Tess

NIE OPUSZCZAJ DOMU

Wersja do druku

NIE OPUSZCZAJ DOMU

(Opowiadanie to zaczyna się przed odlotem Isabell, Tess, Michaela i Maxa na Antar. Alex żyje i przetłumaczył księgę.)

Tess, Isabell, Michael i Max muszą odlecieć na Antar. Granilith zaczął wariować. Królewską Czwórkę męczą koszmarne sny. Wiedzą że to najlepsza szansa. Kavar jest słaby, to najlepszy moment na atak. Dowiedzieli się tego z księgi, którą Alex rozszyfrował.
Był 13.IV.2002 roku. Na drugi dzień Królewska Czwórka miała odlecieć na Antar.

W domu Alexa:

—Alex nie chcę! – płakała Issy.

—Wiem, ale oni bez Ciebie sobie nie poradzą. Wrócicie za pół roku, za rok. Zobaczysz wszystko będzie dobrze. Ja będę na Ciebie tutaj czekał. Wiesz jak bardzo Ciebie kocham Isabell.

—Ale to nie w porządku. Nie chcę, boję się że już nie wrócimy, że zginiemy i nigdy Ciebie nie zobaczę. Są też rodzice, jak oni się będą czuli, jak z Maxem ich zostawimy? Wszyscy będą myśleli że uciekliśmy, a my będziemy daleko gdzieś tam w kosmosie.

—Ja też nie chcę byśmy się rozstawali, ale wiesz że nie mogę z wami lecieć, nie wiadomo czy człowiek przeżył by podróż. Zresztą jeśli będziecie nas bardzo potrzebowali to znajdziemy sposób i wyciągniemy was z kłopotów. – Alex nie chciał rozstawać się z Isabell, ale wiedział że to jedyny sposób. Wierzył jak wszyscy że wrócą do nich.

—Kocham Ciebie Alex, to się nigdy nie zmieni.

—Ja Ciebie również kocham Issy.

U Kyla i Tess:

—Wiesz Tess, wcześniej bałem się Ci to powiedzieć, ale wiem że ostatnia szansa. Kocham Ciebie. I zdaję sobie sprawę że ty kochasz Maxa, ale chciałem żebyś to wiedziała.

—Kyle, nie wiem czy go kocham. Nasedo mi to wpoił, dlatego jestem taka. Jednak ja do Maxa nic nie czuję, nie to co powinnam. On jest dla mnie przyjacielem, był mężem Ava, ale nie moim. Ciebie bardzo lubię i to nie tylko jak przyjaciela. Ja chyba też kocham Ciebie Kyle.

W pokoju Liz:

—Liz obiecaj mi że będziesz mnie pamiętała. Obiecasz?

—Max ja nie tylko będę Ciebie pamiętała. Będę także na Ciebie czekała. Uważaj na siebie i na resztę. Wiem że się wam uda. Chcę w to wierzyć i wierzę. Kocham Ciebie i będę czekała cały czas. Nigdy nie przestanę.

—Dziękuję Ci, że jesteś. Wrócimy. Nie pokona nas po raz drugi. Jest słaby i to go zniszczy. Kocham Ciebie Liz.

—Ja Ciebie też Max.

W mieszkaniu Michaela:

—Wiem że nie lubisz pożegnań, więc ten wieczór spędzimy normalnie, no prawie.

—Tak, masz rację. Naprawdę to jest bez sensu i chyba i tak to wiesz, ale teraz to już nie chcę jechać, znaczy lecieć, ale musimy.

—Wrócicie, no najwyżej że się wam spodoba i o nas zapomnicie. Ale o nas nie można zapomnieć. -Jasne. Wrócimy. Kavar jest słaby, szybko go pokonamy.

—Muszę Ci coś powiedzieć, ale to i tak nie może wpłynąć na obecną sytuację. Chcę żebyś wiedział. Na razie nawet Liz nie mówiłam, nikomu. Sama niedawno się dowiedziałam. Tylko to jest naprawdę... . Nie wiem czy Ci powiedzieć, żebyś nie myślał że chcę Ciebie tutaj zatrzymać, bo tak nie jest.

—O co chodzi? Nie rozumiem o czym mówisz Maria.

—Jestem w ciąży!

—Co? Jak to? Mówisz poważnie?

—Przecież nie na żarty.

—Nie wiem co mam Ci powiedzieć. Nie spodziewałem się tego.

—Ja też nie. Nad czym tak myślisz?

