age

Paranoja (14)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Paranoja
(część czternasta)
Problemem nie jest problem, ale zainteresowanie nim

Owoc zakazany kusi najbardziej. Problem jednak zaczyna się dopiero w momencie, gdy to staje się twoim nałogiem. Tak to odbywa się u zwykłych śmiertelników. Nie żebym uważała się za kogoś niezwykłego, ale u mnie wygląda to trochę inaczej. Od momentu, w którym ja i Max zaczęliśmy spędzać zbyt dużo czasu w składziku, zaczęły się problemy. Zauważacie różnicę? Problem- problemy.

— To były chore dwa dni.- stwierdzam chwilę po zamknięciu Crashdown.

— Nawet nie mam siły się na ciebie wściekać za to, że cała szkoła wie, że razem z Maxem zaliczyliście mnie do zwierząt z rogami.- Liv wybucha śmiechem, ja też. Kolejny sposób na odreagowanie.

— A Jared?- pytam kiedy już się trochę uspokajamy.

— Było miło. Max jest w tym dobry?

— Nie zdążyłam sprawdzić.

— Zostaniesz ostatnim niewiniątkiem świata jak tak dalej pójdzie.

— Niewiniątkiem z wizjami.

— Dokładniej.

— Widziałam tę ich planetę i znalazłam jakieś kosmiczne, jajowate coś.

— Uroki życia w Roswell.

— Nasza szara codzienność.

— Max powiedział reszcie, że wiem?

— Tak. Dzisiaj. Michaela nie był zachwycony, ale Isabel jutro z największą radością opowie ci o swoim życiu kosmitki na Ziemi.

— Mam nadzieję, że przyjadą jej krewni i będzie musiała ich uczłowieczyć. Idę spać. A ty sprawdź następnym razem jak to jest z kosmitą, bo inaczej sama to zrobię.

— Nawet nie próbuj. To, że z nim chodzisz jeszcze do niczego cię nie upoważnia.
Ja i Max trochę przesadziliśmy. Przynajmniej z mojego punktu widzenia. W każdym razie efekty są. Nie żeby ktoś z naszych przyjaciół się przejął lub chociaż udawał zaskoczenie. Problemy są cztery- jego i moi rodzice. Pan Evans odbył męską rozmowę z synem, pani Evans nadal nie do końca rozumie o co chodzi(jej zdaniem Max spędził jak zwykle czas ze swoją dziewczyną), mój ojciec miał ochotę zostać mordercą a moja mama się na mnie zawiodła.
Max uznał, że powinniśmy zwolnić.

— Przynajmniej oficjalnie.- dodał po chwili.
A ja? Co ja czuję? Chyba, że stoję w miejscu choć tak naprawdę chcę się cofnąć. Może problemów jest sześć.

Pętla się zaciska chociaż jeszcze nie na naszych szyjach. Topolsky zginęła, bo wiedziała i nie umiała tego wykorzystać przeciwko nam. Trudno wymagać, by następni postąpili tak samo. Nie jestem aż tak naiwna, by na to liczyć. Fakt pozostaje faktem. Ktoś znów zapłacił życiem za obecność kosmitów na Ziemi. Ktoś znów cierpiał. Kolejne życie zostało zniszczone. Ludzie tak bardzo boją się inwazji zielonych ludzików a teraz kiedy oni tu są sami się wykańczają. Nie żebym uważała wszystkich kosmitów za przyjaźnie nastawionych. Jestem daleko od wysunięcia takich wniosków. Obie strony potrafią niszczyć tak samo.
Ta tajemnica przygniata. Nie przez samo swoje istnienie, lecz konsekwencje tego. Konsekwencje, których nikt nie był i nie jest w stanie przewidzieć.

Znacie to wspaniałe uczucie, że już nie może być gorzej. W moim przypadku zawsze jest omylne.

— Możemy pogadać?- Isabel pod mają szafką, chcąca rozmawiać ze mną. Powinnam była już wtedy się zorientować, ale przynajmniej w moim umyśle zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza.
Siedzimy sobie na boisku, zamiast w klasie na pierwszej dzisiaj lekcji i bynajmniej wszechobecna cisza nie przypomina rozmowy.

