Shattered like a falling glass
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Shattered like a falling glass
Kategoria: crossover (Roswell/Dark Angel)
Notka: Tą niezwykle groźną i nieustępliwą chorobą zaraziła mnie Hotaru. Nigdy wcześniej nawet nie miałam okazji przeczytać ff crossoverkowego. Jednak po rozmowie z Hotaru skusiłam się, no i wirus mnie dopadł... To naprawdę niebezpiecznie wciągające. Na tyle, że para Alec/Liz stanowi obecnie jedną z moich ulubionych par (na razie Michael&Liz są na pierwszym miejscu, ale kto wie jak się to wszystko potoczy dalej). Jeśli komuś się spodoba ta para, to polecam opowiadania Calinii, bo to również za ich sprawą pokochałam transgenicznego Alec'a...
O opowiadaniu: Wszystko rozgrywa się po odcinku „Ch-ch-changes". Liz ma jechać do Vermont. Postanawia jednak uwolnić się nie tylko od Maxa, ale i od wszystkich problemów dotychczasowego życia. Zamiast jechać do Vermont, kupuje bilet do... Seattle.
Ostrzeżenie: Opowiadanie z pewnością zahaczy o tematykę NC-17, więc wszyscy poniżej 18 roku życia muszą zapytać rodziców o pozwolenie (i przesłać mi je pocztą...)
Specjalny dodatek: Wszystkim, którym spodoba się to opowiadanie (i tym, którym się nie spodoba) bardzo polecam tworzony przez Hotaru fanfick „Freak Nation”, który też zagościł właśnie na forum. FN to perełka! No i oczywiście "Długa droga do domu". I po raz kolejny opowiadania Calinii...
Oto dwa banerki do tego opowiadania:
Shattered
Szkiełka
Dedykuję to opowiadanie oczywiście Hotaru. W podziękowaniu za zarażenie mnie tym niezwykle przyjemnym wirusem i za podsunięcie kilku pomysłów. Jeśli ten fan-fick odniesie chociaż drobny sukces, będzie to głównie jej zasługa. Hotaru, jestem pełna podziwu dla twojego stylu i weny, mam nadzieję, że zaszczycisz mnie czytając to opowiadanie.
„Shattered like a falling glas”
I
Noc. Ciemność i cisza były idealne do tego typu działań. Jej motywy pchały ją tylko w jedną stronę – uciec. O tak, noc to wymarzony czas na ucieczkę. Dlatego nie spała.
Liz Parker spędzała kolejną noc bez snu. Tym razem jednak miała na to swoje lekarstwo. Medykament na wszystkie problemy. Vermont. Lek na główne zaburzenie – Maxa Evansa.
Zielone iskierki przecięły delikatną skórę, wydobywając ciche jęknięcie ze spierzchniętych ust.
Kiedyś myślała, że będzie zawsze z Maxem, że nic ich nie rozdzieli. A oto teraz uciekała przed nim, a jej własny organizm przypominał jej kogoś, kto zmienił jej życie w piekło. Ktoś, kto pewnego wrześniowego dnia zabawił się w Boga i wciągnął ją do kotła 'kosmicznych spraw'. Ten, kto ją uratował, teraz ją zabijał. Cóż za ironia...
Wpychała kolejne ciuchy do torby, nie zastanawiając się nawet czy pogniotą się. Teraz chciała jedynie zniknąć na dworcu, w dusznym autobusie, który ją wywiezie daleko stąd.
Daleko od Rosell, od Maxa i od tej trującej myśli, która wciąż nawiedziała jej umysł. Wspomnienie drobnej blondynki i jej dziecka, poczętego przez Maxa. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to naprawdę miało miejsce. Oczekiwał od niej poświęcenia, ryzykowania życiem, oddania wszystkiego czego pragnęła, patrzenia na to, jak w ciele Tess rozwija się młode życie, które zawsze chciała urodzić ona. Teraz jeszcze żądał aby pomogła mu znaleźć syna.
Nie. Tego już znieść nie mogła. Chciała, starała się. I zrobiłaby to dla Maxa. Dla tego dawnego Maxa, jej Maxa. Teraz był dla niej zupełnie obcy. Bywały chwile, gdy go nie poznawała. Zdeterminowany i zaślepiony dążeniem do swoich celów. Kiedyś nie przewidywała nawet, że ta sielanka może tak szybko runąć.
Nie będzie 'żyli długo i szczęśliwie'.
Zamknęła drzwi do pokoju, schodząc na dół. Rodzice czekali. Nie wiedziała nawet kto bardziej się cieszył z tego wyjazdu, ona czy zaniepokojeni od roku opiekunowie. Prawda była taka, że od nich i ich ciągłych pyta też musiała się uwolnić. To było najbardziej gorzkie – musiała się uwolnić od wszystkiego, co w jakikolwiek sposób wiązało się z jej dotychczasowym życiem.
Wchodząc na stację myślała już tylko o autobusie, pozostawieniu tego za sobą. Potrzebowała dużo sił i samodzielności, by móc budować na nowo swoją osobowość.
Ciemne oczy przeglądały tablice z rozkładem jazdy. Vermon 0:40. Ale wzrok Liz przesunął się dalej, mijając kolejne miasta wypisane żółtymi literami.
Za nią było wyjście, które prowadziło do jej życia, do jej kosmicznego piekła. Teraz stała na rozdrożu. Mogła wybrać bezpieczne Vermont, gdzie czekała na nią znów rola grzecznej uczennicy i córeczki swoich rodziców. Z drugiej strony miała możliwość odetchnąć całkiem nowym powietrzem.
Skoro już uciekała, czemu nie miałaby całkowicie przeciąć tej pępowiny?
Zamknęła oczy, licząc powoli w myślach. 10...9...8... zbierała odwagę na ostateczne cięcie... 3...2...1. Otworzyła powieki, a jej wzrok padł na żółte litery układające się w nazwę S e a t t l e
* * *
- Podać coś? - głos barmanki przebił się przez gwar
Chłopak zlustrował uważnie jej postać. Lewy kącik ust uniósł nieznacznie do góry. Czekał jeszcze aż spojrzy mu w oczy. Ułamek sekundy i... jest. Usta kobiety rozchyliły się nieco, po czym pojawił się na nich pełny uśmiech.
To zawsze przychodziło z taką łatwością.
- Błagam, litości – jęknęła dziewczyna, siedząca na stołku obok chłopaka – Mdli mnie już od tego.
Chłopak pokręcił głowę i sięgnął po orzeszki stojące na ladzie. Barmanka wciąż zerkała na niego. Słodka duma połączona z soczystym smakiem kolejnego zwycięstwa przetoczyła się przez jego umysł. Teraz wystarczyło czekać na numer telefonu lub adres i kolejny wieczór miał z głowy.
Brunetka obserwująca go, podskoczyła lekko, czując pikanie na brzuchu. Wciąż dziwnie się czuła z paigerem. Nie musiała nawet zaglądać, by wiedzieć czyj numer ma wybrać i zadzwonić.
Nie zorientował się gdy zniknęła. Teraz bardziej zajmowała go rudowłosa barmanka śląca mu znaczące spojrzenia zielonych oczu. Max usiłowała kiedyś znaleźć powód jego wiecznych podbojów, ale wciąż dochodziła do jednego wniosku – faceci i ich ego... Może to ego kazało mu co chwila szukać nowych fascynacji, ale tylko on wiedział, że coś zupełnie innego nie pozwalało mu takiego jednorazowego wypadku podtrzymać przy życiu dłużej niż kilkanaście godzin.
- Idziemy – brunetka rzuciła krótko i obróciła sięgnął
Znudzenie zaćmiło spojówki jego oczu. Liczył na udany wieczór, który właśnie chciano mu zniszczyć. Spojrzał na rudowłosą dziewczynę, czekając na jej ruch. Tymczasem ruch wykonał ktoś inny. Max złapała go za ucho i pociągnęła ostro.
- Alec, rusz się - niecierpliwiła się
Skapitulował.
* * *
Siedzenie było niewygodne i już po kilku godzinach zaczęły ją boleć plecy. Głowa wsparta o zabrudzoną szybę pulsowała wspomnieniami.
Chyba już wszystkie obrazy przetoczyły się przez jej umysł. Od tych najsłodszych, wyjętych z kart bajki, kiedy była i czuła się królową, a skończywszy na tych cierpkich i ołowianych, gdy wszystko zaczęło się sypać.
Kawałek po kawałku. Od miesięcy gubiła kolejne fragmenty idyllicznego życia i nadziei na to, że kiedyś naprawdę będzie szczęśliwa. Najpierw życie zasnuły chmury przeznaczenia, które zgasiło ogień między nimi. Potem siłą wydarto jej fragment duszy – Alex umarł. I od tamtej pory z każdym krokiem było coraz gorzej.
Uniosła dłoń, przyglądając się uważnie oliwkowej skórze. Żadnych iskier ani kosmicznych wysypek.
