dzinks

Polar. Śmierść między dwoma biegunami (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część


Nie chciała spojrzeć mu w oczy. Musnął ramieniem jej dłoń. Pochylił głowę i szepnął jej do ucha.

— Kłamiesz
Odskoczyła.

— Max przestań przerażasz mnie- powiedziała próbując zachować spokój, były to tylko i wyłącznie pozory.

— Jesteś na mnie zła, Liz oddalamy się od siebie – powiedział miękką, przesunął dłonią po szyi odgarniając jej włosy. Zadrżała, jeszcze nigdy się tak nie zachowywała. Cofnęła się patrząc mu w oczy.

— Odprowadź mnie do domu – poprosiła. Uśmiechnął się i wziął Liz za rękę. Milczenie jest skarbem – pomyślała.

***
Nie była w stanie zasnąć tej nocy, przewracała się z boku na bok, cały czas przed oczami miała dziwny wyraz twarzy Maxa. Zastanawiała się czy coś podejrzewa. Nad ranem ponownie usłyszała ten dziwny szept mrożący krew w żyłach.

— Nie udawaj miłości. Zerwała się z łóżka , rozglądając się po pokoju , oczywiście nikogo w nim nie było , prócz niej samej.
***

Dwa miesiące później

Liz unikała Michael jak tylko mogła, starała się ograniczać spotkania z Maxem, właściwie ta miłość całkowicie umarła, on wiedział o tym doskonale, choć nie mógł się z tym pogodzić. Przychodził, co noc starając się ją zmusić do miłości. Nie byłą w stanie, ciągle myślała o Michaelu . Kiedy widziała go na ulicy przechodziła na drugą stronę , było to uciążliwe. Od pocałunku nic się nie wydarzyło. Spotykała się z Isabel i Alexem. Max znowu chadzał własnymi drogami starając się nie spotykać nikogo. Duch Marii nie pojawił się już więcej. Liz powoli wracała do normalnego życia, powiedzmy, że dla niej nie było już wcale normalne.
Wszystko to trwało do czasu
Usłyszała pukanie , powiedziała proszę w drzwiach pojawiła się zmartwiona twarz Isabel.

— Valenti przyjechał , podobno ma dla nas informacje – wyjaśniał. Liz podniosła się z łóżka i zeszła na dół. Byli tam wszyscy Max , Michael , Alex . Ignorując spojrzenie Maxa i Michaela usiadła obok Isabel. Valenti wyglądał na zadowolonego.

— Mamy drania – powiedział.

— CO !! Złapaliście go ? Kto to jest – dopytywał się Michael podrywając się z krzesła.

— Spokojnie Michael – powiedział Valenti- Przyznał się.
Wszyscy byli nieco wstrząśnięci, Isabel przytulała się do Alexa, Liz siedziała oglądając swoje buty

— Chce z nim porozmawiać – zdecydował Michael odwracając się plecami do wszystkich.

— Ale..

— Będę spokojny tylko porozmawiać – przerwał Valentiemu

— Ja też – odezwała się Liz.

— Więc chodźmy na co czekamy – powiedział miękko Max i wyszedł pierwszy. Isabel i Alex patrzyli w osłupieniu na wychodzących Maxa, Michaela i Liz.

Zaprowadził ich do małego pokoju, którym było jedno okno. Bez słowa odsłonił zasłonę. Za ścianą na krześle siedział około osiemnastoletni chłopak w czapce bawiąc się swoimi palcami. Był spokojny , nawet nie zauważył , że obserwuje go osiem par oczu. Liz patrzyła na chłopaka z mieszanymi uczuciami. To miął być morderca Marii , nie wierzyła. Spojrzała na Michaela, lecz z jego spojrzenie nie mogła nic wyczytać.
Max zmarszczył brwi patrząc na chłopaka, w jego sercu zrodził się niepokój. Wypuścił powietrze.

— Chcę z nim pogadać – usłyszał głos Michaela. Przez chwilę chłopak był sam , potem przyniesiono drugie krzesło i wszedł Michael usiadł bez słowa obok chłopaka. Nie słyszeli, o czym rozmawiają. Minęło kilkanaście minut.
Max patrzył na tę scenę, przez chwilę wydawało mu się , że zrobiło się ciemnej. Mózg Maxa doskonale zdawał sobie sprawę z wydarzeń, jakie miały nastąpić kilka sekund później. W pokoju za ścianą pojawiła się trzecia postać. Zamrugał oczami, skronie zaczęły pulsować coraz szybciej i szybciej.
Trupio blada twarz wpatrywała się w Maxa z drwiącym uśmiechem na ustach. Te niesamowite szare oczy, spojrzenie morzące krew w żyłach. Zabrało mu powietrza w płucach zaczął się cofać. Doszedł do niego ten szept

— Kłamstwo ma krótki nogi.
Wpadł na krzesło , upadając na z hukiem na podłogę.

— Max co się stało ? Wszystko dobrze ? – dopytywała się Liz próbują c mu pomóc. Spojrzał na nią szalonym wzrokiem , wszystko dochodziło do niego w zwolnionym tempie. Michael wyszedł z pokoju patrząc z niezadowolenie na cała tę sytuację.

— On tego nie zrobił- stwierdził – Max co z tobą.

— Zostawcie mnie wszyscy !!! – krzyknął , podniósł się z ziemi i wybiegł z pokoju.
Liz stała przez chwilę zdezorientowana.

— Co się z nim dzieje ?

— Nie wiem znowu zachowywał się dziwnie, wybiegł z pokoju jak szalony – wyjaśniła. Michael uniósł brwi. Valenti spojrzał na Michaela.

— Dlaczego powiedziałeś, że on tego nie zrobił ? Mamy mnóstwo dowodów przeciwko niemu

— Po porostu to wiem szeryfie. Wyjdźmy na zewnątrz – poprosił zwracając się do Liz.
Pchnął ją lekko do przodu, dotykając ramienia, po całym ciele Liz przeszedł niesamowity dreszcz.

— On tego nie zrobił – szepnął jej do ucha, a potem zaczął się oddalać. Chciała go zatrzymać, ale zrezygnowała, te słowa przez całą drogę powrotną dźwięczały jej w uszach.

***
Kiedy wieczorem kładła się do łóżka nie wiedziała co myśleć o tej całej sprawie, szczególnie zaciekawiło dziwne zachowanie Maxa.
Przykryła się szczelnie kołdrą, jeżeli Maria się nie pojawiła to na pewno ten chłopak jest jej mordercą .
Zamknęła powieki.
Trzask
Oczy przez chwile przyzwyczajały się do ciemności. Dostrzegła szczątki swojego wazonu na podłodze. Miała gęsią skórkę, w pokoju było bardzo zimno , temperatura spadła poniżej zera.
Oddech zmienił się w parę. Jęknęła ,serce powoli zaczęło wybijać się z normalnego rytmu.

— Ludzie nie są tymi , za którym się podają – usłyszała znajomy szept. Obok niej stała Maria w białej sukience patrząc na nią smutnym wzrokiem. Serce Liz stanęło w gardle.

— Bowiem , kiedy wyruszymy na poszukiwanie Miłości- ona zawsze wyjdzie nam naprzeciw. I nas wybawi*

Ciąg dalszy nastąpi

— * – Paulo Coelho


Poprzednia część Wersja do druku Następna część