No więc...eee...chcąc nie chcąc (nie chcąc

) ja też mam w maju maturkę...Na szczęście (a może na nieszczęście, bo za bardzo się od tego rozleniwiłam...

) odpadł mi język (niemiecki), bo zrobiłam sobie Zertifikat

, a co za tym idzie również pisemna historia...Kumacie powiązanie

I pozostaje mi wobec tego pisemny polski (makabra...na samą myśl cała się trzęsę, bo polonistkę mamy taką, że aż strach - przed każdą lekcją przeżywamy taki stres, że..och, lepiej nie mówić... a co się w klasie dzieje...normalnie terror psychiczny, rzeź niewiniątek...boję się...

), polski ustny (brrr....) i ustną historię (po co ja wybrałam tę cholerną historię

materiału do przerobienia mnóstwo, a jeszcze fakultet mamy taki, że pożal się Boże, a to wszystko przez to, że nasz ukochany facet od historii opuścił nas w czwartej klasie i teraz "uczy" nas jakiś niewyrośnięty ...ugh...borowik...

)...A co później? Mam zamiar zdawać na historię sztuki

W Łodzi, rzecz jasna...Chociaż nie wiem, czy to takie oczywiste, bo jak powiedziałam o tym koleżance, to się spytała, czy na Jagiellońskim...W sumie miała dziewczyna rację, w Kraku o wiele więcej zabytków, dzieł sztuki i w ogóle...Ale to musiałabym jakąś kwaterę znaleźć (chociaż biorąc pod uwagę moje znajomości, to nie byłoby tak źle...prawda, Słońce? hihi, no nie, żartuję, zostaję w Łodzi, nie będę Ci się zwalać na głowę...przynajmniej póki mnie nie zaprosisz

)Eee...sorki, koniec tej prywaty

Wracając do tematu (ale na krótko) --> 100dniówkę miałam 17 stycznia, bawiłam się świetnie, właśnie usiłuję napisać coś na kształt wspomnień (nazwijcie mnie sentymentalną wariatką, ale ja to lubię...A zdjęć zamówiłam najwięcej z całej klasy...Qrcze, tylko cholernie drogie były, bo po 3 zł odbitki...Paranoja

...

) i jak będę miała humor to i Wam cosik z tego skapnie (znaczy się z tych wspomnień, bo o photkach zapomnijcie. To, że tyle zamówiłam, wcale nie oznacza, że wyszłam jakoś szczególnie extra, hehe), o ile ten topic pozwala na powspominanie tej imprezy...Pozwala?

A teraz...eh, powinnam się wziąć za naukę, grrr...Ale jakoś się zebrać nie mogę

Niby ferie mam, ale...Pierwszy tydzień "wypoczynku" się kończy, a ja utknęłam na greckich bogach, pomimo, że przed feriami obiecywałam sobie, że nie zmarnuję żadnego dnia...Phi, akurat...Ja i te moje obietnice nauki...śmiechu warte... i łez...

...A praktycznie zaraz po feriach test z wszystkich epok...No, niech mnie ktoś wreszcie zmobilizuje...Buuu...Niech mnie ktoś pocieszy...Buuu...Niech ktoś się za mnie pouczy...

...Eee...to na koniec mam jeszcze pytanko - jak Wy się uczucie, co? Jakie są najlepsze metody, żeby zapamiętać tyyyyyyyyyyle materiału? (To chyba wchodzi w zakres tematu?

)...I czy w ogóle da się to zapamiętać? Bo ja sobie tego nie wyobrażam...Uczę się nienajgorzej (średnia 4,15 jakby kogoś interesowało

), ale natychmiast po sprawdzianie wszyściutko zapominam...Istne ZZZ - zakuć zdać zapomnieć...Oj, żeby jeszcze tę maturę zdać...I egzaminy na studia...Byłoby bajecznie, heh...Kończę...bardzo Was zanudziłam, no nie?
