Srebrzyste Kajdany
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Dzisiaj byłam na zawodach i napisałam w autokarze kolejną cześć.Kilka dni późniejMichael dostał kilka dni wolnego, chyłkiem opuścił więzienie, spędził ponad prawie cały dzień na świeżym powietrzu uwalniając się od codziennych stresów. Wracał rozluźniony i całkowicie opanowany, udało mu się nawet przespać całą noc, bez koszmarnych snów.Rankiem był już innym człowiekiem, przebrał się w nowy mundur, wyszedł z pokoju natykając się na grupę strażników- Czołem wszystkim!- Cześć Michael !- Hej- Pamiętasz tę piękną blondynę ? – zapytał Jack . Zgasł uśmiech z twarz Michaela, spojrzał na kolegę mrużąc oczy.- Taa, a co z nią ?- Spodobała się naczelnikowi i została przeniesiona – wyjaśnił inny uśmiechając się złośliwie. Michael poczuł jak żołądek skręca mu się we wszystkie strony, zbladł trochę. Cofnął się z powrotem do pokoju, jednak dni nieobecności zrobiły swoje.Wieczorem ochłoną i postanowił zrobić, krótki spacer po ciemnych korytarzach, zaglądając ciekawie do każdej celi. Plotki okazały się prawdziwe, cela Isabel Evans była pusta, łóżko idealnie posłane, wszystko było tak jak być powinno. Na podłodze leżała otwarta książka.„Więc naczelnik naprawdę wpadł w sidła blondynki"Odwrócił głowę zastanawiając się czy nie spojrzeć do celi obok, minęło kilka minut, ale on się nie ruszył, jakby czekał na specjalne zaproszenie.- Zastanawiasz się czy nie podejść do mojej celi? – usłyszał cichy głos brunetki, odkryła go , wypuścił powietrze z płuc i zrobił kilka kroków.Stała przy kratach obserwując go uważnie, w jej ciemnych oczach pojawiły się złociste refleksy.- Jesteś wyjątkową kobietą – powiedział. Przez moment się zawahał, ale zrobił jeszcze kilka kroków, była piękną kobietą, wydawało mu się , że dopiero teraz dostrzegł jej wyraźne rysy i ciemne gładkie włosy spływające na ramiona. Wyjął z kieszeni klucz, kącik ust uniósł się w górę.Przekręcił klucz i otworzył celę , wszedł do środka.- Boisz się ?. Nie odpowiedział, zamknął za sobą kratę, była już na łóżku, zalotnie się uśmiechała.- Będziesz tak stał? – dodała, jego serce wybiło się z naturalnego rytmu i swobodnie tańczyło coraz szybciej i szybciej w piersi. Usiadł kilka metrów dalej, na plecach poczuł nieprzyjemny dreszcz- Jesteś pięty. Poczuł jej nierówny oddech na plecach, dotknęła jego ramion i zaczęła delikatnie je masować, przez chwile trwali w tej pozycji, potem położyła ręce na karku.Jej dotyk był delikatny i sprawiał mu przyjemność, czuł jak napięte mięśnie powoli się rozluźniają.- Chciałbym cię o coś zapytać ?- Hm – zamruczała. Ponownie przeszył go drzesz, muskała jego ucho, najwidoczniej robiła to świadomie.- Popełniłaś te zbrodnie? – zapytał czując podchodzącą falę gorąca, tętno było przyśpieszone.- Wierzysz w to?- -szepnęła- Nie wiem, może mi coś wyjaśnisz- zaproponował, pochyliła się nad nim ukazując głębokie smutne oczy. Teraz ona zadrżała, to spojrzenie było pełne pożądliwych uczuć.- Nie popełniłam tych morderstw, ale nic więcej ci na razie nie powiem- wyjaśniłaPatrzyli na siebie przez chwile w milczeniu, potem on położył jej rękę na ramieniu i przesunął dłonią po atłasowej skórze. Przymknęła oczy…***Wracał do gabinetu naczelnika, wszedł , ale natychmiast cofnął się w progu.- Wejdź Michael. W pokoju unosił się słodki zapach kwiatów, nie musiał zgadywać, do kogo należał.Isabel siedziała przy stoliku z uniesionym i nogami, naprzeciwko dyrektora więzienia. Uśmiechała się szeroko.- Jak tam kocica? – zasyczała. Naczelnik uniósł brwi-O czym ty mówisz słodziutka?. Michael rzucił jej mordercze spojrzenie i poczuł jak zaschło mu w gardle. Odchrząknął- Więc … mam dzisiaj otworzyć cele? – zapytał chcąc szybko zmienić temat, naczelnik był nieobecny, wpatrywał się rozmarzonym wzrokiem w blondynkę.- Więc !- naciskał Michael wyrywając go z tej apatii.- Tak tak rób, co chcesz – dodał od niechcenia.- Pozdrów ode mnie kocice – krzyknęła za nim chichocząc. Michael zamknął drzwi starając się zachować spokój. „ Zobaczymy jak długo będzie go trzymać „***Wysoki przystojny brunet chodził nerwowo po sali tam i z powrotem. Ciemne włosy w nieładzie, bursztynowe oczy, co jakiś czas spoglądały na drzwi. Czarny garnitur był dopasowany idealnie, postawił teczkę na krześle. Michael stanął w drzwiach przyglądając mu się ciekawie.- Tak? – zapytał, brunet przystanął mierząc go złowrogim spojrzeniem.- Chce się natychmiast widzieć z Liz Parker – wyrecytował.- Z Liz Parker? – zapytał Michael- Tak jestem jej prawnikiem – dodał szybko.- Zaraz ją przyprowadzę.Dziewczyna siedziała na łóżku patrząc w sufit, po chwili pochyliła się nad białą kartką i przekreśliła napisany przez siebie kawałek teksty. Ponownie spojrzała w sufit, na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech.- Liz – usłyszała znajomy głos.- Michael- Masz gościa. Zmarszczyła brwi.- Gościa?- Twój prawnik, jest chyba zdenerwowany – wyjaśnił.Kiedy weszła, złość natychmiast ustąpiła, z jego twarzy można było wyczytać ulgę, ale i nutkę szczęścia.- Liz !- Max! Co ty tu robisz?C.D.N
