Incognito - tłum. LEO

SPIN - czyli Kręciolek (21)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część


Czapterek oczko.



„To ja powiedziałam Tarze Fisher, że jesteś homo.”

I oto jaka jest jego reakcja: żadna.

Jego oczy są kamienne, skupione na żółtej, przerywanej linii, która znika pod wozem. Kąciki jego ust powoli podchodzą do góry.

„Ja mówię poważnie” mówię.

Mam nadzieję, że dzielnie to zniesie, bo w zanadrzu jest więcej tej brutalnej szczerości, tony szczerości, miliony ton.

Potakuje w nonszalancki sposób, w jaki potakują ludzie rozmawiając o pogodzie. Jego palce wystukują rytm o kierownicę. Mówi „Nie ma sprawy, ja powiedziałem jej, że jesteś lesbijką.”

„ŻE CO???”

„No, ty i Tess.” Śmieje się „Żałuj, że nie widziałaś jej twarzy, chyba ma oko na ciebie, to tak przy okazji.”

Moja twarz zamienia się w marmur. „Wydaje mi się, że potrafię to zrozumieć, w końcu była strasznie załamana słysząc, ze z ciebie pedałek. A propos. Masz na sobie jej ulubiona koszulkę.”

Patrzy na mnie „Wściekasz się, bo pokonałem cię grając w twoją własną grę.”

„Pod żadną postacią, w żadnym momencie, nie pokonasz mnie w kłamaniu.” Mówię „Jesteś podły.”

„Ja?. Nie tylko wszyscy myślą, że chciałem odbić Tess Kyle’owi, to jeszcze reszta myśli, że jestem pedałem. Chyba nie muszę wspominać, że kumple Kyle’a też nie darzą mnie dużą dozą sympatii. Działam jak magnes na wszystkich znienawidzonych kryminalistów. Jak ktoś zapaskudzi mi dom jajkami, ty to posprzątasz.”

„Śnij dalej.”

„mogę M&M’a?”

„MOJA czekolada”

„PODZIEL SIĘ!”

„jaki kolor?”

„Nie ma znaczenia”

„Owszem, ma”

„Ok... czerwone”

Podaję mu czerwonego M&M’a i wyciągam zielonego dla siebie i trzymając go przed oczami mówię „Wiesz co, to naukowo udowodnione, że dzięki zielonym M&M’som jesteś bardziej napalony.”

A on na to „No to jedz.”

„Kiedy to przeobraziłeś się w takiego faceta, co?”

„Kiedy zaczęłaś ni stąd ni zowąd mówić o swojej bieliźnie i napalaniu się. Twoja główka też jest podgniła Parker.”

„ja tylko próbuję prowadzić miłą konwersację EVANS.”

Przewraca oczami i potrząsa głową.

Więc dodaję „Znajdźmy wreszcie ten hotel i poszalejemy jak króliki”.

„Wiesz, że nie o to chodzi.”

„W takim razie o co chodzi? Trzymanie się za rączki przez całą nockę?”

„Dla mnie nie ma sprawy, nawet się jeszcze nie całowaliśmy.”

„No proszę, chodząca cnota.”

„Dobra, chcesz szaleć jak króliki? Będziemy szaleć jak króliki.”

Całowaliśmy się” ja na to.

„nie Liz, nie MY, JA cię całowałem, ty tylko tam stałaś.” W jego głosie, muszę to przyznać, słychać zawód. A sposób we jaki gapi się przez okno sprawia, że zastanawiam się, czy mu faktycznie ulżyło, że to powiedział.

Mi tak.

Ciekawa jestem, czy potrafi na to popatrzeć z mojej perspektywy. Powiedziałam mu, żeby czekał na Tess a on przeprasza. Przeprasza za pocałowanie mnie i zastanawia się dlaczego ja nie odwzajemniłam tego pocałunku.

Nie powinno się całować ludzi, kiedy ma się takiego kręciołka. To nie fair, on nie jest fair wobec mnie.

Ja też nie jestem fair w stosunku do niego, bo mu tego wszystkiego nie mówię.

Mówię „Nie czułam wtedy, żebym mogła.”

