T: Polar Novel [by Whiteotter]

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Fri Aug 27, 2004 12:51 pm

Oh. A więc...przeczytałam. Od deski do deski, to co _liz zamieściłaś do tej pory. I muszę przyznać, że...tak, podoba mi się, mimo że opiera się na konkretnych odcinkach, za czym nie przepadam...Ale w tym wypadku - nie drażniło mnie to. Pewnie dlatego, że skupiłam się tylko i wyłącznie na postaciach Liz i Michaela :wink: Scena pod prysznicem - re-we-la-cja, fenomenalna, kapitalna, tak! Jednak bardziej robawiło mnie to (sorki, że przytaczam tak długi fragment, ale inaczej nie da rady :P ):
Kopnęłam go. "Wynoś się, Michael! Nie chcę cię tutaj."
Wstał. "Słuchaj" powiedział, wciąż się uśmiechając. "Przepraszam. Nie chciałem przerywać twoich feministycznych – mówionych - słów" podniósł jedną z płyt. "Co to jest? To Ani? Co się dzieje z ludźmi dzisiaj?"
"Wynoś się, Michael."
"Wiedzę, że przynosi efekty."
"Raz."
"O, daj spokój, Parker..."
"Dwa."
"Chcesz się migdalić?"
Szczęka mi odpadła. "Co-"
"Migdalić. No wiesz. Całować" zbliżał się do mnie "Ręce, usta, wszystko."
Cofnęłam się. "Jesteś chory" powiedziałam "Jesteś chory psychicznie. Wiesz o tym?"
"To nie jest odpowiedź, Liz."
Włączyła się kolejna płyta.
"Oto twoja odpowiedź, Michael," powiedziałam, zbliżając się do niego. Teraz to on się cofał. "Może zabierzesz sobie swoją gramatycznie idealną nowelkę irlandzkiej popkultury -" mówiłam, chwytając książkę i rzucając ją na balkon - "i wylecisz stąd jak na skrzydłach."
Jego wzrok powędrował za książką, az otworzył usta, potem spojrzał na mnie.
"To książka z biblioteki, Parker."

(…)

"Cóż" powiedział "Jeżeli tego naprawdę chcesz."
Pewność zaczęła mnie opuszczać.
Pomyślałam o Ani. Melissie. Tori.
Dasz radę, Liz.
"Tak" odpowiedziała "Tego chcę."
"Okay, w takim razie" powiedział. Przesunął się w stronę okna, a ja czekałam aż wyjdzie
Przyciągnął mnie do siebie, mocno, nasze ciała runęły na łóżko.

"Michael?"
"Tak."
"Um – co my robimy?"
"W potocznym języku nazywa się to migdaleniem."

(….)

"Ja nie migdalę się z chłopakami. Z chłopakami, z którymi nie chodzę. W dodatku w moim łóżku"
"Chcesz zejść z łóżka?" zapytał, wstając.
"Nie!" krzyknęłam "Nie, to nie – tu nie o to chodzi, Michael. Chodzi o to, że, robimy to w sekrecie. Za plecami wszystkich."
Spojrzał na mnie tępo.
Jakiś szmer na zewnątrz.
"Chodzi o to -" machnęłam rękoma "Nikt inny o tym nie wie, Michael."
Zimny jak głaz.
"Tak" w końcu się odezwał "I nie mogą się dowiedzieć"
"Aaa" zaczęłam "Widzisz, a wcześniej, kiedy rozmawialiśmy... miałam nieodparte wrażenie, że my, no wiesz, nie spotykamy się ze sobą."
"Racja" przytaknął. Tak, jakbym była głupia.
"'Racja" powtórzyłam. "Więc co robisz w moim łóżku, Michael?"
Świerszcze za oknem rozpoczęły nocne granie.
Zamarł. "Nie spotykamy się" powiedział
"Nie spotykamy"
"Nie"
Ależ to było porywające.
"Więc co robimy?"
"Migdalimy się."
Wyrzuciłam ramiona do góry, w iście teatralnym geście i jęknęłam. Przydałaby mi się teraz funkcja samospalenia.

Więc chcesz, żebym była twoją gorąca landryneczką między głównymi daniami?"
"Moją - czym?" usiadł zszokowany "Co to takiego?"
"W potocznym języku nazywa się to DZIWKĄ, Michael."
Jęknął głośno i ukrył twarz w dłoniach.
"Słuchaj" powiedziałam głośno "Przepraszam! Ale tak to właśnie wygląda. W ciągu dnia jesteś z Marią, mi każesz wrócić do Maxa... Boże, Michael, to tak jakby – jakbyś był moim alfonsem, czy coś! Moim kosmicznym alfonsem!"
"Nie. Jestem. Twoim alfonsem" wymamrotał w swoje dłonie.
"W takim razie kim jesteś, Michael?" zażądałam odpowiedzi
Jego dłonie znalazły się nagle na mojej twarzy. Prawie skręcił mi kark, przysuwając mocno do siebie
"Jestem najlepszym przyjacielem twojego chłopaka"
Pauza. "I w taki czy inny sposób jestem z twoją przyjaciółką. Tkwię na tej głupiej planecie, bez rodziny, bez rodziców, bez domu i przyjaciół. Wiesz o tym."
Wyobraziłam sobie tę scenę, co spowodowało, że nieomal nie spadłam z krzesła ze śmiechu :lol: Ta rozmowa...przepełniona zabawnymi akcentami, zwłaszcza tymi w wykonaniu Michaela...po prostu bomba :D I nie pobiły tego nawet póżniejsze sutki kosmity :lol: :
"Co pijesz?"

