Rebelianci
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Rebelianci
hej!!!!
to mój pierwszy ff i mam nadzieję, że się wam spodoba!!! podam go w kilku częściach choć i tak jest krótki... oto on.....
REBELIANCI
cz.1.
Kyle siedział w domu i rozmyślał. To wszystko potoczyło się tak szybko. Śmierć Tess, która wysadzilła bazę FBI w powietrze, a teraz wojsko chce zabić jego najlepszych przyjaciół. Max, Liz, Isabel i Michael byli jego najlepszymi przyjaciółmi. Połączyła ich wspólna tajemnica. Jego nie zabiją, ale nie może ich tak zostawić. Uciekną razem. Bał się coraz bardziej. No cóż, trzeba iść po świadectwo...
***
Przyjaciele usiedli osobno. Spodziewali się ataku w każdej chwili. Nagle Max wyczuł, że są obserwowani. Spojrzał w górę i dostrzegł snajperów zajmujących pozycje. Dał znak przyjaciołom i poszedł w stronę sceny. Tam wyłączył światło aby przyjaciele mogli spokojnie wydostać się ze szkoły. Max ewakuował się tylnym wyjściem. Mieli spotkać się przy jaskini z inkubatorami....
***
- Czy wszyscy bezpiecznie dotarli? - zapytał Max
- Tak, wszyscy są - mruknął Michael
W tym samym momencie Isabel żegnała Jesse'a.
- Kocham cię, ale nie mogę cię narażać. Będzie lepiej jak się rozstaniemy- mówiła. Jesse musiał odejść. Kiedy wszyscy wsiedli do samochodu Kyle nagle postanowił zostać.
- Nie mogę jechać! Nie zostawię ojca, mój dom jest w Roswell. Bardzo chcę jechać z wami, ale równie mocno chcę zostać. Przykro mi. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - powiedział Kyle i wysiadł. Nikt go nie zatrzymywał. Kyle nie żałował swej decyzji.
***
Kyle wrócił do domu, gdzie powitał go ojciec. Obaj padli sobie w ramiona. Jim Valenti bardzo się cieszył, że jego syn został. Postanowili zacząć życie od nowa, choć to wcale nie było proste. Nie chcieli wspominać tamych wydarzeń. Jim został szeryfem, a jego syn otworzył własny warsztat smochodowy. Obaj żyli własnym życiem i nie wspominali kosmcznej czwórki oraz ich przyjaciół
***
Kyle właśnie oglądał telewizję, gdy nagle rozległo sie pukanie. Niechętnie odszedł od telewizora, gdyż leciał najważniejszy mecz sezonu. Kiady otworzył drzwi to o mało nie zemdlał. Nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.
- Tess? Co ty tu robisz? - udało mu się wyrzucić z siebie tych kilka słów. - Przecież ty nie żyjesz! - mówił spanikowany. Oto stała przednim jak gdyby nigdy nic Tess Harding.
- Jak widzisz żyję. Czy mogę wejść? Chyba, że... - powiedziała spokojnie Tess, choć w jej oczach było widać strach.
- No... nie wiem... A jak... No wiesz... - jąkał się Kyle
- Nie bądź głupi! - Tess odsunęła chłopaka i weszła do środka. - Nic się tutaj nie zmieniło. No, może tylko program telewizyjny, bo zamiast nagich króliczków jest mecz - ironizowała Tess, starając się rozluźnić atmosferę
- Mecz? Co??? Aaaa... Mecz!!!! - Kyle sam nie wiedział co mówi - jak możesz tu przyjść po tym co zrobiłaś i jeszcze udajesz, że nic się nie stało - mówił zdezorientowany Kyle. Ośmieliła się tu wrócić i zachowuje się jakby wróciła z wakacji a nie z.... no właśnie. Skąd? Przecież umarła! A może stoi przed nim jej duch?
- Czy możesz mi dać coś do picia? - spytała słodko Tess. Kyle zanim zastanowił się co robi, przyniósł jej wodę.
- Możesz mi wytłumaczyć jak to się stało, że ty... że nie... - plątał się Kyle
- Że nie umarłam? - zaśmiała się Tess. Wtedy drzwi się otworzyły i do mieszkania wszedł szeryf Valenti.
- co to ma być? Co ona tu robi?- Jim wyciągnąl broń
- Właśnie chcę się dowiedzieć, ale na razie możesz schować broń. Ona jest nieroźna- uspokoił ojca
- Nie chcę zrobić wam krzywdy! Wy mi kiedyś pomogliście i to dwa razy. - broniła się Tess
- Więc mów. Jak to się stało, że żyjesz? - pytał szeryf
- Usiądźcie to wam wszystko opowiem- uspokoiła ich Tess i zaczęła swą opowieść. - Liz zawiozła mnie do bazy FBI. Ja włączyłam alarmy, ale nie weszłam do środka. Kiedy nastąpił wybuch, uciekłam. Wszyscy myśleli, że nie żyję, więc nikt mnie nie ścigał. Schroniłam się w lesie a kiedy wszystko ucichło, odnalazłam statek, który zostawił dla mnie Nasedo, w razie gdybym musiała uciekać. Wróciłam na Antar, ale Kavar chciał mnie zabić, więc musiałam uciekać....