On nie patrzy na mnie, tylko gapiąc się w dal potakuje.

„Żartowałam z tymi królikami” mówię.

„Wiem.”

Inny rodzaj kłamstwa, to wtedy kiedy mówisz tylko część prawdy. Gdybym powiedziała mu całość, to powiedziałabym mu, że trzymanie się za rączki przez całą noc brzmi dla mnie równie dobrze. A zamiast tego wypaliłam o seksie.

Racjonalizacja: Masz zamiar spędzić noc w hotelowym pokoju, sam na sam z obiektem twoich obsesji. Perspektywa uprawiania seksu jest tą, która najbardziej intryguje i co robisz? Żartujesz sobie udając że ci to wisi. Ot co.

Mogłabym mu to wszystko powiedzieć. Powinnam. Ale nie tu. Rozpędzony samochód nie jest odpowiednim miejscem. Plus – nie ma się gdzie schować. Nie MNIE, ale ON nie ma się gdzie schować. Może mu się nie podobać to co mam mu do powiedzenia, wiecie. A ja mam masakryczną ilość rzeczy do powiedzenia.

Masakryczną ilość rzeczy do zmienienia.

„Oddalamy się.” Mówię.

„Od czego?”

„Od Roswell.”

Od bezpieczeństwa Max. Roswell to sekrety i kłamstwa. Kłamstwa to bezpieczeństwo. Prawda to odsłonięcie się. Prawda, to wystawienie się nago na piedestał.

On myśli, że ja właśnie tego chcę.

On myśli, że w ogóle to ja wiem, czego chcę.

Myśli, ze ratuje mnie od Roswell, ale ratuje mnie od samej siebie.


Max mówi : Przed nami długa droga.”

Nawet nie ma pojęcia jak wiele w tym prawdy.

Mówi :” Powinnaś się przespać. Czas minie szybciej.”


W samochodzie, tak naprawdę nigdy nie zaśniesz. Wpadasz w otchłań, miejsce pomiędzy niebem a piekłem, miejsce pomiędzy jawą i snem. Poruszasz się chwiejnym krokiem po różnych dziurach, rozpadlinach i krawędziach. Masz zamknięte oczy, ale słyszysz każdą piosenkę w radio, ale twój umysł tak naprawdę jest nieobecny. Za każdym razem, gdy otwierasz oczy zauważasz, że słońce przybliżyło się do horyzontu o parę milimetrów i zastanawiasz się jak długo miałaś zamknięte oczy. Za każdym razem kiedy otwierasz oczy widzisz pustynię, ale on zawsze przemienia się w inny rodzaj piaszczystych połaci.

Otwierasz oczy i widzisz pustynny chaos. Skały wskazują oskarżająco w niebo. Kaniony zapadają się winne w podłoże, tak wiele dziur i zaułków i cieni by ukryć pełzające pomiędzy nimi sekrety.

Nawet natura ma coś do ukrycia.

W radio Jimmy Buffet śpiewa „Upijmy się i poszalejmy.”

Max pyta „Obudziłaś się już? Słyszysz tę piosenkę? Jest chora, grają ją już trzeci raz w przeciągu minionych dwóch godzin.”

Rozciągam szyje kręcąc głową na boki i próbuję coś powiedzieć. Patrzy nam mnie skrzywiony i szepcze „Idź jeszcze spać.” Dotyka mojej ręki. Chciałabym, żebym nie była w półśnie, żebym mogła to poczuć. A on mówi „Zamknij oczy.”

Otchłań. Otwierasz co jakiś czas oczy i widzisz zmieszaną pustynię. Ciągle otwierasz te oczy, bo ciekawi cię, w co za chwilę przeobrazi się ta pustynia. Pustynie są jak ludzie, wiecie, albo płatki śniegu, nie ma dwóch takich samych. Otwierasz oczy i widzisz tłustą pustynię i chudziutką pustynię, pustynię z drzewami i pustynię z górami. Nagą pustynię. Pustynię bez budynków przez długie, długie mile i taką z zaznaczonym konturem stacji benzynowej.

