamyślenia.
Nie pytał co się stało. Wystarczyło mu, że Max powiedziała „Liz ma problem i musi wyjechać”. Zresztą na pierwszy rzut oka było widac, że tę mała coś gnębi. Coś poważnego. Logan był już przyzwyczajony do widoku smutnych czy zrozpaczonych ludzi, ale gdy się na nią patrzyło, aż ściskało serce.
Westchnął i otworzył drzwi. Gdyby to było możliwe, dosłownie by go wmurowało w posadzkę. Na progu jego mieszkania stał nie kto inny tylko...
- Alec? - Logan nie dowierzał
- Logan – zielonooki uśmiechnął się kpiąco
- Alec – zdawało sie, że nadal nie był pewien jego obecności tutaj
- Logan. - Aleca zaczynało to bawić
- Alec
- Liz? - głos Aleca momentalnie zmienił barwę, gdy pojawiła się w przedpokoju
c.d.n. w drugim fragmencie, który zamieszczę w piątek
Jak się to skończy, zobaczycie w piątek, bo wtedy otrzymacie drugą część SLAFG, która chyba wszystko wyjaśni. Mówię chyba, bo kończę w taki sposób, że każdy sobie może dorabiać teorię.
Obiecany pierwszy fragment SLAFG dzisiaj, bo jutro nie będę miała możliwości wklejenia go. Cieszcie się więc i liczę na komentarze...
XXX
Łzy spływały po jej policzkach. Nie umiała ich zatrzymać, może nawet nie chciała. Były jedynym przejawem roztrzaskanego serca. Jeszcze kilka dni temu rozkwitała i żyła tą złudną nadzieją, że wszystko się ułoży. ON sprawiał, że się tak czuła. A teraz jej to odbierał. Wiedziała, że nie zrobił tego z podłości. Wciąz ja kochał i zdawała sobie z tego sprawę. Ale z jakiegoś powodu Alec ją odpychał, chciał żeby wyjechała.
I była gotowa to zrobić tylko dlatego, że ja o to poprosił. Co nie zmieniało faktu, że niesamowicie bolała sama myśl o rozstaniu.
Upychała kolejne rzeczy w torbie, tak jak starała się poskładać i pogrzebać wszystkie myśli o zielonookim. Po ostatniej nocy, którą spędzili razem już nie miała wątpliwości, że to było pożegnanie. Zwłaszcza, gdy rano nie zastała go obok siebie. Zamiast spojrzenia zielonych oczu była pustka. A ciepłe ciało zniknęło.
Gorzej...
Na poduszce leżał wisiorek. Ten sam słynny wisiorek Rachel, który ośmieliła się ukraśc z rezydencji Berrisforda. Kiedy go zobaczyła, spłynęła pierwsza łza. A mimo to umiała się jeszcze uśmiechnąć. Bez wahania zapięła wisiorek wokół szyi i od razu poczuła się, jakby Alec tu był, obok niej. Jakby wbijał w nią to swoje szmaragdowe spojrzenie.
Ale teraz nawet wisiorek nie pozwalał jej się uśmiechnąć. Kolejne słone krople torowały sobie drogę wzdłuż jej policzków, pozostawiając na skórze palące ślady. Nikt nic nie mówił, chociaż przyglądali jej się nieustannie. Max zdawała się smutnieć razem z nią, ale to ona jako jedyna pomogła Liz. Poprosiła Logana o pomoc już wcześniej, jakby czuła co wisi w powietrzu. Chociaż może wtedy miała jedynie zamiar pomóc Liz uwolnić się od obecności Aleca.
Kobaltowe oczy Hotaru śledziły każdy ruch brunetki i każdą drobną łzę. Oh, miała początkowo wielką ochotę jednak się wtrącić i nawtykać Alecowi. Bądź co bądź, ale jakby na to nie patrzeć, Liz stanowiła dla niej kogoś na kształt przyjaciółki. A gdy ktoś rani przyjaciół, to powinno się odpłacać. Każdy wyraz smutku odciśnięty na twarzy Liz, odciskał się na umyśle Hotaru.
Dopiero kiedy dostrzegła wisiorek na szyi brunetki, którego nigdy wcześniej nie widziała, zrozumiała od kogo on był i co znaczy. Kąciki ust Hotaru zadrgały. Chciała sie uśmiechnąć, wiedząc, że jednak miała rację upierając się przy powaznym uczuciu Aleca.
Nadal jednak pozostawała świadomośc, że mimo to coś się stało. Coś co teraz każe Liz wyjechać a jemu się ukrywać. I żadne z nich nie widziało ratunku z tego bagna, w jakie sie wpędzili.
Hotaru odprowadziła wzrokiem Max i Liz aż do wyjścia. To nie było ostatnie pożegnanie, bo przecież ciemnowłosa hybryda przez kilka dni pomieszka u Logana. Jeszcze zdążą się ze sobą spotkać. Zdążą... Tylko dlaczego atramentowe tęczówki szkliły się łzami a usta rozchyały w niemym pożegnaniu.
- Nie rozumiem tego – mruknęła, kiedy ramiona Biggsa objęły ją czule
- Ja też nie – odpowiedział miękko – Ale to ich decyzja.
Ciało blondynki drgnęło. To była ich decyzja, ale kompletnie bezsensowna i bezmyślna. Przecież jeśli na kimś nam zalezy, to nie rozstajemy się. Przeciwnie, chcemy go za wszelką cenę zatrzymać. Dlaczego wiec Alec się nie pojawił?
- To... - Hotaru szukała odpowiednich słów, starając się tamować złość – Głupie!
Wyrwała się z uścisku i ruszyłą w kierunku drzwi. Silne ramiona zatrzymały ją w miejscu. Biggs jak zawsze spokojnie, chociaż teraz już z jawnym zniecierpliwieniem zapytał:
- Gdzie się wybierasz?
- Do Aleca! To chyba logiczne? - spojrzała na niego ze zdumieniem
- Po co?
- Po co?! Jak to po co? - zamrugała gwałotwnie – Ktoś mu musi przetłumaczyć, co się dzieje. Że powinien...
Nie zdołała dokończyć, bo momentalnie zabrakło jej powietrza w płucach. To Biggs skutecznie odcinał ją od dostaw tlenu, zamykając jej usta swoimi. Turkusowe tęczówki roziskrzyły się, kiedy miękkie wargi 593 przycisnęły się mocniej do jej ust. Całe ciało zmiękło a w głowie jej zawirowało, gdy zmysły zaczęły intensywnie wychwytywać wszystkie elementy pocałunku.
Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu, a wszystko w niej się utlenia. To było n i e s a m o w i t e . Całowała się już z kilkoma chłopakami, ale to... Nie było na to słów. Na to, co jeden pocałunek wyprawiał z jej ciałem i umysłem. Nawet Alec, ponoć najbardziej zmysłowy osobnik na tej planecie, nie wywoływał w niej swoimi pocałunkami aż takich dreszczy.
Kiedy powoli się od niej odsunął, jeszcze przez chwilę nie pamiętała, że trzeba oddychać. Zamrugała niepewnie, spoglądając na Biggsa, który wydawała się być teraz nieco zmieszany. Chyba tego nie planował.
- Umm... - wbił wzrok w podłogę – Nie mogłem się powstrzymać.
Ale H. tylko się uśmiechnęła i uniosła dłoń w jego stronę. Opuszki dotknęły rozgrzanych ust. Chwilę potem niebieskooka sama zastąpiła palce swoimi wargami.
Niepewne pukanie na chwilę im przerwało. W drzwiach stał Alec. Zielone tęczówki nie wyrażały nawet grama zdumienia na widok objętych. Rozejrzał sie uważnie po całym pomieszczeniu.
Naprawdę wolał nie trafić na Liz. Tak było łatwiej. Bez trudnych pożegnań, bez widoku jej łez, bez własnego bólu. Już sam posmak poprzedniej nocy przyniósł cierpkie ukłucie wewnątrz serca. A kiedy odchodził, zostawiając na poduszce wisiorek, ledwo powstrzymywał kropelki bólu, które cisnęły się do jego oczu.
Przełknął ślinę i powrócił myślami do rzeczywistości. Spojrzał na lekko zarumienioną Hotaru i zapytał niby od niechcenia:
- Gdzie Max?
Kobaltowe oczy na chwilę pociemniały. Przychodził do mieszkania Liz i szukał Max? Wyjaśnienie było tylko jedno – unikał konfrontacji z Liz.
Nie podobało jej się to. Skoro ona wyjeżdża, rozstają się, dlaczego nie są w stanie się pożegnać?
Miała zamiar stworzyć im do tego okazję.
- U Logana – odpowiedziała na pytanie Aleca – Odprowadziła Liz na lotnisko – skłamała gładko – A potem pojechała do Logana.
Biggs spojrzał na nią ze zdumieniem i już chciał coś powiedzieć, ale szturchnęła go. Przez chwilę zastanawiał się o co chodzi, ale błyskawicznie dotarł do niego plan Hotaru. Przewrotny plan.
Chciała, żeby się spotkali zanim Liz naprawdę wyjedzie. Skłamał. A teraz Alec pójdzie do Logana absolutnie nieświadomy tego, że zastanie tam kogoś, kogo nie spodziewał się widzieć.
* * *
Liz siedziała skulona na kanapie Logana. Nie starała się nawet uśmiechać, a on wydawał się być do tego przyzwyczajony. Tyle czasu spędzał z Max, że jemu samemu uśmiech przychodził z trudem. Zajmował się więc swoimi sprawami, co było Liz tylko na rękę
Dzwonek do drzwi nawet nie zwrócił jej uwagi. Logan sam zareagował, rzucając w jej stronę pogodne stwierdzenie:
- To pewnie Max albo H.
Ta myśl na chwilę ją rozpogodziła. Całkiem zapomniała o blondynce i jej kobaltowych oczach.
Była zbyt pochłonięta swoimi problemami i płakaniem, żeby nawet się z nią pożegnać czy porozmawiać. Kąciki jej ust uniosły się. Wstała i ruszyła w kierunku drzwi, które Logan już zapewne otworzył.Ciemne oczy przesunęły się po posadzce i zatrzymały na postaci stojącej w progu.
Zastygła.
* * *
Logan rzucił okiem na skuloną Liz i skierował sie do drzwi. Miał nadzieję, ze to Max albo lepiej Hotaru. Wydawały się być jedynymi osobami, które sa w stanie ją wyrwac z tego ponurego zamyślenia.
Nie pytał co się stało. Wystarczyło mu, że Max powiedziała „Liz ma problem i musi wyjechać”. Zresztą na pierwszy rzut oka było widac, że tę mała coś gnębi. Coś poważnego. Logan był już przyzwyczajony do widoku smutnych czy zrozpaczonych ludzi, ale gdy się na nią patrzyło, aż ściskało serce.
