Opowiadanie-sztuka "Roswell"
Posted: Tue Oct 14, 2003 7:24 pm
Pójdzie w kilku postach. Czekam na wrażenia. Tylko ostrzegam, że oskarżeń o profanację zwykle nie biorę sobie do serca
Roswell – sztuka w 6 aktach.
Prolog.
Kurtyna nadal jest zaciągnięta. Na scenę wchodzi Narrator. Jest elegancko ubrany. Podchodzi do mikrofonu stojącego na przedzie sceny.
Narrator: Witam szanownych Państwa ...
W podłodze uchyla się ukryta klapa, przez którą wpada Narrator. Słychać uderzenie i krzyki „Moja noga! Moja noga!”, które jednak szybko cichną.
Akt 1
Scena 1
Kurtyna odsłania naturalnej wielkości budynki w miasteczku Roswell. Wszystkie są umieszczone w tle. Na pierwszym planie stoi grupa niskich ufoludków, w szklanych hełmach i z karabinami wyglądającymi jak zabawki. Nagle zaczynają strzelać do widowni. Na szczęście większej jej części udaje się schronić za fotelami. Trafieni zamieniają się w dymiące jeszcze szkielety. Nie widząc więcej celów ufoludki przerywają ostrzał.
Scena 2
Z boku sceny wychodzi trzęsący się Narrator powiewając białą flagą. Utyka.
Narrator (w jego głosie słychać przerażenie): Przepraszam bardzo, ale film „Marsjanie atakują 2” jest kręcony dwie ulice dalej.
Ufoludki naradzają się przez chwilę, zabijają Narratora i opuszczają scenę.
Opada kurtyna.
Akt 2
Scena 1
Kurtyna podnosi się ujawniając tą samą scenerię co w poprzednim akcie. Wchodzi Max.
Max: Jakże ...
Spod sufitu spada reflektor roztrzaskując Maxa na miazgę.
Scena 2
Na scenę wchodzi – czy też może raczej zostaje na nią wypchnięty – Michael. Próbuje znów schować się za kulisami, lecz ponownie zostaje wypchnięty. Zrezygnowany wychodzi na środek sceny cały czas ostrożnie spoglądając w górę. Widać, że kluczy tak, by nie przechodzić pod żadnym z pozostałych reflektorów.
Michael: Jakże nieszczęśliwy los nas, Obcych. FBI pretekstu wypatruje tylko, by do białego pokoju nas wsadzić i eksperymenty na nas przeprowadzać. Dlategoż to nikomu sekretu naszego zdradzić nie możemy? Najsamotniejsi jesteśmy na całym tym obcym nam świecie. A ja w dodatku mam złego ojczyma.
Nagle dostrzega ciało Maxa.
Michael: A cóż to, czyżby martwe ciało przyjaciela mego, a brata w sercu, spoczywało otóż przede mną? Maxie, biedny Maxie, któż ci uczynił zbrodnię tak straszliwą?
Scena 3
Wchodzi Isabel. Na widowni słychać gwizdy wyrażające aprobatę, jednak szybko cichną gdy obrzuca ich autorów lodowatym spojrzeniem.
Isabel: Witaj Michaelu, bracie mój w sekrecie. Nie dostrzegł żeś gdzieś brata mego z krwi tej samej co i ja zrodzonego, Maxa? Szukałam go w miejscach wszelakich, jednakowoż nie dane mi było go odnaleźć.
Michael (na boku): Powiedzieć jej czyliż nie powiedzieć. Brat jej oto martwy leży, ona zaś nie zdając sobie sprawy stąpa w krwi jego. Powiem, prawdę musi usłyszeć. (głośno) Niestety, najdroższa moja przyjaciółko, oto brat twój rozgnieciony na miazgę leży, mózg jego rozchlapany, kości rozbite, a krew jako z rozbitej beczki płynie.
Isabel: Aaaaaa!!! (mdleje; po chwili orientuje się że upadła w kałużę krwi, więc podnosi się i kładzie trochę dalej)
Michael: Hmm.
Akt 3
Scena 1
Szkolny korytarz. Na scenę wchodzą Liz i Maria, zatrzymują się przy szafkach.
