T: The Gravity Series: HTDC & Exit Music [by RosDeidre]
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Dziewczyny, chyba nas dzisiaj poniosło. To, że ja chichoczę troche nerwowo przy komputerze (spalone ciasto plus wejście w tekst 20 części) to zrozumiałe. Muszę odreagować...i jeszcze Lizziett ze swoimi komentarzami w pokoiku Jasona. Ale liz, Hotaru Lekki niedosyt po 19 części...
Spokojnie, troszkę cierpliwości....naprawdę robię co mogę. Tylko nie mów Hotaru, że scena w łazience, to trudny orzech do zgryzienia bo się załamię.
Spokojnie, troszkę cierpliwości....naprawdę robię co mogę. Tylko nie mów Hotaru, że scena w łazience, to trudny orzech do zgryzienia bo się załamię.
Trudny orzech do zgryzienia? Nie wiem, poradziłaś sobie z poprzednimi częściami, po 20-tej to będzie francuska ciabata* z masełkiem . Dla mnie to cały wór orzechów... teraz juz wiem, dlaczego przy pierwszym czytaniu nie mogłam przejśc opo. To słownictwo... teraz jestem bardziej przyzwyczajona do stylu, ale kiedyś... oj, to była meczarnia.
*ciabata, czy jak to się pisze, nie jest francuska!!!
*ciabata, czy jak to się pisze, nie jest francuska!!!
Poprzednia część, 18, zaskoczyła mnie niesamowicie. Nie sądziłam, że można w ten sposób pisać o miłości. Ta jedna część może być osobnym opowiadaniem.
Czyając 19 część miałam już pewne wyobrażenie stylu, i nie zawiodłam się. Przepiękne opisy miłości przeplatane subtelnymi dialogami. Autorka stworzyła perełkę literacką (odnosi się to również, a może przede wszystkim, do tłumaczenia).
Czyając 19 część miałam już pewne wyobrażenie stylu, i nie zawiodłam się. Przepiękne opisy miłości przeplatane subtelnymi dialogami. Autorka stworzyła perełkę literacką (odnosi się to również, a może przede wszystkim, do tłumaczenia).
Tak Elu...ta francuska...i takie tam. Współczucia
Ciasto marchewkowe?! Przyznam że nigdy czegoś takiego nie jadłam...ale słyszałam że to jeden ze specjałów Amerykanów w święto haloween...może jednak powinnam spóbować....hm
Swoją drogą, "How to disappear completly" jest to kolejne opowiadanie, które obok "Home Series" i "Revelations" EmilyluvsRoswell oraz "Demanding heaven's gate" Pathos, aż się prosi o pociągnięcie i kontynuację w serialu...
Jestem Dreamerką więc oglądając końcowe sceny "ITITB" prawie wyłam ze złości, patrząc na samotną Liz na zalanym deszczem lotnisku...i nawet nie chodziło o ten nieszczęsny seks w tle...w tej chwili Max mógł równie dobrze przekopywać ogródek albo grać w kosza z Michaelem. Liczył się fakt, że nie było go z Liz.
Oni oboje wykorzystali się nawzajem. Tess chciała wrócić do "domu", Max chciał ciepłego ciała i chwili zapomnienia. Ja go nie usprawiedliwiam...choć głównie ma na mysli jego zachowanie wobec Liz i Isabel...Sporo osób jednak dostzrega- i ja to popieram- że nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie koszmarny sposób, w jaki jego siostrzyczka z kompleksem księżniczki i przyjaciel- brat z kompleksem "tego drugiego" traktowali go przez większość 2 sezonu. To nie wymazuje tego, co zrobił Liz, ale NIE BYŁOBY TEGO gdyby jego cudowne rodzeństwo, zamiast klamać, manipulować i traktować go jak śmiecia, okazało mu minimum wsparcia i zrozumienia po tym jak dostał cios w żołądek w Białym Pokoju a drugi w sypialni Liz, w słynną noc koncertu Gomeza
Gdyby zamiast naokrągło brać i wymagać, żeby głaskał ich po główkach i wycierał nosy ( np ten należący do biednego małego ściganego przez galaretki Michałka ) przyszło im do głowy że on nie jest ciosany z granitu, że też ma uczucia i nie jest rzeczą, od której się odwracasz, kiedy cię zawiedzie. No ale nie przyszło im...do głowy . A Tess była zawsze blisko i nie da się ukryć, że Max był jedynym Obcym, który interesował się jej losem. Nie widzę ich jako pary, ale jako przyjaciół...?
I jeszcze słynne "nie tak jak kocham ciebie" z Departure, które tylu osobom spędza sen z powiek ...bardzo niewielu tłumaczy to sobie tak, że Max naprawdę czuł do Tess coś na ten 'szczególny" sposób. Wielu uważa, że poprostu wsydził się przyznać, że uprawiał seks bez miłości i sam we własnych oczach pragnął być mniej żałosny. Niektórzy- że kochał ją jak siostrę...o mamo, zaleciało perwersją ...na co niektórzy odpowiadają, że jakoś z Isabel i Michaelem się nie...no sami wiecie co jedym słowem- koszmarek.
Sczerze mówiąc- ja sama nie wiem, co to znaczyło.
Ciasto marchewkowe?! Przyznam że nigdy czegoś takiego nie jadłam...ale słyszałam że to jeden ze specjałów Amerykanów w święto haloween...może jednak powinnam spóbować....hm
Swoją drogą, "How to disappear completly" jest to kolejne opowiadanie, które obok "Home Series" i "Revelations" EmilyluvsRoswell oraz "Demanding heaven's gate" Pathos, aż się prosi o pociągnięcie i kontynuację w serialu...
A tu się nie zgodzę ...ona nie dała mu nic, oprócz pogłębionego poczucia winy, za to on jej to czego najbardziej pragnęła- dziecko i bilet przelotu na Antar Ale to się miało okazać później...wtedy jeszcze Tess sprawiała wrażenie dziewczyny, która budzi się z najpięknieszej nocy swojego życia...dziewczyny która naprawdę kocha...w zasadzie powinnam ją znienawidzić, za to co zrobiła PÓŹNIEJ ale nie potrafię...bo ja poprostu nigdy w to nie uwierzyłam...wątek Tess która jeszcze pare miesięcy temu stworzyła dwóm samotnym mężczyzną prawdziwe święta, by potem z zimną krwią zamordować niewinnego chłopaka i zdradzić swoją rodzinę....dla mnie poprostu była to jedna wielka hucpa i nigdy tego nie kupiłam.Scena w obserwatorium to temat niekończących się dyskusji... Generalnie miałam ochotę wyć, jak oglądałam sceny, kiedy Liz stoi samotnie na lotnisku, a Max kocha się w tym czasie z Tess. Ale już niedługo później, kiedy pokazano zbliżenie twarzy Tess po przebudzeniu... nie miałam jej tego za złe. Wszyscy twierdzili, ze zaciągnęła Maxa do łóżka, itd... tylko zapomnieli o fakcie, iż Tess oddała mu w tym momencie znacznie więcej niz on jej
Jestem Dreamerką więc oglądając końcowe sceny "ITITB" prawie wyłam ze złości, patrząc na samotną Liz na zalanym deszczem lotnisku...i nawet nie chodziło o ten nieszczęsny seks w tle...w tej chwili Max mógł równie dobrze przekopywać ogródek albo grać w kosza z Michaelem. Liczył się fakt, że nie było go z Liz.
Oni oboje wykorzystali się nawzajem. Tess chciała wrócić do "domu", Max chciał ciepłego ciała i chwili zapomnienia. Ja go nie usprawiedliwiam...choć głównie ma na mysli jego zachowanie wobec Liz i Isabel...Sporo osób jednak dostzrega- i ja to popieram- że nie byłoby tego wszystkiego, gdyby nie koszmarny sposób, w jaki jego siostrzyczka z kompleksem księżniczki i przyjaciel- brat z kompleksem "tego drugiego" traktowali go przez większość 2 sezonu. To nie wymazuje tego, co zrobił Liz, ale NIE BYŁOBY TEGO gdyby jego cudowne rodzeństwo, zamiast klamać, manipulować i traktować go jak śmiecia, okazało mu minimum wsparcia i zrozumienia po tym jak dostał cios w żołądek w Białym Pokoju a drugi w sypialni Liz, w słynną noc koncertu Gomeza
Gdyby zamiast naokrągło brać i wymagać, żeby głaskał ich po główkach i wycierał nosy ( np ten należący do biednego małego ściganego przez galaretki Michałka ) przyszło im do głowy że on nie jest ciosany z granitu, że też ma uczucia i nie jest rzeczą, od której się odwracasz, kiedy cię zawiedzie. No ale nie przyszło im...do głowy . A Tess była zawsze blisko i nie da się ukryć, że Max był jedynym Obcym, który interesował się jej losem. Nie widzę ich jako pary, ale jako przyjaciół...?