"Sutka kosmity" odpowiedziała

Michael prawie się zakrztusił, po czym obrócił w jej stronę. "Że co?"
Pojawienie się samej Whiteotter..qrczę, nieco dziwne, z pewnością dość oryginalna i...no cóż, kupuję to :wink: Kiedy we wstępie opowiadania wspomniałaś _liz, że coś takiego będzie miało miejsce...heh, nie byłam zadowolona z tego pomysłu. A to dlatego, że inaczej wyobraziłam sobie, jak to ma wyglądać...Tymczasem - Whiteotter zaskoczyła mnie tą konwencją snu :) Super.

Ciekawa jestem dlaszego ciągu...Ile to ma części?? Jeszcze raz, bo nie dosłyszałam...Coś mi się obiło o uszy, że 50 :shock: _liz, życzę determinacji, bo to niełatwa roboty tyle rozdziałów tłumaczyć :roll: Tłumacz, tłumacz, m.in. z uwagi na słowa cyganki (wróżki? whatever :jezyk: ):
"- i będziesz musiał wybrać pomiędzy tym, co uważasz, że powinieneś zrobić a tym, czego naprawdę chcesz."
PS. Jeszcze raz przepraszam, że przytoczyłam tak obszerny fragment, ale on był w któreś tam części dość dawno, więc mogłybyście nie wiedzieć, o to mi chodzi :wink:

PS2. _liz, masz może "It looks like rain" Jann Arden? Zanim mi się z Osła ściągnie, to wieki miną albo jeszcze dłużej :? A zainteresowała mnie ta piosenka, przy której Michael tańczył z Liz...i jestem ciekawa, czy melodia jest tak samo piękna jak słowa :D

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Fri Aug 27, 2004 3:21 pm

Heh. Przyznam ci Lizzy, że masz rację - to najbardziej rozbrajające sceny. kiedy je czytałam w oryginale śmiałam się do łez, a potem jeszcze musiałam to przetłumaczyć... :haha:

Całe opowiadanko ma 55 części :lol: A każda z części ma mniej wiecej po 20 stron... Matko, kiedy ja to przetłumaczę? Życia mi nie starczy! :shock:

Najciężej pisało mi sie własnie te sceny ze snu, z Whiteotter i całą resztą. To ciekawy i bardzo niekonwencjonalny pomysł, ale niesamowicie trudny do przyswojenia (przynajmniej dla mnie), a oni się jeszcze pojawią...

Trzymajcie kciuki za dalsze tłumaczenia, bo inaczej nie dam rady. A piosenki niestety nie posiadam, chociaż też bardzo chętnie bym się jej przysłuchała :wink:
Image

User avatar
Galadriela
Zainteresowany
Posts: 333
Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
Contact:

Post by Galadriela » Fri Aug 27, 2004 5:38 pm

:uklon: :uklon: Trzeba mieć dużo odwagi żeby tłumaczyć Polar Novel no i talent (czego oczywiście naszej _liz nie brakuje)

A ich sławna scena pod prysznicem. Dosyć ciekawe.

[quote=_liz"]Całe opowiadanko ma 55 części Laughing A każda z części ma mniej wiecej po 20 stron... Matko, kiedy ja to przetłumaczę? Życia mi nie starczy! Shocked [/quote]

A ja naliczyłam 58. Wiesz może _liz czy opowiadanie jest skończone. Czy Erosion jest ostatnim rozdziałem.
Image

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Tue Sep 28, 2004 6:41 pm

A ja naliczyłam 58. Wiesz może _liz czy opowiadanie jest skończone. Czy Erosion jest ostatnim rozdziałem
No tak. Zapomniałam policzyć Trylogię pmiędzy Pierwszą a Drugą serią Polar Novel... Z tego co wiem, kończy się jak na razie na Erosion, ale może uda się namówić autorkę na ciąg dalszy, bo jak dla mnie to kończy się ni w pięć ni w dziewięć. :roll:

A oto część kolejna:


XIII


"Że co?"

Westchnęła i potrząsnęła głową. "Zgłosiła mnie do konkursu. Radiowego konkursu -"

"Na randkę?" chciałem zabić Marię. Nie pierwszy raz zresztą.

"- taa... i ja -" zadrżała, wbiła wzrok w podłogę i lekko się uśmiechnęła "I wygrałam."