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Część siódma-, Po co przyszedłeś?- zapytała od razu, Max uśmiechnął się i odsunął jej krzesło, usiadła.- Przekonać cię – stwierdził – Musisz zmienić zdanie. Roześmiała się.- Nie Max…- Liz - przerwał jej dotykając jej dłoni.Michael patrzył na całą scenę z innej sali, powoli dochodziło do niego, że ten przystojny chłopak nie jest tylko prawnikiem Liz Parker. Patrzy na nią z wyraźnym uwielbieniem. Wyobrażał siebie na jego miejscu, był zazdrosny, ale nie był w stanie przed samym sobą przyznać się do tego uczucia.Liz wstała odwracając się do niego tyłem.- Nie dam jej wsadzić do więzienia – powiedziała, jej oczy lekko pociemniały. Brunet nie chciał tego usłyszeć, podszedł do niej i objął ją z tyłu.- Dlaczego to robisz?- Max! Powiedziałam ci już.- Chcesz umrzeć?- zapytał, zrobił lekką pauzę, jego serce powoli umierało z rozpaczy- Kocham cię Liz. Odepchnęła go gwałtownie, serce waliło jej jak oszalałe.- Koniec rozmowy Max – powiedziała spokojnie. Spuścił głowę, stracił wszelką nadzieję, to był już koniec i nic nie mogło tego zmienić.Michael czekał aż wyjdzie, pojawiła się ze łzami w oczach.- Wszystko w porządku? – zapytał.- Tak, chce jak najszybciej być sama – powiedziała szybko, bez słowa zaprowadził ją do celi. Wyglądał na wstrząśniętego.- Dobrej nocy Michael – powiedziała na pożegnanie. Nie miał innego wyjścia, zostawił ją samą ze swoimi problemami i przeszedł wzdłuż korytarza, na usta cisnęło mu się tysiące pytań, ale najwyraźniej teraz nie pozna na nie odpowiedzi.***Naczelnik nie krył się już z Isabel, wszyscy strażnicy wiedzieli dokładnie, co się dzieje. Michael nie zwracał na to uwagi, omijał szerokim łukiem cele brunetki, nic go tam nie ciągnęło.Wieczorem wyszła razem z innymi więźniarkami do pralni, miała tam zaległą pracę do wykonania, właściwie teraz wszystko straciło dla niej sens, oczekiwała dnia egzekucji, który zbliżał się wielkimi krokami. Pozostało zaledwie pięć dni.- Przykro mi – powiedziała jedna z kobiet przerzucając rzeczy w jej stronę. Liz słabo się uśmiechnęła.-Zasłużyłam na to.- Nikt nie zasłużył na taką karę- dodała w jej oczach pojawiło się współczucie. Kobieta odeszła, pozostawiając ją samą, przepełniała ją gorycz do samej siebie, powtarzała w duchu, że musi to zrobić, aby uratować kogoś innegoPrzerzucała ubrania, wkładała je do wielkich pralek, została sama, mając nadzieję, że zapomni o złych rzeczach. Ze złością cisnęła ubrania pod ścianę, zaczęła szlochać, nie mogła powstrzymać łez, które same pojawiały się w jej oczach.Ktoś obejmował ją i przyciskał do swojego serca, wybawiciel na białym koniu, zawsze zjawiał się, kiedy go najbardziej potrzebowała.- CiiUniosła mokre od łez oczy, to był on – ten, który zawsze sprawiał, że stawała się radosna, odradzała się na nowo i znowu żyła. Pochylił się, patrzyli na siebie przez chwilę, a potem ją pocałował, namiętnie i gwałtownie, oddała mu ten pocałunek. Przyciągnęła go do siebie chcąc zatrzymać tę chwilę na zawsze. Objął ja jeszcze mocniej, bojąc się, że ucieknie i pozostanie z niczym. Całował, całował, całował…C.D.NNo dobra po przeczytaniu postu Nowej – w Mysteriousness – heh, uspokajam się powoli, miało być tutaj coś jeszcze, ale znowu stwierdzicie, że wszystko dzieje się za szybko. No, więc to będzie w następnej części!A dzieje się za szybko?
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Nie nie nie nie nie LOLW żadnym wypadku nie chodziło o to, żebyś żadziej zamieszczała części. Nie o taką "za szybkość" mi chodziło LOL Poprostu odniosłam wrażenie że... no, wiesz Nie martw się, Dzinks, to tylko moje lekko porąbane odbieranie świata i moja... powiedzmy, zadziorność Nie zwracajcie na mnie uwagi... zbytniej
"Wszyscy leżymy w rynsztoku,
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
ale niektórzy z nas patrzą w gwiazdy."
Nie chodzi o szybkośc w zamieszczaniu części tylko o szybkość w fabule, chyba się nie zrozumiałyśmy
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Cześć ósma
„Ostatnie słowa”
— Kocham cię Liz- powiedział, te słowa doszły głęboko do jej wnętrza. Mijały chwile, a oni trwali nadal zastygli jak kamienne posągi.
Ponownie ujrzał piękno złocisto brązowej toni we wnętrzu jej oczu, chciał usłyszeć, choć ułamek słowa, ułamek wyznania z jej strony. Przybliżył się i dotknął jej ust, były gorące i rozpalone, lgnęły do niego
Odrzucił jej ciemne kosmyki do tyłu i przesunął dłonią po ciepłym policzku. Przymknęła oczy, wprawiał w drżenie każdy nerw jej ciała, działał na nią zbyt mocno i sprawiał, że jej zmysły balansowały na krawędzie eksplozji.
Obdarzała go pocałunkami gwałtownymi, namiętnymi i nieposkromionymi. Była czasami jak ten wulkan cicha i spokojna, ale momentalnie zmieniała się i wybuchała spazmami namiętności, paląc jego skórę, która była wrażliwa na każdy nawet najdelikatniejszy dotyk.
Lecz to wszystko nagle się skończyło, odeszło gdzieś w zapomnienie i wulkan ponownie zapadł w sen.
— Nie … Michael ja tak nie mogę – powiedziała cofając się gwałtownie, choć sprawiło jej to wiele
— To przez niego?- próbował się dowiedzieć.
— Przez kogo?
— Przez tego prawnika widziałem jak się do ciebie przystawiał! – wykrzyknął.
