moniczka

Let Me Love U (1)

Wersja do druku Następna część

Część 1

Muzyka grała głośno i dźwięki Hiszpańskiej gitary rozbrzmiewały w powietrzu. Żaluzje były do połowy podciągnięte, a drewniane drzwi zasłonięte napisem ,,Wkrótce otwarcie”. Podszedł do dużego szklanego okna i stanął, próbując dojrzeć coś w słabo oświetlonym pokoju. W odległości zobaczył ją jak kołysała się w rytm muzyki jednocześnie sprzątając. Uśmiechnął się obserwując ją i nie mógł się powstrzymać by przestać na nią patrzeć. Ona kompletnie nie zdawała sobie sprawy, że ktoś ją obserwuje. Zachowywała się tak jak dawniej.

I know you’re not the one.
But I can tell that this is gonna be fun.
Won’t hestitate to lie,
But I can tell you what to feel inside.

Uśmiechnął się do siebie, gdy usłyszał jak śpiewa, okazało się, że nadal brzmiało to tak samo fatalnie jak kiedyś. Swoim głosem mogłaby tłuc szkło lub doprowadzić dorosłego mężczyznę do płaczu. Zaśmiał się na samą myśl i dalej ją obserwował. Przez moment wydawało mu się, że nic się nie zmieniło, lecz patrząc na nią wiedział, że jednak tak. Pomimo wszystko od ich ostatniego spotkania minęło prawie trzy i pół roku i obydwoje wydorośleli. Lecz na szczęście nie oddalili się od siebie. Słuchał jej piskliwego głosu, gdy śpiewając zaczęła dalej sprzątać. Góra szczotki posłużyła jej za mikrofon.

Ohhh...
I’m not in love.
I think I’m too young.
I’m not in love.
Oh, let’s have some fun.
I’m not in love.
Just run away with me.
I’m not in love...
Do you wanna take a ride with me...
But you can’t spend the night with me.

Gdy muzyka ucichła skończyła sprzątać i dalej tańczyła. Bardzo podobało mu się obserwowanie jej. Zaczął się zastanawiać, dlaczego tu jest?
,,Ponieważ ona jest twoją najlepszą przyjaciółką i nie widziałeś jej od trzech lat” powiedział na głos, przypominając sobie, że jest sam w miejscu publicznym. To nie jest zbyt normalne, aby mówić do siebie w publicznym miejscu, przynajmniej nie na głos. W końcu zapukał i znowu spojrzał na nią. Jej wielkie brązowe oczy szeroko się otworzyły, upuściła szczotkę i podbiegła do drzwi. Usłyszał zgrzyt kilku otwieranych zamków i drzwi się otworzyły.
,,O mój boże! Co... co ty tutaj robisz?” Przytuliła się mocno do niego, co spowodowało że wypuścił z rąk cały swój bagaż. Objął ją równie mocno, zatapiając się w jej zapachu.
,,To wariactwo! Dlaczego nie zadzwoniłeś?” Odsunęła się od niego z podekscytowaniem, lecz swoje ręce nadal trzymała w jego rękach z rękawiczkami. Na jej twarzy gościł wspaniały uśmiech, gdy szukała na jego twarzy jakiegoś rodzaju odpowiedzi.
,,Nie mogę po prostu przyjechać i odwiedzić dawnej przyjaciółki?”
,,Oczywiście że możesz, nie to miałam na myśli.” Wykrzywiła się na niego, musiał się powstrzymać aby nie zacząć uśmiechać się jak idiota. Boże jak on za nią tęsknił.
,,A więc mogę wejść? Tu jest jak na biegunie północnym” Potwierdziła skinieniem głowy, wzięła jedną z jego walizek i weszła do środka, oczekując że on zrobi to samo. Wszedł do środka i zamknął za sobą drzwi, zaczął rozglądać się dookoła.