- Chciał cię zabić? Dlaczego? - przerwał Kyle
- Wiem za dużo o jego przekrętach. On dzielił się e mną wszystkimi planami i bał się, że coś powiem a wtedy koniec jego marzeń o tronie. Uciekłam na ziemię a on wysłał za mną skórów. Udało mi się uciec, ale obawiam się, że mnie znajdzie. Na razie nie podejrzewa, że wróciłam do Roswell. Mam nadzieję, że mi pomożecie. Maxa nie ma a ja sama nie dam im rady. Obserwowałam was przez kilka dni i upewniłam się, że jesteście wporządku. Nie będę naginała umysłów. Nikomu! Pomóżcie mi proszę... - prosiła Tess
- Hoho!!!! Wielka Tess Harding, morderczyni i naginaczka umysłów leży u mych stóp i błaga o pomoc! Tego nigdy bym się nie spodziewał. - Kyle wybuchnął śmiechem
- Zamknij się Kyle! - uciszył go oiciec - Ok. Zaufamy ci i damy szansę. Nie zmarnuj jej! - zwrócił się do Tess, która miała ochotę walnąć Kyle'm o ścianę
- Dziękuję - uśmiechnęła sie do szeryfa
- Na razie zajmij pokój Kyle'a a potem pomyślimy. Idźcie spać bo już późno - powiedział szeryf
- Co?? A ja? Kanapa? Ok. Już nic nie mówię. - Kyle zaprowadził Tess do pokoju
- Dzięki Kyle - Tess pocałowała go w policzek a on sie uśmiechnął
- Będzie dobrze. Dobranoc. - powiedział i poszedł.
W nocy Kyle dużo rozmyślał. Wróciły do niego te wszystkie kosmiczne sprawy od których chciał uciec. Ale Tess....Zajęła jego pokój a on... On już sam nie wiedział. Ten jej pocałunek... Mimo wszystko nie czuł do niej wielkiego żalu. Kochał ją ale nie jak siostrę. Kochał??? Tak, to dobre słowo. Kiedy stanęła w progu jego domu to nawet się uciezył a jego serce dziwnie podskoczyło... Może będzie dobrze....
***
to by bylo na tyle...
to mój pierwszy ff i mam nadzieję, że się wam spodoba!!! podam go w kilku częściach choć i tak jest krótki... oto on.....
REBELIANCI
cz.1.
Kyle siedział w domu i rozmyślał. To wszystko potoczyło się tak szybko. Śmierć Tess, która wysadzilła bazę FBI w powietrze, a teraz wojsko chce zabić jego najlepszych przyjaciół. Max, Liz, Isabel i Michael byli jego najlepszymi przyjaciółmi. Połączyła ich wspólna tajemnica. Jego nie zabiją, ale nie może ich tak zostawić. Uciekną razem. Bał się coraz bardziej. No cóż, trzeba iść po świadectwo...
***
Przyjaciele usiedli osobno. Spodziewali się ataku w każdej chwili. Nagle Max wyczuł, że są obserwowani. Spojrzał w górę i dostrzegł snajperów zajmujących pozycje. Dał znak przyjaciołom i poszedł w stronę sceny. Tam wyłączył światło aby przyjaciele mogli spokojnie wydostać się ze szkoły. Max ewakuował się tylnym wyjściem. Mieli spotkać się przy jaskini z inkubatorami....
***
- Czy wszyscy bezpiecznie dotarli? - zapytał Max
- Tak, wszyscy są - mruknął Michael
W tym samym momencie Isabel żegnała Jesse'a.
- Kocham cię, ale nie mogę cię narażać. Będzie lepiej jak się rozstaniemy- mówiła. Jesse musiał odejść. Kiedy wszyscy wsiedli do samochodu Kyle nagle postanowił zostać.
- Nie mogę jechać! Nie zostawię ojca, mój dom jest w Roswell. Bardzo chcę jechać z wami, ale równie mocno chcę zostać. Przykro mi. Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy - powiedział Kyle i wysiadł. Nikt go nie zatrzymywał. Kyle nie żałował swej decyzji.
***
Kyle wrócił do domu, gdzie powitał go ojciec. Obaj padli sobie w ramiona. Jim Valenti bardzo się cieszył, że jego syn został. Postanowili zacząć życie od nowa, choć to wcale nie było proste. Nie chcieli wspominać tamych wydarzeń. Jim został szeryfem, a jego syn otworzył własny warsztat smochodowy. Obaj żyli własnym życiem i nie wspominali kosmcznej czwórki oraz ich przyjaciół
***
Kyle właśnie oglądał telewizję, gdy nagle rozległo sie pukanie. Niechętnie odszedł od telewizora, gdyż leciał najważniejszy mecz sezonu. Kiady otworzył drzwi to o mało nie zemdlał. Nie mógł wydusić z siebie żadnego słowa.