— Odejdź i zostaw mnie w spokoju!!!
— Kocham cię...
— Za dwa dni mnie tutaj nie będzie, a ty mówisz, że mnie kochasz?
— Możesz sprawić , że wszystko będzie inaczej, że nie umrzesz, widziałem co potrafisz – mówił ogrzewając jej zimne dłonie, wyrwała się.
Zaczęła się śmiać, szydziła w ten sposób z jego słów mógł uwierzyć, że go odepchnęła, tak po prostu. To bolało, jego serce krwawiło, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że się tak głęboko przed kimś otworzył, pokazał swoje wnętrze, swoją duszę. Odepchnęła go tak jak coś zużytego, coś, co nie nadaje się już do niczego.
— To twoje ostatnie słowo?- zapytał, zachowując resztki godności. Spojrzała na niego i z uśmiechem na ustach powiedziała.
- Tak Michael, daj mi spędzić te ostatnie dni w samotności.
Odwrócił się i nawet nie zatrzymując wyszedł w celi, nie widział już, jak po policzku Liz spłynęła kryształowa łza, potem było ich więcej, ale on już tego nie dostrzegał. Wszystko w nim umarło i nic się nie odrodziło.
***
Dzień przed egzekucją Isabel wróciła do swojej celi, była odmieniona, ale taka jak dawniej, no może troszkę bardziej zadowolona z życia.
-Dlaczego odepchnęłaś La Gutte d’eau? – zapytała Isabel przytulając głowę do ziemnej kraty. Liz leżała na łóżku, ale dokładnie słyszała każde jej słowo.
- A dlaczego mam z nim być? Czy kilka godzin z miłością mojego życia coś zmieni?. Blondynka zaczęła się śmiać, brunetka była inteligentną kobietą.
- Kropla wody może zmienić przyszłość – dodała.
- Isabel my jutro stąd odejdziemy, a kropla wody zostanie. Przyjdą nowe skazane i nowe miłości.
- Mylisz się moja droga, a poza tym skąd wiesz, co będzie jutro, wszystko może się zdarzyć – zasyczała blondynka.
Tym razem brunetka się roześmiała, jutro po raz ostatni się pomodli, przeprosi Boga za wszystkie swoje grzechy i usiądzie na krześle czekając na tę chwilę. Usnęła, a blondynka nuciła przez całą noc słowa francuskiej piosenki. Słowa, których nikt nie znał.
***
Michael przysiągł, że nie już nigdy nie spojrzy na żadną kobietę, nie zwiąże się, będę dla niego jak powietrze. Stracił wszystko, w co wierzył, wszystko, co kochał. Może Liz miała rację, niepotrzebnie mówił jej o swoich uczuciach, nie potrzebnie się zaangażował, wszystko to nie miało teraz sensu.
Rankiem nawet nie chciał wstać z łóżka, finał wyznaczono na godzinę 12 w południe, Michael nie musiał dzisiaj wychodzić, mógł cały ten czas spędzić w łóżku i nie myśleć. Najlepiej by było gdyby wziął dwie tabletki nasenne i zapomnieć o wszystkim, wstać następnego dnia, by wszystko już się skończyło. W jego podświadomości pojawił się głos, który mówił „Idź do niej ostatni, raz i pożegnaj się, ona cię potrzebuje kroplo wody, nie przyzna się do tego nigdy, ale cię kocha i chce byś był przy niej w tych ostatnich godzinach”.
To nie było czasowe, to nie było urojenie, głos się powtórzył jeszcze trzy razy.
Tak miało być, ale on nie chciał się z nią widzieć, jego serce było otwartą raną, krwawiła i nie chciała się zagoić, bo to ona cały czas go dotykała i ponownie raniła. Skronie pulsowały wyraźnie, w uszach pojawił się szum, nic nie dawało mu spokoju, wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu, bo on musiał się z nią pożegnać.
C.d.n.
Pozostanie jeszcze jedna lub dwie części. Komentarze mile widziane!
„Ostatnie słowa”
— Kocham cię Liz- powiedział, te słowa doszły głęboko do jej wnętrza. Mijały chwile, a oni trwali nadal zastygli jak kamienne posągi.
Ponownie ujrzał piękno złocisto brązowej toni we wnętrzu jej oczu, chciał usłyszeć, choć ułamek słowa, ułamek wyznania z jej strony. Przybliżył się i dotknął jej ust, były gorące i rozpalone, lgnęły do niego
Odrzucił jej ciemne kosmyki do tyłu i przesunął dłonią po ciepłym policzku. Przymknęła oczy, wprawiał w drżenie każdy nerw jej ciała, działał na nią zbyt mocno i sprawiał, że jej zmysły balansowały na krawędzie eksplozji.
Obdarzała go pocałunkami gwałtownymi, namiętnymi i nieposkromionymi. Była czasami jak ten wulkan cicha i spokojna, ale momentalnie zmieniała się i wybuchała spazmami namiętności, paląc jego skórę, która była wrażliwa na każdy nawet najdelikatniejszy dotyk.
Lecz to wszystko nagle się skończyło, odeszło gdzieś w zapomnienie i wulkan ponownie zapadł w sen.
— Nie … Michael ja tak nie mogę – powiedziała cofając się gwałtownie, choć sprawiło jej to wiele
— To przez niego?- próbował się dowiedzieć.
— Przez kogo?
— Przez tego prawnika widziałem jak się do ciebie przystawiał! – wykrzyknął.
— Odejdź i zostaw mnie w spokoju!!!
— Kocham cię...
— Za dwa dni mnie tutaj nie będzie, a ty mówisz, że mnie kochasz?
— Możesz sprawić , że wszystko będzie inaczej, że nie umrzesz, widziałem co potrafisz – mówił ogrzewając jej zimne dłonie, wyrwała się.
Zaczęła się śmiać, szydziła w ten sposób z jego słów mógł uwierzyć, że go odepchnęła, tak po prostu. To bolało, jego serce krwawiło, dopiero teraz zdał sobie sprawę, że się tak głęboko przed kimś otworzył, pokazał swoje wnętrze, swoją duszę. Odepchnęła go tak jak coś zużytego, coś, co nie nadaje się już do niczego.
— To twoje ostatnie słowo?- zapytał, zachowując resztki godności. Spojrzała na niego i z uśmiechem na ustach powiedziała.
