dzinks

Głowa w lodówce cykl pierwszy (8)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Cześć ósma

„L’amour”


Na razie siedzi i milczy, wpatruje się tylko we mnie bardzo intensywnie, jakby chciał coś sprawdzić.

— Co jest Max? – pytam jakbym nie wiedziała o co chodzi. Marszczy brwi.

— Jesteś szczęśliwa?- pyta po chwili, teraz jestem kompletnie zaskoczona nie spodziewałam się takiego pytania , mój lód nie może się stopić.

— Można tak powiedzieć- odpowiadam lekko. Nie podoba mu się to już ma muchy w nosie.

— Isabel to jest poważna sprawa – stwierdza, przewracam oczami – Czy ty i Alex…

— Jesteśmy razem i jest nam z tym dobrze – mówią bardzo spokojnie, ale widzę jak się już w nim wszystko gotuje. Zakrywa głowę rękami i spogląda na mnie ukradkiem. Uśmiecham się szarmancko. Wstaje i podchodzi do okna, chyba czyta w moich myślach.

— Chcesz mu o nas powiedzieć?

— Tak Max i zamierzam to zrobić jeszcze dzisiaj – dobijam go trochę.

— Nie pozwalam ci – szepnął. On chyba naprawdę myśli, że jest królem i może mi mówić, co mam robić. Wybucham śmiechem i staje przed lustrem.

— Max nie bądź śmieszny, ty złamałeś naszą obietnicę, dowiedziała się Liz, potem Maria, Velnti i ero… znaczy Kyle. Uh trochę się zagalopowałam, włożył ręce do kieszeni.

— To nie to samo Isabel!

— Max! Przestań, nie ważne, że tobie się to nie podoba – przerywam mu, powoli tracę nas sobą panowanie.

— Dobrze, ale poczekaj jeszcze- mów, ewentualnie na to mogę się zgodzić. Podchodzi i uśmiecha się lekko. Przytakuje, jest zadowolony, znowu mój lód się stopił, zawsze, kiedy z nim rozmawiam.
– Chce żebyś wiedziała, że nie mam nic przeciwko Alexowi.

— Max ?. Odwraca się jeszcze- Jak myślisz kim była ta postać w lesie?

— Nie wiem Isabel, ale obiecuję, że się dowiem.

— Dzięki.
I wychodzi. Muszę się nad tym dobrze zastanowić, nie mogę dłużej okłamywać Alexa, muszę z nim jak najszybciej porozmawiać.

***
Na lekcjach w ogóle nie mogłam się skupić, ta rozmowa z Maxem nie dawała mi spokoju, jeszcze Alex, który chciał wiedzieć, co się dzieje i dlaczego jestem taka smutna. Ciągle się zastawiałam jak on zareaguje.

— Cześć Isabel – usłyszałam z prawej strony, uśmiech znika z mojej twarzy, Kyle, a obok niego Michael, wyczuwam kłopoty. Pampoń i Erotoman w jednym, Michael jest bardzo poważny, a Kyle jak zwykle patrzy tam gdzie nie trzeba.

— O co wam chodzi?- pytam podejrzliwie.

— Zjesz z nami lunch?- pyta Michael.

— LUNCH?- pytam niedowierzając, oni coś knują , nie zapraszali by mnie z tego powodu na lunch.

— Panowie przodem.

***

Michael zmiata wszystko natychmiast, jak to on, Kyle przygląda mi się z wielkim zainteresowaniem.

— Więc?- pytam.

— Nie podoba nam się Alex – przechodzi od razu do rzeczy Michael, mogłam się tego spodziewać. Zachowuje kamienną twarz.

— No i co z tego Michael?

— Nie powinnaś się z nim spotykać – dodaje Valenti, muszę się roześmiać.

— Rozmawiałeś z Maxem? – zwracam się do Michaela, nie wie o co chodzi, czyli mój braciszek jest w porządku.

— Skąd wiesz, że to nie jest kosmita?- dodaje Michael.

— Z tobą naprawdę jest coś nie tak, znam go…

— Ile go znasz?- przerywa mi. Milczę, znam go kilka dni, ale to nie ma nic do rzeczy, kocham go i tylko to się liczy.

— No właśnie Isabel, ty go wcale nie znasz, nie wiesz, kim jest- ciągnie Michael nie spuszczając ze mnie wzroku.

— Mam przestać Michael, tylko, dlatego, że ty uważasz, że on możesz mieć tajemniczą przeszłość? Zepsuli mi cały dzień, nie zerwę z Alexem, tutaj potrzebna jest szczera rozmowa.
Kyle odwraca głowę, zauważył pewnie bardzo ładną dziewczynę, nie wiem, co powiedzieć.

— Spójrz Isabel – odzywa się Kyle – Co teraz powiesz? Wskazuje mi palcem na wprost. Z budynku szkoły wychodzi chłopak i dziewczyna, przez chwilę wydaje mi się, że mam kłopoty ze wzrokiem, ale to prawda. Alex i Tess prowadzą miłą konwersację i uśmiechają się do siebie. Moje serce powoli umiera z rozpaczy, zamykam oczy, żeby uwolnić się od tej męki.

— Przykro mi Isabel – słyszę szept, wstaje i z lodowatą duszą opuszczam to miejsce.

***
Następnego dnia nie poszłam do szkoły, powtarzam sobie w duchu, że to wcale nic nie znaczy. Przecież oni tylko ze sobą rozmawiali. Po kryjomu płacze, choć wcale nie ma powodu. Tess jest indywidualnością, nie trzyma z nami i nie wtrąca się. W głowie mam mętlik , nie wiem co o tym wszystkim myśleć. Ktoś puka, mama z uśmiechem na ustach.

— Isabel masz gościa – mówi, otwieram szerzej oczy, moje serce wykonuje szaleńczy taniec.

— Kto przyszedł?- mamrocze .

— Alex …

C.D.N







Poprzednia część Wersja do druku Następna część