- Tess? Co ty tu robisz? - udało mu się wyrzucić z siebie tych kilka słów. - Przecież ty nie żyjesz! - mówił spanikowany. Oto stała przednim jak gdyby nigdy nic Tess Harding.
- Jak widzisz żyję. Czy mogę wejść? Chyba, że... - powiedziała spokojnie Tess, choć w jej oczach było widać strach.
- No... nie wiem... A jak... No wiesz... - jąkał się Kyle
- Nie bądź głupi! - Tess odsunęła chłopaka i weszła do środka. - Nic się tutaj nie zmieniło. No, może tylko program telewizyjny, bo zamiast nagich króliczków jest mecz - ironizowała Tess, starając się rozluźnić atmosferę
- Mecz? Co??? Aaaa... Mecz!!!! - Kyle sam nie wiedział co mówi - jak możesz tu przyjść po tym co zrobiłaś i jeszcze udajesz, że nic się nie stało - mówił zdezorientowany Kyle. Ośmieliła się tu wrócić i zachowuje się jakby wróciła z wakacji a nie z.... no właśnie. Skąd? Przecież umarła! A może stoi przed nim jej duch?
- Czy możesz mi dać coś do picia? - spytała słodko Tess. Kyle zanim zastanowił się co robi, przyniósł jej wodę.
- Możesz mi wytłumaczyć jak to się stało, że ty... że nie... - plątał się Kyle
- Że nie umarłam? - zaśmiała się Tess. Wtedy drzwi się otworzyły i do mieszkania wszedł szeryf Valenti.
- co to ma być? Co ona tu robi?- Jim wyciągnąl broń
- Właśnie chcę się dowiedzieć, ale na razie możesz schować broń. Ona jest nieroźna- uspokoił ojca
- Nie chcę zrobić wam krzywdy! Wy mi kiedyś pomogliście i to dwa razy. - broniła się Tess
- Więc mów. Jak to się stało, że żyjesz? - pytał szeryf
- Usiądźcie to wam wszystko opowiem- uspokoiła ich Tess i zaczęła swą opowieść. - Liz zawiozła mnie do bazy FBI. Ja włączyłam alarmy, ale nie weszłam do środka. Kiedy nastąpił wybuch, uciekłam. Wszyscy myśleli, że nie żyję, więc nikt mnie nie ścigał. Schroniłam się w lesie a kiedy wszystko ucichło, odnalazłam statek, który zostawił dla mnie Nasedo, w razie gdybym musiała uciekać. Wróciłam na Antar, ale Kavar chciał mnie zabić, więc musiałam uciekać....
- Chciał cię zabić? Dlaczego? - przerwał Kyle
- Wiem za dużo o jego przekrętach. On dzielił się e mną wszystkimi planami i bał się, że coś powiem a wtedy koniec jego marzeń o tronie. Uciekłam na ziemię a on wysłał za mną skórów. Udało mi się uciec, ale obawiam się, że mnie znajdzie. Na razie nie podejrzewa, że wróciłam do Roswell. Mam nadzieję, że mi pomożecie. Maxa nie ma a ja sama nie dam im rady. Obserwowałam was przez kilka dni i upewniłam się, że jesteście wporządku. Nie będę naginała umysłów. Nikomu! Pomóżcie mi proszę... - prosiła Tess
- Hoho!!!! Wielka Tess Harding, morderczyni i naginaczka umysłów leży u mych stóp i błaga o pomoc! Tego nigdy bym się nie spodziewał. - Kyle wybuchnął śmiechem
- Zamknij się Kyle! - uciszył go oiciec - Ok. Zaufamy ci i damy szansę. Nie zmarnuj jej! - zwrócił się do Tess, która miała ochotę walnąć Kyle'm o ścianę
- Dziękuję - uśmiechnęła sie do szeryfa
- Na razie zajmij pokój Kyle'a a potem pomyślimy. Idźcie spać bo już późno - powiedział szeryf
- Co?? A ja? Kanapa? Ok. Już nic nie mówię. - Kyle zaprowadził Tess do pokoju
- Dzięki Kyle - Tess pocałowała go w policzek a on sie uśmiechnął
- Będzie dobrze. Dobranoc. - powiedział i poszedł.
W nocy Kyle dużo rozmyślał. Wróciły do niego te wszystkie kosmiczne sprawy od których chciał uciec. Ale Tess....Zajęła jego pokój a on... On już sam nie wiedział. Ten jej pocałunek... Mimo wszystko nie czuł do niej wielkiego żalu. Kochał ją ale nie jak siostrę. Kochał??? Tak, to dobre słowo. Kiedy stanęła w progu jego domu to nawet się uciezył a jego serce dziwnie podskoczyło... Może będzie dobrze....
