T: Fallen Angel [by Scooby1978 aka Mandie]

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

T: Fallen Angel [by Scooby1978 aka Mandie]

Post by Hotaru » Sun Oct 19, 2003 2:10 pm

Oopowiadanie to dostępne jest na forum http://www.polarattraction.com. Dlaczego o nim piszę?
Jest to opowiadanie całkowicie polarowe, zaczyna się w noc balu uczniowskiego. Liz dotyka tragedia, jej życie zostaje niemal zniszczone przez Seana DeLucę. Ściągnęłam tę opowieśc wczoraj, jestem przy części siódmej... Dawno nie czytałam opowiadania, które pomimo głębokiej tragedii i smutku, wyzierającego ze słów, przyciągałoby tak bardzo. Niemal chciałam przestać czytać, odciąć sie od bólu Liz - ale nie mogę. Czytam dalej, mimo, że kolejne strony przynoszą wiele bólu i smutku, to jednak po łzach przynosi do serca takie dziwne, ciepłe uczucie na myśl o tym, co Michael robi dla Liz, jak traktuja ją przyjaciele... Naprawdę piękna, smutna opowieść. Przeczytajcie koniecznie, nawet Dreamersi!!!

Image
Image

Jestem już po lekturze wszystkich opublikowanych dotąd 10 częśći. Zmieniam zdanie. Osoby, które czytają fanfiki, niechaj głęboko sie zastanowią nad czytaniem tego ficu. To fic o gwałcie i o jego skutkach... przerażający, tragiczny, smutny, a jednocześnie piekny. Po lekturze czegoś takiego... nie, nie sposób opisać. Może za bardzo przeżywam tę historię, ale nie potrafię się uwolnic od wizji Liz na podłodze tej przeklętej kręgielni, Marii wierzącej Seanowi, a nie przyjaciółce, Tess paczącej jego umysł, Maxa odkrywającego, że na recepcie Liz widnieją środki antykoncepcyjne... Nie. To po prostu straszne. Nie potrafię sieuwolnić. Ta ghistoria prześladuje mnie ciągle. PRzeraża, wciaga, mroczna, a jednocześnie niewyobrażalnie piękna i czuła w poświeceniu Michaela dla Liz. Nie czytajcie tego, jeśli oczekujecie miłości, przyjaźni, happy endu.... no, moze wszystkie trzy elementy będą. Jednak tło... te uczucia, realistyczne opisy emocji, scen...
Last edited by Hotaru on Tue Apr 06, 2004 9:05 pm, edited 2 times in total.
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Oct 19, 2003 2:34 pm

Piękne fanarty... I bardzo zachęcające. Może się kiedyś skuszę...
Image

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Sun Oct 19, 2003 2:49 pm

Skuś się, Nan. To naprawdę warta przeczytania historia, pełna bólu i smutku, a jednocześnie tak pięknie ukazana przyjaźń Michaela i Liz (mimo, że fic zakwalifikowano do typowych polarków), przemina Tess w przyjaciela Liz. Smutne jedynie pozostaje o stanie Marii, o jej niedowierzniu i zaprzeczaniu wszystkiemu. Ale tragedia Liz zmieniła ich wszystkich, z jednym wyjatkiem, wydobywając z jej przyjaciół to, co najlepsze, najwspanialsze, całą ich miłośc i przywiązanie do Liz. Aach, naprawdę - przeczytaj to koniecznie!!!

LINK
Last edited by Hotaru on Fri Nov 21, 2003 7:56 pm, edited 1 time in total.
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Oct 19, 2003 2:56 pm

Hotaru, tak to zachwalasz, że z chcęcią bym to przeczytała - tylko niech mi ktoś przedłuży dobę... I dorzuci mi jakiś mega-słownik...
Image

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Sun Oct 19, 2003 3:07 pm

I dorzuci mi jakiś mega-słownik...
Hehe, rozumiem cię bardzo dobrze. Czasami fic jest napisany takim językiem, że człowiek rozumie co dziesiąte słow. Czasami jednak warto sie pomęczyć, wspomóc jakimiś słownikami/leksykonami/translatorami i efekt przechodzi najśmiejsze oczekiwania.
Ja fanfiki czytam wieczorem, jak już ze wszystkim się uporam... Czasami kradne kilka godzin przeznaczonych na sen i chodzę potem jak zoooooooooombi. Ale cóż :roll: - warto!!!!
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Oct 19, 2003 3:11 pm

Też bym wykradała, tylko że u mnie działa Najwyższa Kontrola Komputerowa w postaci mojego taty... Cisza komputerowa od 22 do 6 rano.
O, właśnie, skorzystam z twojej tutaj obecności, Hotaru - co to jest "segue"...? Po angielsku... Dodam, że jest to tytuł obrazu. "Segue of Dream". I za skarby nie mogę tego nigdzie znaleźć, nie tylko w słowniku angielskim, ale i francuskim czy hiszpańskim...
Image

