dzinks

Puszka Pandroy (4)

Poprzednia część Wersja do druku


Przed północą Nowy York
Ktoś zadzwonił do drzwi, po trzech dzwonkach oderwała się na chwilę od papierów i poszła otworzyć. Uchyliła drzwi, za nimi stał Jessi.

— Wejdź – poprosiła. Wszedł do środka,. Zamknęła za nim drzwi na klucz.

— Co się stało ? – zapytał.

— Muszę ci coś pokazać.
Zaprosiła go do środka, usiadł na fotelu rzucając okiem na papiery i zdjęcia. Liz także usiadła.

— Przeczytaj to, chyba odkryliśmy coś, co nigdy nie ujrzało światła dziennego- wyjaśniła Liz. Jessi uśmiechnął się, przez chwile panowała cisza, z każdym następnym przeczytanym słowem w jego oczach dostrzegła rozbawienie.

— Przecież to jakaś bajka.

— Sprawdzałam w internecie tam naprawdę była ta baza wojskowa, każdy zna historie z Roswell, ale tam są zdjęcia z tej katastrofy, nazwiska ludzi najbardziej wpływowych w Sanach- wyjaśniał podając mu fotografie. Jego twarz zmieniła się , przestał się uśmiechać, ale wyglądał tak jakby w to wszystko nie wierzył. Liz nie dawała za wygraną.

— Zgadnij mój drogi, czego FBI szukało dzisiaj redakcji? Wzruszył ramionami.

— Gdybym tego wcześniej nie schowała, te papiery nikt by się o nich nie dowiedział

— Twierdzisz, że gliny szukały tego??

— Tak, tak jeszcze nie rozumiesz, Kelly Guerin wmieszała się w poważną aferę. Wyobraź sobie, co by się stało gdyby to dostało się do prasy. Kompromitacja rządu, poza tym nazwiska, nie podoba mi się to. Jessi patrzył na nią coraz bardziej niedowierzając, próbował sobie przypomnieć Kelly, zawsze była niedostępna i zawsze gdzieś wyjeżdżała.

— Liz mamy tylko skrawek informacji, poza tym Kelly nie żyje …

— Nie żyje – przerwała mu – Może wcale nie zginęła w wypadku samochodowy. Wstała spojrzał przez okno na Nowy Jork. Odwrócił się.

— Więc co proponujesz?
Odgarnęła w włosy , w oczach pojawił się niebezpieczny błysk.

— Jedźmy do jej męża

— Teraz ??!!!

— Tak , nie powinniśmy tracić czasu .

— Liz dochodzi pierwsza w nocy, jutro rano powinniśmy być w redakcji, mam przygotować dwa nowe artykuły.

— Nie marudź, chcesz się dowiedzieć prawdy ? Przytaknął, ubrała kurtkę i pociągnęła go do wyjścia, zebrała wszystkie papiery i włożyła je do torby.

Paryż Francja

Wysiadła z samochodu, miała przy sobie dokumenty i to było najważniejsze. Przebiegła przez ulicę i dostała się w końcu do banku. Ludzie przyglądali jej się ciekawie, kilku odważnych poprosiło o autograf.

— Przepraszam, ale strasznie się śpieszę – wyjaśniła, połknęła łzy. Od razu poszła do kierownika banku, swojego starego przyjaciela. Był to niski mężczyzna z bródką.

— Maria co się dzieje, we wszystkich stacjach twierdzą, że postrzelili Nicka? Zaczęła płakać.

— Zabili go- szlochała.

— Spokojnie, musisz iść na policje – dodała.

— Nie ! – krzyknęła – Nie mogę iść na policje, Nick pracował w FBI powiedział mi tak przed śmiercią, muszę wyjąć cóż ze skrytki , to miało być coś ważnego – wyjaśniła. George patrzyła na nią niedowierzając.

— Mówisz o tej skrytce, którą założyłaś dla matki ?

— Tak właśnie o tej, musisz mnie natychmiast tam zaprowadzić, oni tam byli, ale zdołałam uciec

— Chodź za mną, ale i tak uważam, że powinnaś się zgłosić na policje. Weszli do sejfu, była tam tylko ona, miała klucz, ale nie miała zielonego pojęcia, co może być w tej skrytce. Ręce jej się trzęsły, była rozdygotana, przed oczami miała martwe oczy Nicka , którego tak bardzo kochała.

Hiszpania Lyon

— Mamo byłaś u tata i dałaś mu mój rysunek ? – dopytywała się mała jasnowłosa dziewczynka. Isabel wzięła ją na ręce.

— Oczywiście, że dałam, tatuś bardzo się ucieszył. Do pokoju wszedł mężczyzna w średnim wieku , trzymał w ręku butelkę z mlekiem.

— I jak Alex ?

— Jakoś się trzyma , ale ja muszę wyjechać do Paryża na tydzień – wyjaśniła Isabel patrząc na córeczkę z troską – Mamusia wyjedzie, a ty musisz być grzeczna. Dziewczynka wpatrywała się w nią swoimi wielkim niebieskimi oczami.

— Nie lubiem, kiedy mamusia wyjeżdża

— Wiem kochanie , ale tak trzeba.








Poprzednia część Wersja do druku