I jeszcze słynne "nie tak jak kocham ciebie" z Departure, które tylu osobom spędza sen z powiek ...bardzo niewielu tłumaczy to sobie tak, że Max naprawdę czuł do Tess coś na ten 'szczególny" sposób. Wielu uważa, że poprostu wsydził się przyznać, że uprawiał seks bez miłości i sam we własnych oczach pragnął być mniej żałosny. Niektórzy- że kochał ją jak siostrę...o mamo, zaleciało perwersją ...na co niektórzy odpowiadają, że jakoś z Isabel i Michaelem się nie...no sami wiecie co jedym słowem- koszmarek.
Sczerze mówiąc- ja sama nie wiem, co to znaczyło.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Aniu, Ty mi nie współczuj, bo w razie kłopotów (to nieszczęsne nazewnictwo, którego w polskim języku tak brakuje, bo albo jest typowo medyczne albo zwulgaryzowane) zwrócę się do Ciebie o pomoc . Zawsze z dużą przyjemnościa czytam Twoje, jakże słuszne spostrzeżenia na temat naszych bohaterów i zawsze zgadzam się z Tobą, tym razem z jednym wyjątkiem. Nie ma równości pomiędzy Maxem przekopującym ogródek a kochającym się z inną, podczas gdy jego dziewczyna jest daleko. I nie chodzi mi o ocenę potępowania, ale skalę determinacji, samotności i bezradności w jakiej znalazł się ten rozsądny chłopak...Wręcz czuje się ten ogrom targających nim uczuć, który w jakiś sposób usiłuje zagłuszyć. Im mocniejsze uderzenie tym lekarstwo musi być intensywniejsze. Kopanie ogródka czy słuchanie w tym momencie muzyki to jak leczenie grypy przez wąchanie kwiatków...
I jeszcze jedno, dla mnie dużo trudniejsze do przełknięcia po jego słynnych słowach "nie tak jak ciebie" - co oznaczało pewien szacunek do dziewczyny z którą spał i z którą wiąże go dziecko, pewien rodzaj uczucia, w które w być może w tym momencie wierzył - było to co stało się na początku "Busted" i co powiedział do Liz..."była taka jak ja, chciałem się dowiedzieć, było, minęło". To już było chore, ta wrażliwa postać stworzona przez twórców i aktora w poprzednich odcinkach została kompletnie spłycona, zaprzepaszczona...przez widzimisię kogoś z producentów. Dla mnie taki Max nie istnieje...To był ktoś zupełnie inny. Ale patrząc na twarz Jasona wypowiadającego tę kwestię mam wrażenie jakby bez przekonania to mówił, jakby sam w to nie wierzył. Znaczenie tych słów zupełnie nie pokrywa sie z zażenowaniem i wstydem na jego twarzy.
A teraz żeby odreagować 19 część
To zabawne, że do ciasta dodaje się marchew. A jednak carrot cake to pyszne ciasto, przypominające smakiem piernik (mogą się przy nim schować nasze pierniki), bardzo popularne w krajach anglojęzycznych. W razie czego służę przepisem, który kiedyś odkryłam w Vivie.
I jeszcze jedno, dla mnie dużo trudniejsze do przełknięcia po jego słynnych słowach "nie tak jak ciebie" - co oznaczało pewien szacunek do dziewczyny z którą spał i z którą wiąże go dziecko, pewien rodzaj uczucia, w które w być może w tym momencie wierzył - było to co stało się na początku "Busted" i co powiedział do Liz..."była taka jak ja, chciałem się dowiedzieć, było, minęło". To już było chore, ta wrażliwa postać stworzona przez twórców i aktora w poprzednich odcinkach została kompletnie spłycona, zaprzepaszczona...przez widzimisię kogoś z producentów. Dla mnie taki Max nie istnieje...To był ktoś zupełnie inny. Ale patrząc na twarz Jasona wypowiadającego tę kwestię mam wrażenie jakby bez przekonania to mówił, jakby sam w to nie wierzył. Znaczenie tych słów zupełnie nie pokrywa sie z zażenowaniem i wstydem na jego twarzy.
A teraz żeby odreagować 19 część
To zabawne, że do ciasta dodaje się marchew. A jednak carrot cake to pyszne ciasto, przypominające smakiem piernik (mogą się przy nim schować nasze pierniki), bardzo popularne w krajach anglojęzycznych. W razie czego służę przepisem, który kiedyś odkryłam w Vivie.
Ja tylko przelotem. Poczytałam sobie wasze wypowiedzi, z częścią się zgadzam, z częścią nie, dopisałabym coś od siebie, ale z dwóch powodów nie dopiszę. Oprócz postów poczytałam i kilka części paru opowiadań, przeczytałam kilka stron mitologii egipskiej (zaczynam w to wciągać przyjaciółkę - to przebija Harlequiny, kryminały i książki historyczne razem wzięte ) i wpadłam się pożegnać. Niedługo czeka mnie urocza podróż autokarem, przedtem muszę się upewnić, czy aby na pewno wzięłam paszport i te takie tam inne... Z jednej strony chciało by się napisać, żebyście nie pisali za dużo, bo potem będę miała niewielkie kłopoty z nadrabianiem, ale mimo wszystko - Elu, tłumacz szybciutko To również tyczy się i Lizziett i jednego z moich ulubionych opowiadań, jak również i Hotaru i jej "Broken Souls"...
Szerokiej drogi Nan baw się dobrze i jakby co, napadnij komputer Francuski i skrobnij nam coś. Swoją drogą- noc w autokarze - przerabiałam pare razy i współczuje To samo jeśli chodzi o "nadrabianie"...po powrocie z wakacji nie wiedziałam w co łapki włożyć.
Pamiętam też, że ktoś tam miał mu za złe, że nie przykładał się zbyt do promowania 3 sezonu...co skomentowano, że nie powinni się mu dziwić, po tym co zrobiono z jego bohaterem.
I taka mała dygresja na temat Maxa w oczach fanów...Breathless (czyli najsłynniejsza autorka Dreamer) wysmażyła nowe opowiadanie- "Tres Amantes" o Maxie&Liz&Zanie...nie czytałam tego, ale z obfitych komentarzy wynika, że Max, jakby to powiedzieć- dzieli się Liz w łóżku z Zanem. Do czego zmierzam- otóż ogół fanów Roswell, prozy Braethless i niewinnego Maxia z senonu 1, uznał tę sytuację za zupełnie...normalną..i całkowiecie prawdopodobną jesli chodzi o Maxa - "bo przecież w Blind Date miał zamiar podzielić się Liz z Kylem (to że sie urżnął widać nie robi różnicy), więc jesliby Liz zależało również na Zanie, Max z pewnością wyraziłby zgodę"...podobnie jak w przypadku trójkątów Max&Liz&Michael- "Max podzieliłby się z Miśkiem ochoczo"
Przyznam że mnie zatkało....czytałam kiedyś opowiadanie Goi "My, his, ours" o Maxie&Liz&Michaelu- bo nie zawierało wątku slash Maxa&Michaela- panowie poprostu podzielili się Liz między sobą, jak kawałkiem mięsa.
Najdziwiejsze jest to, że niektórzy uznali ten wątek za całkowicie prawdopodobny, a nawet widzieli ku niemu potencjał...w 1 sezonie.
Zabrakło mi inwencji, żeby to skomentować
Oh geee zabrzmiało jakbym była ekspertemAniu, Ty mi nie współczuj, bo w razie kłopotów (to nieszczęsne nazewnictwo, którego w polskim języku tak brakuje, bo albo jest typowo medyczne albo zwulgaryzowane) zwrócę się do Ciebie o pomoc
Nie tylko ty tak uważasz Elu, bo bardzo dużo fanów odwróciło się od Roswell po tym odcinku, twierdząc że to co zrobiono z charakterami (zwłaszcza z Maxem) było niewybaczalne- stali się już nierozpoznawalni, to nie byli co sami ludzie, których pokochano na początku 1 serii...owszem, ludzie się zmieniają, i w przeciwieństwie do niektórych zdaję sobie sprawę że Max nie mógł wiecznie czerwienić się przy drugim zdaniu, spuszczać główkę i trzepotać rzęsami, choćby nie wiem jak miało to być urocze. Ale zmiany powinny mieć jakiś sens...nie mozna chłopaka, który zaledwie pare tygodni był wrażliwym romantykiem o zamglonym spojrzeniu przerabiać na niedogolonego typa odstawiającego striptis na pomoście, częstującego wybrankę swojego serca jakimiś głodnymi kawałkami "było minęło" a następnie wpychającego jej broń do ręki- BROŃ- kiedy wszyscy wiedzą że Max z sezonów 1/2 prędzej uciąłby sobie rękę, niż narażał Liz na takie niebezpieczeństwo...i fakt, czytałam też opinie, że JB chyba sam nie wierzy w to co wypowiada, bo gra jakoś tak bez przekonania...przynajmniej na początku, ożywiając się dopiero gdzieś w okolicach "Changes" lepiej późno niż wcale.była taka jak ja, chciałem się dowiedzieć, było, minęło". To już było chore, ta wrażliwa postać stworzona przez twórców i aktora w poprzednich odcinkach została kompletnie spłycona, zaprzepaszczona...przez widzimisię kogoś z producentów. Dla mnie taki Max nie istnieje...To był ktoś zupełnie inny. Ale patrząc na twarz Jasona wypowiadającego tę kwestię mam wrażenie jakby bez przekonania to mówił, jakby sam w to nie wierzył
Pamiętam też, że ktoś tam miał mu za złe, że nie przykładał się zbyt do promowania 3 sezonu...co skomentowano, że nie powinni się mu dziwić, po tym co zrobiono z jego bohaterem.