To miejsce było ładniejsze niż oczekiwał. Pokój oświetlony był przez małe latarenki i świeczki, z sufitu zwisał piękny złoty żyrandol. Meble były bardzo stylowe i gościnne zarazem, ich kolor pięknie komponował się z dywanem i drewnianą podłogą. Spojrzał w stronę, z której dobiegało go ciepło i zobaczył marmurowy kominek, w którym skrzył się ogień.
,,A więc co o tym myślisz” Podeszła do niego i zaczęła zdejmować mu płaszcz czekając na odpowiedź.
,,Wow. To jest imponujące” Uśmiechnął się i uwolnił ręce z płaszcza zimowego, pod którym miał sweter i golf. Uśmiechnęła się natychmiast rozpoznając te ubrania.
,,Nigdy nie myślałeś, że jeszcze kiedyś będziesz musiał założyć aż tak grube ubrania, co?” Zaczęła się śmiać, odwrócił się do niej i również uśmiechnął.
,,Cieszę się, że mi je dałaś, ponieważ nie uprzedziłaś mnie, że jesteś na biegunie ziemi.”
,,Nie jest tak źle. Przyzwyczaisz się. Poza tym kocham śnieg.”
,,To akurat wiem.” Powiedział z uśmieszkiem, po czym kontynuował zwiedzanie. Za pięknie urządzonym pokojem dziennym, była kuchnia po lewej stronie i wielka jadalnie po prawej. W jadalni było 6 stolików, każdy nakryty białym obrusem, na nim stał wazonik ze świeżymi kwiatami. Ściany były pokryte tapetą jasną w kwiatki, lecz nie zbyt kobiecą. Za tym pokojem była para francuskich drzwi, które zauważył prowadziły na zaśnieżony dwór. Podszedł do nich i wyjrzał na zewnątrz gdzie zobaczył fontannę i ławki.
,,To jest ogród. Wygląda o wiele lepiej wiosną.” Zakradła się za nim, odwrócił się i spojrzał na jej twarz. Przyglądał się jej, aby zobaczyć różnice w wyglądzie. Jej oczy były dokładnie takie, jakimi je zapamiętał, duże, piękne, pełne życia i radości. Ona sama cała wydoroślała, jej policzki stały się mniej okrągłe a uwidoczniły się kości policzkowe. Usta stały się pełniejsze niż kiedyś, właśnie takie jak u kobiety a nie dziewczyny. Także włosy miała krótsze i modnie ułożone.
,,Więc Panie Evans, poinformujesz mnie dlaczego zaszczyciłeś mnie swoją obecnością?” Uśmiechnął się wiedząc że są sprawy, o których muszą porozmawiać. Sprawy, których nie poruszał ani w listach ani podczas ich rozmów telefonicznych. Lecz nie był pewny czy właśnie dlatego przyjechał. Może były ku temu inne powody.
,,A więc Panno Parker, nie mógłbym opuścić otwarcia twojego hotelu za nic w świecie. Chcę być twoim pierwszym klientem.”
,,Mówisz poważnie?” Zaśmiała się. ,,Daj spokój Max, nie mogę przyjąć od Ciebie pieniędzy.”
,,Nie masz wyboru. Zostaję cały tydzień. A będzie to długi tydzień, więc zrób mi przysługę i daj mi swój najlepszy apartament.” Powiedział z poważną miną i zaczął wyjmować portfel z kieszeni spodni.
,,Czekaj! Czekaj! Dopiero przyjechałeś. Nie chcę mówić o interesach. Co powiesz na filiżankę herbaty? Będziesz mógł mi opowiedzieć co nowego.” Uśmiechnął się i przytaknął na zgodę. Może później będzie w stanie powiedzieć jej to, po co specjalnie przyjechał.

