Aga

Gra Złudzeń (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

GRA ZŁUDZEŃ
część II

Następnego dnia w centrum handlowym:

— Czyli próbujesz mi powiedzieć, że Ty i Alex...

— Tak, chyba właśnie to próbuje Ci powiedzieć. Ja i Alex, chyba... no wiesz...jesteśmy razem.

— Skąd ta niepewność w głosie? – dopytywała się Liz.

— Wszystko wydarzyło się tak szybko nawet nie wiem jak...- tłumaczyła się.

— Nie wiesz?? – ciągnęła. – Przecież Ty już od dawna jesteś zakochana w Alexie...

— Słucham??? Jak..?? Prze...przepraszam. Chciałam Ci powiedzieć. Tylko, że nie wiedziałam jak. Bałam się, że mnie wyśmiejesz...- Maria posmutniała. Wiedziała, że teraz czeka ją długa rozmowa z przyjaciółką.

— Chodź, siądziemy sobie. – zaproponowała Liz.

— Więc jednak – kazanie. – Wiem, że Ci obiecałam iż nie będziemy mieć przed sobą tajemnic. Jeszcze raz przepraszam.

— Przeprosiny przyjęte. To po pierwsze, a po drugie ja już od dawna wiedziałam, że coś się święci. To była widać. I po Tobie i po Alexie. Cieszę się, że dwoje moich najlepszych przyjaciół jest razem.

— Naprawdę?? – niedowierzała.

— Naprawdę... A teraz chodźmy, bo nam sklepy zamkną.

— A potem na próbę!!

— Tak. Będzie też Max, Isabel, Jesse, Kyle i Tess. Wszyscy chcą Cię posłuchać. Już wiesz, jaką jeszcze piosenkę zaśpiewasz?

— Tak. Here with me. – poinformowała.

— Znakomity wybór. A nie mówiłam, że wszystko będzie w porządku?

— Liz...

— Tak?

— A będzie Michael?

— Tak.... Wie już?

— Nie....

Dziewczyny oczywiście spóźniły się na próbę. Ale zakupy za to były owocne. Liz kupiła sobie śliczną czarną sukienkę. Wyglądała przepięknie. Była jakby na nią szyta. Z kolei Maria zaopatrzyła się w dwie kreacje: jedną na bal, a drugą na występ Na bal wzorzysto – białą, natomiast na występ jasno-zieloną. Przyjaciółki były zadowolone wiedziały, że tego wieczora nie zapomną do końca życia. Nie myliły się....

W sali byli już wszyscy przyjaciele. Ze sceny zszedł Alex i przywitał się ze swoją dziewczyną. Wydawało się, że nikt nie był zdziwiony. Oprócz Michaela. Ten był zszokowany. Nie spodziewał się, że jego Maria i jeden z najlepszych kumpli są razem!

— No! W końcu odnalazły się nasze duszyczki!!! – Isabel przerwała milczenie.

— Michael.... tylko spokojnie!!! – Max zwrócił się do kumpla.

— Kiedy miałeś zamiar mi powiedzieć??? – Michael nie mógł uwierzyć własnym oczom.

— Zwróć się do Buddy, on Ci pomoże!! – powiedział Kyle.

— Jak się zaraz nie zamkniesz, to nawet Budda Ci nie pomoże!! – warknął.

— Uspokójcie się!!! Zachowujecie się jak dzieci!!! A Ty, kiedy w końcu zrozumiesz, że Maria nie jest Twoją własnością!!! – pouczyła ich Tess.

— To, co zaczynamy?? Gwiazda na scenę! – zawołał Alex.

— Pokaz im, co potrafisz słonko! – powiedziała Liz.
Maria weszła na scenę. Postanowiła, że pierwszym kawałkiem, jaki zaśpiewa będzie „Only when you go”. Ten kawałek wykona siedząc na wysokim krześle. Zaczęła grać muzyka. Teraz musiała się skupić. Nie myśleć o niczym. Zamknęła oczy, wzięła głęboki oddech i zaczęła śpiewać:
I wish I could read your mind
Words don’t mean a thing
I’ve given you all my time
All you do is leave....

