anielica87

Będę silna

Wersja do druku

Postanowiłam odpocząć od szarej rzeczywistości. Ale czy ona naprawdę jest taka szara i zwykła? Ja, Liz Parker, znam przecież wielką tajemnicę. Tajemnice moich przyjaciół. Odkąd znam prawdę wszystko jest inaczej. W jednej chwili całe moje życie się zmieniło. Ironia losu. Kiedy w końcu się zakochałam... zakochałam się w kosmicie...

Stoję teraz na szycie góry. Jestem na pustyni – w miejscu gdzie "urzodził się" On. Jest tu tak cicho i spokojnie. Nareszcie mogę odpocząć od kłopotów i całego mojego zakręconego życia. Bo czy ono nie jest totalnie zakręcone? Znam czwórkę kosmitów, którzy przylecieli tu w 1947r. po to, aby odrodzić się na nowo, wrócić na swoją planetę i pokonać wroga.

Powrót. Kiedyś myślałam, że to odległa przyszłość, która być może nigdy nie nastąpi. Jutro jednak odlecą. Odejdą od nas na zawsze. I choć Max obiecywał, że wróci, ja nie wierze już w jego słowa. Nie po tym co mi zrobił. Max... Czy on zawsze musi wracać do mojej pamięci? Zranił mnie wiele razy a ja ciągle mu wybaczam i wybaczam. Tego już za wiele. A wszystkiemu winna jest Tess. To przecież nie wina Max'a. To jest jego przeznaczenie – być z nią. Nigdy nie lubiłam tego słowa. Przeznaczenie – czym ono jest? Dlaczego musi wypełnić się moim kosztem? Kosztem moich uczuć...

Słońce chyli się ku zachodowi. Nad horyzontem pojawiła się lekka mgła. Jest coraz ciszej. Nie słyszę już śpiewu ptaków. Mogę rozmyślać.

Myślę o wszystkim. O życiu. O rodzicach i przyjaciołach. O tym co mogłam zrobić, a czego nie zrobiłam. O osobach, których już nigdy nie zobaczę. O Alex'ie. Straciłam go już na zawsze. Czy gdyby nie kosmicze sprawy, mój przyjaciel żyłby nadal?

Podchodzę do krawędzi góry. Słońce jest już coraz bardziej pomarańczowe a chmury mienią się kolorami od fioletu do czerwieni. Patrzę przez moment w dół. Rozkładam ręcę i zamykam oczy. Boję się, że spadnę, ale mój strach po chwili znika. Nie czuję już żalu, smutku. Teraz czuję się naprawdę wolna. Mam ochotę skoczyć i odlecieć w stronę zachodzącego słońca. Cudownie byłoby choć na chwilę stać się ptakiem. Frunąć beztrosko przed siebie nie zwarzając na ludzi i problemy. Być całkowicie wolnym człowiekiem. Niestety to niemożliwe. Moje problemy zawsze mnie odnajdą.

Oczyma wyobraźni przypominam sobie sylwetki moich najbliższych. Wspominam wszystkie cudowne chwile spędzone z rodziną, moje przygody z przyjaciółmi. Max'a... Dlaczego ja właściwie nie mogę być z nim szczęśliwa? Kiedy jest już dobrze nagle zjawia się ktoś, kto wszystko psuje. Czy już nigdy nie będzie normalnie? Tak jak kiedyś...

Tyle pytań chodzi mi po głowie, ale nie znajduje na nie odpowiedzi. Wiem jedno. Max Evans mimo wszystko pomógł mi odnaleźć i poznać samą siebie. Dzięki niemu poczułam smak prawdziwej miłości. Szkoda tylko, że nieszczęśliwej. To on wprowadził w moje życie chaos. Czy to było moim przeznaczeniem? Stanąć na jego drodze?

Próbuje, ale nie mogę. Nie mogę wybaczyć mu tego, że mnie skrzywdził. Pomimo tysiąca wyznań miłości, tysiąca pocałunków i słodkich słów on mnie zdradził. Nie myślałam nigdy, że to aż tak zaboli. Kiedy go odtrąciłam myślałam, że poradzę sobie sama. Nie przeszkadzało mi nawet to, że spotykał się z Tess. Prawdziwym ukłuciem w sercu była chwila, w której dowiedziałam się, że przespał się z nią. Zrobił to, bo myślał, że ja go zdradziłam. Przecież nie zrobiłam tego. To było dla jego dobra. Dla dobra wszystkich. Musiałam udawać, że już go nie kocham. Ale nie potrafiłam oszukać samej siebie. Ja wciąż kocham Max'a Evans'a. Mimo krzywd jakie mi wyrządził.

On odchodzi. Odchodzi już na zawsze. Pożegnał się ze mną. Ostatni raz pocałował. Razem z tym pocałunkiem powróciły wszystkie miłe wspomnienia związane z Nim. Nie, nie przeżyje tego rozstania! To nie może się tak skończyć. My się przecież kochamy! Ale czy to wystarczy, aby przełamać inne trudności?

Jeśli będę silna wszystko się uda. Odzyskam moją prawdziwą miłość i szczęście. Chcę już zawsze być z Max'em. Nawet kiedy będzie źle poradzimy sobie razem. Bo przecież on też mnie kocha. A ja bez niego nie mam siły, by dalej żyć. Oby tylko nie było za późno, bo nie zniosłabym nigdy tego, że ocknęłam się dopiero teraz.

Wersja do druku