Wishing On A Star - część 11, 12 + epilog gratis:)
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Pięknie. Uzyskałam tym samym odpowiedź na pytanie, którego wcalew nie zadawałam, ale które mnie męczyło od jakiegoś czasu.
Milla, tak samo jak sprawy między Alexem a Isabel - również pogmatwane. Oni też nie mieli okazji powiedzieć sobie wszystkiego. Zresztą, ludzie rzadko mówią to, co czują i myślą, a gdy w końcu się na to decydują - okazuje się, że jest już za późno. A co do Tess jako morderczyni... a dlaczego nie miałby się z nią związać? Morderca też człowiek (na ogół...). Co więcej jest kobietą. Dlaczego nie? Poza tym, tak po cichutku, marzy mi się napisanie kryminału. Takiego porządnego, z morderstwem, komisarzem, podejrzanymi i usiłującymi zagmatwać śledztwo niewinnymi... Poczytałam sobie nawet kodeks karny. Nasz, nie amerykański. Wiem, że u nich to jest to trochę (ba, trochę...) inaczej, ale i tak byłam pozytywnie rozczarowana, bo w sumie to nie było takie nudne.
Olka, mam nadzieję, że później znajdziesz chwilkę...
Hotori - hm, tego... trudno powiedzieć. Może to wpływ opowiadań dreamers, w których Max nieustannie całował ślady stóp Liz i mnie zemdliło. Na samym początku pisałam zresztą, co mnie skłoniło do pisania czegoś takiego. My Beloved Wife i Bezsenność w Seattle. Poza tym kto powiedział, że zmieniłam się na Tess? W MBW bohaterką jest Maria. Tyle że odpowiefnich opowiadań jest jeszcze mniej niż opowiadań o M/T... Avatarek jest kwestią estetyki i nic więcej
Max - dzięki
Jak na razie mam świetną zabawę czytając komentarze Chyba muszę robić takie rzeczy częściej No, zobaczymy, co będzie pod koniec...
Milla, tak samo jak sprawy między Alexem a Isabel - również pogmatwane. Oni też nie mieli okazji powiedzieć sobie wszystkiego. Zresztą, ludzie rzadko mówią to, co czują i myślą, a gdy w końcu się na to decydują - okazuje się, że jest już za późno. A co do Tess jako morderczyni... a dlaczego nie miałby się z nią związać? Morderca też człowiek (na ogół...). Co więcej jest kobietą. Dlaczego nie? Poza tym, tak po cichutku, marzy mi się napisanie kryminału. Takiego porządnego, z morderstwem, komisarzem, podejrzanymi i usiłującymi zagmatwać śledztwo niewinnymi... Poczytałam sobie nawet kodeks karny. Nasz, nie amerykański. Wiem, że u nich to jest to trochę (ba, trochę...) inaczej, ale i tak byłam pozytywnie rozczarowana, bo w sumie to nie było takie nudne.
Olka, mam nadzieję, że później znajdziesz chwilkę...
Hotori - hm, tego... trudno powiedzieć. Może to wpływ opowiadań dreamers, w których Max nieustannie całował ślady stóp Liz i mnie zemdliło. Na samym początku pisałam zresztą, co mnie skłoniło do pisania czegoś takiego. My Beloved Wife i Bezsenność w Seattle. Poza tym kto powiedział, że zmieniłam się na Tess? W MBW bohaterką jest Maria. Tyle że odpowiefnich opowiadań jest jeszcze mniej niż opowiadań o M/T... Avatarek jest kwestią estetyki i nic więcej
Max - dzięki
Jak na razie mam świetną zabawę czytając komentarze Chyba muszę robić takie rzeczy częściej No, zobaczymy, co będzie pod koniec...