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Sun Oct 19, 2003 8:01 pm

Widzę Nan, że się nie poddasz puki nie znajdziesz tego tłumaczenia :wink:
Image

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Sun Oct 19, 2003 8:02 pm

może i ja się skuszę, ale jak narazie mam ten sam proble co Nan- brak czasu.
A to czytanie obcojęzycznych fan-ficków bardzo potem procentuje.
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Sun Oct 19, 2003 9:19 pm

Maddie, bo to się później przewija, a mnie jest głupio nie wiedzieć co to jest :oops:

Hotaru, zwróciłam uwagę na tytuł tego opowidania - "Fallen Angel"... Przepiękny... Dla samego tytułu z chęcią bym przeczytała... I zrobię to - jak nie będę miała nad głową fizyki i biologii...
Image

User avatar
piter
Wieczna zrzęda
Posts: 1724
Joined: Thu Aug 07, 2003 2:57 pm
Location: warszawa
Contact:

Post by piter » Sun Oct 19, 2003 11:10 pm

"Fallen Angel"... jest taka piosenka Iron Maiden.. 8) - calkiem fajna
dzien dobry. jestem piter i wszystkich lubie.

User avatar
ciekawska_osoba
Fan
Posts: 773
Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
Location: Rybnik
Contact:

Post by ciekawska_osoba » Tue Oct 21, 2003 8:37 pm

Hotaru opowiadanie neisamoite!!!!!! Ja akurat zaczęłam czytać zupełnie inne w innym dziale, ale co tam, zostawiłam je bo całkiem pochłonęło mnie to opowiadanie. Jest naparwdę neisamowite, smutne, tragiczne a jednocześnie piękne. Tak mnie wciągnęło, ze przetłumaczyłam narazie dwa pierwsze rozdziały. Jeśli chcecie umieszcze je tu, tylko jest jedno małe ale, drugi rozdział, jest dość ten tego dla młodszej młodzierzy może dosć drastyczny więc niebardzo wiem czy można by coś takiego tu umieścić..... :roll: Co o tym myślicie?
"We shall never forget and never forgive. And never ever fear. Fear is for the enemy. Fear and bullets."
Image

User avatar
natalii
Zainteresowany
Posts: 306
Joined: Wed Jul 30, 2003 1:41 am
Location: Poznań

Post by natalii » Wed Oct 22, 2003 8:50 am

Ciekawska :) bardzo bym chciała żebyś umieściła to opowiadanie ale jeśli są w nim "drastyczne sceny" to może lepiej nie :( Albo umieść je w fan ficach na xcomie i napisz że nie dla dzieci wtedy na pewno nieknieodpowiedni nie przeczyta :) (sama nie wierzę w to co piszę :wink: ) 8)

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Fri Oct 24, 2003 6:25 pm

Albo zapytaj {o}. Ostatecznie można by stworzyc temat, z zaznaczeniem w tytule, że to fic wiadomo jaki...
Ciekawska osóbo, możesz podesłać mi tłumaczenie? Bardzo proszę, bo chciałam pokazać ten fic kilku innym osobom. Mój adres: cool.o@interia.pl
Image

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Fri Oct 24, 2003 6:32 pm

ciekawska, również bardzo bym chciała przeczytać to opowiadanko, a cierpię ostatnio na brak czasu, żeby czytała po angielsku i co chwila szukała wyrażów do tłumaczenia.

User avatar
Tośka
Zainteresowany
Posts: 458
Joined: Fri Aug 15, 2003 2:05 pm
Location: Kraków
Contact:

Post by Tośka » Sat Oct 25, 2003 10:55 am

Ja przeczytałam 2 pierwsze rozdziały, dzięki naszej kochanej Janet.Popieram słowa Hotaru.Jest to fick, smutny, tragiczny, ale zarazem piękny.Troche straszny, ale to chyba nie przeżkadza..;)
Take my hand and if I'm lying to youI'll always be alone, if I'm lying to you

User avatar
ciekawska_osoba
Fan
Posts: 773
Joined: Sun Jul 13, 2003 11:35 am
Location: Rybnik
Contact:

Post by ciekawska_osoba » Sun Oct 26, 2003 11:24 pm

Za waszą namową zasiegnęłąm opini {o}. I umieszcze te dwa rozdziały tutaj, z góry jednak uprzedzam, że są tam opisy gwałtu, wiec jeśli ktoś nie chce tego czytać to niech lepiej nie czyta. Czy są drastyczne, tak, tłumacząc starałąm się je złagodzić, ale tak by nie straciły swego pierwotnego znaczenia, ale by dało sie je czytać również przez młodsze sooby. Tłumaczenie moze nie jest zbyt dokładne. Ok tyle tytułem wstępu. Oto dwa pierwsze rozdziały:




FALLEN ANGEL

Tytuł: Fallen Angel
Autror: Scooby1978 aka Mandie
Gatunek: Michael/Liz



Część I



Michael siedział na kanapie, jedząc płatki zbożowe, oglądał telewizję, kiedy usłyszał, ze ktoś puka do drzwi. Mamrocząc do siebie, odłożył płatki na stolik. Szarpiąc otworzył drzwi i spojrzał na zapłakaną dziewczynę po drugiej stronie.
- Liz? – spytał miękko, ruchem ręki zapraszając ją do wejścia. Stała tam w swojej czarnej wieczorowej sukni, jej włosy były rozczochrane a oczy czerwone i opuchnięte. Liz nie powiedziała ani jednego słowa do Michaela, kiedy weszła do mieszkania cicho podchodząc do kanapy. Siadając zauważyła płatki zbożowe na stoliku
- Nigdy nie wzięłabym cię za ?????” zauważyła lekko.
- Cóż są nieziemsko smaczne - uśmiechnął się, gdy zobaczył jej lekki uśmiech - Liz, co się stało?” - usiadł na kanapie obok niej - Czy coś się stało?
Liz spojrzała na Michaela i zauważyła troskę w jego oczach
- Ja po prostu………nie chciałam wracać do domu.
Siedzieli w ciszy przez parę minut.
- Cóż możesz zostać tu na noc, jeśli chcesz - Michael zauważył jej zakłopotanie, skraj sukni był mocno naciągnięty
- Pójdę poszukać czegoś, w co mogłabyś się przebrać.
Michael wszedł do swojej sypialni i zaczął rozglądać się za czymś dla Liz, ale nie robił prania niemal od tygodnia, więc znalezienie czegoś czystego zabrało mu więcej czasu niż by chciał. Nadal nie wiedział, co ja zdenerwowało albo, czemu to właśnie jego wybrała by przyjść.
W roku, kiedy się poznali, nie byli niczym więcej jak znajomymi dzielącymi ten sam sekret. Kiedy Liz po raz pierwszy odkryła ich sekret, strasznie go denerwowała, zawsze wtykając swój nos w nie swoje sprawy. Po jakimś czasie jednak zaczął doceniać to, że ma kogoś, kto jest gotowy wyjść ponad czyn przyjaźni, by im pomóc, nawet, jeśli było to tylko dlatego, że kochała Maxa.
Wreszcie znajdując stary T-shirt wciąż wiszący w szafie wrócił do salonu(pokoju gościnnego).
- Hej - Liz wyglądała na nieco przestraszoną. - Tylko to mogłem znaleźć - powiedział, wciąż trzymając koszulkę - powinna być na tyle duża, żeby cię zakryć. Zaproponowałbym ci parę spodni albo bokserek, ale nie sądzę by pasowały.
Liz z wdzięcznością wzięła koszulkę
- Dziękuję - wstała i skierowała się w stronę łazienki, by się przebrać.
Wycierając lustro, zobaczyła swoje czerwone opuchnięte oczy; biorąc ściereczkę namoczyła ją w zimnej wodzie, przykładając potem do twarzy, przesuwając się na krawędź wanny, gdzie usiadła.
Michael spojrzał na zegar wiszący na ścianie, prezent od Isabel, Liz była w łazience ponad piętnaście minut. Wstając z kanapy skierował się do łazienki i delikatnie zapukał.
- Liz? - nie otrzymawszy odpowiedzi zapukał ponownie przed otwarciem drzwi, których zapomniała zamknąć. Liz siedziała na krawędzi wanny, jej twarz schowana była między kolanami, do oczu przykładała mokry ręcznik.
- Liz? - przycupnął naprzeciw niej, odgartając włosy, które opadły jej na twarz. Powoli odsunął ręcznik od jej oczu, teraz łzy bez skrępowania popłynęły jej z oczu.
- Co się stało Liz? -zapytał się uprzednio zauważywszy podartą sukienkę i wielki czerwony siniak na kolanie. Żołądek podjechał mu do gardła z każdą napływającą myślą.
- Czy ktoś cię skrzywdził? - Liz odsunęła się, gdy dotknął jej kolana. Przyglądał się jak Liz wstaje z wanny i przechodzi w stronę toalety.
- Chyba zaraz zwymiotuję - leżąc na ubikacji Liz zwróciła całą żółć, która nagromadziła się jej w przełyku ponad godzinę temu. Michael natychmiast do niej podbiegł, jak tylko uklękła naprzeciw ubikacji, delikatnie masując jej kark i trzymając jej włosy z dala od twarzy. Kiedy Liz skończyła, odsunęła się od Michaela, siadając tyłem naprzeciw ściany z kolanami podciągniętymi pod brodę. Powoli zaczęła się trząść, łzy nadal spływały jej po twarzy.
Michael nie wiedział, co zrobić, Liz wyglądała strasznie. Przesuwając rękami wzdłuż jej ciała próbując powstrzymać drżenie, poczuł, że jej głowa opadła mu na pierś. Trzymał ją kurczowo, poruszając dłońmi jej włosach, mówił jej, że wszystko będzie dobrze.
Spostrzegłszy, że zasnęła, Michael podniósł ja i zaniósł do swojego łóżka, delikatnie kładąc na nim, dokładnie przykrywając jej ciało. Przeniósł fotel w róg pokoju przyglądając się jej jak śpi. Jego umysł był na pełnych obrotach próbując odgadnąć, co się stało. Chciał zadzwonić do Maxa, przekonać się czy on czegoś nie podejrzewa, dlaczego Liz była taka strapiona (oszalała), ale błyskawicznie w jego umyśle pojawiła się myśl, że musiał być powód, iż wybrała jego a nie Maxa.