—Nie mogę odlecieć, a Ciebie zostawić tak samą tutaj z dzieckiem. W końcu to także moje dziecko.

—Nie Michael. Powiedziałam Ci, ale odlecisz jutro z pozostałymi. Musicie być razem, tylko w ten sposób wygracie. Ja sobie poradzę, będę czekała aż wrócicie wszyscy.

—Nie może tak myć. Wiesz ci Twoja matka zrobi? Będzie wściekła!

—To wiem. Ja nie ucieknę. Jak nie polecisz to Tess, Isabell i Max zginą. I to będzie nasza wina. Ja jestem pewna że niedługo wrócicie. Kocham Ciebie i będę czekała. Ja i dziecko.

—Ja też Ciebie kocham, Was. Głupio się czuję.

—I ja. Jest dobrze. Tylko do póki nie wyjedziecie to nie mówimy nikomu. Ja powiem Liz, Alexowi i Kylowi, ale dopiero gdy was nie będzie. Ty Michael powiesz im jak będziesz chciał.

Don't Leave Home – DIDO


like a ghost don't need a key
your best friend I've come to be
please don't think of getting up for me
you don't even need to speak

when I've been here for just one day
you'll already miss me when I go away
co close the blinds and shut the door
you won't need other friends anymore
oh don't leave home, oh don't leave home

and if you're cold, I'll keep you warm
if you're low, just hold on
cos I will be your safety
oh don't leave home

and I arrived when you were weak
I'll make you weaker, like a child
Now all your love you give to me
When your heart is all I need
oh don't leave home, oh don't leave home

and if you're cold, I'll keep you warm
if you're low, just hold on
cos I will be your safety
oh don't leave home
oh how quiet, quiet the world can be
when it's just you and little me
everything is clear, everything is new
so you won't be leaving will you


and if you're cold, I'll keep you warm
if you're low, just hold on
cos I will be your safety
oh don't leave home






15.IV.2002 – na skałach Redforda.

—Słuchajcie muszę wam coś powiedzieć. Nie jestem pewna, boję się sprawdzić, ale raczej nie mylę się. – Liz.

—Co chcesz nam powiedzieć? – Kyle.

—Chyba jestem w ciąży! – Liz.

—Co powiedziałaś? – Alex.

—Słucham? – Maria.

—Że co? – Kyle.

—Chyba będę miała dziecko! Głuchoty z was!? – Liz.

—Skąd wiesz? Trzeba zrobić test. Może to jakieś zaburzenia hormonalne z powodu Maxa! – Alex.

—Alex może mieć rację, takie rzeczy się zdarzają. – Kyle.

—Dobra, pójdziemy kupić test ciążowy i się przekonamy czy Liz będzie mamusią. Ja też mam coś do zakomunikowania, tylko tak w stu procentach. Jestem w ciąży! – Maria.

—Ty?! – Liz.

—Ty też! – Kyle.

—Może to też zaburzenia? – Alex.

—Na pewno nie. Wiem to już od dwóch dni. – Maria.

—No to chłopaki będą mieli niespodziankę! – Alex.

—Nie Michael! On wie, powiedziałam mu. – Maria.

—I nie został z tobą? Już ja sobie z nim pogadam jak przyleci. – Kyle.

—Dołączę się do Ciebie Kyle! – Alex.

—Nie musicie. Chciał zostać, ale mu kazałam polecieć. – Maria.

—Od kiedy jesteś taka nakazująca? – Kyle.

—Od zawsze! – Maria.

—Dobra, to tylko ja muszę się upewnić. Chłopaki pójdziecie kupić test. – Liz.

—Nie ma mowy, to nie moje dziecko! – Kyle.

—Pójdziesz razem z Alexem. Nie możemy się denerwować. Przykro mi chłopaki. – Maria.

—Dobra pójdziemy. Ale wy się kiedyś odwdzięczycie. – Alex.

—Zgoda! – Liz.

—Jak chcecie! – Maria.

Dwie godziny później u Marii:

—I co Liz jesteś w ciąży, czy nie? – Kyle.

—Właśnie pośpiesz się! – Alex.
Liz wyszła z łazienki z Marią. Płakała.

—I? – Alex.

—Jest w ciąży! – Maria.

—Spoko! – Alex.