***
to by bylo na tyle...
Last edited by Tess_Harding on Thu Aug 19, 2004 4:23 pm, edited 1 time in total.
Jane Cahill
Pomysł faktycznie interesujący. Ale:
1. Logika, Logika i jeszcze raz Logika. Dlaczego Tess wróciła na Antar, skoro przedtem z niego uciekła? Przecież to oczwiste, że nie przyjęliby jej tam z otwartymi ramionami. Dlatego pytanie Kyle'a - "dlaczego chcieli cię zabić?" - zdaje się urągać inteligencji tego bohatera. "Ona jest nieroźna" - skąd wziął taki wniosek?
2. Streszczanie. Pierwsze trzy kawałki niewiele różnią się od streszczenia. Nie widzę sensu w streszczaniu serialu. Ja bym - albo rozbudował te fragmenty o opisy (miejsc, pogody, dźwięków, twarzy...) i refleksje bohaerów - albo zaczął od razu od scenki, kiedy Kyle decyduje się nie jechać (odpowiednio ją rozbudowując, tak żeby można się było domyśleć, o jakim zdarzeniu mowa).
3. Rozmyślania. Albo niech będą, albo niech ich nie będzie. Wszelkie kompromisy między tymi dwiema opcjami, typu "Leżał i myślał. To się toczyło za szybko") rozwlekają tylko akcję czyniąc opowiadanie nudnym.
4. Język. Jakiś taki... sztuczny.
"Zamknij się Kyle!" - Jim tak by nie powiedział.
"Ok. Zaufamy ci i damy szansę. Nie zmarnuj jej!" - bardzo szybko podjęta decyzja tak jakby zastanawiał się, czy kupić dwa piwa, czy trzy. To ten sam problem co z "Ona jest nieroźna" - główną cechą charakterystyczną bohaterów twojego opowiadania jest bardzo pochopne wyciąganie wniosków i decydowanie.
5. *** - na przyszłość pisz trzy gwiazdki, a nie trzy linijki gwazdek - strona się rozjeżdża utrudniając czytanie.
No. To by było na tyle.
1. Logika, Logika i jeszcze raz Logika. Dlaczego Tess wróciła na Antar, skoro przedtem z niego uciekła? Przecież to oczwiste, że nie przyjęliby jej tam z otwartymi ramionami. Dlatego pytanie Kyle'a - "dlaczego chcieli cię zabić?" - zdaje się urągać inteligencji tego bohatera. "Ona jest nieroźna" - skąd wziął taki wniosek?
2. Streszczanie. Pierwsze trzy kawałki niewiele różnią się od streszczenia. Nie widzę sensu w streszczaniu serialu. Ja bym - albo rozbudował te fragmenty o opisy (miejsc, pogody, dźwięków, twarzy...) i refleksje bohaerów - albo zaczął od razu od scenki, kiedy Kyle decyduje się nie jechać (odpowiednio ją rozbudowując, tak żeby można się było domyśleć, o jakim zdarzeniu mowa).
3. Rozmyślania. Albo niech będą, albo niech ich nie będzie. Wszelkie kompromisy między tymi dwiema opcjami, typu "Leżał i myślał. To się toczyło za szybko") rozwlekają tylko akcję czyniąc opowiadanie nudnym.
4. Język. Jakiś taki... sztuczny.
"Zamknij się Kyle!" - Jim tak by nie powiedział.
"Ok. Zaufamy ci i damy szansę. Nie zmarnuj jej!" - bardzo szybko podjęta decyzja tak jakby zastanawiał się, czy kupić dwa piwa, czy trzy. To ten sam problem co z "Ona jest nieroźna" - główną cechą charakterystyczną bohaterów twojego opowiadania jest bardzo pochopne wyciąganie wniosków i decydowanie.
5. *** - na przyszłość pisz trzy gwiazdki, a nie trzy linijki gwazdek - strona się rozjeżdża utrudniając czytanie.
No. To by było na tyle.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Oto kolejna część mojego ff......
REBELIANCI
cz.2.
Kyle się nie pomylił. Tess zachowywała się wzorowo a on coraz bardziej się w niej zakochiwał. Nie wieział jak ma jej to powiedzieć, ale bardzo cierpiał. Zastanawiał się jak ona zareaguje. Nawet nie pamiętał o tym, że ona zabiła Alexa. To znaczy pamiętał, ale wierzył, że zroiła to niechcący. Kyle wciąż zastanawiał się jak powiedzieć Tess o swych uczuciach, ale nic mu nie przychodziło do głowy. W końcu nie wytrzymał i ją pocałował z zaskoczenia.
- O!- powiedziała dziewczyna a Kyle zastanawiał się dlaczego nie wylądował jeszcze na ścianie.
- Przepraszam, nie powinienem... - Kyle się zarumienił
- Nie o to chodzi - zaśmiała się Tess
- Nie? a o co? - Kyle nie wiedział o co chodzi.