Może to wcale nie było spowodowane tylko i wyłącznie uleczeniem te dwa lata temu? Kiedy się nad tym głębiej zastanawiała, dochodziła do pewnego wniosku – to jej podświadomość reagowała gwałtownie, wywołując reakcje chemiczne wewnątrz organizmu.
Fachowiec od psychoanalizy określiłby to nawet pewnym objawem obrony i odreagowania przed zagrożeniem. Jej zagrożeniem był Max.
Gwałtownie szarpnęło autobusem. Żołądek podskoczył jej do góry. Przyspieszyli. Uchwyciła jednak zniszczoną tablicę informującą o tym, że właśnie wjechali na teren Seattle.
* * *
Alec oglądał z miernym zainteresowaniem figurkę stojąca na półce. Stuknął w nią kilka razy palcem. Ładne cacko. Ładne i całkowicie nieprzydatne. Nie widział sensu w posiadaniu takich rzeczy, zwłaszcza, że za pewne dostałby za nią sporo kasy.
- Alec – głos brunetki przemknął koło jego ucha
Uniósł jedynie dłoń, dając tym samym znać, że mogą mówić i się nim nie przejmować.
Max westchnęła i przewróciła oczami. Po co ona go w ogóle ze sobą brała, skoro i tak nie interesował się tym, o czym mówili. A raczej o czym mówił Logan.
- Ok. Co to za sprawa? - zapytała, nie odrywając wzroku od Aleca
Musiała uważać, żeby czegoś nie zwędził. To był ich częsty sposób na zarabianie, ale okradanie Logana jakoś jej nie przypadało do gustu.
Tak z czystego szacunku. No, a może nie tylko z tej przyczyny. Ale prawda była taka, że musiała zepchnąć inne, głębsze powody w niepamięć.
- To pilna sprawa – jeśli chodziło o ratowanie świata i życia niewinnych ludzi, zawsze był poważny. Tym razem również jego ton aż napinał mięśnie w słuchaczach. No... w jednym słuchaczu. W Max. Alec był zbyt zajęty zdrapywaniem złotej farby z figurki, by nawet zainteresować się informacjami.
- Przybywa świadek koronny w sprawie o korupcję komendanta policji. Problem w tym, że mają zamiar się go pozbyć – Max przysłuchiwała się z lekką obojętnością – Trzeba go bezpiecznie dowieźć do sądu.
Max spojrzała na Logana uważnie. Nie widziała czy to jego ton czy sama sprawa wywoływała w niej niepewność. A może to doskonały zmysł strategiczny podpowiadał jej, że i tak nic z tego nie wyjdzie.
- Kiedy? - zapytała mechanicznie
- Dzisiaj. O piątej rano.
Alec prychnął obracając się na pięcie. Jego wzrok ześlizgnął się po ścianie, na której wisiał mało interesujący, ale niezwykle barwny obraz. W końcu zerknął na Logana. Czasami nie rozumiał tego faceta. Gorzej... Nigdy go nie rozumiał. Zbawiać świat – szczytne i głupie.
- Gdzie? - Max zapytała, już kierując się do wyjścia
- Dworzec autobusowy.
* * *
Chłodny wiatr wywiał duszność z jej twarzy. Jeden schodek, drugi schodek...
Powietrze w Seattle było zupełnie inne niż w Roswell. Nie tak suche i pustynne. Tutaj było wilgotne, pełne chłodu i dziwnej melancholii. Już jej się tu podobało.
Nowe miejsce. Nowa Liz Parker.
Ścisnęła pasek od torby, wchodząc na dworzec. Chciała rozpocząć nowe życie, ale równie mocno się tego bała. Kto wie, co przyniesie to miasto.
c.d.n.
Notka: Tą niezwykle groźną i nieustępliwą chorobą zaraziła mnie Hotaru. Nigdy wcześniej nawet nie miałam okazji przeczytać ff crossoverkowego. Jednak po rozmowie z Hotaru skusiłam się, no i wirus mnie dopadł... To naprawdę niebezpiecznie wciągające. Na tyle, że para Alec/Liz stanowi obecnie jedną z moich ulubionych par (na razie Michael&Liz są na pierwszym miejscu, ale kto wie jak się to wszystko potoczy dalej). Jeśli komuś się spodoba ta para, to polecam opowiadania Calinii, bo to również za ich sprawą pokochałam transgenicznego Alec'a...
O opowiadaniu: Wszystko rozgrywa się po odcinku „Ch-ch-changes". Liz ma jechać do Vermont. Postanawia jednak uwolnić się nie tylko od Maxa, ale i od wszystkich problemów dotychczasowego życia. Zamiast jechać do Vermont, kupuje bilet do... Seattle.
Ostrzeżenie: Opowiadanie z pewnością zahaczy o tematykę NC-17, więc wszyscy poniżej 18 roku życia muszą zapytać rodziców o pozwolenie (i przesłać mi je pocztą...)
Specjalny dodatek: Wszystkim, którym spodoba się to opowiadanie (i tym, którym się nie spodoba) bardzo polecam tworzony przez Hotaru fanfick „Freak Nation”, który też zagościł właśnie na forum. FN to perełka! No i oczywiście "Długa droga do domu". I po raz kolejny opowiadania Calinii...
Oto dwa banerki do tego opowiadania:
Shattered
Szkiełka
Dedykuję to opowiadanie oczywiście Hotaru. W podziękowaniu za zarażenie mnie tym niezwykle przyjemnym wirusem i za podsunięcie kilku pomysłów. Jeśli ten fan-fick odniesie chociaż drobny sukces, będzie to głównie jej zasługa. Hotaru, jestem pełna podziwu dla twojego stylu i weny, mam nadzieję, że zaszczycisz mnie czytając to opowiadanie.
„Shattered like a falling glas”
I
Noc. Ciemność i cisza były idealne do tego typu działań. Jej motywy pchały ją tylko w jedną stronę – uciec. O tak, noc to wymarzony czas na ucieczkę. Dlatego nie spała.
Liz Parker spędzała kolejną noc bez snu. Tym razem jednak miała na to swoje lekarstwo. Medykament na wszystkie problemy. Vermont. Lek na główne zaburzenie – Maxa Evansa.
Zielone iskierki przecięły delikatną skórę, wydobywając ciche jęknięcie ze spierzchniętych ust.
Kiedyś myślała, że będzie zawsze z Maxem, że nic ich nie rozdzieli. A oto teraz uciekała przed nim, a jej własny organizm przypominał jej kogoś, kto zmienił jej życie w piekło. Ktoś, kto pewnego wrześniowego dnia zabawił się w Boga i wciągnął ją do kotła 'kosmicznych spraw'. Ten, kto ją uratował, teraz ją zabijał. Cóż za ironia...
Wpychała kolejne ciuchy do torby, nie zastanawiając się nawet czy pogniotą się. Teraz chciała jedynie zniknąć na dworcu, w dusznym autobusie, który ją wywiezie daleko stąd.
Daleko od Rosell, od Maxa i od tej trującej myśli, która wciąż nawiedziała jej umysł. Wspomnienie drobnej blondynki i jej dziecka, poczętego przez Maxa. Wciąż nie mogła uwierzyć, że to naprawdę miało miejsce. Oczekiwał od niej poświęcenia, ryzykowania życiem, oddania wszystkiego czego pragnęła, patrzenia na to, jak w ciele Tess rozwija się młode życie, które zawsze chciała urodzić ona. Teraz jeszcze żądał aby pomogła mu znaleźć syna.
Nie. Tego już znieść nie mogła. Chciała, starała się. I zrobiłaby to dla Maxa. Dla tego dawnego Maxa, jej Maxa. Teraz był dla niej zupełnie obcy. Bywały chwile, gdy go nie poznawała. Zdeterminowany i zaślepiony dążeniem do swoich celów. Kiedyś nie przewidywała nawet, że ta sielanka może tak szybko runąć.
Nie będzie 'żyli długo i szczęśliwie'.
Zamknęła drzwi do pokoju, schodząc na dół. Rodzice czekali. Nie wiedziała nawet kto bardziej się cieszył z tego wyjazdu, ona czy zaniepokojeni od roku opiekunowie. Prawda była taka, że od nich i ich ciągłych pyta też musiała się uwolnić. To było najbardziej gorzkie – musiała się uwolnić od wszystkiego, co w jakikolwiek sposób wiązało się z jej dotychczasowym życiem.
Wchodząc na stację myślała już tylko o autobusie, pozostawieniu tego za sobą. Potrzebowała dużo sił i samodzielności, by móc budować na nowo swoją osobowość.
Ciemne oczy przeglądały tablice z rozkładem jazdy. Vermon 0:40. Ale wzrok Liz przesunął się dalej, mijając kolejne miasta wypisane żółtymi literami.
Za nią było wyjście, które prowadziło do jej życia, do jej kosmicznego piekła. Teraz stała na rozdrożu. Mogła wybrać bezpieczne Vermont, gdzie czekała na nią znów rola grzecznej uczennicy i córeczki swoich rodziców. Z drugiej strony miała możliwość odetchnąć całkiem nowym powietrzem.