************************************

,,Ostatnim razem, gdy rozmawiałem z Michaelem, powiedział że czeka czy ludziom spodobają się jego obrazy. Jeżeli tak chce się wziąć poważnie za malowanie. Myśli, że gdzieś za pół roku będzie miał swoją własną galerię.”
,,To wspaniale.” Odwróciła się i wlała gorącą wodę do kubków. Nadal nie mogła uwierzyć, że Max przyjechał bez żadnego telefonu. To po prostu nie było w jego stylu. Poczuła ukłucie w żołądku, przestraszyła się, że może jest coś, o czym jej nie mówi, cos poważnego, lecz zlekceważyła to i postanowiła cieszyć się jego towarzystwem. Miała za sobą kilka samotnych miesięcy podczas przygotowywania wszystkiego w hotelu, od momentu powrotu Marii do Nowego Jorku.
,,A co słychać u Alexa i Marii? Ostatnim razem, gdy rozmawiałem z Marią pomagała Ci tutaj wszystko wykończyć.”
,,Tak, z powrotem przeprowadziła się do Nowego Jorku jakieś półtora miesiąca temu. W końcu podpisała kontrakt.”
,,Naprawdę?”
,,Tak. Właśnie teraz pracuje nad swoim pierwszym albumem.”
,,To wspaniale” Uśmiechnęła się i odwróciła do niego z tacą i dwoma gorącymi kubkami herbaty. Postawiła to na jednym ze stolików i podała mu cukier, mleko i miód.
,,Alex jest nadal w Europie, ale wraca do domu na święta. Właśnie kończy tam wszystkie bieżące sprawy.”
,,Kolejna fuzja?” Spojrzał na nią, po czym wziął łyk herbaty. Skinęła głową, trzymając swój kubek blisko twarzy, pozwalając aby wydobywająca się para ogrzała jej skórę.
,,Znasz go, jest pracocholikiem. Poza tym to jego praca. Kupuje małe firmy i próbuje stworzyć dużą korporację.”
,,W czym się specjalizuje?”
,,Zajmuje się oprogramowaniem komputerowym i wyszukiwaniem nowych i obiecujących programów. No wiesz... dziwaczne sprawy.” Zaczęła się śmiać, Max potwierdził i wziął kolejny łyk herbaty. Liz uważnie go obserwowała, zwłaszcza twarz. Wyglądał zupełnie inaczej niż wtedy, gdy widziała go po raz ostatni. Jego twarz była smukła z małym zarostem przypominającym brodę i krótkie wąsy. Włosy były dłuższe i lekko rozjaśnione przez słońce, zaczesane do tyłu. Oczy nadal błyszczały mu złotym blaskiem. Jego skóra była opalona, założyła że od godzin spędzonych na słońcu. Uśmiechnęła się na samą myśl i starał z powrotem skupić się na tym co mówi.
,,A więc wszyscy spotykamy się na święta?”
,,Hm... Wiem, że Alex i Maria przyjeżdżają. Miałam do Ciebie dzwonić. Nie miałam kontaktu z Michaelem... ale on i Maria rozstali się w niezbyt przyjemnej atmosferze. Tak naprawdę to nie rozmawiałam z nim od czasu zakończenia szkoły. Pomyślałam, aby Ci powiedzieć abyś zaprosił Isabel. Wiem, że Kyle przyjeżdża. Myślę, że się z kimś spotyka, więc przyjedzie z nią. Zamierzałam urządzić wielkie otwarcie i mieć was jako swoich gości. Ale wyprzedziłeś mnie.”
,,Studia naprawdę nas oddaliły od siebie, prawda?”
,,Nie, nie bardzo. Chodzi mi o to, że musimy iść naprzód, studiować i wyprowadzić się. Takie jest życie. Cieszę się tylko, że nie straciliśmy kontaktu.” Uśmiechnęła się i wzięła kolejny łyk herbaty.
,,Jak myślisz jak wszyscy zareagują, gdy znowu się spotkają? Jesteśmy jedyni z całej grupy, którzy pozostali w kontakcie. I jest w tym dużo historii zarówno romantycznej jak i innej.”
,,Myślę, że wszyscy jesteśmy dorośli i potrafimy sobie z tym poradzić. Poza tym, jedynymi o których się martwię to Maria i Michael. Lecz mogę nad nią zapanować gdy sprawy wymkną się spod kontroli.” Zaczęli się śmiać, dokładnie wyobrażając sobie co by mogło się wydarzyć. Przygryzła nerwowo wargę, przypominając sobie jak było dawniej mając go obok siebie na co dzień.
,,Liz, pamiętasz jak byliśmy dziećmi? Moja rodzina dopiero przeprowadziła się do miasta i twoi rodzice dali nam darmową kolację w CrashDown, po to abyśmy razem z Isabel poczuli się lepiej. Od tamtego dnia staliśmy się najlepszymi przyjaciółmi. Od tego czasu wszyscy dołączyli do naszej dwójki. Tworzyliśmy wielką grupę i byliśmy nierozłączni. Myślałem o tym wczoraj... jak nasi rodzice się martwili gdy nasza grupa zaczęła się rozpadać. Tylko dzięki nam zdołaliśmy wytrwać do zakończenia szkoły. No a bal ...” Przestał mówić a ona przestała pić herbatę i poczuła znowu to dziwne uczucie w żołądku.
,,Tak to była wspaniała noc.”
,,Wszyscy poszliśmy razem.” Spojrzała w górę, gdy poczuła na sobie jego wzrok, spojrzenie jego było pełne ciepła, przyjaźni i jeszcze czegoś.
,,Tak.”
,,Chodzi mi tylko o to, że życie gdy byliśmy dziećmi było wspaniałe. CrashDown, żarty w Halloween, każdego roku, wspólne nocowania u kogoś w domu, śniadania pani DeLucky, nawet denerwowanie Michaela. Żałuję tylko że musieliśmy to wszystko stracić.” Spojrzała na niego z podejrzeniem.
,,Nie straciliśmy Max.”
,,Ale to nie jest to samo.”
,,Powiesz mi, co Cię męczy? Czy chcesz żebym to z Ciebie boleśnie wyciągnęła?” Uśmiechnęła się, lecz on wiedział że mówi poważnie. Wyciągnie to z niego nawet pomimo jego protestów.
,,Liz, pamiętasz jak mówiłem Ci o tej dziewczynie, z którą się spotykałem?”
,,Tak...”
,,Więc ...” Powiedział coś, czego Liz nigdy nie oczekiwała usłyszeć.
,,Żenię się.”



P.S. Mam nadzieje, że opowiadanko się spodoba.Komentarze na maila. :).
Jeżeli wam się spodoba, a mam nadzieje że tak, kolejne rozdziały będą cyklicznie co tydzień. Może szybciej ;).

Wersja do druku Następna część