~*~

Michael obudził się następnego ranka z zesztywniałym karkiem, pokręcił nim, by pozbyć się bólu nagle zauważając, ze łóżko jest puste. Wstając z fotela pobiegł do drugiego pokoju.
- Liz? - Jak na razie mógł stwierdzić, że Liz zniknęła, westchnął przeczesując włosy rękoma Zdecydował, że zanim poszuka Liz zje śniadanie. Poruszając się po kuchni, wyciągnął kilka jajek z lodówki oraz patelnię z szafki. Rozbijając jajka na patelnię usłyszał telefon.
- Słucham?
- Michael, tu Max.
- Hej Maxwell, co słychać? - tak naprawdę niewiele go obchodziło co słychać, chyba, że miałoby to związek z Liz .Chociaż przeszli już ten okres pewnej obojętności, jaki przeżyli w Las Vegas, nadal czuł pewne oburzenie do ludzi.
- Właściwie nic, chciałem zobaczyć jak ci idzie. Przegapiłeś wspaniały bal wczoraj, powinieneś był przyjść.
Michael powątpiewał, że bal był udany
- Yeah, wiesz, ze bale to nie moja działka, po prostu zostałem w domu i…. - przestał mówić, kiedy usłyszał jakiś hałas za nim.
- Michael - powiedziała niemal niesłyszalnie.
- Hej Max muszę kończyć, pogadamy później - odłożył słuchawkę i podszedł do niej - Dzień dobry. Gdy się obudziłem i nie zobaczyłem ciebie, pomyślałem, ze odeszłaś.
Jej oczy pozbawione były wyrazu.
- Musiałam wziąć prysznic- przetarła oczy chusteczką, w nadziei, że Michael nie zauważy, iż są znów pełne łez. Michael jednak zauważył, co więcej znów chciał spytać, co się stało, ale z ruchów jej ciała wyczytał, że nie powinien.
- Chcesz śniadanie?
Liz kiwnęła głową, ze się zgadza i podeszła do stolika ściągając brzeg koszulki, gdy szła. Skrzywiła się z bólu, gdy siadała, nie będąc w stanie popatrzeć na Michaela, zaczęła bawić się pierścionkiem, który miała na palcu, doskonale odwracał uwagę.
Michael smażył jajka na patelni, wyciągnął też sok z lodówki cały czas spoglądając w stronę Liz. Wyglądała na zagubioną. Widok agonii(?) na jej twarzy, gdy tak nieznacznie przesuwała się na krześle rozdzierał mu serce.
Siadając postawił przed nią jajka, dodając do swojego talerza Tabasco. Obserwował jak podnosi widelec i przesuwa jajka na swoim talerzu tam i z powrotem
- Nie jesteś głodna? - delikatnie zapytał.
Potrząsając głową, że nie jest, spojrzała Michaelowi prosto w oczy. Widząc troskę w jego oczach podniosła widelec i zmuszając się do jedzenia. Michael zorientował się, że Liz zmusza się do jedzenia ze względu niego.
- Liz, jeśli nie jesteś głodna, nie musisz jeść - uśmiechnęła się z wdzięcznością odsuwając od siebie talerz.
- Michael - głos się jej załamał.
Patrząc na nią Michael wiedział, że chce mu coś powiedzieć, ale nie może znaleźć właściwych słów. Milczał dając jej tyle czasu ile potrzebuje.
Im bardziej chciała mu powiedzieć tym mniej odwagi potrafiła znaleźć by to zrobić.
- Uhm chciałam ci tylko podziękować, ze pozwoliłeś mi u siebie zostać zeszłej nocy.
- Żaden problem - chciał by mu powiedziała, co się stało, ale nie zamierzał jej do niczego zmuszać; przysiągł sobie, że będzie czekać aż będzie ona gotowa.
Liz wstała od stołu i poszła do sypialni przebrać się z powrotem w swoją suknię. Michael chciał bardziej niż wszystko zamknąć ja w swoich ramionach i zrobić wszystko by jej pomóc przez to przejść. Nie mógł zrozumieć tej nagłej potrzeby pocieszania jej, oczywiście chciał chronić ja przed kosmitami i tym podobne, ale chęć pocieszania jej z emocjonalnego punktu widzenia to dla niego zupełna nowość.
Podnosząc jej talerz ze stołu zaczął zmywać, dopóki talerze nie lśniły czystością. Potem poszedł zobaczyć, co się dzieje z Liz. Wchodząc do sypialni spostrzegł, że Liz gapi się na suknię. Michael wyczuwał, że jest bardzo ważny powód, dla którego Liz nie chce jej ponownie założyć, przypomniał sobie, że Isabel zostawiła u niego poprzedniej nocy swoją torbę z rzeczami. Przeglądając torbę w innym pokoju, szperał w niej w nadziei znalezienia stroju do ćwiczeń. Chwytając parę czarnych streczowych getrów wrócił do sypialni podając je Liz.
- Isabel je tu zostawiła - biorąc spodnie od Michaela Liz usiadła na łóżku i zaczęła je ubierać.
Michael wiedział, że nie powinien patrzeć jak ona się ubiera, ale nie mógł się ruszyć, kiedy zobaczył siniaki i zadrapania na jej nogach. Spoglądając wprost w jej oczy, milcząco błagał ją by mu powiedziała, co się stało. Liz nie mogła patrzeć na niego ani chwili dłużej, wstała i naciągnęła spodnie do końca. Przeszła sypialnię, na chwilę zatrzymując się przy drzwiach
- Spal tę suknię - wycedziła przez zaciśnięte zęby i wyszła z mieszkania.
Michael pobiegł za nią do drzwi po chwili wahania po to by zobaczyć jak frontowe drzwi się za nią zamykają. Wróciwszy do sypialni, podniósł czarna suknię i usiadł na łóżku.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Część II