Skoro już uciekała, czemu nie miałaby całkowicie przeciąć tej pępowiny?
Zamknęła oczy, licząc powoli w myślach. 10...9...8... zbierała odwagę na ostateczne cięcie... 3...2...1. Otworzyła powieki, a jej wzrok padł na żółte litery układające się w nazwę S e a t t l e
* * *
- Podać coś? - głos barmanki przebił się przez gwar
Chłopak zlustrował uważnie jej postać. Lewy kącik ust uniósł nieznacznie do góry. Czekał jeszcze aż spojrzy mu w oczy. Ułamek sekundy i... jest. Usta kobiety rozchyliły się nieco, po czym pojawił się na nich pełny uśmiech.
To zawsze przychodziło z taką łatwością.
- Błagam, litości – jęknęła dziewczyna, siedząca na stołku obok chłopaka – Mdli mnie już od tego.
Chłopak pokręcił głowę i sięgnął po orzeszki stojące na ladzie. Barmanka wciąż zerkała na niego. Słodka duma połączona z soczystym smakiem kolejnego zwycięstwa przetoczyła się przez jego umysł. Teraz wystarczyło czekać na numer telefonu lub adres i kolejny wieczór miał z głowy.
Brunetka obserwująca go, podskoczyła lekko, czując pikanie na brzuchu. Wciąż dziwnie się czuła z paigerem. Nie musiała nawet zaglądać, by wiedzieć czyj numer ma wybrać i zadzwonić.
Nie zorientował się gdy zniknęła. Teraz bardziej zajmowała go rudowłosa barmanka śląca mu znaczące spojrzenia zielonych oczu. Max usiłowała kiedyś znaleźć powód jego wiecznych podbojów, ale wciąż dochodziła do jednego wniosku – faceci i ich ego... Może to ego kazało mu co chwila szukać nowych fascynacji, ale tylko on wiedział, że coś zupełnie innego nie pozwalało mu takiego jednorazowego wypadku podtrzymać przy życiu dłużej niż kilkanaście godzin.
- Idziemy – brunetka rzuciła krótko i obróciła sięgnął
Znudzenie zaćmiło spojówki jego oczu. Liczył na udany wieczór, który właśnie chciano mu zniszczyć. Spojrzał na rudowłosą dziewczynę, czekając na jej ruch. Tymczasem ruch wykonał ktoś inny. Max złapała go za ucho i pociągnęła ostro.
- Alec, rusz się - niecierpliwiła się
Skapitulował.
* * *
Siedzenie było niewygodne i już po kilku godzinach zaczęły ją boleć plecy. Głowa wsparta o zabrudzoną szybę pulsowała wspomnieniami.
Chyba już wszystkie obrazy przetoczyły się przez jej umysł. Od tych najsłodszych, wyjętych z kart bajki, kiedy była i czuła się królową, a skończywszy na tych cierpkich i ołowianych, gdy wszystko zaczęło się sypać.
Kawałek po kawałku. Od miesięcy gubiła kolejne fragmenty idyllicznego życia i nadziei na to, że kiedyś naprawdę będzie szczęśliwa. Najpierw życie zasnuły chmury przeznaczenia, które zgasiło ogień między nimi. Potem siłą wydarto jej fragment duszy – Alex umarł. I od tamtej pory z każdym krokiem było coraz gorzej.
Uniosła dłoń, przyglądając się uważnie oliwkowej skórze. Żadnych iskier ani kosmicznych wysypek.
Może to wcale nie było spowodowane tylko i wyłącznie uleczeniem te dwa lata temu? Kiedy się nad tym głębiej zastanawiała, dochodziła do pewnego wniosku – to jej podświadomość reagowała gwałtownie, wywołując reakcje chemiczne wewnątrz organizmu.
Fachowiec od psychoanalizy określiłby to nawet pewnym objawem obrony i odreagowania przed zagrożeniem. Jej zagrożeniem był Max.
Gwałtownie szarpnęło autobusem. Żołądek podskoczył jej do góry. Przyspieszyli. Uchwyciła jednak zniszczoną tablicę informującą o tym, że właśnie wjechali na teren Seattle.
* * *
Alec oglądał z miernym zainteresowaniem figurkę stojąca na półce. Stuknął w nią kilka razy palcem. Ładne cacko. Ładne i całkowicie nieprzydatne. Nie widział sensu w posiadaniu takich rzeczy, zwłaszcza, że za pewne dostałby za nią sporo kasy.
- Alec – głos brunetki przemknął koło jego ucha
Uniósł jedynie dłoń, dając tym samym znać, że mogą mówić i się nim nie przejmować.
Max westchnęła i przewróciła oczami. Po co ona go w ogóle ze sobą brała, skoro i tak nie interesował się tym, o czym mówili. A raczej o czym mówił Logan.
- Ok. Co to za sprawa? - zapytała, nie odrywając wzroku od Aleca
Musiała uważać, żeby czegoś nie zwędził. To był ich częsty sposób na zarabianie, ale okradanie Logana jakoś jej nie przypadało do gustu.
Tak z czystego szacunku. No, a może nie tylko z tej przyczyny. Ale prawda była taka, że musiała zepchnąć inne, głębsze powody w niepamięć.
- To pilna sprawa – jeśli chodziło o ratowanie świata i życia niewinnych ludzi, zawsze był poważny. Tym razem również jego ton aż napinał mięśnie w słuchaczach. No... w jednym słuchaczu. W Max. Alec był zbyt zajęty zdrapywaniem złotej farby z figurki, by nawet zainteresować się informacjami.
- Przybywa świadek koronny w sprawie o korupcję komendanta policji. Problem w tym, że mają zamiar się go pozbyć – Max przysłuchiwała się z lekką obojętnością – Trzeba go bezpiecznie dowieźć do sądu.
Max spojrzała na Logana uważnie. Nie widziała czy to jego ton czy sama sprawa wywoływała w niej niepewność. A może to doskonały zmysł strategiczny podpowiadał jej, że i tak nic z tego nie wyjdzie.
- Kiedy? - zapytała mechanicznie
- Dzisiaj. O piątej rano.
Alec prychnął obracając się na pięcie. Jego wzrok ześlizgnął się po ścianie, na której wisiał mało interesujący, ale niezwykle barwny obraz. W końcu zerknął na Logana. Czasami nie rozumiał tego faceta. Gorzej... Nigdy go nie rozumiał. Zbawiać świat – szczytne i głupie.
- Gdzie? - Max zapytała, już kierując się do wyjścia
- Dworzec autobusowy.
* * *
Chłodny wiatr wywiał duszność z jej twarzy. Jeden schodek, drugi schodek...
Powietrze w Seattle było zupełnie inne niż w Roswell. Nie tak suche i pustynne. Tutaj było wilgotne, pełne chłodu i dziwnej melancholii. Już jej się tu podobało.
Nowe miejsce. Nowa Liz Parker.
Ścisnęła pasek od torby, wchodząc na dworzec. Chciała rozpocząć nowe życie, ale równie mocno się tego bała. Kto wie, co przyniesie to miasto.
c.d.n.
Jakoś nie jestem przekonana do Crossoverów, nigdy się nie skusiłam. Ale można powiedzieć, że w pewnym sensie jestem zafascynowana po lekturze tego opowiadania, i opowiadań Hotaru. Zobaczymy, co będzie dalej...
[po chwili] aha, i jeszcze jedno... Oglądam "Cień anioła" od niedawna i chociaż naprawdę lubię ten serial to (nie wiem, czy nie 'narazie' ) jakąś zagorzałą fanką nie jestem... I tu mam pewien problem Kim u diabła jest Alec? Czy naprawdę oglądam tak nieuważnie, że nie wiem o kogo chodzi? A może w TV leci sezon, w którym Aleca jeszcze, lub już, nie ma?
[po chwili] aha, i jeszcze jedno... Oglądam "Cień anioła" od niedawna i chociaż naprawdę lubię ten serial to (nie wiem, czy nie 'narazie' ) jakąś zagorzałą fanką nie jestem... I tu mam pewien problem Kim u diabła jest Alec? Czy naprawdę oglądam tak nieuważnie, że nie wiem o kogo chodzi? A może w TV leci sezon, w którym Aleca jeszcze, lub już, nie ma?
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
Galadriela, tak, w niebie... szczególnie, że ja właśnie zaglądam do 22 rozdziału SLAFG.
nowa, Alec występuje dopiero w 2 sezonie serialu. Ale samego aktora można obejrzeć już w 1 sezonie, ponieważ na jeden odcinek pojawia się jako Ben, brat bliźniak Aleca. Niestety, ten bliźniak nie jest nawet w połowie tak fajny, jak Alec.
_liz, ty mi tu nie czaruj Calinia w przekonaniu cię do tej pary miała pewnie większe zasługi, ja tylko podałam ci odpowiednie nazwy opowiadań... Czytać? Czytam. 22 rozdział właśnie.