I taka mała dygresja na temat Maxa w oczach fanów...Breathless (czyli najsłynniejsza autorka Dreamer) wysmażyła nowe opowiadanie- "Tres Amantes" o Maxie&Liz&Zanie...nie czytałam tego, ale z obfitych komentarzy wynika, że Max, jakby to powiedzieć- dzieli się Liz w łóżku z Zanem. Do czego zmierzam- otóż ogół fanów Roswell, prozy Braethless i niewinnego Maxia z senonu 1, uznał tę sytuację za zupełnie...normalną..i całkowiecie prawdopodobną jesli chodzi o Maxa - "bo przecież w Blind Date miał zamiar podzielić się Liz z Kylem (to że sie urżnął widać nie robi różnicy), więc jesliby Liz zależało również na Zanie, Max z pewnością wyraziłby zgodę"...podobnie jak w przypadku trójkątów Max&Liz&Michael- "Max podzieliłby się z Miśkiem ochoczo"
Przyznam że mnie zatkało....czytałam kiedyś opowiadanie Goi "My, his, ours" o Maxie&Liz&Michaelu- bo nie zawierało wątku slash Maxa&Michaela- panowie poprostu podzielili się Liz między sobą, jak kawałkiem mięsa.
Najdziwiejsze jest to, że niektórzy uznali ten wątek za całkowicie prawdopodobny, a nawet widzieli ku niemu potencjał...w 1 sezonie.
Zabrakło mi inwencji, żeby to skomentować
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Z dużymi oporami przystępowałam do pracy nad tą częścią. Zastanawiałam się czy w ogóle ją tłumaczyć i publikować na forum ze względu na zróżnicowany wiek czytelników, czy nie zrezygnować z niektórych opisów. Ale wiedziałam, że byłoby to nie w porządku wobec autorki a także nas. Bardzo trudno oddać fizyczną miłość zwłaszcza, że tak niewiele jest jej pięknych opisów, by nie wzbudzały niesmaku lub nie zmieniły się w ckliwy, harlequinowy wątek. Jednak ufałam Deidre ponieważ ona dodała do tego wymiar duchowy. Prowadziła mnie przez zakamarki własnych wyobrażeń i uczuć jakim obdarzała swoich bohaterów, i nie zawiodłam się. Być może ta część będzie szokująca dla niektórych ale może odbiorą go jako część ludzkiej natury, coś cudownego, co może wydarzyć się między dwojgiem ludzi pod warunkiem, że darzą się głęboką miłością.
Z podziękowaniem dla RosDeidre oddaję Wam to, co we mnie budziło jedynie wzruszenie.
How to Disappear Completely - część 20 [NC-17]
Och, Liz - oddychał chrapliwie. Ujął jej twarz w dłonie, przywarł wargami do ust i bardzo delikatnie rozpoczął zwodniczą, drażniącą grę. Chciał zadowolić ją w sposób o jakim nigdy nie śniła, którego istnienia nie znała i dlatego celowo się nie spieszył.
Był napięty do granic, ich zbliżenie doprowadzało go do szaleństwa ale był zdecydowany przedłużać je jak tylko to będzie możliwe by dać jej jak najwięcej radości. Całe popołudnie czuł ją głęboko w sobie, i siebie w niej...ich połączone dusze kochały się bezustannie jak w jakimś zmysłowym tańcu.
I w dalszym ciągu z takim wzruszeniem jej dotykał.
Zachłystywał się ze szczęścia na myśl o tym co się stanie, chwilą która miała nadejść...tym, że mogli odkrywać się w sposób tak nieskrępowany. Zamknął oczy i upajał się obecnością Liz, tak delikatną w swoich ramionach, ciepłem jej ust przy swoich. Ich miłość wrzała, zaczęło przygniatać ich pożądanie, tak wrażliwe i rozbudzone.
Przeciągał pocałunki wzdłuż krtani aż do obojczyka. Zatrzymały go na moment ciemne pieprzyki znaczące jej skórę, dotykał ich koniuszkami palców i także gorąco całował. Dotarł do nasady szyi, przycisnął mocno usta i ssał delikatnie. Miał nadzieję, że obdarzy ją mnóstwem lśniących malinek – potem, kiedy skończy i tak uleczy każdą z nich. No, może zostawi jej jedną lub dwie, żeby miała co odnaleźć kiedy go już przy niej nie będzie.
Coś, co będzie pamiątką po ich nocy – obietnicą kolejnych pieszczot na przyszłość.
Usłyszał cichy śmiech. Naprawdę mocno się skupiłeś na tych malinkach, Max.
Uśmiechnął się i całował ją jeszcze goręcej. Chcę cię sobą naznaczyć.
Już to zrobiłeś, miała schrypnięty głos, Jestem zupełnie twoja.
Podniósł głowę i popatrzył na nią – Nie całkiem – szepnął – Ale będziesz.
I nagle przestraszył się kiedy zdał sobie sprawę, że nie ma zabezpieczenia. Usłyszała go poprzez ich zespolenie i uśmiechnęła się miękko. W porządku, Max, zapewniła go.
- Nie – potrząsnął gwałtownie głową – Nie, powinniśmy mieć...
Nie martw się. Co prawda nie jestem katoliczką ale znam metodę cykliczną.
Uśmiechnął się do niej i odganiając jej włosy z twarzy poczuł się zakłopotany. Naprawdę znam swoje ciało....i będzie dobrze, obiecywała.
Uspokojony, pociągnął ją w dół i położył na łóżku wsuwając nieśmiało ręce pod koszulkę. Czuł pod palcami miękką skórę, tak naelektryzowaną poprzez ich połączenie. Miała wysoką gorączkę...ale to go już nie martwiło. Wiedział, że pojawiła się w wyniku ich zaślubin.
Podobało mu się, że dysponował mocą potrafiącą rozpalić w niej ogień, doprowadzać do wrzenia jej ciało i duszę. Na myśl o tym serce zaczęło mu bić jak szalone i mógł tylko wydobyć z gardła zdławiony jęk. A ona, przyciągnęła go mocno by czuć go jeszcze bardziej i być bliżej niego. Dreszcz przebiegł po nich, kiedy położył się na niej. Czuł swoje twarde wzniesienie naciskające na jej nogę – wiedział po tym jak drgnęła, że poczuła to także, zaskoczona tak intymną bliskością.
Och, ale nie była przestraszona....czuł jak bardzo go potrzebuje i to jej pragnienie przebiegło jak strzała wzdłuż ich wewnętrznego połączenia. Głębokie uświadomienie sobie tego faktu było dla niego porażające. Przycisnął się do jej bioder, czując jak mu odpowiedziała napierając delikatnie na niego, w powtarzającym się powolnym rytmie. I przy każdym ruchu gdy ich ciała zbliżały się do siebie, miłość odpowiadała na ich wołanie domagając się...więcej. Ich dusze, tak teraz oplątane tańczyły, kochały się – a ciała próbowały je dogonić. I ten dodatkowy, fizyczny wymiar potęgował odczuwane doznania, przenosząc ich w jeszcze głębsze i tajemnicze miejsca.
Max nie sądził, że to możliwe.
Przysunął się jeszcze bliżej do niej i zdał sobie sprawę jaka jest pod nim drobna i krucha. Zawahał się na moment, uniósł i patrzył w ciemne oczy. Otuliła miękko dłonią jego policzek i nagle, kiedy tak patrzyli na siebie, to gorączkowe pragnienie złagodniało. Ten zwykły gest sprawił, że namiętność nabrała innego wymiaru przywracając pełną tkliwości i czci ciszę. Przycisnął usta do jej dłoni całując czule.
Ta kobieta którą kochał, tak piękna i delikatna może zmieniać go w każdej chwili. Potrafi nad nim panować i szeptem wiatru rozkazywać jego uczuciom – umie go wyciszać i rozbudzać. Był zupełnie bezsilny w jej rękach ale nie dbał o to, że ma nad nim taką władzę....nad ich duszami i jego ciałem.
Jesteś moją królową – szeptał spokojnie, przeczesując jej włosy palcami.
I po tych słowach ich zespolenie rozgorzało ogniem jak podpalone iskrą, szalejąc po skórze, tańcząc pośród nich, przyciągając jeszcze bliżej.
