Tess

TAJEMNICA MOŻE OZNACZAĆ ŚMIERĆ (3)

Poprzednia część Wersja do druku

TAJEMNICA MOŻE OZNACZAĆ ŚMIERĆ

Część 3.

Data: 13.07.2001 rok.

W samochodzie pierwszym:
Isabell, Liz, Alex i Max rozmawiali o tym co wydarzyło się godzinę temu na stacji. Dziewczyny powiedziały chłopakom o przebiegu rozmowy z Tess. Oni natomiast opowiedzieli co robili z Marią, a raczej jak rozmawiali.

—Max to niezłych kretynów z siebie zrobiliście! – Liz.

—Ale mój ukochany Alex uratował całą sytuację! – Isabell dumnie pochwaliła swojego chłopaka.

—Wiem, wiem Is że jestem z nich najrozsądniejszy! – Alex. – No i najmądrzejszy! Co tu się chwalić, w gruncie rzeczy to ja skromny jestem.

—Oczywiście Alex! Ty nasz hakerze naj naj. – Liz.

—Możesz mnie dalej tak chwalić, nie będę protestował. – Alex drażnił się z Liz.

—Czy to flirt? – Wtrącił się Max który do tej pory tylko się przysłuchiwał całej rozmowie.

—Nie Maxwell. Mam rację Alex prawda? – Isabell oczy zaświeciły.

—Wiesz Evans nie lubię widzieć jak złości się Twoja siostra. A co najważniejsze takiej dziewczyny nie można zaniedbywać, poprzez flirt, tak Is? – Alex.

—Alex masz w stu procentach rację! – Isabell.

—Skromni to Wy jesteście nie ma co. Z kim ja się zadaję? – Max.

—Z najlepszym hakerem na świecie i jego dziewczyną. – Alex.

—Co do najlepszego to bym mogła tu polemizować Alex. Ale może kiedyś…. To kto wie. – Liz.

—Czy masz Max wątpliwości co do tego że będę najlepszy? – Alex.

—Nie, nie mam. – Max.

W samochodzie drugim:
Kyle i Tess nie odzywali się do siebie przez trzy godziny. Tess prowadziła ku niechęci Kylea. Ale najlepiej sam by poprowadził, nie chciał jednak się już kłócić z Tess. Kyle miał już dosyć tej atmosfery. Nie cierpiał jak Tess tak odbijało nagle. Nigdy nie było wiadomo jak zareaguje, to debilne. Nieraz w tej samej sytuacji się obrazi, będzie jest smutno i przykro, a innym razem wydrze się na niego i zrobi piekielną awanturę tak jak dzisiaj. Była więc całkowicie nieprzewidywalna, chociaż zdarzały się momenty kiedy można było z niej czytać jak z otwartej księgi. Ale często były to tylko pozory. Nieraz wykręciła taki numer jak dzisiejszego dnia. Kyle już nie wiedział jak z nią postępować. Czasami potrafił ją uspokoić, ujarzmić, a kiedy indziej był jak benzyna dolana do ognia. Nie chciał się z nią kłócić o takie drobnostki, ale Tess nie szła czasami, nieraz na żadne kompromisy. Nie będzie przecież robił jej zawsze pierwszeństwa. Ale z drugiej strony ich związek właśnie przez to nie był nudny. I jak by tak pomyśleć bardziej to Tess i Kyle byli do siebie bardzo podobni. Kyle jak tak cofnął się w czasie to też znalazł kilka sytuacji w których zachowywał się podobnie jak Tess. Tylko u niej to było już nałogowe zachowanie, a u niego nie tak częste. Po tych trzech godzinach Kyle postanowił że przerwie tę głupią ciszę. Tess pewnie pierwsza się nie odezwie tylko będzie milczała jak zaklęta. Jak zwykle wypadło na Kylea. Ale jak ma się taką dziewczynę, to cóż. Tess nie byłą taka zła, w gruncie rzeczy była spoko. Ale jak każdy miała swoje głupie zagrania, w oczach Kylea tak to wyglądało.

—Ile jeszcze będziesz udawała obrażoną? – Kyle wiedział że to nie najlepszy tekst, ale nie będzie mówił jak owieczka która przyszła przeprosić za swoje zachowanie, jakby jakąś zbrodnię popełniła. Kyle sobie powiedział do siebie w myślach: „Najwyżej pogorszę sytuację. Będzie wściekła jeszcze bardziej…. , chociaż może już jej przeszło”.

—Nie udaję obrażonej! Sam zacząłeś, więc teraz nie zwalaj winy na mnie! – Tess.

—To dlaczego taka wściekła jesteś Tess?

—Bo mnie wkurzyłeś Kyle. Chyba nie myślisz że przeproszę! Widzę że nie zrozumiałeś jak zawsze kompletnie nic!

—Ja nigdy według Ciebie nic nie rozumie! Święta się znalazła! Ja nie odpieprzam takich numerów jak Ty Tess. Więc mogłabyś się raz przyznać do błędu, a nie ciągle być obruszona!

—Znowu chcesz się kłócić Valenti! Więc albo się zamkniesz, albo znowu wywołasz burzę!

—Spoko Harding! Tylko nie odzywaj się do mnie! Mam Ciebie dość!

—I nawzajem!