Westchnął i otworzył drzwi. Gdyby to było możliwe, dosłownie by go wmurowało w posadzkę. Na progu jego mieszkania stał nie kto inny tylko...
- Alec? - Logan nie dowierzał
- Logan – zielonooki uśmiechnął się kpiąco
- Alec – zdawało sie, że nadal nie był pewien jego obecności tutaj
- Logan. - Aleca zaczynało to bawić
- Alec
- Liz? - głos Aleca momentalnie zmienił barwę, gdy pojawiła się w przedpokoju
c.d.n. w drugim fragmencie, który zamieszczę w piątek
Nie tylko sepy wiedza, gdize lezy Boleslawiec.
Dostalas pm'a? Jak tam ostatnia przepisana czesc? Robi wrazenie czy kicz do kweadratu?
Ech, jak to dobrze, ze znam zakonczenie historii... BO gdybym jeszcze miala sie katowac zastanawianiem, co dalej bedzie, jak sie historia skonczy po dzisiejszym dniu na uczelni (napisalam w pm'ie, co to byla za przemila historia dzisiejszego popoludnia... ), mozg by mi chyba wyparowal.
Postaram sie w ciagu najblizszych dni sprawdzic FN, a ty mozesz tlumaczyc dalej
Ciao sepulki nasze kochane... Ja wiem, co bedzie dalej, a wy nie miodzio...
Dostalas pm'a? Jak tam ostatnia przepisana czesc? Robi wrazenie czy kicz do kweadratu?
Ech, jak to dobrze, ze znam zakonczenie historii... BO gdybym jeszcze miala sie katowac zastanawianiem, co dalej bedzie, jak sie historia skonczy po dzisiejszym dniu na uczelni (napisalam w pm'ie, co to byla za przemila historia dzisiejszego popoludnia... ), mozg by mi chyba wyparowal.
Postaram sie w ciagu najblizszych dni sprawdzic FN, a ty mozesz tlumaczyc dalej
Ciao sepulki nasze kochane... Ja wiem, co bedzie dalej, a wy nie miodzio...
Taaak, wiesz co tu będzie dalej, wiesz nawet co się bedzie działo w SZD. Przyznaj, że to niesamowicie miłe uczucie móc innych dobijać tymi aluzjami i ewentualnym spoilerowaniem
pm już odebrałam i odpisałam. Kicz? Jak w ogóle możesz się o to posądzać. Kobieto to było fenomenalne! Wręcz mnie rozczuliło! Zresztą napisałam ci w odpowiedzi co o tym sądzę...
A wy sępy zadręczajcie się do piątku co będzie dalej
pm już odebrałam i odpisałam. Kicz? Jak w ogóle możesz się o to posądzać. Kobieto to było fenomenalne! Wręcz mnie rozczuliło! Zresztą napisałam ci w odpowiedzi co o tym sądzę...
A wy sępy zadręczajcie się do piątku co będzie dalej
Eeeee od czego by tu zacząć
Jeśli Alec teraz nic nie powie, nic nie zrobi to... To aj coś zrobię... Oj zrobię...
Boję się, że Liz widząc Aleca narobi sobie jakiejś nadziei a on odejdzie... To chyba jeszcze gorzej wiedzieć, że ktoś cie kocha i nie chce z tobą być niż wiedzieć, że już cię nie kocha... Sama nie wiem...
Tak cholernie żal mi Aleca bo głuptas myśli, że to co robi jest słuszne a wcale nie jest. Będzie cierpiał jeszcze bardziej gdy ona naprawdę wyjedzie, gdy będzie ją wspominał... I wtedy zrozumie swój bład.
Mam jedna taka cichą nadzieję, że jedna zmądrzeje szybciej i cos zrobi. Nie pozwoli Liz wyjechać, albo ruszy za nią... Cokolwiek oby byli juz razem, znów razem...
_liz dużo razy pisałam, że uwielbiam SLAFG, ale napiszę jeszcze raz:
Uwielbiam SLAFG
Czekam of course na kolejną część i to bardzo bardzo... Tak na serio to sie jej boję... Nie tylko dlatego, że może się skończyć nie tak jakbym chciałą, ale również tego, że to już bedzei koniec, the end, finito, kaput
Jednak jest jeszcze FN i kolejne nowe opowiedanko które chcesz nam zapodać Wiedz, że tak szybko się od nas nie uwolnisz
Troszkę się rozpisałam, ale to dobrze nie? Jestem cacy dziewczynka
A teraz _liz zamykaj oczęta i nie czytaj tego co pod spodem bo to tajne8)
------
Ehem do konspiracji RFSLAFG:
Dostałąm pm'a od _liz i ona tam mi groziła Żartuję Ale kazała nam pisać długie komantarze bo inaczej nie dostaniemy drugiej częśći 30 A wówczas będzie baaaardzo żle... I my będziemy baaaardzo złe... I będziemy miały na sumieniu ten biedny Bolesławiec... Więc grzeczniutko piszmy długie komentarze
PS.I dzięki _liz za maila już się zabrałam do czytania Chociaż Ci powiem, że początek jest przygnębiający, ale strasznie wciągający i mimo wszystko podoba mi się Jak skończę odezwę się z recenzją
PPS.Jak Ci się podoba mój ulepszony banerek?
No tak pocieszająca jest myśl, że ona wie, że on ją kocha. To już coś. I to mnie bardzo cieszy, ale... Właśnie jest to 'ale', które domaga się szczęśliwego zakończenia, bo... Bo ja uwielbiam tą parę i nie chcę, aby to skończyło się źle... No, bo jak się kogoś kocha to robi się wszystko, aby być z tą osobą a nie rezygnuje się z tego... I tu przyznaję rację H.:Jeszcze kilka dni temu rozkwitała i żyła tą złudną nadzieją, że wszystko się ułoży. ON sprawiał, że się tak czuła. A teraz jej to odbierał. Wiedziała, że nie zrobił tego z podłości. Wciąz ja kochał i zdawała sobie z tego sprawę. Ale z jakiegoś powodu Alec ją odpychał, chciał żeby wyjechała.
Nic dodac nic ująć...To była ich decyzja, ale kompletnie bezsensowna i bezmyślna. Przecież jeśli na kimś nam zalezy, to nie rozstajemy się. Przeciwnie, chcemy go za wszelką cenę zatrzymać. Dlaczego wiec Alec się nie pojawił?
- To... - Hotaru szukała odpowiednich słów, starając się tamować złość – Głupie!
Wzruszające, ale to nie tak powinno wyglądać... Nie powinien tego tak załatwić... Nie powinien...Na poduszce leżał wisiorek. Ten sam słynny wisiorek Rachel, który ośmieliła się ukraśc z rezydencji Berrisforda. Kiedy go zobaczyła, spłynęła pierwsza łza. A mimo to umiała się jeszcze uśmiechnąć. Bez wahania zapięła wisiorek wokół szyi i od razu poczuła się, jakby Alec tu był, obok niej. Jakby wbijał w nią to swoje szmaragdowe spojrzenie.
Jesssssssssst Tak, tak, tak Chyba nie musze pisać, że strasznie się cieszę na ten moment? Uwielbiam H. i Biggsa i cieszę się ogromnie, że nareszcie do siebie dotarli JesssssssssstNie zdołała dokończyć, bo momentalnie zabrakło jej powietrza w płucach. To Biggs skutecznie odcinał ją od dostaw tlenu, zamykając jej usta swoimi. Turkusowe tęczówki roziskrzyły się, kiedy miękkie wargi 593 przycisnęły się mocniej do jej ust. Całe ciało zmiękło a w głowie jej zawirowało, gdy zmysły zaczęły intensywnie wychwytywać wszystkie elementy pocałunku.
Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu, a wszystko w niej się utlenia. To było n i e s a m o w i t e . Całowała się już z kilkoma chłopakami, ale to... Nie było na to słów. Na to, co jeden pocałunek wyprawiał z jej ciałem i umysłem. Nawet Alec, ponoć najbardziej zmysłowy osobnik na tej planecie, nie wywoływał w niej swoimi pocałunkami aż takich dreszczy.
I właśnie za to tak uwielbiam H. Spryciula jedna Jessssst nie mogę się powstrzymać od diabolicznego uśmiechuNie podobało jej się to. Skoro ona wyjeżdża, rozstają się, dlaczego nie są w stanie się pożegnać?
Miała zamiar stworzyć im do tego okazję.
- U Logana – odpowiedziała na pytanie Aleca – Odprowadziła Liz na lotnisko – skłamała gładko – A potem pojechała do Logana.
Biggs spojrzał na nią ze zdumieniem i już chciał coś powiedzieć, ale szturchnęła go. Przez chwilę zastanawiał się o co chodzi, ale błyskawicznie dotarł do niego plan Hotaru. Przewrotny plan.
Zabawne Bardzo zabawne nawetWestchnął i otworzył drzwi. Gdyby to było możliwe, dosłownie by go wmurowało w posadzkę. Na progu jego mieszkania stał nie kto inny tylko...
- Alec? - Logan nie dowierzał
- Logan – zielonooki uśmiechnął się kpiąco
- Alec – zdawało sie, że nadal nie był pewien jego obecności tutaj
- Logan. - Aleca zaczynało to bawić
- Alec
No dobra boję się przeczytać co może być dalej... Ale i tak przeczytam a później jeśli mi się nie spodoba zbombarduję Bolesławiec bo już wiemy gdzie on jest nenene- Liz? - głos Aleca momentalnie zmienił barwę, gdy pojawiła się w przedpokoju
Jeśli Alec teraz nic nie powie, nic nie zrobi to... To aj coś zrobię... Oj zrobię...
Boję się, że Liz widząc Aleca narobi sobie jakiejś nadziei a on odejdzie... To chyba jeszcze gorzej wiedzieć, że ktoś cie kocha i nie chce z tobą być niż wiedzieć, że już cię nie kocha... Sama nie wiem...
Tak cholernie żal mi Aleca bo głuptas myśli, że to co robi jest słuszne a wcale nie jest. Będzie cierpiał jeszcze bardziej gdy ona naprawdę wyjedzie, gdy będzie ją wspominał... I wtedy zrozumie swój bład.
Mam jedna taka cichą nadzieję, że jedna zmądrzeje szybciej i cos zrobi. Nie pozwoli Liz wyjechać, albo ruszy za nią... Cokolwiek oby byli juz razem, znów razem...