Przewróciłem oczami. "Musiała się wściec, kiedy powiedziałaś, że nie idziesz."

Spojrzała na mnie, rozchylając usta. Zamrugała. "Nie idę?" zapytała

"A co, chyba nie myślisz, żeby iść?"

"Nie, nie," powiedziała, wzruszając ramionami "To znaczy, jeśli nie chcesz żebym szła..."

Jeśli nie chcesz, żebym szła – "Usiłujesz mną manipulować?" zapytałem wstając z łóżka

"Nie!" przygryzła wargę i otuliła się własnymi ramionami. "Ja tylko – no wiesz, jeśli nie chcesz żebym poszła, to nie pójdę."

To była zwykła drobnostka. Po prostu chciała usłyszeć, że nie chcę, żeby tam szła.

Powinna to wiedzieć od razu.

Przypomniałem sobie Maxa. ...Ona pojawia się w zwolnionym tempie...

To była tylko kwestia czasu.

"Jeśli chcesz iść, to idź" powiedziałem, wpatrując się w nią "Mnie to nie przeszkadza."

Była zaskoczona i jednocześnie zawiedziona. "W porządku" mruknęła "Więc idę"

Potrząsnąłem głową i prychnąłem. "Wszystkojedno" machnąłem ręką.

Obróciłem się do niej plecami i podszedłem do okna. "Na razie."

Błyskawicznie znalazłem się w dole uliczki, nim zdołała mnie powstrzymać.

'Tak powinno być', pomyślałem, idąc samotnie uliczką. 'Tak jest lepiej'.
Sam. Bez wpływów innych i manipulacji. Bez problemów. Z nikim za blisko.

To nie było dobre, ale było już znajome. Pozwalało się skupić.

'Tak. Definitywnie lepiej'.

Poczułem zbliżającą się prawdę, która zaczęła mnie gonić. Ja zacząłem biec,.

* * *

"No dobra, posłuchaj. Wiemy, że malowidła w jaskini to mapa."

"Michael, niczego nie wiemy" Max powiedział

"Wiem to, ok? To znaczy, doskonale to czułem w tej haluzynacji."

Tej samej, w której pojawiła się Liz. Zamknij się, Guerin. Koncentracja.

"Halucynacja jest tu kluczowym słowem" mruknął Max

"Pozwól mu mówić, Max," Isabel wtrąciła "Co się z tobą dzisiaj dzieje?"

"Po co angażować się w coś, co i tak się nie uda?"

Wyżywał się na mnie i myślał o Liz. Żałosne.

'Tak, jakbyś ty robił inaczej, Guerin.'

"Nie wciągaj w to swoich osobistych problemów" warknąłem

"Mówię o twoich bezsensownych poszukiwaniach. Próbować odnaleźć kogoś, kto by mógł nas zranić, o ile w ogóle byśmy go znaleźli."

"Czwart kosmita nie jest zabójcą, jest jednym z nas" powiedziałem

"Słyszałeś jak Hubble mówił o tamtych ofiarach -"

"Nie, słyszałem świra" powiedziałem i skierowałem się do
Isabel "Powiedz mu. Powiedz mu, że musimy znaleźć tego mężczyznę"

Nie powiedziała ani słowa. Znów musiałem robić wszystko sam. Sam.

Jak zwykle.

"W porządku" powiedziałem, wstając. Kafeteria przyprawiła mnie o ból głowy. Jacyś ludzie porozstawiali mikrofony i kręcili się wokół Liz.

"Siedźcie tu sobie ze swoimi wiśniowymi colami i szkolnymi fantazjami. Ja
go znajdę."

* * *

Isabel wyglądała na zaskoczoną, widząc mnie.

"Chyba to rozgryzłem. Wydaje mi się, że umiem odczytać mapę"

powiedziałem, wskazując na jej okno. "Chodź pokażę ci."

"Ale co z koncertem? Alex załatwił nam bilety..."

Ona też – "Cóż, albo koncert albo odkrycie skąd pochodzimy."

"A co z Maxem?"

"Co z Maxem? O ile pamiętam, on nie wydawał się być zainteresowany."

"On się po prostu martwi, Michael," powiedziała "Martwi się o ciebie."

"Taa, słuchaj, jedyny ojciec jakiego potrzebuję to ten, którego szukamy" obróciłem się "Idziemy."

* * *

"Chyba jesteśmy najbliżej biblioteki niż kiedykolwiek byłeś, Michael," Isabel syknęła

Zignorowałem ją. "To jest tu na mapie. Spójrz" wskazałem na papier

"Tę konstelację widziałem we śnie. To Baran. A to" wskazałem kolejną
pozycję "Symbol, który Nasedo zostawił w jaskini. Jeśli weźmiesz mapę i rozmieścisz wszystko dokładnie, reszta symboli wskaże drogę. A ten jeden jest dokładnie tu, przy bibliotece."

"Skąd wiedziałeś jak to wszystko zrobić, Michael?" szepnęła

'Nie wiem'. "Po prostu wiedziałem," mruknąłem składając papier

"Chyba nie powinniśmy tego robić."

