_liz

Polar Novel (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

The Window

Tej nocy, kiedy Michael oddał mi pamiętnik, powiedział, że zazdrości Maxowi. Kazał mi tez załatwić lepszy zamek w oknie.
Jest się kompletnie bezbronnym, gdy się śpi. To denerwująca myśl, ze ktoś może być w twoim pokoju, kiedy śpisz.
Zwłaszcza jeśli tym kimś jest Michael.
Pierwszej nocy zablokowałam okno kawałkiem drewna. Potem przypomniałam sobie, że oni mają zdolność zmieniania materii i poczułam się odrobinkę głupio. Mógł to po prostu zmienić w pył. Jeśli by tego chciał.
Ale w sumie, to czym ja się martwiłam? On nie miał zamiaru wracać. Zablokowałam okno drewnem i położyłam się do łóżka. Przez godziny wpatrywałam się w nie.
Jakoś myśl, że Michael nie miał zamiaru wracać, nie sprawiła że czułam się lepiej.
Kiedy już zasnęłam, śniło mi się moje okno. Było zamknięte tak samo jak dziś.
A Michael stał na zewnątrz. Obserwował mnie.
Następnej nocy zamknęłam okno.
Ale potem zostawiłam je otwarte.
Może na to właśnie czekał. Na zaproszenie.
*************************
Obudziłam się, a on tam był. Siedział po prostu na parapecie, jego jedna noga dotykała podłogi w moim pokoju, druga była na parapecie, mógł swobodnie ruszyć w którą stronę chciał. Pochylał się lekko w moja stronę, jego prawa ręka leżała na jego kolanie. Patrzył na mnie tym swoim intensywnym spojrzeniem. Siedział sobie spokojnie, w blasku księżyca, obserwując mnie, jakby to było coś zupełnie normalnego. Jakby to robił co noc. Może tak było.

— Hej. – powiedział
Usiadłam w łóżku i okryłam się kołdrą.
Hej. – odpowiedziałam – Co ty tu robisz?
Sprawdzam czy wszystko w porządku.
W porządku? – zgarnęłam włosy z twarzy. Sprawiał, ze czułam się zakłopotana – Ja... oczywiście, że wszystko w porządku, Michael. Co ty tu robisz?
Nie podniecaj się. – wzruszył ramionami i oparł się o framugę okna, westchnął – Po prostu chciałem cię sprawdzić.
Zwalczyłam automatyczną reakcję, aby mu podziękować.
Ta. – powiedziałam – U mnie wszystko ok.
Dobrze. – wstał, żeby iść – Na razie.
Michael ——
Czemu to zrobiłam?
Odwrócił się i uśmiechnął. Czemu się uśmiechał? Czemu go zatrzymałam?
Jego uśmiech mnie denerwował. Cóż, o ile to można było nazwać uśmiechem. To był raczej arogancki uśmieszek. Krew zaczęła mi szybciej krążyć.
Toczył ze mną gierki.
Uśmiechnął się jeszcze bardziej, kiedy zauważył, że się rumienię.
Tak? – zapytał opierając się o framugę – Chcesz czegoś?
Boże, jak on był pewny siebie.
Tak. – powiedziałam, a on uniósł nieco brwi i rozchylił usta – Zamknij za sobą okno.
Uśmieszek wyparował. Przez sekundę na jego twarzy malowało się niedowierzanie, potem wściekłość. Wbił we mnie wzrok, mocno, szukając cienia wątpliwości czy słabości.
Czego on szukał?
Co go to obchodziło?
Potem westchnął. Znudzony. Nonszalancki jak kot. Wydawało się, ze zaraz wrzaśnie.
Cokolwiek. – powiedział
Przez kilka sekund jego kroki z gniewem odbijały się od mojego balkonu, potem była cisza. Musiał zeskoczyć. Byłam ciekawa czy wylądował bez szwanku. Po minucie przypomniało mi się, że trzeba oddychać.
c.d.n.



Poprzednia część Wersja do druku Następna część