T: The Gravity Series: HTDC & Exit Music [by RosDeidre]

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Sun Feb 29, 2004 5:46 pm

Boże... zapomniałam już, jak te słowa opisujące połączenie Liz i Maxa (co prawda to dopiero poczatek miłych chwil...) mnie poruszały, kiedy czytałam je po raz pierwszy. A może to uczucie w gardle było z powodu poświecenia Marca? Nie wiem, może w angielskiej wersji bardziej czułam miłość Marca do Liz, bo przeczytałam więcej... tzn. kolejne częśći, a zwłaszcza opisane w całości chwile, kiedy Marco usiłował pocałować Liz i Max sie od niego odwrócił. I teraz to zniknięcie. Nie wiem.... ciężko mi sie pogodzić z jego zniknieciem, chociaż dobrze wiem, iż w świecie Liz i Maxa Marco żyje gdzieś daleko, czekając na wypełnienie roli, którą teraz spedza Serena...
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Feb 29, 2004 5:53 pm

A czy ja powiedziałam, że to nie jest miód, Elu? :wink: Powiedziałam, że więcej napiszę później, i napisałam również czemu - że chwilowo przebywam dwa tysiące lat temu w Aleksandrii.
będzie jeszcze ciekawsza, jak Nicholas przestanie pastwić się nad Maxem
A on się tam pastwił...?! O Izydo... W tej części chyba nie było ani odrobiny Nicholasa (ku mojemu niepomiernremu zmarwieniu :twisted: No dobrze, żartuję. Ale i ode mnie Nicholas się wyniósł - nawet obrazka na dole nie mam :cry: ).
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Sun Feb 29, 2004 6:27 pm

To prawda Hotaru, RosDeidre stworzyła postać Marco tak plastycznie, realnie, dla którego niespełnione uczucie było tragedią i ocaleniem. Miałam łzy w oczach w ostatnich jego chwilach...Wraca do nas ponownie w Gravity Always...
I jeszcze pozwolę sobie wyręczyć Lizziett :D i wkleić do 17 cz. piękny f-art
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Feb 29, 2004 10:31 pm

No i teraz... Skończyłam na dzisiaj z Kleopatrą, ze szkodą co prawda dla tak zacnych przedmiotów jak fizyka, ale trudno. Egipt wciąga i przyciąga, powracam do tego raz na jakiś czas, ale stale.

Żal mi Marca. Był zbyt ciekawą postacią żeby znikać tak szybko. Był za bardzo zastanawiający. Sam o sobie mówił, że jest czy raczej był opiekunem Maxa, że był im oddany i że miał ich bronić za wszelką cenę. Potem przeszedł na stronę Kivara, ale mimo wszystko... mimo wszystko w głębi serca nie potrafił ich zdradzić na zawsze. Inaczej nawet, poświęcił siebie, żeby ich uratować (poświęcił siebie? Nie wiadomo, czy jednocześnie "nie skasował" samego siebie z przyszłości. Teoretycznie nie wiadomo...). Również genetyczny nakaz w stylu Langleya? Czy może raczej objaw jego ludzkości? Poświęcenie do bólu? Nie wiedział, czy na sto procent uda mu się ocalić Maxa i pozostałych... A teraz - poświecenie dla Liz czy dla Maxa?
No i jak tu nie żałować takiej postaci? Faktycznie fascynujące jest to, co działo się z pozostałymi po odejściu Marca. I tak a propos - gdzie jest Kyle?! Do tej pory go nie zauważyłam, a chyba w Nilu się nie utopił.


PS: Ładny fanarcik. Ale szczerze mówiąc wolę inne... Może i nie jest z Maxem i Liz, ale za to ma w sobie "coś". BTW - autorstwa Josephin...
Image
Image

User avatar
Renya
Fan
Posts: 524
Joined: Fri Dec 12, 2003 12:17 am
Location: Brwinów
Contact:

Post by Renya » Sun Feb 29, 2004 11:59 pm

Przepiękny odcinek. Żałuję tylko, że Marco zniknął tak szybko z kart tej opowieści, bardzo polubiłam tę postać. A wątek Liz i Maxa jest napisany w sposób nie dający się wyrazić. Pasjonujący, ekscytujący, porażający. Rozumiem teraz Twoje wcześniejsze obawy, Elu, co do tłumaczenia. Przetłumaczyć tekst ze scenami tak pełnymi emocji to wielka sztuka. Udało Ci sie to wspaniale.

