Incognito - tłum. LEO

SPIN - czyli Kręciolek (22)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część


Czapter dwadzieścia dwa.



Czy ja jestem załamana?

Widywał mnie w krwi i pokrytą siniakami. Widział mnie stojącą obok noża, na tyłam umierającej pustyni.

Kiedy rzeczy kręcą się zbyt szybko – i to tak szybko, że są ponad naszą kontrolą – załamują się.

Może i wyglądam normalnie w obliczu krwi i siniaków, ale po dzisiejszej nocy, jak będę wyglądać obok kwiatów, pól kwiatów?

Musisz być przygotowanym na coś takiego. Na niego nie będącego w stanie znieść prawdy. Zwłaszcza odkąd sama ledwo ją znoszę.

I nagle odkrywasz o sobie pewne rzeczy, jak np. to, że może i warto wieść zdrowy tryb życia i może odnajdziesz strzęp wartości. W głębi serca wiesz jednak, że możesz zostać naprawiona jeśli tylko spróbujesz. Ale to punkt zwrotny. Albo polepszy ci się, albo nie.

Kiedy sprzątasz pokój, musi się nabałaganić zanim się uporządkuje. Musisz wymieść całe to gówno spod łóżka i z szafy. Układasz brudną bielizną w hałdy na łóżku, odnajdujesz do połowy zjedzoną kanapkę, która zamierzałaś wyrzucić. Przeszukujesz zakamarki ukrytych miejsc i pozwalasz, by ujrzały światło dzienne. Potem decydujesz od czego zacząć.

Oto tu chodzi. Co jeśli nie spodoba mu się co mam pod łóżkiem. Może on nie będzie chciał oglądać moich pajęczyn. Może nie zechce pomóc mi sprzątać. Co wtedy?

Musisz być przygotowanym na możliwy najgorszy scenariusz, ale realistyczny.

Ze mną jest inaczej. Ja nie mam jednego wielgaśnego sekretu jak on czy Tess. Mam stertę maluśkich białych kłamstewek. Wystarczająco wiele maluśkich białych kłamstewek i oszalejesz i zapomnisz która historię powiedziałeś której osobie. Mam za sobą lata niedopowiedzianych historii. Prawdziwe czy nie, już nie ma różnicy. Ja jestem kłamstwem.

Jestem połową historii.

Jeśli nie wyrzucę teraz wszystkiego na światło dzienne załamię się.

Stracę go, i tak mogę stracić. Musisz być przygotowanym.

Nie możesz myśleć o zrozumieniu jakie czai się w jego oczach. Nie możesz myśleć jak to on może zrozumieć i trzymać twoją dłoń całą noc i pomóc ci się pozbierać. Może on i może wyleczyć siniaki na twoim policzku, może i fizyczne dowody znikną, ale to i tak nie ma znaczenia, bo ból nadal tkwi we wnętrzu. Może kiedy on śpi obok ciebie nie będziesz widzieć broni obok twojej twarzy kiedy zamykasz oczy.

Przestań o tym myśleć.

Mnie tu nawet nie ma.

„Liz.” Odzywa się. Siada na łóżku, patrzy ze współczuciem i żalem, jakby już wiedział. „Powiedz cokolwiek.” Mówi szeptem, delikatnie. Nie chce naciskać na ciebie nawet głosem. Wie, że dotykanie cię teraz nie pomoże.

Mnie tu nawet nie ma.

To ostatni mechanizm obronny jakiego z chęcią używam. Nawet nie dbam o to jak się nazywa, pamiętam tylko, że ktoś mi powiedział ,że da się go zaadoptować.

Mnie tu nawet nie ma. Jestem ?

To tylko dziewczyna, która kocha chłopca. I mówi mu prawdę, żeby być fair, żeby on mógł potem zdecydować czy nadal ją będzie kochać.

Oczy w dół, w ten sposób łatwiej łzom wymknąć się.

Posprzątać.

„Nie wiem od czego się zaczęło.. nie wiem nawet gdzie” to głos rozpadu, głos jaki masz, kiedy nie jesteś w stanie spojrzeć nikomu w oczy. Brzmi monotonnie, ale jeśli się wsłuchasz możesz wyłapać nerwowe drganie. „Chciałam cię nienawidzić, nigdy cię nie nienawidziłam, ale chciałam, zanim cię w ogóle poznałam.”