Michael gapił się na sukienkę przez resztę popołudnia, czując szorstki materiał na odwrocie sukienki, tak jakby Liz coś rozlała i wyschło zanim miała okazje to wyczyścić. Odkładając to wszystko na bok spojrzał na zegar obok jego łóżka, westchnął, gdy zrozumiał, ze już od godziny spóźnia się na swoją zmianę w Crashdown. Przeskakując łóżko wykręcił numer Crashdown. „Agnes tu Michael……Ja właśnie się obudziłem, powiedz panu Parker, że będę tam wkrótce”. Odkładając telefon ruszył w stronę łazienki wziąć szybki prysznic. Dotykając gałki by puścić wodę zauważył krew. Schylając się dotknął ręką wysuszonej krwi, tracąc równowagę został zbombardowany błyskami.

Max i Tess całujący się w korytarzu, Liz uciekająca jak najdalej od nich, całujących się nadal całkiem nieświadomych jej obecności. Błysku przeskoczyły na Liz wchodzącą do kręgielni. Zaczyna się kręcić na jednym z pasów, śmieje się dopóki nie zostaje zaatakowana przez napastnika, który w walce rozpruł jej sukienkę. Końcowy błysk ukazał Liz leżącą na podłodze, płaczącą, samą.
Michael przesunął się nad toaletę i zwymiotował. Widział i czuł wszystko, przez co Liz przeszła. Wstając pobiegł do sypialni, chwycił jej sukienkę ubierając jakieś czyste ubrania.
Wyszedł z mieszkania i jechał tak szybko jak mógł w stronę Crashdown, z zamiarem dowiedzenia się, kto jej to zrobił. Wchodząc stanął twarzą w twarz z Marią.
- Maria odsuń się - nie miał czasu na przykrą rozmowę o ponownym powrocie do siebie - Gdzie jest Liz?
- Bardzoś niegrzeczny - Maria zeszła mu z drogi i patrzyła jak biegnie na zaplecze. Michael rozejrzał się po pomieszczeniu, nie widząc nigdzie Liz wszedł do kuchni, gdzie natknął się na Pana Parkera
- Michael spóźniłeś się!
- Wiem, przepraszam. Zaspałem - przeczesał włosy rękoma wciąż rozglądając się za Liz -Panie Parker czy jest tu Liz? Naprawdę muszę z nią porozmawiać.
- Jest na górze - Michael odwrócił się i wybiegł przez drzwi - Michael, ona nie czuje się dobrze i nie chce widzieć nikogo!
Michael zignorował pana Markera, wbiegł schodami do sypialni Liz. Zapukał do drzwi, mówiąc, kim jest. Kiedy nie uzyskał odpowiedzi sprawdził drzwi, użył swojej mocy by otworzyć zamek, wszedł rozglądając się po pokoju.
Jej pokój wyglądał, jakby przeszło przez niego tornado, ubrania były wszędzie porozrzucane. Podnosząc jedną z jej spódnic zauważył, ze została w połowie ucięta. Skierował się w stronę balkonu. Wspiął się na niego przez okno i zagapił na płomienie unoszące się z jej kosza na śmieci. Szybko zgasił płomienie, zastanawiając się gdzie Liz się podziała. Sparzył się w rękę podnosząc jedną z rzeczy z kosza.
Michael wrócił do sypialni i miał już iść, gdy usłyszał delikatne szlochanie dochodzące z jej łazienki. Zauważył, ze drzwi były lekko uchylone, więc otworzył je szerzej. Liz siedziała w wannie nago, z kolanami podciągniętymi do klatki. Michael podszedł do wanny, usiadł i podniósł gąbkę z krawędzi wanny. Zamoczył ją w ciepłej wodzie i podniósł delikatnie ocierając w dół i w górę jej plecy, próbując zmyć cały jej ból. Liz spojrzała na Michael, widziała jego łzy spływające po jego twarzy, gdy mył jej ciało. Podniosła rękę do jego twarzy i wytarła je. Michael spojrzał ponad twarz Liz, zatopił się w jej spojrzeniu, gdy wytarła mu łzy.
Kontynuował mycie jej aż woda zrobiła się zimna, delikatnie podniósł ją i postawił na ziemi. Zaczynając wycierać ją do sucha, po raz pierwszy zauważył ile naprawdę ma ona siniaków. Złożył sobie przysięgę, że ktokolwiek jej to zrobił zapłaci za to. Kiedy Liz była już sucha Michael okrył ją szlafrokiem i wyprowadził z łazienki do sypialni. Przyglądał się jak kładzie się na łóżku, podciągając kolana pod brodę obejmując je dłońmi. Michael wstał, chcąc iść porozmawiać z panem Parkerem, gdy Liz złapała go za rękę z powrotem przyciągając do łóżka. Spojrzał w jej oczy i wiedział, że nie chce zostać sama; położył się obok niej, dotykając palcem jej włosów złożył delikatny pocałunek na jej ramieniu.
Michael wstał gdy upewnił się, że Liz zasnęła, napisał krótką notatkę, że jest na dole, na wypadek gdyby obudziła się zanim on wróci.