Przygarnęła gwałtownie jego usta do swoich, usłyszał jak z gardła wydobyła niski dźwięk. Drżącymi rękami począł pieścić ją pod koszulką docierając do piersi. Otulał je dłońmi przez materiał biustonosza, dotykał i drażnił brodawki. Czuł jak przy najlżejszym dotknięciu nabrzmiewają i sztywnieją gdy rozbudzał je palcami, i niemal się zatracał. Nieporadnie usiłował odpiąć jej bluzkę okrywając pocałunkami krtań, ucho, szyję. Trudno mu było poradzić sobie z guzikami kiedy tak bardzo chciał pozbyć się koszulki.
Ujęła łagodnie jego palce, uspokoiła rękę tak desperacko walczącą z upartymi guzikami. Uśmiechnął się w jej włosy kiedy pomału zaczęła rozpinać guziki i cofnął się w chwili by zobaczyć jak materiał rozsuwa się na boki odsłaniając nagą skórę. Patrzył na nią i miał wrażenie, że serce zatrzymuje mu się w piersiach.
Była dokładnie taka o jakiej śnił – kremowa skóra naznaczona ciemnymi pieprzykami, które uwielbiał. I był zdumiony, że biegły jeszcze niżej, do miejsc jakich nigdy nie oglądał. Jedną miała na piersi tuż przy krawędzi biustonosza i przycisnął do niej wargi. Pragnął ją pochłonąć. Wsunął dłonie pod plecy rozpinając staniczek z zaskakującą zręcznością.
To było dużo łatwiejsze, uśmiechnął się nieśmiało.
Zasłużyłeś by ci pomóc – droczyła się.
- Umm… jęknął miękko odsuwając biustonosz. Piersi znajdowały się teraz pod jego rękami, pochylił się, znaczył językiem skórę wzdłuż pieprzyków docierając do brodawki i objął ją ustami. Nabrzmiała pod jego pieszczotą a on napawał się smakiem tego cudu. Drażnił łagodnie językiem, igrał z nią i poczuł jak Liz drżała lekko pod jego dłońmi.
Max, krzyknęła, wsunęła gwałtownie palce w jego włosy. Przycisnęła do niego biodra.
Doprowadzasz mnie do szaleństwa – dyszała.
To dobrze....mruczał, że tak dzieje się z nami już teraz.
A potem zrobiła coś, co było dla niego kompletną niespodzianką. Zsunęła go z siebie i szybkim ruchem znalazła się na nim.
Boże, Liz ....już wystarczająco byłem zakłopotany – odetchnął uśmiechając się do niej.
Odpowiedziała mu zalotnym uśmiechem...
Jeżeli o to chodzi, będzie znacznie gorzej, kochanie.
Zaczęła niecierpliwie szukać jego ust. Nawet nie próbowała być delikatna...a przynajmniej nie teraz. Kiedy językiem odnalazła jego usta rozchylił wargi i czuła jak pragnienie wyje w nich....słyszała jak zaczyna dźwięczeć jej w uszach, poprzez myśli i usłyszała odpowiedź jego duszy.
Nie, zdecydowanie nie chciała być delikatna ponieważ to była ostatnia rzecz jaką czuła. Była nieopanowana i zachłanna w stosunku do niego, zwłaszcza po tym jak wcześniej tak długo dręczył jej ciało.
To, jak mocno go odczuwała w sobie, na sobie, napędzało wszystkie jej zmysły, że niemal się zatracała. Zaczął ją kochać jeszcze na zapleczu, a teraz pragnęła mieć go całego w sobie. Chciała by Max naznaczył ją na zawsze, zdobywając ją dla siebie w ten jedyny, ostatni sposób.
Przesuwała gorące pocałunki wzdłuż linii podbródka, po niewiarygodnie rozgrzanej skórze jaką czuła pod ustami – tę energię wyzwalającą się z nich, przede wszystkim pochłaniało jego ciało, wyciągając ją nawet od niej. Ale wydawało się, że on jest w stanie znosić to fizycznie lepiej, może dlatego, że rodziła się w nim a może było zgodne z jego obcą naturą.
Przyciskała jego twarz do siebie, pieściła językiem miękkie, rozchylone usta. Z trudem oddychał i miała wrażenie, że serce wyskoczy mu z piersi. Zsunął jej z ramion bluzkę, potem biustonosz i rozgorączkowaną, odkrytą skórę owiał lekki chłód.
Uniosła się odrobinę, podwinęła mu koszulkę. Całowała płaski brzuch, skórę na piersiach, sięgnęła ustami do brodawki drażniąc ją przez chwilę i słyszała jak szeptem wymawia jej imię.
Przyciągnął ją gwałtownie przyciskając jej biodra mocno do siebie i zatrzymała się kiedy ich twarze niemal się zetknęły. Wpatrywała się w jego oczy, zasłuchana w urywane oddechy – i była zaskoczona jak były teraz ciemne i wzburzone. Jakby ich kolor zmieniał się wraz z rosnącą bliskością ciał a gdzieś głęboko stawały się dziwnie niebezpieczne.
Powoli podciągała mu w górę koszulkę a on szybko ściągnął ją przez głowę. Oparła dłonie na ciepłej klatce piersiowej zachwycając się tym pięknym ciałem. Był szczupły, umięśniony i miał tak zaskakująco gładką skórę. Obrysowywała kołowe wzory wokół jego brodawek i oddech uwiązł jej w gardle gdy zauważyła, że tamte miejsca lekko migoczą.
- Max – krzyknęła widząc to cudowne zjawisko, Zobacz, ty lśnisz..
Pobiegł za jej wzrokiem, długie rzęsy rzuciły cień na policzki a potem znowu spotkał jej oczy. Uśmiechnął się leniwie i przytulił dłonie do jej policzków. Liz Parker, jesteś pełna niespodzianek – mówił czule.
Potem bardzo delikatnie zsunął ją tak, że leżeli teraz na boku, twarzami do siebie – i zadrżała kiedy piersi zetknęły się z jego gołą skórą. Iskierki strzelały pomiędzy nimi, odbijały się rykoszetem kiedy przygarnął ją mocno.
I nagle się ośmieliła.
Szybko poprowadziła rękę w dół między jego uda. Czuła szorstki materiał dżinsów kiedy powoli, pożądliwie zaczęła poruszać dłonią tam i z powrotem.
- Liz – krzyknął głośno, oddychał szybko chowając twarz w jej włosach.
Nie pragniesz tego? zapytała miękko, czuła się trochę niepewnie. Nie chciała go zaskoczyć.
O tak, bardzo cię pragnę – jęknął – To cudowne uczucie, Liz, tak bardzo cudowne.
I wtedy wolno podciągnął jej spódniczkę, ręce podążyły pomiędzy jej nogi, rozsuwając je lekko i nie mogła uwierzyć jak nagle stała się mokra pod jego dotykiem. Oddzielał ją od jego palców tylko skrawek jedwabnej bielizny, kiedy ją pieścił. Delikatnie pocierał, drażnił i poczuła jak bardzo powoli wsuwa się pod materiał. Usta całowały ją gwałtownie, zachłannie a jednak palce zdobywały ją tak delikatnie...czule wielbiły.
Była taka bezwolna, zupełnie bezsilna pod jego dotykiem, i mogła tylko leżeć w jego ramionach, kiedy wolno wsuwał w nią palec...tam i z powrotem, sprawiając jej przyjemność. Miała wrażenie, że zbliża się do brzegu przepaści do której wiodły ją jego ręce.
Coś zaczęło się zmieniać w ich relacjach, wszystko stawało się bardziej intensywne, uporczywe... to już nie były tylko ciała domagające się więcej, wydawało się jakby także ich zespolenie wymuszało to na nich. Coraz szybciej oddychała, coraz bardziej nierówno, słyszała jak jego oddech dopasowywał się do jej oddechu. Zapragnęła poznać go lepiej i znowu poprowadziła dłoń w stronę jego ud.
Oboje bierzemy w tym udział, Max. Wstrzymał oddech i sięgnął by rozpiąć dżinsy zostawiając je luźno na biodrach. Przesunęła rękę i poczuła pod opuszkami palców miękki materiał spodenek. Niepewnie wsunęła dłoń. Jego serce tłukło się przy jej sercu i zachwyciła się jak biją zgodnym rytmem w ich nagich piersiach. I wtedy go poczuła...coś tak zupełnie innego, nieznanego, nie wyobrażała sobie że mógł być taki w dotyku. Ujęła go i drgnął pod jej ręką. Był delikatny...a jednocześnie niewiarygodnie twardy. Przesuwała po nim palcami i poczuła na nich wilgoć.
Jęczał pod wpływem pieszczoty - Liz – błagał.
I nagle zadygotała...Boże, czy coś takiego się w niej zmieści ? Co będzie jak kosmici są dużo...więksi ?
Zaśmiał się cicho i nagle miała wrażenie, że jest tak bardzo nieśmiała i nieporadna. Odsunął się i zaglądnął jej w oczy. Nie śmieję się z ciebie, Liz – szepnął – Ale obiecuję ci że pod tym względem jestem absolutnie zbliżony do ludzi.