_liz dużo razy pisałam, że uwielbiam SLAFG, ale napiszę jeszcze raz:
Uwielbiam SLAFG
Czekam of course na kolejną część i to bardzo bardzo... Tak na serio to sie jej boję... Nie tylko dlatego, że może się skończyć nie tak jakbym chciałą, ale również tego, że to już bedzei koniec, the end, finito, kaput
Jednak jest jeszcze FN i kolejne nowe opowiedanko które chcesz nam zapodać Wiedz, że tak szybko się od nas nie uwolnisz
Troszkę się rozpisałam, ale to dobrze nie? Jestem cacy dziewczynka
A teraz _liz zamykaj oczęta i nie czytaj tego co pod spodem bo to tajne8)
------
Ehem do konspiracji RFSLAFG:
Dostałąm pm'a od _liz i ona tam mi groziła Żartuję Ale kazała nam pisać długie komantarze bo inaczej nie dostaniemy drugiej częśći 30 A wówczas będzie baaaardzo żle... I my będziemy baaaardzo złe... I będziemy miały na sumieniu ten biedny Bolesławiec... Więc grzeczniutko piszmy długie komentarze
PS.I dzięki _liz za maila już się zabrałam do czytania Chociaż Ci powiem, że początek jest przygnębiający, ale strasznie wciągający i mimo wszystko podoba mi się Jak skończę odezwę się z recenzją
PPS.Jak Ci się podoba mój ulepszony banerek?
Last edited by onar-ek on Thu Oct 28, 2004 5:18 pm, edited 1 time in total.
Faktycznie, szkoda Bogu ducha winnego Bolesławca Więc trzeba się postarać
Po pierwsze, to ta część była zdecydowanie za krótka No ale rozumiem że na naszą własną proźbę została podzielona na dwa, więc siedzę cicho
Wyobrażam sobie tą scenę
No i co dalej, co dalej? Hotaru ma to szczęście, że wie co się stanie, my nie BU
Nie myślałam, że Liz postanowi tak poprostu zastosować się do jego 'prośby', ale przeszło mi to przez głowę Liz jest do tego zdolna ale... żeby nawet nie zapytać o powód? Skoro wie, że ją kocha, no to chyba zasłużyła, żeby wiedzieć, co go od niej odpycha A ona poprostu spakowała walizki i wyjechała... No ale na szczęści mamy H.
Czekam [/quote]
Po pierwsze, to ta część była zdecydowanie za krótka No ale rozumiem że na naszą własną proźbę została podzielona na dwa, więc siedzę cicho
Hm.... z jednej strony urocze, ale z drugiej... Wisiorek Rachel? Wisiorek dziewczyny, którą Alec dawniej tak bardzo kochał, i która kochała jego... Teraz zostawił go kolejnej miłości To była własność panny Berrisford, coś, co ona jemu podarowała (czy tam sam wziął, nie wiem), nie powinien mimo wszystko zahcować go dla siebie?Na poduszce leżał wisiorek. Ten sam słynny wisiorek Rachel, który ośmieliła się ukraśc z rezydencji Berrisforda
Aż się cieplej na sercu zrobiło W końcu!Nie zdołała dokończyć, bo momentalnie zabrakło jej powietrza w płucach. To Biggs skutecznie odcinał ją od dostaw tlenu, zamykając jej usta swoimi. Turkusowe tęczówki roziskrzyły się, kiedy miękkie wargi 593 przycisnęły się mocniej do jej ust. Całe ciało zmiękło a w głowie jej zawirowało, gdy zmysły zaczęły intensywnie wychwytywać wszystkie elementy pocałunku.
Ktoś jeszcze ma wątpliwości za co można lubić H.?Odprowadziła Liz na lotnisko – skłamała gładko – A potem pojechała do Logana.
Na progu jego mieszkania stał nie kto inny tylko...
- Alec? - Logan nie dowierzał
- Logan – zielonooki uśmiechnął się kpiąco
- Alec – zdawało sie, że nadal nie był pewien jego obecności tutaj
- Logan. - Aleca zaczynało to bawić
- Alec
- Liz?
Wyobrażam sobie tą scenę
No i co dalej, co dalej? Hotaru ma to szczęście, że wie co się stanie, my nie BU
Nie myślałam, że Liz postanowi tak poprostu zastosować się do jego 'prośby', ale przeszło mi to przez głowę Liz jest do tego zdolna ale... żeby nawet nie zapytać o powód? Skoro wie, że ją kocha, no to chyba zasłużyła, żeby wiedzieć, co go od niej odpycha A ona poprostu spakowała walizki i wyjechała... No ale na szczęści mamy H.
Czekam [/quote]
Ta część była trochę za króciutka, jak na mój gust, ale jest jeszcze druga partia... Może to nawet dobrze, że przerwałaś miejsce w takim momencie?
Jeśli chodzi o Aleca i Liz, to niech się chociaż porządnie pożegnają. Wiem, że to ich będzie boleć, ale czasami niedopowiedzenia bolą bardziej...
Tylko niech teraz Alec i Liz nie stchórzą! No bo na co w takim razie przydałyby się zabiegi H.?
Wróć szybciutko, _liz, z nową częścią!
Hotaru i Biggs są wprost uroczy i jakoś tak cieplej robi mi się na serduszku, jak o nich czytam. Naprawdę lubię tę parę i życzę im jak najlepiej. Niech przynajmniej oni będą szczęśliwi, bo inaczej zupełnie stracę wiarę w miłość.Miała wrażenie, że unosi się w powietrzu, a wszystko w niej się utlenia. To było n i e s a m o w i t e . Całowała się już z kilkoma chłopakami, ale to... Nie było na to słów. Na to, co jeden pocałunek wyprawiał z jej ciałem i umysłem. Nawet Alec, ponoć najbardziej zmysłowy osobnik na tej planecie, nie wywoływał w niej swoimi pocałunkami aż takich dreszczy.
Uwielbiam takie maleńkie intrygi ze strony bohaterów... Tu podszepnąć, tu skłamać, a ile może się zmienić...- Gdzie Max?
Kobaltowe oczy na chwilę pociemniały. Przychodził do mieszkania Liz i szukał Max? Wyjaśnienie było tylko jedno – unikał konfrontacji z Liz.
Nie podobało jej się to. Skoro ona wyjeżdża, rozstają się, dlaczego nie są w stanie się pożegnać?
Miała zamiar stworzyć im do tego okazję.
- U Logana – odpowiedziała na pytanie Aleca – Odprowadziła Liz na lotnisko – skłamała gładko – A potem pojechała do Logana.
Jeśli chodzi o Aleca i Liz, to niech się chociaż porządnie pożegnają. Wiem, że to ich będzie boleć, ale czasami niedopowiedzenia bolą bardziej...
Chyba zacięła się im płyta...- Alec? - Logan nie dowierzał
- Logan – zielonooki uśmiechnął się kpiąco
- Alec – zdawało sie, że nadal nie był pewien jego obecności tutaj
- Logan. - Aleca zaczynało to bawić
- Alec
Tylko niech teraz Alec i Liz nie stchórzą! No bo na co w takim razie przydałyby się zabiegi H.?
Wróć szybciutko, _liz, z nową częścią!
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Eh przed ostatnia część, którą dopiero co przeczytałam...smutna jest no A najbardziej mnie smuci tez fragment
Ehh jutro ostatnia część Czekamy z niecierpliwością
No tylko płakać. Moim zdaniem nie powinni się tak żegnać. Ja mogę nawet zrozumieć, że Alec to chyba nie lubi wylewnych pożegnań no ale Halo!! On miał Liz zobaczyć najprawdopodobniej ostatni raz w życiu. I mimo, że cierpi tak samo jak ona, powinien...z resztą nie wiem co powinien, ale to co zrobił nie było ok.Na poduszce leżał wisiorek. [...]Kiedy go zobaczyła, spłynęła pierwsza łza. A mimo to umiała się jeszcze uśmiechnąć.
No w końcu no Już nie mogłam się doczekaćNie zdołała dokończyć, bo momentalnie zabrakło jej powietrza w płucach. To Biggs skutecznie odcinał ją od dostaw tlenu, zamykając jej usta swoimi. Turkusowe tęczówki roziskrzyły się, kiedy miękkie wargi 593 przycisnęły się mocniej do jej ust. Całe ciało zmiękło a w głowie jej zawirowało, gdy zmysły zaczęły intensywnie wychwytywać wszystkie elementy pocałunku.
Westchnął i otworzył drzwi. Gdyby to było możliwe, dosłownie by go wmurowało w posadzkę. Na progu jego mieszkania stał nie kto inny tylko...
- Alec? - Logan nie dowierzał
- Logan – zielonooki uśmiechnął się kpiąco
- Alec – zdawało sie, że nadal nie był pewien jego obecności tutaj
- Logan. - Aleca zaczynało to bawić
- Alec
- Liz? - głos Aleca momentalnie zmienił barwę, gdy pojawiła się w przedpokoju
Ehh jutro ostatnia część Czekamy z niecierpliwością
No moje drogie sępy... nadeszła ta chwila, której wszyscy się bali - koniec SLAFG. Definitywny koniec, bo sequelu nie będzie na pewno, nawet jeśli coś kiedyś o tym wspominałam. Komentarze baaardzo mi się spodobały, dlatego nie kręcę noskiem i zamieszczam ostatnią partię. Mam nadzieję, że i ona doczeka się licznych i bogatych komentarzy, a także, że nowe opowiadanie, które pojawi się już dzisiaj wieczorem też was zaciekawi.
Prosze nie zaglądać na koniec części, tylko czytać od początku!!!
Zakończyłam SLAFG w taki sposób, że każdy może sam sobie wyobrazić co było dalej i we własnym umyśle stworzyć dalsze części. A i pocieszę was też od razu, że z bohaterami spotkacie się w "Serce znajdzie drogę" (Liz, Alec, Max, Logan). Przyznam też szczerze, że uzależniłam się od SLAFG w wyniku czego przewidziałam drobne role epizodyczne również dla Biggsa i... Hotaru. Nie będzie takich relacji jak tutaj i pojawią sie dosłownie na jedną góre dwie części, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby ich tam nie umieścić...
A teraz żegnamy SLAFG, chociaż mam nadzieję, że dyskusja na temat tego ff jeszcze długo będzie się ciągnąć. Dziękuję wam za to, że trwaliście przez te 30 części i komentowaliście je (chociaż czasem tylko dzięki mojemu szantażowi).
(druga część 3o rozdziału)
* * *
Stali wciąż naprzeciwko siebie, mimo że Logan uciekł jakieś pięć minut temu, by zostawić ich sam na sam. Nie wiedział, że coś ich łączyło, ale nie trudno było to odgadnąć. Napiecie między nimi aż iskrzyło.