- Tak Michael, daj mi spędzić te ostatnie dni w samotności.
Odwrócił się i nawet nie zatrzymując wyszedł w celi, nie widział już, jak po policzku Liz spłynęła kryształowa łza, potem było ich więcej, ale on już tego nie dostrzegał. Wszystko w nim umarło i nic się nie odrodziło.
***
Dzień przed egzekucją Isabel wróciła do swojej celi, była odmieniona, ale taka jak dawniej, no może troszkę bardziej zadowolona z życia.
-Dlaczego odepchnęłaś La Gutte d’eau? – zapytała Isabel przytulając głowę do ziemnej kraty. Liz leżała na łóżku, ale dokładnie słyszała każde jej słowo.
- A dlaczego mam z nim być? Czy kilka godzin z miłością mojego życia coś zmieni?. Blondynka zaczęła się śmiać, brunetka była inteligentną kobietą.
- Kropla wody może zmienić przyszłość – dodała.
- Isabel my jutro stąd odejdziemy, a kropla wody zostanie. Przyjdą nowe skazane i nowe miłości.
- Mylisz się moja droga, a poza tym skąd wiesz, co będzie jutro, wszystko może się zdarzyć – zasyczała blondynka.
Tym razem brunetka się roześmiała, jutro po raz ostatni się pomodli, przeprosi Boga za wszystkie swoje grzechy i usiądzie na krześle czekając na tę chwilę. Usnęła, a blondynka nuciła przez całą noc słowa francuskiej piosenki. Słowa, których nikt nie znał.
***
Michael przysiągł, że nie już nigdy nie spojrzy na żadną kobietę, nie zwiąże się, będę dla niego jak powietrze. Stracił wszystko, w co wierzył, wszystko, co kochał. Może Liz miała rację, niepotrzebnie mówił jej o swoich uczuciach, nie potrzebnie się zaangażował, wszystko to nie miało teraz sensu.
Rankiem nawet nie chciał wstać z łóżka, finał wyznaczono na godzinę 12 w południe, Michael nie musiał dzisiaj wychodzić, mógł cały ten czas spędzić w łóżku i nie myśleć. Najlepiej by było gdyby wziął dwie tabletki nasenne i zapomnieć o wszystkim, wstać następnego dnia, by wszystko już się skończyło. W jego podświadomości pojawił się głos, który mówił „Idź do niej ostatni, raz i pożegnaj się, ona cię potrzebuje kroplo wody, nie przyzna się do tego nigdy, ale cię kocha i chce byś był przy niej w tych ostatnich godzinach”.
To nie było czasowe, to nie było urojenie, głos się powtórzył jeszcze trzy razy.
Tak miało być, ale on nie chciał się z nią widzieć, jego serce było otwartą raną, krwawiła i nie chciała się zagoić, bo to ona cały czas go dotykała i ponownie raniła. Skronie pulsowały wyraźnie, w uszach pojawił się szum, nic nie dawało mu spokoju, wszystko sprzysięgło się przeciwko niemu, bo on musiał się z nią pożegnać.
C.d.n.
Pozostanie jeszcze jedna lub dwie części. Komentarze mile widziane!
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Tu też tylko dwie części Co ja będę czytała......
Liz za parę godzin usiądzie na krześle, a Michael zastanawia się czy iść do niej???? To taka duma męska, w jakiś sposób uraziła go, a on nie postarał się nawet żeby ją zrozumieć?? Mam nadzieję, że nie zrobisz nam niespodzianki i nie uśmiercisz Liz Oni muszą być razem, zresztą musimy się dowiedzieć kogo Liz tak zawzięcie broni.
Liz za parę godzin usiądzie na krześle, a Michael zastanawia się czy iść do niej???? To taka duma męska, w jakiś sposób uraziła go, a on nie postarał się nawet żeby ją zrozumieć?? Mam nadzieję, że nie zrobisz nam niespodzianki i nie uśmiercisz Liz Oni muszą być razem, zresztą musimy się dowiedzieć kogo Liz tak zawzięcie broni.
"Głowa w lodówce", po skończeniu Mysteriousness i Kajdan, już natychmiast zamieszczam ten oto fik .W moim zeszycie są już 4 częściTu też tylko dwie części Co ja będę czytała......
Powiem tylkom, nie nie nic nie powiem, will see...
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Część dziewiąta
Isabel wcale nie wyglądała na przejętą, tym, że za chwilę, jej życie może się kończyć i nic, zupełnie nic nie będzie tak jak do tej pory. Opowiadała przygnębionej Liz kawały, śpiewała piosenki.
- Nie martw się on przyjdzie – dodała w końcu.
- Nie chce o nim rozmawiać – odparła.
Trzy godziny przed finałem Michael był cały zlany potem, nie mógł już patrzeć na te cztery ściany, puls był przyśpieszony, chętnie wyszedłby na świeże powietrze i już nigdy nie wrócił do tego świata. W jego głowie ponownie odezwał się ten sam głos. „Cierpi, a ty wcale się tym nie przejmujesz, co z tobą kroplo wody?”
- DOBRZE JUŻ DOBRZE!!!!DAJ MI SPOKÓJ – wykrzyknął, wziął czysty ręcznik i nowe ubranie i skierował się do łazienki. Poczuł jak zimno spływa po całym jego ciele, uwalniał się, choć trochę od napięcia, zmywał z siebie jej zapach, którym miał się nasycić od nowa, jej dotyk, jej spojrzenia. Nie czuł już bólu, wydawało mu się, że czysta woda zmywa z niego strupy, które ona zrobiła.
***
-Najgorszą chorobą jest niespełniona miłość, chodź nie zabija piekielnie boli- powiedziała Isabel- Czuje, że on idzie się z tobą pożegnać. Brunetka wszystko traktowała obojętnie, już jej to nie obchodziło, pożegnała się już ze wszystkimi, Isabel, którą traktowała jak prawdziwą przyjaciółkę, z Maxem, który obdarzył ją miłością niezważającą na odmowę, ze swoją rodziną, która sprawiła jej tyle bólu i cierpienia, z Bogiem.
-Liz – usłyszała szept, przełknęła ślinę, czy to było możliwe, czy to był naprawdę on. Przyszedł. Odwróciła się, stał przy kratach, patrząc na nią smutnym wzrokiem, uśmiechnęła się mimo woli.