Kyle do siebie: „Cholera jasna jednak się obraziła jeszcze bardziej. Ale ja tak szybko nie przeproszę. Nie tym razem!”

Tess też myślała: „Ale on mnie denerwuje! Jakby nie mógł inaczej! Dobrze wiedział że tylko bardziej mnie wkurzy tym pieprzonym zdankiem!”. Tess dostawała nerwicy jak ktoś ją ignorował, a już w szczególnie Kyle. Jak nikt inny potrafił doprowadzić ją do granic wytrzymałości, ale też i pocieszyć.

W samochodzie trzecim.
Gdy wsiedli do samochodu:

—Tess zawsze tak się denerwuje? – Maria.

—Znasz ją już kilka miesięcy. Widziałaś żeby się już tak zachowywała? – Michael.

—Nie. Dlatego pytam.

—Więc wniosek nasuwa się sam. Czasami im tak odwala. Nieraz jej, nieraz jemu. Ale zawsze zganiają na siebie nawzajem.

—Pogodzą się dzisiaj?

—Wątpię. Raczej jutro najwcześniej im przejdzie.

—Najwcześniej?

—Może parę dni. Nie wiem, ale jak się pokłócą to trochę to trwa. Co się tak przejmujesz?! Przejdzie im jak zawsze. Nic nowego.

—Zależy dla kogo. Dlaczego powiedziałeś im o moim byłym?

—??????????

—Nie patrz się tak na mnie tylko odpowiedz.

—Mówiliśmy Ci już. To nasza męska umowa. Zresztą Wy dziewczyny macie podobne pewnikiem.

—Skąd wiesz? Byłeś dziewczyną w poprzednim wcieleniu? Że wyciągasz takie wnioski.

—Dziewczyny są bardziej dziwaczne od nas facetów. My w czwórkę znamy się bardzo dobrze.

—Na pewno. W ogóle jakoś zauważyłam że się izolujecie od innych. Chociaż też kiedyś taka byłam.

—Nie lubimy obcych w grupie. Nie chcemy by ktoś nas skłócił, zniszczył naszą przyjaźń.

—Dlaczego myślicie w takich kategoriach? Po co ktoś miałby Was skłócać i niszczyć przyjaźń?

—Wielu jest debilów dookoła. Nasza paczka jest zgodna i lepiej nie ryzykować, a poza tym to skład jej jest już spory, nie warto go powiększać. Czujemy się świetnie w swoim towarzystwie i niech tak pozostanie.

—To dlaczego mnie dopuściliście?

—Liz Ciebie wprowadziła. Tak wyszło i jest jak jest.

—To dobrze czy źle?

—A bo ja wiem. Skoro jesteś w porządku to dobrze.

—Aha. Dobrze wiedzieć. A co Ty o mnie sądzisz? Jestem ok., czy nie? – Maria była bardzo ciekawa odpowiedzi Michaela. Chociaż miała wątpliwości czy zadawać mu je, ale się zdecydowała.

—………….. – Po dłuższej chwili – Tak, jesteś w porządku.

—Miło słyszeć. Chyba więc najtrudniejszy test przeszłam.

—Test?

—Ty najbardziej ze wszystkich, jesteś nieufny. To że masz do mnie pozytywne nastawienie, że jestem ok w Twoich oczach to wiele znaczy. Pozostali są bardziej otwarci.

—Prawda. Czasami są zbyt otwarci. Ale ogólnie jest tak jak powinno.

—Co Wam się wtedy stało na stacji? Jakoś tak dziwnie to wyglądało.

—Nic. A co miało się stać?!

—Tak tylko spytałam. Dlaczego chcesz zostać psychologiem, znaczy od kiedy masz taki talent do tego?

—Zawsze tak miałam. Nie wiem czy nim zostanę. A Ty kim chcesz zostać w przyszłości?

—Nikim. Nie planuję co będzie kiedyś to nie ma sensu.

—Dlaczego nie ma? Czyli że Liz na przykład źle robi mając plany?

—Nie. Dobrze, tylko że dla mnie to jest bez sensu. Skąd mam wiedzieć co będzie jutro, za tydzień, miesiąc, rok? Świat będzie, pytanie tylko czy ze mną. Mnie już może nie będzie.

—Jak to? A to czemu miało by Ciebie już nie być.

—Mam dziwne przeczucie jak planuję przyszłość. Kumpela też planowała i nic nie wyszło.

—Jakie przeczucia?

—Może się wiele stać. Może zginę w tragicznym wypadku, ktoś mnie napadnie i zamorduje. Tyle jest możliwości. Lepiej jest więc żyć chwilą.

—Ale interesujesz się jak Liz biologią. Gdzie tu sens?

—Jeżeli już to będę biologiem. Ale mogę tego nie dotrwać. To mnie pasjonuje, ale nie wiem może stanie się coś co mi przeszkodzi w tym.

—Na jakiej podstawie wyciągasz takie wnioski? Bo na jakieś musisz.

—Nie muszę. Tak myślę i nic więcej. Oo odpoczynek. W końcu coś się zje.- Pierwsi jechali Max, Liz, Isabell i Alex. Zjechali na stację. Widocznie zdecydowali o kolejnym postoju.

Jak wszyscy wysiedli:

—Jak to wspaniale znowu móc rozprostować kości! – Isabell.

—A jakże. Co Tess nie w humorze jesteś? – Liz.