- Już od dawna zastanawiałam się kiedy to zrobisz - zaśmiała się znowu i pocałowała Kyle'a długo i namiętnie. Kyle zupełnie nie wiedział o co chodzi. Był przekonany, że Tess porazi go swą mocą a ona tymczasem go całuje. Ale przynajmniej jest tak jak sobie wyobrażał. Tylko ona nie jest teraz nago, choć nie miałby nic przeciwko....
- Kyle!!! Wiesz co? Jak możesz???!!!! -zbiła go z tropu - Nie powinieneś tego robić! Ale może kiedyś twoje marzenia się spełnią i zobaczysz mnie nago.... -roześmiała się. A więc o to chodzi.... Zapomniał, że ona widzi jego myśli... Teraz się tylko zaczerwienił. niech to! Następnym razem będzie uważał.
- Przepraszam - powiedział wciąż zdezorientowany Kyle.
- Nic się nie stało. Każdy facet ma marzenia. Ale przynajmniej to byłam ja a nie któryś z króliczków lub... budda - uśmiechnęła się zalotnie po czym wyszła z pokoju kręcąc uwodzicielsko biodrami.
***
Kyle był szczęśliwy. Tess wyglądała pięknie w sukni ślubnej. Teraz jest jego żoną i nazywa się Tess Valenti. Jak to ładnie brzmi. A on trzyma ją w ramionach i całuje.
- Też uważam, że to ładnie brzmi - uśmiechnęła się do niego. Znowu widziała jego myśli.
- Miałaś tego nie robić - skarcił ją Kyle i ugryzł w ucho
- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy panie profesorze - zaśmiała się i pocałowała go w usta. W zasadzie to nie było ważne czy widzi jego myśli, czy nie. Teraz liczy się tylko ta noc. Ich pierwsza wspólna noc. Noc poślubna. Tak właśnie sobie ją wyorażał. Romantycznie, namiętnie a w ramionach piękna kobieta - Tess Valenti, jego żona....
REBELIANCI
cz.2.
Kyle się nie pomylił. Tess zachowywała się wzorowo a on coraz bardziej się w niej zakochiwał. Nie wieział jak ma jej to powiedzieć, ale bardzo cierpiał. Zastanawiał się jak ona zareaguje. Nawet nie pamiętał o tym, że ona zabiła Alexa. To znaczy pamiętał, ale wierzył, że zroiła to niechcący. Kyle wciąż zastanawiał się jak powiedzieć Tess o swych uczuciach, ale nic mu nie przychodziło do głowy. W końcu nie wytrzymał i ją pocałował z zaskoczenia.
- O!- powiedziała dziewczyna a Kyle zastanawiał się dlaczego nie wylądował jeszcze na ścianie.
- Przepraszam, nie powinienem... - Kyle się zarumienił
- Nie o to chodzi - zaśmiała się Tess
- Nie? a o co? - Kyle nie wiedział o co chodzi.
- Już od dawna zastanawiałam się kiedy to zrobisz - zaśmiała się znowu i pocałowała Kyle'a długo i namiętnie. Kyle zupełnie nie wiedział o co chodzi. Był przekonany, że Tess porazi go swą mocą a ona tymczasem go całuje. Ale przynajmniej jest tak jak sobie wyobrażał. Tylko ona nie jest teraz nago, choć nie miałby nic przeciwko....
- Kyle!!! Wiesz co? Jak możesz???!!!! -zbiła go z tropu - Nie powinieneś tego robić! Ale może kiedyś twoje marzenia się spełnią i zobaczysz mnie nago.... -roześmiała się. A więc o to chodzi.... Zapomniał, że ona widzi jego myśli... Teraz się tylko zaczerwienił. niech to! Następnym razem będzie uważał.
- Przepraszam - powiedział wciąż zdezorientowany Kyle.
- Nic się nie stało. Każdy facet ma marzenia. Ale przynajmniej to byłam ja a nie któryś z króliczków lub... budda - uśmiechnęła się zalotnie po czym wyszła z pokoju kręcąc uwodzicielsko biodrami.
***
Kyle był szczęśliwy. Tess wyglądała pięknie w sukni ślubnej. Teraz jest jego żoną i nazywa się Tess Valenti. Jak to ładnie brzmi. A on trzyma ją w ramionach i całuje.
- Też uważam, że to ładnie brzmi - uśmiechnęła się do niego. Znowu widziała jego myśli.
- Miałaś tego nie robić - skarcił ją Kyle i ugryzł w ucho
- Przepraszam. To się więcej nie powtórzy panie profesorze - zaśmiała się i pocałowała go w usta. W zasadzie to nie było ważne czy widzi jego myśli, czy nie. Teraz liczy się tylko ta noc. Ich pierwsza wspólna noc. Noc poślubna. Tak właśnie sobie ją wyorażał. Romantycznie, namiętnie a w ramionach piękna kobieta - Tess Valenti, jego żona....