Maria: Uśmiech się po ustach twoich błąka. Szczęśliwaś z jakiegoś powodu?
Liz: Chłopak pewien, który dawno temu już zdobył serce moje, wczoraj wyznał mi, że i ja z myśli jego nie schodzę.
Maria: Byłbyż li to Max Evans, tenże który od lat oczami za tobą wodzi?
Liz: Onże sam ci jest. Nie wiedziałam jednakowóż, iż wzrok jego tak często na mnie pada. Niczegom takiego nie dostrzegła. Pewnaś tego, przyjaciółko?
Maria: Równie mocno jak tego, że Kyle wyznał ci miłość swą miesiąc temu dobry, a tyś go przyjęła.
Liz: Ale z ciebie małpa.
Scena 2
Wchodzi Bandyta. Wyciąga pistolet w stronę dziewczyn i strzela. Maria wali się na ziemię.
Bandyta (zakłopotany): Do diaska. Przepraszam. Nie mam pojęcia jak mogłem tak spudłować.
Liz klęka obok przyjaciółki, a po chwili zwraca wzrok na Bandytę.
Liz (z wściekłością): Ty idioto! Jak mogłeś zamiast mnie trafić ją? Ślepy jesteś? A zresztą to nawet nie jest kawiarnia. Co za matoł. Zjeżdżaj stąd, ale już!
Bandyta (skruszony): Przepraszam.
Bandyta schodzi ze sceny.
Scena 3
Liz (z płaczem): Przyjaciółko moja, proszę otwórz oczy. Wybacz mi złe słowa, w których małpą cię nazwałam, a które wyrwały mi się w uniesieniu. Żyjesz li, Mario?
Maria (otwiera oczy): Żyję.
Liz: Radość ogromną czuję słysząc twój głos ponownie, raz jeszcze mogąc spojrzeć w twe oczy.
Maria (szczękając zębami): Zimno mi, Liz. Tak mi zimno.
Liz (zdejmując kurtkę): Proszę, oto mój polar, przykryję cię nim.
Maria: Polar? Zaraz, zaraz ... (w tym momencie umiera)
Liz: Nieeeeeeee... (nabiera powietrza) ...eeeeeeeeeeeee!!!!!!!
Roswell – sztuka w 6 aktach.
Prolog.
Kurtyna nadal jest zaciągnięta. Na scenę wchodzi Narrator. Jest elegancko ubrany. Podchodzi do mikrofonu stojącego na przedzie sceny.
Narrator: Witam szanownych Państwa ...
W podłodze uchyla się ukryta klapa, przez którą wpada Narrator. Słychać uderzenie i krzyki „Moja noga! Moja noga!”, które jednak szybko cichną.
Akt 1
Scena 1
Kurtyna odsłania naturalnej wielkości budynki w miasteczku Roswell. Wszystkie są umieszczone w tle. Na pierwszym planie stoi grupa niskich ufoludków, w szklanych hełmach i z karabinami wyglądającymi jak zabawki. Nagle zaczynają strzelać do widowni. Na szczęście większej jej części udaje się schronić za fotelami. Trafieni zamieniają się w dymiące jeszcze szkielety. Nie widząc więcej celów ufoludki przerywają ostrzał.
Scena 2
Z boku sceny wychodzi trzęsący się Narrator powiewając białą flagą. Utyka.
Narrator (w jego głosie słychać przerażenie): Przepraszam bardzo, ale film „Marsjanie atakują 2” jest kręcony dwie ulice dalej.
Ufoludki naradzają się przez chwilę, zabijają Narratora i opuszczają scenę.
Opada kurtyna.
Akt 2
Scena 1
Kurtyna podnosi się ujawniając tą samą scenerię co w poprzednim akcie. Wchodzi Max.
Max: Jakże ...
Spod sufitu spada reflektor roztrzaskując Maxa na miazgę.
Scena 2
Na scenę wchodzi – czy też może raczej zostaje na nią wypchnięty – Michael. Próbuje znów schować się za kulisami, lecz ponownie zostaje wypchnięty. Zrezygnowany wychodzi na środek sceny cały czas ostrożnie spoglądając w górę. Widać, że kluczy tak, by nie przechodzić pod żadnym z pozostałych reflektorów.