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Mon Mar 01, 2004 4:36 pm

Dziękuję Kotki za piękne komentarze, Nanuś f-arcik prześliczny, bardziej będzie pasował do dwudziestej części ale teraz też miło popatrzeć :D
Jutro albo w środę kolejna...

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Tue Mar 02, 2004 5:52 pm

Piękne fanarty...chociaż na widok tego drugiego lekko odgieło mnie od komputera, bo wyglądało mi to na Michaela&Liz.

Image

Co do Marca i spowijającej go tajemnicy....stosunki pomiędzy nim a Maxem są znacznie bardziej skomplikowane i głębsze, niż by się to mogło komukolwiek wydawać...ale to się okaże dopiero później...znacznie później...ja wiem, ale nie powiem :wink:
Dzięki Elu co piękne tłumaczenie.
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Post by liz » Tue Mar 02, 2004 5:59 pm

Elu, już mamy ,,jutro" - co powiesz na kolejną część? :D

enka
Gość
Posts: 9
Joined: Fri Jan 30, 2004 8:13 pm
Location: Kraków
Contact:

Post by enka » Tue Mar 02, 2004 9:54 pm

:D Eluś, Nan, LEO, Lizzett gdyby nie wasze tłumaczenia nigdy nie zaczełabym czytać fanfictionków!, bo z moim angielskim słabo.Elu czy będziesz tłumaczyć wszystkie trzy serie Gravity? ,szkoda tylko że ta trzecia część Back to Save the Universe ,nie jest skończona i jeśli dobrze zrozumiałam to RosDeidre rozpisała tylko co miało być w zakończeniu,ale może się mylę:). A tak właściwie to mam inne pytanie, co sądzicie o "Blue Remembered Hills" ? i czy kiedyś ma szansę być przetłumaczone.Jest na http://65.200.22.200/viewtopic.php?t=47 ... sc&start=0 lub http://www.olde.worlde.btinternet.co.uk/wrfanfic.html

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Mar 02, 2004 10:11 pm

Lepiej byłoby chyba przenieść się z tym pytaniem do Czytelni - po to została stworzona. 80 części dowodzi chyba, że opowiadanie ma powodzenie, a czy zostanie przetłumaczone -nikt nikogo do tłumaczeń nie zmusza i wszystko zależy od nas (i od autora, który na ogół w radosnym krzykiem zgadza się na wszystko :wink: ).

I całkiem bezwtydnie dopominam się o kolejną część :cheesy: Może będzie mi wybaczone, moja Francuzka komputer w domu ma, to już wiem 8) , ale pewnie zaczęłaby mi pokazywać, jak się go używa i w sumie szanse na czytanie czegokolwiek są niewielkie. Trzeba naczytać się na zapas :wink: więc uprzejmie proszę o kolejną część...
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Wed Mar 03, 2004 1:09 am

Miło mi, że nasze tłumaczenia przenoszą radość. Całe szczęście, że tłumaczkom także :D I jeszcze maleńka uwaga. Każda z nas do tłumaczenia wybiera takie opowiadanie, do którego mają szczególny stosunek, czymś nas ujęło i zachwyciło. Tylko wtedy można włożyć w nie tak wiele serca. Nie wiem jeszcze czy będę tłumaczyć kolejne części Gravity...narazie modlę się by dobre bogi pozwoliły mi cało i zdrowo dobrnąć do końca Disappear... :wink:
Kolejna część w środę, gdzieś koło 16.00 (jak kochane forum nie popłynie) :P
Nanuś, jestem pewna, że staniesz na głowie i od Francuzki coś skrobniesz do stęsknionych Dreamerek... :cheesy:
Lizziett, uściski za piękny arcik...