Roześmiała się razem z nim.
Każdy nerw w jej ciele był teraz napięty...i chciała mieć go w sobie. Dosyć pieszczot i czekania.
Max…
Ale on już odpowiadał na jej wołanie. Zsunął szybko dżinsy, ona pozbyła się spódniczki.
Pozostały tylko ich dwa ciała. Jeszcze tylko majtki, pomyślała, ale on zrobił to za nią ściągając je szybko wzdłuż jej nóg – i po raz pierwszy, tak naprawdę oglądała jego piękną sylwetkę kiedy pochylał się nad nią. Był szczupły, zgrabny...wszystkie mięśnie miał tak cudownie ukształtowane.
Myślała, że serce przestanie jej bić gdy patrzyła na niego. Wyczuwała jego głęboką radość wybiegającą z ich zespolenia...że podobało mu się wrażenie jakie na niej zrobiło jego ciało.
Przytuliła dłonie do jego twarzy, pociągnęła go w dół na siebie błagając szeptem jak w modlitwie.
- Kochaj mnie, Max...proszę.
Zawahał się, patrząc z uwielbieniem w jej oczy i czuła jak coś w niej wzbiera. Objęła ją nagle cała jego miłość...uderzyła w nią aż do samego sedna jej istnienia. I dokładnie w tej samej chwili poczuła jego nacisk między nogami i bardzo wolno zaczął wsuwać się do wewnątrz. Och, poczuć go w sobie, dać się ponieść do granic...Tak bardzo go teraz pragnęła.
Przycisnął do niej twarz i wyszeptał czule – Nie chcę ci sprawić bólu, Liz. Za bardzo cię kocham żeby...
Max, proszę....Boże, czuła się taka bezradna, i jej oddech był urywany, nie mogła już myśleć normalnie.
Pragnę cię, proszę.
I jednym szybkim pchnięciem poczuła jak w nią wchodzi, i chociaż odpowiedzią był silny, przeszywający ból, odczuła zaraz jak wypełnia ją jego ciepło. To było to, czego oczekiwała...tworzyć z nim jedność w każdy sposób. Kiedy był wewnątrz znieruchomiał na moment, gładził ją po włosach całując tkliwie w czoło.
Ich spojrzenia spotkały się i do oczu podeszły jej łzy. Cień padł na jego twarz, wiedziała że rośnie w nim obawa.
Liz, bardzo bolało ? – zapytał miękko - Czy byłem zbyt gwałtowny ?
Uśmiechnęła się odgarniając mu włosy z czoła – Nie, Max...nie płaczę z tego powodu. Rozpłakałam się ponieważ to takie piękne...że jesteś we mnie.
Oparł o nią czoło i łagodnie, rytmicznie zaczął się w niej poruszać, tam i z powrotem, a ona odpowiadała mu swoim ciałem.
I wtedy ich więź zaczęła się zaciskać i rozszerzać tworząc swój własny, bliźniaczy rytm w ich duszach....tam i z powrotem, kiedy oni ulatywali w przestworza...i jeszcze dalej.
Szeptał jej imię ciągle i ciągle...z głębi ich dusz...przejmująco głośno.
Każdy moment ich połączenia wywoływał uczucie nieustannego bólu bo nie wierzyła, że ich obecne zaślubiny mogą mieć tak głęboki wymiar. Jego imię wypalało się w jej sercu, jej wyrzynało się w jego pamięci. Tam i z powrotem, przyzywali się wzajemnie w zupełnym zapamiętaniu, jak w chwili trwającej bez końca.
I gdy dotarli do granic uniesienia odczuła, że coś się w nich dzieje. Że łączą się fizycznie, duchowo...a wewnętrzne sanktuarium ich dusz tężeje, spaja się. Kiedy krzyczeli swoje imiona, on jej a ona jego, i wstrząsnął nimi spazm rozkoszy...kiedy drżał w jej ciele i czuła jak gorąca wilgoć rozlewa się w niej...wiedziała.
Po prostu wiedziała.
Że teraz przypieczętowali każdą cząstkę ich zespolenia, że naznaczyli się nieodwołalnie, bez jakichkolwiek wątpliwości...na zawsze.
Cdn.
Z podziękowaniem dla RosDeidre oddaję Wam to, co we mnie budziło jedynie wzruszenie.
How to Disappear Completely - część 20 [NC-17]
Och, Liz - oddychał chrapliwie. Ujął jej twarz w dłonie, przywarł wargami do ust i bardzo delikatnie rozpoczął zwodniczą, drażniącą grę. Chciał zadowolić ją w sposób o jakim nigdy nie śniła, którego istnienia nie znała i dlatego celowo się nie spieszył.
Był napięty do granic, ich zbliżenie doprowadzało go do szaleństwa ale był zdecydowany przedłużać je jak tylko to będzie możliwe by dać jej jak najwięcej radości. Całe popołudnie czuł ją głęboko w sobie, i siebie w niej...ich połączone dusze kochały się bezustannie jak w jakimś zmysłowym tańcu.
I w dalszym ciągu z takim wzruszeniem jej dotykał.
Zachłystywał się ze szczęścia na myśl o tym co się stanie, chwilą która miała nadejść...tym, że mogli odkrywać się w sposób tak nieskrępowany. Zamknął oczy i upajał się obecnością Liz, tak delikatną w swoich ramionach, ciepłem jej ust przy swoich. Ich miłość wrzała, zaczęło przygniatać ich pożądanie, tak wrażliwe i rozbudzone.
Przeciągał pocałunki wzdłuż krtani aż do obojczyka. Zatrzymały go na moment ciemne pieprzyki znaczące jej skórę, dotykał ich koniuszkami palców i także gorąco całował. Dotarł do nasady szyi, przycisnął mocno usta i ssał delikatnie. Miał nadzieję, że obdarzy ją mnóstwem lśniących malinek – potem, kiedy skończy i tak uleczy każdą z nich. No, może zostawi jej jedną lub dwie, żeby miała co odnaleźć kiedy go już przy niej nie będzie.
Coś, co będzie pamiątką po ich nocy – obietnicą kolejnych pieszczot na przyszłość.
Usłyszał cichy śmiech. Naprawdę mocno się skupiłeś na tych malinkach, Max.
Uśmiechnął się i całował ją jeszcze goręcej. Chcę cię sobą naznaczyć.
Już to zrobiłeś, miała schrypnięty głos, Jestem zupełnie twoja.
Podniósł głowę i popatrzył na nią – Nie całkiem – szepnął – Ale będziesz.
I nagle przestraszył się kiedy zdał sobie sprawę, że nie ma zabezpieczenia. Usłyszała go poprzez ich zespolenie i uśmiechnęła się miękko. W porządku, Max, zapewniła go.
- Nie – potrząsnął gwałtownie głową – Nie, powinniśmy mieć...
Nie martw się. Co prawda nie jestem katoliczką ale znam metodę cykliczną.
Uśmiechnął się do niej i odganiając jej włosy z twarzy poczuł się zakłopotany. Naprawdę znam swoje ciało....i będzie dobrze, obiecywała.
Uspokojony, pociągnął ją w dół i położył na łóżku wsuwając nieśmiało ręce pod koszulkę. Czuł pod palcami miękką skórę, tak naelektryzowaną poprzez ich połączenie. Miała wysoką gorączkę...ale to go już nie martwiło. Wiedział, że pojawiła się w wyniku ich zaślubin.
Podobało mu się, że dysponował mocą potrafiącą rozpalić w niej ogień, doprowadzać do wrzenia jej ciało i duszę. Na myśl o tym serce zaczęło mu bić jak szalone i mógł tylko wydobyć z gardła zdławiony jęk. A ona, przyciągnęła go mocno by czuć go jeszcze bardziej i być bliżej niego. Dreszcz przebiegł po nich, kiedy położył się na niej. Czuł swoje twarde wzniesienie naciskające na jej nogę – wiedział po tym jak drgnęła, że poczuła to także, zaskoczona tak intymną bliskością.
Och, ale nie była przestraszona....czuł jak bardzo go potrzebuje i to jej pragnienie przebiegło jak strzała wzdłuż ich wewnętrznego połączenia. Głębokie uświadomienie sobie tego faktu było dla niego porażające. Przycisnął się do jej bioder, czując jak mu odpowiedziała napierając delikatnie na niego, w powtarzającym się powolnym rytmie. I przy każdym ruchu gdy ich ciała zbliżały się do siebie, miłość odpowiadała na ich wołanie domagając się...więcej. Ich dusze, tak teraz oplątane tańczyły, kochały się – a ciała próbowały je dogonić. I ten dodatkowy, fizyczny wymiar potęgował odczuwane doznania, przenosząc ich w jeszcze głębsze i tajemnicze miejsca.
Max nie sądził, że to możliwe.