Hm, naprawdę sądzisz, że pozwolenia przyjdą pocztą?!?!
nowa, Alec występuje dopiero w 2 sezonie serialu. Ale samego aktora można obejrzeć już w 1 sezonie, ponieważ na jeden odcinek pojawia się jako Ben, brat bliźniak Aleca. Niestety, ten bliźniak nie jest nawet w połowie tak fajny, jak Alec.
_liz, ty mi tu nie czaruj Calinia w przekonaniu cię do tej pary miała pewnie większe zasługi, ja tylko podałam ci odpowiednie nazwy opowiadań... Czytać? Czytam. 22 rozdział właśnie.
Hm, naprawdę sądzisz, że pozwolenia przyjdą pocztą?!?!
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
Hmm... Powiem wam szczerze, że mnie samej spodobał się Ben. Nie tylko ze względu na aktora, który jest zniewalający, ale mówię o samej postaci. Zły, psychicznie "wywrócony do góry nogami", morderca... Ale w Benie było coś więcej, coś ukrytego bardzo głęboko. W Alecu też to jest, chociaż może w innej postaci. Sama nie wiem.
Galadriela, skoro chcesz być bliżej tego nieba, to zamieszczam kolejną część. Jeśli jednak chcesz całkowicie zanurzyć ząbki w postaci Aleca, będziesz musiała poczekać kilka części
nowa mam nadzieję, że przekonasz się do Crossoverków, a przynajmniej tych x-tremerowych. Już ja cię przekonam (jak nie po dobroci, to przywiążę do krzesła i będę czytać opowiadania Calinii aż sie uzależnisz)
Hotaru, gdyby nie ty nigdy bym nawet nie sięgnęła do opowiadań Calinii. Więc nie wymiguj sie od odpowiedzialności A pozowlenia mają sie pojawić, bo inaczej nie pojawią się wiadome sceny (dlaczego i tak wszyscy wiedzą, że mimo wszystko zamieszczę te części?)
A teraz na pożywkę część druga...
II
Dworzec wcale nie wyglądał tak, jak to sobie wyobrażała. A może tutaj wszystko szło ze sobą w parze – inny klimat, inne miejsca, inni ludzie.
Nie było przytulnego kącika, ani ciepłej nocy. Niewielu ludzi kręciło się po zimnym i mocno zdewastowanym dworcu, nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi.
To od razu przyniosło nowy element do jej całkiem nowego życia. Od teraz wszystko miało się kręcić wokół niej, musiała wdrożyć w siebie więcej egoizmu, przestać oglądać się na przeszłość, a już najbardziej potrzebowała wolności od innych. Niezależności.
Torbę postawiła na ziemię, usiłując skupić rozespane myśli. Była już u swego celu. Teraz musiała wymyślić, co robić dalej.
Powieki Liz niesamowicie się sklejały senną mazią. W takim stanie nie mogła nawet zdecydować się na następny krok. Gdzieś w głębi jej umysłu stukała myśl o ciepłym łóżku i przyjemnym zapachu mleka. Tylko zmysłom wciąż nie podobało się to miejsce, jakby coś przeczuwała.
Potrząsnęła głową i zmusiła oczy do otworzenia się. Żadnych przeczuć. Miała tego o wiele za dużo w swoim przeszłym, kosmicznym, trującym świecie. Teraz musiała użyć pełni swojego rozumu i sił, żeby dostać choć skrawek zasłużonego odpoczynku. Tu nikt nie będzie jej wyręczał, ani traktował jak porcelanowej laleczki. Tu miało nie być przeczuć ani wizji!
Schyliła się, by podnieść bagaż. Czyjeś ciało uderzyło w nią, odbijając się gwałtownie, ale pozostawiając trwałą skazę... W czarno-białych błyskach przed jej oczami przesunęły się obrazy. Jakby wycięte z filmu sensacyjnego albo nawet science-fiction. Zimno, śnieg, dziecko zabijające gołymi rękoma żołnierza.
Płuca Liz zażądały dodatkowej dawki powietrza, gdy tylko wizja opuściła jej głowę pozostawiając jedynie mrowienie w koniuszkach nerwów.
* * *
- Rozejrzyjmy się – zabrzmiało to jak rozkaz, choć wypowiedziane miękko i cicho
Chłopak bez jakiegokolwiek sprzeciwu podążał za Max. Oczy obojga błyskawicznie wychwytywały najdrobniejszy szczegół wewnątrz hali. Każdy podejrzany mankament został zakodowany w głowie z prędkością światła.
Rozdzielili się. Nie było czasu na ustalanie planów ani tym bardziej na zachowywanie spokojnego dystansu. Przynajmniej nie dla niego. Jeśli tylko ktoś wyda się szkodliwy w jakikolwiek sposób, od razu go zdejmie. Tak był nauczony. Tak żył. Nie było czasu na łudzenie się, że ktoś go wyręczy.
Zerknął w stronę współtowarzyszki. Pewnym krokiem szła w stronę mężczyzny z gazetą. Źrenice powiększyły się, chwytając wyraźne odkształcenie kieszeni. Już stąd mógł podać prawdopodobny model broni.
Przyspieszył, nie odrywając wzroku od swojego celu. Nieprzewidzianie ktoś znalazł się na jego drodze.
Nad wyraz rozwinięty układ nerwowy przesłał natychmiastowy impuls, który pociągnął za sobą dziwne mrowienie. Takie niepokojące uczucie w dole żołądka.
'Pierwsza zasada – wykonać zadanie' zignorował chwilową słabość emocjonalną i powrócił do wcześniejszego zajęcia. Jego zmysły napięły mięśnie, wydzieliło się więcej adrenaliny, już prawie biegł. Wystarczył tylko przebłysk broni, a wiedział co się za chwilę stanie. On musiał się pozbyć wrogów. Ochroną świadka niech się zajmie Max.
Złapał mocno nadgarstek mężczyzny, wytrącając mu broń z ręki. Dwa kolejne płynne ruchy wystarczyły do całkowitego obezwładnienia.
Jednak zaczęło się piekło, które mógł przewidzieć
* * *
Liz momentalnie uniosła głowę, wbijając wzrok w plecy osobnika, który ją potrącił. Gdyby to było Roswell, opuściłaby głowę i z rumieńcem przeprosiła. Była zbyt przyzwyczajona do tego, że wszyscy robili z niej wycieraczkę. Tutaj już nie miała zamiaru być gąbką, która chłonęła błędy innych. O nie! Miała zamiar nawet nawrzucać temu chłopakowi i wreszcie uwolnić na powierzchnię swoją frustrację.
Pierwszy strzał poszybował w sufit. Nastąpiła chwilowa cisza, jakby wszyscy znajdujący się na dworcu umarli. Bystry wzrok ciemnych oczu uchwycił dwie postacie, które w zawrotnym tempie powaliły na ziemię kilku napastników.
Każda normalna osoba na jej miejscu padłaby na ziemię i modliła się o życie, o szczęście. Ale dla niej to było już jak chleb powszedni. Strzelaniny, strach, noc, skakanie z mostu, kłamanie, napadanie, włamywanie... w ciągu dwóch lat złamała chyba wszystkie możliwe prawa.
Przyznawała jednak, że to stanowiło niezłą szkołę życia. Teraz wokół niej szybowały kule, a ona ze stoickim spokojem obserwowała jak bandyci kolejno padają na ziemię.
Bardziej od możliwości śmierci przerażał ją ten widok. Dwójka na pozór zwykłych ludzi pokonała z łatwością kilku drabów. Nadludzka szybkość i zwinność, duża siła, płynne ruchy... To zbyt przypominało kosmiczną genetykę.
Czy kosmici opanowali już całą Ziemię?
Ale to nie mogli być kosmici – podpowiadał jej racjonalizm. Przecież wystarczyłoby unieść dłoń, nie musieli...
Nie zdołała dokończyć analizy, kiedy usłyszała kolejny strzał. Po chwili poczuła ostre szarpnięcie i napór czyjegoś ciała.
* * *
Oboje rzucili się w wir walki. Max była świetna w tym co robiła i przez chwilę z uznaniem jej się przyglądał. Tylko chwilę. Pochłonęły go inne sprawy. 'Wykonać zadanie'. Kolejnych dwóch mężczyzn, wyglądem przypominającym kafarów, wylądowało na ziemi.
Asekuracyjnie rozejrzał się dokoła. Ludzie w popłochu kierowali się do wyjścia. Max natomiast pochylała się nad jakimś ciałem. Nie miał wątpliwości, że był to świadek. Martwy świadek.
Wykonał dwa kroki do przodu, gdy zmysły obróciły go o sto osiemdziesiąt stopni. Zza rogu wyłonił się postawny mężczyzna w szarym płaszczu. Mierzył do niego. Na linii ognia stała jednak dziewczyna.