Maria i Liz urodziły swoje dzieci 12.XII.2002 roku. Liz nazwała swoją córkę Natalie, a Maria swojego synka David.
Liz i Kylem zaczęło interesować się FBI. Musieli uciekać. Liz zostawiła córkę pod opieką Liz. Uciekła z Kylem niewiadomo gdzie. Nie powiedzieli Marii, ani Alexowi dokąd pojechali. Oni nie pytali, wiedzieli że może to być niebezpieczne. Kyle i Liz zniknęli dokładnie 20.XII.2003 roku. Alex i Maria z dziećmi wyjechali na Alaskę do Deadhorse. Była to mała miejscowość. W sam raz dla nich. Tylko szeryf wiedział gdzie są. Maria, Alex i dzieci żyli jak rodzina. Nikt ich nie znał, więc uważano ich za rodzinę, bez żadnych podejrzeń. Wydawali się być szczęśliwą rodziną, ale to nie była do końca prawda. Wciąż czekali na powrót przyjaciół z Antaru. Czekali także na Kyla i Liz. Dzieci wołał do nich mama i tato, ale Alex i Maria tłumaczyli im że są tymi drugimi rodzicami, a ci prawdziwi przyjadą po nich jak tylko będą mogli. Oczywiście David wiedział że Maria jest jego prawdziwą mamą.

11.XII.2007 rok.

—Mamo, mamo jutro są nasze urodziny! – Natalie nie mogła się już doczekać. Podobnie David, oboje wiedzieli że dostaną dużo prezentów.

—Tak pamiętamy. Jutro przyjdą do was koledzy i koleżanki i wszyscy będziemy się świetnie bawić. – Maria.

—A teraz idziecie już spać! Jest późno, a jutro ważny dzień. Musimy wszyscy być wypoczęci. Natalie, David do łóżek! – Alex.

—Bez buzi nie pójdziemy spać! – Natalie.

—I bajki! – David.

—Bobrze idźcie do łóżek, a my zaraz przyjdziemy przeczytać wam bajkę. Wybierzcie sobie jaką chcecie. – Maria.

—Jestem padnięty! – Alex.

—Ja też! Bajki nam nie podarują trzeba im ją przeczytać. Chodź Alex! Idziemy! – Maria.

—Chcemy o smerfach! – chórem wykrzyknęli Natalie i David.
Maria i Alex przeczytali im bajkę.

—A teraz spać! – Maria.

—Nie chcemy! – Natalie i Alex.

—Jak nie pójdziecie spać to nie będziecie mieli jutro sił. – Alex.

—Kochamy was mamusiu i tatusiu! – powiedziały razem dzieci.

—Dobranoc! My też was kochamy aniołki. – Maria.

—Śpijcie. Jutro ważny dzień. – Alex.
W pokoju gościnnym Alex i Maria:

—To już prawie cztery lata, jak nie ma Liz i Kyla. – Maria.

—Cztery długie lata w strachu, niepokoju. A pięć i pół odkąd Isabell, Michael, Tess i Max odlecieli. – Alex.

—Musimy czekać i wierzyć. Oni wrócą. Wiem to i czuję. – Maria.

—Tak, masz rację. Choćmy spać. Jutro trzeba wcześnie wstać. – Alex.

—Dobranoc Alex! – Maria.

—Dobranoc Maria! – Alex.

12.XII.2007 rok.
W pokoju dzieci:

—Natalie wstań! – David.

—Urodziny! – Natalie.

—Cicho! Popatrzmy co robią rodzice.

—Zgoda. Pośledzimy ich. Tylko najpierw się ubierzmy.

—Wyglądasz śmiesznie David!

—Ty też!

—Choćmy na dół.

—Szybko.

Na dole:

—I tu się tak skrada? – Alex.

—Tato! Popsułeś nam zabawę! – Natalie.

—Lepiej popatrzcie się jak wyglądacie. David co wy włożyliście na siebie! – Maria.

—To co było jak najbliżej. – Natalie.

—Co dostaniemy mamusiu na urodziny? – David.

—Tajemnica. Później się dowiecie. – Maria.

—Ale my chcemy wiedzieć teraz. – Natalie.

—Mama ma rację. Poczekajcie jeszcze troszkę. – Alex.
Przez cały dzień były przygotowania do przyjęcia urodzinowego. Później były prezenty, całe mnóstwo prezentów i zabawy. Cały dzień wszyscy spędzili wspaniale, a najbardziej zachwyceni byli David i Natalie.
Jakieś dwa tygodnie później były święta i znowu czas radości. Chociaż w domu Alexa i Marii cały czas było miło, jakby każdy dzień był świętem.

21.II.2008 rok.
Nad skałami Redforda pod wieczór:
Coś jakby z nieba spadało z olbrzymią prędkością. Następnie wylądowało. Ze statku wyszło czworo osób. Statek zniknął pod ziemią.

