Marcelinka

Niepewność (2)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część




Dla moich kochanych przyjaciół, bez których nie umiałabym się cieszyć tym, co mam. To dla Was- Natalio, Justyno i Przemku.

"Czy wszystko jest takie, jakie się wydaje?"


-Nazywam się Rachel. Mam 16 lat. Nie potrafię cieszyć się życiem. Tak zaczynam moją pierwszą w życiu rozmowę ze szkolnym psychologiem.(Pomijam fakt, że jest nim moja ciotka).
Naprawdę cudownie rozmawiać o swoich problemach z kimś, kto tego samego dnia pojawi się u Ciebie w domu i najnormalniej w świecie powie o wszystkim twoim rodzicom.
Gdzie podziała się tajemnica lekarska?, pytam, Gdzie? Dorośli uważają, że wystarcza w tej sytuacji odpowiedź:"To dla twojego dobra, kochanie".( Ile razy dziennie to słyszycie?)
Udaję, że słucham tysięcy rad i reprymendy, jakiej udziela mi ciocia, ale tak naprawdę te słowa wpadają do jednego ucha, a wylatują drugim. Na dowidzenia słyszę:

— Do zobaczenia Rachel u Ciebie w domu.
No tak ciotka przyjdzie znowu na obiad ze swoim nudnym mężem. Ale będzie ubaw po pachy.
***

—Obiecaj mi, że nigdy nie powiemy naszej córeczce tej okropnej historii. Musimy to zachować w tajemnicy.

—Przyrzekam Ci kochanie. Nigdy nie pozowlimy jej nikomu skrzywdzić. Ona będzie całym naszym życiem.

—Gdyby kiedykolwiek dowiedziała się prawdy, mogła by nas znienawidzić, a ja nie przeżyłabym tego.

—Uspokój się, wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
***
Dlaczego mieszkam w takim okropnym mieście? Nie widzę żadnego powodu, dla którego wszyscy tak zachwycają się Nowym Jorkiem. Nie lubię tego hałasu, szybkiego życia. Chciałabym mieszkać w małym miasteczku.
Jedyne miejsce, w którym znajduję odrobinę spokoju to strych naszego domu. Spędzam tam każdą wolną chwilę i znajduję liczne ciekawe listy, pamiątki rodziców ze szkoły, zdjęcia. Chowam się tu także przed moim młodszym rodzeństwem.
JAk ja niecierpię tych urwisów. Ciągle coś broją, to podwędzają mi ciuchy, to biorą moje kosmetyki, nawet ubierają moje biustonosze. Rodzice pozwalają im dosłownie na wszystko. Czasem wydaje mi się, że w ogóle im na mnie nie zależy.
Ciocia jednak twierdzi, że jestem zazdrośnicą i dlatego tak uważam. Może i jest w tym odrobina, a może nawet całe morze prawdy, nie wiem! Ale i nie muszę wiedzieć. Dziś znalazłam w mojej kryjówce bardzo dziwne zdjęcie. Była tam cała moja rodzina. Naprawdę śmiesznie wyglądali na tle jakiejś szkoły.
Nie mogłam jednak odczytać nazwy tej instytucji. W tym miejscu zdjęcie było strasznie zamazane. Pech! Chwila, przyjrzałam się uważnie zdjęciu i muszę stwierdzić, że są na nim dwie osoby, których nie znam. JAk to możliwe? Rodzice twierdzą, że nie mamy nikogo więcej na tym padole. Koniecznie muszę odczytać ten napis.
Dzięki Ci Boże za cuda techniki. Wystarczyło 5 minut w sklepie fotograficznym- mam odnowione zdjęcie i 10 dolarów mniej w kieszeni. Przyglądam się napisowi i z rosnącym zainteresowaniem czytam : "Roswell High School." Jedyne z czym kojarzy mi się to miasto to kosmici.
Bardzo śmieszne. Widać jak dobra jestem z geografii.Muszę spytać rodziców o tę dziwną parkę i Roswell. Czy oni tam kiedyś mieszkali? No cóż, bedę musiała poczekać do czasu aż wrócą z pracy, a narazie poszperam jeszcze trochę w tych rzeczach.Oho,słyszę moje kochane rodzeństwo, co oznacza, że rodzice już wrócili.

—Cześć kochanie- słyszę głos mamy, dochodzący z kuchni.

—Hej mamusiu- mówię z uśmiechem na twarzy- Możemy porozmawiać?

—Nie teraz kochanie.

—Ale...

—Przy obiedzie, dobrze?

—Tak, mamo.
Jak sobie chcesz. Zresztą może i od cioci dowiem się czegoś więcej. Ah, zapomniałam znalazłam jeszcze jedną śliczną kartkę z pięknym wierszykiem. Coś mi mówi, że napisał ją chłopak z tego zdjęcia. Czyżby do tej dziewczyny, której też nie znam? Tylko dlaczego rodzice mają tę kartkę?Skoro nie należy do nich, to musieli ją
"No myśl Sherlocku Holmsie", oczywiście! Musieli ją ukraść. Moi starsi i kradzież? Coś tu brzydko pachnie.( Nie o was myślałam skarpetki).
A teraz treśc wiersza:
Nie powiem sercu by mniej kochało,
bo i tak nie posłucha.
Nie powiem myślom, by zostały,
bo i tak pobiegną ku Tobie.
Nie powiem oczom, by nie
pragnęły widzieć Ciebie
i ustom nie powiem, by milczały.
Nie powiem dłoniom, by nie szukały Ciebie.
Nie powiem...
No jemy bardzo pyszną kolacyjkę. Myślę, że nadeszła pora,aby wyłożyć kawę na ławę. Biorę głeboki oddech i zaczynam:

—Czy mamy jakąś rodzinę w Roswell?
Wszytkie odgłosy cichną, wszyscy patrzą się na mnie z dużym napięciem. Co ja takiego powiedziałam? O co im własciwie chodzi? Nie zważając na panującą wokół ciszę zadaję kolejne pytanie:

—Kim jest ta para?- pytam, wskazując na chłopaka i dziewczynę na zdjeciu. Cisza odbija się w moich uszach echem. Trwa to zaledwie kilka sekund,ale dla mnie mijają wieki.
Nagle wszyscy zaczynają dalej jeść, ignorując moje pytania. Czy ja je w ogóle zadałam? Zdenerwowana, wstaję od stołu z tradycyjnym "Dziekuję" i biegnę po schodach do siebie do pokoju. Teraz jestem pewna, że coś jest nie tak. Może ta kartka z pamiętnika, którą czytałam ma jakiś związek z tą tajemnicą. Czy ten zapis należał do tej dziewczyny ze zdjęcia?
Już postanowiłam. Za wszelką cenę muszę dowiedzieć się całej prawdy. Wyjeżdżam do Roswell, na poszukiwanie przeszłości.
To be continued( ale dopiero po 12 lipca, bo niestety wyjeżdżam, proszę o komentarze:D).



Poprzednia część Wersja do druku Następna część