Pustynię z małym białym domkiem pośrodku niczego, gdzie po prostu wiesz, że jest tam albo psychol albo trup. Pustynie z płotkami obwieszonymi kośćmi i zmuszającymi cię do refleksji jacy to chorzy ludzie łażą w poszukiwaniu zwierzęcych kości by nimi obwiesić płoty.

Kości, szkielety. Niebiosa pomóżcie, dajcie mi coś pięknego do oglądania. Otwierasz oczy i widzisz znaki drogowe. Otwierasz oczy i widzisz krowy idące na rzeź bo są już wystarczająco tłuste. Krew była moim najlepszym przyjacielem przez ostatnie dwa tygodnie, krew i Max Evans.

Pokaż mi kwiatka Max. Pokaż mi swoje makowe pole. Nie jestem taką dziewczęcą dziewczyną, tylko chcę zobaczyć coś co żyje i oddycha.

Otwierasz oczy i słyszysz Johnny’ego Casha śpiewającego „Zapalając krąg ognia”. Zastanawiasz się o czym tak naprawdę jest ta piosenka. Max chce wiedzieć, czy nie muszę pójść do łazienki.

Otwierasz oczy a Patsy Cline śpiewa „Szalony” Odnotowujesz jak zrobiło się ciemno i późno. Pustynia przeszła kolejną metamorfozę, którą widzisz w poświacie księżyca. Na pustyni księżyc nie ma się gdzie ukryć. Pustynia jest kompletnie płaska, brak szpar, szczelin, brak sekretów i kłamstw, wszystko wystawione na pokaz. To ten rodzaj lęku, który odczuwasz kiedy spoglądasz na siebie w lustrze, psychicznie naga, emocjonalnie naga.

Spójrz prawdzie w oczy Parker, ocal się od czegoś tam. Pozwól mu pomóc ci. Ty mu pomogłaś.

Zwykłam mieć tę teorię „Jak żyć w świecie, skoro ma się problemy z własną głową”

Tak bardzo chciałam go nienawidzić. Tak bardzo chciałam go winić za zesłanie Roswell do czeluści jednym machnięciem ręki. Nigdy nie mogłam, wiecie, bo nigdy nie nienawidziłam Roswell. To była moja przystań, moje niebo, moje wytłumaczenie, mój wielki nieprawdziwy problem.

I Max. To nie tylko jakiś tam chłopak, nie tylko jakiś tam kosmita. Ja jestem większym ufoludem niż on. Jest coś w jego oczach, kiedy nie zwraca uwagi na nic. Coś co ci mówi, że on potrafi wiele rzeczy zrozumieć, że może zrozumieć i ciebie. Gdyby tylko spojrzał ci w oczy.

Nigdy nie chciałam, by wiedział, że znam jego sekret, że o mało nie zginęłam. Chciałam tylko by przestał karać siebie, tyle samego siebie traci na to obwinianie się. Chciałam, żeby był szczęśliwy, z Tess jeśli tak by miało być. Stałabym na uboczu obserwując, przeżywając sceny jedynie w mojej głowie.

Ale to tak nie działa. Teraz to już wiem z przyczyn tak banalnych jak mały szkielecik wystawiony na pokaz w mojej kieszeni i wystawiona na pokaz pustynia za moim oknem. Sytuacja sama się określa. Wystawiony na pokaz hotel pośrodku pustyni to moje forum. To miejsce, gdzie mu się odkryję, gdzie przestanę okłamywać samą siebie, gdzie się jakoś pozbieram.

To miejsce, gdzie zdałam sobie sprawę, że cokolwiek się dzieje, tu CHODZI o mnie.

Wydaje mi się, że punktem przełomowym mojego życia była broń przystawiona do mojej skroni.

I nie mogłabym być bardziej w błędzie.


Od zewnątrz hotel jest odrażający. Pustynna kultura, pustynie to nie miejsca, które chce się odwiedzać, to miejsca, które się mija w drodze z jednego miejsca do drugiego. Konkretyzując, pustynna kultura to kierowcy ciężarówek. I nie to, żebym miała coś do nich, ale to nie najświeżsi ludzi na świecie. Mogę sobie tylko wyobrazić jak samotnie będzie wyglądał pokój. Ok., nie jestem królewną. Jeśli zniosę krewi i kości to wytrzymam i odrobinę kurzu.