—Nie nic. Jest dobrze! – Tess.

—Jasne, uspokój się! – Alex.

—Idziemy coś zjeść bo padam z głodu! – Max.

—Dobra myśl Max! – Michael.

Gdy zjedli Liz i Isabell poprosiły Kylea żeby z nimi poszedł na chwilkę. Chciały z nim pogadać:

—Kyle co Tess taka wkurzona jest? – Isabell.

—Mnie się pytasz?! Obraziła się jeszcze bardziej. – Kyle.

—Wy to sobie zawsze idealny moment na awanturę znajdziecie! – Liz.

—Liz, Isabell odwalcie się ode mnie! Zresztą nie wasza sprawa! – Kyle. – Czy teraz się kłóciliśmy? Nie. Tak więc przestańcie, bo jeszcze bardziej mnie denerwujecie!!

—Tylko trzymajcie język za zębami! – Isabell.

—Wy to potraficie człowieka jeszcze bardziej z równowagi wyprowadzić! – Kyle. – Do Tess z takim tekstem, nie do mnie! To ona by się wygadała!!

—Jak małe dzieci się zachowujecie! – Liz.

—Cholera Liz jak Ty się z Maxem pokłóciłaś to co? Mało co nie wygadałaś się przed całą szkołą!! – Kyle.

—To było co innego! – Liz.

—Zawsze jest inaczej. Więc się odwal! – Kyle.

—Uspokójcie się do diabła! – Isabell. – Każdemu z Nas zdarzyła się wpadka. Nie wypominajmy teraz sobie tego. I zacznijmy nad tym panować. Kyle kłóć się z Tess ile chcecie, ale sprawy kosmiczne to odczepcie od tego. Jak tak dalej pójdzie to zaraz wszyscy będziemy sobie wypominać co się tylko da!

—Przepraszam Kyle. – Liz.

—Ja też. Ale to Wy zaczęłyście. – Kyle.

W tym samym czasie pozostali:

—Gdzie oni idą? – Maria.

—Powiedzieć Valentiemu żeby mnie nie denerwował. – Tess.

—Oboje powinniście przystopować. – Max. – Jak tak dalej pójdzie to się pozabijacie a przy okazji Nas.

—Max szukasz kłopotów? Jak nie to z łaski swojej zamknij się. Jestem wkurzona i nie trudno wyprowadzić mnie z równowagi. I jak będzie trzeba to powtórzę ten dzisiejszy wypadek. Nic się nikomu nie stało, wcale nie było to takie niebezpieczne. Jak zawsze wyolbrzymiacie sprawę.

—Fakt Valenti czasami potrafi wkurzyć. – Alex.

—A Ty co adwokat jego? – Michael.

—Chce zdobyć pozytywne względy u Tess. – Max.

—Pozostawię to bez komentarza Maxwell. Kto się podlizuje to wiadomo. – Alex.

—Alex ma rację. To Ty Max zawsze podlizujesz się do Liz. – Michael.

—Racja Michael! – Tess. Wszyscy, to znaczy Tess, Maria, Alex i Michael wybuchnęli śmiechem.

—Ha ha ha Guerin. Miało być miło, a Wy człowieka denerwujecie. – Max. Popatrzył się na Tess, Alexa i Michaela którzy się śmiali. – Co tym razem?

—Prawda Max. Ty człowieku jaki Ty jesteś poszkodowany, szkoda mi Ciebie. – Tess.

—Ha ha. Ale żart Tess. – Max wiedział że palnął gafę. W końcu nie był człowiekiem, tylko hybrydą, a to nie to samo.

—Ja chyba nie do końca załapałam. – Maria.

—Max to dziwak. Dlatego się z Niego nabijamy, poza tym z kogoś trzeba, no nie? – Tess.

—Bravo Tess. Świetnie to ujęłaś. – Alex.

—A Wam co tak wesoło?? – Liz. Przyszła właśnie z Isabell i Kylem.

—Nabijamy się z Twojej drugiej połówki. – Tess.

—I nie poczekaliście na mnie?? – Isabell. – Jak tak można!?

—Jeszcze będziesz miała nie jedną okazję Is. – Alex. Objął swoją dziewczynę.

—Ja myślę! – Issy.

—I co Liz przetłumaczyłyście mu coś, czy jego mózg jest taki oporny?? – Tess. Spojrzała na Kylea wymawiając to zdanie.

—Tess nie prowokuj mnie! – Kyle. Tess znowu zaczynała, zaraz tak jej powie że przez godzinę będzie zbierała szczękę z asfaltu.

—Spokój! Jeszcze Wam nie przeszło?? Kłóćcie się jak jesteście sami! Przy Nas nie musicie wywlekać swoich brudów! – Alex. Już miał dość tej ich kłótni. Denerwowało go to, zwykle im tak od razu nie przechodziło. A w tych warunkach znaczyło że będzie ich trzeba znosić. Oczywiście dopóki jadą będzie spokój.

—Racja! Zaraz się znowu zacznie! Ja się zmywam! Choć De Luca! – Michael. – Ruszcie się jedziemy bo będzie jak na poprzedniej stacji!

—Michael ma rację! Alex, Liz, Maxio jedziemy! – Isabell.

—Isabell! Maxio??? – Max.

—Nie podoba Ci się….. szkoda….. – Issy.

