Niebezpieczne związki
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Cóż... Już chyba wszyscy bohaterowie sa wystarczająco skołowani. Isabel i Max z pewnością i cała reszta również. Oto będzie kolejna i przedostatnia część. Nic siew niej nie wyjasni, to wam gwarantuję. Ale być może jeszcze dzisiaj zamieszczę ostatnią część.
NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI
XI
Michael spokojnie wrócił do domu, zamknął za sobą drzwi i z uśmiechem na twarzy wszedł do swojego pokoju. Stanął jak wryty, kiedy na szerokim parapecie swojego okna zauważył Maxa. Zmrużył oczy i wzruszył ramionami. Wszedł jakby nigdy nic, włączył światło i zaczął rozpinać koszulę. Max wciąż wpatrywał się w świat za oknem. Żaden z nich się nie odzywał, aż Michael opadł bezwiednie na łóżko, splótł ręce pod głową i zapytał:
- Coś poszło nie tak?
Max spojrzał na niego, poczym wstał. Przeszedł się po pokoju przyjaciela. Oparł plecami o drzwi. Milczał. W końcu zapytał:
- Pamiętasz jak się kiedyś założyliśmy o tą blondyneczkę z klasy sportowej?
- O Courtney? – zapytał Michael nie odrywając wzroku od sufitu – No jasne, że pamiętam.
Max uśmiechnął się na samo wspomnienie. To był jego dawny uśmiech. Zimny i cyniczny, uśmiech tryumfu. Pokręcił głową.
- A pamiętasz Dani Robinson?
- Tę kocicę? – zapytał Michael z satysfakcją w głosie – Pewnie. Była niezła. A jakie gibkie ciało...
- Ta. – Max ponownie się uśmiechnął – Albo Emilie Watkins?
- Pamiętam. Max, masz zamiar teraz wspominać wszystkie panienki, które przelecieliśmy? – zapytał Michael – Przecież zajęłoby nam to z tydzień, jak nie więcej.
- Heh. – Max oderwał się od drzwi i usiadł na wiklinowym fotelu pod ścianą – Byliśmy dobrzy w tej grze, prawda?
- Jakie byliśmy? – Guerin zapytał z oburzeniem – Jesteśmy!
- No tak. – Max lekko się zaśmiał – Jesteśmy. Wiesz... nigdy nie podejrzewałem, że komuś uda się mnie pokonać.
- O czym ty pieprzysz? – Michael aż usiadł i wbił wzrok w przyjaciela, nie wiedząc, o co mu chodzi – Co cię tak wzięło na nostalgię? Walec ci mózg przejechał? Naćpałeś się czegoś? A może ta Parker tak cię wycieńczyła, co?
Na te słowa Max aż uniósł głowę i ostrym wzrokiem wbił się w przyjaciela. Zmrużył oczy i potrząsnął głową. Ale po chwili, jakby złagodniał i przyznał się do winy:
- Michael, złamałem odwieczną zasadę.
Guerin zrobił minę, jakby właśnie spoglądał na wariata:
- O czym ty mówisz?
- Zakochałem się.
- Że co?! – Michael aż krzyknął, a potem zaśmiał się i przez śmiech mówił już nieco przyciszonym głosem – Zakochałeś się w Liz?
- Owszem. – przyznał Max nie bardzo rozumiejąc zachowania Guerina
- Nieźle. – Michael wciąż się śmiał – No, ale w czym problem?
- W tym, że to nie ma szans. Po pierwsze zniszczyłbym jej reputację.
- To już ma za sobą. – mruknął chłopak – Zwłaszcza po tym dzisiejszym numerze z radiowęzłem.
- Po drugie – zignorował go Max – Mam siostrę zdzirę.
- Maxwell. – jęknął Michael – Nigdy nie potrafiłeś olać Isabel, co? Daj sobie spokój i choć raz w życiu powiedz jej, żeby się od ciebie odpieprzyła. Co ci zrobi? Pewnie zagroziła, że jej o wszystkim powie, albo że zniszczy jej reputację, albo że poprosi mnie, żebym to za ciebie dokończył.
Max siedział jak wryty. Skąd on mógł to wiedzieć? Ale Michael ciągnął dalej swój wykład.
- Po pierwsze nie ma już czego niszczyć. Po drugie jeżeli ty pierwszy powiesz Liz prawdę i do tego wyznasz jej, że ją kochasz, to Isabel może ci nadmuchać...
- A ty? – zapytał nagle Max, wpatrując się w przyjaciela
- Maxwell, od ilu lat jesteśmy przyjaciółmi? Od zawsze, prawda? Jestem draniem i jestem okrutny, ale nie jestem fałszywym zdrajcą. Nie podejmę się tej roboty, więc spokojna głowa.
- Naprawdę?
- Naprawdę. – przedrzeźniał do Michael i dodał – Więc zabieraj stąd swój tyłek, bo jestem zmęczony. Idź do domu, każ się Isabel od siebie odwalić. A w sobotę na balu, publicznie się do wszystkiego przyznaj i wyznaj Liz miłość. – jęknął – Inteligentny, a nie potrafił najprostszego rozwiązania wymyślić.
Max już go nie słuchał, tylko wstał i wyszedł, tak jak wszedł, czyli przez okno. Michael odprowadził go wzrokiem, a potem znów położył się na łóżku. Uśmiechnął się sam do siebie. Był to jeszcze bardziej diabelski i perfidny uśmiech niż kiedykolwiek. W oczach Guerina zagościły iskierki zachwytu i zadowolenia. „Więc w sobotę będzie niezły ubaw. Tryumf nad tryumfami.”
c.d.n.
NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI
XI
Michael spokojnie wrócił do domu, zamknął za sobą drzwi i z uśmiechem na twarzy wszedł do swojego pokoju. Stanął jak wryty, kiedy na szerokim parapecie swojego okna zauważył Maxa. Zmrużył oczy i wzruszył ramionami. Wszedł jakby nigdy nic, włączył światło i zaczął rozpinać koszulę. Max wciąż wpatrywał się w świat za oknem. Żaden z nich się nie odzywał, aż Michael opadł bezwiednie na łóżko, splótł ręce pod głową i zapytał:
- Coś poszło nie tak?
Max spojrzał na niego, poczym wstał. Przeszedł się po pokoju przyjaciela. Oparł plecami o drzwi. Milczał. W końcu zapytał:
- Pamiętasz jak się kiedyś założyliśmy o tą blondyneczkę z klasy sportowej?
- O Courtney? – zapytał Michael nie odrywając wzroku od sufitu – No jasne, że pamiętam.
Max uśmiechnął się na samo wspomnienie. To był jego dawny uśmiech. Zimny i cyniczny, uśmiech tryumfu. Pokręcił głową.
- A pamiętasz Dani Robinson?
- Tę kocicę? – zapytał Michael z satysfakcją w głosie – Pewnie. Była niezła. A jakie gibkie ciało...
- Ta. – Max ponownie się uśmiechnął – Albo Emilie Watkins?
- Pamiętam. Max, masz zamiar teraz wspominać wszystkie panienki, które przelecieliśmy? – zapytał Michael – Przecież zajęłoby nam to z tydzień, jak nie więcej.
- Heh. – Max oderwał się od drzwi i usiadł na wiklinowym fotelu pod ścianą – Byliśmy dobrzy w tej grze, prawda?
- Jakie byliśmy? – Guerin zapytał z oburzeniem – Jesteśmy!
- No tak. – Max lekko się zaśmiał – Jesteśmy. Wiesz... nigdy nie podejrzewałem, że komuś uda się mnie pokonać.
- O czym ty pieprzysz? – Michael aż usiadł i wbił wzrok w przyjaciela, nie wiedząc, o co mu chodzi – Co cię tak wzięło na nostalgię? Walec ci mózg przejechał? Naćpałeś się czegoś? A może ta Parker tak cię wycieńczyła, co?
Na te słowa Max aż uniósł głowę i ostrym wzrokiem wbił się w przyjaciela. Zmrużył oczy i potrząsnął głową. Ale po chwili, jakby złagodniał i przyznał się do winy:
- Michael, złamałem odwieczną zasadę.
Guerin zrobił minę, jakby właśnie spoglądał na wariata:
- O czym ty mówisz?
- Zakochałem się.
- Że co?! – Michael aż krzyknął, a potem zaśmiał się i przez śmiech mówił już nieco przyciszonym głosem – Zakochałeś się w Liz?
- Owszem. – przyznał Max nie bardzo rozumiejąc zachowania Guerina
- Nieźle. – Michael wciąż się śmiał – No, ale w czym problem?
- W tym, że to nie ma szans. Po pierwsze zniszczyłbym jej reputację.
- To już ma za sobą. – mruknął chłopak – Zwłaszcza po tym dzisiejszym numerze z radiowęzłem.
- Po drugie – zignorował go Max – Mam siostrę zdzirę.
- Maxwell. – jęknął Michael – Nigdy nie potrafiłeś olać Isabel, co? Daj sobie spokój i choć raz w życiu powiedz jej, żeby się od ciebie odpieprzyła. Co ci zrobi? Pewnie zagroziła, że jej o wszystkim powie, albo że zniszczy jej reputację, albo że poprosi mnie, żebym to za ciebie dokończył.
Max siedział jak wryty. Skąd on mógł to wiedzieć? Ale Michael ciągnął dalej swój wykład.
- Po pierwsze nie ma już czego niszczyć. Po drugie jeżeli ty pierwszy powiesz Liz prawdę i do tego wyznasz jej, że ją kochasz, to Isabel może ci nadmuchać...
- A ty? – zapytał nagle Max, wpatrując się w przyjaciela
- Maxwell, od ilu lat jesteśmy przyjaciółmi? Od zawsze, prawda? Jestem draniem i jestem okrutny, ale nie jestem fałszywym zdrajcą. Nie podejmę się tej roboty, więc spokojna głowa.
- Naprawdę?
- Naprawdę. – przedrzeźniał do Michael i dodał – Więc zabieraj stąd swój tyłek, bo jestem zmęczony. Idź do domu, każ się Isabel od siebie odwalić. A w sobotę na balu, publicznie się do wszystkiego przyznaj i wyznaj Liz miłość. – jęknął – Inteligentny, a nie potrafił najprostszego rozwiązania wymyślić.
Max już go nie słuchał, tylko wstał i wyszedł, tak jak wszedł, czyli przez okno. Michael odprowadził go wzrokiem, a potem znów położył się na łóżku. Uśmiechnął się sam do siebie. Był to jeszcze bardziej diabelski i perfidny uśmiech niż kiedykolwiek. W oczach Guerina zagościły iskierki zachwytu i zadowolenia. „Więc w sobotę będzie niezły ubaw. Tryumf nad tryumfami.”
c.d.n.
