GDY BYLIŚMY DZIEĆMI...
Moderator: piter
GDY BYLIŚMY DZIEĆMI...
Nie wiedziałam do końca, gdzie upchnąć ten temat...w sumie podchodzi pod "MY",ale nie do końca wiem co tu powypisujecie , więc żeby nie ryzykować "przenosin" umieszczam go tutaj...
Czy pamiętacie jakieś zabawne albo wzruszające historie związane z Waszym dzieciństwem Ja jedną ze swoich opisałam w temacie o zwierzętach domowych...
Czy pamiętacie jakieś zabawne albo wzruszające historie związane z Waszym dzieciństwem Ja jedną ze swoich opisałam w temacie o zwierzętach domowych...
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Kiedyś spałem sobie smacznie, gdy nagle coś mnie zaczęło delikatnie szturchać. Nie chciałem się budzić, ale to stawało się coraz bardziej uporczywe. Otworzyłem w końcu oczy, ale nic nie zobaczyłem, bo było bardzo ciemno. Nagle coś zaczęło mnie mocno pchać i zanim się zorientowałem co się dzieje znalazłem się gdzieś gdzie było bardzo ciasno, i nadal byłem gdzieś pchany. A potem zobaczyłem oślepiająco jasne światło. I był tam on. Człowiek w Bieli. Brr. Do dziś mam koszmary.
Jeśli tylko zdołacie, unikajcie porodu. Zwłaszcza własnego.
Jeśli tylko zdołacie, unikajcie porodu. Zwłaszcza własnego.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Moje pierwsze wspomnienie to moment w ktorym moj brat grajac na boisku pod blokiem z kolegami, mowi mi glupiemu dzieciakowi zebym poszedl na gore i sprawidzil czy mnie tam nie ma. Nietrudno zgadnac, ze z radoscia pobieglem... Ciekawe jak duzy wplyw mialo to wydarzenie na moje dalsze zycie...
ps. Graalion - mowia zeby sie uczyc na bledach rodzicow - trzeba uzywac pigulek antykoncpecyjnych
ps. Graalion - mowia zeby sie uczyc na bledach rodzicow - trzeba uzywac pigulek antykoncpecyjnych
Po co człowiek żyje ?Aby byćoczamiuszamii sumieniemStwórcy WszechświataTy baranie][-][ ][_][ ][\/][ //-\ ][\][
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Moje najwcześniejsze wspomnienie (oprócz tamtego ) to jak biegnę w dół piaszczystym brzegiem przez kilka metrów w stronę wody i nie mogę się zatrzymać. Po chwili wpadam w toń i jestem pod wodą. Zaraz potem mama mnie wyciągnęła. Podobno wskoczyła w sukni do wody cała przestraszona (bardziej niż ja, ja byłem tylko trochę zdziwiony). A było to nad brzegiem Wisły, ja, mój brat i mama byliśmy na "pikniku", pobawić się w piasku. Miałem 3 latka.
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Ja mam jakieś takie przeraźliwie wczesne... Siedziałam sobie wygodnie w wózeczku, ze smoczkiem w buzi (fuj!) gdzieś chyba przed jakimś sklepem... I spotkałyśmy (byłam z mamą) ciocię... Zaczęły mnie sobie oglądać i odchyliły mi parasolkę, a ja byłam zła, bo mi słońce w oczy świeciło, i zaczęłam wypluwać ten smoczek, a one zaczęły mi go z powrotem wpychać... Mówić wtedy nie umiałam, nie wiem, roku nie miałam, może pół...? Jeszcze było ciepło...
A potem pamiętam jak chodziłam po murku, trzymając się kurczowo ręki mamy, bo ten murek był jakiś taki przeraźliwie wysoki, z pół metra miał... Po jednej stronie miałam tą straszną przepaść, a po drugiej trawnik. Do tej pory pamiętam, że plątały mi się nogi i że byłam z siebie strasznie dumna, że tak wysoko zaszłam....
A potem pamiętam jak chodziłam po murku, trzymając się kurczowo ręki mamy, bo ten murek był jakiś taki przeraźliwie wysoki, z pół metra miał... Po jednej stronie miałam tą straszną przepaść, a po drugiej trawnik. Do tej pory pamiętam, że plątały mi się nogi i że byłam z siebie strasznie dumna, że tak wysoko zaszłam....
Też pamietam kilka dziwnych incydentów z dziecinstwa... Gdy miałem 7 lat podopaliłem stół w kuchni... chciałem również ogolić Azraela (mój pies) na łyso... no i oczywście historia która jest powtarzana na każdym zjezdzie rodzinnym... gdy miałem 5 lat... pewnoego dnia pojechaliśmy do cioci... a, że nudziłem sie wsród samych dorosłych... postawiłem poszukac sobie jakiegoś zajecia. Po 30 min rodzice zorientowali sie, że mnie nie ma... wiec zaczeły sie wielkie, paniczne poszukiwania... dopiero po 1,5 h okazało sie, ze mały Xanderek wlazł do szafy i uciął w niej sobie mała siestę...