Przysunął się jeszcze bliżej do niej i zdał sobie sprawę jaka jest pod nim drobna i krucha. Zawahał się na moment, uniósł i patrzył w ciemne oczy. Otuliła miękko dłonią jego policzek i nagle, kiedy tak patrzyli na siebie, to gorączkowe pragnienie złagodniało. Ten zwykły gest sprawił, że namiętność nabrała innego wymiaru przywracając pełną tkliwości i czci ciszę. Przycisnął usta do jej dłoni całując czule.
Ta kobieta którą kochał, tak piękna i delikatna może zmieniać go w każdej chwili. Potrafi nad nim panować i szeptem wiatru rozkazywać jego uczuciom – umie go wyciszać i rozbudzać. Był zupełnie bezsilny w jej rękach ale nie dbał o to, że ma nad nim taką władzę....nad ich duszami i jego ciałem.
Jesteś moją królową – szeptał spokojnie, przeczesując jej włosy palcami.
I po tych słowach ich zespolenie rozgorzało ogniem jak podpalone iskrą, szalejąc po skórze, tańcząc pośród nich, przyciągając jeszcze bliżej.
Przygarnęła gwałtownie jego usta do swoich, usłyszał jak z gardła wydobyła niski dźwięk. Drżącymi rękami począł pieścić ją pod koszulką docierając do piersi. Otulał je dłońmi przez materiał biustonosza, dotykał i drażnił brodawki. Czuł jak przy najlżejszym dotknięciu nabrzmiewają i sztywnieją gdy rozbudzał je palcami, i niemal się zatracał. Nieporadnie usiłował odpiąć jej bluzkę okrywając pocałunkami krtań, ucho, szyję. Trudno mu było poradzić sobie z guzikami kiedy tak bardzo chciał pozbyć się koszulki.
Ujęła łagodnie jego palce, uspokoiła rękę tak desperacko walczącą z upartymi guzikami. Uśmiechnął się w jej włosy kiedy pomału zaczęła rozpinać guziki i cofnął się w chwili by zobaczyć jak materiał rozsuwa się na boki odsłaniając nagą skórę. Patrzył na nią i miał wrażenie, że serce zatrzymuje mu się w piersiach.
Była dokładnie taka o jakiej śnił – kremowa skóra naznaczona ciemnymi pieprzykami, które uwielbiał. I był zdumiony, że biegły jeszcze niżej, do miejsc jakich nigdy nie oglądał. Jedną miała na piersi tuż przy krawędzi biustonosza i przycisnął do niej wargi. Pragnął ją pochłonąć. Wsunął dłonie pod plecy rozpinając staniczek z zaskakującą zręcznością.
To było dużo łatwiejsze, uśmiechnął się nieśmiało.
Zasłużyłeś by ci pomóc – droczyła się.
- Umm… jęknął miękko odsuwając biustonosz. Piersi znajdowały się teraz pod jego rękami, pochylił się, znaczył językiem skórę wzdłuż pieprzyków docierając do brodawki i objął ją ustami. Nabrzmiała pod jego pieszczotą a on napawał się smakiem tego cudu. Drażnił łagodnie językiem, igrał z nią i poczuł jak Liz drżała lekko pod jego dłońmi.
Max, krzyknęła, wsunęła gwałtownie palce w jego włosy. Przycisnęła do niego biodra.
Doprowadzasz mnie do szaleństwa – dyszała.
To dobrze....mruczał, że tak dzieje się z nami już teraz.
A potem zrobiła coś, co było dla niego kompletną niespodzianką. Zsunęła go z siebie i szybkim ruchem znalazła się na nim.
Boże, Liz ....już wystarczająco byłem zakłopotany – odetchnął uśmiechając się do niej.
Odpowiedziała mu zalotnym uśmiechem...
Jeżeli o to chodzi, będzie znacznie gorzej, kochanie.
Zaczęła niecierpliwie szukać jego ust. Nawet nie próbowała być delikatna...a przynajmniej nie teraz. Kiedy językiem odnalazła jego usta rozchylił wargi i czuła jak pragnienie wyje w nich....słyszała jak zaczyna dźwięczeć jej w uszach, poprzez myśli i usłyszała odpowiedź jego duszy.
Nie, zdecydowanie nie chciała być delikatna ponieważ to była ostatnia rzecz jaką czuła. Była nieopanowana i zachłanna w stosunku do niego, zwłaszcza po tym jak wcześniej tak długo dręczył jej ciało.
To, jak mocno go odczuwała w sobie, na sobie, napędzało wszystkie jej zmysły, że niemal się zatracała. Zaczął ją kochać jeszcze na zapleczu, a teraz pragnęła mieć go całego w sobie. Chciała by Max naznaczył ją na zawsze, zdobywając ją dla siebie w ten jedyny, ostatni sposób.
Przesuwała gorące pocałunki wzdłuż linii podbródka, po niewiarygodnie rozgrzanej skórze jaką czuła pod ustami – tę energię wyzwalającą się z nich, przede wszystkim pochłaniało jego ciało, wyciągając ją nawet od niej. Ale wydawało się, że on jest w stanie znosić to fizycznie lepiej, może dlatego, że rodziła się w nim a może było zgodne z jego obcą naturą.
Przyciskała jego twarz do siebie, pieściła językiem miękkie, rozchylone usta. Z trudem oddychał i miała wrażenie, że serce wyskoczy mu z piersi. Zsunął jej z ramion bluzkę, potem biustonosz i rozgorączkowaną, odkrytą skórę owiał lekki chłód.
Uniosła się odrobinę, podwinęła mu koszulkę. Całowała płaski brzuch, skórę na piersiach, sięgnęła ustami do brodawki drażniąc ją przez chwilę i słyszała jak szeptem wymawia jej imię.
Przyciągnął ją gwałtownie przyciskając jej biodra mocno do siebie i zatrzymała się kiedy ich twarze niemal się zetknęły. Wpatrywała się w jego oczy, zasłuchana w urywane oddechy – i była zaskoczona jak były teraz ciemne i wzburzone. Jakby ich kolor zmieniał się wraz z rosnącą bliskością ciał a gdzieś głęboko stawały się dziwnie niebezpieczne.
Powoli podciągała mu w górę koszulkę a on szybko ściągnął ją przez głowę. Oparła dłonie na ciepłej klatce piersiowej zachwycając się tym pięknym ciałem. Był szczupły, umięśniony i miał tak zaskakująco gładką skórę. Obrysowywała kołowe wzory wokół jego brodawek i oddech uwiązł jej w gardle gdy zauważyła, że tamte miejsca lekko migoczą.
- Max – krzyknęła widząc to cudowne zjawisko, Zobacz, ty lśnisz..
Pobiegł za jej wzrokiem, długie rzęsy rzuciły cień na policzki a potem znowu spotkał jej oczy. Uśmiechnął się leniwie i przytulił dłonie do jej policzków. Liz Parker, jesteś pełna niespodzianek – mówił czule.
Potem bardzo delikatnie zsunął ją tak, że leżeli teraz na boku, twarzami do siebie – i zadrżała kiedy piersi zetknęły się z jego gołą skórą. Iskierki strzelały pomiędzy nimi, odbijały się rykoszetem kiedy przygarnął ją mocno.
I nagle się ośmieliła.
Szybko poprowadziła rękę w dół między jego uda. Czuła szorstki materiał dżinsów kiedy powoli, pożądliwie zaczęła poruszać dłonią tam i z powrotem.
- Liz – krzyknął głośno, oddychał szybko chowając twarz w jej włosach.
Nie pragniesz tego? zapytała miękko, czuła się trochę niepewnie. Nie chciała go zaskoczyć.
O tak, bardzo cię pragnę – jęknął – To cudowne uczucie, Liz, tak bardzo cudowne.
I wtedy wolno podciągnął jej spódniczkę, ręce podążyły pomiędzy jej nogi, rozsuwając je lekko i nie mogła uwierzyć jak nagle stała się mokra pod jego dotykiem. Oddzielał ją od jego palców tylko skrawek jedwabnej bielizny, kiedy ją pieścił. Delikatnie pocierał, drażnił i poczuła jak bardzo powoli wsuwa się pod materiał. Usta całowały ją gwałtownie, zachłannie a jednak palce zdobywały ją tak delikatnie...czule wielbiły.
Była taka bezwolna, zupełnie bezsilna pod jego dotykiem, i mogła tylko leżeć w jego ramionach, kiedy wolno wsuwał w nią palec...tam i z powrotem, sprawiając jej przyjemność. Miała wrażenie, że zbliża się do brzegu przepaści do której wiodły ją jego ręce.
Coś zaczęło się zmieniać w ich relacjach, wszystko stawało się bardziej intensywne, uporczywe... to już nie były tylko ciała domagające się więcej, wydawało się jakby także ich zespolenie wymuszało to na nich. Coraz szybciej oddychała, coraz bardziej nierówno, słyszała jak jego oddech dopasowywał się do jej oddechu. Zapragnęła poznać go lepiej i znowu poprowadziła dłoń w stronę jego ud.
