_liz

Arytmia (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

III

Liz weszła do kuchni i zapaliła światło. Dziwne kołatanie serca troszkę przeszło, ale wciąż pozostał strach. Dobijało ją to, że nie wiedziała skąd bierze się ten strach. Wstawiła wodę na zagotowanie i wciąż rozmyślając usiadła na jednym z krzeseł przy stoliku. Skuliła kolana oplatając je jedna ręką, a drugą podpierając brodę. Jej wzrok utkwił w ścianie. Tylko, że nie widziała tam ściany. Przed oczami pojawił jej się obraz chłopaka z kafeterii. Jej usta same garnęły się do mimowolnego uśmiechu. Zauroczył ją. Nie znała ani jego imienia, ani nie wiedziała skąd jest. Westchnęła. 'Jak bardzo trzeba być beznadziejną osobą, żeby zauroczyć się kimś, o kim nie ma się zielonego pojęcia. Trzeba się nazywać Liz Whitman.' Para zaczęła napierać na gwizdek czajnika powodując drażniące i donośne brzęczenie w uszach dziewczyny. Zwlokła się ze stołka i wyłączyła wodę. Szafka. Kubki. Herbata. Wrzątek. Teraz przydałyby się jakieś kanapki. Ani ona, ani Alex nie byli łakomczuchami, ale jednak jeść musieli. Alex musiał. A skoro on jadł to i ona. Od dzieciństwa tak było. Mama zmuszała małego Alexa do jedzenia, więc i Lizzy od razu chciała to samo. To znów kiedy ona jadła, on nabierał ochoty na posiłek. Jakby ich organizmy współgrały ze sobą. Brunetka otworzyła lodówkę i zlustrowała wzrokiem jej zawartość.

— Alex! – krzyknęła na tyle głośno, aby jej wołanie dotarło do pokoju brata – Kolacja! Zwlecz się natychmiast na dół.
* * *
Chłopak zamarł na dźwięk głosu siostry i na słowa "zwlecz się na dół". Podejrzewał, że przyjdzie mu wreszcie podjąć decyzję, ale nie podejrzewał, że tak szybko. Jego przerażone spojrzenie padło na przybysza, który ze stoickim spokojem oczekiwał na reakcję. Kiedy wołanie ponowiło się, już nie było odwrotu. Alex wolał zejść na dół i szybko skłamać, niż czekać aż rozzłoszczona dziewczyna wdrapie się po schodach na górę i zacznie zadawać niewygodne pytania. Nabrał głęboko powietrza, spojrzał na bruneta i powiedział:

— Chodź. Czas, żebym dotrzymał swojej części umowy.
Postać chłopaka oderwała się od parapetu, o który się opierał. Chyba się lekko uśmiechnął. Podążył za Alexem, rozglądając się dokoła z niezwykłym zainteresowaniem. Alex zatrzymał się kilka kroków przed kuchnią. Nie potrafił zrobić kolejnego kroku. Dopiero kiedy poczuł na swoim karku mrożące spojrzenie przybysza, stwierdził, że woli spotkać się z gniewem siostry. Jeden krok. Drugi. Już stał w kuchni. Liz kroiła chleb, wciąż stojąc do niego tyłem. Milczenie zaczęło przyspieszać pompowanie krwi w ciele Alexa. Ciemnooki gość szturchnął go. Alex chrząknął. Dziewczyna nie zareagowała, nucąc coś pod nosem i sprawnie poruszając nożem w dłoni. Przez zaschłe gardło nastolatka przebiło się kolejne chrząknięcie. Tym razem Liz usłyszała. Odwróciła się.
* * *
Dziewczyna zamarła. Miała nawet wrażenie, że wszystkie funkcjonujące elementy jej ciała przestają działać. Nie widziała Alexa, nie widziała kuchni. Tylko te oczy... ta twarz... W ustach jej zaschło, krew zastygła w żyłach, powietrze stęchło w płucach. Zimny dreszcz przeszył całą powierzchnię jej tkanki nerwowej. Powrócił dziwny strach i uczucie chłodu. Liz zamrugała gwałtownie. To on. To był ten sam chłopak, którego spotkała w kawiarni. Tylko, że wyglądał tak jakoś inaczej. Bardziej poważnie, mrocznie. Kiedy wzrok chłopaka objął jej cała sylwetkę, wgłębiając w jej oczy, miała wrażenie, że jakaś nieznana siła penetruje wszystkie jej myśli i uczucia. I nie było to bynajmniej miłe uczucie. Wzdrygnęła się. A potem z lekkim zdumieniem we wciąż niezmiernie drżącym głosie, zapytała:

— Co ty tu robisz?
Chłopak nie odpowiedział, wciąż przyglądając się jej. Alex był najbardziej trzeźwy umysłem z całej ich trójki i oczywiście błyskawicznie wychwycił ton głosu siostry oraz charakter pytania.

— Ty? – zapytał z ogromnym zaskoczeniem – Wy się znacie?
Jego skołowany wzrok przesunął się z siostry na postać przybysza stojącego obok niego. Nie. Tego było za wiele. Alex pokręcił głową, jakby chciał się obudzić z nieprzyjemnego snu, bardzo nieprzyjemnego snu. Potem znów powrócił wzrokiem na siostrę, która stała w miejscu, jak zahipnotyzowana. Ale najwyraźniej nie była całkowicie nieprzytomna, bo zareagowała po chwili.