- A nie mówiłam- usłyszała znajomy chichot. Pachniał turkusowym mydłem, wtuliła się w jego pierś, a on powoli zapominał o tym, co się wydarzyło. Nie chciał jej puścić, czuł gwałtowne bicie jej serca, drżała na całym ciele,dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo go potrzebowała, pomimo, że wcześniej odrzucała jego miłość.
- Przepraszam – usłyszał jej szloch. Spojrzał głęboko w ciemne oczy, pełne łez.
- Wiesz, że nigdy się na ciebie nie gniewałem – stwierdził i uśmiechnął się lekko.
- Kocham cię Michael, kocham z całej duszy, z całego serca, teraz to wiem, nie chciałam ci powiedzieć- mówiła – Teraz to już nie ma znaczenia.
Pocałował ją, choć to była tylko chwila, dla niego to była cała wieczność. Gładził jej delikatne rysy. To był ostatni raz, to miał być ostatni raz.
***
Płakał jak dziecko, kiedy odchodził, łzy lały się strumieniami, a on nie potrafił ich powstrzymać, wszystko sprawiało, że chciał umrzeć razem z nią, pójść tam gdzie nie sięgają ludzkie myśli, gdzie nie ma bólu.
- La Gutte d’eau- usłyszał ściszony głos blondyni, nie chciał z nią teraz rozmawiać, nie chciał, żeby widziała go w takim stanie- Porozmawiajmy, a sprawię, że poczujesz się lepiej. Zatrzymał się, otarł łzy i spojrzał w jej zuchwałe oczka.
***
Strażnik zdjął jej kajdanki, podano jej ostatni wykwintny posiłek i zamknięto cele, zauważyła Isabel, już się nie śmiała, wyglądała na skupioną i całkowicie opanowaną, spojrzała na Liz, ale z jej oczu niczego nie można było wyczytać. Pojawił się naczelnik, Liz poszła przodem, a on został patrząc na Isabel. Pochylił się i pocałował ją w czoło, uśmiechnęła się i ruszyła za brunetką. To miało być ich symboliczne pożegnanie.
Skazane nie widziały, kto znajduje się za szybą. Krzesła, a na nich ludzie, którzy czekali na przedstawienie, kilku mężczyzn w garniturach, wyglądali tak, jakby wcale nie chcieli tutaj być. Prawdziwa szopka, ale tutaj karty rozdawała pani z kosą.
Naczelnik wiezienia usadowił się obok zrozpaczonego Michaela, ale on wyglądał również na kompletnie załamanego, czyżby obdarzył uczuciem piękną blondynkę?
Pojawił się wysoki brunet, jego wzrok zatrzymał się na twarzy Michaela, zimne spojrzenie oraz puste oczy. Usiadł z przodu, zasłaniając dłonią oczy.
Za szybą stali tylko strażnicy, dwa krzesła z mnóstwem urządzeń i drucików, jakby na coś czekały, nie czekały na kogoś. Drogie elektryczne zegarki panów w garniturach poinformowały o wybiciu godziny dwunastej, wszyscy się poruszyli, ponieważ właśnie wprowadzono dwie kobiety.
Brunetka spojrzała w stronę Michaela, nie powinna go widzieć, ale dobrze wiedział, że tak nie było. Blondynka patrzyła w podłogę, kosmyki jej blond włosów opadały na twarz. Usiadły same, bez pomocy, Liz zamknęła oczy, dotarło do niej, że to wszystko nie jest iluzją i dzieje się naprawdę, dygotała, chciała krzyczeć, ale nie zdołała wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Ksiądz pojawił się wcześniej w jej celi, wyspowiadała się, teraz tylko uczynił nad nią znak krzyża świętego, potem podszedł do blondynki. Zniknął, wystąpił inny mężczyzna, czytał dokument, ale nikt najwyraźniej go nie słuchał.
Minęło jeszcze kilka chwil, a potem nadszedł niski mężczyzna w mundurze, zaczynało się, a Michael nie mógł wytrzymać już tego napięcia, pomyślał, że zaraz zwariuje.
C.d.n.
Ostatnia część była już gotowa w sobotę, ale pomyślałam, że głupio tak zamieszczać od razu wszystko.
Isabel wcale nie wyglądała na przejętą, tym, że za chwilę, jej życie może się kończyć i nic, zupełnie nic nie będzie tak jak do tej pory. Opowiadała przygnębionej Liz kawały, śpiewała piosenki.
- Nie martw się on przyjdzie – dodała w końcu.
- Nie chce o nim rozmawiać – odparła.
Trzy godziny przed finałem Michael był cały zlany potem, nie mógł już patrzeć na te cztery ściany, puls był przyśpieszony, chętnie wyszedłby na świeże powietrze i już nigdy nie wrócił do tego świata. W jego głowie ponownie odezwał się ten sam głos. „Cierpi, a ty wcale się tym nie przejmujesz, co z tobą kroplo wody?”
- DOBRZE JUŻ DOBRZE!!!!DAJ MI SPOKÓJ – wykrzyknął, wziął czysty ręcznik i nowe ubranie i skierował się do łazienki. Poczuł jak zimno spływa po całym jego ciele, uwalniał się, choć trochę od napięcia, zmywał z siebie jej zapach, którym miał się nasycić od nowa, jej dotyk, jej spojrzenia. Nie czuł już bólu, wydawało mu się, że czysta woda zmywa z niego strupy, które ona zrobiła.
***
-Najgorszą chorobą jest niespełniona miłość, chodź nie zabija piekielnie boli- powiedziała Isabel- Czuje, że on idzie się z tobą pożegnać. Brunetka wszystko traktowała obojętnie, już jej to nie obchodziło, pożegnała się już ze wszystkimi, Isabel, którą traktowała jak prawdziwą przyjaciółkę, z Maxem, który obdarzył ją miłością niezważającą na odmowę, ze swoją rodziną, która sprawiła jej tyle bólu i cierpienia, z Bogiem.
-Liz – usłyszała szept, przełknęła ślinę, czy to było możliwe, czy to był naprawdę on. Przyszedł. Odwróciła się, stał przy kratach, patrząc na nią smutnym wzrokiem, uśmiechnęła się mimo woli.