Last edited by Tess_Harding on Thu Aug 19, 2004 4:25 pm, edited 1 time in total.
Jane Cahill
Hmm. Zapowiadało się dość ciekawie, ta pierwsza część była dośc dobrym pomysłem. Druga zdecydowanie za krótka! Poza tym mniej ciekawa od pierwszej, zbyt chcesz wszystko od razu pokazać. Pomysł miałas dobri i chęci też, ale odrobinkę powinnas popracować nad stylem i językiem. Bez urazy, ale nikt nie rodzi się od razu genialnym pisarzem, potrzeba praktyki i inspiracji. Może poczytaj ficki wprawionych i genialnych autorów, np. Graaliona, Nan, Hotaru, Liz czy Alexa. Może ci to coś dać, a na pewno nie stracisz, bo świetnie się czyta ich opowiadanka!
Ogólnie mówiąc całkiem fajne opo, tylko popracuj nad nim.
Ogólnie mówiąc całkiem fajne opo, tylko popracuj nad nim.
A ja uważam odwrotnie - część druga była znacznie lepsza od pierwszej. Pojawił się humor, który sprawiał, że niedociągnięcia stylu mniej rzucają się w oczy. Ale "Kyle był szczęśliwy" To zdanie jest tragiczne! "Kyle!!! Wiesz co? Jak możesz???!!!! -zbiła go z tropu - Nie powinieneś tego robić! Ale może kiedyś twoje marzenia się spełnią i zobaczysz mnie nago...." Mnie też to zdanie zbija z tropu. To ona w końcu sie zdenerwowała, czy nie? To ostatnie zdanie zupełnie nie pasuje stylistycznie do poprzednich - jakby powiedziała je zupełnie inna osoba.
התשׂכח אשׂה עולה מרחם בן בטנה גם אלה תשׂכחנה ואנכי לא אשׂכחך
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
הן על כפים חקתיך
comprendo.info - co autor miał na myśli - interpretacje piosenek
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Wiecie.... pomysł jak pomysł..... może źle zrobiłam, że dałam go w 3 częściach... to nie jest długi fan no i uważam, że część 3 wam się też nie spodoba....
co do tego, że Tess krzyknęła na Kyle'a to miało tak być. z jednej strony zdenerwowana a z drugiej zadowolona. postawiłam siebie w takiej sytuacji i zareagowałabym tak samo. oto część 3 ostatnia... też krótka...
REBELIANCI
cz. 3.
Kto to był kochanie? - zapytał Kyle swoją żonę kiedy wróciła z miasta. Rozmawiała z jakimś mężczyzną i wcale mu się to nie podobało.
- Nikt ważny. A co jesteś zazdrosny? - uśmiehnęła się, choć wcale nie chciała się śmiać. Była przerażona. To był Kavar. Znalazł ją. A stawić mu czoła może tylko królewska czwórka. A ich nie ma. - Kyle, to był Kavar. Wiesz gdzie jest Max i reszta? - zapytała męża
- Co????? Jak to Kavar?? - Kyle nie wierzył w to co usłyszał. - I ty mówisz to tak spokojnie???
- Tak, ale nie jestem spokojna. Muszę z nim walczyć, ale sama nie dam rady. - Tess była smutna
- Pakuj się! Jedziemy do Maxa! Albo nie jedziemy teraz tylko napiszę kartkę ojcu!!! - Kyle zabierze ją do Maxa!!!! Cudownie!! O to jej chodziło.
***
Tymczasem Max, Liz, Isabel, Michael i Maria byli w maleńkiej wiosce i byli szczęśliwi. Isabel tęskniła za mężem, ale nie mogła nic zrobić. Musiała ułożyć sobie życie na nowo. Nikt ich nie ścigał i nie mieli zamiaru wracać do Roswell, choć minął już rok od ich ucieczki. iedy tak siedzieli usłyszeli pukanie.
- Kto to może być o tej porze? - Liz poszła otworzyć. Cały czas się uśmiechała.
- O mój Boże!! - krzyknęła kiedy zobaczyła kto stoi za drzwiami. Przed nią stała Tess Harding. Tess weszła do środka.
- Co ona tu robi??!! - reszta była gotowa zabić wroga
- Nic wam nie zrobię. Przyjechałam po pomoc w walce z Kavarem - Tess spodziewała się takiej reakcji
- pomóc? Tobie? Chyba oszalałaś!!! - zaśmiała się Maria
- Kavar zamierza zdobyć ziemię a z ludzi zrobić niewolników. Niedługo powinien tu być, więc musimy go pokonać. A zrobić to może tylko pełna królewska czwórka!!! - Tess zignorowała Marie. nagle jakby w odpowiedzi na jej słowa rozległ się huk za oknem.
- Sprowadziłaś na nas Kavara!!! Pięknie!!! - Michael chciał ją zabić, ale ona nie zwracała na niego uwagi, tylko zrobiła się bardzo blada.