—Nareszcie w domu! – Tess.

—Po tylu latach. – Michael.

—Michael Ty to pędź do rodzinki! – Max.

—A Ty do Liz! – Michael.

—Chcę zobaczyć Alexa, rodziców i mojego bratanka lub bratanicę! – Isabell.

—Stęskniłam się za Kylem! – Tess

—Ja za wszystkimi! – Issy.

—Ogólnie to za resztą też! – Tess.

Parę godzin później przed domem Jima Valentiego:

—Pukamy! Na co czekacie? Ruszamy tyłki! – Tess.

—Jestem taka szczęśliwa! Jak my wszyscy zresztą! – Issy.

—Idziemy! – Michael.
Isabell zapukała.

—Chwileczkę! Kto u cholery budzi mnie w nocy! – Jim Valenti był porządnie wkurzony.

—To my!- Tess.

—Boże! Wchodźcie! – Jim.
Wszyscy się przywitali na początku.

—A gdzie reszta? – zapytał Max.

—Max raczej nie tutaj! – Michael.

—Czy coś się stało? – zapytała Tess, bo Jim nagle posmutniał.

—Półtora przeszło roku po tym jak odlecieliście, Liz i Kylem zaczęło interesować się FBI. Musieli uciekać. Nie wiem gdzie są. Czasami tylko na moment zadzwonią, żeby powiedzieć że żyją. Alex i Maria wyjechali na Alaskę. Doszli do wniosku że tu nie będą mogli normalnie żyć, więc wyjechali.

—Czy Alex i Maria są... – Isabell.

—Nie! Skąd że! Po prostu trzymają się razem. – Jim. – Mam ich adres. Jedźcie do nich. Lepiej nie zostawajcie tutaj. Podzwonię i dowiem się czy FBI jeszcze was szuka i czy węszy nadal w Roswell. Jedźcie do Alexa i Marii. Ja przyjadę jak się czegoś dowiem. Zajmie mi to najwyżej dwa tygodnie i dojadę. Może w tym czasie da znać Liz i Kyle. Dzwonią mniej więcej co trzy miesiące. Powinni w najbliższym czasie dać znać. Jedźcie do Deadhorse. To północna Alaska. Małe miasteczko.

—A co u nich słychać? – Max.

—Dowiecie się. Sami wam powiedzą. Pośpieszcie się. Weźcie mój samochód.

28.II.2008 rok. – Deadhorse.
Pomimo godziny 17.00 w Deadhorse było już ciemno. Wszędzie było pełno śniegu, który tworzył piękny widok.

—Chwileczkę! Już idę! – Alex. Ktoś dzwonił. Było to dziwne o tej porze. Gdy otworzył zamurowało go. Byli to Isabell, Tess,Max i Michael.

—Alex! – Isabell rzuciła się na chłopaka.

—Jak to możliwe? Skąd wiecie że tu mieszkamy? – Alex.

—Szeryf nam powiedział. – Tess.

—Gdzie Maria? – Michael.

—Poszła do miasta. Powinna zaraz wrócić.
Alex zrobił gorącą czekoladę. Wszyscy siedzieli i gawędzili. Czekali na Marię. Naglę drzwi z impetem się otworzyły i do domu wbiegli David i Natalie. Pomimi że w domu zobaczyli ludzi których nie znali rzucili w Alexa śniegiem. Gdy już Alex oberwał kulkami śnieżnymi:

—Kim oni są tatusiu? – David. Alexowi zrobiło się łyso, a pozostali mieli nie lepsze miny. W końcu to nie on był ojcem, ale dzieci zwracały się do niego tatusiu.

—Tatusiu? – Max.

—Chyba się pogubiłem, a wy? – Michael.

—My z Tess także. – Issy.

—Maria zaraz wam wytłumaczy. To nie jest tak jak wygląda. To umowa. Zaraz się dowiecie jaka. Maria już idzie. – Alex.

—No hej już jesteśmy Alex... – Maria. – nie wiedziała co powiedzieć, czy dobrze widzi. Nic nie wiedziała. Michael podszedł i ją przytulił.

—Natalie, David idźcie na dwór. Tylko przed dom. Pobawcie się chwilkę. – Alex.

—Super! – David.

—Tato choć z nami! – Natalie.
Gdy dzieci wyszły:

—Co? – Maria.

—Chodzi im o to jak się dzieci do nas zwracają.

—O to. To umowa. Skąd wiecie że tu mieszkamy? – Maria.