- A nie mówiłam- usłyszała znajomy chichot. Pachniał turkusowym mydłem, wtuliła się w jego pierś, a on powoli zapominał o tym, co się wydarzyło. Nie chciał jej puścić, czuł gwałtowne bicie jej serca, drżała na całym ciele,dopiero teraz zdał sobie sprawę jak bardzo go potrzebowała, pomimo, że wcześniej odrzucała jego miłość.
- Przepraszam – usłyszał jej szloch. Spojrzał głęboko w ciemne oczy, pełne łez.
- Wiesz, że nigdy się na ciebie nie gniewałem – stwierdził i uśmiechnął się lekko.
- Kocham cię Michael, kocham z całej duszy, z całego serca, teraz to wiem, nie chciałam ci powiedzieć- mówiła – Teraz to już nie ma znaczenia.
Pocałował ją, choć to była tylko chwila, dla niego to była cała wieczność. Gładził jej delikatne rysy. To był ostatni raz, to miał być ostatni raz.
***
Płakał jak dziecko, kiedy odchodził, łzy lały się strumieniami, a on nie potrafił ich powstrzymać, wszystko sprawiało, że chciał umrzeć razem z nią, pójść tam gdzie nie sięgają ludzkie myśli, gdzie nie ma bólu.
- La Gutte d’eau- usłyszał ściszony głos blondyni, nie chciał z nią teraz rozmawiać, nie chciał, żeby widziała go w takim stanie- Porozmawiajmy, a sprawię, że poczujesz się lepiej. Zatrzymał się, otarł łzy i spojrzał w jej zuchwałe oczka.
***
Strażnik zdjął jej kajdanki, podano jej ostatni wykwintny posiłek i zamknięto cele, zauważyła Isabel, już się nie śmiała, wyglądała na skupioną i całkowicie opanowaną, spojrzała na Liz, ale z jej oczu niczego nie można było wyczytać. Pojawił się naczelnik, Liz poszła przodem, a on został patrząc na Isabel. Pochylił się i pocałował ją w czoło, uśmiechnęła się i ruszyła za brunetką. To miało być ich symboliczne pożegnanie.
Skazane nie widziały, kto znajduje się za szybą. Krzesła, a na nich ludzie, którzy czekali na przedstawienie, kilku mężczyzn w garniturach, wyglądali tak, jakby wcale nie chcieli tutaj być. Prawdziwa szopka, ale tutaj karty rozdawała pani z kosą.
Naczelnik wiezienia usadowił się obok zrozpaczonego Michaela, ale on wyglądał również na kompletnie załamanego, czyżby obdarzył uczuciem piękną blondynkę?
Pojawił się wysoki brunet, jego wzrok zatrzymał się na twarzy Michaela, zimne spojrzenie oraz puste oczy. Usiadł z przodu, zasłaniając dłonią oczy.
Za szybą stali tylko strażnicy, dwa krzesła z mnóstwem urządzeń i drucików, jakby na coś czekały, nie czekały na kogoś. Drogie elektryczne zegarki panów w garniturach poinformowały o wybiciu godziny dwunastej, wszyscy się poruszyli, ponieważ właśnie wprowadzono dwie kobiety.
Brunetka spojrzała w stronę Michaela, nie powinna go widzieć, ale dobrze wiedział, że tak nie było. Blondynka patrzyła w podłogę, kosmyki jej blond włosów opadały na twarz. Usiadły same, bez pomocy, Liz zamknęła oczy, dotarło do niej, że to wszystko nie jest iluzją i dzieje się naprawdę, dygotała, chciała krzyczeć, ale nie zdołała wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Ksiądz pojawił się wcześniej w jej celi, wyspowiadała się, teraz tylko uczynił nad nią znak krzyża świętego, potem podszedł do blondynki. Zniknął, wystąpił inny mężczyzna, czytał dokument, ale nikt najwyraźniej go nie słuchał.
Minęło jeszcze kilka chwil, a potem nadszedł niski mężczyzna w mundurze, zaczynało się, a Michael nie mógł wytrzymać już tego napięcia, pomyślał, że zaraz zwariuje.
C.d.n.
Ostatnia część była już gotowa w sobotę, ale pomyślałam, że głupio tak zamieszczać od razu wszystko.
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Część dziesiąta
Jak chcecie, ale uważam , że ta ostatnia część mi nie wyszła, ale dość często myślę nad tym opowiadaniem, może zrobię z tego coś większego.
Doszło do jego mózgu ostatnie przesłanie, impuls wysłany przez Liz Parker, największa miłość jego życia.
„Zapomnij o mnie na zawsze, bądź szczęśliwy z imieniem na moich ustach, będę cię kochać zawsze i wszędzie. Sprawiałeś, że świat wokół mnie wydawał się bardzie kolorowy, zmieniał się. Dodawałeś odruchów szczęścia do mojego życia, każdy dzień bez ciebie był stracony. Jestem inna, ale nie tylko ja, za chwilę mnie tutaj nie będzie, mnie i tej kobiety obok mnie. Odejdź, nie patrz na moją śmierć!”
Jeden ruch ręki i już będzie po wszystkim, chciał wstać nie patrzeć na to, palec zbliżał się do czerwonego przycisku, jeszcze tylko kilka centymetrów.
Michael poczuł zapach kwiatów, ten sam, który czuł w celi pięknej blondynki, ten sam, który czuł w gabinecie naczelnika. Uniósł wzrok, już powinno być po wszystkim, powinien słyszeć krzyk Liz, krzyk Isabel, ale nic się nie działo. Nie chciał spojrzeć, bał się śmiertelnie, cisza brzęczała w uszach. Dlaczego nic się nie dzieje?
„ Kroplo ty tchórzu, spójrz”. I spojrzał, palec zatrzymał się kilka centymetrów nad czerwonym przyciskiem,. Strażnik zamarł, stał nieruchomo, nie ruszał się, nawet nie mrugał. Michael rozejrzał się po swoim towarzyszach. Wszyscy byli jak kamienne posągi, zamarli wpatrując się w egzekucję. Michael teraz bardzo wyraźnie czuł zapach kwiatów, unosił się wszędzie i był o wiele bardziej intensywny.