Malachitowe tęczówki wtapiały się w jej postać, przesyłając impulsy przez każdą komórkę jej ciała i przyspieszając bicie serca. Czuła jak słabnie. Ale nie fizycznie, ciało wciąż stało nieruchomo. Wciąz czuła na policzkach piekące ślady łez. A teraz posmak poranka wracał wrazem z jego spojrzeniem.
Alec nie odrywał od niej wzroku. Przez dłuższą chwilę nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ona. Przecież H. mówiła... Nie ważne co mówiła. Liczyło się tylko to, że Liz stała kilka kroków dalej i spoglądała na niego szklistym wzrokiem.
Żadne z nich nie było przygotowane na taką sytuację. Przeciwnie, od rana uczyli się żyć z myślą, że już się nigdy nie zobaczą. Alec wbił dłonie w kieszenie kurtki, napinając całe ciało. Nie przeczuwał nawet, że to będzie tak...
przyjemne
A było niesamowicie przyjemne widzieć jej postać, czuć jej obecność. Nawet teraz jej skóra pachniała drzewkiem sandałowym. Zmierzył ponownie cała drobną postać. Wisiorek nie umknął jego uwadze. Lekko się uśmiechnął.
- Widzę, że go nosisz.
Uniosła na niego wzrok i lekko się rozpromieniła. Słowa jednak rozrzedzały powietrze i uspokajały ją. A może to po prostu jego głos koił nerwy?
Wykonała ten drobny, zmysłowy ruch, który zawsze przyciągał jego uwagę – zwilżyła językiem usta. Po chwili z jej gardła wydobył się głos:
- Porozmawiamy?
Przytaknął bez słowa i poszedł za nią, nie mogąc wymazać z pamięci jej iskrzącego spojrzenia.
Usiedli na kanapie. Obok siebie. I... milczeli. Każde z nich wlepiało wzrok w inny punkt pomieszczenia, nie chcąc rozpocząc tej rozmowy. Powietrze znów gęstniało i dusiło ich. W końcu Alec westchnął, rozparł się wygodnie i tym swoim nonszalanckim tonem mruknął:
- Zawsze chciałem zrobić TO na tej kosztownej burżuazyjnej kanapie Logana.
Liz prychnęła, jak to bywało dawniej, gdy rzucał różne aluzje. Obróciła głowę i unosząc jedną brew, powiedziała nieco kpiącym tonem:
- Nie sądziłam, że Logan jest w twoim typie.
Alec wyszczerzył zęby i odpowiedział od razu:
- On nie. Jego kanapa owszem.
Kiedy brunetka pokręciła głową ni to z rozbawieniem ni z rezygnacją, pochylił się w jej stronę i zapytał hipnotyzującym głosem:
- Chciałabyś spróbować?
Ale uzyskał reakcję odwrotną do tej, której oczekiwał. Zamiast prychnięcia czy rumieńca, otrzymał tylko jedną łzę, której Liz nie mogła powstrzymać. Momentalnie wróciła świadomośc, że wszystko jest inaczej niż wcześniej, że sytuacja się skomplikowała.
Ocierając szybko policzek i obracając się prawie całkiem przodem do niego, zapytała zdławionym głosem:
- Dlaczego?
Alec jęknął i wstał. Chwilę wodziła wzrokiem za nim, gdy spacerował po pomieszczeniu niby to oglądając obrazy wiszące na ścianach. Po kilku minutach narastającej ciszy zatrzymał się i nie odrywając wzroku od barwnych plam na płótnie, powiedział:
- Bo chcesz wyjechać. Już od dawna.
Rozchyliła usta. Najprawdopodobniej chciała zaprzeczyć, ale on był szybszy. Podchodząc do niej i kucając tuż przed nią, dokończył swoje wyjaśnienie:
- Nie chcesz tu zostać i ja to wiem. Zostałaś tylko dlatego, że ja tu jestem. - kiedy usiłowała zaprotestować, błyskawicznie dodał – Słyszałem twoją rozmowę z Mac. Więc nie zaprzeczaj.
Kolejnych łez już nie potrafiła powstrzymać, chociaż chciała.
Tkwiąca w niej stara Liz, która tyle wycierpiała i nigdy nie płakała już dawno umarła. Teraz płakała nowa, prawdziwa Liz, której życie roztrzaskiwało się na kawałeczki. Owszem, pamiętała tę rozmowę z Max i to, co wtedy mówiła. On chyba jednak nie słyszał, że po prostu chciała być przy nim. Zostać dla niego, ale jeśli wyjechać to też z nim. Jęknęła.
- Liz - jej imię wibrowało, gdy je wypowiadał – Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Boże, dlaczego te słowa tylko bardziej wszystko utrudniały i pogłębiały ból?
- Chcesz zostać, zostań. Ale jeśli chcesz wyjechać, to zrób to jak najszybciej.
Jego dłonie ujęły jej twarz, a miękkie usta przycisnęły się do zwilżonych warg.
* * *
Hotaru przyspieszyła kroku. Nie miała zamiaru marnować ani jednej chwili więcej. Dopiero co udało jej się wyciągnąc z Biggsa wszystkie informacje jakie ledwo on sam zdobył od Aleca. Początkowo nie chciał jej nic powiedzieć, ciągle twierdząc, że to ich prywatna sprawa. Ale drobna blondyneczka miała swoje sposoby na niego.
Wystarczyło kilka słodkich uśmiechów, uważne spojrzenie kobaltowych oczy, a na koniec nieodparty argument – pocałunek.
Teraz, gdy miała wszystkie dane i cały obraz rozmowy Aleca i Liz przed oczami, gdy mniej więcej znała powody, tym bardziej nie mogła odpuścić. Za dużo wysiłku włożyła w to, by im to wszystko uświadomić by teraz móc im pozwolić to zniszczyć.
Weszła bez pukania do mieszkania Aleca. Zastała go w oczywistej, ulubionej pozycji – siedział na odrapanym blacie kuchennym. Jedyną zmianą było to, że zamiast mleka pił alkohol. H. nie znała się specjalnie na markach tego co pijał Alec, ale wiedziała, że musiało to być mocne.
Zielonooki zmierzył ją wzrokiem, ale nic nie powiedział. Blondynka skrzyżowała ramiona i powiedziała niby od niechcenia, ale z wyraźną irytacją:
- Nie chcę ci przerywać tej kontemplacji, ale za pół godziny wylatuje samolot – kiedy uniósł brew w pytaniu, dodała – Samolot z Liz na pokładzie.
Wstrzymał oddech i odstawił szklankę. Chwilę się zastanawiał nad tym co powinien zrobić, aż zsunął się z blatu i bez słowa wyszedł.
Hotaru pokręciła głową, po czym spokojnie wyszła na korytarz i wyjęła telefon. Wstukała z pamięci numer i czekała na sygnał, gdy po drugiej stronie odezwał sie ktoś, zaczęła drugi etap swojego przewrotnego planu.
- Liz – H. barwiła głos na rozdygotany i rozpaczliwy – Alec... Alec wyjeżdża! Za pół godziny odlatuje jego samolot.
* * *
Biegł szybciej niż to możliwe. Nie ważne było to, że ktoś może w nim rozpoznać mutanta. Napędzała go jedna tylko myśl. Liz może naprawdę wyjechać. Już na zawsze zniknąć z jego życia. Wszystko w nim pękało z każdym oddechem i kolejnym oddźwiękiem tej przerażającej myśli.
Nie biegł by ją zatrzymać. Jeśli tego chciała, chciała wyjechać, nie bezie jej zatrzymywał, nie będzie zmuszał do poświęceń. Ale musiał ją ten ostatni raz zobaczyć, pożegnać się.
Przepychał się między ludźmi, odtrącając ich na boki i nawet nie przepraszając. Ulepszony genetycznie wzrok przeszukiwał całe lotnisko, milimetr po milimetrze, ale nigdzie jej nie było, ani śladu drobnej brunetki.
Wzrok Aleca zatrzymał się na ogromnej szybie, przez którą było widać płytę lotniska i startujące samoloty. Podszedł już spokojnie jakby każdy krok zbliżał go do katastrofy.
Samolot startował.
Przyłożył rękę do szyby, obserwując oddalającą się maszynę. Zacisnął dłoń w pięść, uderzając w szklaną taflę i zaklinając pod nosem. Spóźnił się. I nie można już było tego cofnąć.
- Alec – jego imię wypowiedziane półszeptem zatrzymało czas
* * *
Kiedy słowa Hotaru wreszcie do niej dotarły, miała wrażenie, że cały świat wywraca się do góry nogami. Nie czekała na nic. Bez słowa wyjaśnienia wybiegła z mieszkania Logana, modląc się w duchu, by złapać jakąś taksówkę.
W drodze na lotnisko mamrotała pod nosem błagalne prośby, by zdążyć.
Przecież to ona miała wyjechać. Ona miała bez słowa pożegnania odejść.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Ale był powodem. Tym razem upragnionym i jedynym powodem, dla którego chciała zostać bez względy na wszystko inne. Własnie dlatego, że zmienił jej życie.
Rozpaczliwie rozglądała się dokoła, nie mogąc go dostrzec w tłumie. Nie miała idealnego wzroku, który wychwytywał wszystkie szczegóły. Ale musiała go znaleźć, choćby miała zatrzymywać po drodze każdego i pytać czy go nie widzieli. A jesli odleciał, to wsiądzie w najbliższy samolot, kierujący się w tę samą stronę i bedzie go szukać.
Musiała mu powiedziec, że chce zostać. Dla niego. I że nic tej decyzji nie zmieni.
Szklisty wzrok prześlizgiwał się po kolejnych osobach, aż zatrzymał się przy ogromnej szybie. Miała wrażenie, że wszystko sie zatrzymuje i rozpływa we mgle. Widziała tylko jego.
- Alec – wypowiedziała półszeptem jego imię
To wystarczyło by się obrócił.
Malachitowe spojrzenie wbiło się w nią z niedowierzaniem, rozjaśniając się, gdy na jej ustach pojawił się uśmiech.
The End
Prosze nie zaglądać na koniec części, tylko czytać od początku!!!
Zakończyłam SLAFG w taki sposób, że każdy może sam sobie wyobrazić co było dalej i we własnym umyśle stworzyć dalsze części. A i pocieszę was też od razu, że z bohaterami spotkacie się w "Serce znajdzie drogę" (Liz, Alec, Max, Logan). Przyznam też szczerze, że uzależniłam się od SLAFG w wyniku czego przewidziałam drobne role epizodyczne również dla Biggsa i... Hotaru. Nie będzie takich relacji jak tutaj i pojawią sie dosłownie na jedną góre dwie części, ale nie mogłam się powstrzymać, żeby ich tam nie umieścić...