"Isabel," starałem się hamować swoją złość i frustrację "Wysłał nam sygnał. Musimy mu odesłać sygnał. W ten sposób go znajdziemy."

"No tak, ale jeśli on jest -"

"Jeśli jest zabójcą?" zapytałem. Przytaknęła.

"Jest tylko jeden sposób, żeby to sprawdzić."

* * *

"Jesteś pewny co do tego?" zapytała

Nasedo może nas stąd zabrać. Zabrać od Liz?

Zamknij się Guerin!

"Bardziej pewien niż czegokolwiek innego w moim życiu."

"Ja tylko -" wyglądała na zdezorientowaną "Nie chcę żeby cię ktoś skrzywdził, Michael."

"Max się myli" powiedziałem. Nie jest człowiekiem. Nie ważne jak bardzo tego chce.

Wiedziałem jak to jest.

Szybko wyrzuciłem tę myśl. "Nasedo jest jedyną osobą, którą mamy."

"Mamy jeszcze siebie" powiedziała cicho "Czy to nie wystarczy?"

Spojrzałem na nią. Ona i Max mieli siebie. Dobre stopnie, ładne samochody. Rodzina, która ich kochała.

Nie, Isabel, to nigdy nie wystarczy.

"Po prostu boję się, że nie znajdziesz tego, czego szukasz" wreszcie to z siebie wyrzuciła "Albo, że znajdziesz i nie będziesz już potrzebował mnie czy Maxa"

Nawet jeśli się z niczym nie zgadzała, wciąż stała przy mnie. Lekko się uśmiechnąłem.

"To nie możliwe" powiedziałem "Ok?"

Pochyliłem się nad linami i podpaliłem je. Ogień unosił się ku niebu.

Zobaczy je. Musiał to zobaczyć.

Nie przyszedł.

* * *

Przesunęła dłonią nad resztką lin i pozbyła się ich.

Nic. Żadnego sygnału. Nie przychodził.

"Myślisz, że jestem głupi?" mruknąłem

"Nie," powiedziała delikatnie, półszeptem. Tak jak mówiła Liz. "Nie głupi."

"Zapomnij. On nie przyjdzie."

"Może nie dziś -"

"Nie, nigdy" powiedziałem "Po mnie nigdy nikt nie przyjdzie."

"Ja przyjdę" szepnęła "Kiedy tylko będziesz mnie potrzebował."

Dlaczego to nie sprawiło, że czułem się lepiej?

* * *

Is wzięła jeepa, ja chciałem iść piechotą.

Wbijałem wzrok w ziemię, idąc. To było lepsze niż patrzenie w puste niebo.

Nie wiem jak daleko zaszłem. Za to wiedziałem, gdzie się zatrzymam.

Pierwsze co zobaczyłem, gdy tylko uniosłem wzrok, to kafeteria.

Po prostu chciałem ją zobaczyć.

Dwie minuty, targowałem się sam ze sobą. Będę cicho. Nawet nie zauważy, że tam jestem.

Ty idioto, Guerin.

Obróciłem się i sięgnąłem po pierwszy szczebelek.

"Michael?" spojrzałem w górę

Była w połowie drabinki.

* * *

Wróciła z powrotem na balkon. Wspiąłem się za nią. No to tyle na temat 'nie dowie się, że tu jestem'.

"Hej" przywitała się, kiedy stanąłem na posadzce. Jej włosy były rozpuszczone. Miała na sobie czarną sukienkę, której nigdy wcześniej nie widziałem.

Wyglądała niesamowicie.

"Hej," wymamrotałem

"Nie spodziewałam się ciebie dzisiaj " powiedziała miękko

"Taa, ja -" czy to był makijaż?

Wyglądała lepiej bez niego.

"- ja też się nie spodziewałem" dokończyłem

"Szłam po ciebie" powiedziała

"Co?" zapytałem, momentalnie unosząc głowę

Nikt nigdy po mnie nie przychodził.

"Michael, dlaczego tak na mnie patrzysz?"

Nie odpowiedziałem. Obserwowała mnie. Wcisnąłem dłonie w kieszenie.

"Więc-" rozchyliłem usta "Szłaś po mnie, żeby co powiedzieć?"

"Max przyszedł mnie zobaczyć dzisiaj" powiedziała

Zamarłem. "Naprawdę?" zapytałem

"Tak" odpowiedziała "I pocałował mnie, Michael."

Ziemia pod moimi nogami się osuwała. Chciałem zeskoczyć stąd na dół.

To tylko kwestia czasu, Guerin.

"Musiałam ci to powiedzieć" mówiła "I coś jeszcze."

Najpierw Nasedo a teraz Liz. Coś kłuło mnie w klatce piersiowej. Ona wciąż mówiła.

"- poszłam na tę randkę, i była... okropna. Michael, ten Doug był całkiem miły, ale on" urwała i wstrzymała oddech "On nie był tobą, Michael -"

Usiłowałem to dosłyszeć poprzez huk w mojej głowie.