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Wed Mar 03, 2004 11:00 am

Cześć enka, miło widzieć tu kolejnego roswellfana z Krakowa :P
"Blue Remembered hills" nie czytałam, ale kojarzę...akcja toczy się chyba po"Graduation", prawda? Mimo kilku świetnych odcinków jestem rozczarowana 3 sezonem- dla mnie nie było to już to samo Roswell. Dlatego raczej nie czytam opowiadań będących kontynuacją "Graduation"...ale sądząc po rozmiarach feedbacku, to opowiadanie może być rzeczywiście niezłe. Podobało ci się?

Fakt, tłumaczymy z reguły te opowiadania, które są szczególnie nam bliskie, bo tylko w ten sposób można w pełni wydobyć ich piękno...chociaż może nie zawsze jest to to "najukochańsze ze wszystkich"...zarówno "Pilgrim souls" i "Love by any others name" zajmują bardzo wysoką pozycję na mojej prywatnej liście :wink:ale nie wstrząsnęły mną aż tak jak "Lethal whispers" M&LBeliever czy "Downfall" Breathless...tłumaczenie tego pierwszego byłoby jednak dla mnie nierealne z uwagi na długość tej niezwykłej historii....poważnie rozważałam "Downfall", właściwie miało być zamiast "Love by any others..." ale obawiałam się że niektórzy zareagują tak jak na roswellfanatics, doznają rozległego szoku :wink: i oskarżą mnie o świętokradztwo i obrazę majestatu 8) bo przyznaję że pierwszych kilka rozdziałów jest szokujących w lekturze...za to koniec... :cry: 8)
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Wed Mar 03, 2004 11:46 am

Jeśli chodzi o Downfall, to zachęcona opinią, ściągnęłam na dysk i mozolnie tłumaczę :roll: Kilka pierwszych scen, które zdążyłam połknąć, dla niektórych wielbicieli Świetej Liz rzeczywiście byłoby wstrząsem...

Ja również ogromnie żałuję, iż cała seria niezostała ostatecznie zakończona. Właściwie nie można narzekać, i tak przeczytanie dostępnego tekstu zajęło mi wieki... ale jednak zostaje niedosyt, co się ostatecznie stało, czy Kyle zdecydował się przyjąć propozycję Sereny... i tak by można w kółko, zastanawiać się bez końca o tym, jakie dalsze losy wymyśli RosDeidre.

Marco oczywiście nie znika z całej historii. Nawet w HtDC będzie jeszcze "występował", chociaż może nie w pierwszoplanowej roli, w jakiej pojawiał się wcześniej... więc niech jego wielbicielki otrą łzy!
Fakt, tłumaczymy z reguły te opowiadania, które są szczególnie nam bliskie, bo tylko w ten sposób można w pełni wydobyć ich piękno...chociaż może nie zawsze jest to to "najukochańsze ze wszystkich"...
Moim jednym z najukochańszych jest Winter Solstice, ale jeszcze mam na tyle rozsądku, by go nie tłumaczyć. Inaczej jest czytać opowiadanie, inaczej tłumaczyć - każdy to chyba wie. Próbowałam kiedyś tej sztuki na bardzo prostym, króciutkim opowiadanku - ale się poddałam. Stwierdziłam, że jeszcze dużo wody upłynie w naszym koszalińskim strumyczku, zanim w angielskim będę na tyle dobra, by zabrać się za tłumaczenia opo. Czy ktoś miał coś podobnego??
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Mar 03, 2004 4:55 pm

Tak, Hotaru, przy Antarian Sky, gdzie każde słowo wydawało się być niepowiązane z poprzednim... Dwa tygodnie siedziałam nad pierwszą stroną, usiłując przetłumaczyć ją tak, by był tam jakiś sens...

I żartujecie, że w Downfall nie ma Świętej Liz?! Ja to muszę przeczytać! /chwila zastanowienia/ Po powrocie. /kolejna chwila zastanowienia/ W wakacje...?

