Dawno, dawno temu...

Piszesz? Malujesz? Projektujesz statki kosmiczne? Tutaj możesz się podzielić swoimi doświadczeniami.

Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia

Post Reply
User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Dawno, dawno temu...

Post by Nan » Fri Aug 08, 2003 8:09 am

Nie na temat. Przedstawiam wam baśń słowiańską, nie związaną z Roswell co prawda, ale... Chciałabym poznać wasze opinie na ten temat. Baśń została napisana jakiś czas temu z przeznaczeniem na konkurs, wygrało jednak coś innego, a ja zostałam z moją baśnią. Co sądzicie na jej temat...?
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Fri Aug 08, 2003 8:11 am

,,Dawno, dawno temu..,”

Dawno, bardzo dawno temu, pośród prastarych dębów, buków, sosen i olch, przycupnął niewielki lecz stary i mocny gród. Była późna jesień, wyczeki-wano pier-wszego śniegu i mrozu. Nikt jednak, ani kasztelan grodu, ant stara wróżbiarka Siwu-cha, ani tym bardziej prości kmiecie nie przeczuwali, że będzie to zima wyjatkowa dla wszystkich...
Knieja toczyła własne, ciche i tajemnicze życie. Bór był wspaniały w istocie, wielki, szumny i w niebo wyrosły. Pełny zwierza o każdej porze. Na ziemi igliwia, szyszek, krzaków, norek, grzybów, jagód - nawet sam Swarożyc nie zliczy. Teraz te wszystkie dobra zaczynała przykrywać coraz grubsza pierzyna śniegu. Powoli, nie wiedzieć dlaczego, z okolicy wynosiły sie łosie, niedźwiedzie i żubry. Chociaż śniegu co dzien przybywało, nikt nie martwił się zbytnio, bo wszyscy mieli w za-pasie dużo sadła, mięsa i kaszy w spiżarniach. Tymczasem śnieg padał i padał, a gród coraz bardziej zanurzal się w lodowo- śniegową otchłań.
Gród zbudowany był solidnie, według dziadów wskazań. Najpierw na pod-mokłych terenach, na dość dużym wzniesieniu wykreślano linię kolistą lub czworo-boczną, w zależności od tego, jaki miał być kształt grodu i jego wielkość. Dookoła wykopywano rów i spiętrzano wykopaną ziemię, umocniwszy ją deskami z twardego, dębowego drewna i kamieniami na podobieństwo szańców, aż taki wał osiagnął wy-miar dostateczny. Od siedziby kasztelana grodu, Przasława, odchodziły podziemne korytarze, które umożliwialy niezależne przejście głęboko w bór. ,,Będą wśród tej krainy żyć twe wnuki i syny, wnuków wnuki i dzieci” - tak przepowiadała babka starej Siwuchy założycielowi grodu – pradziadowi Przasława. Było tak aż do tej zimy.
Nastał jut kwiecień, głód powoli zaczął zaglądać do chat, bo zwierzyny nie ma gdzie upolować, a pobliska rzeka lodem skuta do dna... Białogłowy trwożnie spo-gladają ku niebu, a pacholęta, choć udają, że wcale się nie boją, tulą się trwożnie do sukni i kożuchów macierzy. Czyżby bogowie o nich zapomnieli? Czyżby na próżno stara Siwucha składała ofiary, lała miód i mleko przed posą-giem Światowida, modły wznosiła do Swaroga? Nawet kmiecie i białogłowy wiele godzin spędzali na błagal-nych modłach, lecz wszystko na próżno.
Ktoregoś dnia Przasław znużony długą modlitwą i chłodem zasnął przed po-sągiem Światowida. We śnie ujrzał, że postać boga rozjaśniła się blaskiem i prze-mówiła do niego: ,,Dzielny Przasławie, wiem jak uratować twój lud. Udaj się na południe od grodu, wtedy, gdy miesiąc będzie widoczny w całej swej krasie. Tam spotkasz stada dzikich zwierząt, ale nie zabijaj wszystkich, tylko tyle, ile ci będzie potrzeba. Ofiaruję ci mój czarodziejski łuk i strzały, które nigdy nie chybiają ce-lu, a trafione nim zwierzę nie cierpi...” To mówiąc położył przed nim swój łuk i znowu zamienił się w drewniany posąg. Przasław obudził się i aż oczy przecierał z niedowierzaniem, patrząc na leżący przed nim podarek. Nadzieja zajaśniala w je-go sercu. Ucieszony biegł prawie do chaty, do