Oboje bierzemy w tym udział, Max. Wstrzymał oddech i sięgnął by rozpiąć dżinsy zostawiając je luźno na biodrach. Przesunęła rękę i poczuła pod opuszkami palców miękki materiał spodenek. Niepewnie wsunęła dłoń. Jego serce tłukło się przy jej sercu i zachwyciła się jak biją zgodnym rytmem w ich nagich piersiach. I wtedy go poczuła...coś tak zupełnie innego, nieznanego, nie wyobrażała sobie że mógł być taki w dotyku. Ujęła go i drgnął pod jej ręką. Był delikatny...a jednocześnie niewiarygodnie twardy. Przesuwała po nim palcami i poczuła na nich wilgoć.
Jęczał pod wpływem pieszczoty - Liz – błagał.
I nagle zadygotała...Boże, czy coś takiego się w niej zmieści ? Co będzie jak kosmici są dużo...więksi ?
Zaśmiał się cicho i nagle miała wrażenie, że jest tak bardzo nieśmiała i nieporadna. Odsunął się i zaglądnął jej w oczy. Nie śmieję się z ciebie, Liz – szepnął – Ale obiecuję ci że pod tym względem jestem absolutnie zbliżony do ludzi.
Roześmiała się razem z nim.
Każdy nerw w jej ciele był teraz napięty...i chciała mieć go w sobie. Dosyć pieszczot i czekania.
Max…
Ale on już odpowiadał na jej wołanie. Zsunął szybko dżinsy, ona pozbyła się spódniczki.
Pozostały tylko ich dwa ciała. Jeszcze tylko majtki, pomyślała, ale on zrobił to za nią ściągając je szybko wzdłuż jej nóg – i po raz pierwszy, tak naprawdę oglądała jego piękną sylwetkę kiedy pochylał się nad nią. Był szczupły, zgrabny...wszystkie mięśnie miał tak cudownie ukształtowane.
Myślała, że serce przestanie jej bić gdy patrzyła na niego. Wyczuwała jego głęboką radość wybiegającą z ich zespolenia...że podobało mu się wrażenie jakie na niej zrobiło jego ciało.
Przytuliła dłonie do jego twarzy, pociągnęła go w dół na siebie błagając szeptem jak w modlitwie.
- Kochaj mnie, Max...proszę.
Zawahał się, patrząc z uwielbieniem w jej oczy i czuła jak coś w niej wzbiera. Objęła ją nagle cała jego miłość...uderzyła w nią aż do samego sedna jej istnienia. I dokładnie w tej samej chwili poczuła jego nacisk między nogami i bardzo wolno zaczął wsuwać się do wewnątrz. Och, poczuć go w sobie, dać się ponieść do granic...Tak bardzo go teraz pragnęła.
Przycisnął do niej twarz i wyszeptał czule – Nie chcę ci sprawić bólu, Liz. Za bardzo cię kocham żeby...
Max, proszę....Boże, czuła się taka bezradna, i jej oddech był urywany, nie mogła już myśleć normalnie.
Pragnę cię, proszę.
I jednym szybkim pchnięciem poczuła jak w nią wchodzi, i chociaż odpowiedzią był silny, przeszywający ból, odczuła zaraz jak wypełnia ją jego ciepło. To było to, czego oczekiwała...tworzyć z nim jedność w każdy sposób. Kiedy był wewnątrz znieruchomiał na moment, gładził ją po włosach całując tkliwie w czoło.
Ich spojrzenia spotkały się i do oczu podeszły jej łzy. Cień padł na jego twarz, wiedziała że rośnie w nim obawa.
Liz, bardzo bolało ? – zapytał miękko - Czy byłem zbyt gwałtowny ?
Uśmiechnęła się odgarniając mu włosy z czoła – Nie, Max...nie płaczę z tego powodu. Rozpłakałam się ponieważ to takie piękne...że jesteś we mnie.
Oparł o nią czoło i łagodnie, rytmicznie zaczął się w niej poruszać, tam i z powrotem, a ona odpowiadała mu swoim ciałem.
I wtedy ich więź zaczęła się zaciskać i rozszerzać tworząc swój własny, bliźniaczy rytm w ich duszach....tam i z powrotem, kiedy oni ulatywali w przestworza...i jeszcze dalej.
Szeptał jej imię ciągle i ciągle...z głębi ich dusz...przejmująco głośno.
Każdy moment ich połączenia wywoływał uczucie nieustannego bólu bo nie wierzyła, że ich obecne zaślubiny mogą mieć tak głęboki wymiar. Jego imię wypalało się w jej sercu, jej wyrzynało się w jego pamięci. Tam i z powrotem, przyzywali się wzajemnie w zupełnym zapamiętaniu, jak w chwili trwającej bez końca.
I gdy dotarli do granic uniesienia odczuła, że coś się w nich dzieje. Że łączą się fizycznie, duchowo...a wewnętrzne sanktuarium ich dusz tężeje, spaja się. Kiedy krzyczeli swoje imiona, on jej a ona jego, i wstrząsnął nimi spazm rozkoszy...kiedy drżał w jej ciele i czuła jak gorąca wilgoć rozlewa się w niej...wiedziała.
Po prostu wiedziała.
Że teraz przypieczętowali każdą cząstkę ich zespolenia, że naznaczyli się nieodwołalnie, bez jakichkolwiek wątpliwości...na zawsze.
Cdn.
Co się dzieje ? Zamieściłam najbardziej kontrowersyjną część w Desappear licząc na wywołanie dyskusji nie tylko o samej treści odcinka ale także, czy celowe jest umieszczanie tak dorosłych opisów na ogólno dostępnym forum. Czy uczciwie podejść do tłumaczenia opowiadania ze wszystkimi tego konsekwencjami, czy pomijać (czyt. cenzurować ) niektóre fragmenty. Pachnie obłudą ? Gdzie lokomotywy w komentarzach: Hotaru – moderator, mający czuwać nad poziomem opowiadań , gdzie moja Lizziett wspierająca mnie swoimi wypowiedziami, i wielu innych. Nie wiem czy ciągnąc to dalej, tym bardziej, że kolejne odcinki także mieszczą się w przedziale [NC-17]. Z założenia i konstrukcji opowiadanie kierowane jest do bardziej dojrzałych czytelników, skupia się mocno na psychologicznych opisach bohaterów, ich odczuciach i emocjach – wyklucza tym samym tych młodszych bo jest dla nich niezrozumiałe i zwyczajnie ich nudzą.
Sporne tematy wywołują gorące rozmowy, ścieranie się poglądów, a u nas cisza . Brakuje odwagi ? Mnie jej nie zabrakło przy tłumaczeniu. Pytanie zawarte jest także we wstępie do 20 części. Co będzie teraz ciekawiło w dalszych częściach opowiadania, czy szukanie tylko sensacji czy także doszukiwanie się czegoś więcej. Czułości, miłości i bezgranicznego oddania się sobie bohaterów ? Czyli to, co RosDeidre stawia na pierwszym planie.
Renya, dziękuje za komentarz.
Sporne tematy wywołują gorące rozmowy, ścieranie się poglądów, a u nas cisza . Brakuje odwagi ? Mnie jej nie zabrakło przy tłumaczeniu. Pytanie zawarte jest także we wstępie do 20 części. Co będzie teraz ciekawiło w dalszych częściach opowiadania, czy szukanie tylko sensacji czy także doszukiwanie się czegoś więcej. Czułości, miłości i bezgranicznego oddania się sobie bohaterów ? Czyli to, co RosDeidre stawia na pierwszym planie.
Renya, dziękuje za komentarz.
Ech, znowu kłaniają się problemy techniczne xcomu. Rano, kiedy wszystko działa jestem na zajęciach, a kiedy po południu wchodze na Forum, to działa na tyle, aby przeczytać dwa posty... Muszę dzisiaj nadrobićGdzie lokomotywy w komentarzach: Hotaru
Elu - pytanie jest chyba zupełnie retoryczne... Nie zabrakło ci odwagi siegnięcia po to opowiadanie, nie zabrakło ci odwagi przetłumaczenia 20 części, której przetłumaczenie w moim mniemaniu było niemal niemożliwe tak, by oddać cały jej czar i nie zatracić się w hm... w tematyce NC-17.Nie wiem czy ciągnąc to dalej, tym bardziej, że kolejne odcinki także mieszczą się w przedziale [NC-17]
Cała trylogia zawiera wiele "psychologicznych opisów bohaterów, ich odczuć ii emocji", łącznie z wątkami fizycznej miłości, ale i też drastycznych w swojej wymowie scen, o których czase nie chcielibyśmy czytać. Sny Tess z GAW przeciwstawione uwięzieniu Sereny...
