Anita19

SILMARILLION (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Cz. – 3
Wiem, wiem – auto korekta – wierzcie mi robię, co w mojej mocy by wszystko było dobrze, ale nie jestem wszech wiedząca. Proszę bądźcie dla mnie wyrozumiali.
Piszcie do mnie komentarze!
kubiakanita@wp.pl
Dzięki. Anita.
Teraz w kolejnych częściach "pożyczę" sobie "coś" z seriali – "Cleopatra 2525" oraz z "Kronika nie z tej ziemi".



Cz.- 6
10 LAT PÓŹNIEJ...
ANTAR
Silva stała na balkonie przylegającym do jej pokoju. Wiatr rozwiewał jej długie do pasa włosy, brązowe oczy wyrażały skupienie. Wpatrywała się w daleki horyzont jakby czegoś szukała... Rozmyślała. Próbowała sobie przypomnieć coś oprócz dnia narodzin i życia tutaj w pałacu. Nic, pustka i to właśnie najbardziej ją złościło. Nikt nic nie chciał jej powiedzieć przez szesnaście lat życia a pytała wiele razy.

— Panienko, czas na kąpiel – usłyszała głos służącej

— Idę – odpowiedziała, nie cierpiała tego staromodnego zwyczaju, we wszystkim musiała jej towarzyszyć służba. Nawet kiedy się załatwiała nie mogła być sama. Domyśliła się, że to, dlatego iż jest kimś ważnym...
Już miała wejść do sali kąpieli, kiedy usłyszała rozmowę między służącymi

— Jak myślisz, kogo ona przypomina?

— Mnie przypomina księżniczkę Vilandrę i trochę Tess, ale te oczy do żadnej z nich nie pasują i te jasne włosy...

—, Ale skąd w ogóle się ona wzięła?

— Wykluła się z kokonu dziesięć lat temu... Jest krwią z krwi "Królewskiej Czwórki" oraz ich przyjaciół i Silmarillionu podobno dodał swą kroplę do ich krwi... – służąca nie skończyła mówić, bo oto w wejściu stała Silva miała łzy w oczach.

— Pani... Pani... Ja nie chciałam! – kobieta była blada jak ściana. Silva rozbiła kryształowe lustro i wyszła. Obie służące natychmiast chciały ją zatrzymać, ale była silniejsza. Poszła do książnicy gdzie znajdowały się księgi z przed wieków.
Odnalazła grubą księgę ze znakiem Antaru i wzięła ją ze sobą. Tajemnym przejściem, a znała je wszystkie w pałacu i nikt o tym nie wiedział udała się do swego pokoju.
W pokoju usiadła i otwarła na pierwszą stronę...
Pięć wieków temu żyli Oni "Królewska Czwórka" oraz ich przyjaciele – tu pokazana jest ich maturalna fotografia. Następnie opisany dzień strzelaniny i wszystko, co się wydarzyło. Wszystkie te informacje zdobył Zan II. Silva płakała. I jednocześnie była wściekła na wszystkich, że jej nic nie powiedzieli!
Kiedy dotarła do połowy z trzaskiem zamknęła księgę i wstała? Rozejrzała się po komnacie. Jej wzrok padł na szafę otwarła ją i wyjęła "ziemskie ubranie"

— Jak oni mogą to nosić? – pytała samą siebie, kiedy wkładała spodnie i podkoszulek, na to nakładając koszulę w kratę. Sprawdziła jak wygląda w lustrze. Coś tu jeszcze brakowało. Włosy! Były za długie... Wzięła nożyczki ze stolika i ze łzami w oczach ścinała kolejne pasma. Teraz ich długość była do ramion. Uśmiechnęła się przez łzy do swego nowego Ja.
Założyła "burkę"- strój służącej i wolnym krokiem wyszła z komnaty. Udała się w stronę wyjścia na świat.

— Stać! – usłyszała i trochę się zlękła

— Gdzie idziesz – strażnik patrzył na nią groźnie

— Księżniczka zażyczyła sobie płótna na suknię i powierzyła mnie to zadanie... – Slva skłamała gładko

— No dobrze, ale wróć szybko i nie mów, dla kogo to inaczej się z tobą policzę... Rozumiesz?

— tak panie – odparła przez zaciśnięte zęby. Wiedziała już jak traktowana jest służba... I po powrocie coś z tym musi zrobić.
Otwarły się podwoje i Silva usłyszała gwar ludzkich rozmów. Serce skoczyło jej do gardła. Przełknęła ślinę i ruszyła n spotkanie z nowym światem.
Wszystko było dla niej nowe i za razem piękne. Miasto było takie kolorowe, wesołe i pełne miłosierdzia dla innych. Stwierdziła. Miała jeszcze długą drogę do pokonania. Więc przyspieszyła nie odzywając się do nikogo. Uważnie się rozglądała. Szukała koni. Są!