Przede wszystkim powiem, że trafiłas tą częścią idealnie w... pogodę. A przynajmniej w pogodę u mnie. Cały dzień leje i jest paskudnie. Co oczywiście idealnie stworzyło klimat do drugiej części. A teraz następują u mnie słowa przełomowe (nigdy nie sądziłam, że coś takiego powiem) - cieszę się, że Liz jest martwa... Ale to paskudnie brzmi! Ale taka prawda. Podoba mi się to, bo świetnie przez to widać, co tak naprawde czuł Max. Pośród tych wszystkich wahań, niejasności, wątpliwości i całego zamieszania jakie sie wtedy toczyło wokół nich wszystkich, jednak coś w nim pozostało - to coś, co zawsze czuł i będzie czuł do Liz Parker, choćby nie wiadomo co sie stało. I moze to nie jest opowiadanie Dreamerkowe, a jednak i ten motyw tu znalazłam.
Teraz inna sprawa. Czytałam "My beloved wife" i jesli to opowiadanko zmierza w tamtą stronę, to.... yyy... no jestem pełna podziwu Nan I z góry zaznaczam, ze nie mam nic przeciwko. W ogóle jak na razie nie mam nic przeciwko komukolwiek. No zobaczymy....
Teraz inna sprawa. Czytałam "My beloved wife" i jesli to opowiadanko zmierza w tamtą stronę, to.... yyy... no jestem pełna podziwu Nan I z góry zaznaczam, ze nie mam nic przeciwko. W ogóle jak na razie nie mam nic przeciwko komukolwiek. No zobaczymy....
Cóż Nan zapytałam nie dlatego, że pomstuję na ciebie ze względu na tę przemianę. Szczerze mówiąc nigdy nie lubiłam dreamer, bo też uważałam, że trochę jest tam przesady. Zawsze byłam candy i tak zostanie, ale lubiłam też zastanawiać się (to chyba dobre słowo) nad samą Tess (czemu chyba dałam wyraz w swoich opowiadaniach ).
Więc pytałam tak ze względu na...Egipt. Pamiętam jak bardzo chciałaś to przeczytać i teraz tak się zastanawiam czy nadal chcesz, bo widzisz...tam nie ma siły , że by nie było dreamer (to chyba dobra wiadomość dla wszystkich fanów M&L ). Co oczywiście nie znaczy, że będą tam 'wrzuty' na Tess. O nie !
Zresztą do Tess nigdy nic nie miałam...
P.S. Jak ty to robisz Nan, że masz tyle czasu i na tłumaczenia i na pisanie ?!!
Więc pytałam tak ze względu na...Egipt. Pamiętam jak bardzo chciałaś to przeczytać i teraz tak się zastanawiam czy nadal chcesz, bo widzisz...tam nie ma siły , że by nie było dreamer (to chyba dobra wiadomość dla wszystkich fanów M&L ). Co oczywiście nie znaczy, że będą tam 'wrzuty' na Tess. O nie !
Zresztą do Tess nigdy nic nie miałam...
P.S. Jak ty to robisz Nan, że masz tyle czasu i na tłumaczenia i na pisanie ?!!
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
_liz, u mnie też pada. Nie to, żebym miała coś przeciwko, skąd, lubię taką pogodę
No proszę. Nie spodziewałam się, że tyle osób napisze to o Liz. Myślałam raczej, że ktoś odgryzie mi głowę czy coś w tym rodzaju... Może i sklęsły we mnie nieco uczucia do tej mojej ulubionej pary... ale w gruncie rzeczy wciąż w jest to samo. Wciąż uważam, że to piękne połączenie, tyle że jedynie niektórzy autorzy potrafią wydobyć cały urok bez kiczowatości i tandety.