— Umm... – zaczęła, nie odrywając spojrzenia od bruneta – Poznaliśmy się w kawiarni. Dzisiaj.
Alex obrócił się w stronę chłopaka, jakby chcąc otrzymać potwierdzenie tej wersji. Ten nie odrywając wzroku od Liz, powiedział:

— Zgadza się. Rozmawialiśmy o... filozofii. – lekko się uśmiechnął

— O filozofii? – Alex zrobił głupia minę, jaką każdy zrobiłby słysząc takie wyjaśnienie – Dobra. Nie ważne. – wolał nie wiedzieć nic więcej
I znów stali w ciszy. To zaczęło się robić nudne i paranoiczne. Przybysz oderwał od Liz wzrok i spokojnie podszedł do kuchennego stołu, siadając na krześle z beztroską miną. Liz z ogromnym zaskoczeniem przeniosła swój wzrok z niego na brata, jakby oczekując, że zaraz się wszystko wyjaśni, ale jednak nikt nie zamierzał jej udzielać jakiejkolwiek odpowiedzi. Spojrzenie mrocznych oczu przybysza błądziło po kuchni, uważnie studiując każdy przedmiot i zakamarek, aż zatrzymało się na blacie obok zlewozmywaka, gdzie tkwiło na talerzu kilka kromek chleba, czekających na dopełnienie swego przybrania. Chłopak uśmiechnął się i bezczelnie powiedział:

— Chyba miała być kolacja.
Dziewczyna aż otworzyła usta, a potem zerknęła na brata. Ten szybko pociągnął ją w stronę lady, odwracając się w stronę przybysza plecami. Liz wzięła do ręki nóż i powróciła do krojenia sera na cienkie plasterki, ale jej głowa wciąż odwracała się w stronę gościa. I za każdym razem Alex odwracał ją z powrotem. Nalewając wody do czajnika, syknął jej do ucha:

— To nasz gość. Zachowuj się normalnie.

— On sam zachowuje się co najmniej nienormalnie. Kim on w ogóle jest?

— On... umm... – Alex szukał w głowie odpowiedniego kłamstwa, ale nie umiał nic wymyśleć
Liz wzięła sprawy w swoje ręce. Szybko dokończyła kanapki i z talerzem podeszła do stołu, stawiając jedzenie na środku. Jej wzrok wbił się w chłopaka. Zimne ciarki przeturlały się po jej skórze, docierając do koniuszków nerwów i mącąc impulsem umysł. Nabrała powietrza i powiedziała:

— Nie dosłyszałam jak się nazywasz.

— Bo nie przedstawiałem się. – odpowiedział i spojrzał na nią
Aż nogi się pod nią ugięły. Już za pierwszym razem jego oczy wywarły na niej niesamowite wrażenie, ale teraz do tego przyjemnego mrowienia dołączyła spora dawka strachu. Jakby jego wzrok przeszywał na wylot jej dusze, wyciągając z najgłębszych zakamarków wszystkie jej sekrety i lęki. Dziewczyna poczuła dziwny chłód waż musiała nabrać gwałtownie powietrza – miała wrażenie, że coś przechodzi przez jej dusze, przez nią. Jej wzrok znów nawiązał kontakt z jego spojrzeniem. Chłopak przekręcił nieco głowę, a na jego twarzy pojawiło się coś na kształt uśmiechu. Jego wzrok błyskawicznie przebił się przez przestrzeń i zetknął z przerażonym spojrzeniem Alexa. Uśmiechnął się i powiedział łagodnie:

— Max Evans.
Liz podskoczyła w miejscu na dźwięk jego głosu i gwałtownie zamrugała oczami. Po kilkunastu sekundach dotarło do niej, ze właśnie się przedstawił. Wyprostowała się i uśmiechnęła. Alex uważnie obserwował tę scenkę ze zmarszczonym czołem. 'Nie podoba mi się jak na niego patrzy' mruknął w myślach. Podskoczył, kiedy w jego umyśle odpowiedział mu zimny i przenikliwy głos 'Mnie się podoba' Alex z brzękiem postawił czajnik i spojrzał na przybysza. Ten nie patrzył na niego tylko z zaciekawieniem wpatrywał się w Liz. A potem powiedział nieco rozbawionym tonem:

— Alex chyba ci nie stanęło serce z przerażenia?
Jednak takiej sytuacji się nie spodziewał. Drobna brunetka obróciła się w ułamku sekundy o sto osiemdziesiąt stopni i nim przybysz się spostrzegł, już była przy Alexie. Patrzyła na niego z ogromną troską i czule dotykała dłońmi jego twarzy, szukając oznak ataku. Przybysz zmrużył oczy, widząc jak szybko dziewczyna oderwała się od niego, tylko po to, aby upewnić się, że z bratem wszystko w porządku. Zaskoczyło go, że poświęca własną przyjemność i szczęście dla zdrowia brata. Jeszcze nie spotkał się z czymś takim... nie u śmiertelnika...
c.d.n.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część