~*~


Kierując się w dół po schodach wpadł na pana Parkera.
- Michael, gdzie do diabła się podziewałeś? – ryknął.
Michael wskazując schody kazał panu Parkerowi ściszyć głos
- Michael, co się dzieje? I dlaczego mam być cicho?
Michael dawał rękoma znak, by zeszli na dół. Idąc za nim myślał, jak mu to powiedzieć. Stając naprzeciw pana Parkera, zaczął drapać się w brew, co parę sekund, wreszcie przestał. Usiadł obok papa Parkera na tapczanie.
- Panie Parker, coś się stało Liz wczorajszej nocy. – Michael zauważył błysk troski w oczach starszego mężczyzny – Naprawdę nie ma łatwego sposobu, by to powiedzieć, więc po prostu powiem – westchnął i otarł twarz przed kontynuowaniem – Myślę, nie ja wiem, że Liz została zgwałcona ostatniej nocy.
Pan Parker gapił się na Michaela kilka minut
- Zgw…..ałcona? Co sprawia, że myślisz, iż została zgwałcona? – spytał nie dowierzając, że ktoś mógłby skrzywdzić jego córkę.
Michael patrzył jak Jaff wstaje z krzesła i przemierza pokój
- Panie Parker wiem to, ponieważ Liz przyszła do mnie tamtej nocy. I widziałem siniaki, ale nie chciała mi powiedzieć jak powstały.- Michael wstał – Przekonywałem się, że ona potknęła się i upadła, ale nie chciałem to wierzyć, mam na myśli to, że kto chciałby skrzywdzić Liz?
Pan Parker podszedł do Michaela
- Zawiadomiłeś policję? – patrzył, jak Michael przecząco potrząsa głową – Dlaczego nie?
Michael żałował, że tego nie zrobił.
- Nie miałem pewności, aż do dzisiejszego ranka, kiedy wyszła ode mnie.
- Czy sama ci to powiedziała? – Michael znów przecząco potrząsnął głową
- Nie, zauważyłem krew w mojej wannie.
Pan Parker wyglądał jakby miał się za chwilę załamać, Michael podszedł do niego i pomógł mu usiąść na kanapie.
- Musimy zawiadomić szeryfa. – Michael podszedł do telefonu, zadzwonił do biura szeryfa, przekazując dyspozytorowi, co myśli o tym, co się przydarzyło Liz, zapewnili go, ze szeryf zjawi się tam niedługo.

