Debiutanckie - Czy istnieje przeznaczenie...
Moderators: Olka, Hotaru, Hotori, Hypatia
Debiutanckie - Czy istnieje przeznaczenie...
Oczywiście nie moje debiutanckie ogólnie, ale pierwszy raz piszę o tej parze. Wczoraj cosik mnie natchnęło, i do 2 w nocy pisałam... A o to efekty...
Czy istnieje przeznaczenie? A nawet, jeśli czy jest ktoś, kto nam je narzuca? Czy prawdziwie kocha się tylko raz?
Obracam powoli głowę i ukradkiem zerkam na mojego męża; udaję, że piszę. Gdy na niego patrzę, czuję jak w moim żołądku podrywa się do lotu setki motyli, ba tysiące. I tak jest i teraz, mimo że jego wzrok utkwiony jest gdzieś tam w niebo, a nie we mnie. Wiem, o czym myśli, znam go tak dobrze jak nikogo nigdy nie poznałam, nawet Marii, nawet Maxa.
Moja głowa zasnuwa się wątpliwościami. Czy byłabym tu i teraz gdyby wszystko potoczyło się inaczej? Czy gdyby Max nie miał dziecka z Tess, też byliby teraz razem? Czy Maria byłaby szczęśliwa, gdyby nie wpadła pod koła, rozpędzonej ciężarówki? Czy gdyby Alex, nie zginął w tym feralnym wypadku samochodowym, od którego wszystko się zaczęło, Isabel zostałaby dla niego na Ziemi? Tak jak Michael dla Marii…
W głębi serca, wciąż czuję zazdrość o Marię. Bo przecież to właśnie dla niej, on wtedy został. A nie dla mnie. Wtedy jeszcze nie było mnie w jego sercu, przynajmniej nie w takim sensie.
A jeśli on nadal kocha Marie… Kocha, w jednej chwili przychodzi mi na myśl. Tak jak ja, wciąż kocham Maxa. I wiem, że nigdy nie przestanę go kochać, a Michael nie przestanie kochać Marii.
Łagodnie kieruje swój wzrok na mnie, a na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech; w jednej chwili wszystkie wątpliwości ulatują mi z myśli. Teraz liczy się tylko On i Ja. Powoli wstaje z krzesełka i zmierza w stronę hamaku, na którym siedzę, i wciąż wpatruje się w jego cudowne oczy. Siada obok mnie, i przysuwa mnie bliżej siebie. Cała drżę, gdy czuję jego bliskość; umięśnione ciało okrywa jedynie cienka, flanelowa koszula. Po chwili nasze usta złączają się w długim, namiętnym pocałunku. Wreszcie czuję się bezpiecznie w jego ramionach.
I wiem jedno, nazywam się Elizabeth Parker-Guerin, i ja, jak i zarówno Michael, jesteśmy szczęśliwi.
I jak???? (może ktoś ma pomysł na inny tytuł - bo ten - "Czy istnieje przeznaczenie" dałam, bo nie miałam żadnego pomyslu)
Czy istnieje przeznaczenie? A nawet, jeśli czy jest ktoś, kto nam je narzuca? Czy prawdziwie kocha się tylko raz?
Obracam powoli głowę i ukradkiem zerkam na mojego męża; udaję, że piszę. Gdy na niego patrzę, czuję jak w moim żołądku podrywa się do lotu setki motyli, ba tysiące. I tak jest i teraz, mimo że jego wzrok utkwiony jest gdzieś tam w niebo, a nie we mnie. Wiem, o czym myśli, znam go tak dobrze jak nikogo nigdy nie poznałam, nawet Marii, nawet Maxa.
Moja głowa zasnuwa się wątpliwościami. Czy byłabym tu i teraz gdyby wszystko potoczyło się inaczej? Czy gdyby Max nie miał dziecka z Tess, też byliby teraz razem? Czy Maria byłaby szczęśliwa, gdyby nie wpadła pod koła, rozpędzonej ciężarówki? Czy gdyby Alex, nie zginął w tym feralnym wypadku samochodowym, od którego wszystko się zaczęło, Isabel zostałaby dla niego na Ziemi? Tak jak Michael dla Marii…
W głębi serca, wciąż czuję zazdrość o Marię. Bo przecież to właśnie dla niej, on wtedy został. A nie dla mnie. Wtedy jeszcze nie było mnie w jego sercu, przynajmniej nie w takim sensie.
A jeśli on nadal kocha Marie… Kocha, w jednej chwili przychodzi mi na myśl. Tak jak ja, wciąż kocham Maxa. I wiem, że nigdy nie przestanę go kochać, a Michael nie przestanie kochać Marii.
