Anita19

SILMARILLION (5)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Cz. – 5
BUNT cz. -1a
PLANETA TUOR
Kolonia karna Eriador – Strefa F1497
Każda istota mająca wyrok – Kolonia Karna Planeta Tuor – drżała na samą myśl... Było to najstraszniejsze miejsce. Miejsce kaźni. Nie znano twórców jej budowy. Nikt nie wyszedł stąd żywy...Poczynając od samych twórców...
Prawdopodobnie zostało to zbudowane przez pierwszych więźniów, którzy zostali tutaj do samej śmierci...
Całość miała kształt ogromnego kręgu, by łatwiej można było upilnować niezliczoną ilość więźniów, którzy pojawiali się i umierali tutaj od wieków. Obserwator uznałby, iż znalazł się w wiekach średnich gdzie nie znano techniki, istotnie... Cała planeta jakby cofnęła się czasie... Powietrze było niemal czarne od dymu wydobywającego się z kopalni telitu cennego dla Układu Pięciu Planet. Wciąż było słychać miechy, maszyny wydobywające, głos poganiaczy i ich biczów... Krzyk uderzonego batem...
Były tu również zwierzęta, których nazwy nie dałoby się wymówić, specjalnie szkolone do noszenia kamieni... Albo do pilnowania nieposłusznych więźniów..
W tym właśnie miejscu przebywał – Reno. Był skórem. To on dziesięć lat temu zrobił przykrość Silvarienie wrzucając na balkon pałacu nieżywe stworzenie. I ze zdumieniem obserwował jak dziecko je uzdrowiło. To wtedy też poprzysiągł jej zemstę...
Reno był jednym z nielicznych potomków skórów będących pod władzą panującego pięć wieków wcześniej Kivara. Oni nie pogodzili się z wybaczeniem Zanowi... I w przeszłości również starali się pozbawić obecnych władców tronu. Jego zadaniem było znaleźć dziewczynkę i silimarillion i zapanować nad całym wszechświatem zanim zjawi się Ungol...
Reno planował wzniecić bunt w koloni. Najpierw jednak musiał zjednać sobie wszystkich więźniów, co nie było łatwe... Niektórzy od razu zapalali się do pomysłu, zazwyczaj młodzi. Ale starzy kręcili głową i mówili, że się nie uda. Nikomu nie udało się jeszcze uciec mówili...

— Jeszcze zobaczymy – Mruczał Reno i dalej burzył wszystkich przeciw straży.

— Spokojnie, kiedy będę wiedział, że wszyscy są po mojej stronie wtedy dopiero zaatakujemy, najpierw Tuor a potem Antar i inne planety...
Czas zaczął szybciej płynąć. Mijał miesiąc za miesiącem aż pewnego dnia wysłannik więźniów zwrócił się do Reno

— Panie jesteśmy gotowi ci pomóc...
Reno uśmiechną się

— Wspaniale!... Oto mój plan....- Przedstawił im to, co wymyślił. Z przyjemnością stwierdził, iż chętni są do pomocy...
Była najciemniejsza noc w roku, ponieważ Tuor kryła się ona za innymi planetami na jedną noc. To był czas, kiedy Reno wydał rozkaz ruszenia do ataku. I bardzo szybko w każdym miejscu Eradioru znikali strażnicy, zwierzęta ginęły. Słychać było szczęk opadających łańcuchów, szepty... Zaraz potem rozległo się jednogłośne hura.

— Panie... Dostałem meldunek, iż za chwilę zjawi się pięć transporterów z więźniami...

— Bardzo dobrze, bardzo dobrze... Czasami się zastanawiam skąd oni biorą tylu więźniów na raz

— To jest mniej więcej określona liczba gdzieś... Dwieście do trzystu osób. Raz na dziesięć lat.

— Im więcej tym lepiej... – Mrukną

—, Co mamy robić?

— Czekać... Naszych wypuścić a ze strażnikami możecie zrobić, co się wam podoba – Powiedział i udał się do komnat samego już uwięzionego naczelnika i wreszcie od ponad dziesięciu lat zasną kamiennym snem.
Przygotowania do przelotu na Antar trwały ponad rok... Musieli zdobyć broń, nauczyć się walki i zabijania, Musieli mieć statki...
Reno dziwił się, iż nie przywiązują wagi do znikających statków i ludzi... Może to i dobrze, na jego korzyść oczywiście...
Nareszcie ku wielkiemu zadowoleniu Reno zebrali dostateczną ilość broni... Na co musiał czekać kolejny rok. Opracowali starannie dzień ataku i bitwy z antarianami...
Dwa lata póżniej...
Dziesiątego miesiąca, dziesiątego dnia o godzinie dziesiątej rano z planety Tuor wyruszyło dziesięć statków wraz z uzbrojonymi po zęby "żołnierzami" i obłąkanym przywódcą...
Ich celem był Układ Pięciu Planet i Antar...

ANTAR
Dotarli na planetę niezbyt przyjaźnie przyjmowani, bowiem wieża była pewna, że to zdrajcy, którzy teraz wróciliby się pokajać przed Władcami Antaru...
Jednak z pojazdów masowo wyskoczyli najeźdźcy... Zaatakowali wierzę i bardzo szybko opanowali całe lotnisko...
Reno natomiast kilkoma ludźmi udał się prosto Pałacu Władców... Nic nie było w stanie go zatrzymać... Kiedy dotarł jeszcze spokojnie spali?.. Żołnierze Rena wyprowadzili cicho straż pałacową a On staną w nogach ogromnego łoża gdzie spali – Eldar i Elentaria na twarzy miał uśmiech... Uśmiech zwycięstwa...

— Wstawać! – Krzykną tak jak to robili strażnicy na Tauroże każdego ranka... Nienawidził tego..
I Eldar i Elentari zerwali się i przerażeni wpatrywali się w postać, która przed nimi stała

— Wróciłem...
W komnatach królewkich słychać było gromki śmiech.
Tej nocy żaden mieszkaniec Antaru nie był bezpieczny nawet w swoim domu...
CDN.
Proszę o komentarze...






Poprzednia część Wersja do druku Następna część