- Kyle!!!! - wybiegła na zewnątrz a po chwili rozległ się kolejny huk a potem wszedł Kyle niosąc nieprzytomną Tess.
- Pomóżcie mi! - prosił chlopak.
- To ty ją tu przywiozłeś? - spytała Isabel - Jak mogłeś! - powiedziała gdy Kyle kiwnął twierdząco głową. Kyle położył nieprzytomną dziewczynę na łóżku.
- To Kavar i skórowie. Musimy walczyć. Wszyscy. tess też. - powiedział Max i postanowił ją uzdrowić. Mimo jego wysiłków Tess nie odzyskała przytomności.
- Pamiętasz co mi obiecałaś? Mieliśmy mieć dużo dzieci... Nie możesz umrzeć!!!!! Zrób to dla mnie!!!! - Kyle płakał. Ale Tess na drugi dzień wróciła do sił.
- Panna Harding się ocknęła. - oznajmiła Liz.
- Nie panna i nie Harding. Jestem mężatką - uśmiechnęła się Tess
- Ktoś cię chciał? - zaśmiała się Maria
- Ja - powiedział Kyle. - Tess jest moją żoną. - teraz jednak nie było czasu na wyjaśnienia. Trzeba walczyć!
***
Udało się! Wspólnymi siłami pokonali Kavara. Teraz on nie żyje i wszyscy są bezpieczni. Postanowiono, że Tess może zostać przy życiu, choć Maria chciała ją zabić. Isabel jej wybaczyła. Liz już dawno wiedziała, że Tess mimo wszystko jest dobra. Teraz razem z Maxem mają inne życie. Całkiem inne od tego w Roswell. A Tess... Tess jest żoną Kyle'a i jest dobra.
- Dzięki Liz. Gdyby nie ty to nigdy nie byłabym z Kyle'm, którego bardzo kocham. Życzę ci szczęścia - powiedziała Tess kiedy wracali z Kyle'm do domu.
***
W domu powitał ich Jim Valenti.
- Jesteście! Nareszcie! - i się rozpłakał.
wieczorem, kiedy już kładli się do łóżka Tess powiedziała
- teraz, a właściwie za miesiąc spełnię jedną z moich obietnic. - uśmiechnęła się
- To znaczy? - zdziwił się Kyle
- Jestem w ciąży - uśmiechnęła się. Kyle nic nie powiedział, tylko ją pocałował a ona zgasiła światło.
***
Dziecko dostało na imię Ava.
THE END
co do tego, że Tess krzyknęła na Kyle'a to miało tak być. z jednej strony zdenerwowana a z drugiej zadowolona. postawiłam siebie w takiej sytuacji i zareagowałabym tak samo. oto część 3 ostatnia... też krótka...
REBELIANCI
cz. 3.
Kto to był kochanie? - zapytał Kyle swoją żonę kiedy wróciła z miasta. Rozmawiała z jakimś mężczyzną i wcale mu się to nie podobało.
- Nikt ważny. A co jesteś zazdrosny? - uśmiehnęła się, choć wcale nie chciała się śmiać. Była przerażona. To był Kavar. Znalazł ją. A stawić mu czoła może tylko królewska czwórka. A ich nie ma. - Kyle, to był Kavar. Wiesz gdzie jest Max i reszta? - zapytała męża
- Co????? Jak to Kavar?? - Kyle nie wierzył w to co usłyszał. - I ty mówisz to tak spokojnie???
- Tak, ale nie jestem spokojna. Muszę z nim walczyć, ale sama nie dam rady. - Tess była smutna
- Pakuj się! Jedziemy do Maxa! Albo nie jedziemy teraz tylko napiszę kartkę ojcu!!! - Kyle zabierze ją do Maxa!!!! Cudownie!! O to jej chodziło.
***
Tymczasem Max, Liz, Isabel, Michael i Maria byli w maleńkiej wiosce i byli szczęśliwi. Isabel tęskniła za mężem, ale nie mogła nic zrobić. Musiała ułożyć sobie życie na nowo. Nikt ich nie ścigał i nie mieli zamiaru wracać do Roswell, choć minął już rok od ich ucieczki. iedy tak siedzieli usłyszeli pukanie.
- Kto to może być o tej porze? - Liz poszła otworzyć. Cały czas się uśmiechała.
- O mój Boże!! - krzyknęła kiedy zobaczyła kto stoi za drzwiami. Przed nią stała Tess Harding. Tess weszła do środka.
- Co ona tu robi??!! - reszta była gotowa zabić wroga
- Nic wam nie zrobię. Przyjechałam po pomoc w walce z Kavarem - Tess spodziewała się takiej reakcji
- pomóc? Tobie? Chyba oszalałaś!!! - zaśmiała się Maria
- Kavar zamierza zdobyć ziemię a z ludzi zrobić niewolników. Niedługo powinien tu być, więc musimy go pokonać. A zrobić to może tylko pełna królewska czwórka!!! - Tess zignorowała Marie. nagle jakby w odpowiedzi na jej słowa rozległ się huk za oknem.