— Więc?- próbuję jej to ułatwić.

— W szkole jest nowa uczennica.

— Ale chyba nie stanowi konkurencji dla Alexa?- myślę złośliwie.- Co z nią?- pytam na głos.

— Jest inna. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu czuję, że jest taka jak ja, jak my.- mogła sobie darować ten specyficzny ton przy 'my'. I tak trudno było nie zorientować się co ma na myśli. Kolejna kosmitka. Nie podobał mi się ten pomysł. Nie miałam nic przeciwko dotychczasowej trójce. Im ufałam. Reszta obcych była po prostu obca. No i Isabel. Przecież mogłaby z tym pójść do Maxa i Michaela a odniosłam wrażenie, że im tego nie powiedziała. Liv wie i zdecydowanie bardziej nadaje się do słuchania według Isabel. Ja tu jestem od problemów.- To znaczy... Myślę, że jest kosmitką.- do tego już doszłam.- A choć fajnie byłoby móc pogadać z kosmitką zamiast z kosmitą... W niej jest coś takiego...
Tess Harding- tyle jeszcze była w stanie powiedzieć mi o niej Isabel.
WNIOSEK NR1. Coś takiego.

— Z nikim się jeszcze nie dogadała, prócz Isabel.- Maria zaczęła mi zdawać relacje w porze lunchu.- Więcej komentarzy wywalała u facetów. Nie widziałam jej, ale to zainteresowanie na pewno wynika z faktu, że jest nowa.
WNIOSEK NR2. Zainteresowanie.

— Zdobyłem jej adres, poszedłem tam, ale pozwoliłem żeby federalni pierwsi złożyli jej powitalna wizytę.
Wniosek NR3. Nawet Michael.

— Wredna wścibska, nietaktowna, płytka, uciążliwa, nie potrafiąca się uczesać ani nie przeszkadzać...

— Co dokładnie zrobiła?- przerywam Alexowi.

— Znalazła się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie. Poza tym nie zauważyła tego, wiec jest też mało domyślna.
WNIOSEK NR4. Alex ma właściwe podejście.

— Niezła. Umówiliśmy się na dzisiaj.- Kyle był wyraźnie zadowolony.- Ma też świetny styl ubierania się.
WNIOSEK NR5. Lubi koszykarzy.
DOPISEK DO WNIOSKU NR5. Bzdura. Jest kosmitką, więc to tylko przykrywka.
WNIOSEK NR6. Niewiele materiału zużyto na jej ubrania.

— Blondynka. Niezbyt wysoka. Była u Evansów. Brak gustu jeśli chodzi o ubranie. Fryzurze też można wiele zarzucić. Słyszałam, że ma coś do Maxa.- zaraz koniec lunchu.

— To jej życiowy błąd.- uprzedzam Liv.
Mam już dość informacji, ale trudno. Jeszcze Max.

Wieczór. Mój pokój. Ja i Max siedzimy po przeciwnych stronach łóżka.

— Możemy pogadać jak przyjaciele?
Niedobrze. Teraz chodzi mu o przyjaźń.

— Słyszałam twoją rozmowę z Michaelem. Teraz możemy być tylko przyjaciółmi.

— Długo to potrwa?

— Kilkanaście godzin.

— To chyba wizje.

— Takie jakie miewasz ze mną?

— Nie wiem. Te obrazy są w mojej głowie, choć tego nie chcę.
Problemy najłatwiej rozwiązywać przez rozmowę. Milczymy.