Jeśli mrugniesz, spadnie łza z twojego lewego oka.

Popatrz a zobaczysz jak bardzo jest zmieszany. „Liz ... dlaczego..” nie kończy, bo wie, że pytanie nie przyniesie rozsądnych odpowiedzi.

„chciałam winić cię za moje problemy ale nie mogłam, bo znałam twój sekret, nie wiem skąd, ale wiedziałam. Ale nie mogłam cię znienawidzić bo widziałam jak mocno nienawidziłeś sam siebie, a potem zobaczyłam jak potrąciłeś ją samochodem, jak twoje życie rozsypuje się na kawałki. Widziałam jak.. ją... uleczasz.”

Łza za łzą skapują z twojej twarzy, lądują na twoim bucie, jedna na swetrze. Spojrzysz a zobaczysz, ze on nie chce, żebyś płakała.

„Może chciałam tego ... może czułam się martwa. Ale może zobaczyłam w jaki sposób na nią patrzysz i może chciałam, żebyś był szczęśliwy. Pocałowałeś ją ... na imprezie... nie patrzyłam. Skończyłoby się dokładnie wtedy, ale wyznałeś mi swój sekret, ... dotknąłeś mnie, powiedziałeś, że jestem szalona, chciałam wrzeszczeć na ciebie.”

Spojrzyj a zobaczysz szok i winę na jego twarzy. Nie miałam zamiaru sprawiać, by poczuł się źle. Tamtej nocy dotknął mojej twarzy. Jego dłoń przytulona do mojego nosa, jego kciuk dotykał mojej skroni. Po raz pierwszy mnie dotknął. Nigdy tego nie zapomnę.

„Nie wiem ... gdzieś podczas tej całej drogi coś się zmieniło, byłeś moim przyjacielem ... rozumiałeś mnie, wspaniale spędzaliśmy razem czas. Chciałam żebyś przestał się nienawidzić. Więc... przekonałam samą siebie, że powinieneś być z Tess i ... i trochę się zamotałam.”

Głębokie oddechy, oczy w dół.

„Wszystko co zrobiłam przez ostatnie dwa tygodnie zrobiłam dla ciebie. Sprawiłam, że zniknął wypadek samochodowy, przechowywałam twój sekret. Nie to, żebym miała ocalić Roswell, tylko żebym mogła ocalić ciebie. Wszystko co robiłam, każde wypowiedziane przeze mnie słowo ... wszystko prowadzi do ciebie.”

Zamknij oczy, mrugnij. Pozwól sobie popłakać. Prawda jest taka, że on cię skrzywdził. Chciał czy nie chciał. Prawda jest taka, że to boli. Prawda jest taka, że pragniesz płakać i płaczesz.

„A ty nigdy nie mogłeś... spojrzeć mi w oczy. Co do kurwy nędzy było takiego koszmarnego we mnie, że nie mogłeś mi nawet spojrzeć w oczy?”

Spójrz w górę a zobaczysz jak jego oczy robią się jak strusie jaja a żuchwa opada. Nie chcę, by czuł się źle, ja tylko mówię prawdę.

„Coś mi się stało, zostawiłeś w Crashdown swoją kurtkę i powąchałam ją o piątej nad ranem. Uczyliśmy się u ciebie w domu i przyłapałeś mnie jak wąchałam twoje cholerne ramię i nie pachniałeś źle, pachniałeś... naprawdę ładnie. Kiedy poszliśmy po autografy do książek.. myślałam o tych wszystkich koszmarnych rzeczach, które robiłam, by zacząć cię nienawidzić. Śniłeś mi się ... nienawidziłam każdej sekundy która przeżywałam.”

Spójrz w górę a zobaczysz jak patrzy na ciebie, oczy szeroko otwarte w szoku, wina wypisana na twarzy jakby popełnił jakąś monstrualną zbrodnię.

„Basen...” słyszę głos, to mój głos, drży. Jest nagi i bezradny i słaby. Cud, że w ogóle można zrozumieć co mówię. Moje policzki palą, w pół wyschnięte, w pół mokre, sprawiają, że skóra się napina i dostaje rozdwojenia jaźni. Chciałabym wziąć prysznic. Nienawidzę płakać. Nienawidzę płakać kiedy nie biorę prysznica. Chcę być mokra i żeby mi było ciepło i zmienić się w prysznic łez.

„Basen , to miejsce, w którym cierpiałam najbardziej.”

