gosiek

Cała ja - Myśli i Marzenia (10)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Część IX „The truth for eternity”

Po prawej stronie drogi pokazał się zielony znak “Welcome in Sanrta Fe”. Nareszcie byliśmy na miejscu. Chwyciłam telefon i wykręciłam numer do Javiego. Słyszałam tylko głuchy dźwięk, a po chwili jakby wydarcie się kogoś do słuchawki.

— Sara! Do cholery gdzie jesteś?? – bałam się odezwać, „jeżeli już jest zły co będzie jak się dowie, że razem z Key’em pojechaliśmy do Santa Fe na pewną śmierć w poszukiwaniu prawdy o nich”

— Cześć Javi...eee...wiesz ja i Renolds pojechaliśmy...do Santa Fe – mówiłam cicho

— Do Santa Fe!!! – powtórzył, a w tle usłyszałam głos Alex:

— Oni powariowali!

— Javi...i chyba Key dowie się o wszystkim... – dodałam smutnym głosem – To tylko po to, aby wam pomóc...chce odnaleźć prawdę

— Sara...przecież wiesz, że to się może źle skończyć – Carlson mówił bardzo poważnym głosem – Wiesz jak ja się o ciebie boje...

— Przepraszam musiałam, miałam wizję – to ostatnie zdanie powiedziałam odwracając się, aby Key tego nie usłyszał

— I co widziałaś?

— Wiem, że Steaci była w Santa Fe i muszę znaleźć pewną rzecz...odezwę się później – dodałam gdy zobaczyłam pierwsze wysokie domy

— Sara...tylko proszę, nie mów mu aż nie będzie taka potrzeba

— Ok. – odpowiedziałam i wyłączyłam telefon

***

„Tak sobie myślę, czy moje życie kiedykolwiek wróci do normy. Czasem zastanawiam się dlaczego się zakochujemy. Czy tylko po to, aby cierpieć po rozstaniu i zastanawiać się co to zrobiłam źle? Czy po to, aby poczuć co to naprawdę jest miłość?
Choć w tych czasach, rzadko ludzie się naprawdę zakochują. Niektórzy w ogóle nie znają znaczenia tego słowa. Dziewczyny lecą na kasę, a faceci na ciało. Byłam materialistką, przyznam się, ale już nie jestem. Od kiedy poznałam Javiego nie myślę już o pieniądzach, nie interesuje mnie to, że on mi nie kupi prezentów, ani nie zabierze do drogiej restauracji. Uwielbiam z nim przebywać choćby w jego pokoju, słuchać muzyki i ...hmm...całować się. Zdradził mi sekret, że byłam pierwszą jego dziewczyną i z nikim wcześniej się nie całował. Może za pierwszym razem było to widać, nieznacznie, ale z następnymi pocałunkami robił to coraz lepiej i lepiej...
Rozmawiałam z nim czy byłby w stanie zrobić ze mną ‘to’. Powiedział, że raczej nie z woli jego samego. Jeżeli chcemy tego oboje, to tylko wtedy. Dodał, że za bardzo mnie kocha, by mnie wykorzystać.
Pewnego dnia byliśmy u niego w domu, sami i jak zwykle siedzieliśmy na górze i oglądaliśmy jakiś film...można powiedzieć, że go nie oglądaliśmy bo cały czas zajmowaliśmy się sobą ;-) Zaczęło robić się coraz goręcej i goręcej. W końcu zdjęłam bluzę która miałam na sobie. On zdjął swoją – Boże jaki ona ma piękny brzuszek – W końcu zostałam w samym staniku i spodniach. On był takie delikatny, że byłabym w stanie zrobić to teraz w tym momencie...jednak potem doszło do mnie, że to tak głupio. Jak byśmy wykorzystywali okazję, że nie ma jego starszych w domu.
Nie bałam się tego, wiedziałam, że jeżeli nie będę chciała on to zrozumie. Przerwałam. Ale wiem, że niedługo nadejdzie chwila kiedy naprawdę to się stanie.” * (Te kilka słów są prawdziwymi przeżyciami mojej najlepszej koleżanki Gosi W. ... )

***

Pierwszą rzeczą jaka wpadła nam w oczy była mała kawiarnia. Byliśmy strasznie głodni. Key zaparkował tuż przed wejściem. Siedliśmy w najdalszym zakątku. Podeszła do nas drobna blondynka aby przyjąć zamówienie:

— Witamy w naszej kawiarni, czy mogę w czymś pomóc – spytała wyjmując notes

— A co może pani nam polecić na obiad? – Key zrobił już maślane oczy do kelnerki

— Key, zapomniałeś już o słodkiej Alexis Carlson, widziałam ostatnio, że dużo o nią zabiegałeś

— No ba,...ale jej tu nie ma

— Ale ja jestem i mogę jej powiedzieć – uśmiechnęłam się szyderczo

— Czy powiedziałaś Alex Carlson, a jej brat to nijaki Javi? – do rozmowy wtrąciła się blondynka

— Tak, znasz ich? – odezwałam się niepewnie...ale przecież to małe miasteczko

— Chodziłam z Alex do klasy...- uśmiechnęła się słodko – Ale jak dobrze mi wiadomo wyjechali do Nowego Jorku...

— Tak, teraz ja z nią chodzę do szkoły i nawet mieszamy obok siebie...a ten tutaj to jest nowy chłopak Alex, a ja jestem dziewczyną Javiego – jak miło się tym pochwalić – Mam na imię Sara, ale mów S.J., a to jest Mc’Key

— Witajcie, mam na imię Megi, co was tu sprowadza?