„Michael dziwnie zareagował....” – przeszło jej przez myśl. „Tak jakby nic go to nie obeszło... dalej Maria skup się!!” – karciła samą siebie.

If you were standing here in front of me
I know you would say
There’s nothing oh so precious as something
That’s gone away
And if there is a reason
I just don’t want to know
Why you feel the need to love me so
Only when you go
Only when you go

Maria została nagrodzona gromkimi brawami.

— Jest niesamowita. – Max powiedział do Liz

— To prawda. – odpowiedziała. – Słuchaj. Teraz moja ulubiona piosenka. „Behavior”.
Do tej piosenki Maria będzie grać na gitarze.

You’re like an angel with the sweetest smile
But when you use it you’re like an evil child
Oh oh, that’s what brings me back again...

Michael nie mógł przestać patrzeć się na nią. Bolało go, że się uśmiecha. Wiedział ze ten uśmiech nie był dla niego. Jak mógł ją stracić? Dlaczego do tego dopuścił? Nie wybaczy sobie tego do końca życia!

— Michael... – odwróciła się do niego Liz. Czuła, że zaraz wydarzy się coś złego.

— Daj spokój Liz.... nie trzeba...wszystko okey

We get along but only half the time
The other half you ain’t no friend of mine.
Oh oh, that’s what brings me back again.
I love you on your best behavior,
I love you more when you are doing so bad.
Oh, but that’s what’s wrong with me.

— Zaraz jak nie zdarzy się jakiś cud to Michael wybuchnie! Trzeba było mu powiedzieć. – Isabel powiedziała cichutko do Jesse’iego.

— Teraz już jest za późno. Lepiej się do tego nie wtrącać. To nie nasza sprawa.

— Owszem. Nasza. To są moi przyjaciele. Znamy się od... – przerwała. Zapomniała, że przecież Jesse nie zna o nich prawdy. To ja męczyło. Musiała strasznie uważać na to, co mówi i co robi. Westchnęła. Jesse wziął ją za rękę.

— Może masz racje. Lepiej się do tego nie mieszać, chyba, że nas poproszą o pomoc albo jak będzie działo się coś niedobrego.

— Ona jest naprawdę dobra.

— Widzisz...mówiłam. – Isabel była zadowolona, że po raz kolejny miała racje.

You say you waited yesterday
And now you’re telling me I can’y stay
It’s all your crazy messed up ways
That bring me back
That bring me back
That bring me back
You bring me back.
Wszyscy byli zachwyceni. Maria była cudowna. Kochała śpiewać i kiedy to robiła dawała z siebie wszystko. Śpiewała jej dusza, serce, każda część ciała. Alex podszedł do niej i pocałował ją. Był z niej taki dumny. W Michael’u aż wrzało. Maria nie zwracała na to uwagi. „Przecież musi się z tym pogodzić!! Lepiej jeśli go zostawię w spokoju!!!” – jakiś głos powtarzał jej to w głowie. Jednak cały czas czuła jego wzrok na sobie.

— A teraz „Here with me” – powiedziała do mikrofonu.

I didn’t hear you leave
I wonder how am I still here
I don’t want to move a thing
It might change my memory
Oh I am what I am
I’ll do what I want, but I can’t hide
I won’t go, I won’t sleep, I can’t breathe
Until you’re resting here with me
I won’t leave, I can’t hide I cannot be
Until you resting here with me
I don’t want to call my frie...

Michael nie wytrzymał. To za dużo jak na jeden dzień. Nawet jak dla niego. Wstał i zaczął iść w kierunku wyjścia. A za nim wszystkie głośniki zaczęły po prostu wybuchać. Leciały same iskry... zapanowała cisza....

CDN




Poprzednia część Wersja do druku Następna część