Hmm... cóż... w sumie powinnam poczekać jeszcze kilka dni itd. Ale z drugiej strony nie wiem czy w tym tygodniu będe miała możliwość wklejenia kolejnej części, więc zrobię to dzisiaj. To ostatnia część Niebezpiecznych Związków. Jakie to zakończenie? Przekonacie się sami i sami zdecydujecie czy zbytnio nie przegięłam. Cieszę się, że tyle wytrzymaliście z tym opo Zapraszam na ostatni odcinek:
NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI
XII
Max wraz z siostrą weszli na salę i rozejrzeli się wokół. Wszystko przypominało tradycyjne typowo szkolne dekoracje: balony, wycinki z kolorowego papieru. Isabel z niesmakiem spojrzała na przystrojone w ten sposób ściany. Potem jej wzrok zagłębił się w tłumie uczniów, jakby kogoś tam szukała. Max również się rozglądał. Ale nigdzie nie widział panny Parker. Oboje podeszli do stołu i wzięli dla siebie po kieliszku szampana. Zimne spojrzenia prześlizgiwały się z ludzi na parkiecie na tych, którzy właśnie wchodzili.
* * *
- Więc to dzisiaj ten piękny wieczór.
- Tak. – odpowiedział miękki głos – Tego nigdy nie zapomną.
- Jak to rozegramy? Może jeszcze coś wymyślimy i pogramy dalej?
- Nie. Znudziło mi się to. Poza tym im wcześniej to nastąpi, tym lepiej.
- Racja. Wiesz... jesteś niesamowicie przewrotna.
- Hmm... dziękuję. Dla dziewczyny to najmilszy komplement, nazwać ją „przewrotną”, najmilszy zaraz po nazwaniu jej „okrutną”.
- Uwielbiam cię. – zaśmiał się
- Wiem.
* * *
Michael wszedł na salę spokojnym krokiem i rozejrzał się. Większość dziewczyn od razu zwróciła na niego swój wzrok, ale tym razem nie zagościł na jego twarzy wyraz dumy. Uważnie przebiegł spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych, kiedy poczuł czyjś oddech na swoim karku. Odwrócił się powoli, a uśmiech lekkiej dumy i drwiny pojawił się w kącikach jego ust. Blondynka wyglądała ślicznie i wpatrywała się w niego swoimi niebieskimi oczami, a dłoń wsunęła na jego kark, jakby chcąc go do siebie przysunąć. Michael pochylił się i pocałował ją. Cała sala zastygła, wszyscy z zapartym tchem śledzili każdy ruch ich warg. Po chwili Michael oderwał się od niej i uśmiechnął w pełni. Tymczasem Max wciąż błądził wzrokiem. Aż jego wzrok padł na drobną brunetkę stojąca w drugim krańcu sali. Serce mu mocniej zabiło. Musiał to zrobić, musiał iść za rada przyjaciela. W tym momencie jego wzrok przyciągnęły dźwięki gitary. Zespół szykował się na scenie do grania. Nie było ani chwili do stracenia, chciał to już mieć za sobą. Jednym susem wskoczył na scenę i wyrwał mikrofon.
- Liz.
W całej sali rozbrzmiał jego głos. Wszyscy zamilkli i spojrzeli na niego. Ona również. Max napotkał na zdumione spojrzenie siostry i radosny wzrok Michaela, który najwyraźniej wyrażał pełną aprobatę dla tego, co Max zamierzał. Liz wydawała się być skołowana. Max zaczął:
- Elizabeth Parker. Wiem, że masz mnie za dupka, że to, co zrobiłem było okrutne, podstępne i należałoby mnie za to poćwiartować. Ale nie przypuszczałem, że zacznę coś naprawdę czuć. A jednak. Jesteś niesamowita, odmieniłaś mnie. Kocham cię Liz. Jestem bezbronny.
Zeskoczył ze sceny i zbliżył się nieco do Liz. Wciąż dzieliło ich kilkanaście metrów. Wszyscy rozstąpili się na boki i wgapiali to w Liz to w Maxa. Max z niepokojem wyczekiwał jakiejś reakcji. Że rzuci mu się na szyję albo że wybiegnie. Ale Liz stała spokojnie i patrzyła na niego. Max miał wrażenie, że usta jej drgają, aby się uśmiechnąć. I wtedy w ciszy rozbrzmiały oklaski. Pojedyncze brawo. Michael klaskając i z rozpromienioną twarzą stanął obok Liz i spojrzał na przyjaciela. Jego wzrok był niezwykle zimny i niebezpieczny, a jednocześnie bardzo tryumfalny. Kiedy przerwał klaskanie, zerknął na Liz. Ta już nie potrafiła zachować kamiennej twarzy i roześmiała się. Był to perlisty śmiech, ale tak inny od tego, którym zawsze obdarowywała innych. Ten śmiech był bardzo podobny do śmiechu Isabel, zimnej Isabel. Tryumfalny śmiech pełen drwiny, ironii i wyższości. Wszyscy w milczeniu to obserwowali. Isabel podeszła zdumiona do brata. Nic nie rozumiała z tego co się dzieje. Ani tym bardziej Max, który wciąż wpatrywał się w dwójkę nastolatków naprzeciwko. Michael obrócił się i wziął ze stołu dwa kieliszki szampana. Jeden wręczył Liz, a drugi zatrzymał dla siebie. Jeszcze raz jego zimny wzrok przebiegł po twarzach przyjaciół. Pokręcił głową i zerknął na kieliszek pełen musującego napoju. Potem jego wzrok padł na Liz. Drobna postać stała w bezruchu, swobodnie opierając się o niego. Ciepło jej ciała działało tak kojąco, że Michael nawet nie czuł lodowego i niepewnego spojrzenia Isabel. Czuł tylko Liz i jej energię. Po krótkiej chwili milczenia, w której to rozkoszował się tym uczuciem, powiedział do brunetki:
- Wypijmy za tryumf.