- Sprowadziłaś na nas Kavara!!! Pięknie!!! - Michael chciał ją zabić, ale ona nie zwracała na niego uwagi, tylko zrobiła się bardzo blada.
- Kyle!!!! - wybiegła na zewnątrz a po chwili rozległ się kolejny huk a potem wszedł Kyle niosąc nieprzytomną Tess.
- Pomóżcie mi! - prosił chlopak.
- To ty ją tu przywiozłeś? - spytała Isabel - Jak mogłeś! - powiedziała gdy Kyle kiwnął twierdząco głową. Kyle położył nieprzytomną dziewczynę na łóżku.
- To Kavar i skórowie. Musimy walczyć. Wszyscy. tess też. - powiedział Max i postanowił ją uzdrowić. Mimo jego wysiłków Tess nie odzyskała przytomności.
- Pamiętasz co mi obiecałaś? Mieliśmy mieć dużo dzieci... Nie możesz umrzeć!!!!! Zrób to dla mnie!!!! - Kyle płakał. Ale Tess na drugi dzień wróciła do sił.
- Panna Harding się ocknęła. - oznajmiła Liz.
- Nie panna i nie Harding. Jestem mężatką - uśmiechnęła się Tess
- Ktoś cię chciał? - zaśmiała się Maria
- Ja - powiedział Kyle. - Tess jest moją żoną. - teraz jednak nie było czasu na wyjaśnienia. Trzeba walczyć!
***
Udało się! Wspólnymi siłami pokonali Kavara. Teraz on nie żyje i wszyscy są bezpieczni. Postanowiono, że Tess może zostać przy życiu, choć Maria chciała ją zabić. Isabel jej wybaczyła. Liz już dawno wiedziała, że Tess mimo wszystko jest dobra. Teraz razem z Maxem mają inne życie. Całkiem inne od tego w Roswell. A Tess... Tess jest żoną Kyle'a i jest dobra.
- Dzięki Liz. Gdyby nie ty to nigdy nie byłabym z Kyle'm, którego bardzo kocham. Życzę ci szczęścia - powiedziała Tess kiedy wracali z Kyle'm do domu.
***
W domu powitał ich Jim Valenti.
- Jesteście! Nareszcie! - i się rozpłakał.
wieczorem, kiedy już kładli się do łóżka Tess powiedziała
- teraz, a właściwie za miesiąc spełnię jedną z moich obietnic. - uśmiechnęła się
- To znaczy? - zdziwił się Kyle
- Jestem w ciąży - uśmiechnęła się. Kyle nic nie powiedział, tylko ją pocałował a ona zgasiła światło.
***
Dziecko dostało na imię Ava.
THE END
Last edited by Tess_Harding on Thu Aug 19, 2004 4:30 pm, edited 1 time in total.
Jane Cahill
Mnie także to zdanie w pierwszej chwili zmyliło. A co z Kivarem? Już było słychać huk, Kyle wybiegł po Tess i po chwili wrócił z nieprzytomną dziewczyną na rękach. To sugeruje, że Kivar jest już o rzut beretem stąd, a tu się okazuje, że Tess zdążyła jeszcze przespać cały dzień (!?)
Pomysł ciekawy. Część I dobrze się zapowiada. W części II mimo niechęci do uwag {o} wzięłaś sobie do serca to co pisał o stylu wypowiedzi ff. Część III jest ciekawym zakończeniem. Mimo wszystko dałoby się to ładnie "rozciągnąć", jak mówił {o} różnego rodzaju opisami. Chociażby walkę, która została "przeskoczona" oświadczeniem, że wygrali.
Suma sumarum, jak na pierwszy raz opowiadanie wypadło nieźle. Początki zawsze są trudne, co potwierdzi każdy autor opowiadań! Pomysł to połowa sukcesu, więc tą część masz już za sobą. Popracuj na kolejne 50% procent Bardzo chętnie przeczytam twój kolejny ff!
Pomysł ciekawy. Część I dobrze się zapowiada. W części II mimo niechęci do uwag {o} wzięłaś sobie do serca to co pisał o stylu wypowiedzi ff. Część III jest ciekawym zakończeniem. Mimo wszystko dałoby się to ładnie "rozciągnąć", jak mówił {o} różnego rodzaju opisami. Chociażby walkę, która została "przeskoczona" oświadczeniem, że wygrali.
Suma sumarum, jak na pierwszy raz opowiadanie wypadło nieźle. Początki zawsze są trudne, co potwierdzi każdy autor opowiadań! Pomysł to połowa sukcesu, więc tą część masz już za sobą. Popracuj na kolejne 50% procent Bardzo chętnie przeczytam twój kolejny ff!
- Tess_Harding
- Starszy nowicjusz
- Posts: 223
- Joined: Thu Feb 12, 2004 10:06 pm
- Location: Golenice
- Contact:
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 25 guests