—Whitman my jedziemy pierwsi tym razem, Wy drudzy, a tamci lepiej niech jadą ostatni. – Michael.

—Zgoda! – Liz.

Max, Liz, Issy i Alex wsiedli do samochodu.

—O nie Guerin! Teraz to ja prowadzę! – Maria.

—Mowy nie ma! – Michael.

—Inaczej nie jadę. Cały czas Ty prowadzisz, to chore!

—Chory jest Twój pomysł!

—Nie! Ja prowadzę i koniec. Przegrałeś Michael…. Mam już serdecznie dość gapienia się na krajobrazy!

—Nie masz innego wyjścia.

—Cholera Guerin, De Luca dlaczego nie jedziecie?! – Liz.

—Jedziemy już Liz! – Maria po czym siada za kierownicą. Michael jest troszkę zdziwiony, ale nie ma innego wyjścia więc siada jako pasażer.

—To było nie fair! – Michael.

—Nigdy nie jest idealnie! – Maria.

W samochodzie drugim:
Zaraz jak wsiedli Kyleowi puszczają już całkowicie nerwy:

—Kurwa Tess specjalnie mnie prowokujesz! – Kyle. – Musisz zawsze wtrącić te swoje pieprzone zdanko!

—Jak Ty mnie prowokujesz to jest ok.! Więc niby dlaczego ja miałabym nie robić tego samego! – Tess.

—Ja nie prowokuję ciebie!! Ty to robisz! Ciągle szukasz sposobu jak mnie wkurzyć jeszcze bardziej!! Okres masz że jesteś taka nieznośna!!!??

—Akurat nie trafiłeś Valenti!! Ja się staram żeby rozluźnić atmosferę a Ty z mordą wyjeżdżasz na mnie!!! I jak tu dogodzić facetowi!!??

—Nie zmieniaj tematu Tess!!! Jesteś wyjątkowo tępa, uparta i do tego niesłychanie stuknięta!!! Od razu do izolatki się takie przypadki wysyła!!! Przydało by Ci się!! Myślisz że co jak masz te swoje czary mary to jesteś lepsza!!! Że mnie przestraszysz!! NIEDOCZEKANIE HARDING !!!!!

—A żebyś wiedział!!! Od Ciebie z pewnością jestem lepsza!! Po co ja się z Tobą zadaję!!?? Jak Ty mnie wkurwiasz Valenti!!!! Już się nie odzywaj bo użyję te swoje czary mary a wtedy będzie kiepsko z Tobą!!!

—A co zrobisz??? Poprzestawiasz mi w głowie, a może wypalisz oczy??!!!

—Nie warto Ci przestawiać mózgu, bo Twój łeb jest na to za malutki, ciaśniutki, głupiutki, stuknięciutki i odporny na wszelkie próby poprawy jego stanu psychicznego na chociażby zbliżony do normy!!

—Poetka z Ciebie czy co??!! Rozkoszuj się tym swoimi walniętymi zdolnościami!!!! Głupia blondynka z głupimi zdolnościami!!! Wiesz czemu się to równa Tess!!!??? Głupia blondynka do kwadratu!!!! Ale taka nieudolna istota jak Ty nawet nie zna znaczenia tego!!!! Troszkę zszokowana jest Harding!!??? Trzeba to gdzieś zapisać!!!

—Tobie odjebało do odjebanej potęgi Valenti!!! Stul ten swój głupi, zahukany łeb i nie mów nic do mnie!!! Nie istniejesz dla mnie!!!! A jak się nie domkniesz w tej chwili to zaraz będziesz biegł za nami!!!! Ale zaraz Ty w biegach to totalny osioł jesteś!!! Biedaczysko chyba w takim razie wakacje spędzisz na pieszej podróży!!!!!

—Hehe ale mnie rozbawiłaś!!! I wzajemnie się przymknij!!!! Jeszcze zobaczymy kto do kogo pierwszy przyjdzie z podkulonym ogonkiem!!!!

—Marzenie!!

—Dla Ciebie!!

Tak więc Kyle i Tess pogrążyli się w jeszcze większej kłótni. Żadne z nich nie miało zamiaru odpuścić. Zawzięli się jak nigdy. Tylko ciekawe ile wytrzymają tak???

W samochodzie trzecim:

—Chyba Valenti i Harding posprzeczali się bardziej niż zwykle…… – Michael.

—Tak myślisz? Aż tak to ich nie znam…. – Maria.

—Tak za trzy, cztery dni odpuszczą. Ale niepotrzebnie zawracamy sobie nimi głowę!

—Widać jak obchodzą Ciebie ich wspólne losy!?!

—Gdybym miał się przejmować każdym sporem w naszej grupie to nawet nie miałbym czasu na sen, na nic.

—Aż tak często się kłócą?

—A żeby to często…, ciągle. Jak nie Tess z Kylem, Max z Liz lub Isabell z Alexem, to pomiędzy sobą.

—Jakiś Ty poszkodowany Michael…..! Ty też się sprzeczasz… chyba… ???

—Jak już przesadzą.

—Ty to masz szczęście. Mieszkasz sam, żadnych natrętów. Nie tak jak ja. Jak nie matka to teraz Sean.

—Też się kiedyś doczekasz takiego luksusu. A Sean aż taki straszny to nie jest. Nie wygląda na wrednego.