"- a potem Kyle i Max zjawili się w moim pokoju, a potem pojawili się ludzie z radia i kazali mi wybierać, więc ja -" zachłysnęła się powietrzem "Zrobiłam to, co chciałeś żebym zrobiła."

Starałem sie zachować spokój. "To znaczy -"

"Pocałowałam Max."

Pocałowała Max.

Najpierw Nasedo a teraz Liz.

"Okay" mruknąłem, odwracając się w stronę drabinki. Miałem wrażenie, ze moje serce eksploduje. "Okay." Sięgnąłem do drabinki.

Chwyciła moje ramię. "Michael, pocałowałam go, bo sądziłam, że TY tego chcesz."

"Co?" zapytałem, patrząc na nią. Mój głos się załamał. "Myślisz, że tego właśnie chcę?"

"Jesteś taki zamknięty w sobie, Michael, i pokłóciliśmy się o tą głupią randkę, i... czuję się, jakbyś mnie na siłę pchał w stronę Maxa, i -" wyglądała na wściekłą i jednocześnie, jakby miała zacząć płakać "- i pomyślałam, że może się uda" jej głos przekształcił się w szept. "Że może uda mi się o tobie zapomnieć."

Przypomniałem sobie, jak Maria pocałowała mnie na konwencie. Po tym całym wrestlingu. A ja odwzajemniłem pocałunek, mając nadzieję, że to pomoże, że uda mi się zapomnieć.

Że nie będzie mi tak bardzo brakowało Liz.

"Ale się nie udało, Michael," szepnęła. Łzy spływały po jej policzkach. "Nie udało się. Chciałam ci to powiedzieć.” urwała

„Nawet jeśli będziesz mnie popychał w jego stronę, nie będę czuła do niego, tego co czuję do ciebie"

Nie mówi poważnie.

Rozchyliła usta, a jej palce zacisnęły się na mojej kurtce.

{Tak, Michael,} usłyszałem w mojej głowie {Mówię poważnie.}

Starałem się oddychać spokojnie. "Jest coś jeszcze, Michael -"

Zawsze było coś jeszcze. Ale juz mnie to nie obchodziło.

Pochyliłem się nad nią...

* * *

Nie pamiętam jak znaleźliśmy się w moim pokoju. Jedna jego dłoń była wmieszana w moje włosy, druga spoczywała na moich plecach.

Chyba mnie uniósł, z dala od drabinki, zaniósł. Oplotłam go nogami.
Jedyne o czym myślałam to, że mnie całował, wreszcie, myślałam, wreszcie we mnie wierzy, nie chciałam żeby przestawał.

Nie chciałam, żeby cokolwiek się zatrzymało. Wszystko wydawało się być tak intensywne, jak wtedy, gdy pocałował mnie pierwszy raz. Jego dłoń przesunęła się po moim ramieniu. Całował moją szyję, a ja czułam jak drobne iskierki skaczą po mojej skórze. A kiedy mnie pocałował -

Nie chciałam, żeby przestał. Wiem, że w myślach wciąż powtarzał moje imię, w kółko i w kółko, a potem setki innych myśli, od których tylko ugięły mi się kolana.

I wszystko widziałam i słyszałam w mojej głowie.

Jeszcze nigdy z nikim nie czułam takiego połączenia. Nie wiedziałam, że to w ogóle możliwe.

Zagłębiłam się w przyjemnym uczuciu jego oddechu odbijającego się od mojej skóry. Przycisnął mnie mocniej do siebie, w pewnym momencie tracąc na chwilę równowagę. Miałam wrażenie, że w coś uderzył

and i held you there, thinking
I would offer you my pulse
If i thought it would be useful
I would give you my breath...

Ani zabrzmiała wprost z odtwarzacza CD. Poczułam jak dłoń Michaela na chwilę opuszcza moje plecy i już po chwili muzyka ucichła. Wciąż czułam jego usta.

Podsunął mnie wyżej, wpijając się w mój obojczyk. Wygięłam plecy w łuk, zaciskając dłoń na jego ramieniu.

{Bożę, Michael -}

To było niesamowite. Naprawdę. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, chcąc go znów pocałować. Wtedy zobaczyłam jego dłoń na moim ciele.

Jaśniały.

"Michael," szepnęłam

Uniósł głowe, żeby na mnie spojrzeć, łapał gwałtownie oddech.

Wskazałam na jego dłoń. "Spójrz"

Jego dłoń była przyciśnięta do mojej skóry, ale wciąz było widać smugi białego światła. Oderwał dłoń i spojrzał na nią.

Światło było prawie oślepiające. Postawił mnie na ziemię.

"Co to takiego?" zapytałam półszeptem

"Nie wiem" odpowiedział, przyglądając się swoim dłoniom. Obie świeciły.

Ponownie na mnie popatrzył. "To chyba ty."