Alec zmrużył oczy. Dlaczego do cholery stała w miejscu? Dlaczego nie uciekła?
Nie było czasu myśleć. Padł strzał. Szybciej niż to było możliwe, znalazł się tuż przy niej, używając swojej siły do zepchnięcia jej ciała z toru pocisku. Oboje runęli na ziemię.
c.d.n.
Galadriela, skoro chcesz być bliżej tego nieba, to zamieszczam kolejną część. Jeśli jednak chcesz całkowicie zanurzyć ząbki w postaci Aleca, będziesz musiała poczekać kilka części
nowa mam nadzieję, że przekonasz się do Crossoverków, a przynajmniej tych x-tremerowych. Już ja cię przekonam (jak nie po dobroci, to przywiążę do krzesła i będę czytać opowiadania Calinii aż sie uzależnisz)
Hotaru, gdyby nie ty nigdy bym nawet nie sięgnęła do opowiadań Calinii. Więc nie wymiguj sie od odpowiedzialności A pozowlenia mają sie pojawić, bo inaczej nie pojawią się wiadome sceny (dlaczego i tak wszyscy wiedzą, że mimo wszystko zamieszczę te części?)
A teraz na pożywkę część druga...
II
Dworzec wcale nie wyglądał tak, jak to sobie wyobrażała. A może tutaj wszystko szło ze sobą w parze – inny klimat, inne miejsca, inni ludzie.
Nie było przytulnego kącika, ani ciepłej nocy. Niewielu ludzi kręciło się po zimnym i mocno zdewastowanym dworcu, nie zwracając na siebie najmniejszej uwagi.
To od razu przyniosło nowy element do jej całkiem nowego życia. Od teraz wszystko miało się kręcić wokół niej, musiała wdrożyć w siebie więcej egoizmu, przestać oglądać się na przeszłość, a już najbardziej potrzebowała wolności od innych. Niezależności.
Torbę postawiła na ziemię, usiłując skupić rozespane myśli. Była już u swego celu. Teraz musiała wymyślić, co robić dalej.
Powieki Liz niesamowicie się sklejały senną mazią. W takim stanie nie mogła nawet zdecydować się na następny krok. Gdzieś w głębi jej umysłu stukała myśl o ciepłym łóżku i przyjemnym zapachu mleka. Tylko zmysłom wciąż nie podobało się to miejsce, jakby coś przeczuwała.
Potrząsnęła głową i zmusiła oczy do otworzenia się. Żadnych przeczuć. Miała tego o wiele za dużo w swoim przeszłym, kosmicznym, trującym świecie. Teraz musiała użyć pełni swojego rozumu i sił, żeby dostać choć skrawek zasłużonego odpoczynku. Tu nikt nie będzie jej wyręczał, ani traktował jak porcelanowej laleczki. Tu miało nie być przeczuć ani wizji!
Schyliła się, by podnieść bagaż. Czyjeś ciało uderzyło w nią, odbijając się gwałtownie, ale pozostawiając trwałą skazę... W czarno-białych błyskach przed jej oczami przesunęły się obrazy. Jakby wycięte z filmu sensacyjnego albo nawet science-fiction. Zimno, śnieg, dziecko zabijające gołymi rękoma żołnierza.
Płuca Liz zażądały dodatkowej dawki powietrza, gdy tylko wizja opuściła jej głowę pozostawiając jedynie mrowienie w koniuszkach nerwów.
* * *
- Rozejrzyjmy się – zabrzmiało to jak rozkaz, choć wypowiedziane miękko i cicho
Chłopak bez jakiegokolwiek sprzeciwu podążał za Max. Oczy obojga błyskawicznie wychwytywały najdrobniejszy szczegół wewnątrz hali. Każdy podejrzany mankament został zakodowany w głowie z prędkością światła.
Rozdzielili się. Nie było czasu na ustalanie planów ani tym bardziej na zachowywanie spokojnego dystansu. Przynajmniej nie dla niego. Jeśli tylko ktoś wyda się szkodliwy w jakikolwiek sposób, od razu go zdejmie. Tak był nauczony. Tak żył. Nie było czasu na łudzenie się, że ktoś go wyręczy.
Zerknął w stronę współtowarzyszki. Pewnym krokiem szła w stronę mężczyzny z gazetą. Źrenice powiększyły się, chwytając wyraźne odkształcenie kieszeni. Już stąd mógł podać prawdopodobny model broni.
Przyspieszył, nie odrywając wzroku od swojego celu. Nieprzewidzianie ktoś znalazł się na jego drodze.
Nad wyraz rozwinięty układ nerwowy przesłał natychmiastowy impuls, który pociągnął za sobą dziwne mrowienie. Takie niepokojące uczucie w dole żołądka.
'Pierwsza zasada – wykonać zadanie' zignorował chwilową słabość emocjonalną i powrócił do wcześniejszego zajęcia. Jego zmysły napięły mięśnie, wydzieliło się więcej adrenaliny, już prawie biegł. Wystarczył tylko przebłysk broni, a wiedział co się za chwilę stanie. On musiał się pozbyć wrogów. Ochroną świadka niech się zajmie Max.
Złapał mocno nadgarstek mężczyzny, wytrącając mu broń z ręki. Dwa kolejne płynne ruchy wystarczyły do całkowitego obezwładnienia.
Jednak zaczęło się piekło, które mógł przewidzieć
* * *
Liz momentalnie uniosła głowę, wbijając wzrok w plecy osobnika, który ją potrącił. Gdyby to było Roswell, opuściłaby głowę i z rumieńcem przeprosiła. Była zbyt przyzwyczajona do tego, że wszyscy robili z niej wycieraczkę. Tutaj już nie miała zamiaru być gąbką, która chłonęła błędy innych. O nie! Miała zamiar nawet nawrzucać temu chłopakowi i wreszcie uwolnić na powierzchnię swoją frustrację.
Pierwszy strzał poszybował w sufit. Nastąpiła chwilowa cisza, jakby wszyscy znajdujący się na dworcu umarli. Bystry wzrok ciemnych oczu uchwycił dwie postacie, które w zawrotnym tempie powaliły na ziemię kilku napastników.
Każda normalna osoba na jej miejscu padłaby na ziemię i modliła się o życie, o szczęście. Ale dla niej to było już jak chleb powszedni. Strzelaniny, strach, noc, skakanie z mostu, kłamanie, napadanie, włamywanie... w ciągu dwóch lat złamała chyba wszystkie możliwe prawa.
Przyznawała jednak, że to stanowiło niezłą szkołę życia. Teraz wokół niej szybowały kule, a ona ze stoickim spokojem obserwowała jak bandyci kolejno padają na ziemię.
Bardziej od możliwości śmierci przerażał ją ten widok. Dwójka na pozór zwykłych ludzi pokonała z łatwością kilku drabów. Nadludzka szybkość i zwinność, duża siła, płynne ruchy... To zbyt przypominało kosmiczną genetykę.
Czy kosmici opanowali już całą Ziemię?
Ale to nie mogli być kosmici – podpowiadał jej racjonalizm. Przecież wystarczyłoby unieść dłoń, nie musieli...
Nie zdołała dokończyć analizy, kiedy usłyszała kolejny strzał. Po chwili poczuła ostre szarpnięcie i napór czyjegoś ciała.
* * *
Oboje rzucili się w wir walki. Max była świetna w tym co robiła i przez chwilę z uznaniem jej się przyglądał. Tylko chwilę. Pochłonęły go inne sprawy. 'Wykonać zadanie'. Kolejnych dwóch mężczyzn, wyglądem przypominającym kafarów, wylądowało na ziemi.
Asekuracyjnie rozejrzał się dokoła. Ludzie w popłochu kierowali się do wyjścia. Max natomiast pochylała się nad jakimś ciałem. Nie miał wątpliwości, że był to świadek. Martwy świadek.
Wykonał dwa kroki do przodu, gdy zmysły obróciły go o sto osiemdziesiąt stopni. Zza rogu wyłonił się postawny mężczyzna w szarym płaszczu. Mierzył do niego. Na linii ognia stała jednak dziewczyna.
Alec zmrużył oczy. Dlaczego do cholery stała w miejscu? Dlaczego nie uciekła?
Nie było czasu myśleć. Padł strzał. Szybciej niż to było możliwe, znalazł się tuż przy niej, używając swojej siły do zepchnięcia jej ciała z toru pocisku. Oboje runęli na ziemię.
c.d.n.