—Może. Nie jest spoko. Tylko jest tak denerwujący czasami. W końcu jest jak brat. Czemu ja się dziwię. Poza tym ja też wpieprzam się nieraz w jego życie.

—No widzisz. A Ty myślisz że Whitman i pozostali to nie wkraczają w moje? Kiedyś jak mnie wkurzą tak na serio to pożałują.

—Jesteś typem samotnika to czasami jest dobre. Chciałabym móc też być taka, ale nie tak typowo. Moje głupie marzenia.

—Każdy ma jakieś. Później ja prowadzę.

—Nie zgadzam się. Lubię prowadzić. Jest się na czym skoncentrować.

—Zobaczymy jeszcze….

Rozmowa niezbyt się im udawała. Jakoś nie mieli ciekawych tematów, a raczej nie wiedzieli jak je poruszyć. Resztę drogi przemilczeli, czasami tylko coś mówiąc. Jechali jeszcze trzy godziny i dojechali do hotelu. Jutro już będą spali w hotelu w Sault Sainte.

Godzina: 21.42.

—Jak to dobrze że już jesteśmy! – Max.

—Chciałeś powiedzieć jak dobrze, bo to nie Ty braciszku załatwiłeś hotel! – Isabell.

—Znowu się czepiasz Issy. – Max.

—Jest za co Max. – Liz.

—I nawet Ty przeciwko mnie! To już przesada! – Max.

—Dajcie mu spokój. Maxwell już nie będzie najzwyczajniej załatwiał takich spraw. – Alex.

—Nie ma to jak stuprocentowe poparcie Alex. – Max powiedział z ironią patrząc się na Whitmana.

—Max ale to prawda. – Kyle.

—I mówi to największy tłumok na świecie! – Tess.

—Zamkniesz się do cholery! – Kyle.

—Liz czy ktoś mnie obraził!?! Tu są duchy, istoty z innego świata najwyraźniej. – Tess.

—Jasne a Ty jesteś jedną z nich! – Liz.

—To żart Parker! – Oczy Tess niebezpiecznie zabłysnęły.

—Jak zawsze Tess. Wrzuć na luz! Nam duchy towarzyszą odkąd pamiętam, racja Is? – Liz.

—Zawsze czuję ich obecność! W tej chwili jest nawet nasilona! – Issy.

—Mam klucze! Są cztery pokoje. – Michael.

—Maria będziemy razem, oki? – Tess.

—Spox, mnie to bez różnicy! – Maria.

—A wolisz być z duchem? – Tess.

—Nie, nie! Wolę z Tobą Tess! – Maria.

—Lizzy więc Ty jesteś ze mną! – Isabell.

—Super Issy. Nawet nie wiesz jak się cieszę! – Liz.

—Guerin jestem z Tobą! – Kyle.

—Valenti czyżbyś bał się spędzić tę noc sam na sam z moim braciszkiem Maxiem? – Issy.

—Dokładnie. Nie chcę być podejrzewany o homoseksualizm! A z marginesu to Max ma jakieś dziwne zapędy do mnie! Jeszcze mnie zgwałci!! Wolę Guerina! – Kyle.

—Aha, czyli jako kochanka wolisz Michaela? – Issy.

—Nie Isabell. Co najmniej wiem że on nie jest gejem. Jestem więc bezpieczny. Whitman powodzonka. – Kyle.

—Nawet się nie waż tknąć mojego chłopaka Maxiu! – Is.

—Odwalcie się Issy! – Max.

—Racja. Wara od mojego faceta! Poszukać sobie gdzie indziej! Max jest już zajęty! – Liz.

—Czyli ja jestem z Evansem. Śniłem o tym!! – Alex.

—Idziemy Tess. – Maria.

—My też! – Isabell do Liz.

—Valenti idziesz? – Michael.

—Hmm Max. Nie przejmuj się. Tak to jest. Życie nie jest łatwe. – Alex.

—A i zbiórka o dziesiątej!! – Tess.

Wszyscy rozeszli się po swoich pokojach. Byli już bardzo zmęczeni. Ostatnie dni bardzo
sprzyjały słownym przepychankom. Zresztą bardzo to lubili. Często sobie tak poprawiali
humor, dokuczali. Byli w tym coraz lepsi!

W pokoju Liz i Isabell:

—Lizzy mam dość! Padam na pysk! – Liz.

—Trzymaj się kochana! Nie bądź mięczakiem! – Issy.

—Jasne! Jak sobie tak myśle to śmieszy mnie ta kłótnia Tess i Kylea. A Ciebie?

—Też. Z nimi jest zawsze wesoło no i ekstremalnie!

—Hmmm ekstremalnie nie myślałam o tym w ten sposób. Ciekawe…

—Idź się wykąp, ja pójdę druga! Nie chcę spać z brudasem, a ja prędko nie wyjdę z łazienki.

—Tak zrobię. Idę się odświeżyć i śpię.

—Ja już Ciebie nauczę wytrzymałości. Masz to jak w banku u kosmitki.

—Spoko. I trzymam za słówko.

W pokoju Alexa i Maxa:

—Jeszcze mnie popamiętają Alex. – Max.

—Ja też?? – Alex.

—Może się przydasz, wtedy Ci odpuszczę.

—Co za łaska….. Maxio. Dobra ja też musze to przemyśleć.