- Tak. – odpowiedziała Liz i stuknęli lekko kieliszkami
Łyknęli odrobiny bąbelków i spojrzeli na zszokowane rodzeństwo.
- Nasi przyjaciele, najwyraźniej nic nie rozumieją. – powiedział Michael, widząc ich miny – Jakby wam to najprościej wyjaśnić...
- Przegraliście. – wtrąciła chłodno Liz
- Jak to? – Max zapytał nie rozumiejąc tego
- Max. – Liz pokręciła głową – Sądziłeś, że tylko ty masz prawo do uwodzenia i wykorzystywania innych? Że tylko ty i twoja siostra posiadacie ten dar? Jeśli tak, to byliście w błędzie. I ktoś musiał wam to udowodnić.
- Michael? – stalowy głos blondynki lekko zadrżał
- O, Issy. – Michael powiedział beztrosko – Niesamowita z ciebie dziewczyna, ale nie umawiam się z przegranymi. Wiesz, nawet nie podejrzewałem, że tak łatwo mi z tobą pójdzie.
Znów zapanowała niezmierna cisza, a Liz i Michael z pełnią tryumfu na twarzach popijali szampana. Isabel zacisnęła pięści. Została oszukana, wyrolowana, zdradzona i wykorzystana. To co ona zawsze robiła innym teraz obróciło się przeciwko niej, a ona tak łatwo dała się wpędzić w pułapkę. I to przez kogo? Przez jej własną ofiarę. Nie podejrzewała, że mała, niewinna panna Parker byłaby zdolna do czegoś takiego. A teraz, kiedy współpracowała z Guerinem, była nie do pokonania. A ona jak głupia zakochała się w tym podstępnym podrywaczu. Złamała odwieczną zasadę. Zła sama na siebie Isabel przygryzła wargi. Max czuł się potwornie. Nie dość, że dał się podejść jak dziecko, to jeszcze jego własny przyjaciel go zdradził. A dziewczyna, którą prawdziwie obdarzył uczuciem, do którego do tej pry nie był zdolny, ona go zdeptała. A teraz oboje upokorzyli ich na oczach tylu ludzi.
- Od dawna to planowaliście?
- Hmm... – Michael udawał, że się zastanawia – Odkąd tylko Isabel postanowiła pobawić się Liz. Pomyślałem, że sam skorzystam z oferty. Podszedłem do niej już pierwszego dnia, kiedy nam ją pokazałaś Isabel. Okazało się, że panna Parker jest wyrafinowanym graczem. Nie potrafiłem oprzeć się pokusie, aby nie przyłączyć się do jej planu. Te scenki u was w domu były mistyfikacją. Niewinność, nieśmiałość i cała reszta uroku Liz, była jej kunsztowną gra aktorską. Co się tyczy nas Isabel, cóż... Nasz plan został jeszcze bardziej rozbudowany – Guerin przywołał w pamięci pewne zdarzenie
* * *
Usiadła obok niego. Bardzo blisko niego i pochylając ku niemu swoje ciało, szepnęła mu do ucha:
- Masz chwilkę czasu?
Michael był mocno zdumiony takim zachowaniem małej, niewinnej Parker. Kiedy jej dłoń delikatnie dotknęła jego twarzy i obróciła ją w jej stronę, a ich usta prawie się zetknęły, zdołał tylko pokiwać głową. Liz przesunęła twarz, ocierając się policzkiem o jego policzek i wyszeptując mu prosto do ucha:
- Mam dla ciebie propozycję...
- Jaką? – zapytał Michael
- Chce rozbudować nasz plan. – powiedziała Liz przebiegle – Chcę, żeby nie tylko Max pogrążył się w żałobie po swojej reputacji.
- Isabel. – odgadł Michael
- Właśnie. W końcu ona zbyt niewinna nie jest. Wymyśliła tę grę, prawda?
- Zgoda. – odpowiedział przysuwając się do niej – Wiesz, czasem zapominam, które z nas wymyśliło ten plan.
- Hmm... Ja zaproponowałam ci grę, ty się zgodziłeś, a plan sam powstał. – odpowiedziała i lekko wygięła plecy, odsuwając się
- Początkowo mieliśmy tylko pobawić się Maxem. Ale teraz, ta twoja propozycja... – szepnął i objął ją w pasie
- Co ci chodzi po głowie? – zapytała pół szeptem
- Propozycja charakteryzuje się tym, że proponujesz mi coś w zamian za to, że coś zrobię. – drugą dłonią dotknął jej policzka, a potem przesunął dłoń na jej szyję – Zaproponowałaś mi zemstę na Isabel. Zgodziłem się. Co będę miał w zamian?
- A co byś chciał? – zapytała mrużąc oczy
- Hmmm... – mruknął i przesunął dłoń delikatnie wzdłuż jej ręki, a potem wsuwając ją na jej talię i przysuwając ją bardziej do siebie
Drobne i gibkie ciało Liz zadrżało pod wpływem jego dotyku. Głowa lekko jej się odchyliła do tyłu. Zmrużone oczy i rozchylone usta, jakby czekały na kolejny ruch chłopaka. Jego dłonie zaciśnięte wokół jej talii, zdawały się z każda sekundą bardziej ją do siebie przysuwać. Twarz Guerina była tuż tuż od jej i lada chwila ich usta mogły się złączyć.