Spójrz w górę a zobaczysz, że mu przykro. Tylko oddycha, chce coś powiedzieć, ale nie wie co.

Nie chcę by mu było przykro. To mi jest przykro, to ja rzucam w niego tym wszystkim na raz.

„A przede wszystkim, nie masz powodów czuć się winnym, nie masz za co przepraszać. Bo to wszystko moja wina. Ja pozwoliłam się skrzywdzić. Dopóki nie weszliśmy do basenu nie zwiodłeś mnie, ani razu. Więc to moja wina, bo mogłam odejść, ale nie odeszłam ... bo... bo chciałam być blisko ciebie.”

Myśl o odtrącanych uczuciach romantycznych, krok w tył i siadasz na łóżku bo stanie nie wchodzi już w rachubę. I nawet nie marz by ręce przestały drżeć i żebyś mogła widzieć przez łzy.

„Bo ... Max ... sprawiasz, że czuję ... coś dziwnego ... i przerażającego ... jakbym chciała, żebyś wiedział ... kim jestem ... jakbym chciała już więcej cię nie okłamywać.”

Słyszycie to? To ostre. Jak cięcie kawałka mięsa. Musisz zranić mocniej, by poczuć się lepiej. I może któregoś dnia, po tym wszystkim podziękuję sobie, zobaczę się stojącą na nogach i będzie ok. Może jutro, może za tydzień, w przyszłym miesiącu.

Teraz to zależy od niego. Wystawiłam się na pokaz, wszystko otworzyłam. Może albo uciec, albo wypieprzyć moje uczucia przez okno lub poprawić mi samopoczucie. Tak czy siak, chcę żeby to się już skończyło.

„Myślisz, że to zdrowe Max? Jestem psychicznie-obsesyjnie opętana tobą. Czy to coś, co byś chciał usłyszeć?”

Kiedyś będzie dobrze. Spojrzyj w górę a mój świat będzie jedynym, który się rozpada.

Mój głos nic nie ukrywa, moja twarz nic nie ukrywa. Kiedy stoisz naga jak ja teraz nawet język twojego ciała nie potrafi kłamać. „Lubisz mnie, ale czy chciałbyś mieć neurotyczną dziewczynę? Kogoś, kto nawet nie wie kim jest bo układał sam siebie tysiące razy? Chcesz znać wszystkie moje sekrety i czy chcesz bym poznała wszystkie twoje?”

Musisz być na to przygotowana.

Śmieszne, jak ciężko jest być przygotowanym na cokolwiek, kiedy jesteś kompletnie emocjonalnie naga.

Płaczę jakby to był koniec świata. Tak to czuję. Kiedyś poczuję się lepiej. Wiem, że to było zdrowe. Ale teraz życie się kończy.

Bądź przygotowana. Jeśli ucieknie, to co zrobię do cholery?

„Więc oto co chciałam powiedzieć.”

Wstaję. Neurotyczna ja. Naga, wystawiona publicznie ja. Czuję się brudna.

„Idę wziąć prysznic.”

Brutalna szczerość, zabierzcie mnie stąd.

„Jeśli chcesz wyjść, teraz jest odpowiedni moment.”

Żebym nie widziała.

Idę, do łazienki. Pięć kroków.

On mówi „Liz, podejdź tu.”

Chcę Max. Naprawdę, naprawdę chcę.

Mówię „Prysznic.”

On się waha, słyszę jak miętosi się na łóżku. Potem słyszę jego wkurzony głos „Co do cholery mam zrobić. Już podjęłaś decyzję, że ja odejdę. Daj żyć Liz, skoro jestem taki wspaniały, to może pozwolisz mi samemu zdecydować, jeśli naprawdę czujesz się taka silna, to czemu tak łatwo ci uciekać.”

„Nie jest ... łatwo.”

„Więc zbieraj tyłek w troki spowrotem i ... i powiedz mi, że chcesz, żebym ci pomógł ... a zrobię to. Zrobię wszystko... ale nie wiem, czego chcesz.”

„Nie wiem czego TY chcesz.”

„Chcę ciebie Liz. Tak, nadal. Nie jesteś neurotyczna. Mam ci tyle do powiedzenia, ale jedynym uciekającym jesteś tylko ty sama .”

„Nadal się boję.”

„Wiem.”

„Nie mogę się ruszyć.”