—Jak będziesz chrapał lub rozpychał się to wiedz że zafunduję Ci piękny, długi przelot przez okno w ramach zwiedzania tutejszej okolicy.

—Okolicy? Tu jest pustkowie i to jeszcze większe niż na wczorajszym naszym noclegowisku.

—To pooglądasz sobie przyrodę, dziką przyrodę Alex.

—Chyba jednak nie skorzystam. Wiesz propozycja jest intrygująca i pociągająca, i w dodatku darmówka ale jednak wolę spać w łóżku i się wyspać.

—Jak zmienisz zdanie to powiedz. Oferta będzie cały czas aktualna…..

—Nie Max! Jest dobrze jak jest. Nie potrzebuję zmian, ani nocnych lotów w przestworzach.

—To miło że się dogadaliśmy.

—Też się cieszę Max.

W pokoju Michaela i Kylea:

—W końcu normalne warunki! – Michael.

—Muszę przyznać Ci rację. Wczorajsza noc to był dramat – Kyle.

—Max…….

—Coś przeczuwam że nam nie odpuści….., coś kombinuje.

—Wiem Kyle, ale my będziemy szybsi.

—Spadam do łazienki!

—Tylko nie utknij pod prysznicem Valenti!

—Nie ma obaw. Za pół godzinki wychodzę.

—Jak nie to nie masz gdzie spać.

—Układ, wchodzę w to.

—Spoko.

W pokoju Tess i Marii:

—Która pierwsza? – Maria.

—Musisz się jeszcze wiele nauczyć Mari. Tutaj nie ma wśród Nas pytania kto pierwszy wchodzi. Ten kto szybszy zyskuje, guzdrała traci. To jedna z Naszych zasad. Naucz się walczyś o swoją pozycję. – Tess.

—Uczę się. I radzę sobie całkiem nieźle.

—Wiem, ale dobra. Idź pierwsza. Ja już Ciebie nauczę świetnej, efektywnej walki, która przyda Ci się szczególnie poza grupą. W tym Naszym ziemskim życiu pełnym chamskim facetów, lasek lecących całymi stadami na Naszych facetów i innych dziwaków, szukających okazji aby zrobić z naszego życia cyrk, sensację wartą pierwszej strony New York Timesa i wszystkich popaprańców próbujących dobrać się Nam do skóry.

—Ale słodziutko to ujęłaś.

—Pamiętaj nigdy nie wiesz w to co mówią inni ludzie. Czekają tylko na okazję by skłócić takie paczki jak Nasza. To już jest dowiedzione naukowo, więc nie ma co z tym konkurować.

—Naukowo? Skłócić? Podobnie gadał Michael..

—No coś Ty. Odezwał się do Ciebie. Zwykle nie jest zbyt wylewny, ale jakoś szybko Ciebie zaakceptował. Ojj Maria widać tworzy się kolejna parka w Naszym miłym ośmioosobowym zgromadzeniu.

—Haha, żadna parka!

—Zwał jak zwał. I pamiętaj z facetem tak jak z każdym urządzeniem głównie przewodowym. Oni działają i reagują na odpowiednie bodźce.

—Kyle też?

—Nie wypowiadaj przy mnie tego okropnego imienia. O jakim Kyleu mówisz? Chwileczkę, ja nie znam żadnego Kylea!?! Powiedz kto to taki, zaciekawiłaś mnie Maria.

—Taki jeden typek. Jak sama powiedziałaś typowy facet. Może troszkę odstający od reguły.

—Interesujący przypadek! Wrócimy do tej rozmowy. Więc jak mówiłam trzymaj się mnie a zajdziesz daleko. Wystarczy popatrzeć się na Liz, Isabell, Maxa, Michaela, Alexa lub wszędzie obecnego, pałętającego się ducha. Cóż za upiorny stwór, trzeba się go pozbyć czym prędzej. Szkoda że rozjechanie nie załatwi sprawy, w końcu to duch. Będę musiała znaleźć bardziej skuteczną metodę….., no a Ty mi w tym pomożesz. Więc jak mówiłam wszyscy czują respekt do doktor wszechwiedzącej Tess Harding.

—Jak to możliwe że jeszcze nie jesteś sławna???

—Mój wybór De Luca. Wolę działać z ukrycia, a nie czytać później codziennie rano, popołudniu, wieczorem i o każdej innej porze dnia sensacyjne, wyssane z palca nowości prasowe o sobie.

—Cool Harding! Idę się wykąpać lub wziąć prysznic.

—Idź, idź. Jeszcze sobie pogadamy w inny dzionek.

Wszyscy tej nocy spali jak zabici. Byli wykończenie, niedospani więc musieli sobie to nadrobić. Z rana mieli problemy ze wstaniem……

Data: 14.07.2001 rok.

W pokoju Tess i Marii:

—Wstawaj De Luca! Już dziewiąta! Za godzinkę wyruszamy! – Tess krzyczała do Marii. To był sposób na obudzenie jej.

—Czego Tess? Dziewiąta?? Śpię jeszcze pół godziny! – Maria.

—Tak dobrze to to nie ma kochana! Chcesz być taka profesjonalistka jak ja i wzbudzać powszechny szacunek i respekt?!?! Jedna z zasad nie spóźniaj się, zawsze zjedz śniadanie i prysznic z rana! I tak jest już wystarczająco późno. – Tess ściągnęła z Marii kołdrę i wywlekła ją z łóżka.