Liz miała spuszczoną głowę, Michael szukał wzorkiem blondynki, stała oswobodzona i uśmiechnięta. Serca waliło jak oszalałe, wydawało mu się, że zaraz wyskoczy mu z piersi. Jak szalony wydostał się ze swojego miejsca, przeszedł przez potężne drzwi i znalazł się obok Isabel.
- Co … co się dzieje?- wyjąkał. Uniósł delikatnie głowę Liz, otworzyła oczy.
- Uwolnij ją Michael nie mamy czasu, mój czar będzie działa jeszcze tylko przez dziesięć minut – mówiła Isabel. Michael nie zastanawiał się teraz nad sensem słów, tej tajemniczej blondynki, doszło do niego tylko, że Liz wcale nie umrze, to on ma szansę ją uratować. Pomógł jej się wydostać z tego przeklętego krzesła. Była słaba, ale dochodziło do niej, że jeszcze żyje.
- Co teraz?- zapytał prztykając Liz.
- Mamy kilka minut na ucieczkę, wiem, że naczelnik ma samochód- dodała jej w jej oczach, pojawił się szatański błysk.
- Wiem – rzucił krótko. Podtrzymywał Liz, ciesząc się jak dziecko. Strażnik nadal stał skamieniały, pozostało jeszcze wydostać się z budynku. Główny korytarz był czysty, wszyscy strażnicy na pewno są na stołówce, na razie mają drogę wolną.
Isabel biegła przodem, chichotała, zatrzymali się przy kracie, dalej stało dwóch strażników, rozmawiali. Michael spojrzał na zegarek, pozostało trzy minuty.
- Nie możesz sprawić by Liz poczuła się lepiej?. Isabel zamknęła oczy, dotknęła spoconego czoła Liz.
- Michael?
- Ciii- przerwał jej, mogła iść i to było teraz najważniejsze.
- Nic nie mów kochanie, ja to załatwię – dodał łagodnie. Michael trzymał Liz za rękę, Isabel poszła przodem, strażnicy od razu ich zauważyli i poruszyli się niespokojnie.
- Cześć Bob – zaczął Michael, na jego czole pojawiły się kropelki potu. Bob ten wyższy zgasił papierosa i spojrzał na nich podejrzliwie.
- Co jest Michael ?
- Musimy przejść, mam je przetransportować do innych cel. Bob rzucił dziwne spojrzenie swojemu koledze. Isabel przeszła uśmiechając się , Michael ruszył za nią. Byli już blisko.
- A dlaczego one nie mają kajdanek?- zapytał drugi. Bob zastąpił im drogę.
- Michael lepiej zadzwonię- zdecydował Bob. Michael spojrzał na zegarek została jedna minuta. Modlił się w duchu, by coś się stało.
- To nie będzie konieczne – stwierdziła leniwie Isabel, wyciągnęła dłoń, po chwili dwaj strażnicy leżeli już nieprzytomni, nie mogli im przeszkodzić.
-Idziemy- krzyknęła, Michael pociągnął Liz. Byli na zewnątrz, w oddali zauważyli kilku strażników, Pomagał Liz i oboje pobiegli w kierunku białego samochodu.
- To już koniec, nie uda nam się Isabel – stwierdził Michael, jak mieli się dostać do środka , Isabel nie była wszechmocna, to na pewno wszystko co potrafiła. Jednak, Isabel była Bogiem.
Otworzyła drzwi bez problemu, strażnicy nadbiegali, ale nie było mowy, że zdołają ich dogonić. Czas minął, syrena zaczęła wyć. Samochód z piskiem opon ruszył.
- Trzymajcie się!!!- krzyknął Michael. Bramy już nie było, strażnikom się nie udało, a samochód wyjechał w kurzu i pyle poza obszar więzienia. Odetchnęli z ulgą, kiedy wydostali się na drogę główną.
- Nie mogę w to uwierzyć- stwierdził Michael i pocałował namiętnie Liz. Isabel wypuściła powietrze przewracając oczami.
- Liz powiedz mu prawdę zasługuje na nią – powiedziała.
- Jaką prawdę?
- Mam siostrę bliźniaczkę –zaczęła– Niezrównoważoną psychicznie siostrę bliźniaczkę, która jest prawdziwą morderczynią.
-Jak mogłaś Liz? Wiedziałem, że nie mogłaś tego zrobić.
- Ona nie jest temu winna, mieszka z moja babcią, ale to bardzo długa historia- wyjaśniła.
- Mamy czas- wtrąciła Isabel
-Właśnie!
- No dobrze, jeżeli chcesz ją usłyszeć od zwariowanych kosmitek.
Je t ‘aime encore
Je t ‘aime encore
Quand le soleil tombe en fin
D’apres midi
Le rue de la ville tremblent
Je tire les rideaux...
Koniec
29 maja 2004 godzina 12:10
Jak chcecie, ale uważam , że ta ostatnia część mi nie wyszła, ale dość często myślę nad tym opowiadaniem, może zrobię z tego coś większego.
Doszło do jego mózgu ostatnie przesłanie, impuls wysłany przez Liz Parker, największa miłość jego życia.
„Zapomnij o mnie na zawsze, bądź szczęśliwy z imieniem na moich ustach, będę cię kochać zawsze i wszędzie. Sprawiałeś, że świat wokół mnie wydawał się bardzie kolorowy, zmieniał się. Dodawałeś odruchów szczęścia do mojego życia, każdy dzień bez ciebie był stracony. Jestem inna, ale nie tylko ja, za chwilę mnie tutaj nie będzie, mnie i tej kobiety obok mnie. Odejdź, nie patrz na moją śmierć!”
Jeden ruch ręki i już będzie po wszystkim, chciał wstać nie patrzeć na to, palec zbliżał się do czerwonego przycisku, jeszcze tylko kilka centymetrów.
Michael poczuł zapach kwiatów, ten sam, który czuł w celi pięknej blondynki, ten sam, który czuł w gabinecie naczelnika. Uniósł wzrok, już powinno być po wszystkim, powinien słyszeć krzyk Liz, krzyk Isabel, ale nic się nie działo. Nie chciał spojrzeć, bał się śmiertelnie, cisza brzęczała w uszach. Dlaczego nic się nie dzieje?