- Dobrze. – odpowiedziała Liz, ledwo wydobywając z siebie słowa – Ale dopiero, gdy zwyciężymy.
- Zgoda. Zniszczymy rodzeństwo Evansów... a potem przypieczętujemy naszą umowę. - powiedział i pocałował ją niezwykle namiętnie, jak jeszcze nikogo
* * *
Max i Isabel spoglądali na nich ze zdumieniem. Oboje spokojnie pili szampana i smakowali się swoją wygraną, a ich porażką. Max przełknął ślinę i zacisnął pięści, wycedził przez zęby:
- Myślałem, że jesteś moim przyjacielem.
- Max. – powiedział Michael poważnie – Tacy jak my nie mają przyjaciół. Poza tym jestem draniem. Cenię zwycięstwo i okrucieństwo wyżej nad przyjaźń czy jakiekolwiek inne wartości.
Liz odstawiła kieliszek i ruszyła w stronę wyjścia. Michael poszedł za nią. Brunetka zatrzymała się przed rodzeństwem Evansów i powiedziała spokojnie, swoim miękkim głosem:
- Isabel, nie jesteś najlepsza w tym, co robisz, ale zawsze podziwiałam twoje wyrachowanie. Jeszcze niejeden padnie twym ofiarom. Ale teraz będziesz ostrożniejsza z igraniem z osobami twego pokroju. Powiedzmy, że to była drobna nauczka dla ciebie. Max... – Liz spojrzała na niego i pokręciła głową – Czasami powinieneś bardziej wsłuchiwać się w słowa siostry. Takich jak my, nie można kochać. Boli prawda? Jak bardzo boli, kiedy osoba, która wzbudziła w nas uczucie, nie podziela go. Ale nie dołuj się. Przecież dla was mężczyzn niepowodzenie jest tylko jednym powodzeniem mniej.
To powiedziawszy wyminęła ich i wyszła, a Michael wraz z nią. Ostatnie słowa Liz całkowicie dały im posmak gorzkiej przegranej, a ostateczny cios zadała ręka Michaela, która oplotła Liz w talii, przysuwając ją bardziej do siebie. Jeszcze przez dłuższą chwilę wszyscy wpatrywali się w rodzeństwo Evansów. Potem zaczęły się złowieszcze szepty. Reputacja Isabel i Maxa nigdy nie zostanie odbudowana w tej szkole. I jedno jest pewne. Oboje będą unikać niebezpiecznych związków w każdej postaci.
THE END
NIEBEZPIECZNE ZWIĄZKI
XII
Max wraz z siostrą weszli na salę i rozejrzeli się wokół. Wszystko przypominało tradycyjne typowo szkolne dekoracje: balony, wycinki z kolorowego papieru. Isabel z niesmakiem spojrzała na przystrojone w ten sposób ściany. Potem jej wzrok zagłębił się w tłumie uczniów, jakby kogoś tam szukała. Max również się rozglądał. Ale nigdzie nie widział panny Parker. Oboje podeszli do stołu i wzięli dla siebie po kieliszku szampana. Zimne spojrzenia prześlizgiwały się z ludzi na parkiecie na tych, którzy właśnie wchodzili.
* * *
- Więc to dzisiaj ten piękny wieczór.
- Tak. – odpowiedział miękki głos – Tego nigdy nie zapomną.
- Jak to rozegramy? Może jeszcze coś wymyślimy i pogramy dalej?
- Nie. Znudziło mi się to. Poza tym im wcześniej to nastąpi, tym lepiej.
- Racja. Wiesz... jesteś niesamowicie przewrotna.
- Hmm... dziękuję. Dla dziewczyny to najmilszy komplement, nazwać ją „przewrotną”, najmilszy zaraz po nazwaniu jej „okrutną”.
- Uwielbiam cię. – zaśmiał się
- Wiem.
* * *
Michael wszedł na salę spokojnym krokiem i rozejrzał się. Większość dziewczyn od razu zwróciła na niego swój wzrok, ale tym razem nie zagościł na jego twarzy wyraz dumy. Uważnie przebiegł spojrzeniem po wszystkich zgromadzonych, kiedy poczuł czyjś oddech na swoim karku. Odwrócił się powoli, a uśmiech lekkiej dumy i drwiny pojawił się w kącikach jego ust. Blondynka wyglądała ślicznie i wpatrywała się w niego swoimi niebieskimi oczami, a dłoń wsunęła na jego kark, jakby chcąc go do siebie przysunąć. Michael pochylił się i pocałował ją. Cała sala zastygła, wszyscy z zapartym tchem śledzili każdy ruch ich warg. Po chwili Michael oderwał się od niej i uśmiechnął w pełni. Tymczasem Max wciąż błądził wzrokiem. Aż jego wzrok padł na drobną brunetkę stojąca w drugim krańcu sali. Serce mu mocniej zabiło. Musiał to zrobić, musiał iść za rada przyjaciela. W tym momencie jego wzrok przyciągnęły dźwięki gitary. Zespół szykował się na scenie do grania. Nie było ani chwili do stracenia, chciał to już mieć za sobą. Jednym susem wskoczył na scenę i wyrwał mikrofon.
- Liz.