~*~
Pan Parker i Michael wrócili na górę, Michael poszedł do pokoju Liz, podczas gdy pan Parker poszedł powiedzieć wszystko Nancy. Michael wszedł do pokoju w momencie, gdy Liz się budziła.
- Michael? – zawołała, gdy nie zobaczyła go obok siebie. Przestraszona usiadła na łóżku, rozglądając się dopóki nie zauważyła idącego przez pokój Michaela. Usiadł na jej łóżku odgarniając włosy z jej twarzy
- Hej, dobrze spałaś? – Liz skinęła głową twierdząco – Liz szeryf Hansen jest już w drodze – Michael zauważył strach w jej oczach.
- Dla……dlaczego?
- Chce z tobą porozmawiać o tym, co zdarzyło się ostatniej nocy. – Liz potrząsnęła głową i przyciągnęła nakrycie bliżej siebie. – Liz musisz mu powiedzieć, kto to był byśmy mogli złapać skurczybyka.
Ponownie potrząsnęła głową.
- Nie, nie mogę.
Michael uniósł jej podbródek
- Liz to, co się stało nie było twoją winą, wiesz o tym, prawda? – Liz patrzyła się na niego bez emocji – Pójdę z tobą, gdy będziesz rozmawiać z Hansonem, jeśli chcesz.
- Michael ja nie mogę.
Michael podszedł do niej w drugim końcu pokoju, gdzie stała
- Liz musisz, inaczej zje cię to od środka, nie możesz pozwolić by uszło mu to na sucho co zrobił!
- Michael jestem przerażona.
Przeczesał jej włosy ręką i przyciągnął do siebie mocno obejmując
- Wiem, ale musisz być dzielna. – całując jej skroń.



~*~


Michael i Liz zeszli do kuchni, gdzie siedzieli jej rodzice czekając na przyjazd szeryfa Hansena. Pan i pani Parker zerwali się równocześnie, pośpieszając do córki, obejmując ją mocno. Michael patrzył jak troje Parkerów w uścisku płacze, sam otarł swoje łzy, gdy usłyszał dzwonek do drzwi. Otwierając spostrzegł szeryfa i innego zastępcę, którego nie rozpoznał
- Wejdźcie, ona jest w kuchni.
Wprowadził ich do kuchni, natychmiast potem zajął miejsce u boku Liz, gdy pan Parker dziękował szeryfom za przybycie. Szeryf Hansen zajął miejsce przy stole naprzeciw Liz
- Panno Parker, czy chce pani rozmawiać na osobności?
Liz potrząsnęła przecząco głową
- Nie, chcę by zostali – Michael ścisnął jej dłoń.
Włączył magnetofon
- Ok. panno Parker, najpierw proszę się przedstawić a następnie swoimi własnymi słowami opisać wydarzenia, które miały miejsce ostatniej nocy.
Liz spojrzała w stronę Michaela i podała swoje imię. Zainteresowała się ciemną plamą na blacie stołu
- Od czego mam zacząć? – Hansen kazał jej zacząć od wydarzeń poprzedzających incydent.
- Cóż……. – Liz nie mogła się na niego patrzeć, gdy mówiła – wczoraj był bal w liceum Roswell, na który poszłam z Maxem.
- Podaj jego pełne imię i nazwisko, dla zapisu – przerwał jej Hansen
- Poszłam z Maxwellem Nathanielem Evansem, tańczyliśmy niemal przez całą noc, aż do momentu, gdy musiałam pójść do łazienki. Zostawiłam go obok naczynia z ponczem. Kiedy wróciłam jego tam nie było. Zaczęłam się rozglądać za nim, kiedy nadal nie umiałam go znaleźć, spytałam kogoś, nie pamiętam, kogo, powiedzieli mi, ze widzieli go jak wychodził z sali gimnastycznej na korytarz – Liz wzięła oddech i spojrzała na rodziców – Kiedy wyszłam na korytarz zobaczyłam, jak Max siedzi na ławce i się całuje – łzy zaczęły znów płynąć, Michael tylko ścisnął jej rękę, dając do zrozumienia, że dobrze jej idzie – On całował Tess………Tess Harding. Wyszłam z balu, gdy to zobaczyłam. Planowałam wrócić do domu, ale wpadłam na kogoś, kto przekonał mnie by pójść nim na kręgielnię.
- Kim był ten ktoś?
- Sean DeLuca – Liz wycedziła przez zaciśnięte zęby. Poczuła, że Michael zszokowany wypuścił jej rękę tylko po to by znów ją niej chwycić.
- Jak dostałaś się do kręgielni?
Michael zaczynał być zirytowany tymi przerwami Hansena
- Jakie to ma znaczenie jak ona tam weszła? Po prostu pozwól jej dokończyć to, co ma do powiedzenia!
- Panie Guerin proszę o spokój, albo poproszę pana o wyjście. Powód, dla którego zadaje te wszystkie pytania to taki, iż potrzebuje każdego szczegółu tego zdarzenia.
Liz czuła jakby się dusiła, wiedziała, że zbliżyła się do tej części opowiadania, o której nie chciała mówić.
- Sean miał dostęp do kręgielni. I nie wiem dokładnie jak weszliśmy. Zaczęliśmy grać……grać, aż w końcu gra się skończyła. Zaczęłam się obracać wokół Seana, który……złapał mnie i zaczął całować. Odpychałam go i próbowałam mu powiedzieć, że lubię go tylko jako przyjaciela, ze wciąż kocham Maxa, potem on….on….. – chwila ciszy – on zgwałcił mnie.
Michael otoczył ramiona Liz swoimi, rodzice również przysunęli się do niej. Tak bardzo płakała w koszulę Michaela, ze ledwo słyszała Hansena,
- Panno Parker, przykro mi bardzo, ale muszę wiedzieć dokładnie, co on ci zrobił.
Liz podniosła wzrok, spoglądając na Hansena
- Dokładnie? – Hansen poważnie skinął głową, żałując, ze musi ona przez to przechodzić.
- On zaczął mocno mnie całować, starałam się go odepchnąć, ale był zbyt silny, popchnął mnie na ziemię, jego ręce podciągały moją sukienkę. Próbowałam wywinąć się mu, ale on mocno trzymał mnie w miejscu, jego usta były wszędzie, kiedy sięgał po moje majteczki rozerwał je. Zakrył moje usta ręką, gdy zaczęłam krzyczeć i błagać go by przestał. Usłyszałam jak rozpiął zamek u spodni i zdołałam go zrzucić z siebie na kilka sekund – Michael potarł plecy Liz, gdy szlochała – Nie mogłam wstać wystarczająco szybko, on znów przycisnął mnie do ziemi i wszedł we mnie. Krzyczałam jak opętana, kiedy on kontynuował…..dlaczego nie przestał, błagałam go by przestał – Liz zwróciła się w stronę Michaela, płacząc w jego ramionach, wciąż powtarzając – Dlaczego on nie przestał?
Jaff Parker otoczył Liz ramionami, Michael spojrzał na Hansena
- Czy może się to już skończyć? Czy to wystarczające informacje dla pana?
- Przepraszam panie Parker, ale potrzebuje jeszcze kilku informacji.
Liz odsunęła się od Michaela, otarła łzy.
- Co jeszcze chce pan wiedzieć? – chciała już to mieć za sobą.
- Panno Parker to może zabrzmieć nieco okrutnie, ale musimy to wiedzieć. Czy on szczytował w tobie?
- Tak – jeszcze więcej łez potoczyło się po jej twarzy.
- Czy brałaś prysznic, od tego wydarzenia?
- Tak.
Hansen westchnął
- Masz może jeszcze sukienkę, którą miałaś tamtej nocy?
- Nie, kazałam Michaelowi ją spalić.
Michael odezwał się po raz pierwszy odkąd Hansen kazał mu być cicho
- Mam ją, jest w mojej torbie – Michael wyszedł przynieść sukienkę, wracając wręczył ją Hansenowi.
Hansen spojrzał na Liz i raz jeszcze przeprosił za wszystkie pytania, jednocześnie informując ją, że będzie musiała przyjść na posterunek, aby podpisać zeznanie, a kiedy aresztują pana DeLuce będzie musiała go zidentyfikować." c.d.n.