"Ja?" spojrzałam na niego ze zdumieniem "Dlaczego niby -"

Przesunął dłoń do mojej szyi poczym opuszkami przemierzył fragment skóry, pozostawiając na niej jaśniejące pasmo. "Fajnie" powiedział

"Co?" zapytałam "Co zrobiłeś -"

"Patrz" przysunął mnie do siebie i obrócił tak, że stałam twarzą do lustra.

Stał za mną. Nie mogłam oderwać od niego oczu.

Dotknął palcami mojego policzka i musiałam powstrzymać się, żeby znów nie odpłynąć.

"Obserwuj" szepnął, przesuwając palce po moim policzki i szyi. Nie mogłam w to uwierzyć.

Cztery linie światła podążały za jego palcami, jaśniejąc na mojej skórze.

Zniknęły po kilku sekundach, gdy tylko odsunął rękę.

'Więc tak to wygląda, gdy mnie dotyka'.

{Nie, Liz, tak nie było nigdy wcześniej.}

Obróciłam się i spojrzałam na niego. "Boisz się?" zapytał

"Nie" szepnęłam

"A ja tak" odpowiedział takim samym szeptem

{nie chcę przestać, Michael -}

I ponownie znalazłam się w jego ramionach. Ponownie uniósł mnie do góry, z każdym jego dotykiem przez moją skórę przetaczały się impulsy nerwowe, moje serce, moja krew, całował mnie i czułam się idealnie, pełna, wypełniona światłem. Jęknął i pocałował mnie namiętniej.

Zamknęłam oczy i nagle coś we mnie pękło i zaczęło bić i pomyślałam sobie, że go kocham, nie zwracając uwagi na to, czy słyszał moje myśli czy nie, kocham...

Coś się we mnie otworzyło.

* * *

Gwałtownie otworzyłam oczy i nabrałam głęboko powietrza.

Wszystko wyglądało tak, jak wtedy, gdy komunikowałam się z Michaelem.

Intensywne kolory, takie jakich jeszcze nigdy nie widziałam i ostra, jednocześnie zamglona wizja, jego dotyk na mojej skórze -

Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową i odsunęłam się, żeby widzieć go lepiej.

Michael dosłownie świecił. Nie tylko jego ręce. Wszystko w nim pulsowało tym omdlałym światłem. To było piękne. On był piękny. To była -
energia. Kiedy to sobie uświadomiłam, zamarłam.

Widziałam energię przepływającą przez ciało Michaela. Nie wiedziałam skąd to wiedziałam. Po prostu wiedziałam.

{Liz, wszystko ok?}

{Nie -} usiłowałam zrozumieć co się działo. {- Nie ok.} spojrzałam na swoje dłonie, wsparte o jego klatkę piersiową.

Delikatne światło wydobywało sie z obu.

{O Boże.}

{Liz -} teraz był już przestraszony nie na żarty. {- co się dzieje?}

Uniosłam dłoń i dotknęłam jego policzka. Moje opuszki były niesamowicie ciepłe. Osunęłam nieco dłoń.

Cieniutka, świetlista smuga podążyła za moimi palcami. Zadrżał.

{Liz, powiedz co -}postawił mnie na ziemi, a ja obróciłam go w stronę lustra. Spojrzałam na jego odbicie.

"Patrz” szepnęłam

Przesunęłam dłoń po jego skórze. Zajaśniała pod wpływem mojego dotyku. Otworzył usta w zdumieniu.

"Jak to możliwe -"

{Nie wiem,} obserwowałam jego odbicie. {Po prostu mogę to zrobić. Jakie to uczucie?}

{...elektryzujące, chyba. Ciepło. Masz ciepłe dłonie.}

Zupełnie tak jak wtedy, gdy on mnie dotykał.

{Powinniśmy przerwać, Liz.} zachłysnął się powietrzem {Chcesz przestać?}

Odwróciłam się od niego i spojrzałam prosto na niego. "Przestań mnie o to pytać" powiedziałam "Nie zmieniłam zdania."

"Ok" szepnął "Przestanę pytać."

Objął mnie mocno i zamknął moje usta pocałunkiem.

* * *

Delikatnie dotknąłem jej twarzy, przesunąłem opuszki po jej policzku.

Moje ręce stawały się coraz cieplejsze.

Kiedy przesunąłem palce nad jej szyją, jęknęła przyjemnie. Zatrzymałem się. Zaczęła drżeć.

Jej dłoń powoli przesunęła się po moim ramieniu, aż na moją szyję.

Przysunąłem ją bliżej siebie, ciężko oddychając.

Jakby fale energii przedzierały się przez moje ciało. Silniejsze niż wcześniej.

"Liz, co się dzieje?"

Mamrotała moje imię i już nic innego się nie liczyło. Sam nie wiedziałem, jak się powstrzymać.

Zresztą nie chciałem przestawać.

Wsunąłem drugą dłoń na jej plecy. Wygięła plecy, przysuwając się bliżej mnie.

Coś we mnie się otworzyło.