Dzięki Hotaru za informacje. Cóż, w takim razie nie mogę się doczekać 2 sezonu, skoro tak 'zachwalacie' tego Aleca
_liz, może jednak nie tzreba będzie mnie przywišzywać do krzesła - wasze opowiadania same coraz bardzej kuszš mnie do zajrzenia w jakš historię Calinii I chociaż wcišż nie jestem zupełnie przekonana, nie wiem czy poradze sobie w połapaniu się w całych tych crossoverach, to ze mnš nigdy nic nie wiadomo
No i _liz, jeszcze jedno... Mam rozumieć, że żeby czytać to opowiadanie mam kazać napisać mamie e-maila, w którym zezwala mi na lekturę NC-17? Ona nawet nie wie, co to jest
_liz, może jednak nie tzreba będzie mnie przywišzywać do krzesła - wasze opowiadania same coraz bardzej kuszš mnie do zajrzenia w jakš historię Calinii I chociaż wcišż nie jestem zupełnie przekonana, nie wiem czy poradze sobie w połapaniu się w całych tych crossoverach, to ze mnš nigdy nic nie wiadomo
Uroczo Od tego się włanie zaczyna...Szybciej niż to było możliwe, znalazł się tuż przy niej, używajšc swojej siły do zepchnięcia jej ciała z toru pocisku. Oboje runęli na ziemię.
No i _liz, jeszcze jedno... Mam rozumieć, że żeby czytać to opowiadanie mam kazać napisać mamie e-maila, w którym zezwala mi na lekturę NC-17? Ona nawet nie wie, co to jest
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Niestety, obawiam się, że nasze stacje telewizyjne nie mają najmniejszego zamiaru wyemitować drugiego sezonu Od kilku miesięcy w kółko puszczają serię pierwszą, którą cenię, ale mówiąc szczerze mam jej już powyżej uszu. Dlatego usiłuję załatwić sobie sezon drugi na DVD (I chyba nie tylko ja)Cóż, w takim razie nie mogę się doczekać 2 sezonu, skoro tak 'zachwalacie' tego Aleca
Gwarantuję, że w moim crossoverku można bardzo łatwo się połapać, bo staram się nie wprowadzać zbytniego zamieszania, a wszelkie kwestie są wyjaśniane słowami bohaterów. Chociaż przydałoby się znać mniej więcej przebieg drugiej serii DA...nie wiem czy poradze sobie w połapaniu się w całych tych crossoverach, to ze mnš nigdy nic nie wiadomo
Heh. U Aleca to się tak nie zaczyna. Ale spokojnie, kiedyś się zacznie.Od tego się właśnie zaczyna...
Powiedziałabym, że tak, ale to nie ma sensu, bo i tak nikt mi takiego pozowlenia nie przyśle. Czytajcie bez pozwoleń drogie dzieci, ale ja nie chcę być odpowiedzialna za waszą demoralizację.Mam rozumieć, że żeby czytać to opowiadanie mam kazać napisać mamie e-maila, w którym zezwala mi na lekturę NC-17?
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
_liz rozpieszczasz nas. Kolejna część, która odrywa mnie od rezystorów. Dzięki ci!!!
Gdybym znalazła jakaś cudowny programik już dawno bym go miała. Aktualnie używam kazyy ale końca ściągania jak narazie nie widać
_liz wrote: Od kilku miesięcy w kółko puszczają serię pierwszą, którą cenię, ale mówiąc szczerze mam jej już powyżej uszu. Dlatego usiłuję załatwić sobie sezon drugi na DVD Rolling Eyes (I chyba nie tylko ja)
Gdybym znalazła jakaś cudowny programik już dawno bym go miała. Aktualnie używam kazyy ale końca ściągania jak narazie nie widać
Dobra, dobra wszystko fajnie ale...Ja nigdy nie oglądałam ani jednego odcinka tego serialu. Nie mam pojęcia kto to jest Alec(no może jakieś tam mam po wyjaśnieniach _liz), więc może ktoś mi wyjaśni o co chodzi w tym serialu, kto jest kim i takie tam...byłabym wdzięczna bo opowiadanie _liz jest baaardzo wciągające. Poszukam co nieco na sieci o tym serialu(jaki on miał tytuł??)
_liz nie obraziłam się na ciebie ani cię znienawidziłam, poprosu moje życie wygląda tak jak wygląda /nie ma to nic wspólnego z życiem Michael'a/ , że mam nadzieję że kiedyś się zmieni, a ty piszesz tak, że można stracić tą nadzieję, ale mniejsza o to.
Co do tego opowiadanka to jestem w siódmym niebie, bo jestem fanką Dark Angel. Bardzo lubie parę Max i Logan i cieszę się, że Liz będzie z Alec'iem, bo jego nie lubię . Drugiej serii nie widziałam, ale z tego co wiem bo będzie on rywalem Logana. Cieszę sie mimo iż to opo jest o Alec'u i Liz ale Max i Logan też są . Nawiasem mówiąc zastanawiam się jak szybko polubię Alec'a .
Elip jeśli masz czas to wejdź na stronę http://darkangel.scifi.pl/.
Co do tego opowiadanka to jestem w siódmym niebie, bo jestem fanką Dark Angel. Bardzo lubie parę Max i Logan i cieszę się, że Liz będzie z Alec'iem, bo jego nie lubię . Drugiej serii nie widziałam, ale z tego co wiem bo będzie on rywalem Logana. Cieszę sie mimo iż to opo jest o Alec'u i Liz ale Max i Logan też są . Nawiasem mówiąc zastanawiam się jak szybko polubię Alec'a .
Elip jeśli masz czas to wejdź na stronę http://darkangel.scifi.pl/.
Czytaj między wierszami...
Aaaaaaaa....to ja już wiem. Nawet chyba kiedyś jeden odcinek oglądałam. To ta co po ścianach lata?? Ona jakoś tak umie latać. Nie ma szans żebym zaczęła to oglądać, bo jakoś mi to do gustu nie przypadło...
A przez tego Alec'a to polarki umkną w cień a o Roswell to wogóle zapomnicie. Ja mówię wam. Zaczęło się od Hotaru i _liz a teraz po kolei wszyscy się przyznają. No no! Ja wam dam!! A wogóle czy ktoś NIE lubi tego serialu??
A przez tego Alec'a to polarki umkną w cień a o Roswell to wogóle zapomnicie. Ja mówię wam. Zaczęło się od Hotaru i _liz a teraz po kolei wszyscy się przyznają. No no! Ja wam dam!! A wogóle czy ktoś NIE lubi tego serialu??
No dobra Dark Angela nie ogladalam i nie mam pojecia kim jest ten Alec czy to wampir? czy normalny czlowiek? skad sie wzial w ogole pomysl na polaczenie liz i aleca? kto to jest Logan? czemu polaczono ja z maxem? czy tez grala w DA? czy tez jest wampirem? czy czlowiekiem? czy moze pogromca wampirow jak buffy? ludzie pomozcie bo sie okazuje ze nic nie wiem a chcialabym zaczac czytac tegoo ff z jakakolwiek wiedza kim sa te postacie. moze ktos mi jakas charakterystyke krotka tego aleca napisze i wyjasni w koncu kim on jest. pogubilam sie. prosze pomocy!
Hm, tyle wprowadzenia do serialu. Alec pojawia się w drugiej serii. Jest X5, którego Max spotkała hm, w programie "reprodukcji" po tym, jak razem ze swoim dowódcą zniszczyła laboratorium genetyczne Manticore. Alec jest z pozoru beztroskim, wesołym chłopakiem, który przebiga przez kobiety jak błyskawica. Problem jednak w tym, że ma zabójczy humor, na jego twarzy wiecznie gości niewinny uśmieszek, bije się jak prawdziwy facet i w dodatku ma własne prywatne tajemnice, strachy, uczucia... Słowem, facet o którym można by pisać bez końća. Polubiłam go po opowiadaniach Calinii, a kiedy sama zaczęłam pisać Freak Nation, stwierdzam, że Alec jest zniewalający... ponieważ jest taką postacią, z która autor może zrobic prawie wszystko. Tysiące możliwości i pomysłów. Nie jest nudny, nie ma jednoznacznego charakteru i w dodatku wisielczy humorek. Raj dla wyobraźni.Dzięki Cameronowi i Charlesowi Eglee powstał nowy amerykański serial science fiction zatytułowany Dark Angel. Oś fabuły oscyluje wokół historii dziewiętnastoletniej dziewczyny, która w wieku 9 lat razem z grupą innych dzieci uciekła z obozu treningowego w Gillette w stanie Wyoming, w którym szkolone są genetycznie poprawione jednostki ludzkie do bycia super żołnierzami. Dzięki projektowi Manticore, dzieci różnią się od swoich rówieśników w szczególny sposób: niezwykle szybko się poruszają, potrafią wyostrzyć sobie wzrok, by widzieć oddalone o setki metrów rzeczy jakby były przy nich, potrzebują minimalną długość snu do regeneracji, itd. Wynik szkolenia to niezwykłe umiejętności nabyte jak perfekcyjna znajomość sztuki walki, broni, ogromna wiedza, itp. Dziesięć lat po ucieczce Max Guevara prowadzi całkiem normalne życie, pracuje w firmie kurierskiej Jam Pony. Stany Zjednoczone w roku 2019 nie są już taką potęgą gospodarczą jak były kiedyś, a to za sprawą impulsu elektromagnetycznego o globalnej skali, który zniszczył wszystkie urządzenia elektryczne w USA. W ciągu jednej nocy z mocarstwa zmienił się w kraj trzeciego świata, którego większość stanowią slumsy, reszta podzielona jest na średnio zamożnych, którzy cieszyć się mogą stałym miejscem do życia, które i tak daleko odbiega od normalnego poziomu. Najwyższy szczebel to urzędnicy państwowi lub milionerzy, którzy żyją prawie w wymarzonych standardach. Mimo wszystko technologia nie stanęła w miejscu, ba w pewnym momencie można zapomnieć, że wydarzyło się coś co zahamowało jej rozwój.