MBW - nie wiem, czy można powiedzieć o zmierzaniu w tamtą stronę. To zmierza w swoją własną, nieco podobną, nieco odmienną... nie mam niestety żadnej Mae u siebie
Hotori - owszem, nadal mam fioła na punkcie Egiptu. Nadal mam ochotę przeczytać. miałam kiedyś zakusy na takie opowiadanie a'la historyczne... Tyle że nie chciała mi się zgadzać geografia z historią i w końcu zdenerwowałam się i zostawiłam to odłogiem w połowie pierwszej części. Nawet intrygę miałam (taką podszytą oryginalną intrygą). A co do czasu - teraz widzę, że to była siła wyższa. Wishing jest już właściwie skończone, teraz mój czas nieco się skurczył, a Wishing skończyłam dosłownie dzień przed. W ogóle czas jest upiornym pojęciem. Zawsze jest go za mało gdy jest potrzebny.
No proszę. Nie spodziewałam się, że tyle osób napisze to o Liz. Myślałam raczej, że ktoś odgryzie mi głowę czy coś w tym rodzaju... Może i sklęsły we mnie nieco uczucia do tej mojej ulubionej pary... ale w gruncie rzeczy wciąż w jest to samo. Wciąż uważam, że to piękne połączenie, tyle że jedynie niektórzy autorzy potrafią wydobyć cały urok bez kiczowatości i tandety.
MBW - nie wiem, czy można powiedzieć o zmierzaniu w tamtą stronę. To zmierza w swoją własną, nieco podobną, nieco odmienną... nie mam niestety żadnej Mae u siebie
Hotori - owszem, nadal mam fioła na punkcie Egiptu. Nadal mam ochotę przeczytać. miałam kiedyś zakusy na takie opowiadanie a'la historyczne... Tyle że nie chciała mi się zgadzać geografia z historią i w końcu zdenerwowałam się i zostawiłam to odłogiem w połowie pierwszej części. Nawet intrygę miałam (taką podszytą oryginalną intrygą). A co do czasu - teraz widzę, że to była siła wyższa. Wishing jest już właściwie skończone, teraz mój czas nieco się skurczył, a Wishing skończyłam dosłownie dzień przed. W ogóle czas jest upiornym pojęciem. Zawsze jest go za mało gdy jest potrzebny.
Świetnie! Poprostu super! Tyle czasu czekałam, az wreszcie to umieścisz, żeby napisać jednego, długiaśnego komentarza co sądze teraz o każdej części patrząc wstecz. I co? Przegapiłam! Do tego dołożyła się moja świetna kuzynka, która natychmiast odciągała mnie od komp. jak tylko do niego u niej zasiadłam, i "wspaniały" net, który jak tylko wróciłam do domciu przestał działać! Trudno. Teraz już nie napiszę tego komentarza. Cóż, i tak wiesz co o tym sądziłam, sądzę i co będę sądzić (tego nawet ja nie wiem, ale mam pewne oczekiwania)
PS. Wielkie, wielkie sorry, za to że nie odp. na twojego ostatniego maila, ale jak widać powyzej miałam pewne problemy. Teraz też nie mam czasu bo wpadłam na 5 minut i modlę się żeby mnie ciocia nie przyłapała na swoim komputerze.
PS. Wielkie, wielkie sorry, za to że nie odp. na twojego ostatniego maila, ale jak widać powyzej miałam pewne problemy. Teraz też nie mam czasu bo wpadłam na 5 minut i modlę się żeby mnie ciocia nie przyłapała na swoim komputerze.
Maddie, nic się nie stało. Po pierwsze wiem, że sobie trochę na to poczekałaś... nieco mi zeszło I nie wiem, co będziesz sądzić po dalszych częściach. Mam jednak nadzieję, że później coś skrobniesz...
Obrazka chyba się nie doczekam. Trudno.
Po tej części chyba niektóre podejrzenia rozwieją się... a co by było, gdyby na przykład wepchnąć Maxa do zakonu? Nie to, żebym miała taki zamiar
Anyway (zapożyczone od Leo). Teraz już chyba wszystkie nadzieje, że jakimś cudem ożywię Liz wezmą w łeb.
Redford "Fly". Zagadka - kto mi powie, z którego to odcinka...
Część 3.
Obrazka chyba się nie doczekam. Trudno.