Niedawno "odświeżyłam" znajomość z GAW i bez wątpienia moja pamięć nieco zaskoczyła. Nie przeczytałam wszystkiego (te 346 stron... wiecie, człowiek kiedyś musi spać, uczyć się, jeść, etc), ale niektóre sceny z GAW i BTSTU mogłyby śmiało konkurować z odcinkiem 20-tym HTDC. Niewątpliwie trylogia jest przeznaczona do nieco starszych czytelników, ale nie znaczy to, iż przez to mamy byc pozbawieni tak cudownego tłumaczenia. Poza tym uważam, iż bez tych właśnie opisów, bez tej sfery życia, opowiadanie nie byłoby kompletne.... czegoś by mu brakowało.
Mogłabym powiedzieć to samo co Hotaru. Wczoraj gdy przypełzłam z zajęć o 17, okazało się że kochane forum poszło sobie na grzybki...a właśnie miałam cos skrobnąć na temat ostaniego rozdziału...
Nawet mi sie nie waż przerywać w tym momencie cóż...może niektórym poprostu zabrakło słów
Jeśli chodzi o rzekomą kontrowersjność minionego rozdziału...cóż, ja takiej nie dostrzegam. Co może być bulwersującego w głębokiej miłości dwójki ludzi, którzy decydują sie przypieczętować to, co i tak było dla nich oczywiste? Nie było w tym wulgarności ani niesmacznej dosłowności, nie pozostawiającej miejsca na domysły...a właśnie ten aspekt razi mnie w niektórych opowiadaniach NC- 17...tutaj trudno o takie "doznania"...bulwersujący, kontrowersyjny i przerażający mógłby być gwałt, przemoc, czy seks pomiedzy parą ludzi bardzo młodych- wierzcie lub nie, ale kiedyś zaczęłam czytać opowiadanie, w którym Max i Liz kochali się po raz pierwszy w wieku...13 lat
I jeszcze coś...tak jak wspomniała Hotaru, w następnych częściach GAW pojawią sie rozdziały, które będą znacznie bardziej kontrowersyjne...z innych powodów...takich jak okrucieństwo, wstyd czy upokorzenie...słynna scena z nagą, upokorzoną przez Kaavara Sereną, stojącą przed Maxem w swej obnażonej, prawdziwej postaci.
Wiele jest spraw i zjawisk, znacznie bardziej kontrowersyjnych niz pierwszy raz pary głęboko kochających się młodych ludzi...
Ale tak już jest...w wielu recenzjach zarzucano Roswell przeerotyzowanie pisząc, że pokazuje sceny, których nie powinno być w telewizji o tej porze...to był powód to potępienia, ale tortury i mordobicie w Angelu (choć lubię ten serial) i Buffy, albo skretynienie Smallville...to była bułka z masłem.
Nawet mi sie nie waż przerywać w tym momencie cóż...może niektórym poprostu zabrakło słów
Jeśli chodzi o rzekomą kontrowersjność minionego rozdziału...cóż, ja takiej nie dostrzegam. Co może być bulwersującego w głębokiej miłości dwójki ludzi, którzy decydują sie przypieczętować to, co i tak było dla nich oczywiste? Nie było w tym wulgarności ani niesmacznej dosłowności, nie pozostawiającej miejsca na domysły...a właśnie ten aspekt razi mnie w niektórych opowiadaniach NC- 17...tutaj trudno o takie "doznania"...bulwersujący, kontrowersyjny i przerażający mógłby być gwałt, przemoc, czy seks pomiedzy parą ludzi bardzo młodych- wierzcie lub nie, ale kiedyś zaczęłam czytać opowiadanie, w którym Max i Liz kochali się po raz pierwszy w wieku...13 lat
I jeszcze coś...tak jak wspomniała Hotaru, w następnych częściach GAW pojawią sie rozdziały, które będą znacznie bardziej kontrowersyjne...z innych powodów...takich jak okrucieństwo, wstyd czy upokorzenie...słynna scena z nagą, upokorzoną przez Kaavara Sereną, stojącą przed Maxem w swej obnażonej, prawdziwej postaci.
Wiele jest spraw i zjawisk, znacznie bardziej kontrowersyjnych niz pierwszy raz pary głęboko kochających się młodych ludzi...
Ale tak już jest...w wielu recenzjach zarzucano Roswell przeerotyzowanie pisząc, że pokazuje sceny, których nie powinno być w telewizji o tej porze...to był powód to potępienia, ale tortury i mordobicie w Angelu (choć lubię ten serial) i Buffy, albo skretynienie Smallville...to była bułka z masłem.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)
Demanding Heaven's Gate... cóż, mnie się wydaje, iż Max i Liz już je przekroczyli!
Lizziett - nie spolerujmy za bardzo... Bo przecież przed GAW jest jeszcze Exit Music, traktujące praktycznie w całości o Serenie i jej uczuciach... W GAW Serena od początku jest też przedstawiana jako silna, niezwyciężona, a jednocześnie dobrego serca kosmitka... Ha, i wyjaśni się wiele z kontrawersji na temat Liz-kosmici-Nasedo. Uwielbiam ten fragment, jak Serena tłumaczy, co się naprawdę działo... Albo jej słowa o strzelaninie w kawiarni, o niezamierzonym tragicznym efekcie lądowania w 1947, o tym, co zmieniło Naseda w bezdusznego potwora, o prawdziwych rodzicach Zilii czy "jak siostry" z pewną osóbką . Wszystko przepełnione uczuciami, takie prawdziwe.
RosDeidre potrafi rozbawić w środku erotycznej sceny. Chociaż z drugiej strony, Liz miała się czego obawiaćI nagle zadygotała...Boże, czy coś takiego się w niej zmieści ? Co będzie jak kosmici są dużo...więksi ?
Lizziett - nie spolerujmy za bardzo... Bo przecież przed GAW jest jeszcze Exit Music, traktujące praktycznie w całości o Serenie i jej uczuciach... W GAW Serena od początku jest też przedstawiana jako silna, niezwyciężona, a jednocześnie dobrego serca kosmitka... Ha, i wyjaśni się wiele z kontrawersji na temat Liz-kosmici-Nasedo. Uwielbiam ten fragment, jak Serena tłumaczy, co się naprawdę działo... Albo jej słowa o strzelaninie w kawiarni, o niezamierzonym tragicznym efekcie lądowania w 1947, o tym, co zmieniło Naseda w bezdusznego potwora, o prawdziwych rodzicach Zilii czy "jak siostry" z pewną osóbką . Wszystko przepełnione uczuciami, takie prawdziwe.
Wybaczcie, że nie pojawiałam się wcześniej ale przez dwa dni bawiłam się w formatowanie dysku (wirus) wgrywanie wszystkiego na nowo, no po prostu koszmar Na szczęście wszystko mam na dyskietkach i udało się odtworzyć to co pożarł robal. Przepadła mi tylko poczta mailowa i wszystkie adresy przyjaciół. Aniu, będziesz musiała mi podać swój mail, bo nie mam z Tobą kontaktu.
Dzięki Lizziett i Hotaru za wsparcie...oczywiście zgadzam się z Wami w zupełności. Nie mam zamiaru poddawać się, a po Waszych komentarzach nawet część 22 nie wydaje mi się już taka niemożliwa do przejścia (biedny Max. ..). Bo faktycznie, co może być niewłaściwego czy bulwersującego w scenach w których czuje się wręcz troskę, miłość, tkliwość...gdzie bohaterowie potrafią okazywać sobie tyle czułości...W tych zakichanych czasach w których z ekranu przy oglądaniu codziennych wiadomości dociera do nas tyle nieszczęść, gdzie na Pasję, pokazująca wręcz z sadystycznym realizmem cierpienie i ból, prowadzi się piętnastoletnie dzieciaki – co wg mnie jest najzwyklejszą grandą...zaczyna tępieć wrażliwość.
I wszystko to, co skłania nas do odwrócenia się do drugiego człowieka, wszystko co pozawala poznać go i pokochać, co wyczula i wywołuje ciepło...nie może być złe, niewłaściwe czy kontrowersyjne.
Może jeszcze dzisiaj uda mi się wkleić kolejną część.
Dzięki Lizziett i Hotaru za wsparcie...oczywiście zgadzam się z Wami w zupełności. Nie mam zamiaru poddawać się, a po Waszych komentarzach nawet część 22 nie wydaje mi się już taka niemożliwa do przejścia (biedny Max. ..). Bo faktycznie, co może być niewłaściwego czy bulwersującego w scenach w których czuje się wręcz troskę, miłość, tkliwość...gdzie bohaterowie potrafią okazywać sobie tyle czułości...W tych zakichanych czasach w których z ekranu przy oglądaniu codziennych wiadomości dociera do nas tyle nieszczęść, gdzie na Pasję, pokazująca wręcz z sadystycznym realizmem cierpienie i ból, prowadzi się piętnastoletnie dzieciaki – co wg mnie jest najzwyklejszą grandą...zaczyna tępieć wrażliwość.
I wszystko to, co skłania nas do odwrócenia się do drugiego człowieka, wszystko co pozawala poznać go i pokochać, co wyczula i wywołuje ciepło...nie może być złe, niewłaściwe czy kontrowersyjne.
Może jeszcze dzisiaj uda mi się wkleić kolejną część.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 3 guests