Eluś, już się cieszę na kolejną część :cheesy: Po skopaniu klasówki z fizyki :roll: tak samo jak 3/4 klasy, trzeba się czymś podnieść na duchu...
Image

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Wed Mar 03, 2004 6:22 pm

Przepraszam, że trochę później niż obiecałam ale moja lokalna sieć przeprowadza jakieś niezapowiedziane remonty i dopiero po ostrej interwencji łaskawie ponownie włączono.


How to Disappear Completely - część 18

Max usiadł na brzegu łóżka, przyciągnął ją i delikatnie posadził sobie na kolanach. Była tak drobna i mieściła się u niego doskonale. Przysunął ją bliżej słysząc jak tłucze się w niej serce. Objął ją w pasie i powoli wsunął dłoń pod koszulkę dotykając nagiej skóry. Zaczęła szybciej oddychać i uśmiechnął czując jej reakcję. Taki prosty gest a odbierała go tak silnie.

Działasz na mnie tak silnie, Max…

A ty na mnie. Ale sądzę, że teraz o tym wiesz.


Patrzył w jej zmienione oczy, miękko pieścił miejsca pod koszulką przeciągając dłonie aż na plecy. Jej ciało było tak gładkie, tak ciepłe. Owinęła go ramieniem przeczesując palcami włosy na karku. Drugą rękę wsunęła mu pod T-shirt i gładziła skórę na brzuchu i piersiach. Zamknął oczy bo w każdym miejscu które dotykała zostawał ślad ognia. Wzniecała w nim cichy płomień.

Cichy, bo pomimo fizycznej bliskości wszystko między nimi odbywało się bardzo wolno i spokojne. Cisza przetaczała się po nich, słychać było jedynie oddechy i bicie serc.

I tylko dotyk rąk na sobie sprawiał wrażenie budzącego się pożaru.

Nawet ich więź się zmieniła, już nie krzyczała w nich dziko ale pozostawała cicha jak powierzchnia jeziora rozmigotanego światłem słońca.

Owszem, pozostało napięcie, zahipnotyzowane oczekiwanie ciągle bardzo rzeczywiste ale teraz było pełne zadumy i czci. Max czuł to sercem. Oboje wchodzili w jakieś uświęcone miejsce.

I wchodzili tam jako jedność, z ich spojonymi duszami.

Zamknął oczy i upajał się tą chwilą. Nigdy wcześniej czegoś takiego między nimi nie było. Na to czekał od tak dawna....ośmielał się mieć tylko nadzieję. Że ktoś mógłby z nim pozostać, być tak blisko - związać się z nim – i nie bać się tego kim naprawdę jest. Do czasu poznania Liz, wydawało się to nieuchwytnym snem.

Och…aż do Liz. Teraz ona zmieniała go na zawsze.

I wiedział, że ona się go nie boi bo czuł, że mu ufa. Jemu, który miał w sobie taką potężną moc a ręce dysponowały tak nieziemską siłą. A teraz tymi dłońmi delikatnie gładził taką piękną istotę jaką była jego Liz.

Tylko w marzeniach wydawało mu się to możliwe.

Zobaczył na sobie jej spojrzenie, patrzyła na niego z uwielbieniem w ciemnych oczach.

Ufam ci całkowicie, Max...wiesz o tym.

Ujęła jego twarz w dłonie i odwróciła do siebie.

Jesteś miłością mojego życia i zawsze będziesz, wyszeptała z głębi serca.

Czuł jak drżą mu ręce, podobnie migotały ich połączone dusze. Jak to możliwe żeby ich uczucia tak się zmieniały ? Czy żyły własnym życiem ?

Przycisnęła usta do jego czoła odgarniając leciutko pasemka włosów. Jej ręce także lekko dygotały.

Kocham cię, Liz. Całym moim sercem...

I wtedy, bez ostrzeżenia ich miłość znowu dziko rozgorzała, i ona była cała na nim, w nim...wstrząsnął nim lekki dreszcz, poczuł go na skórze i w sobie. Gwałtownie oddychał, nie panował nad tym, nawet nie zaczęli się całować, nie zdjęli ubrań. Za każdym razem ich otwarcie wywoływało wrażenie bycia w niej, a ona jakby była w nim...Boże, czym to było dla niego.