—Dręczyciel!

—Zapomniałaś o wczorajszej rozmowie? Jeżeli powiedziałam że zrobię z Ciebie porządnego człowieka tak jak ja to tak zrobię! Nie obijać się Maria tylko wstawaj, idź się wymyj, ubierz i za pół godzinki idziemy na śniadanie!

—Dobra. Wygrałaś Tess. – Maria niewyspana jeszcze powlekła się do łazienki. Nie miała ochoty na prysznic ale potem stwierdziła że po nim się obudziła. Umyła zęby, ubrała się i wyszła z łazienki.

—No to mnie się podoba! – Obie wzięły swoje rzeczy, zapakowały je do samochodów i poszły na śniadanie.


W pokoju Maxa i Alexa:

—Pośpiesz się Max! – Alex poganiał go. – Wiesz jaka jest Tess! Ma bzika na punkcie spóźnień! Już jesteśmy spóźnieni, a każda kolejna minuta to większy wykład i opierdziel od Harding!

—Idę już idę! – Max. Oboje poszli na śniadanie. Ku ich zdumieniu siedziały tam tylko Maria i Tess.

Tess do Marii:

—Popatrz się kto idzie! Dziesięć minut spóźnienia Max! A Ty Whitman też nie znasz się na zegarku!?! – Tess.

—Nie denerwuj się tak Tess. – Maria.

—Patrz i słuchaj Maria jak załatwia się takie sprawy. – Tess. – No ale jak by się nie patrzył to jesteście pierwsi z całej szóstki. Ja jestem punktualna jak zawsze, ale widać tylko ja Whitman, Evans!!! Macie dwadzieścia minut na śniadanie!! Nie patrzcie się tymi swoimi ślepiami na mnie tylko jazda po śniadanie!! Choć Maria idziemy po resztę.

—Ale ja po co?? – Maria.

—Zobaczysz jak się załatwia takie zaniedbanie! – Tess.

—Współczuję im!! – Alex.

—I tak Nas potraktowała łagodnie! – Max.

—Evans ja mam imię!! I nie pogawędka!!! Dyskutować to sobie będziecie w czasie jazdy!! Z czego tak łżesz Alex??!!!! – Tess. Była wściekła. Jak zawsze się spóźniali. Oni chyba nigdy się nie nauczą punktualności…..

—Ja z niczego Tess. – Alex.

—Evans ja widzę tę iskierkę w Twoim oku! Jak chcesz żebym była dla Ciebie dobra to lepiej przestań!! – Tess.

—Ale co ja takiego zrobiłem???? – Max.

—To Ciebie śmieszy tak??!!!! Jeszcze pogadamy później!! Masz to gwarantowane!!! – Tess.

—Choć my już Tess. – Maria. Gdy poszły dziewczyny po pozostałych.

Max i Alex:

—Dobrze że Maria ją wzięła. – Max.

—Nie upiecze się Nam. – Alex.

—Jak obiecała to dotrzyma słowa, choćby z za grobu.

—Będzie ciężko Max.

Maria i Tess:

—Najpierw po Kylea i Michaela idziemy! – Tess.

—Nie denerwuj się tak Tess. – Maria.

—Oni tak zawsze się spóźniają! Ja ich nauczę w końcu! Za którymś razem wbiją sobie to do swoich twardych główek! No to jesteśmy! – Tess otworzyła drzwi. Miała klucz, wzięła wcześniej z recepcji zapasowy.

—To się będzie działo….. – Maria.
Tess podeszła do łóżka na którym spali Michael i Kyle. – Wstawajcie do cholery!!!!! Już po dziesiątej!!!!! – Obaj zerwali się jak opętani.

—Co???? – Michael.

—Co się dzieje??? – Kyle.

—Kurwa co się dzieje??!!!!! Ty jeszcze pytasz!!!! Dwadzieścia minut temu powinniście być już po śniadaniu!!!! Co to ma znaczyć???!!!! Wylegujecie się tutaj niczym żółwie na słońcu!!!! Wstawajcie i to natychmiast!!!! Od razu do łazienki i się ubierać!!! Żadnego prysznica ani śniadania!!!! – Tess się wydarła. Było ją słychać w całym hotelu i nie tylko.

—Spadaj Tess. Naruszasz naszą prywatność! – Michael.

—Naruszam Waszą prywatność??!!!! Jak byś nie spał do tej pory i trzymał się planu nie byłoby mnie tutaj!!!! I zamknij się Guerin!!! Chyba nie chcesz mnie wyprowadzić z równowagi??!!!! – Tess.

—A stan w którym się aktualnie znajdujesz to co to jest??? – Kyle.

—Morda w kubeł!!! I jeden i drugi!! Jeszcze słowo a będzie cienko z Wami!!!! Już sobie jutro porozmawiamy!!!! Ruszać się!!!! Nie będę na Was czekała cały dzień!!!! – Tess.

—Już idziemy. – Michael.

—Właśnie. – Kyle.

—Tylko wyjdźcie. – Michael.

—Za pięć minut na dole!!! Przy samochodzie!!!!! I radzę się Wam nie spóźnić ani sekundy!!!! Zrozumiano???!!!!! – Tess.

