(1)

Wersja do druku Następna część

TO TYLKO WSPOMNIENIA (odcinek 1)
MaxByd
maxbyd@interia.pl

—--------------------------------

— Hamburgera – powiedział wysoki brunet do sprzedawcy w "fast food'zie".
Mężczyzna szybko przygotował bułkę i podał ją chłopakowi.

— Trzy pięćdziesiąt.
David Brown dał mężczyźnie monety i poszedł w kierunku Central Park. Szedł szybko. Wiedział, że jest spóźniony.
Rozmyślał na temat dzisiejszego snu. Pierwszy raz widziałem to tak wyraźnie, pomyślał David. Jestem pewien że to była jakaś dziwna skała, a ukrytym wejściem wychodzi z niego chłopak w jego wieku. Podobnie jak on, wysoki brunet. David wyczuwał, że ta osoba jest mu wyjątkowo bliska. Chłopak szedł w kierunku ślicznej dziewczyny. Przytulił ją mocno i patrzyli w niebo. A na nim trzy księżyce i pięć gwiazd ułożonych w kształt litery "V". To były tylko sny, a on miał wrażenie, że to były wspomnienia.
Wchodząc na teren parku nawet nie zwolnił. Kierował się w kierunku ławki, przy której zawsze spotyka się z Aidą.
David kończył teraz drugi rok prawa. Aidę poznał jeszcze w szkole średniej. Byli razem od ponad trzech lat, ale bardzo często zdarzało mu się spóźniać na spotkania.

— Myślałam, że ciebie kosmici porwali – zatroskanym głosem odezwała się Aida.

— Hej – David pocałował dziewczynę. – Kosmici? Pomyśl, gdybyś była przedstawicielem innego gatunku przebywałabyś w największym mieście obcej planety? – z uśmiechem na twarzy usiadł obok Aidy.

— Męczy mnie jedna sprawa – po chwili ciszy odezwała się Aida. – do wakacji pozostał już tylko tydzień, a ty jeszcze nie powiedziałeś gdzie jedziemy.

— Tak, wiem – cichym głosem odezwał się David. – Rok temu byliśmy na Florydzie... może teraz do Los Angeles?

— Mówisz to mało przekonująco. Dlaczego?
Davida uratował dzwonek telefonu.

— Słucham? – spytał się. – Gdzie? W Central Parku... Teraz!? Nie mogę teraz! To aż takie ważne? Dlaczego bez Aidy? Okay, będę za 10 minut – zrezygnowany wyłączył telefon.

— Co się stało? – zapytała Aida.

— Rodzice chcą koniecznie teraz ze mną porozmawiać. Wiesz, jutro mam urodziny, a tata dostał nagły wyjazd służbowy do Chicago. Zaraz będą przy głównym wyjściu do parku. Mama powiedziała, że mają mi coś ważnego do powiedzenia i mam przyjść bez ciebie – Davidowi to pokrzyżowało plany. – Przepraszam.

— Nic nie szkodzi – odpowiedziała natychmiast Aida. – Jutro sobie odbijemy. To ja też znikam.

— Pa – pocałowali się i każdy udał się w przeciwnym kierunku.



David czekał już z kwadrans na samochód mamy.
Jego mama, Sheila Brown, best księgową w jednej z nowojorskich restauracji. Ojciec, Martin Brown, był właścicielem kancelarii prawniczej. Oboje mieszkali w najbogatszej dzielnicy Nowego Jorku. Kiedy David rozpoczął studia postanowili kupić mu małe mieszkanie. David pracuje po studiach w kancelarii ojca.
Wyjął telefon, wcisnął szybkie wybieranie, ale natychmiast wyłączył. Tuż przed nim zatrzymało się czerwony Audi. David wsiadł do niego.

— Co takiego jest ważne, że nie mogła przyjść Aida? – chłopak wyraźnie nie był zadowolony z niespodziewanej kolacji z rodzicami. – Nigdy wam nie przeszkadzało jej towarzystwo – w jego głosie słychać było oburzenie.

— Bardzo ją lubimy z ojcem – kobieta starała wyjaśnić synowi sytuację. – Mamy tobie coś ważnego do powiedzenia. Wolałbyś, żeby Aidy tam nie było.

— Witam cię, synu – tak tylko David wszedł do dużego domu, w którym spędził dzieciństwo, ojciec znalazł się w korytarzu. – Chodźcie do jadalni. Kolacja już gotowa.



Jedząc kolację David zastanawiał się, dlaczego rodzice milczą. Przecież sami chcieli mi coś ważnego powiedzieć, pomyślał. Kiedy zaczęli jeść lody niewytrzymał:

— Co takiego ważnego mieliście mi do powiedzenia?
Martin Brown był wyraźnie zakłopotany. Spojrzał na żonę, która także nie wiedziało co powiedzieć.

— Możecie mi w końcu powiedzieć? – David się unosił. Zawsze był wyjątkowo spokojny, jednak od pewnego czasu zmienił się. Aida to zauważyła, ale cały czas myśli że to tylko przejściowe.

— To nie jest takie proste – Martin starał się wytłumaczyć.

— Więc może zaczniecie od początku?

— Martin... powiedz – pani Brown się odezwała.

— Dobrze – pan Brown kiwnął żonie. – Więc, najlepiej zacznę od tego... – zatrzymał się.

— Od czego? – David ponaglał ojca.

— Że nie jesteś... to znaczy jesteś. Mam na myśli, że nie jesteś naszym prawdziwym synem! Adoptowaliśmy ciebie!

— David, jesteś naszym synem – pani Brown podeszła do syna. – Po prostu, ktoś inny ciebie urodził.
Pan Brown także wstał i podszedł do Davida:

— Tak naprawdę to jutro nie są twoje urodziny. Nie wiem kiedy są. Dwadzieścia lat temu adoptowaliśmy ciebie. Miałeś wtedy około roku.

— Gdzie są moi biologiczni rodzice? – David zachowywał zimną krew.

— Nie wiemy! Jedyne informacje jakie zdobyłem to fakt, że pewien mężczyzna przywiózł ciebie z Santa Fe w Mowym Meksyku. Nazywa się Vincent Green.



Dzwonek telefonu obudził śpiącą Aidę Nutter. Zanim chwyciła za słuchawkę zauważyła, że zegarek wyświetla 1:32.

— Aida?! – znajomy głos odezwał się zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć. – Jesteś tam?

— David? – zaspanym głosem odpowiedziała Aida. – Wiesz, która jest godzina?

— Która? Już wiem, gdzie jedziemy na wakacje!

— David, mówiąc że nie mamy planów na wakacje nie chciałam, żebyś cały wieczór spędził na rozmyślaniach – zakłopotanym, wciąż zaspanym głosem mówiła Aida.

— Jedziemy do Nowego Meksyku, do Santa Fe.

Wersja do druku Następna część