Po tej części chyba niektóre podejrzenia rozwieją się... a co by było, gdyby na przykład wepchnąć Maxa do zakonu? Nie to, żebym miała taki zamiar
Anyway (zapożyczone od Leo). Teraz już chyba wszystkie nadzieje, że jakimś cudem ożywię Liz wezmą w łeb.
Redford "Fly". Zagadka - kto mi powie, z którego to odcinka...
Część 3.
Last edited by Nan on Fri Jul 30, 2004 4:16 pm, edited 1 time in total.
To było... PRZEPIĘKNE Nan...
Nigdy nie lubiłam opowiadań w których głównym bohaterem był Max, ale to opowiadanie jest wyjątkiem i czytam je z nieukrywanym zainteresowaniem.
Po tej części nic się nie zmieniło, a nawet wzróśł mój zachwyt! To jak opisałaś pogrzeb Liz... brak mi słów, aż mi się łezka zakręciła... Opis przeżyć wewnętrznych Maxa jest... perfekcyjny. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jego związek z Isabel.
Każda część jest poematem dla duszy...
Nigdy nie lubiłam opowiadań w których głównym bohaterem był Max, ale to opowiadanie jest wyjątkiem i czytam je z nieukrywanym zainteresowaniem.
Po tej części nic się nie zmieniło, a nawet wzróśł mój zachwyt! To jak opisałaś pogrzeb Liz... brak mi słów, aż mi się łezka zakręciła... Opis przeżyć wewnętrznych Maxa jest... perfekcyjny. Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze jego związek z Isabel.
Każda część jest poematem dla duszy...
Z tego co dzisiaj zauważyłam, to przegapiłam 2 część, jak to się stało Ale już jestem na bierząco. Opowiadanie jest z jednej strony przepiękne, a z drugiej.....do tej pory nie mogę uwierzyć, że zabiłas Liz. Po pierwszej części miałam taką tyci nadzieję, że może jednak.....ale niestety nie Aż nie mogę patrzeć jak Max cierpi To takie smutne. Mam tylko nadzieję, że nie zwiążesz Maxa z Tess!!!!
Ja Ci powiem Nan Z Balance, w Crashdown, w czasie rozmowy Alexa i Isabel. Stronka roswell.na.nu w dalszym ciągu jest pomocna. Swoją drogą piosenki z Roswell tak bardzo wryły mi się w pamięć, że kiedy nagle dociera do mnie coś znajomego z jakiejś stacji radiowej, robi mi się dziwnie znajomo i cieplutko
Z nutką smutku i jakiejś nadziei kończysz to króciutkie opowiadanie...Czy to rzeczywiście koniec ? Nie wiem co o tym myślec. Jak gdyby Max, po opłakaniu Liz, z niejaką ulgą zamykał pewien rozdział, sprawiający mu tyle bólu. Bez chęci wyjaśnienia, oczyszczenia siebie i jej, z niedomówień. Nie trafiła mi do przekonania taka postać Maxa, rozchwianego, niepewnego co dalej, wchodzącego w nowe życia nie rozliczywszy się z poprzednim.
Czy teraz tak go widzisz, Nan ?
Z nutką smutku i jakiejś nadziei kończysz to króciutkie opowiadanie...Czy to rzeczywiście koniec ? Nie wiem co o tym myślec. Jak gdyby Max, po opłakaniu Liz, z niejaką ulgą zamykał pewien rozdział, sprawiający mu tyle bólu. Bez chęci wyjaśnienia, oczyszczenia siebie i jej, z niedomówień. Nie trafiła mi do przekonania taka postać Maxa, rozchwianego, niepewnego co dalej, wchodzącego w nowe życia nie rozliczywszy się z poprzednim.
Czy teraz tak go widzisz, Nan ?