W całej sali rozbrzmiał jego głos. Wszyscy zamilkli i spojrzeli na niego. Ona również. Max napotkał na zdumione spojrzenie siostry i radosny wzrok Michaela, który najwyraźniej wyrażał pełną aprobatę dla tego, co Max zamierzał. Liz wydawała się być skołowana. Max zaczął:
- Elizabeth Parker. Wiem, że masz mnie za dupka, że to, co zrobiłem było okrutne, podstępne i należałoby mnie za to poćwiartować. Ale nie przypuszczałem, że zacznę coś naprawdę czuć. A jednak. Jesteś niesamowita, odmieniłaś mnie. Kocham cię Liz. Jestem bezbronny.
Zeskoczył ze sceny i zbliżył się nieco do Liz. Wciąż dzieliło ich kilkanaście metrów. Wszyscy rozstąpili się na boki i wgapiali to w Liz to w Maxa. Max z niepokojem wyczekiwał jakiejś reakcji. Że rzuci mu się na szyję albo że wybiegnie. Ale Liz stała spokojnie i patrzyła na niego. Max miał wrażenie, że usta jej drgają, aby się uśmiechnąć. I wtedy w ciszy rozbrzmiały oklaski. Pojedyncze brawo. Michael klaskając i z rozpromienioną twarzą stanął obok Liz i spojrzał na przyjaciela. Jego wzrok był niezwykle zimny i niebezpieczny, a jednocześnie bardzo tryumfalny. Kiedy przerwał klaskanie, zerknął na Liz. Ta już nie potrafiła zachować kamiennej twarzy i roześmiała się. Był to perlisty śmiech, ale tak inny od tego, którym zawsze obdarowywała innych. Ten śmiech był bardzo podobny do śmiechu Isabel, zimnej Isabel. Tryumfalny śmiech pełen drwiny, ironii i wyższości. Wszyscy w milczeniu to obserwowali. Isabel podeszła zdumiona do brata. Nic nie rozumiała z tego co się dzieje. Ani tym bardziej Max, który wciąż wpatrywał się w dwójkę nastolatków naprzeciwko. Michael obrócił się i wziął ze stołu dwa kieliszki szampana. Jeden wręczył Liz, a drugi zatrzymał dla siebie. Jeszcze raz jego zimny wzrok przebiegł po twarzach przyjaciół. Pokręcił głową i zerknął na kieliszek pełen musującego napoju. Potem jego wzrok padł na Liz. Drobna postać stała w bezruchu, swobodnie opierając się o niego. Ciepło jej ciała działało tak kojąco, że Michael nawet nie czuł lodowego i niepewnego spojrzenia Isabel. Czuł tylko Liz i jej energię. Po krótkiej chwili milczenia, w której to rozkoszował się tym uczuciem, powiedział do brunetki:
- Wypijmy za tryumf.
- Tak. – odpowiedziała Liz i stuknęli lekko kieliszkami
Łyknęli odrobiny bąbelków i spojrzeli na zszokowane rodzeństwo.
- Nasi przyjaciele, najwyraźniej nic nie rozumieją. – powiedział Michael, widząc ich miny – Jakby wam to najprościej wyjaśnić...
- Przegraliście. – wtrąciła chłodno Liz
- Jak to? – Max zapytał nie rozumiejąc tego
- Max. – Liz pokręciła głową – Sądziłeś, że tylko ty masz prawo do uwodzenia i wykorzystywania innych? Że tylko ty i twoja siostra posiadacie ten dar? Jeśli tak, to byliście w błędzie. I ktoś musiał wam to udowodnić.
- Michael? – stalowy głos blondynki lekko zadrżał
- O, Issy. – Michael powiedział beztrosko – Niesamowita z ciebie dziewczyna, ale nie umawiam się z przegranymi. Wiesz, nawet nie podejrzewałem, że tak łatwo mi z tobą pójdzie.
Znów zapanowała niezmierna cisza, a Liz i Michael z pełnią tryumfu na twarzach popijali szampana. Isabel zacisnęła pięści. Została oszukana, wyrolowana, zdradzona i wykorzystana. To co ona zawsze robiła innym teraz obróciło się przeciwko niej, a ona tak łatwo dała się wpędzić w pułapkę. I to przez kogo? Przez jej własną ofiarę. Nie podejrzewała, że mała, niewinna panna Parker byłaby zdolna do czegoś takiego. A teraz, kiedy współpracowała z Guerinem, była nie do pokonania. A ona jak głupia zakochała się w tym podstępnym podrywaczu. Złamała odwieczną zasadę. Zła sama na siebie Isabel przygryzła wargi. Max czuł się potwornie. Nie dość, że dał się podejść jak dziecko, to jeszcze jego własny przyjaciel go zdradził. A dziewczyna, którą prawdziwie obdarzył uczuciem, do którego do tej pry nie był zdolny, ona go zdeptała. A teraz oboje upokorzyli ich na oczach tylu ludzi.
- Od dawna to planowaliście?
- Hmm... – Michael udawał, że się zastanawia – Odkąd tylko Isabel postanowiła pobawić się Liz. Pomyślałem, że sam skorzystam z oferty. Podszedłem do niej już pierwszego dnia, kiedy nam ją pokazałaś Isabel. Okazało się, że panna Parker jest wyrafinowanym graczem. Nie potrafiłem oprzeć się pokusie, aby nie przyłączyć się do jej planu. Te scenki u was w domu były mistyfikacją. Niewinność, nieśmiałość i cała reszta uroku Liz, była jej kunsztowną gra aktorską. Co się tyczy nas Isabel, cóż... Nasz plan został jeszcze bardziej rozbudowany – Guerin przywołał w pamięci pewne zdarzenie
* * *
Usiadła obok niego. Bardzo blisko niego i pochylając ku niemu swoje ciało, szepnęła mu do ucha:
- Masz chwilkę czasu?