— Dzień dobry czy mogę pożyczyć konia? – uprzejmie spytała

— Pożyczyć! Dobre sobie! Musisz go kupić mała! – zarechotał handlarz

— Zgoda, ile? – zazgrzytała zębami

— piętnaście anurów! – powiedział
Silva wyjęła woreczek z pieniędzmi i podała odliczoną kwotę. Sprzedawcy zabłysły oczy. Niedaleko stał mężczyzna, który przyglądał się jej z niebezpiecznym uśmiechem na ustach. Zaprowadzono ją do konia. Był wielki i czarny. Silva nawet się nie zawahała. Wskoczyła na koń i ruszyła z kopyta. Tuż za nią w pewnej odległości podążał inny jeździec.

— Wyścigi? – zastanowiła się
Zmieniła zdanie, kiedy drugi jeździec wyciągną kuszę i strzelił w jej stronę. Na szczęście nie trafił. Silva nie bawiąc się pochyliła się nad uchem konia i wyszeptała mu słowa

— Noro lim, noro lim – koń staną dęba i poderwał się do szybszego biegu. Napastnik zatrzymał się osłupiały. Silva jechała bez przerwy.
W końcu już nocą dotarła do hangaru. Tutaj przylatywały i odlatywały statki należące do Układu Pięciu Planet. Było dużo ludzi, strażników. Zastanawiała się jak ona z tego wybrnie. Przekradła się na pas odlotów i wyszukała jedno osobowy statek. Kiedyś matka uznała, że się jej to przyda...
Pozbyła się burki i podeszła do pojazdu. Otwarła właz i wśliznęła się do środka. Uruchomiła wszystkie urządzenia wprowadziła współrzędne – Kierunek Ziemia – wtedy odezwały się głośniki

— Jednostka 1111984 nie masz pozwolenia na start, wyłącz maszynę i wyjdź inaczej będziesz musiał ponieść karę...

— ani mi się to śni – warknęła Silva i wzniosła się do góry. Skierowała się na Centrum Dowodzenia i ruszyła. Niemal przed szybą wykonała zwrot i poleciała w stronę Ziemi...
Tym czasem w pałacu wrzało

— Jak to jej nie ma! – Elentari kipiała jej córeczka znikła, chociaż kazała przeszukać każdy zakamarek. Znaleziono księgę Królewskiej Czwórki i obcięte włosy w jej komnacie.

— Była naprawdę wścieła – odezwała się cicho służąca. Strażnik powiedział, iż jakaś niewysoka dziewczyna wychodziła na miasto. Zbladł, kiedy uświadomił sobie, kim ona była.
Nadszedł bardzo zaniepokojony Kapłan

— Pani... Wyrocznia wzywa oboje władców...

— Wyrocznia... – Elentari niedowierzała dotąd milczała...

— chodźmy kochanie... – odezwał się Eldar nie mniej poruszony od swej małżonki
W starej komnacie znajdowała się, Ona, Wyrocznia... Nikt nie miał pojęcia ile ma wieków... W tej chwili jednak na władców patrzyło dwoje spokojnych, bardzo starych i mądrych oczu...

— Wasza córka, poleciała na Ziemię... – powiedziała a Elentari zakryła usta dłonią w przerażeniu, – czemu się boisz Elentari twej córce nic nie grozi... Ona wypełnia swe przeznaczenie... – zakończyła i zamknęła oczy...

—, Więc to dziś nadszedł ten dzień... Silvalrieno – powiedział król

— Oby się jej udało...
ZIEMIA – w tym samym czasie

— Kilan rusz ten swój wymuskany tyłek i choć wracamy na poziom 47! – rozległ się stanowczy głos. Dziewczyna, która je wypowiedziała wyglądała dość osobliwie... Obszarpana kusa bluzka, ledwo widoczna spódniczka oraz kozaczki na niebotycznych koturnach, miała czarne włosy i niemal anielski wyraz twarzy gdyby nie ostry makijaż.

— Jeszcze nie jak ją zobaczę tę spadającą gwiazdę to dopiero pójdę! – chłopak wyglądał równie dziwnie. Jednak najdziwniejsza była rzecz znajdująca się na ich prawych dłoniach? To
była broń.

— Dobra byle nie za długo...

— Tara patrz! O tam, mówiłem, że one istnieją!

— Jak dla mnie to wygląda na jakiś pojazd, latający pojazd...

— Ty! Chyba masz rację! To coś leci tu w naszą stronę!

— Rzeczywiście! Schowajmy się!
Tak zrobili. Chwilę później za ruiną domy To coś z wielkim impetem walnęło w ziemię...

— szybko zanim zjawią się Czyszciciele! – krzyknęła Tara
Pobiegli w tamtą stronę i stanęli jak wryci...
Przed nimi widniały resztki czegoś... A na ziemi tuż obok leżała nieprzytomna dziewczyna...
CDN.
Nie trzeba wam mówić, co macie robić. Prawda?



Poprzednia część Wersja do druku Następna część