Prawdziwa strona życia Max odsłania się, kiedy już prawie wszyscy śpią. Wtedy wsiada na swój czarny motocykl Ninja 650, który jest dla niej najcenniejszą rzeczą na świecie i szaleje na ulicach Seattle. W nocy oprócz pomagania innym, szuka pozostałych uciekinierów z Gillette, z którymi rozdzieliła się dziesięć lat temu. Pomaga jej w tym Logan Cale, undergroundowy cyber-dziennikarz, autor anonimowego programu Eyes Only, który trwa dokładnie 60 sekund, a źródło jego nadawania jest niemożliwe do wykrycia. Poza tym razem zajmują się pomocą ludziom, którzy nie mogą zwrócić się o pomoc do skorumpowanej Policji, a wszystkie inne metody ich zawiodły.
Powróćmy jednak do zwykłego życia Max i poznajmy jej najbliższych. Współlokatorką Guevary jest Kendra, która oprócz tego, że jest bałaganiarą i ciągle rzuca ubranie na motocykl Max, uczy dzieci języków obcych. Dziewczyna o złotym sercu. W firmie kurierskiej Jam Pony poznamy Original Cindy, seksowną afro-amerykankę. Jest bardzo szczera i zawsze troszczy się o swoich przyjaciół. Natomiast Normal to szef Jam Pony, choć tak naprawdę nie jest zły, daje o sobie znać, kiedy chodzi o dostarczanie przesyłek, wtedy robi się wymagający i nieznośny. Herbal, to istny gadający mentor, gdyby tylko jego język chociaż brzmiał jak ludzki... Sketchy, synonim fajtłapy i magnesu na kłopoty, nie wiadomo co by było gdyby nie pomoc Max.
Życie Max Guevara, nie jest usłane różami ponieważ ona jak i pozostali, którzy uciekli są ścigani przez Donalda Lydeckera, wojskowego z przydzielonego do Projektu Maticore, który ma tylko jeden cel, bez względu na środki sprowadzić wszystkich, którzy uciekli w 2009. Na szczęście Max nieźle sobie radzi w wymykaniu się Lydeckerowi, ale czy na długo...
Milusia - myli ci się Dark Angel z Angelem/Buffy i innymi takimi serialami.
I Alec nie jest konkurencją dla Logana. O nie, chociaż w którymś momencie Max mówi coś takiego Loganowi, że zęby w ścianę
Co do zarzutów, iż straciłam polarkowe serce, stanowczo odpieram! Wciąż piszę polarki, chociaż nic na ten temat nie słychać.
No cóż, niechętnie, ale jednak muszę przyznać troche racji Elip - może Polarkowi fani nadal będą kochali tą parę (analogicznie do reszty - Dreamer, Candy etc.), ale na scenę zaczyna wkraczać Dark Angel i para Alec/Liz (czy oni może mają jakąś nazwę? )... Wpadają znienacka między nasze roswelliańskie ficki i nieźle mieszają - i to w jakich dawkach 3 krossołwerki naraz! Podejrzewam że _liz i Hotaru się poprostu zmówiły, żeby nas zarazić swoją kolejną manią
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Hehe. Cóż za gorąca dyskusja. Chociaż w pewnym momencie, jak czytałam komentarze to sama się pogubiłam. Ktoś mi tu pomylił Dark Angel z Aniołem i Buffy? Przecież to profanacja! Wyjaśniam, że Alec, Max (oraz inne postacie, które się pojawią) NIE SĄ wampirami, ani demonami ani nikim w tym rodzaju, tylko ulepszonymi genetycznie ludźmi.
Hotaru, dziękuję że wyręczyłaś mnie w kwestii tłumaczenia kto to jest? skąd się wziął? jak się poznali? itd.
Co? Jak można nie lubieć Aleca? Przecież jest tak rozbrajający i zniewalający, że nie można oderwać od niego oczu... A tak na poważnie, aras masz pełne prawo go nie lubieć, a ja mam pełne prawo go uwielbiać
Ja również odpieram zarzuty co do tracenia polarkowych upodobań. O nie! Już napisałam na początku, że Michael&Liz są nadal moją ulubioną parą. Po prostu obecnie mam małą przerwę, którą wypełniam kolejnym zniewalającym mężczyzną... Alec'iem.
A teraz część trzecia. Może już jutro albo w środę pojawi sie kolejna część, czyli 4 (jedna z ulubionych części Hotaru )
III
Na linii ognia stała jednak dziewczyna.
Alec zmrużył oczy. Dlaczego do cholery stała w miejscu? Dlaczego nie uciekła?
Nie było czasu myśleć. Padł strzał. Szybciej niż to było możliwe, znalazł się tuż przy niej, używając swojej siły do zepchnięcia jej ciała z toru pocisku. Oboje runęli na ziemię.
Uniósł głowę, obserwując jak Max dopada faceta z bronią i masakruje mu twarz. Chłodna ulga przetoczyła się przez jego żyły, przywracając spokój w organizmie. Już miał wstać, kiedy na chwilę jego spojrzenie padło na twarz dziewczyny leżącej pod nim.
Dziwne.
Setki ciepłych igiełek wbiły się w jego ciało i umysł. Myśli krążyły wokół przyjemnego mrowienia w całym jego organizmie. Ciało szybko reagowało na niezwykle ciemne oczy dziewczyny i na kusząco rozchylone usta. Miał ogromną ochotę przycisnąć ją mocniej do podłoża i poczuć jak drży.
Może by to zrobił, gdyby tylko wiedział jak skołowana była w tym momencie Liz. I nie dotyczyło to bynajmniej otarcia się o śmierć. Ponownie jej nerwy drgały od naporu gorącego falowania wewnątrz niej. Coś w przerażająco miły sposób na nią oddziaływało, wypełniając ją uczuciem lekkości. Serce gwałtownie przyspieszyło. W całym swoim życiu tylko w dwóch sytuacjach tak reagowała - gdy widziała Brada Pitta lub Maxa. Wbiła więc wzrok w twarz winowajcy.
I nic.
Widziała go pierwszy raz w życiu i nie było w tym wątpliwości. Ani Brad ani Max. Mimo to musiała wstrzymać oddech, dostrzegając błysk w jego oczach. Czy można pragnąć zupełnie obcej osoby?
- Idziemy – nad jej głową przemieściło się miękkie syknięcie
Wstał jak na komendę. Liz przez chwilę leżała, mrugając mechanicznie i zastanawiając, co właściwie się stało. Niepewnie uniosła ciało do siadu, spoglądając na dwie postacie wychodzące z dworca. Z oddali dobiegał odgłos policyjnych syren.
Musiała szybko się stąd ulotnić, by uniknąć niepotrzebnych pytań.
Rzuciła ostatnie spojrzenie na martwe ciała leżące na szarej posadzce. Krew mieszała się z brudem. Znajomy widok.
* * *
Zatrzymali się pod budynkiem. Max zeskoczyła z motoru i weszła do środka. Nie ma to jak przekazywanie złych wiadomości Loganowi. Nie chodziło nawet o fakt, że się go zawiodło. Po prostu lubił w takich momentach mówić o powadze swojej misji i nadchodzącej katastrofie.
Alec jęknął. Każde niepowodzenie Logan traktował jako kolejny krok do apokalipsy. Biblijny koniec świata raczej ich nie czekał. A jeśli chodzi o upadek ludzkości, to już dawno mieli to za sobą. On nie miał zamiaru nabawić się wrzodów żołądka tylko dlatego, że inni nie umieli docenić tego co mają, a własne życie sprzedawali politycznym zagrywkom.
- Hej – niezwykle miękki i seksowny głos ściągnął na siebie uwagę chłopaka
Uważnie zmierzył wzrokiem całą postać, od stóp aż po głowę. Jasnowłosa dziewczyna o niezwykle niebieskich oczach przyglądała się mu.
- Masz fajny... - urwała i przesunęła powoli spojrzenie po jego twarzy - ...motor.
Lewy kącik jego ust uniósł się do góry w aroganckim uśmieszku.
- Masz ochotę... - zaczął podobnym tonem co dziewczyna - ...pojeździć?
* * *
Zdążyła wsiąść do taksówki, gdy z ciemnego nieba zaczęły spadać zimne krople deszczu. Kiedy kierowca zapytał, gdzie ma jechać, odpowiedziała, że do jakiegoś motelu.
Motel.