Miał urywany, spazmatyczny oddech, z Liz było podobnie. Popatrzył jej w oczy i zrozumiał swoją bezsilność. To nie ona była w jego rękach...on był w jej. Zdesperowany i spragniony zaczął błagać ją spojrzeniem. Gładziła jego policzek, czuł swój zarost pod miękkimi palcami i jej oddech gdy zaczęła całować go wzdłuż podbródka zmierzając w stronę ust.

Bezbronny...zupełnie bezbronny.

Ja także, szepnęła z głębi ich dusz.

Uśmiechał się leciutko spotykając jej usta.

Nie powinnaś tego usłyszeć, śmiał się miękko.

Nic przede mną nie ukryjesz, Max. Słyszałam wszystko w twoim sercu...
Odsunął się i patrzył zaskoczony w jej oczy. Oczywiście, miała rację.
Kocham, że jesteś inny ode mnie, że masz tak potężną moc w dłoniach a dotykasz mnie...tak delikatnie.

Głęboko odetchnął. Te słowa wypowiadane przez nią teraz, gdy byli tak blisko siebie, w jakiś sposób leczyły jego serce. Uspokajały ukrytą obawę bo chciał wiedzieć czy nie będzie żałowała, że go kocha. I nie będzie się go bać. I nawet kiedy będzie tak kompletnie otwarty przed nią, będzie patrzeć na niego z tym samym, czystym uwielbieniem jakie odbijało się teraz w jej oczach.

Och, Liz. To wszystko co mógł pomyśleć z wnętrza swojej duszy. Mógł tylko oddychać jej imieniem jak modlitwą.

Jestem twoja. Wiesz, że nic i nikt tego nie zmieni.

Uśmiechał się ciepło, zachłystując się tym co widział w jej oczach. Surową, nieskrywaną potrzebę...jego. Znowu ujęła w dłonie jego twarz, patrzyła mu w oczy.

- Kocham cię, Max. I zawsze będę kochać.

Całował jej ciepłe usta, drażnił czule. Chciał poczuć w niej całe uczucie. Nie tylko wcześniejszą, rozpaloną namiętność, ale także jak łagodziła jego duszę. Ten pocałunek był powolny, rozważny, przeciągał go delikatnie. Odpowiadała mu tkliwie i...wolno. Z gardła wydobył krótki jęk i nagle pocałunki zaczęły robić się gorące, dzikie. Odkrywał jej usta językiem a ona dostosowała się do niego jak w tańcu...niebezpiecznym tańcu.

W jednej chwili jego skóra rozgorzała, ich relacje zaczęły się zmieniać stając się bardziej mroczne i nieokiełznane. Ciężko dyszał i musiał zacząć się kontrolować. Zamknął oczy i tylko czuł ją przy sobie i oddech ich miłości.

Och, była w nim...on w niej. Czy potrzebują czegoś więcej ? Może w ten sposób kocha się w jego społeczności i jest to odczucie przewyższające fizyczne doznania. I gdyby połączyła ich miłość fizyczna, wtedy może utraciliby to cudowne poczucie jednoczenia dusz ?

Tak trudno oddychać...i Liz jest taka nieobecna.

Zbyt nieobecna.

Otworzył oczy w chwili gdy krzyknęła. Max ?

- Co się stało ? – miał schrypnięty głos.

I zauważył że dygocze, już nie tylko ręce ale...cała.

Liz ? – zaniepokoił się. Czuł, że była przerażona bo jej obawa przepływała między nimi.

Drżała coraz mocniej a w nim rosła panika. A jeżeli kontakt między nimi – sposób w jaki się łączyli – ją krzywdzi ? Boże, dlaczego na to pozwolił ? Przecież był inny niż ona...może nie powinna brać w tym udziału bo nie wiadomo czym to skończy się dla niej ?

Zsunął ją pomału z kolan i posadził obok siebie gładząc uspokajająco po ramieniu.