Łagodnie kieruje swój wzrok na mnie, a na jego twarzy pojawia się delikatny uśmiech; w jednej chwili wszystkie wątpliwości ulatują mi z myśli. Teraz liczy się tylko On i Ja. Powoli wstaje z krzesełka i zmierza w stronę hamaku, na którym siedzę, i wciąż wpatruje się w jego cudowne oczy. Siada obok mnie, i przysuwa mnie bliżej siebie. Cała drżę, gdy czuję jego bliskość; umięśnione ciało okrywa jedynie cienka, flanelowa koszula. Po chwili nasze usta złączają się w długim, namiętnym pocałunku. Wreszcie czuję się bezpiecznie w jego ramionach.
I wiem jedno, nazywam się Elizabeth Parker-Guerin, i ja, jak i zarówno Michael, jesteśmy szczęśliwi.
I jak???? (może ktoś ma pomysł na inny tytuł - bo ten - "Czy istnieje przeznaczenie" dałam, bo nie miałam żadnego pomyslu)
fajne, choć może nie przepadam ze wszelkimi tego typu kombinacjami, ale fajne.....
zaciekawił mnie pewien kawałek....
zaciekawił mnie pewien kawałek....
Niezłe czarnowidzenie )) Maria i Alex wpadli pod koła ciężarówki(bo nie wiadomo, czy Maria pod wpływem tego zginęła ), Isabel wyjechała, a Max i Tess są razem. Dobre.Czy gdyby Max nie miał dziecka z Tess, też byliby teraz razem? Czy Maria byłaby szczęśliwa, gdyby nie wpadła pod koła, rozpędzonej ciężarówki? Czy gdyby Alex, nie zginął w tym feralnym wypadku samochodowym, od którego wszystko się zaczęło, Isabel zostałaby dla niego na Ziemi?
Ty lepiej nie podkreślaj, że ZOSTAŁA na Ziemi, bo to świadczy, że albo próbujesz ze mnie durnia zrobić, albo sama nie wiesz co napisałaś w tym fanficku. Wyraźnie jest napisane:
Poza tym jak już tak gdybasz, co by się stało, gdyby Liz nie zdążyła powiedzieć MAxowi, to dlaczego Maria zginęła??? tylko po to, żeby Liz & Michael byli razem??? Nie sądze żeby tak szybko się otrząsnął, ale to kwestia sporna
Wyraz zostałaby świadczy, że jednak wyjechała i gdybasz co by bylo gdyby........Isabel zostałaby dla niego na Ziemi
Poza tym jak już tak gdybasz, co by się stało, gdyby Liz nie zdążyła powiedzieć MAxowi, to dlaczego Maria zginęła??? tylko po to, żeby Liz & Michael byli razem??? Nie sądze żeby tak szybko się otrząsnął, ale to kwestia sporna
- Graalion
- Mroczny bóg
- Posts: 2018
- Joined: Sat Jul 12, 2003 8:10 pm
- Location: Toruń, gdzie 3 małe kocięta tańczą na kurhanach swych wrogów
- Contact:
Dla mnie to jest jasne. Alex zginął zabity przez Tess, lecz Liz tego nie odkryła, więc odlecieli Max, Isabel i Tess. Michael został dla Marii. Jednak ta w jakiś czas później zginęła w wypadku (ciężarówka). Liz i Mike zostali sami (no, z Kyle'm ) i w końcu ... no, wiadomo
"Please, God, make everyone die. Amen."
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Wieczorny pacierz Scratch'a ("PvP")
Po 1, Isabel odleciała na Antar, jeśli Ty to nazywasz "wyjechaniem", no to oddaje honnor. Po 2, Maria - tak jak napisał Graalion - zginęła w WYPADKU. Więc jest to fan fick, i nie sprzeczaj się co jest w nim zawarte. Jeszcze jedno, czy ja pisałam że Michael szybko się otrząnął? Nie, przeciez równie dobrze może być z 5 lat po śmierci Marii
W końcu trafiłam, po długiej wędrówce (no dobrze, od razu mi się skojarzyło z obietnicami...)... Zasadniczo w tym nie gustuję, ale było ładne... Przepraszam, ale na nic więcej mnie nie stać, nie potrafię się przestawić Eh... I faktycznie nieco drastycznie wyszło z Marią... No cóż, wczoraj z kolei czytałam wyjątkowo przyszłościowy fanfik o śmierci Maxa... Tutaj mi Max odlatuje, nie... Trzeba przeczytać coś innego, żeby poprawić sobie humor. Maddie poproszę coś ładnego z Maxem i Liz w rolach głównych...
Who is online
Users browsing this forum: No registered users and 55 guests