Michael był mocno zdumiony takim zachowaniem małej, niewinnej Parker. Kiedy jej dłoń delikatnie dotknęła jego twarzy i obróciła ją w jej stronę, a ich usta prawie się zetknęły, zdołał tylko pokiwać głową. Liz przesunęła twarz, ocierając się policzkiem o jego policzek i wyszeptując mu prosto do ucha:
- Mam dla ciebie propozycję...
- Jaką? – zapytał Michael
- Chce rozbudować nasz plan. – powiedziała Liz przebiegle – Chcę, żeby nie tylko Max pogrążył się w żałobie po swojej reputacji.
- Isabel. – odgadł Michael
- Właśnie. W końcu ona zbyt niewinna nie jest. Wymyśliła tę grę, prawda?
- Zgoda. – odpowiedział przysuwając się do niej – Wiesz, czasem zapominam, które z nas wymyśliło ten plan.
- Hmm... Ja zaproponowałam ci grę, ty się zgodziłeś, a plan sam powstał. – odpowiedziała i lekko wygięła plecy, odsuwając się
- Początkowo mieliśmy tylko pobawić się Maxem. Ale teraz, ta twoja propozycja... – szepnął i objął ją w pasie
- Co ci chodzi po głowie? – zapytała pół szeptem
- Propozycja charakteryzuje się tym, że proponujesz mi coś w zamian za to, że coś zrobię. – drugą dłonią dotknął jej policzka, a potem przesunął dłoń na jej szyję – Zaproponowałaś mi zemstę na Isabel. Zgodziłem się. Co będę miał w zamian?
- A co byś chciał? – zapytała mrużąc oczy
- Hmmm... – mruknął i przesunął dłoń delikatnie wzdłuż jej ręki, a potem wsuwając ją na jej talię i przysuwając ją bardziej do siebie
Drobne i gibkie ciało Liz zadrżało pod wpływem jego dotyku. Głowa lekko jej się odchyliła do tyłu. Zmrużone oczy i rozchylone usta, jakby czekały na kolejny ruch chłopaka. Jego dłonie zaciśnięte wokół jej talii, zdawały się z każda sekundą bardziej ją do siebie przysuwać. Twarz Guerina była tuż tuż od jej i lada chwila ich usta mogły się złączyć.
- Dobrze. – odpowiedziała Liz, ledwo wydobywając z siebie słowa – Ale dopiero, gdy zwyciężymy.
- Zgoda. Zniszczymy rodzeństwo Evansów... a potem przypieczętujemy naszą umowę. - powiedział i pocałował ją niezwykle namiętnie, jak jeszcze nikogo
* * *
Max i Isabel spoglądali na nich ze zdumieniem. Oboje spokojnie pili szampana i smakowali się swoją wygraną, a ich porażką. Max przełknął ślinę i zacisnął pięści, wycedził przez zęby:
- Myślałem, że jesteś moim przyjacielem.
- Max. – powiedział Michael poważnie – Tacy jak my nie mają przyjaciół. Poza tym jestem draniem. Cenię zwycięstwo i okrucieństwo wyżej nad przyjaźń czy jakiekolwiek inne wartości.
Liz odstawiła kieliszek i ruszyła w stronę wyjścia. Michael poszedł za nią. Brunetka zatrzymała się przed rodzeństwem Evansów i powiedziała spokojnie, swoim miękkim głosem:
- Isabel, nie jesteś najlepsza w tym, co robisz, ale zawsze podziwiałam twoje wyrachowanie. Jeszcze niejeden padnie twym ofiarom. Ale teraz będziesz ostrożniejsza z igraniem z osobami twego pokroju. Powiedzmy, że to była drobna nauczka dla ciebie. Max... – Liz spojrzała na niego i pokręciła głową – Czasami powinieneś bardziej wsłuchiwać się w słowa siostry. Takich jak my, nie można kochać. Boli prawda? Jak bardzo boli, kiedy osoba, która wzbudziła w nas uczucie, nie podziela go. Ale nie dołuj się. Przecież dla was mężczyzn niepowodzenie jest tylko jednym powodzeniem mniej.
To powiedziawszy wyminęła ich i wyszła, a Michael wraz z nią. Ostatnie słowa Liz całkowicie dały im posmak gorzkiej przegranej, a ostateczny cios zadała ręka Michaela, która oplotła Liz w talii, przysuwając ją bardziej do siebie. Jeszcze przez dłuższą chwilę wszyscy wpatrywali się w rodzeństwo Evansów. Potem zaczęły się złowieszcze szepty. Reputacja Isabel i Maxa nigdy nie zostanie odbudowana w tej szkole. I jedno jest pewne. Oboje będą unikać niebezpiecznych związków w każdej postaci.
THE END
WOW. _liz, tego się w najmniejszej części nie spodziewałam. W ogóle. Byłam pewna, że to będzie happy end per ,,Max i Liz razem", a tu proszę... Wszystko inaczej... I to mi się właśnie najbardziej podoba w twoich opowiadankach - nigdy nic nie wiadomo. Nic. Tylko szkoda, że już nie będzie następnej części Ale mamy jeszcze Etoile
Last edited by liz on Sun Feb 29, 2004 8:33 pm, edited 1 time in total.