- Nie, Max...to nie to – odpowiedziała niepewnie – Jest dobrze, tylko poczułam, że coś się we mnie dokonało – Nie czujesz tego ?

Pokręcił głową – Co to znaczy, że coś się w tobie dokonało ? – nalegał – Co to było ?

- Nie wiem...przytul mnie – potrząsnęła głową mając oczy pełne łez – Proszę, tylko mnie przytul.

Objął ją ramionami przyciągając jak najbliżej.

Musimy to złamać, przerwać nasze połączenie - szeptał gorąco.

Nie ! Nie, nie zostawiaj mnie. Trzymała się go mocno przyciskając twarz do piersi.

Gładził jej włosy i coraz bardziej się niepokoił bo była taka rozpalona a czoło płonęło. Zaczął siebie przeklinać. Tak naprawdę nie wiedzieli czym może być dla nich ta bliskość. Jak mógł być tak samolubny i bezmyślny wobec czegoś, co było dla nich niewiadome, tak dla nich obce ? Może to coś w rodzaju kosmicznego seksu a oni do siebie nie pasowali ?

Max, mógłbyś przestać ? Odsunęła się i popatrzyła na niego. Przestań się obwiniać. To najcudowniejsza rzecz jaka mnie spotkała. Pragnę więcej...pragnę ciebie jeszcze bardziej. Tylko myślę, że może...było to zbyt nagłe i trochę mnie...obezwładniło....może powinniśmy na moment zwolnić.

Wzięła go za rękę i mocno ścisnęła. Skinął głową i ukrył twarz w jej włosach.

Odpocznij chwilę, Liz.

Gładził jej plecy uspokajająco i czuł pod palcami lekki dygot. Wyciszali się. Całował jej czoło i miłość do niej rozlała się w nim. Lekkie dreszcze przebiegały mu po skórze. To co przeżył przerastało wszystkie jego marzenia – nie chciał jeszcze tego kończyć jeżeli nie będzie zmuszony.

Och, i nie był gotowy by wyplątać się z duszy Liz...jeszcze nie.

Jej dusza była czymś najpiękniejszym co kiedykolwiek oglądał. Naprawdę widział ją w swoich myślach...ogrom kolorów, migoczących i przeplatających się jak w tańcu. Wiedział, że to tylko jego wyobraźnia...ale przysiągłby, że naprawdę tak wygląda.

Ale zrozumiał, że zobaczył nie tylko jej duszę – widział dusze ich obojga, jak się oplatały, łączyły...pobierały.

Pobierały.

To słowo zabrzmiało mu w głowie dziwnie znajomo. I kiedy do niego dotarło, zdał sobie sprawę, że się pobrali. Właśnie to stało się podczas tych nieziemskich chwil. Nawet bez kochania się, bez fizycznej bliskości stali się małżeństwem. Na wzór obcych. Głębokie złączenie...związanie ich dusz...to było mu zaskakująco bliskie.

A jego serce wiedziało, że to prawda.

Boże, jak wytłumaczyć to Liz, pomyślał z drżeniem.

Porażony tą myślą spojrzał na nią i przegryzł wargi. Zobaczył uchylone usta, spotkał jej zdumione spojrzenie.

Gorące łzy podeszły mu do oczu. Nie mógł ich powstrzymać, nie chciał – on który nigdy nie płakał. Ale to było tak cudowne...nie spodziewali się tego, nie oczekiwali, a jednak się dokonało. Ich dusze połączyły się na trwale, pobrały się – tego był pewny – na całe życie.

Poczuł na twarzy ciepłe łzy, Liz zadrżała i przygarnął ją blisko.

Nie potrzebowali nic mówić...nie musieli. Mogli tylko trzymać się razem i pozwolić by promieniujący blask ich związku rozjaśnił jeszcze bardziej ich ciała. Liz stawała się coraz bardziej gorąca a on, od kiedy to do niego dotarło poczuł ogromny spokój.

- Max – szepnęła - Jest coś, co chcę ci powiedzieć.

Hmm…nie był w stanie mówić, zahipnotyzowany tą chwilą.

Masz rację. Wiedziałam o tym. – powiedziała półgłosem.