A teraz żegnamy SLAFG, chociaż mam nadzieję, że dyskusja na temat tego ff jeszcze długo będzie się ciągnąć. Dziękuję wam za to, że trwaliście przez te 30 części i komentowaliście je (chociaż czasem tylko dzięki mojemu szantażowi).
(druga część 3o rozdziału)
* * *
Stali wciąż naprzeciwko siebie, mimo że Logan uciekł jakieś pięć minut temu, by zostawić ich sam na sam. Nie wiedział, że coś ich łączyło, ale nie trudno było to odgadnąć. Napiecie między nimi aż iskrzyło.
Malachitowe tęczówki wtapiały się w jej postać, przesyłając impulsy przez każdą komórkę jej ciała i przyspieszając bicie serca. Czuła jak słabnie. Ale nie fizycznie, ciało wciąż stało nieruchomo. Wciąz czuła na policzkach piekące ślady łez. A teraz posmak poranka wracał wrazem z jego spojrzeniem.
Alec nie odrywał od niej wzroku. Przez dłuższą chwilę nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ona. Przecież H. mówiła... Nie ważne co mówiła. Liczyło się tylko to, że Liz stała kilka kroków dalej i spoglądała na niego szklistym wzrokiem.
Żadne z nich nie było przygotowane na taką sytuację. Przeciwnie, od rana uczyli się żyć z myślą, że już się nigdy nie zobaczą. Alec wbił dłonie w kieszenie kurtki, napinając całe ciało. Nie przeczuwał nawet, że to będzie tak...
przyjemne
A było niesamowicie przyjemne widzieć jej postać, czuć jej obecność. Nawet teraz jej skóra pachniała drzewkiem sandałowym. Zmierzył ponownie cała drobną postać. Wisiorek nie umknął jego uwadze. Lekko się uśmiechnął.
- Widzę, że go nosisz.
Uniosła na niego wzrok i lekko się rozpromieniła. Słowa jednak rozrzedzały powietrze i uspokajały ją. A może to po prostu jego głos koił nerwy?
Wykonała ten drobny, zmysłowy ruch, który zawsze przyciągał jego uwagę – zwilżyła językiem usta. Po chwili z jej gardła wydobył się głos:
- Porozmawiamy?
Przytaknął bez słowa i poszedł za nią, nie mogąc wymazać z pamięci jej iskrzącego spojrzenia.
Usiedli na kanapie. Obok siebie. I... milczeli. Każde z nich wlepiało wzrok w inny punkt pomieszczenia, nie chcąc rozpocząc tej rozmowy. Powietrze znów gęstniało i dusiło ich. W końcu Alec westchnął, rozparł się wygodnie i tym swoim nonszalanckim tonem mruknął:
- Zawsze chciałem zrobić TO na tej kosztownej burżuazyjnej kanapie Logana.
Liz prychnęła, jak to bywało dawniej, gdy rzucał różne aluzje. Obróciła głowę i unosząc jedną brew, powiedziała nieco kpiącym tonem:
- Nie sądziłam, że Logan jest w twoim typie.
Alec wyszczerzył zęby i odpowiedział od razu:
- On nie. Jego kanapa owszem.
Kiedy brunetka pokręciła głową ni to z rozbawieniem ni z rezygnacją, pochylił się w jej stronę i zapytał hipnotyzującym głosem:
- Chciałabyś spróbować?
Ale uzyskał reakcję odwrotną do tej, której oczekiwał. Zamiast prychnięcia czy rumieńca, otrzymał tylko jedną łzę, której Liz nie mogła powstrzymać. Momentalnie wróciła świadomośc, że wszystko jest inaczej niż wcześniej, że sytuacja się skomplikowała.
Ocierając szybko policzek i obracając się prawie całkiem przodem do niego, zapytała zdławionym głosem:
- Dlaczego?
Alec jęknął i wstał. Chwilę wodziła wzrokiem za nim, gdy spacerował po pomieszczeniu niby to oglądając obrazy wiszące na ścianach. Po kilku minutach narastającej ciszy zatrzymał się i nie odrywając wzroku od barwnych plam na płótnie, powiedział:
- Bo chcesz wyjechać. Już od dawna.
Rozchyliła usta. Najprawdopodobniej chciała zaprzeczyć, ale on był szybszy. Podchodząc do niej i kucając tuż przed nią, dokończył swoje wyjaśnienie:
- Nie chcesz tu zostać i ja to wiem. Zostałaś tylko dlatego, że ja tu jestem. - kiedy usiłowała zaprotestować, błyskawicznie dodał – Słyszałem twoją rozmowę z Mac. Więc nie zaprzeczaj.
Kolejnych łez już nie potrafiła powstrzymać, chociaż chciała.
Tkwiąca w niej stara Liz, która tyle wycierpiała i nigdy nie płakała już dawno umarła. Teraz płakała nowa, prawdziwa Liz, której życie roztrzaskiwało się na kawałeczki. Owszem, pamiętała tę rozmowę z Max i to, co wtedy mówiła. On chyba jednak nie słyszał, że po prostu chciała być przy nim. Zostać dla niego, ale jeśli wyjechać to też z nim. Jęknęła.
- Liz - jej imię wibrowało, gdy je wypowiadał – Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Boże, dlaczego te słowa tylko bardziej wszystko utrudniały i pogłębiały ból?
- Chcesz zostać, zostań. Ale jeśli chcesz wyjechać, to zrób to jak najszybciej.
Jego dłonie ujęły jej twarz, a miękkie usta przycisnęły się do zwilżonych warg.
* * *
Hotaru przyspieszyła kroku. Nie miała zamiaru marnować ani jednej chwili więcej. Dopiero co udało jej się wyciągnąc z Biggsa wszystkie informacje jakie ledwo on sam zdobył od Aleca. Początkowo nie chciał jej nic powiedzieć, ciągle twierdząc, że to ich prywatna sprawa. Ale drobna blondyneczka miała swoje sposoby na niego.
Wystarczyło kilka słodkich uśmiechów, uważne spojrzenie kobaltowych oczy, a na koniec nieodparty argument – pocałunek.
Teraz, gdy miała wszystkie dane i cały obraz rozmowy Aleca i Liz przed oczami, gdy mniej więcej znała powody, tym bardziej nie mogła odpuścić. Za dużo wysiłku włożyła w to, by im to wszystko uświadomić by teraz móc im pozwolić to zniszczyć.
Weszła bez pukania do mieszkania Aleca. Zastała go w oczywistej, ulubionej pozycji – siedział na odrapanym blacie kuchennym. Jedyną zmianą było to, że zamiast mleka pił alkohol. H. nie znała się specjalnie na markach tego co pijał Alec, ale wiedziała, że musiało to być mocne.
Zielonooki zmierzył ją wzrokiem, ale nic nie powiedział. Blondynka skrzyżowała ramiona i powiedziała niby od niechcenia, ale z wyraźną irytacją:
- Nie chcę ci przerywać tej kontemplacji, ale za pół godziny wylatuje samolot – kiedy uniósł brew w pytaniu, dodała – Samolot z Liz na pokładzie.
Wstrzymał oddech i odstawił szklankę. Chwilę się zastanawiał nad tym co powinien zrobić, aż zsunął się z blatu i bez słowa wyszedł.
Hotaru pokręciła głową, po czym spokojnie wyszła na korytarz i wyjęła telefon. Wstukała z pamięci numer i czekała na sygnał, gdy po drugiej stronie odezwał sie ktoś, zaczęła drugi etap swojego przewrotnego planu.
- Liz – H. barwiła głos na rozdygotany i rozpaczliwy – Alec... Alec wyjeżdża! Za pół godziny odlatuje jego samolot.
* * *
Biegł szybciej niż to możliwe. Nie ważne było to, że ktoś może w nim rozpoznać mutanta. Napędzała go jedna tylko myśl. Liz może naprawdę wyjechać. Już na zawsze zniknąć z jego życia. Wszystko w nim pękało z każdym oddechem i kolejnym oddźwiękiem tej przerażającej myśli.
Nie biegł by ją zatrzymać. Jeśli tego chciała, chciała wyjechać, nie bezie jej zatrzymywał, nie będzie zmuszał do poświęceń. Ale musiał ją ten ostatni raz zobaczyć, pożegnać się.
Przepychał się między ludźmi, odtrącając ich na boki i nawet nie przepraszając. Ulepszony genetycznie wzrok przeszukiwał całe lotnisko, milimetr po milimetrze, ale nigdzie jej nie było, ani śladu drobnej brunetki.
Wzrok Aleca zatrzymał się na ogromnej szybie, przez którą było widać płytę lotniska i startujące samoloty. Podszedł już spokojnie jakby każdy krok zbliżał go do katastrofy.
Samolot startował.
Przyłożył rękę do szyby, obserwując oddalającą się maszynę. Zacisnął dłoń w pięść, uderzając w szklaną taflę i zaklinając pod nosem. Spóźnił się. I nie można już było tego cofnąć.
- Alec – jego imię wypowiedziane półszeptem zatrzymało czas
* * *
Kiedy słowa Hotaru wreszcie do niej dotarły, miała wrażenie, że cały świat wywraca się do góry nogami. Nie czekała na nic. Bez słowa wyjaśnienia wybiegła z mieszkania Logana, modląc się w duchu, by złapać jakąś taksówkę.
W drodze na lotnisko mamrotała pod nosem błagalne prośby, by zdążyć.
Przecież to ona miała wyjechać. Ona miała bez słowa pożegnania odejść.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Ale był powodem. Tym razem upragnionym i jedynym powodem, dla którego chciała zostać bez względy na wszystko inne. Własnie dlatego, że zmienił jej życie.
Rozpaczliwie rozglądała się dokoła, nie mogąc go dostrzec w tłumie. Nie miała idealnego wzroku, który wychwytywał wszystkie szczegóły. Ale musiała go znaleźć, choćby miała zatrzymywać po drodze każdego i pytać czy go nie widzieli. A jesli odleciał, to wsiądzie w najbliższy samolot, kierujący się w tę samą stronę i bedzie go szukać.
Musiała mu powiedziec, że chce zostać. Dla niego. I że nic tej decyzji nie zmieni.
Szklisty wzrok prześlizgiwał się po kolejnych osobach, aż zatrzymał się przy ogromnej szybie. Miała wrażenie, że wszystko sie zatrzymuje i rozpływa we mgle. Widziała tylko jego.
- Alec – wypowiedziała półszeptem jego imię
To wystarczyło by się obrócił.
Malachitowe spojrzenie wbiło się w nią z niedowierzaniem, rozjaśniając się, gdy na jej ustach pojawił się uśmiech.