„ Kroplo ty tchórzu, spójrz”. I spojrzał, palec zatrzymał się kilka centymetrów nad czerwonym przyciskiem,. Strażnik zamarł, stał nieruchomo, nie ruszał się, nawet nie mrugał. Michael rozejrzał się po swoim towarzyszach. Wszyscy byli jak kamienne posągi, zamarli wpatrując się w egzekucję. Michael teraz bardzo wyraźnie czuł zapach kwiatów, unosił się wszędzie i był o wiele bardziej intensywny.
Liz miała spuszczoną głowę, Michael szukał wzorkiem blondynki, stała oswobodzona i uśmiechnięta. Serca waliło jak oszalałe, wydawało mu się, że zaraz wyskoczy mu z piersi. Jak szalony wydostał się ze swojego miejsca, przeszedł przez potężne drzwi i znalazł się obok Isabel.
- Co … co się dzieje?- wyjąkał. Uniósł delikatnie głowę Liz, otworzyła oczy.
- Uwolnij ją Michael nie mamy czasu, mój czar będzie działa jeszcze tylko przez dziesięć minut – mówiła Isabel. Michael nie zastanawiał się teraz nad sensem słów, tej tajemniczej blondynki, doszło do niego tylko, że Liz wcale nie umrze, to on ma szansę ją uratować. Pomógł jej się wydostać z tego przeklętego krzesła. Była słaba, ale dochodziło do niej, że jeszcze żyje.
- Co teraz?- zapytał prztykając Liz.
- Mamy kilka minut na ucieczkę, wiem, że naczelnik ma samochód- dodała jej w jej oczach, pojawił się szatański błysk.
- Wiem – rzucił krótko. Podtrzymywał Liz, ciesząc się jak dziecko. Strażnik nadal stał skamieniały, pozostało jeszcze wydostać się z budynku. Główny korytarz był czysty, wszyscy strażnicy na pewno są na stołówce, na razie mają drogę wolną.
Isabel biegła przodem, chichotała, zatrzymali się przy kracie, dalej stało dwóch strażników, rozmawiali. Michael spojrzał na zegarek, pozostało trzy minuty.
- Nie możesz sprawić by Liz poczuła się lepiej?. Isabel zamknęła oczy, dotknęła spoconego czoła Liz.
- Michael?
- Ciii- przerwał jej, mogła iść i to było teraz najważniejsze.
- Nic nie mów kochanie, ja to załatwię – dodał łagodnie. Michael trzymał Liz za rękę, Isabel poszła przodem, strażnicy od razu ich zauważyli i poruszyli się niespokojnie.
- Cześć Bob – zaczął Michael, na jego czole pojawiły się kropelki potu. Bob ten wyższy zgasił papierosa i spojrzał na nich podejrzliwie.
- Co jest Michael ?
- Musimy przejść, mam je przetransportować do innych cel. Bob rzucił dziwne spojrzenie swojemu koledze. Isabel przeszła uśmiechając się , Michael ruszył za nią. Byli już blisko.
- A dlaczego one nie mają kajdanek?- zapytał drugi. Bob zastąpił im drogę.
- Michael lepiej zadzwonię- zdecydował Bob. Michael spojrzał na zegarek została jedna minuta. Modlił się w duchu, by coś się stało.
- To nie będzie konieczne – stwierdziła leniwie Isabel, wyciągnęła dłoń, po chwili dwaj strażnicy leżeli już nieprzytomni, nie mogli im przeszkodzić.
-Idziemy- krzyknęła, Michael pociągnął Liz. Byli na zewnątrz, w oddali zauważyli kilku strażników, Pomagał Liz i oboje pobiegli w kierunku białego samochodu.
- To już koniec, nie uda nam się Isabel – stwierdził Michael, jak mieli się dostać do środka , Isabel nie była wszechmocna, to na pewno wszystko co potrafiła. Jednak, Isabel była Bogiem.
Otworzyła drzwi bez problemu, strażnicy nadbiegali, ale nie było mowy, że zdołają ich dogonić. Czas minął, syrena zaczęła wyć. Samochód z piskiem opon ruszył.
- Trzymajcie się!!!- krzyknął Michael. Bramy już nie było, strażnikom się nie udało, a samochód wyjechał w kurzu i pyle poza obszar więzienia. Odetchnęli z ulgą, kiedy wydostali się na drogę główną.
- Nie mogę w to uwierzyć- stwierdził Michael i pocałował namiętnie Liz. Isabel wypuściła powietrze przewracając oczami.
- Liz powiedz mu prawdę zasługuje na nią – powiedziała.
- Jaką prawdę?
- Mam siostrę bliźniaczkę –zaczęła– Niezrównoważoną psychicznie siostrę bliźniaczkę, która jest prawdziwą morderczynią.
-Jak mogłaś Liz? Wiedziałem, że nie mogłaś tego zrobić.
- Ona nie jest temu winna, mieszka z moja babcią, ale to bardzo długa historia- wyjaśniła.
- Mamy czas- wtrąciła Isabel
-Właśnie!
- No dobrze, jeżeli chcesz ją usłyszeć od zwariowanych kosmitek.
Je t ‘aime encore
Je t ‘aime encore
Quand le soleil tombe en fin
D’apres midi
Le rue de la ville tremblent
Je tire les rideaux...
Koniec
29 maja 2004 godzina 12:10
Mon cher Tu dois attender pour le aveu ...[...]Bo kocham go całym sercem , umieram kiedy nie ma go przy mnie , moja bluzka przykleja się do mojego spoconego ciała, kiedy on mnie dotyka[...]Głowa w lodówce
Znalazłam wreszcie czas na przeczytanie zakończeń - NARESZCIE!!!!!
Bardzo podobała mi się ta część, ale czegoś brakuje mi w zakończenie, czuję jakiś niedosyt i nie wiem co to dokładnie jest Jak dla mnie to za szybko wszystko sie rozwiązało, choć podobała mi się forma uwolnienia Isabell i Liz z więzienia. Dręczą mnie do tego pytania co było dalej.....
Bardzo podobała mi się ta część, ale czegoś brakuje mi w zakończenie, czuję jakiś niedosyt i nie wiem co to dokładnie jest Jak dla mnie to za szybko wszystko sie rozwiązało, choć podobała mi się forma uwolnienia Isabell i Liz z więzienia. Dręczą mnie do tego pytania co było dalej.....
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 24 guests