Przypieczętować.....Max z Przyszłości mówił, że oni przypieczętowali swój związek w noc koncertu Gomeza. Liz myślała, że chodziło o tę zdumiewającą więź, którą przeniósł na nią – ale teraz zrozumiała, że chodziło mu o coś innego, coś poważniejszego i głębszego. Dotyczyło to jakiegoś wewnętrznego obrzędu uświęcenia ich związku ...czegoś tajemniczego i niedostępnego.

To miało się wydarzyć w trakcie ich pierwszego kochania się – ale wszystko stało się wcześniej, bo Max z Przyszłości, tamtej nocy pokazał jej i przelał na nią ich więź. Była ona wzbogacona o złączenie się, stanie się małżeństwem ich samych w innej rzeczywistości, podczas ich pierwszej nocy.

Nocy koncertu Gomeza.

Tamtej nocy przypieczętowaliśmy to. Prawdziwe znaczenie jego słów pojęła dopiero teraz jak coś oczywistego.

Boże, nic dziwnego, że potem wzięliśmy ślub tak szybko. Wtedy już byliśmy czymś więcej niż małżeństwem, myślała. I zrozumiała, że wbrew staraniom Maxa z Przyszłości, to co się wydarzyło teraz między nimi, to było ich przeznaczenie. Po prostu tak miało być, i nawet jeżeli połączyli się zbyt wcześnie, to prędzej czy później to i tak by się stało, bo nie było od tego odwrotu.

Byli przypisani sobie i nie było sensu próbować to odmienić.

Chciała by Max to wiedział – by zrozumiał zanim zaczną się kochać – zanim w końcu oddadzą się sobie. Chciała by wiedział że wszystko było w porządku...

Że teraz należeli wyłącznie do siebie, nieodwołalnie...na całe życie.

Cdn .

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Wed Mar 03, 2004 6:43 pm

Hmmm...
ogrom kolorów, migoczących i przeplatających się jak w tańcu.
Dlaczego w każdej części jest conajmniej jedno przepiękne zdanie...?

I to jest właśnie to, o czym tak często zapominają autorzy ff i siłą rzeczy mnóstwo w gruncie rzeczy pięknych opowiadań... nie ma w sobie tego czegoś... znowu zaczynam plątać. Nareszcie między Maxem a Liz nie pojawia się tylko fizyczne zauroczenie - to jest coś o wiele głębszego. Tak jak między Davidem Peytonem a Liz w AS czy między Maxem i Liz w Lethal Whispers. Nawet Deejonaise nie potrafi wydobyć tego - mistrzyniami w tym są jednak Deidre i Josephin (pięknie przedstawiona więź M&L w Solar Eclipse).
Ale mimo wszystko... Deidre napisała mi kiedyś, że uwielbia prowokować czytelników... W to akurat uwierzyłam bez zastrzeżeń - znając AS, AN, Crazy Times Two i wyrywki Gravity Series... Ma jednak to coś, co sprawia, że choć jest to obrzydliwe (CTT), mocno NC-17, to jednak czyta się jakby siłą rozpędu, a w tłumaczeniu - pochylam głowę przed Elą. Trzeba nie lada sztuki by przekazać to z całym urokiem i czarem, bez spłycania i niszczenia tego, co niemal promieniuje z ekranu... :wink:

Dzięki Eluś!
Image

liz
Fan
Posts: 569
Joined: Sun Dec 21, 2003 5:31 pm

Post by liz » Wed Mar 03, 2004 6:48 pm

Elu, ta część jest... po prostu niesamowita, wspaniała i cudowna! I, choćby z tego powodu jak cudowne jest to opowiadanie, powinnaś dodawać je jeszcze częściej :cheesy: A tak na serio - to opowiadanie od pierwszej części trafiło do moich ulubionych i najbardziej oczekiwanych opo. I musz e przyznać że twoje tłumaczenie Elu jest po prostu niepowtarzalne. Oby tak dalej :D :respekt:

User avatar
Lizziett
Fan
Posts: 1000
Joined: Mon Aug 25, 2003 11:48 pm
Location: Kraków