Przychylam się do opinii innych Nan- zabrzmi to makabrycznie, ale scena na cmentarzu wyszła ci świetnie oddałaś perfekcyjnie wszystkie spiętrzone emocje buzujące w Maxie, świat i twarze widziane jego oczami, stopniowe osuwanie się w pustkę i obojetność.
Ale zgadzam się też z Elą- nie do końca przekonuje mnie Max pod koniec ostatniego rozdziału, kiedy minął rok podczas którego powoli otrząsnął się z szoku i bólu...czegoś mi jednak brakuje może za dużo naczytałam się tych opowiadań w ktorych to Max nie jest wstanie żyć bez Liz i wszystko w nim umiera razem z nią? Nie wiem...to nie to że chciałabym go widzieć z podciętymi żyłami na podłodze łazienki ale...sama nie wiem Może to tez wpływ RosDeidre, która zdefiniowała "Maxa którego wszyscy kochamy" jako "cichego nieśmiałego przywódcę, ktory żył tylko dla jednego- dla Liz Parker".
I jeszcze jedno- nie wiem co mysleć o scenie, kiedy zostawili go na cmenatrzu. Poprostu nie wiem. To było jakieś...zimne. Nie wydaje mi się, żeby zroblili coś takiego.
Czekam na następne rozdziały
Ale zgadzam się też z Elą- nie do końca przekonuje mnie Max pod koniec ostatniego rozdziału, kiedy minął rok podczas którego powoli otrząsnął się z szoku i bólu...czegoś mi jednak brakuje może za dużo naczytałam się tych opowiadań w ktorych to Max nie jest wstanie żyć bez Liz i wszystko w nim umiera razem z nią? Nie wiem...to nie to że chciałabym go widzieć z podciętymi żyłami na podłodze łazienki ale...sama nie wiem Może to tez wpływ RosDeidre, która zdefiniowała "Maxa którego wszyscy kochamy" jako "cichego nieśmiałego przywódcę, ktory żył tylko dla jednego- dla Liz Parker".
I jeszcze jedno- nie wiem co mysleć o scenie, kiedy zostawili go na cmenatrzu. Poprostu nie wiem. To było jakieś...zimne. Nie wydaje mi się, żeby zroblili coś takiego.
Czekam na następne rozdziały
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Zabierałam się i zabierałam do przeczytania, ale nigdy nie miałam czasu, ale dzisiaj to się zmieniło. I powiem ci szczerze, że wcale się tego nie spodziwałam. Liz umarła, choć nie do końca w to wierze. Mam nadzieję, że coś się jednak pozytywnego wydarzy. Isabel wyjeżdża, a Max zmienia się zupełnie. Zrobiłaś , tak mi się przynajmniej wydaje opowiadanie psychologiczne. Uważam , że nas zaskoczysz i to bardzo. Świetnie naprawdę cudowne, jedno z lepszych jakie do tej pory czytałam. Trzymaj się
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Świetny Fan Faction. Cieszę się że nie napisałaś czegoś w stylu serialu, gdzie było to całe śledztwo, oddalenie się Maxa od pozostałych i zamieszanie z Tess. Pokazałaś reakcję Maxa na śmierć Liz i wyszło ci to naprawdę genialni. W zasadzie to powiadanie mogłabyś już zakończyć, ale inni mogą sądzić inaczej. No cóż, moim zdaniem zakończenie tego opowiadania tu jest dobrym pomysłem, ale jeśli będzie Część 4 to na pewno ją przeczytam.