Michael: Jakże nieszczęśliwy los nas, Obcych. FBI pretekstu wypatruje tylko, by do białego pokoju nas wsadzić i eksperymenty na nas przeprowadzać. Dlategoż to nikomu sekretu naszego zdradzić nie możemy? Najsamotniejsi jesteśmy na całym tym obcym nam świecie. A ja w dodatku mam złego ojczyma.
Nagle dostrzega ciało Maxa.
Michael: A cóż to, czyżby martwe ciało przyjaciela mego, a brata w sercu, spoczywało otóż przede mną? Maxie, biedny Maxie, któż ci uczynił zbrodnię tak straszliwą?
Scena 3
Wchodzi Isabel. Na widowni słychać gwizdy wyrażające aprobatę, jednak szybko cichną gdy obrzuca ich autorów lodowatym spojrzeniem.
Isabel: Witaj Michaelu, bracie mój w sekrecie. Nie dostrzegł żeś gdzieś brata mego z krwi tej samej co i ja zrodzonego, Maxa? Szukałam go w miejscach wszelakich, jednakowoż nie dane mi było go odnaleźć.
Michael (na boku): Powiedzieć jej czyliż nie powiedzieć. Brat jej oto martwy leży, ona zaś nie zdając sobie sprawy stąpa w krwi jego. Powiem, prawdę musi usłyszeć. (głośno) Niestety, najdroższa moja przyjaciółko, oto brat twój rozgnieciony na miazgę leży, mózg jego rozchlapany, kości rozbite, a krew jako z rozbitej beczki płynie.
Isabel: Aaaaaa!!! (mdleje; po chwili orientuje się że upadła w kałużę krwi, więc podnosi się i kładzie trochę dalej)
Michael: Hmm.
Akt 3
Scena 1
Szkolny korytarz. Na scenę wchodzą Liz i Maria, zatrzymują się przy szafkach.
Maria: Uśmiech się po ustach twoich błąka. Szczęśliwaś z jakiegoś powodu?
Liz: Chłopak pewien, który dawno temu już zdobył serce moje, wczoraj wyznał mi, że i ja z myśli jego nie schodzę.
Maria: Byłbyż li to Max Evans, tenże który od lat oczami za tobą wodzi?
Liz: Onże sam ci jest. Nie wiedziałam jednakowóż, iż wzrok jego tak często na mnie pada. Niczegom takiego nie dostrzegła. Pewnaś tego, przyjaciółko?
Maria: Równie mocno jak tego, że Kyle wyznał ci miłość swą miesiąc temu dobry, a tyś go przyjęła.
Liz: Ale z ciebie małpa.
Scena 2
Wchodzi Bandyta. Wyciąga pistolet w stronę dziewczyn i strzela. Maria wali się na ziemię.
Bandyta (zakłopotany): Do diaska. Przepraszam. Nie mam pojęcia jak mogłem tak spudłować.
Liz klęka obok przyjaciółki, a po chwili zwraca wzrok na Bandytę.
Liz (z wściekłością): Ty idioto! Jak mogłeś zamiast mnie trafić ją? Ślepy jesteś? A zresztą to nawet nie jest kawiarnia. Co za matoł. Zjeżdżaj stąd, ale już!
Bandyta (skruszony): Przepraszam.
Bandyta schodzi ze sceny.
Scena 3
Liz (z płaczem): Przyjaciółko moja, proszę otwórz oczy. Wybacz mi złe słowa, w których małpą cię nazwałam, a które wyrwały mi się w uniesieniu. Żyjesz li, Mario?
Maria (otwiera oczy): Żyję.
Liz: Radość ogromną czuję słysząc twój głos ponownie, raz jeszcze mogąc spojrzeć w twe oczy.
Maria (szczękając zębami): Zimno mi, Liz. Tak mi zimno.
Liz (zdejmując kurtkę): Proszę, oto mój polar, przykryję cię nim.
Maria: Polar? Zaraz, zaraz ... (w tym momencie umiera)
Liz: Nieeeeeeee... (nabiera powietrza) ...eeeeeeeeeeeee!!!!!!!