żony Rodzany. Siedziała właśnie przy krosnach w centralnej izbie, gdzie znajdowało się kamienne palenisko. Ogień wesoło błyskał po calej izbie, a dym uchodził przez specjalny dymnik w dachu krytym strzechą. Ciepło tu było i przyjemnie, bo dom był solidny, zrębo-wy, a szpary między belkami uszczelnione mchem i gliną. Na wyklepanej gliną i sieczką podłodze pok-rytej skórami, bawiły się dzieci Przasława — Jagusia i Bole-sław. Najstarsza Białka, piętnaście wiosen już miała i często spotkać ją można było u starej Siwuchy, gdyż ulubienicą jej była. Zielarka własnych dzieci nie mając, Białkę chciała przyuczyć i swoją wiedzę jej przekazać. Także i teraz nie było jej w chacie...
Przasław z przejęciem opowiedział, co mu się przytrafiło i mądrą żonę o radę prosił. ,,Skoro sam Światowid ci to powiedział, musisz uczynić co każe. Mo-że to nasz jedyny ratunek”. Zebrał więc Przasław chętnych kmieci, jak na wojnę uzbro-jonych, kilka koni zdolnych do drogi, stanął na ich czele i ruszyli żegnani przez swoich bliskich. Najdłużej wśród śniegów stała Białka, bowiem razem z oj-cem wy-ruszył dzielny Sławmir, a wszyscy wiedzieli, że ci dwoje od dawna mieli się ku so-bie. Stała teraz Białka ze ściśniętym sercem i dobrze, że specjalne zioła od uroku zdążyła Sławmirowi w ozdobnej kaptordze dać.
Mijał powoli dzień za dniem, Białka, jak inni, co dzień do lasu się wyprawiała po świeżą korę do parzenia i suche gałęzie z drzew obrywała brnąc po pas w śniegu. Nieraz jej się zdawało, że ktoś za nią patrzy i strach ją brał. Obracała się wtedy nagle, ale nikogo nie było — ani zwierza żadnego, ani człowieka, tylko śnieg i śnieg... Co dzień przed północą, gdy Rodzana i dzieci spały, specjalne zioła od Siwuchy paliła w chacie i zaklęcia powtarzała do jakiegoś szczególnego boga — Kupały, którego jej stara poleciła.
Pewnego wieczora, gdy paliła zioła jak zwykle, widno sie jakoś w izbie zrobiło. Gdy oczy zdziwiona podniosła, zobaczyła naprzeciw siebie niezwykłego człowieka. Nie był ani stary, ani rnłody, ale jakiś godny i jasny. Nie przestraszyła się wcale, choć nigdy go wcześniej nie widziała.
-Nie musisz już, Białko, więcej ziół tych palić — odezwal się nieznajomy.
-Skądże to możesz wiedzieć i kim jesteś ? — spytała dziewczyna.
- Jestem tym, kogo o pomoc prosiłaś. Znam cię od dawna i wiem, co masz w sercu. Pomogę ci, ale musisz przyrzec mi coś. Twoi pra-pradziadowie czcili mnie i szanowali na równi z innymi bogami. Z czasem prawie wszyscy o mnie zapomnieli. Obiecaj mi Białko, ze odtąd najdłuższy dzień w roku będzie moim dniem, moim świętem. Niechaj dziewczęta puszczają na wodę wianki z kwiatów z zapalonymi kagankami, a ja zapewnię im szczęśliwe zamążpóście i dostatek. Niech to będzie dzień zabawy i radości...
Już, już Białka pytać o coś chciała nieznajomego, ale ten uśmiechnął się tylko i zniknął. Kiedy następnego dnia nastał ranek, nikt nie wierzył własnym oczom. W ciągu nocy śnieg i lód stopniał i wzrastać zaczęła zielona trawa. W miejscu, gdzie jeszcze wczoraj biały śnieg leżał, kwitły białe i fioletowe zwiastuny wiosny.
Zdało się nawet, że cały bór ożył.. W południe z puszczy niosło rżenie koni. To wracał szczęśliwie Przasław ze Sławmirem i drużyną, kmieci, prowadząc konie obładowane dziczyzną i mnóstwem innego mięsa. Radosnym powitaniom i długim opowieściom nie było końca.
Białka dotrzymała obietnicy danej Kupale i odtąd co roku, w wigilię św. Jana, na pamiątkę tamtego wydarzenia, wszyscy mieszkańcy grodu obchodzili kupałlowe uroczystości. A Kupała? Czy też dotrzymał swojej obietnicy? Chyba tak, bo jeszcze tego roku Białka i Sławmir pobrali się i żyli długo i szczęliwie. Odtąd plony zawsze były obfite a okolica zasobna w zwierzynę.