PS: Oświadczyny Valenti'ego to naprawdę szokujęcy pomysł ale fajny
PS: Oświadczyny Valenti'ego to naprawdę szokujęcy pomysł ale fajny
Hmmm... wyawało mi się, że od śmierci Liz minęło trochę ponad miesiąc a nie rok. Kiedy Max był na cmentarzu, to przelatywał nad nim samolot i powiedział do Liz, że Isabel właśnie odlatuje. Co oczywiście jest jeszcze gorsze, bo Max otrząsnął się po śmierci Liz w miesiąc. Rok byłby jeszcze zrozumiały, ale biorąc pod uwagę fakt, że on ją kochał cale życie to misiąc to stanowczo za mało, by pogodzić się ze stratą i ruszyć do przodu, by realizować swoje marzenia. Czy Max nie twierdził zawsze, że jego marzeniem jest być z Liz Parker?Lizziett wrote:Ale zgadzam się też z Elą- nie do końca przekonuje mnie Max pod koniec ostatniego rozdziału, kiedy minął rok podczas którego powoli otrząsnął się z szoku i bólu...czegoś mi jednak brakuje
Oczywiście wszystko to nie zmienia faktu, że scena podczas pogrzebu była wspaniała. Opisałaś emocje Maxa w prawdziwy i poruszający sposób. Na początku jakby tylko obserwatora, który ciągle nie przyjął do wiadomości, że jest na pogrzebie ukochanej dziewczyny i zastanawia się jak ona spojrzałaby na obecne osoby. Po czym w pewnym momencie uświadamia on sobie co się naprawdę dzieje, gdzie jest i po co. Dociera do niego, że Liz nie żyje i że więcej jej nie zobaczy.
-
- Gość
- Posts: 38
- Joined: Mon Jun 28, 2004 10:11 pm
- Location: Koło
- Contact:
To nyło po prostu piękne opowiadanie mimio iz minał tylko miesiac Max spróbuje zacząc zyć na nowo. Choć oczywiście każdemu może wydawać się, ze to za wcześnie to moim zdaniem jednak nie było za wcześnie, cieszę się, że Max się nie załamał, to w tej chwili jest najważniejsze. Uważam też, że każdy ma swój czas i jeśli Max po tak krótkim czasie zacznie choć próbować normalnie żyć to nie jest to ani kontrowersyjne zni jakieś dziwne tylko widocznie w jakis sposób dla niego normalne. A poza tym przypomnijmy sonie, ze przeciez był podobny wątek w filmie, choć moze nie tak drastyczny, bo przeciez Liz chciała aby Max myslał , ze ona przespała sie z Kyle'm i trzeba pamiętać, ze w parę dni (tygodni) póżniej był już z Tess.
Pozdrówka Nan!!!
Cudowne opowiadanko!!!
Pozdrówka Nan!!!
Cudowne opowiadanko!!!
marta86-16roswellianka
Matko! Nan! Uśmierciłaś Liz?! Tą cudowną istotę, drugą połówkę pomarańczy?! I to jakiej pomarańczy! A najgorsze, że chyba już nie powstanie z zaświatów! Tak zraniłaś Maxia!
I co teraz, z kim go zeswatasz? Hmm...
Cóż, pozostaje czekanie...
I co teraz, z kim go zeswatasz? Hmm...
Cóż, pozostaje czekanie...
"Żal jest potrzebny, żałując swoich pomyłek, uczymy się na błędach. Ale na Boga, nie pozwól, by rządził twoim życiem. Zwłaszcza, że nigdy nie będziesz pewna, że zobaczysz następny wschód słońca."
Hotaru "Freak Nation"
Hotaru "Freak Nation"
Lizziett - ha. Nie zamierzam samobójczyć Maxa. A ten Max o którym piszesz - kojarzy mi się z tym z pierwszego sezonu względnie pierwszych odcinków drugiego. Nigdy nie twierdziłam, że jestem najlepszą autorką, i dlatego nie znoszę czytać moich 'dzieł' po raz drugi. Bo zawsze widzę, jak mi idiotycznie wychodzi i że to wcale nie jest to, o czym usiłowałam pisać. Drugą Deidre nie jestem i nie będę, i to nawet lepiej. Trylogii II również pisać nie zamierzam
Dzinks, myślisz, że wyciągę Liz z grobu...? Hm. Ha, pewnie, że zaskoczę, bardzo skromnie mówiąc , czuję się jak pionierka wkraczająca na kolejną białą plamę na mapie, gdzie na ludzi czyhają potwory, niesamowite zwierzęta i krwiożerczy tubylcy Krótko mówiąc - nie znalazłam jeszcze opowiadania w takiej kategorii. Co więcej - nie znalazłam nawet określenia na taką kategorię...