"We shall never forget and never forgive. And never ever fear. Fear is for the enemy. Fear and bullets."
Image

User avatar
tigi
Zainteresowany
Posts: 372
Joined: Fri Aug 01, 2003 6:30 pm
Location: Poznań
Contact:

Post by tigi » Mon Oct 27, 2003 3:36 pm

Jestem ciekawa co będzie dalej.
Najgorsze w sytuacji Liz jest to, że została zraniona przez kuzyna Marii, swojej przyjaciółki. Cudowne zachowanie Micheala, ta jego delikatność, opiekuńczość.
Ciekawska należą się Tobie brawa za tak cudowne tłumaczenie.

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Thu Nov 13, 2003 9:15 pm

Odwiedziłam dzisiaj polarattraction i niestety, 11 części nie ma... wciąż. Jeśłi jednak Scooby napisze 11 częśc i będzie ona równie wspaniała, co 10 poprzednich, to może wybaczę, że tortutuje fanów swojej twórczości...
Image

User avatar
Hotaru
Fan...atyk
Posts: 1081
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:58 pm
Location: Krasnalogród ;p
Contact:

Post by Hotaru » Fri Nov 21, 2003 8:03 pm

Nadal nie ma... minęły już ponad dwa miesiące :cry:
Image

Nathaniel
Gość
Posts: 2
Joined: Mon Nov 24, 2003 1:37 pm
Location: Ze snów...

Post by Nathaniel » Mon Nov 24, 2003 2:06 pm

Powiem tylko tyle, że to co przeczytałem dotknęło moje serce... I zrodziło we mnie ból... gniew... współczucie... nienawiść...

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 27 guests