Kamera była pomysłem Liv. Skoro już ktoś chciał podglądać Michaela(zastępca szeryfa, kolejny zainteresowany) to trzeba to jakoś wykorzystać. Poszłam do niej z Liv. Żadna z nas nie zgadza się na to, by całowała Maxa. To nieświeże tchnienie nowości nie wie jeszcze w co się wpakowało. Uśmiechałyśmy się do niej, byłyśmy miłe, zwiedziłyśmy jej dom(trzeba znać terytorium wroga), zostałyśmy na kolacji. A potem Liv zadzwoniła ostentacyjnie po Maxa, żeby po nas przyjechał i równie ostentacyjnie(niech wie, że nie ma żadnych praw ani możliwości ich uzyskania) z nim wyszłyśmy.
Swoją drogą ten jej pseudo tatuś wygląda koszmarnie i jest co najmniej sztuczny, wymuszony, nienaturalny. I ten jego psychopatyczny uśmiech.
Całą noc spędziliśmy u Michaela, na zmianę oglądając video. Rano wzięła się za naprawianie tego co potłukłam. Szkoda, że nie wcześniej. Nie musielibyśmy zarywać nocy.

Może Maria miała rację. Może chodziło tylko o to, że dopiero się pojawiła. Trzeba było coś zrobić z tym zainteresowaniem wokół niej jednocześnie nie tracąc czujności. Liv znalazła Kyle'owi dziewczynę i ustawiła odpowiednio resztę szkoły. Alex obejrzał się(celowo oczywiście) na korytarzu za inną dziewczyną czym zwrócił uwagę Isabel. Z Michaelem obejrzałam mecz a potem przypomniałam mu, że już czas zaprosić gdzieś Marię, skoro od ostatniej ich randki minął już tydzień. A wizje Maxa? Cóż, dbam by miał je tylko ze mną. Nie potrzebuję kosmicznych sztuczek, by wszędzie widział mnie. Z samą Tess rozmawiamy dość często. Można powiedzieć, że nikt nie poświęca jej tyle uwagi co ja i Liv. Z zewnątrz to pewnie wygląda tak jakbyśmy były jej najlepszymi przyjaciółkami. Wroga należy znać i pilnować.

Wieczór. Uczę się u siebie.

— Mam dzisiaj randkę z Nathanem.- oświadcza mi Liv.

— Z Maxem też.- jedno spojrzenie na jej uśmieszek i już wiem co planuje.

— Pójdziesz z nim jako ja. Ktoś musi ograniczać Tess.

— A nie mogę po prostu iść się z nim pouczyć?

— Biologia poczeka. Jako jego dziewczyna będziesz miała więcej praw.

— I tak w mniemaniu jego matki będę jego dziewczyną.

— Przynajmniej w jej przypadku nie będziesz musiała czuć się winna oszustwa.

— Kamień spadł mi z serca.

Właściwie to pilnujemy Maxa na zmiany. Ma szczęście, że sam chodzi do toalety i, że czasami może spać sam. Naciskam dzwonek przy drzwiach jego domu.

— Gdzie Liv?- pyta Max.

— Umówiła się z koleżanką.

— A ten strój?

— Umówiła się też z tobą.

— Nathan jest całkiem w porządku.

— Co robisz?

— Obejmuję moją dziewczynę.
Czuję jak jego ręce oplatają mnie w pasie. Dopiero po kwadransie wchodzimy do jego domu.

— Jak myślisz, zabije go czy się pobiorą?- w pytaniu Maxa nie ma nawet odrobiny zainteresowania. Zresztą odnosi się ono do poprzedniego filmu, który skończyliśmy oglądać jakąś godzinę temu. Co leci teraz? Nie wiem, ale ostatnio zaczęłam dochodzić do wniosku, że liczy się tylko teraźniejszość i to tylko w niektórych aspektach, bo tylko ją w jakiś sposób mamy. Przeszłość jest gdzieś za nami. Jest, ale jakby jej nie było. Przyszłości nie ma a jeśli nawet będzie, to martwić będziemy się nią później. Teraz jesteśmy ja i Max. No i pozostałości plotek o nas z poprzedniego tygodnia.

Tess myśląc, że to Liv jest dziewczyną Maxa skupiła się na niej, Kyle, po przelotnym zainteresowaniu Tess, na swojej nowej dziewczynie, Liv na Nathanie a my oglądamy film i nie mamy pojęcia o czym jest. Jest miło. Teraz. Chwilowo. I dlaczego tylko miło?

Koniec części czternastej.

Poprzednia część Wersja do druku Następna część