Tajniak - szokujący pomysł? Ooo... zdziwiłam się. O śledztwie myślę w innym opowiadaniu, ake to nieco później. A cała heca polega właśnie na dalszych częściach. BTW, bardzo się cieszę widząc twój komentarz
Milla - Zachowam dla siebie to, co pomyślałam. Wam się nie przyda, a mnie owszem.
marta86-16, dzięki A wątek owszem, był w serialu. Isabel wyszła za Jesse'go po czterech miesiącach znajomości, a poznała go w lipcu chyba. Dwa miesiące po śmierci Alexa. A ja przecież nie wydaję go od razu za mąż... tego, za żonę...
ADkA - tak. Zraniłam. I przy okazji zabiłam inną osobę. I na tym polega urok tego typu opowiadań - tu zabijasz bohaterkę, w tamtym wydajesz ją za mąż, a w kolejnym robisz z niej siostrę. Zeswatać...? Ciii...
A teraz - przestaję czytać komentarze Chociaż niem przestanę czytać po piątej części
Część 4
Dzinks, myślisz, że wyciągę Liz z grobu...? Hm. Ha, pewnie, że zaskoczę, bardzo skromnie mówiąc , czuję się jak pionierka wkraczająca na kolejną białą plamę na mapie, gdzie na ludzi czyhają potwory, niesamowite zwierzęta i krwiożerczy tubylcy Krótko mówiąc - nie znalazłam jeszcze opowiadania w takiej kategorii. Co więcej - nie znalazłam nawet określenia na taką kategorię...
Tajniak - szokujący pomysł? Ooo... zdziwiłam się. O śledztwie myślę w innym opowiadaniu, ake to nieco później. A cała heca polega właśnie na dalszych częściach. BTW, bardzo się cieszę widząc twój komentarz
Milla - Zachowam dla siebie to, co pomyślałam. Wam się nie przyda, a mnie owszem.
marta86-16, dzięki A wątek owszem, był w serialu. Isabel wyszła za Jesse'go po czterech miesiącach znajomości, a poznała go w lipcu chyba. Dwa miesiące po śmierci Alexa. A ja przecież nie wydaję go od razu za mąż... tego, za żonę...
ADkA - tak. Zraniłam. I przy okazji zabiłam inną osobę. I na tym polega urok tego typu opowiadań - tu zabijasz bohaterkę, w tamtym wydajesz ją za mąż, a w kolejnym robisz z niej siostrę. Zeswatać...? Ciii...
A teraz - przestaję czytać komentarze Chociaż niem przestanę czytać po piątej części
Część 4
Last edited by Nan on Fri Jul 30, 2004 4:16 pm, edited 2 times in total.
Heh hej Nan- ja nigdy nie insynuowałam czegoś takiego - przeciwnie, bardzo mi się twój styl pisania podoba. Nie jestem tylko całkiem przekonana co do obotu sytuacji- ale tego nie jestem pewna przy 95% opowiadań Czekam zaintrygowana na następne rozdziałyLizziett - ha. Nie zamierzam samobójczyć Maxa. A ten Max o którym piszesz - kojarzy mi się z tym z pierwszego sezonu względnie pierwszych odcinków drugiego. Nigdy nie twierdziłam, że jestem najlepszą autorką, i dlatego nie znoszę czytać moich 'dzieł' po raz drugi. Bo zawsze widzę, jak mi idiotycznie wychodzi i że to wcale nie jest to, o czym usiłowałam pisać. Drugą Deidre nie jestem i nie będę, i to nawet lepiej. Trylogii II również pisać nie zamierzam
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Who is online
Users browsing this forum: Google [Bot] and 23 guests