Kiedyś wzdrygnęłaby się na myśl o spędzaniu nawet jednej nocy w takim miejscu. Ale nie miała tu mieszkania ani znajomych, u których mogłaby się zatrzymać. Musiała się przełamać i wytrzymać. To też była forma próby samej siebie.
Dawna Liz Parker sypiała w ciepłym, bezpiecznym łóżku. Nowa Liz może spać na twardym, motelowym materacu.
Mijali kolejne poste, bezbarwne ulice. Nawet hydranty budziły odrazę i strach. Może to jednak nie było najlepsze miejsce na rozpoczynanie wszystkiego od nowa? Co ją tu pchnęło?
Z ponaddźwiękową prędkością wróciły kwaśne wspomnienia bólu, który ciągnął się za nią od ponad roku. To chyba stanowiło wystarczającą motywację, bo od razu łagodniej spoglądała na zimne miasto. Ciekawe co by pomyślał sobie Max, gdyby tylko wiedział gdzie ona jest? Gdyby widział co się stało na dworcu, gdyby zobaczył jak wygląda Seattle. Nie mogła sobie wyobrazić jego miny na wieść o tym, że będzie spała w jakimś motelu. Sama.
Na jej ustach pojawił się nikły uśmiech rozbawienia, gdy nakreśliła w wyobraźni miny ich wszystkich. Maria by zapewne dostała hiperwentylacji, a Kyle ataku śmiechu. A Max... zaskakująco nie obchodziło jej, co on by pomyślał.
Ale tak miało być. Niech Max się martwi o jej stan fizyczny, a ona sama zadba o swoją psychikę.
Taksówka zatrzymała się przed niskim, burym budynkiem. Oto miejsce, z którego miała zacząć tworzyć nowy dom.
c.d.n.
Hotaru, dziękuję że wyręczyłaś mnie w kwestii tłumaczenia kto to jest? skąd się wziął? jak się poznali? itd.
cieszę się, że Liz będzie z Alec'iem, bo jego nie lubię
Co? Jak można nie lubieć Aleca? Przecież jest tak rozbrajający i zniewalający, że nie można oderwać od niego oczu... A tak na poważnie, aras masz pełne prawo go nie lubieć, a ja mam pełne prawo go uwielbiać
Ja również odpieram zarzuty co do tracenia polarkowych upodobań. O nie! Już napisałam na początku, że Michael&Liz są nadal moją ulubioną parą. Po prostu obecnie mam małą przerwę, którą wypełniam kolejnym zniewalającym mężczyzną... Alec'iem.
...Podejrzewam że _liz i Hotaru się poprostu zmówiły, żeby nas zarazić swoją kolejną manią
A teraz część trzecia. Może już jutro albo w środę pojawi sie kolejna część, czyli 4 (jedna z ulubionych części Hotaru )
III
Na linii ognia stała jednak dziewczyna.
Alec zmrużył oczy. Dlaczego do cholery stała w miejscu? Dlaczego nie uciekła?
Nie było czasu myśleć. Padł strzał. Szybciej niż to było możliwe, znalazł się tuż przy niej, używając swojej siły do zepchnięcia jej ciała z toru pocisku. Oboje runęli na ziemię.
Uniósł głowę, obserwując jak Max dopada faceta z bronią i masakruje mu twarz. Chłodna ulga przetoczyła się przez jego żyły, przywracając spokój w organizmie. Już miał wstać, kiedy na chwilę jego spojrzenie padło na twarz dziewczyny leżącej pod nim.
Dziwne.
Setki ciepłych igiełek wbiły się w jego ciało i umysł. Myśli krążyły wokół przyjemnego mrowienia w całym jego organizmie. Ciało szybko reagowało na niezwykle ciemne oczy dziewczyny i na kusząco rozchylone usta. Miał ogromną ochotę przycisnąć ją mocniej do podłoża i poczuć jak drży.
Może by to zrobił, gdyby tylko wiedział jak skołowana była w tym momencie Liz. I nie dotyczyło to bynajmniej otarcia się o śmierć. Ponownie jej nerwy drgały od naporu gorącego falowania wewnątrz niej. Coś w przerażająco miły sposób na nią oddziaływało, wypełniając ją uczuciem lekkości. Serce gwałtownie przyspieszyło. W całym swoim życiu tylko w dwóch sytuacjach tak reagowała - gdy widziała Brada Pitta lub Maxa. Wbiła więc wzrok w twarz winowajcy.
I nic.
Widziała go pierwszy raz w życiu i nie było w tym wątpliwości. Ani Brad ani Max. Mimo to musiała wstrzymać oddech, dostrzegając błysk w jego oczach. Czy można pragnąć zupełnie obcej osoby?
- Idziemy – nad jej głową przemieściło się miękkie syknięcie
Wstał jak na komendę. Liz przez chwilę leżała, mrugając mechanicznie i zastanawiając, co właściwie się stało. Niepewnie uniosła ciało do siadu, spoglądając na dwie postacie wychodzące z dworca. Z oddali dobiegał odgłos policyjnych syren.
Musiała szybko się stąd ulotnić, by uniknąć niepotrzebnych pytań.
Rzuciła ostatnie spojrzenie na martwe ciała leżące na szarej posadzce. Krew mieszała się z brudem. Znajomy widok.
* * *
Zatrzymali się pod budynkiem. Max zeskoczyła z motoru i weszła do środka. Nie ma to jak przekazywanie złych wiadomości Loganowi. Nie chodziło nawet o fakt, że się go zawiodło. Po prostu lubił w takich momentach mówić o powadze swojej misji i nadchodzącej katastrofie.
Alec jęknął. Każde niepowodzenie Logan traktował jako kolejny krok do apokalipsy. Biblijny koniec świata raczej ich nie czekał. A jeśli chodzi o upadek ludzkości, to już dawno mieli to za sobą. On nie miał zamiaru nabawić się wrzodów żołądka tylko dlatego, że inni nie umieli docenić tego co mają, a własne życie sprzedawali politycznym zagrywkom.
- Hej – niezwykle miękki i seksowny głos ściągnął na siebie uwagę chłopaka
Uważnie zmierzył wzrokiem całą postać, od stóp aż po głowę. Jasnowłosa dziewczyna o niezwykle niebieskich oczach przyglądała się mu.
- Masz fajny... - urwała i przesunęła powoli spojrzenie po jego twarzy - ...motor.
Lewy kącik jego ust uniósł się do góry w aroganckim uśmieszku.
- Masz ochotę... - zaczął podobnym tonem co dziewczyna - ...pojeździć?
* * *
Zdążyła wsiąść do taksówki, gdy z ciemnego nieba zaczęły spadać zimne krople deszczu. Kiedy kierowca zapytał, gdzie ma jechać, odpowiedziała, że do jakiegoś motelu.
Motel.
Kiedyś wzdrygnęłaby się na myśl o spędzaniu nawet jednej nocy w takim miejscu. Ale nie miała tu mieszkania ani znajomych, u których mogłaby się zatrzymać. Musiała się przełamać i wytrzymać. To też była forma próby samej siebie.
Dawna Liz Parker sypiała w ciepłym, bezpiecznym łóżku. Nowa Liz może spać na twardym, motelowym materacu.
Mijali kolejne poste, bezbarwne ulice. Nawet hydranty budziły odrazę i strach. Może to jednak nie było najlepsze miejsce na rozpoczynanie wszystkiego od nowa? Co ją tu pchnęło?
Z ponaddźwiękową prędkością wróciły kwaśne wspomnienia bólu, który ciągnął się za nią od ponad roku. To chyba stanowiło wystarczającą motywację, bo od razu łagodniej spoglądała na zimne miasto. Ciekawe co by pomyślał sobie Max, gdyby tylko wiedział gdzie ona jest? Gdyby widział co się stało na dworcu, gdyby zobaczył jak wygląda Seattle. Nie mogła sobie wyobrazić jego miny na wieść o tym, że będzie spała w jakimś motelu. Sama.
Na jej ustach pojawił się nikły uśmiech rozbawienia, gdy nakreśliła w wyobraźni miny ich wszystkich. Maria by zapewne dostała hiperwentylacji, a Kyle ataku śmiechu. A Max... zaskakująco nie obchodziło jej, co on by pomyślał.
Ale tak miało być. Niech Max się martwi o jej stan fizyczny, a ona sama zadba o swoją psychikę.
Taksówka zatrzymała się przed niskim, burym budynkiem. Oto miejsce, z którego miała zacząć tworzyć nowy dom.
c.d.n.
Hm, nie powiem publicznie, co pomyślałam, po przeczytaniu końcówki 4 części, a właściwie ostatniego zdania. Nie wypada publicznie A co do innej części... ma tylko nadzieję, że pewna osoba tego nei przeczyta, bo mnei zabije
I tak, jak najbardziej, zmówiłyśmy się, ale o tym już napisałam w autorskiej notce.
I tak, jak najbardziej, zmówiłyśmy się, ale o tym już napisałam w autorskiej notce.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 22 guests