— Eeee...- zacięłam się przez chwilę, nie wiedziałam co powiedzieć – przyjechaliśmy po...

— Zwiedzić to ładne miasto – uratował mnie Key i popatrzył na mnie dziwnie jakby żądał odpowiedzi prawdziwej

— Aham...można tutaj coś pozwiedzać...mało, ale jest...zwłaszcza piękny kościół

— Tak właśnie kościół interesuje nas najbardziej – odparłam
Potem zapadło milczenie, zajrzałam niepewnie do menu i zaczęłam czytać. Dziewczyna zauważyła to i jakby się obudziła

— No właśnie, co podać?

— Poproszę naleśniki z dżemem i sok pomarańczowy – powiedziałam i oddałam jej kartę

— Dwa razy – dodał Key

— Tak jest...już zapisuje...będzie za około 10 min – Megi odwróciła się i poszła w stronę kuchni
Obiad był pyszny. Najadłam się jak nigdy, a ten downik chciał jeszcze. „Ja nie rozumiem facetów, co oni mają z tym jedzeniem” – pokręciłam głową.
Spytałam się tej kelnerki gdzie jest ta szkoła, którą widziałam w mojej „wizji”, wskazała nam drogę.

***

Dojechaliśmy do szkoły. Nie za bardzo wiedziałam jak się dostać do tej szafki, ale ja już coś wymyślę.
Chwilę później miałam już gotową gadkę. Razem z Keyem poszłam do dyrektora z prośbą, aby otworzył nam tą szafkę „532”...bo nasza mama kazała nam wziąć, rzeczy siostry która właśnie zmarła.
Gruby belfer złapał się na to i zaprowadził nas to niej. Dziwiło mnie jednak, że przez tyle czasu nikt jej nie opróżnił. Okazało się, że każdy o niej zapomniał bo jest na końcu korytarza i jeszcze tak jakby skryta w kącie. Buldog dał nam jakieś pudełko i wrzuciłam wszystko do niego. Później zajmę się oglądaniem.
Próbowaliśmy jak najszybciej odjechać jednak grubas miał jeszcze mnóstwo pytań, typu „jak umarła”. I tak minęło nam około 3 godzin....”boże ludzi są strasznie dociekliwi!”
W końcu udało nam się wydostać stamtąd. Poszliśmy do parku. Robiło się już ciemno. Słońce zaszło za chmury. Kurczowo trzymałam w ręku to pudełko i modliłam się, aby było tam coś sensownego.
Siedliśmy na ławce. Key cały czas milczał. Postawiłam pudło na ziemi i zaczęłam oglądać rzeczy. Były tam stare zeszyty, książki, jakieś drobiazgi. Kazałam mu przeglądać kartki i sprawdzać czy nie ma tam nic dziwnego. W ręce wpadło mi małe czarne, podłużne pudełeczko. Otworzyłam je, a w środku znajdował się wisiorek z znakiem w kształcie litery X. Wygrawerowane miał inne małe literki, dziwnego pochodzenia. Jakby chińskie, ale nie do końca, może to jakieś stare pismo. Wyjęłam go i założyłam na szyje. Zaczął świecić jasnym blaskiem. Key zauważył to, ja jednak jak najszybciej schowałam go w dłoniach.

— To się robi coraz bardziej dziwne – skomentował – W tych książkach też są takie rysuneczki udziwnione. A w zeszycie od angielskiego na ostatnich stronach coś w kształcie jakiegoś kamienia, kryształu – pokazał mi zeszyt – powiesz mi wreszcie o co chodzi?

— Key...bądź cierpliwy...proszę – moja mina wytarzała smutek, sama nie wiedziałam co mam robić

— Ale ja już nie mogę! – wstał i potrącił pudełko, które się rozsypało do końca
Wypadł stamtąd zeszyt. Ale nie był normalny. Był blaszany, a na okładce widniał znak X taki jak na wisiorku. Przeglądałam strony. W środku były dwa wizerunki – Javiego i Alex. Następna strona była jakby chamsko wyrwana, może ktoś nie chciał aby ona tu była. Na ostatniej stronie wygrawerowano ten dziwny kamień. Spojrzałam jeszcze raz na Keya. Był dziwnie poważny. Tak jakby myślał – co się rzadko zdarza.
Mój wzrok przyciągnęła koperta którą wiatr porwał w stronę uliczki. Pobiegłam za nią. Jednak wiatr zerwał się jeszcze gorszy. Wyciągnęłam rękę przed siebie i krzyknęłam:

— Stój do cholery – nagle wiatr ucichł, a koperta lekko opadała na ziemie
Niepewnie podeszłam i wyciągnęłam list. Wracając do Keya czytałam go:
„Wiem kim jesteś, ty nie wiesz kim jesteś. Dowiedz się prawdy, prawy na wieczność. Przerazisz się, ale potem przerażenie zmieni się w szczęście. Znajdź Pantynilion, powie ci największa prawdę. Jak go znaleźć? Wiesz gdzie jest, w ciemnym miejscu, gdzie jest gorąco i sucho. Stromo i gładko. Dziwnie to wygląda, ale jest naturalne. Poczujesz jego bliskość w miarę bliskości. Poczujesz jego bycie w miarę bycia. Znajdziesz go, na pewno. Znam cię...ty o tym nie wiesz. Znam prawdę o tobie.
Prawda na wieczność”

Koniec części IX – komentarzyki plisss :]


Poprzednia część Wersja do druku Następna część