Liz jaka błyskawiczna odpowiedź A co sie tyczy tej części ff: No tego to się akurat nie spodziewałam. Liz i Michael? Uknuli to przeciwko Isabel i Maxowi? No i kto tu jest zimny i okrutny. Rzeczywiście cała ta intryga cieniutkimi niteczkami była pleciona i prawie zerwałam te niteczki, bo podejrzewałam, że będzie happy end. Liz ty zawsze potrafisz zaskakiwać! Gratuluję talentu i czekam na kolejne części innych opo. I może jakieś nowe?
Oj, _liz, przewrotnie. Bardzo przewrotnie. Cieszę się, że już dziś wkleiłaś ostatnią część "Niebezpiecznych związków", bo czekałam z wypowiedzią, aż na forum pojawi się ostatnia część. Fanfic bardzo dobry, wciągający i trzymający w napięciu. Końcówka świetna, przewrotna i zaskakująca. Zaskoczyłaś mnie nią. Ale to plus. Gratuluję kolejnego dobrego opowiadania.
Jam jest kielich bez dna. Jam jest śmierć bez grobu. Jam jest imię bez imienia.
- brendanferhfan
- Zainteresowany
- Posts: 480
- Joined: Fri Feb 13, 2004 4:52 pm
to jest niesamowite szperalam na forum trafilam na to opowiadanie... przeczytalam jednym tchem i musze przyznac ze to najlepsze polarkowe opowiadanie jakie w zyciu widzialam jestem pelna podziwu i zaluje ze juz go zakonczylas a zakonczenie bylo... najlepsze chociaz az mi sie zal Maxa zrobilo ale jedynie jego... szkoda ze to juz koniec moze dalabys sie namowic na c.d.n??? Kiedy jakies nowe opowiadanko??
No i o to chodziło. Miało być zaskakujące. Lubie niekonwencjonalne ff o innych niż zwykle zakończeniach (np. w Polar Dream czy Konszachty) i tym razem też mi sie chyba udało...]WOW. _liz, tego się w najmniejszej części nie spodziewałam
No tego to się akurat nie spodziewałam.
Końcówka świetna, przewrotna i zaskakująca. Zaskoczyłaś mnie nią.
ZASKAKUJACE
Dziękuję zajavko. Wiesz na początek twojego postu powinnam odpowiedzieć jak liz w ostatniej części Związków: Dla dziewczyny to najmilszy komplement nazwac ją przewrotną. Cieszy mnie, że opo ci sie spodobało, no i że uznałaś je za wciągające. Dziękuję za gratulacje. Dziękuję wam wszystkim!!!Oj, _liz, przewrotnie. Bardzo przewrotnie. Cieszę się, że już dziś wkleiłaś ostatnią część "Niebezpiecznych związków", bo czekałam z wypowiedzią, aż na forum pojawi się ostatnia część. Fanfic bardzo dobry, wciągający i trzymający w napięciu. Końcówka świetna, przewrotna i zaskakująca. Zaskoczyłaś mnie nią. Ale to plus. Gratuluję kolejnego dobrego opowiadania.
Hmmm... to raczej nie jest polar. Zaledwie jego końcówka może się zaliczyć do tej kategorii, ale co tam dzięki. Najlepsze na pewno nie, bo czytałam wiele duuużo lepszych. Ale twoje słowa są mile widziane.przeczytalam jednym tchem i musze przyznac ze to najlepsze polarkowe opowiadanie jakie w zyciu widzialam
Ciąg dalszy raczej nie... chociaz kto wie co mi przyjdzie do głowy. Kolejne opowiadanko? Hmmm cóz... nie zaprzeczę, że coś sie szykuje. Ale najpierw chciałam skończyć "Sypiając z wrogiem" i "Etoile" a dopiero potem wkleić to nowe. Prawda, ze tak lepiej? No dzięki jeszcze raz.moze dalabys sie namowic na c.d.n??? Kiedy jakies nowe opowiadanko??
O nie! Nie! Nie! Nie! jeżeli masz jakieś nowe opo to prosze je natychmiast tu zamieścić! Skończyły się Niebezpieczne Związki, to czas na coś nowego. Mam przeczucie, że to będzie kolejna albo bardzo wzruszające albo trzymające w napięciu. Więc prosze cię zamieśc je jak najszybciej!Kolejne opowiadanko? Hmmm cóz... nie zaprzeczę, że coś sie szykuje. Ale najpierw chciałam skończyć "Sypiając z wrogiem" i "Etoile" a dopiero potem wkleić to nowe. Prawda, ze tak lepiej? No dzięki jeszcze raz.
Bo Liz to potrafi czasem tak coś ostrego i z pazurkiem napisac, a to znów coś wzruszającego... ja też chce tak potrafić pisaćChciałam czegoś drapieżnego i odważnego i to dostałam. Bardzo się cieszę, że i Ty miałaś taką wizję.
- Galadriela
- Zainteresowany
- Posts: 333
- Joined: Sun Jul 13, 2003 1:41 pm
- Contact:
_Liz normalnie jestem w szoku. Takie zakończenia w życiu bym się nie spodziewała. Chociaż...... oglądałaś może Cruel Intentions 2 ?
Wielka szkoda, że to już koniec.
I właśnie dlatego tak lubię twoje opowiadanka. Nie są banalne. Zaskakują. Intrygują. Początkowo zapowiadało się na opo Max&Liz. A tu taka niespodzianka.WOW FANTASTYCZNE ZAKONCZENIE ZASKAKUJACE NIOM I W PEWNYM SENSIE WYSZEDL Z TEGO POLAREK
Wielka szkoda, że to już koniec.
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 45 guests