* * *

Jego dłoń znów dotykała mojej skóry. Nie ta, która ogrzewała przyjemnie moją tętnicę na szyi, przez co moje ciało nieustannie drżało. Ta druga dłoń, na mojej sukience. Jęknęłam, przerywając pocałunek.

"Co?" mruknał, usiłując mnie ponownie pocałować. Odsunęłam twarz i spojrzałam w lustro. Uznał to za wyraźną zachętę i zaczął całować moją szyję. Starałam się skupić.

Jego dłoń na mojej sukni wciąż jaśniała. {Michael, jak ty -}

Uniósł głowę i spojrzał w lustro, na moją skuienkę.

Wyglądała tak samo, jak wcześniej. Trochę wygnieciona, ale ogólnie tak samo. Z jednym, małym szczególikiem...

Miejsce, którego dotykał Michael stało się całkowicie przeźroczyste.

"Wow," szepnął w zdumieniu

"Jak ty -"

"Świecisz się" przerwał mi półszeptem

"Co?" zapytałam, patrząc na niego

"Świecisz się" powtórzył, wgapiając się w moje odbicie

Powróciłam wzrokiem do lustra -

Miał rację.

Było to słabe światło; ledwo widzialne. Ale drobne fale energii przepływały przez moje ramiona, plecy, szyję. Wszędzie.

A dłoń Michaela wciąz znajdowała się na moich plecach.
Przesunął dłoń nieco w górę. Sukienka pociemniała, powróciła do dawnego koloru, gdy tylko zabrał dłoń, za to stała się przeźroczysta w miejscu, gdzie zatrzymał dłoń . Za jego dlonią wciąż podążało światło.

"Michael," wymamrotałam "Co ty mi robisz?"

"Nic" szepnął "Wszystko – Sam nie wiem."

Popatrzyłam wprost na niego, opierając dłonie o jego klatkę piersiową.

Tuż nad jego sercem. Spojrzał na mnie.

Czułam jak bicie jego serca przyspiesza. Jego oddech był ciężki.

Skupiłam się, chcąc w ten sposób powrócić materiał na swoje miejsce.

Nic się nie działo.

'To było głupie' pomyślałam

{Nie było.}

Uśmiechnęłam się. {Dzięki.}

Pochylił się, żeby mnie pocałować. Nie broniłam.

Moje usta powoli siniały, ale nie obchodziło mnie to. Moja skóra pulsowała od jakiegoś kosmicznego światła i to też mnie nie obchodziło. Dłoń Michaela była na moich plecach, pozostawiając przyjemne ciepło i tonęłam w tym niesamowitym uczuciu.

Nie chciałam przestawać.

Jego dłoń zamarła na moich plecach. Chciał ją przesunąć, dalej mnie dotykać. Czułam to.

Sięgnęłam do swoich pleców, chwytając jego dłoń i zsuwając ją niżej.

Mruknął z zadowoleniem.

{Jesteś pewna?}

{Tak} pomyślałam

Jego serce biło zatrważająco szybko. Moje usiłowało nadązyć. Jego dłoń przesunęła się po moich plecach, przesuwając z sobą ciepło i mrowiące dreszcze. Druga dłoń błądziła po moim ramieniu, ponownie po szyi, policzku i znów w dół, gdzie pod skórą przebiegała tętnica.

A fala energii targnęła moim ciałem. I kolejna. Kolejna. Szybciej.

Czułam tempo bicia jego. Słyszałam łomot własnego. Oba rytmy wydawały się zgrywać ze sobą. Musiałam pamiętać o oddechu.

{- Michael-}

W końcu nasze serca biły tym samym rytmem.

Szarpnięcie od wewnątrz kolejną dawką energii i nagle coś w nas obojgu -
-otworzyło się.

Kilka rzeczy dziać się naraz.

* * *

Poczułam, że coś dzieje się z moim pokojem. Jak bezdźwięczny grzmot. Tsunami energii, szybsze od moich własnych myśli.

Okno roztrzaskało się.

Wrzący impuls przebiegł przez moje ciało. Michaela też.

Podłoga zadrżała.

Nasze serca stanęły.

* * *

"Liz," Michael powiedział "Liz, wszystko w porządku?"

Otworzyłam oczy.

Stałam na środku pokoju, z ramionami splecionymi wokół jego szyi.
Nabrałam głęboko powietrza.

Moje serce ponownie biło.

"Ta... tak" szepnęłam "Chyba..."

"Usiądź," podprowadził mnie do łóżka, sadzając na nim. Pokój wyglądał tak samo, jak zawsze. Intensywne kolory i szczególiki zniknęły.

Przesunął dłoń nad moim oknem i szyba ponownie była cała.

"Michael, skąd wiedziałeś co zrobić?"

"Nie wiem" odpowiedział, klękając przede mną. "Ale jest naprawione. NA PEWNO wszystko dobrze?"

Położyłam dłoń na własnym sercu. "Tak" nie byłam tego całkiem pewna "Wydaje mi się, że tak."