Max parkuje powoli na przynależnym hotelowi parkingu. Jest zmęczony, tak bardzo, że ledwo trzyma otwarte oczy. Prowadził przez więcej godzin niż możecie policzyć na palcach obu rąk.

Mówię „Przepraszam, cały czas ty prowadziłeś, ja będę prowadzić w powrotną drogę.”

Patrzy na mnie spod pół przymkniętych powiek „Pojęcia nie masz jak prowadzić tyle czasu”.

„To szesnaście godzin, nauczę się.”

„Brzmi niebezpiecznie.”

„No, ale ty jesteś niebezpiecznym chłopakiem, śmiejesz się niebezpieczeństwu w twarz.”

„Co racja to racja.”

Pokój hotelowy to moja przyszłość, oczy na cenę, bez bólu i niespodzianek. W sytuacjach takich jak ta, motywacyjne schematy rządzą twoim umysłem. Wiecie, to zabawne, on myśli, że ja go „lubię”. Ta, lubię go, dokładnie, jakby to było szkolne boisko, bombonierka czekoladek, miłość do szczeniaka.

A nie jest. Jest głębsze, ciemniejsze i bardziej włochate.

To taki rodzaj rzeczy, o których się nie wspomina bo samo słowo powoduje przerażenie i szok.

„Więc... powinniśmy wynająć pokój co?” pytam.

A on na to „My? Ty śpisz w samochodzie, pamiętasz?”

Gdybym nie tłamsiła wewnątrz tylu zbędnych rzeczy miałabym teraz ubaw.

„Może gdy poczuje przypływ dobrego nastroju przyniosę ci koc, zapukaj, gdybyś czegoś potrzebowała. Mam pokój 318 – zarezerwowałem na ostatniej stacji benzynowej.” Wyczołguje się z wozu „zapamiętasz?”

Uśmiecham się słabo kiedy zatrzaskuje drzwi. Zostaję w samochodzie patrząc na trzęsące się dłonie.

Jestem maniakalnie obsesyjnie opętana tobą Maxie Evans. Nie wiem, czy wy, chłopcy, chcielibyście o takich rzeczach słuchać.

Moje drzwi się otwierają, Max wyciąga mnie z samochodu oplatając mnie w tali ręką. Jego dłoń jest przyciśnięta do mojego brzucha. I jak się czuję?

On dotyka mojego brzucha, jak do cholery myślicie, że się czuję.

Nie ma najmniejszego problemu z podniesieniem mnie jedną ręką, stawia mnie i otacza ramieniem moje plecy i zaczynamy iść do lobby.

„Co z moimi zdolnościami?” pytam.

On „Zrobiło mi się samotnie. Tak czy inaczej zdolności dziewczyn to nic w porównaniu z kosmicznymi mocami.”

Odbieramy klucz od wyglądającego na zaharowanego, pracownika. Biedny facet. Idziemy to pokoju. Dwa podwójne łóżka.

On kładzie się na jednym z nich, ja nadal zmagam się z drzwiami.
Czemu? Bo w tym właśnie miejscy postanowiłam przestać go okłamywać.

„Podjedź „ mówi.

Podchodzę i staję koło łóżka, ohydny pokój nie jest odnotowany w mojej świadomości, nic nie jest.

„Powinniśmy porozmawiać” mówię.

Marszczy twarz. „Liz, gadanie to marny pomysł, gadaliśmy przez ostatnie czternaście godzin.”

„O tym nie rozmawia się w samochodzie.”

Patrzy na mnie. Ja przechodząca załamanie nerwowe i niestety nie potrafiąca tego ukryć. Ja będąca bardzo szczerą. „O co chodzi?” pyta.

Jestem neurotyczką, ot co.

Mówię „Chcesz wiedzieć o czym myślałam, przez ostatnie parę tygodni?

„Oczywiście”

„Chcesz wiedzieć co myślę... o tobie.”

To spojrzenie na jego twarzy, zaczyna rozumieć co to wszystko znaczy. Mówi tylko „Tak.”



Poprzednia część Wersja do druku Następna część