Minęło wiele, wiele lat. Jak każe dawny obyczaj, nadal lubimy puszczać wianki na wodę, choć dziś już nikt nie pamięta, dlaczego...
Image

Luca
Starszy nowicjusz
Posts: 247
Joined: Tue Aug 05, 2003 9:58 pm

Post by Luca » Fri Aug 08, 2003 11:25 am

Bardzo mi sie podoba!! :D Musze przyznac, ze kiedys lubilam czytac takie basnie i wyszlo Ci to calkiem niezle! Przede wszystkim musze Ci pogrartulowac jezyka, ktorym to napisalas... i nastroju jaki tam panuje :)

Ogolnie bardzo ladnie, a i tresc jest sweitna :D
Pozdrawiam

User avatar
maddie
Fan
Posts: 970
Joined: Sat Jul 12, 2003 5:47 pm
Location: Kostrzyn k/Poznania
Contact:

Post by maddie » Fri Aug 08, 2003 12:01 pm

Piękna baśń, przypomina mi się jak kiedyś nauczycielka historii przygotowywała całą klasę do konkursu, "Wielkopolska, moja mała ojczyzna". Musiałam przewertować masę legend, i muszę stwierdzić że twoja baśń nie jest ani trochę gorsza :P ....
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Fri Aug 08, 2003 12:01 pm

Dzięki Milka :D Bardzo się cieszę, że ci się spodobało... Jak to czytam, to bym tam poprawiła masę rzeczy... Ale jak już wspomniałam, pisałam to dość dawno... i teraz napisałabym to zupełnie inaczej. Można powiedzieć, że to był mój debiut...
Image

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Fri Aug 08, 2003 12:03 pm

Maddie, również dzięki :D
Image

User avatar
zulugula
Zainteresowany
Posts: 418
Joined: Sat Jul 12, 2003 7:06 pm
Location: Gdańsk
Contact:

Post by zulugula » Fri Aug 08, 2003 12:39 pm

Wypas po pachy :!: :D Musze przyznać, że rzadko czytam baśnie i bardzo się ciesze że jak już na jedną trafię to jest fajna :wink: Bomba :)
Tell me why it costs so much to live...

User avatar
Graalion
Mroczny bóg
Posts: 2018
Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
Contact:

Post by Graalion » Fri Aug 08, 2003 1:04 pm

Fajna. Ma klimat 8)
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")

Hotori
Obserwator Słów
Posts: 1509
Joined: Sat Jul 26, 2003 4:11 pm
Location: Lublin

Post by Hotori » Tue Aug 12, 2003 3:39 pm

nan bardzo fajna baśń :wink:
jeśli to był twój debiut to masz talent :shock:
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''

William Blake

User avatar
Ela
Fan...atyk
Posts: 1844
Joined: Tue Jul 15, 2003 5:55 pm

Post by Ela » Tue Aug 12, 2003 6:28 pm

Nan, już wcześniej chwaliłam Cie za baśń, bo bardzo mi sie podobała, ale dlaczego, kiedy nam ją przedstawiałaś na początku, napisałaś "nie związaną z Roswell co prawda, ale... ". Czyżby jakieś skojarzenia? :D :D

User avatar
Nan
Hybryda
Posts: 2781
Joined: Sat Jul 12, 2003 6:27 pm
Location: Warszawa

Post by Nan » Tue Aug 12, 2003 7:45 pm

Hotori, dziękuję. Pisałam to w szóstej klasie... Trzy lata temu.
Elu, wiesz, troszeczkę mi się skojarzyło... Taka magia, zabobony, wierzenia... A, takie tam... Nic godnego uwagi.
Image

Post Reply

Who is online

Users browsing this forum: No registered users and 64 guests