Usłyszałam szmer za drzwiami. "Liz?" mój ojciec wołał mnie

"Schowaj się!" syknęłam. Michael padł na podłogę. Poprawiłam pościel i wskoczyłam do łóżka. Drzwi się otworzyły.

Muszę zamontować zamek w drzwiach, pomyślałam.

Tato stał na progu. "Wszystko w porządku, skarbie?" zapytał

"Tato?" mruknęłam, naciągając kołdrę po samą szyję.

"Ja tylko -" potrząsnął głową i spojrzał w stronę okna "Wydawało mi się, że coś słyszałem" powiedział

"Mm," mruknełam

"Poczułaś coś? Jakby trzęsienie ziemi?"

"Hm-mm," tylko mruknięcie

"Oh," obrócił głowę w stronę korytarza "Nasz zegarek przestał działać" Sięgnął do włącznika światła i pstryknął. "Światło też nie działa. Dziwne”

Czekałam.

"Cóż" zamykał drzwi "Dobranoc skarbie"

{Liz -}

{Nie ruszaj się, Michael.}

Zaczęłam ponownie oddychac, dopiero gdy kroki ustały. Przechyliłam się przez łóżko. "W porządku?" zapytałam szeptem

{Taa,} pomyślał. Uśmiechał sie, patrząc w moją stronę. {Świetnie.}

Spojrzałam na swój budzik. Nie działał. Elektroniczne cyferki nawet nie mrugały. Tylko pustka.

{Michael, widzisz gdzieś mój zegarek?}

{Twój zegarek? Przecież do wschodu daleko jeszcze.}

{Nie o to chodzi. Po prostu poszukaj, ok?}

Wzruszył ramionami i rozejrzał się. Szybko go znaleźliśmy. Też nie działał.

Spojrzałam na balkon, w stronę tradycyjnego strumienia światełek.
Michael też powędrował tam wzrokiem.

Nie działały.

"Liz, co się stało?" zapytał wyglądając za okno

"Ok" powiedziała powolutku "Wydaje mi się, że wywołaliśmy EMP."

"Co?!" zapytał, obracając się ponownie w moją stronę

Spojrzałam na niego "EMP, Michael," mruknęłam "Elektromagnetyczny Impuls."


c.d.n.
Image

User avatar
aras
Zainteresowany
Posts: 460
Joined: Fri Aug 15, 2003 3:59 pm
Location: Będzin

Post by aras » Tue Sep 28, 2004 10:04 pm

Wow ale to było fajniutkie takie miłe i przyjemne, żeby u ludzi też zdarzały się takie impulsy elektromagnetyczne, ale by było fajnie :D .
Czytaj między wierszami...

User avatar
lizzy_maxia
Fan
Posts: 888
Joined: Fri Jul 25, 2003 10:01 am
Location: Łódź, my little corner of the world...
Contact:

Post by lizzy_maxia » Mon Oct 04, 2004 10:42 am

Oj tak, to była bardzo ciepła i bardzo magnetyczna część :oops: Cudownie się ją czytało :D

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Mon Oct 04, 2004 12:59 pm

Łoo a skąd to się tu wzięło?? :shock: Patrzę nowy post w tym temacie-myślę pewnie kolejna część...patrzę patrzę i co widzę?? Że jestem przeterminowana!! :lol: Siakoś tak wyszło, że nie zauważyłam tej części. A jest co poczytać. Bardzo fajna część :oops: Tak sobię myślę...może by się zabrać za czytanie oryginalnej wersji :roll: Ale chyba jednak poczekam :?

User avatar
onar-ek
Pleciuga
Posts: 887
Joined: Mon Aug 30, 2004 4:40 pm
Location: Białystok
Contact:

Post by onar-ek » Tue Oct 05, 2004 7:08 pm

Ech cudowne, po prostu cudowne :cheesy: Ja już się gubię bo nadal jeszcze coś mi w główce mówi, że Max i Liz musza być razem, ale jak czytam te wasze opowiadanka to coraz częściej widzę Liz i Michaela bądź Liz i Aleca... Ludzie co się ze mna dzieje... Ale lubię te zmiany, jak polubiłam Liz i Michaela :cheesy:

User avatar
Elip
Starszy nowicjusz
Posts: 252
Joined: Fri Apr 30, 2004 11:18 am
Location: Z Daleka :P

Post by Elip » Thu Nov 04, 2004 9:21 am

A może by tak....kolejna część? :lol: Szczerze mówiąc stęskniłam się za polarkami 8)

_liz
Fan...atyk
Posts: 1041
Joined: Fri Aug 15, 2003 4:07 pm
Location: Wrocław
Contact:

Post by _liz » Thu Nov 04, 2004 9:23 am

Szczerze mówiąc to nie mam czasu, jak na razie. Tkwię po uszy w SZD i podjęłam się samobójczego zadania - tłumaczenia FN. Ale nie martwcie się, nie porzuciłam chęci tłumaczenia Polar Novel. To wróci, tak jak i inne moje opowiadanka. Musze tylko odzyskać na nie wenę.
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 39 guests