Dzinks

Gwiazda gasnąca , ognista (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

CZĘŚĆ TRZECIA


Liz zaczęła się śmiać, ten facet na pewno nie był dobrze znanym jej Michaelem. Zmierzył ją spojrzeniem.

—, Z czego się cieszysz?

— Z ciebie – odpowiedziała i dalej się śmiała.

— Parker … Parker chyba czas na nas, zaraz przyleci tu ta krzykaczka Deluca – powiedział ziewając.

— Czas na nas?. Uśmiechnął się tajemniczo i nic nie odpowiedział, Podszedł do lustra, przesunął ręką po włosach, mrugnął do niej. Uniosła brwi, Michael wyglądał śmiesznie w tej pelerynie, przypomniał jej się Faust, a także książka, którą bardzo lubiła Mistrz i Małgorzata.

— Niestety moja droga Parker, ale musisz zapaść w letarg – dodał po chwili odwracać się w jej stronę.

— O nie nie, żadne letarg, powiedz mi do cholery, co ty chcesz zrobić?. Nawet nie zauważyła jak położył jej rękę na ramieniu, przez chwilę widziała jego piękne piwne oczy, ale po przebłysku odpływała.

— Ach ta dzisiejsza młodzież nie ma za grosz zaufania – westchnął, przesunął dłonią w powietrzu, w pokoju pojawił się ciemny krąg. Podszedł do Liz, wziął ją na ręce.

— Uh …Parker, powinnaś zrzucić parę kilo – mruknął i zniknął w kręgu, po chwili pokój wrócił do poprzedniego stanu, wszystko było jak dawniej, zdjęcia, ubrania , książki leżały na swoim miejscu, brakowało tylko lokatorki.

***

Otworzyła oczy, ktoś kuł ją w bok, nad sobą zauważyła znajomą twarz.

— No jak tam Liz? Obudziłaś się? – zapytał Michael pomagając jej wstać, rozejrzała się w około, była w swoim pokoju. Jednak był inny, zauważyła swoje stare meble i bluzkę, którą wyrzuciła dwa lata temu. Spojrzała na Mefisto, wyglądał na rozbawionego.

— Tak tato zaraz – usłyszała swój własny głos, przez chwilę wydawało jej się, że śni . Zbladła, kiedy do pokoju weszła ona sama tylko wyglądała dwa lata młodsza, miała krótsze włosy. Liz Parker mogła mieć jakieś piętnaście lat. Minęła leżącą Liz i zaczęła przewracać rzeczy w szafie.

— Lizzy kochanie chodź szybko babcia czeka- wołał głos z dołu. Piętnastoletnia Liz zostawiła w spokoju szafę i wybiegła z pokoju, nawet nie zwracając uwagi na bladą ciemnowłosą dziewczynę. Liz wstała, serce waliło jej w piersi, podeszła do Michaela i z całej siły uderzyła go w szczękę, niestety jej pięść przeleciała przez powietrze, tak jakby go tutaj wcale nie było.

— Wow Parker nie denerwuj się – próbował ja uspokoić – Ona cię nie widzie, nie masz się, czym denerwować

— Nie mam – zaczęła jej oczy niebezpiecznie błyskały- POJAWIASZ SIĘ NIE WIADOMO PO, CO W MOIM POKOJU W TYM… CIELE I GADASZ JAKIEŚ BZDURY, A TERAZ NAGLE JESTEM W SWOIM POKOJU I WIDZĘ SIEBIE MŁODSZĄ I 2 LATA!!!!!!!!!
Widać dużo ją to kosztowała, usiadła na łóżku łykając na niego groźnie.

— No dobra, przeniosłaś się w przeszłość …

— Zdążyłam zauważyć – mruknęła przerywając mu.

— ZAMKNIJ SIĘ I SŁUCHAJ!! – krzyknął , najwyraźniej poirytowany. Uśmiechnęła się „Jednak ma pewne cechy Michaela”- Nie znasz Evansa, jestem tu po to, żeby ci pomóc rozwiązać tę trudną sytuację. Sama musisz zdecydować czy chcesz doprowadzić do spotkania pomiędzy tobą a Maxem. Jeżeli nigdy się nie spotkacie nie zakochasz się w nim i nie będzie tej całej farsy z Maxem z przyszłości. Zrobił pauzę, chcąc się przekonać czy wszystko dokładnie rozumie.

— Liz posłuchaj mnie uważnie, możesz teraz sprawić , że otaczający cię ludzie będą cię widzieć, ale pamiętaj nie możesz spotkać się z samą sobą.

— Dlaczego?

— Powiedzmy, że doszłoby do czegoś nieodwracalnego. Sama musisz zdecydować, czy chcesz by młoda Liz Parker spotkała na swojej drodze Maxa Evansa- wyjaśnił. Przez umysł Liz przechodziło tysiące myśli, nie dochodziło do niej to wyjaśnienie. Ona w przeszłości to było zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

— Dlaczego pomagasz akurat mi? – zapytała, Michael westchnął, było to pytanie, na które nie znał odpowiedzi , a często mu je zadawano. Usiadł obok niej i objął ją ramieniem.

— Liz – zaczął miękko- Chcesz przezywać to cierpienie, twój związek z Maxem nie ma przyszłości, on nie jest twoim przeznaczeniem. Chcę ci pomóc uniknąć cierpienia. Położyła mu głowę na piersi, teraz mogła go dotknąć, czuła nawet wolne bicie jego serca. Dostała szanse i teraz musiała zadecydować czy zmienić swoje życie na zawsze. Tak by nie było w nim Maxa Evansa.

Ciąg Dalszy Nastąpi. Komentarze mile widziane.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część