The End
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec... Po prostu nie mogę...
Na początku wielkie dzięki _liz, że napisałaś coś takiego to było... To jest niesamowite opowiadanie. Zapewne trzeba nmieć bogata wyobraźnię, aby połączyć ze sobą zupełnie obce postacie z innych sriali i nie każdemu to się udaje (wiem bo czytałam i niektóre to były po prostu okropne...). Ale Tobie udało się i wciągnęłaś nas w ten zaczarowany świat Aleca i Liz. Jestem Ci bardzo, bardzo wdzięczna i myślę, że nie tylko ja
Ok teraz do opowiadania:
Może i uczyli się żyć z tą świadomością, ale im nie wychodziło i gdy się zobaczyli zrozumieli ile mogą stracić...Stali wciąż naprzeciwko siebie, mimo że Logan uciekł jakieś pięć minut temu, by zostawić ich sam na sam. Nie wiedział, że coś ich łączyło, ale nie trudno było to odgadnąć. Napiecie między nimi aż iskrzyło.
Malachitowe tęczówki wtapiały się w jej postać, przesyłając impulsy przez każdą komórkę jej ciała i przyspieszając bicie serca. Czuła jak słabnie. Ale nie fizycznie, ciało wciąż stało nieruchomo. Wciąz czuła na policzkach piekące ślady łez. A teraz posmak poranka wracał wrazem z jego spojrzeniem.
Alec nie odrywał od niej wzroku. Przez dłuższą chwilę nie mógł uwierzyć, że to naprawdę ona. Przecież H. mówiła... Nie ważne co mówiła. Liczyło się tylko to, że Liz stała kilka kroków dalej i spoglądała na niego szklistym wzrokiem.
Żadne z nich nie było przygotowane na taką sytuację. Przeciwnie, od rana uczyli się żyć z myślą, że już się nigdy nie zobaczą.
To takie urocze i smutne zarazemA było niesamowicie przyjemne widzieć jej postać, czuć jej obecność. Nawet teraz jej skóra pachniała drzewkiem sandałowym. Zmierzył ponownie cała drobną postać. Wisiorek nie umknął jego uwadze. Lekko się uśmiechnął.
- Widzę, że go nosisz.
Ech te poczucie humory transgenicznego Jedną z wielu cech które u niego uwielbiam jest właśnie to- Zawsze chciałem zrobić TO na tej kosztownej burżuazyjnej kanapie Logana.
Liz prychnęła, jak to bywało dawniej, gdy rzucał różne aluzje. Obróciła głowę i unosząc jedną brew, powiedziała nieco kpiącym tonem:
- Nie sądziłam, że Logan jest w twoim typie.
Alec wyszczerzył zęby i odpowiedział od razu:
- On nie. Jego kanapa owszem.
Ta scena przypomniała mi początki ich znajomości... Alec przy każdej możliwej sytuacji mówił jakieś hasełka z podtekstem, a Liz... Liz prychała bądź się rewanżowała jak to było w kawiarni jeszcze na początku ff...
Brakowało mi w ostatnich częściach właśnie tego ponieważ były bardziej poważne, smutne, ale to nie znaczy, że mi się nie podobały wręcz przeciwnie i dobrze to widac po komentarzach
Mi samej poleciała łezka w tym momancieKiedy brunetka pokręciła głową ni to z rozbawieniem ni z rezygnacją, pochylił się w jej stronę i zapytał hipnotyzującym głosem:
- Chciałabyś spróbować?
Ale uzyskał reakcję odwrotną do tej, której oczekiwał. Zamiast prychnięcia czy rumieńca, otrzymał tylko jedną łzę, której Liz nie mogła powstrzymać. Momentalnie wróciła świadomośc, że wszystko jest inaczej niż wcześniej, że sytuacja się skomplikowała.
Jak on ją kocha I pragnąc jej szczęścia pozwala jej odejść mimo, iż sam naraża się na cierpienie to jest takie... Takie piękneOcierając szybko policzek i obracając się prawie całkiem przodem do niego, zapytała zdławionym głosem:
- Dlaczego?
Alec jęknął i wstał. Chwilę wodziła wzrokiem za nim, gdy spacerował po pomieszczeniu niby to oglądając obrazy wiszące na ścianach. Po kilku minutach narastającej ciszy zatrzymał się i nie odrywając wzroku od barwnych plam na płótnie, powiedział:
- Bo chcesz wyjechać. Już od dawna.
Rozchyliła usta. Najprawdopodobniej chciała zaprzeczyć, ale on był szybszy. Podchodząc do niej i kucając tuż przed nią, dokończył swoje wyjaśnienie:
- Nie chcesz tu zostać i ja to wiem. Zostałaś tylko dlatego, że ja tu jestem. - kiedy usiłowała zaprotestować, błyskawicznie dodał – Słyszałem twoją rozmowę z Mac. Więc nie zaprzeczaj.
Kolejnych łez już nie potrafiła powstrzymać, chociaż chciała.
Tkwiąca w niej stara Liz, która tyle wycierpiała i nigdy nie płakała już dawno umarła. Teraz płakała nowa, prawdziwa Liz, której życie roztrzaskiwało się na kawałeczki. Owszem, pamiętała tę rozmowę z Max i to, co wtedy mówiła. On chyba jednak nie słyszał, że po prostu chciała być przy nim. Zostać dla niego, ale jeśli wyjechać to też z nim. Jęknęła.
- Liz - jej imię wibrowało, gdy je wypowiadał – Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Boże, dlaczego te słowa tylko bardziej wszystko utrudniały i pogłębiały ból?
- Chcesz zostać, zostań. Ale jeśli chcesz wyjechać, to zrób to jak najszybciej.
Jego dłonie ujęły jej twarz, a miękkie usta przycisnęły się do zwilżonych warg.
Uwielbiam H. Spryciula jedna wiedziała co zrobićZielonooki zmierzył ją wzrokiem, ale nic nie powiedział. Blondynka skrzyżowała ramiona i powiedziała niby od niechcenia, ale z wyraźną irytacją:
- Nie chcę ci przerywać tej kontemplacji, ale za pół godziny wylatuje samolot – kiedy uniósł brew w pytaniu, dodała – Samolot z Liz na pokładzie.
Wstrzymał oddech i odstawił szklankę. Chwilę się zastanawiał nad tym co powinien zrobić, aż zsunął się z blatu i bez słowa wyszedł.
Hotaru była bardzo pozytywną i bardzo ważna postacią w tym ff i ogromnie ją polubiłam i cieszę się, że pojawi się w Twoim nowymm ff choćby i na chwileczkę
No właśnie o tym pisałam Tylko H. mogła wpaść na tak genialny pomysł Brawa dla H.Wstukała z pamięci numer i czekała na sygnał, gdy po drugiej stronie odezwał sie ktoś, zaczęła drugi etap swojego przewrotnego planu.
- Liz – H. barwiła głos na rozdygotany i rozpaczliwy – Alec... Alec wyjeżdża! Za pół godziny odlatuje jego samolot.
Czytając ten fragment miałam dobre przeczucia, ale mimo wszystko w duchu powtarzałam 'oby tylko się nie minęli, oby tylko się spotkali'Biegł szybciej niż to możliwe. Nie ważne było to, że ktoś może w nim rozpoznać mutanta. Napędzała go jedna tylko myśl. Liz może naprawdę wyjechać. Już na zawsze zniknąć z jego życia. Wszystko w nim pękało z każdym oddechem i kolejnym oddźwiękiem tej przerażającej myśli.
Nie biegł by ją zatrzymać. Jeśli tego chciała, chciała wyjechać, nie bezie jej zatrzymywał, nie będzie zmuszał do poświęceń. Ale musiał ją ten ostatni raz zobaczyć, pożegnać się.
Przepychał się między ludźmi, odtrącając ich na boki i nawet nie przepraszając. Ulepszony genetycznie wzrok przeszukiwał całe lotnisko, milimetr po milimetrze, ale nigdzie jej nie było, ani śladu drobnej brunetki.
Wzrok Aleca zatrzymał się na ogromnej szybie, przez którą było widać płytę lotniska i startujące samoloty. Podszedł już spokojnie jakby każdy krok zbliżał go do katastrofy.
Samolot startował.
Przyłożył rękę do szyby, obserwując oddalającą się maszynę. Zacisnął dłoń w pięść, uderzając w szklaną taflę i zaklinając pod nosem. Spóźnił się. I nie można już było tego cofnąć.
Jessssst wiedziałam, że zostanie Po prostu wiedziałamKiedy słowa Hotaru wreszcie do niej dotarły, miała wrażenie, że cały świat wywraca się do góry nogami. Nie czekała na nic. Bez słowa wyjaśnienia wybiegła z mieszkania Logana, modląc się w duchu, by złapać jakąś taksówkę.
W drodze na lotnisko mamrotała pod nosem błagalne prośby, by zdążyć.
Przecież to ona miała wyjechać. Ona miała bez słowa pożegnania odejść.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Ale był powodem. Tym razem upragnionym i jedynym powodem, dla którego chciała zostać bez względy na wszystko inne. Własnie dlatego, że zmienił jej życie.
Rozpaczliwie rozglądała się dokoła, nie mogąc go dostrzec w tłumie. Nie miała idealnego wzroku, który wychwytywał wszystkie szczegóły. Ale musiała go znaleźć, choćby miała zatrzymywać po drodze każdego i pytać czy go nie widzieli. A jesli odleciał, to wsiądzie w najbliższy samolot, kierujący się w tę samą stronę i bedzie go szukać.
Musiała mu powiedziec, że chce zostać. Dla niego. I że nic tej decyzji nie zmieni.
Szklisty wzrok prześlizgiwał się po kolejnych osobach, aż zatrzymał się przy ogromnej szybie. Miała wrażenie, że wszystko sie zatrzymuje i rozpływa we mgle. Widziała tylko jego.
- Alec – wypowiedziała półszeptem jego imię
To wystarczyło by się obrócił.
I nik mi już nie wmói, że to się źle skończyło Bo ja wiem, że Liz została dałaś to nam do zrozumienia _liz. Te wszystkie gadki o nieszczęśliwym zakończeniu mało mnie nie przyprawiły o zawał a tu proszę Nie było się czego obawiaćMalachitowe spojrzenie wbiło się w nią z niedowierzaniem, rozjaśniając się, gdy na jej ustach pojawił się uśmiech.
The End
Nie zaglądałąm jest za to jakaś nagroda?Prosze nie zaglądać na koniec części, tylko czytać od początku!!!
No ja myślę, że się spodobałyKomentarze baaardzo mi się spodobały, dlatego nie kręcę noskiem i zamieszczam ostatnią partię.