„Więc powiedz co mam zrobić.”

Co chcę, żeby on zrobił. Jest dużo rzeczy które chcę żeby on zrobił. Uczciwość.

Uczciwość.

Stać mnie na to.

Zamknij umysł. To tylko mała przerażona dziewczynka która nie wie jak być szczęśliwą i nie wie co jest dla niej najlepsze. Ale gdzieś na peryferiach jej umysłu, w odległej, ciemnej głębi której nikt nie widział, wie dokładnie czego pragnie.

„Chcę, żebyś mnie zmusił do zostania i chcę ,żebyś powiedział mi jak bardzo chcesz, bym przestała uciekać, I żebyś mi pomógł. I żebyś mi przyrzekł, że nie zapomnisz o mnie przynajmniej... dopóki mi się nie polepszy. Chcę, żebyś mi powiedział, dlaczego jest ci tak ciężko spojrzeć mi w oczy ale nadal nie jestem pewna, czy ... czy chcę to usłyszeć.”

A on na to „Ok.”

Wstaje i podchodzi do mnie. A ja już w ogóle nie wiem co się dzieje.

Nie uciekł, nie przestraszył się.

Myślałam, że ucieknie.

Nigdy nie jest się przygotowanym na najlepszy możliwy scenariusz.

Jest się gotowym na najgorszy, a kiedy zdarza się najlepszy, za cholerę pojęcia nie masz co robić.

To spojrzenie na jego twarzy, nawet nie wiem, co to jest. Może jest tak samo zmieszany jak ja.

Chwyta moją dłoń i przyciąga mnie w stronę łóżka i sadza mnie na nim. Klęka na podłodze przede mną.

Kładzie swoją dłoń na mojej a druga na mojej twarzy i mówi „Spójrz na mnie.”

Nie spojrzę.

Gapię się na jego dłoń ponieważ dotyka mojej a to najcieplejsze uczucie jakie kiedykolwiek przeżyłam w całym moim życiu.

„Spójrz na mnie” mówi „jestem opętany tobą. Wiem, że czujesz się tak bo ja tu jestem, wiem, że ciężko jest odpuścić. Ale to ty nauczyłaś mnie jak to robić, nie wiesz tego? Nie potrafisz mnie przerazić. Chcę znać każdy szczegół pojawiający się w tej twojej głowie. Każdy szalony, neurotyczny szczegół. I NIGDY więcej nie zignoruję cię.”

Jego dłoń gładzi mój policzek i wplątuje się w moje włosy. Przysuwa mnie tak blisko, że stykamy się czołami.

„Nigdy więcej” mówi.

„Liz Parker, z tych wszystkich rzeczy nie brzmi, żebyś mnie tak mocno lubiła.”

I wiecie co, to właśnie moment na moje załamanie.

Ja, Liz Parker, jestem pierwszorzędną idiotką klasy S.

Co w imię bogów robię tu siedząc tu jak pieprzony makaron świderek.

Więc oddycham. I mówię „Sorry za tamto.”

I uśmiecham się, to raczej wątły uśmiech, ale prawdziwy, chyba może mu się spodobać.

Spodobał się, bo też się uśmiecha.

Jego dłoń ześlizguje się na mój kark a jego nos styka się z moim.

Patrzę mu prosto w oko. Kłamcy wiedzą mnóstwo o oczach, wiecie. To jedyna część ciała, która nigdy nie kłamie, chyba że się wyszkolisz.

W oczach Maxa, ciężko mi patrzeć, jest obsesja i uczucie i surowość. Wszystko tam jest.

To jego spojrzenie na mnie, mogłabym zapalić się i nie zdziwiłoby mnie to. Ziemia mogłaby się rozstąpić i mnie pochłonąć, kosmici zrobiliby inwazję na ziemię. Moment. Wykreślcie to.

Odzywa się szeptem „Musimy porozmawiać, ale zaraz cię pocałuję i jeśli nie odwzajemnisz mi tego pocałunku to tym razem się naprawdę zirytuję i będzie bardzo źle.”

Jego usta są tak blisko moich, oddychamy tym samym powietrzem.

I przechodzi mnie dreszcz, taki biegnący od szyi, który sprawia, że wnętrzności drżą i rozgrzewają się i- o jasna cholera.

Maxwell cholera go jasna Evans, zamierza mnie pocałować.




Poprzednia część Wersja do druku Następna część