Post by Lizziett » Wed Mar 03, 2004 6:48 pm

:P :oops: Chyba zabrakło mi słów...nie wiem jak opisać, jak skomentować taką niezwykłą scenę...ale to jest typowe dla erotyki RossDeidre...temperatura podnosi sie gwałtownie jeszcze przed tym gdy bohaterów połączy pierwszy pocałunek...wydarzenia brzemienne w skutki mają swoje miejsce zanim jeszcze wszystko się dopełni...to była taka subtelna i zarazem roziskrzona erotyzmem scena...i te wewnętrzne dialogi Liz i Maxa- uwielbiam je 8) Dzięki Elu.

Hotaru, naprawdę tłumaczysz Downfall?Tak dla siebie czy również dla forum? Breathless napisała po tym opowiadaniu, że opublikowanie go było dla niej bardzo trudnym doświadczeniem, między innymi dlatego że przekonała się, jak bardzo ciasne są umysły niektórych :? że Max Evans może być mieszany z błotem przez dziesiątki rozdziałów i jest to zupełnie w porządku, ale spróbuj "wypaczyć" portret Liz Parker, a spalą cię na stosie 8)
Przeczytawszy to opowiadanie do końca stwierdziłam, że ludzie którzy postrzegali w nim Liz wyłącznie jako nadużywającą alkoholu dziwkę, mają chyba jakiś poważny problem z samymi sobą...dla mnie to jeden z najgłębszych, napiękniejszych opisów Liz jakie poznałam...nie uroniła ani odrobiny ze swojej siły...była tylko dziewczyną która musiała żyć z piętnem poczucia winy, odpowiedzialności i wiedzy o końcu świata, któremu usiłowała zapobiec...rozpaczliwie pragnąc zapomnieć o bólu, który zadał jej ukochany mężczyzna. Wolę tą Liz od dziesiątek flakowatych jej opisów w charakterze świętej nieskalanej lili :x ble.

Elu, tu jest fanart dla ciebie- tak dawno nie wysyłałam obrazków mailem, że zapomniałam jak sie to robi :oops:

Image
"I know who you are. I can see you. You're swearing now that someday you'll destroy me. Far better women than you have sworn to do the same. Go look for them now." (Atia)

""You...have...a rotten soul" (Cleopatra)

lonnie
Starszy nowicjusz
Posts: 138
Joined: Sun Dec 28, 2003 4:05 pm
Location: Łomża
Contact:

Post by lonnie » Wed Mar 03, 2004 9:10 pm

Elus wspaniale, coudowne, fantastyczne.... ehhh... az nie umiem wyrazic swojego podziwu.. :D
dzieki Elu :cheesy:

Lizziett sliczny fanarcik ^_^

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Thu Mar 04, 2004 12:49 am

Dziękuję Aniu za art, jak wiele innych powędrował na mój dysk. Kwintesencja Maxa...Cały on, z tymi jego oczami. To niesamowite, myślimy Max a widzimy Jasona..to już obsesja. Czy jest jeszcze ktoś, kto ma wyobrażenie innego Maxa ? Nawet autorki f-icków, opisując go mają w przed sobą Jasona. Już nie chodzi tylko o wygląd ale gesty, uśmiech, pewne zachowania. To fenomen. Fanficki, ktore także są pewnym hołdem złożonym aktorowi. Wybaczcie, ale mnie naszło po tym arcie Lizziett.. :cheesy:
A wracając do Disappear i Deidre, właśnie ze względu na niewiarygodny opis uczuć, tego fascynującego zespolenia poprzez dusze...czym może być miłość, postawiłam autorkę na pierwszym miejscu w moich ukochanych f-f. Można lubić lub nie jej opowiadania ale nie sposób odnieśc się do nich obojętnie...
Lizziet, napisałaś, że "....stosunki pomiędzy Marco a Maxem są znacznie bardziej skomplikowane i głębsze, niż by się to mogło komukolwiek wydawać ", w Disappear czy Gravity ?...i napisz o tym troszkę więcej. :D

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 14 guests