_liz jeszcze raz dzięki
Jesteś wielka
A teraz czekamy na 'Serce znajdzie drogę' W razie czego powstanie nowa konspiracja RFSZD więc bądź grzeczna _liz
Dziwnie znów zaczynać czytać Twoje opowiadanie o tej samej parze od początku. Wiem, że po pierwszych częściach będę jeszcze rozkojarzona po SLAFG, ale damy radę i już doczekać się nie mogę
PS.Mam nadzieję, że wystarczająco długi i ładny komentarz
Więc to już koniec... A wciąż pamiętam swoje zaskoczenie, kiedy czytałam pierwszą część SLAFG. Crossover Nie byłam do tego przekonana, ale przebrnęłam przez pierwsze części, bo znam dobzre twórczość _liz... Wiedziałam, że warto...
I było warto. _liz, chylę czoła, to było chyba nawet najlepsze z Twoich opowiadań - nie dużo, ale jednak, przebiło nawet Iskry (które kochałam, jako opowiadanie Candy), Krople Pustyni (które kochalismy chyba wszyscy) i Ruchome Piaski...
Cz. 30 --->
Tak przyszło mi coś do głowy... W tym opowiadaniu ani razu pomiędzy głównymi bohaterami nie padły słowa 'Kocham cię'... I chociaż powtarzali to sobie w myślach i oboje to wiedzieli, to nigdy sobie tego nie powiedzieli... A jednak nikt nie ma wątpliwości, i zdaje się, że słowa poprostu nie były potrzebne.
Dziękujemy _liz za SLAFG
I było warto. _liz, chylę czoła, to było chyba nawet najlepsze z Twoich opowiadań - nie dużo, ale jednak, przebiło nawet Iskry (które kochałam, jako opowiadanie Candy), Krople Pustyni (które kochalismy chyba wszyscy) i Ruchome Piaski...
Cz. 30 --->
I ta przyjemnośc jest tak niezbitym dowodem, jak bardzo by mu jej brakowało... Kim byłby, gdyby Liz jednak wyjechała? Chyba tylko swoim cieniem...Nie przeczuwał nawet, że to będzie tak...
przyjemne
A było niesamowicie przyjemne widzieć jej postać, czuć jej obecność.
Ach te sarkastyczne poczucie humoru Aleca Trochę jak u Michaela, ale jednak... bardziej naturalne, zdrowe, nie wiem... Kocham faceta, no poprostu uwielbiam Dziwne, ale ja zaczęłam się nim zachwycać nieco później od was, a teraz kiedy patzrę na jego fotki nie mogę się nadziwić, jaki on jest śliczny Tylko powiesic plakat nad łóżkiem i się gapić Może jakiś mail do ŚS czy cuś?- Zawsze chciałem zrobić TO na tej kosztownej burżuazyjnej kanapie Logana.
Liz prychnęła, jak to bywało dawniej, gdy rzucał różne aluzje. Obróciła głowę i unosząc jedną brew, powiedziała nieco kpiącym tonem:
- Nie sądziłam, że Logan jest w twoim typie.
Alec wyszczerzył zęby i odpowiedział od razu:
- On nie. Jego kanapa owszem.
Kiedy brunetka pokręciła głową ni to z rozbawieniem ni z rezygnacją, pochylił się w jej stronę i zapytał hipnotyzującym głosem:
- Chciałabyś spróbować?
Hm... i tu widzę pewne niedomównienie Co było dalej? Alec wyszedł, a może Liz? I co, ona zdecydowała jednak naprawdę wyjechać, po tym co usłyszała?- Chcesz zostać, zostań. Ale jeśli chcesz wyjechać, to zrób to jak najszybciej.
Jego dłonie ujęły jej twarz, a miękkie usta przycisnęły się do zwilżonych warg.
- Nie chcę ci przerywać tej kontemplacji, ale za pół godziny wylatuje samolot – kiedy uniósł brew w pytaniu, dodała – Samolot z Liz na pokładzie.
Nasz kochany diabełek nasza dobra duszyczka Dzięki, H.!- Liz – H. barwiła głos na rozdygotany i rozpaczliwy – Alec... Alec wyjeżdża! Za pół godziny odlatuje jego samolot.
Kurczę, rodem z BodyguardaBiegł szybciej niż to możliwe. (...) Wzrok Aleca zatrzymał się na ogromnej szybie, przez którą było widać płytę lotniska i startujące samoloty. Podszedł już spokojnie jakby każdy krok zbliżał go do katastrofy.
Samolot startował.
Przyłożył rękę do szyby, obserwując oddalającą się maszynę. Zacisnął dłoń w pięść, uderzając w szklaną taflę i zaklinając pod nosem. Spóźnił się. I nie można już było tego cofnąć.
- Alec – jego imię wypowiedziane półszeptem zatrzymało czas
Jestem usatysfakcjonowana, nie powiem, że nie Choć może mały niedosyt jest. Ale rozumiem, że takie niedomówienie jest specjalnie, żebyśmy mogli sobie dopisac ciąg dalszy. I ja sobie dopisuję, że padli sobie w ramiona, szlochając i opowiadając sobie nawzajem, jak to się martwili, i jak to się nigdy nie rozstaną Jaka ze mnie oryginalna romantyczka, co?Malachitowe spojrzenie wbiło się w nią z niedowierzaniem, rozjaśniając się, gdy na jej ustach pojawił się uśmiech.
Tak przyszło mi coś do głowy... W tym opowiadaniu ani razu pomiędzy głównymi bohaterami nie padły słowa 'Kocham cię'... I chociaż powtarzali to sobie w myślach i oboje to wiedzieli, to nigdy sobie tego nie powiedzieli... A jednak nikt nie ma wątpliwości, i zdaje się, że słowa poprostu nie były potrzebne.
Dziękujemy _liz za SLAFG
Nowa sygnaturka urocza bo z aleciem nie
Ja nadal się smutkam, że to juz ostatnia część łeee
Qrcze patrzę, że nie tylko ja wyobrażam sobie takie zakończenieI ja sobie dopisuję, że padli sobie w ramiona, szlochając i opowiadając sobie nawzajem, jak to się martwili, i jak to się nigdy nie rozstaną Jaka ze mnie oryginalna romantyczka, co?
Ja nadal się smutkam, że to juz ostatnia część łeee
"So that's the end. Our adventure with SLAFG."
Jakoś tak po przeczytaniu, przypomniały mi się słowa Liz z "Graduation" i nie mogłam się powstrzymać przed ich małym przekształceniem.
Trudno się z tym pogodzić... Jak to się mogło skończyć?! (to oczywiście pytanie retoryczne, a może i nie? ) Ktoś by mnie teraz posłuchał, toby pewnie powiedział, że głupia jestem, bo wszystko się kiedyś musi skończyć, no i jak można przejmować się zakończeniem jakiegoś "durnego" opowiadania?
Teraz komentarze do "durnego" opowiadania, które durnym nie jest ani trochę.
Ale to musiał być dla nich obojga szok... Może nie pogodzili się z rozstaniem, ale ta myśl była w nich obecna. I tu nagle, zupełnie niespodziewanie, widzą się. I jak tu można pogodzić czy zapomnieć, gdy ma się ukochaną osobę tuż pod nosem? Hmm, mnie to tam nie przeszkadza, ale to taki uczuciowy roller-caster nie jest przyjemny. Ale może czasem potrzebny.
Teraz składam Ci wielkie, ogromne podziękowania za SLAFG, bo dotąd żaden Crossover nie zaczarował mnie aż tak bardzo. Nawet nie myślałam, że to możliwe. Dzięki za Aleca, Biggsa, Hotaru, Max i za wszystko inne, no i jeszcze raz za Aleca. Mogę tylko wyklikać to: .
Teraz z niecierpliwością czekam na SZD.
Big thanks!!!
P.S. nowa, nie tylko Ty jesteś taką romantyczką. Też chcę, żeby padli sobie w ramiona, szlochali i tak dalej. Co do ŚS miałam dokładnie ten sam pomysł. Na serio chciałam wysłać im list z prośbą o plakat albo chociaż duże zdjęcie.
Sygnaturka urocza (a jakżeby inaczej).
DA nie chcą puszczać, ale może puszczą inne seriale z udziałem Jensena?... Niech nam dadzą chociaż to!
Jakoś tak po przeczytaniu, przypomniały mi się słowa Liz z "Graduation" i nie mogłam się powstrzymać przed ich małym przekształceniem.
Trudno się z tym pogodzić... Jak to się mogło skończyć?! (to oczywiście pytanie retoryczne, a może i nie? ) Ktoś by mnie teraz posłuchał, toby pewnie powiedział, że głupia jestem, bo wszystko się kiedyś musi skończyć, no i jak można przejmować się zakończeniem jakiegoś "durnego" opowiadania?
Teraz komentarze do "durnego" opowiadania, które durnym nie jest ani trochę.
Hi, hi! A chciał z tego zrezygnować! I nawet kiedy próbuje robić dla niej jak najlepiej, coś mu się kołacze po tej łepetynie, że to wcale takie dobre nie jest.Żadne z nich nie było przygotowane na taką sytuację. Przeciwnie, od rana uczyli się żyć z myślą, że już się nigdy nie zobaczą. Alec wbił dłonie w kieszenie kurtki, napinając całe ciało. Nie przeczuwał nawet, że to będzie tak...
przyjemne
A było niesamowicie przyjemne widzieć jej postać, czuć jej obecność. Nawet teraz jej skóra pachniała drzewkiem sandałowym.
Ale to musiał być dla nich obojga szok... Może nie pogodzili się z rozstaniem, ale ta myśl była w nich obecna. I tu nagle, zupełnie niespodziewanie, widzą się. I jak tu można pogodzić czy zapomnieć, gdy ma się ukochaną osobę tuż pod nosem? Hmm, mnie to tam nie przeszkadza, ale to taki uczuciowy roller-caster nie jest przyjemny. Ale może czasem potrzebny.
W jednej chwili atmosfera jest luźna, niemalże przyjacielska (zwłaszcza z takim gościem jak Alec ), a potem ból wraca ze zdwojoną siłą. Takie sceny mają coś w sobie. Nie wiem co dokładnie, ale z pewnością są paradoksalne. Może czasami ciężkie, ale i tak lubię większość takich scen. Choć czasem trudno je przełknąć, bo kiedy nadchodzi smutniejsza partia, bohaterowie mogą dojść do okropnych konkluzji.W końcu Alec westchnął, rozparł się wygodnie i tym swoim nonszalanckim tonem mruknął:
- Zawsze chciałem zrobić TO na tej kosztownej burżuazyjnej kanapie Logana.