—Od szeryfa. – Tess.

—Wiecie pewnie o Liz i Kyleu. Wyjechaliśmy tutaj żeby się ukryć w pewnym sensie. Nie chcieliśmy wzbudzać podejrzeń, dlatego umówiliśmy się że Natalie i David będą zwracać się do nas jak do rodziców.

—Ale Ty... -Max.

—Nie przerywaj Max. – Alex.

—Więc tak jest. Ale dzieci wiedzą, to znaczy David wie że Alex nie jest jego prawdziwym tatą, tylko tym drugim, przyszywanym. Z kolej Natalie też zna prawdę. Tłumaczymy im cały czas że prawdziwi rodzice przyjadą, jak tylko będą mogli. Że teraz nie mogą i robią to dla nich, żeby byli bezpiecznie. Oczywiście to jest tajemnica pomiędzy nimi a nami.

—Teraz rozumiecie? – Alex.

—Michael masz dwoje dzieci! – Tess.

—Nie. – Alex.

—Co nie? – Isabell.

—Natalie nie jest dzieckiem Michaela. – Alex.

—A czyim? – Max.

—David jest dzieckiem moim i Michaela. Natalie jest dzieckiem Liz i twoim Max. – Maria.

—Jak to? – Max.

—Liz była w ciąży. Jednak gdy musiała uciekać to zostawiła nam Natalie pod opieką.

—Max masz córkę! – Issy.

—Natalie, David chodźcie już do domu! – Alex.

—Dobrze tato. – David.

—Pamiętacie jak mówiliśmy o prawdziwych rodzicach? – Alex.

—Tak. – Natalie.

—Ja też pamiętam. – David.

—Natalie twój prawdziwy tatuś wrócił. – Maria.

—Kto? – Natalie.

—To Max. Tak nazywa się twój tatuś. – Alex.

—Ale ja go nie znam. – Natalie.

—Poznasz. Tak samo jak David pozna swojego tatę. – Alex.

—Ja?- David.

—Kochanie pamiętasz jak mamusia mówiła Ci o prawdziwym tatusiu? – Maria.

—Pamiętam. – David.

—To właśnie on. Nazywa się Michael. – Maria.

—Cześć David. – Michael.
Wszyscy siedzieli do późna. To był długi wieczór. Dwa dni później:

—Otwórz Maria! – Alex.

—Już idę! – Maria. Gdy otworzyła zobaczyła szeryfa i nie tylko.

—Liz! Kyle! – Maria.

—Maria tyle czasu. Tak bardzo tęskniliśmy. – Liz.

—Liz? – Max.

—Max! Tak bardzo Ciebie kocham! – Liz.

—Ja Ciebie też! – Max.

—Tess! – Kyle.

—Tyle lat. Kocham Ciebie Kyle! – Tess

—I ja Ciebie! – Kyle.
Gdy wszyscy się przywitali. Dzieci jeszcze nie przyzwyczaiły się do końca do nowej sytuacji. Natalie nadal mówiła do Marii mamo. Dwa dni to stanowczo za mało. Ale czas wszystko zmieni. Dla Natalie Maria i Alex zawsze będą drugimi rodzicami, a dla Davida Alex zawsze będzie drugim ukochanym tatą. Natalie dobrze zapoznawała się z nowym prawdziwym tatą, tak samo David. Na razie mieli po dwóch tatów.

—Maria gdzie jest Natalie i David? – Liz.

—Natalie, David chodźcie! – Maria.

—Słucham mamusiu? – Natalie.

—Mamusiu? – Liz.

—Pamiętasz Natalie jak mówiłam o Twojej prawdziwej mamusi? – Maria.

—Tak. Pamiętam – Natalie.

—To właśnie ona. – Maria wskazała na Liz.

—Natalie kochanie. Chodź do mnie. – Liz.

—Idź Natalie do mamy. – Maria.

Wszystko było już dobrze. Co najmniej na razie. Wszyscy zamieszkali w Deadhorse. Rozbudowali dom i zamieszkali w nim razem. Dwa razy do roku jeździli do Roswell. Rodzina także ich odwiedzała. Wszystko było wspaniale. Dzieci z czasem przyzwyczaiły się do nowej sytuacji i były najszczęśliwsze. Niecały rok później Tess urodziła córeczkę, a Isabell chłopczyka. Dziewczynka dostała imię Nelly, a chłopiec Harrison. Nelly i Harrison urodzili się tego samego dnia, czyli 20.II.2009 roku.

KONIEC


Wersja do druku