Dzinks

Mysteriousness (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Wysłany: Wto Maj 25, 2004 9:14 am Temat postu:

—-------------------------------------------------------------------------------

Część piąta

Jak już mówiłam, straciłam inspiracje do pisanie tego opowwiadania, ale powoli zbliżamy się do końca.


Spotkałam się z nim jeszcze dwa razy , zaczęło iskrzyć między nami. Michael był zły na Liz, to wszystko nie miało się tak skończyć, ale ani razu nie pojawił się na komisariacie. Był dumny , a poza tym pamiętał oskarżenia Maxa.

Zaprosił ,mnie tego samego dnia na kolacje , powinnam być z siebie dumna, ponieważ był to najdroższy lokal w mieście. Było bardzo miło, coraz bardziej byłam przekonana , że to facet odpowiedni dla mnie.

Każde spojrzenie, każdy gest sprawiał, że moja skóra piekła żywym ogniem. Odprowadził mnie pod same drzwi, czekałam na jakiś gest, ale on nie zdobył się na to. Chyba stchórzył w ostatniej chwili, powiedział tylko.
— Mamy czas. Stałam przez chwilę patrząc na jego sylwetkę, która powoli nikła w mroku nocy. Musiałam to wszystko przemyśleć, byłam zaniepokojona tym uczuciem, musiałam się zastanowić głębiej, czy to wszystko ma sens.

Drżałam, ale to nie było spowodowane chłodem, to jego dotyk. Rankiem było zupełnie inaczej, na progu mojego domu znalazłam bukiet czerwonych róż. „Przepraszam za wczoraj , dziś będzie inaczej”- liścik. Cieszyłam się jak dziecko , które dostało wymarzony prezent.

Zjawił się w południe, muszę przyznać, że był to najpiękniejszy dzień w moim życiu , dostałam drugi bukiet czerwonych róż. Potem mnie pocałował, jego wargi były gorące, miękkie i pachniały właśnie tymi pięknymi kwiatami. Krew burzyła się w naszych ciałach

— S- jak twoja skóra, piękna i jedwabista, U- jak twoje usta, duże i czerwone, O- jak twoje oczy, w których dostrzec można seledynową toń, W- jak twoje włosy, złociste i lśniące przypominające zboże dojrzewające w słońcu. Tak właśnie mówił o całym moim ciele, sprawiał, że byłam szczęśliwa.
— Twoje ciało jest doskonałe, cała ty i cała twoja dusza- mówił.

***
Max wpatrywał się w zegarek stojący na łóżku, wskazówki powoli przesuwały się do przodu. Liz spóźniała się już dwie godziny, powinna być już w domu. Wstał i wziął telefon komórkowy, czekał, abonent czasowo niedostępny, i tak przez cały czas. Rzucił telefon na łóżko. Ubrał kurtkę i wyszedł z domu trzaskając drzwiami. Na komisariacie także jej nie było.

—Nie widziałem jej cały dzień – stwierdził Kyle.
Max zastanowił się przez chwilę, Marii nie było dzisiaj w pracy , odpoczywała po nocnym dyżurze. Liz mogła być tylko w jednym miejscu, w swoim domu, do którego tak nie chciała wracać. Postanowił pojechać tam od razu, czuł , że coś jest w nie porządku.

Michael trzymał w ramionach Marie, od kilku dni próbował jej powiedzieć prawdę, nie mógł jej już dłużej okłamywać. Znienawidzi go za to, że tak długo to przed nią ukrywał.

— Michael Kocham cię – powiedziała, spojrzał w jej zielone migoczące oczy.

— Ja ciebie też kocham. Prawda musi wyjść na jaw


Max wjechał na podwórko, dom się nie zmienił , nadal wywoływał melancholie i przygnębienie. Wszedł na werandę i zapukał do drzwi, cisza, nikt nie pofatygował się by mu otworzyć. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Wszystko było nienaruszone , od ostatniej wizyty nic się nie zmieniło

— Liz!!!- krzyknął , echo odbiło się od ścian i dotarł z powrotem do niego. Wahał się przez moment , po chwili postanowił wejść na górę. W domu panowała kompletna cisza, Max przeszedł wzdłuż korytarza, wszystkie pokoje były zamknięte. Dostał się do ostatnich drzwi na samym końcu. Zamarł stając w progu, na podłodze wlały się zaschnięte farby, było tam także wiele pięknych obrazów. Brunet dostrzegł także w tej stercie śmieci i farb białą kopertę, na której widniało jego imię i nazwisko.


Michael wstał i usiadł naprzeciwko niej, był zupełnie poważny i teraz zebrał w sobie całą swoją energię, by opowiedzieć jej cała prawdę.

— Michael czy coś się stało ? – zapytała. Odchrząknął dotknął jej dłoni.

— Muszę ci coś powiedzieć kochanie – zaczął spuszczając wzrok.

— O co chodzi?

— Okłamałem cię , wiem gdzie jest mój ojciec – ciągnął wbijając wzrok w podłogę, momentalnie twarz Marii stała się zupełnie poważna- On jest w moim domu, ukrywa się z razem ze skradzionymi obrazami. Liz chciała iść na policję, a wtedy on ją pobił. Pokręciła głową wstając gwałtownie, jej usta zaczęły nerwowo drgać.

— Michael czy ty wiesz co mówisz?

— Prawdę całą prawdę – wyjaśnił.

C.d.n



Poprzednia część Wersja do druku Następna część