A ja mam takie wyrazne wspomnienie...to była jedna z tych surowych zim w Polsce, wigilia...pamiętam jak tatuś przebrał się za Mikołaja i przyniósł mi w prezencie szamcianego misia...miękkiego, żółtego misia...potem przywiązałam się do niego tak bradzo, że nie mogłam bez niego zasypiać, poważnie- nigdy nie zasnęłam jesli nie ściskałam go w rączkach. I wiecie co jest w tym najbardziej wzruszające ? Że ten miś do dziś siedzi na mojej półce...
'' It is easier to forgive an enemy than to forgive a friend''
William Blake
William Blake
Eh, to masz dobrze... Ja pamiętam jeden, jedyny prezent bożonarodzeniowy... Zestaw lekarski... Tak, wiem... Ale to wtedy było moje marzenie... a potem prezenty wzięły w łeb.
No i na skutek wspomnień z okresu dziecięcego (he he) hejnał z wieży Mariackiej kojarzy mi się, nie wiedzieć czemu, z takim specyficznym domowym zapachem... Niczego szczególnego, ale jednak. No i kilometrowe bajki taty o małej Lu, jeżu Zu, Ani-harcerce i innych postaciach wymyślanych "na żywo", które potem odnalazły swoje miejsce w miniaturowej zagrodzie zrobionej przez tatę... Zagrodę wyrzuciłam, choć z bólem serca, ale moja siostra przerobiła ją na (dosłownie) sieczkę...
No i na skutek wspomnień z okresu dziecięcego (he he) hejnał z wieży Mariackiej kojarzy mi się, nie wiedzieć czemu, z takim specyficznym domowym zapachem... Niczego szczególnego, ale jednak. No i kilometrowe bajki taty o małej Lu, jeżu Zu, Ani-harcerce i innych postaciach wymyślanych "na żywo", które potem odnalazły swoje miejsce w miniaturowej zagrodzie zrobionej przez tatę... Zagrodę wyrzuciłam, choć z bólem serca, ale moja siostra przerobiła ją na (dosłownie) sieczkę...
aha i opowieść stara jak świat mając mniejwięcej 2-3 latka, byłam bardzo gadatliwa i jak to ująć miałam bardzo dobrze rozwinięty narząd mowy i gadałam jak najęta. Pewnego dnia moja mam była bardzo zajęta sprzątaniem, więc ja jako grzeczne i spokojne dziecko powinnam sobie siedzieć grzecznie w kuchni. Po jakimś czasie moja mama wchodzi a co dziecko robi? Prawie wisi za oknem na 11 piętrz i macha do dzieci bawiących się gdzieś na dole w piaskownicy. Rodzona stanęła jak wryta w szoku! Nie chciała krzyknąć bo jeszcze bym się wystraszyła i spadła w dół! Wtedy ja się odwróciłam tchnięta przeczuciem, że ktoś na mnie patrzy od tyłu. Moja mam omało z wrażenia nie umarła i zaczęła mówić, że nie daj Boże bym spadła z tego 11 piętra, a dziecko kazało się mamie w głowę puknąć i powiedziało poważnym i doniosłym tonem :"Mama ty się tu puknij, co ty myślis, że ja bym stąd spadła? Pzeciez ja się rącką tsymam to nic by mi sie nie stało!" a moją mamę zatkało... rozsądna byłam....aha to nie błędy tylko dokładny cytat z użyciem gwary dziecięcej
He he, Freja, też miałam upodobanie do stania w oknie... Ja sobie stałam na parapecie i ubranka jakiejś lalki wieszałam czy coś takiego, na siódmym piętrze... I podobno zobaczyła mnie sąsiadka i też o mało zawału nie dostała... Teraz za skarby bym czegoś takiego nie zrobiła.
I podobno miałam wielkie upodobanie (tego akurat jakoś nie pamiętam...) do prowadzenia "rozmów telefonicznych" przez plastikowy telefon siedząc jednocześnie na nocniku... Jako żywo czegoś takiego nie pamiętam... Każdą rozmowę podobno zaczynałam tak: "Hajo? Mamosia? Wieś Mamosiu..." Dla wyjaśnienia Mamosią nazywałam Małgosię, moją starszą siostrę cioteczną...
I podobno miałam wielkie upodobanie (tego akurat jakoś nie pamiętam...) do prowadzenia "rozmów telefonicznych" przez plastikowy telefon siedząc jednocześnie na nocniku... Jako żywo czegoś takiego nie pamiętam... Każdą rozmowę podobno zaczynałam tak: "Hajo? Mamosia? Wieś Mamosiu..." Dla wyjaśnienia Mamosią nazywałam Małgosię, moją starszą siostrę cioteczną...
He he, Freja, dobre Pomyślmy. Gośka jest ode mnie starsza o 7 lat chyba... A na jej komunii przyczepiłam się do jakiegoś psa i nie chciałam od niego odejść... Odciągnęła mnie dopiero Małgosia pozwalając mi założyć swój sweter, ten komunijny. Rany, jaka ja byłam z tego dumna, miałam pod pachą taką szalenie fantastyczną torbę, taką plastikową... Ależ byłam elegancka... Hm.
I jeszcze pamiętam te wieeelkie michy do wylizywania na święta... Szczególnie po serniku... Ależ ja to uwielbiałam. I nadal to uwielbiam...
I jeszcze pamiętam te wieeelkie michy do wylizywania na święta... Szczególnie po serniku... Ależ ja to uwielbiałam. I nadal to uwielbiam...
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 7 guests