Liz prychnęła, jak to bywało dawniej, gdy rzucał różne aluzje. Obróciła głowę i unosząc jedną brew, powiedziała nieco kpiącym tonem:
- Nie sądziłam, że Logan jest w twoim typie.
Alec wyszczerzył zęby i odpowiedział od razu:
- On nie. Jego kanapa owszem.
Kiedy brunetka pokręciła głową ni to z rozbawieniem ni z rezygnacją, pochylił się w jej stronę i zapytał hipnotyzującym głosem:
- Chciałabyś spróbować?
Ale uzyskał reakcję odwrotną do tej, której oczekiwał. Zamiast prychnięcia czy rumieńca, otrzymał tylko jedną łzę, której Liz nie mogła powstrzymać. Momentalnie wróciła świadomośc, że wszystko jest inaczej niż wcześniej, że sytuacja się skomplikowała.
Czasami miałam ochotę zabić go za tę porażającą głupotę. Ale bez wątpienia Alec to uroczy i kochający facet. Zrobi dla ciebie wszystko. Nawet będzie cię uszczęśliwiał w sposób, którego nie musisz pochwalać. Ludzie potrafią być tacy głupi. Szukają wymyślnych rozwiązań, a najlepsze leży tuż pod nosem...- Liz - jej imię wibrowało, gdy je wypowiadał – Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Co to z tymi facetami się dzieje, że tylko alkohol potrafią pić? Zamiast działać, leją procenty do żołądka. Najpierw Max dwa razy chlany pod rząd z rozpaczy (oczywiście nie tutaj), teraz Alec. Nic dziwnego, że tracą tak wiele, bo zamiast używać szarych komórek, wlewają do gardziołka wódkę, tequilę albo takie tam.Weszła bez pukania do mieszkania Aleca. Zastała go w oczywistej, ulubionej pozycji – siedział na odrapanym blacie kuchennym. Jedyną zmianą było to, że zamiast mleka pił alkohol. H. nie znała się specjalnie na markach tego co pijał Alec, ale wiedziała, że musiało to być mocne.
Gdyby został, moim obywatelskim obowiązkiem byłoby go zamordować.Weszła bez pukania do mieszkania Aleca. Zastała go w oczywistej, ulubionej pozycji – siedział na odrapanym blacie kuchennym. Jedyną zmianą było to, że zamiast mleka pił alkohol. H. nie znała się specjalnie na markach tego co pijał Alec, ale wiedziała, że musiało to być mocne.
Zielonooki zmierzył ją wzrokiem, ale nic nie powiedział. Blondynka skrzyżowała ramiona i powiedziała niby od niechcenia, ale z wyraźną irytacją:
- Nie chcę ci przerywać tej kontemplacji, ale za pół godziny wylatuje samolot – kiedy uniósł brew w pytaniu, dodała – Samolot z Liz na pokładzie.
Wstrzymał oddech i odstawił szklankę. Chwilę się zastanawiał nad tym co powinien zrobić, aż zsunął się z blatu i bez słowa wyszedł.
Hotaru jest boska. Co oni by bez niej zrobili? Chyba by zginęli. - to dla mojej ulubionej swatki.Hotaru pokręciła głową, po czym spokojnie wyszła na korytarz i wyjęła telefon. Wstukała z pamięci numer i czekała na sygnał, gdy po drugiej stronie odezwał sie ktoś, zaczęła drugi etap swojego przewrotnego planu.
- Liz – H. barwiła głos na rozdygotany i rozpaczliwy – Alec... Alec wyjeżdża! Za pół godziny odlatuje jego samolot.
W ostatniej chwili poszedł po rozum do głowy...Biegł szybciej niż to możliwe. Nie ważne było to, że ktoś może w nim rozpoznać mutanta. Napędzała go jedna tylko myśl. Liz może naprawdę wyjechać. Już na zawsze zniknąć z jego życia. Wszystko w nim pękało z każdym oddechem i kolejnym oddźwiękiem tej przerażającej myśli.
Nie biegł by ją zatrzymać. Jeśli tego chciała, chciała wyjechać, nie bezie jej zatrzymywał, nie będzie zmuszał do poświęceń. Ale musiał ją ten ostatni raz zobaczyć, pożegnać się.
Przez maleńką chwilę bałam się, że nie zdążył. No ale... przecież to nie mogło się tak skończyć.Wzrok Aleca zatrzymał się na ogromnej szybie, przez którą było widać płytę lotniska i startujące samoloty. Podszedł już spokojnie jakby każdy krok zbliżał go do katastrofy.
Samolot startował.
Przyłożył rękę do szyby, obserwując oddalającą się maszynę. Zacisnął dłoń w pięść, uderzając w szklaną taflę i zaklinając pod nosem. Spóźnił się. I nie można już było tego cofnąć.
- Alec – jego imię wypowiedziane półszeptem zatrzymało czas
To takie piękne. Naprawdę. Wcześniej _liz straszyła nas, ale to były tylko czcze pogróżki. Bo nikt mi nie wmówi, że to było złe zakończenie... A i pola dla wyobraźni zostawiło... Czasami autorzy na siłę muszą wszystko dopowiedzieć... Dobrze, że Ty, _liz, tego nie zrobiłaś.Kiedy słowa Hotaru wreszcie do niej dotarły, miała wrażenie, że cały świat wywraca się do góry nogami. Nie czekała na nic. Bez słowa wyjaśnienia wybiegła z mieszkania Logana, modląc się w duchu, by złapać jakąś taksówkę.
W drodze na lotnisko mamrotała pod nosem błagalne prośby, by zdążyć.
Przecież to ona miała wyjechać. Ona miała bez słowa pożegnania odejść.
- Nie chcę żebyś wyjeżdżała. Ale jeśli ty tego chcesz, to ja nie mam zamiaru cię zatrzymywać. Nie mogę być powodem, dla którego miałabyś zmieniać swoje życie i marzenia.
Ale był powodem. Tym razem upragnionym i jedynym powodem, dla którego chciała zostać bez względy na wszystko inne. Własnie dlatego, że zmienił jej życie.
Rozpaczliwie rozglądała się dokoła, nie mogąc go dostrzec w tłumie. Nie miała idealnego wzroku, który wychwytywał wszystkie szczegóły. Ale musiała go znaleźć, choćby miała zatrzymywać po drodze każdego i pytać czy go nie widzieli. A jesli odleciał, to wsiądzie w najbliższy samolot, kierujący się w tę samą stronę i bedzie go szukać.
Musiała mu powiedziec, że chce zostać. Dla niego. I że nic tej decyzji nie zmieni.
Szklisty wzrok prześlizgiwał się po kolejnych osobach, aż zatrzymał się przy ogromnej szybie. Miała wrażenie, że wszystko sie zatrzymuje i rozpływa we mgle. Widziała tylko jego.
- Alec – wypowiedziała półszeptem jego imię
To wystarczyło by się obrócił.
Malachitowe spojrzenie wbiło się w nią z niedowierzaniem, rozjaśniając się, gdy na jej ustach pojawił się uśmiech.
Teraz składam Ci wielkie, ogromne podziękowania za SLAFG, bo dotąd żaden Crossover nie zaczarował mnie aż tak bardzo. Nawet nie myślałam, że to możliwe. Dzięki za Aleca, Biggsa, Hotaru, Max i za wszystko inne, no i jeszcze raz za Aleca. Mogę tylko wyklikać to: .
Teraz z niecierpliwością czekam na SZD.
Big thanks!!!
P.S. nowa, nie tylko Ty jesteś taką romantyczką. Też chcę, żeby padli sobie w ramiona, szlochali i tak dalej. Co do ŚS miałam dokładnie ten sam pomysł. Na serio chciałam wysłać im list z prośbą o plakat albo chociaż duże zdjęcie.
Sygnaturka urocza (a jakżeby inaczej).
DA nie chcą puszczać, ale może puszczą inne seriale z udziałem Jensena?... Niech nam dadzą chociaż to!
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Już dali Nenene a ja wiem co i gdzie
Jensen gra w Dowson's Creek i teraz polsat w środu daje nową serię, której w Polsce jeszcze nie było, ale nie jestem pewna czy to w tej serii czy w następnej zielonooki gra... Sprawdze to napiszę Ale tam ma brzydki włosy jakies takie długie
W DC gra C.J.
Na tym akurat fajnie wyszedł, ale na tym :
---------
Po chwili:
Jensen gra w 6sezonie a teraz leci chyba 5jak dobrze kojarzę, więc trzeba będzie nam troszke poczekać...
Jensen gra w Dowson's Creek i teraz polsat w środu daje nową serię, której w Polsce jeszcze nie było, ale nie jestem pewna czy to w tej serii czy w następnej zielonooki gra... Sprawdze to napiszę Ale tam ma brzydki włosy jakies takie długie
W DC gra C.J.
Na tym akurat fajnie wyszedł, ale na tym :
---------
Po chwili:
Jensen gra w 6sezonie a teraz leci chyba 5jak dobrze kojarzę, więc trzeba będzie nam troszke poczekać...
Tyle czekania, ale... gra chyba jeszcze w 4. serii Smallville.
Może założymy oddzielny temat dla niego, co? I tam będziemy się dzielić wszystkim co mamy? No bo to forum "Twórczość" i szanowni moderatorzy mogą nam wywalić te śliczne zdjęcia.
Może założymy oddzielny temat dla niego, co? I tam będziemy się dzielić wszystkim co mamy? No bo to forum "Twórczość" i szanowni moderatorzy mogą nam wywalić te śliczne zdjęcia.
Last edited by Lizzy88 on Wed Mar 09, 2005 9:32 pm, edited 1 time in total.
Mężczyzna uważa, że wie, ale kobieta wie lepiej. - chińskie
Szanowne moderatorki nie wyrzucą tematu, jeli zdarzy się cos takiego sporadycznie. Polecałabym znaleźć jakieś fanowskie forum Jensena i tam uzywać życia do woli
Jensen gra w 4 sezonie Smallvile (jak to się pisze? nie wiem, niech fani S. mnie nie zabijają!). Gra tam chłopaka Lany, czy kogoś takiego... Mieli wakacyjny romasn, po czym ten chłopak przyjechał do S. za Laną. Tak wywnioskowałam z jakiegoś filmiku reklamowego, ściągniętego z sieci...
Jensen gra w 4 sezonie Smallvile (jak to się pisze? nie wiem, niech fani S. mnie nie zabijają!). Gra tam chłopaka Lany, czy kogoś takiego... Mieli wakacyjny romasn, po czym ten chłopak przyjechał do S. za Laną. Tak wywnioskowałam z jakiegoś filmiku reklamowego, ściągniętego z sieci...
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 21 guests