—A pół sekundy??? – Kyle. Michael nadepnął mu na nogę.

—Kpisz ze mnie Valenti??!!!! Z Tobą pogadam sobie bardziej szczegółowo!!!! – Tess. – Macie cztery i pół minuty!!!!

—Będziemy!! – Michael i Kyle.

Michael i Kyle jak poszły Tess i Maria:

—Nie daruje nam. Musiałeś wtrącić swoje trzy grosze Valenti?? – Michael. – Teraz mamy przejebane bardziej niż maximum!!!

—Lepiej się pośpieszmy. Ona nie żartowała. – Kyle.

Maria i Tess:

—Teraz po dziewczyny! – Tess.

—Współczuję im…. – Maria.

—Same sobie zasłużyły! – Tess weszła do ich pokoju. – Dziwne powinny się obudzić już! Cicho nie mówiłam do Guerina i Valentiego.

—Widocznie były bardzo zmęczone i nadal są. – Maria.

—Evans!!!!! Parker!!!!! Za pięć minut jesteście na dole!!!!! – Tess.

—Boże!! – Liz podskoczyła.

—Co jest??!! – Isabell nie mnie zaskoczona i nieprzytomna.

—Za pięć minut jesteście w samochodzie!!!!! Jak nie to tu przyjdę i zrobię małą rozróbę!!!! Rozumiecie??!!!!! Isabell???!!!! Elizabeth??!!!! – Tess.

—Jasne Tess. – Issy.

—Masz rację! – Liz.

Isabell i Liz gdy zostały same:

—Boże jakie my głupie jesteśmy! Powinnyśmy nastawić budzik!! – Issy.

—Zapomniałam Is. – Liz.

—Zbieramy się!

—Ona Nas dzisiaj zabije!

Pięć minut później przy samochodach:

—Miło że teraz raczyliście się nie spóźnić!!! – Tess. Aż kipiała ze złości. – Jutro sobie przedyskutujemy dzisiejszą sytuację i Wasze jak zwykle punktualne zachowanie!!!!!

—Powinnaś się więc przyzwyczaić….. – Cicho wybełkotał Max.

—Ktoś jeszcze ma jakieś wątpliwości??!!!! Jutro Max je rozwieję!!!! A teraz precz do samochodów!!! A i Valenti ja prowadzę!!!! Jedziemy pierwsi!!! – Tess.

—Ale….. – Issy.

—Chcecie mnie bardziej zdenerwować??!!!! Już żadnych ale!!!! I lepiej niech żadne z Was no oprócz Marii się do mnie nie odzywa!!!! – Tess.

Wszyscy posłusznie rozeszli się do samochodów. Byli wcale nie zdumieni, chociaż troszkę może tak. Woleli już nie drażnić bardziej Tess.

—Ja prowadzę Michael. – Maria.

—Nie! Wczoraj prowadziłaś! – Michael.

—Michael nie prowadzisz!!! Kobiety mają pierwszeństwo!! – Tess.

—A równouprawnienie…. – Kyle.

—Coś mówiłeś Kyle???!!!!!!! – Tess.

—Nie skądże!! – Kyle.

—To dobrze! – Tess.

Wszyscy wyruszyli w drogę o dziesiątej czterdzieści.

W samochodzie pierwszym:

—Boże! Koszmar! – Liz.

—Współczuję Valentiemu! – Max.

—Jutro to nam pokaże dopiero! – Isabell.

—Na bank jej nie przejdzie, wręcz przeciwnie!!! – Alex.

—Ale się nam dostanie…. – Liz.

—Powiedzcie mi dlaczego my się na to godzimy???? – Max.

—Bo Tess jest nieobliczalna jak jest wściekła. – Issy.

—Poza tym potrafi się zemścić. – Liz.

—Apropo zemsty. – Max spojrzał ukradkiem na Alexa.

—Jakiej zemsty? – Issy.

—Tess. Troszkę ją wkurzyliśmy, nie puści tego płazem… – Alex.

—Jakoś przeżyjemy….. – Liz.

—Właśnie jakoś…. – Issy.

W samochodzie trzecim:

—Ona zawsze taka jest? – Maria.

—Tess tak. Bardzo nie lubi jak ktoś jest niepunktualny, kłamie, zmyśla, kręci, bawi się z nią lub w jakikolwiek inny sposób działa jej na nerwy. – Michael.

—Będzie się jutro działo….. ale przejdzie jej.

—Tylko ją to rozjuszy…. Jak zwykle. Ty nie masz się co przejmować jako jedyna jesteś neutralna.

—Ale zwlekła mnie siłą z łóżka.

—Ojj to jednak nie jesteś taka neutralna. Też dostaniesz swój własny wykład.

W samochodzie drugim:

—Czego??!!! – Tess.

—Może… tak sobie pomyślałem…. – Kyle.

—Nawet o tym nie myśl Valenti!!!! Nie wywiniecie się!!!! Nauczka się Wam przyda!!!! I daj mi spokój najwyżej że chcesz mieć przejebane jeszcze bardziej!!!!

Kyle sobie pomyślał w duchu: „Bardziej??? To istnieje jeszcze większy stopień jej wściekłości???? Jak tak to wolę go nie poznać, a tym bardziej na sobie…..”.

Ciąg dalszy nastąpi.


Poprzednia część Wersja do druku