age

Antarskie wizje przyszłości (1)

Wersja do druku Następna część

Antarskie wizje przyszłości
(część pierwsza)
Wyrok

Widziała śmierć i zniszczenie. Gdy miała mniej więcej cztery lata do jej domu wtargnęło kilka osób. Był wieczór, a ona mieszkała wraz z rodziną daleko od innych. Nikt nie mógł im pomóc. W ogólnym zamieszaniu udało jej się ukryć. Miała swoją kryjówkę, nikt nie znał tego domu tak jak ona i nikt nie mógł jej znaleźć. Przez szparę w swej kryjówce widziała jak mordowano jej rodziców, niszczono dom, odbierano jej wszystko co kiedykolwiek miała. Miała cztery lata. Nie wiedziała dlaczego to się dzieje, nie rozumiała jak można być tak okrutnym. W ciągu kilku chwil, które wydawały się jej wiecznością życie jakie do tej pory wiodła runęło w gruzach.

Te wszystkie wspomnienia przebiegały przez jej głowę gdy stała w jednym z wielu korytarzu zamku. Znajdowała się na Antarze, planecie na, którą przed kilkoma laty przybyli jej rodzice. Nie pochodziła stąd i wielu traktowało ją jak gorszą. Tylko, że teraz była sama. Wczoraj straciła rodziców, zginęli na jej oczach. Kiedy dotarł jeden z oddziałów antarskiej armii było już za późno. Mordercy zdążyli uciec. Znaleziono tylko ją- małą przerażoną dziewczynkę. Jej rodzice przybyli tu na prośbę królowej, dlatego to do niej właśnie przyprowadzono Kathleen. To ona zostawiła tu ją samą, los tej małej dziewczynki niewiele ją obchodził. Może gdyby znała konsekwencje tego po prostu by ją wysłała na jedną z bardziej odległych planet. Jednak nie mogła przewidzieć przyszłości. Ten dar mieli tylko nieliczni we wszechświecie, niektórzy nazywali ich wybranymi. Nikt z żyjących nie wiedział, ani nawet nie przewidywał, że Kathleen go posiada. Na pozór wydawała się zwyczajnym dzieckiem, dlatego wielu nie zwracało na nią uwagi. Na pewno nie należał do tej grupy chłopiec, który właśnie do niej podszedł.

—Cześć!- powiedział z uśmiechem.

—Cześć.- to nie zabrzmiało już tak optymistycznie.

—Jesteś smutna.- to nie było pytanie, więc nie otrzymał odpowiedzi.- Pokazać ci zamek?- dodał po chwili, z nadzieję, że się zgodzi.

—Chyba nie powinnam...- teraz dopiero na niego spojrzała. Mógł być starszy od niej, ale na pewno nie więcej niż o rok lub dwa. W każdym razie wyglądał na kogoś komu można ufać.

—Możesz, moje pozwolenie wystarczy. Będę tu następnym królem.

—Ty jesteś Zan?

—Tak, a ty kim jesteś?

—Mam na imię Kathleen.

—Długo tu zostaniesz?

—Nie wiem.

—Oby tak. No więc może pokażę ci zamek?

—Dobrze.- odpowiedziała po chwili z lekkim uśmiechem.

Tego dnia przyszły antarski król oprowadził ją po swych "włościach". Czuł, że robi coś ważnego(chyba po raz pierwszy w swoim krótkim życiu). Bardzo mu zależało, by Kathleen nadal się uśmiechała. Przedstawił jej swą siostrę Vilandrę i przyjaciela- Ratha. Od tej pory stali się nierozłączni. Razem zdobywali wiedzę, ćwiczyli swe zdolności, razem się bawili i razem dorastali. Z czasem przyjaźń Zana i Kathleen przerodziła się w inne uczucie. Niektórzy uważali, że to ona będzie następną królową. Większość się z tego cieszyła. Lud antarski po prostu ją uwielbiał. Jednak nie wszystkim odpowiadały plany matrymonialne przyszłego króla, a już na pewno nie jego matce.

—Powinieneś ożenić się z Avą.

—Dlaczego? Bo Kivar tego chce?

—Ponieważ tego wymaga pokój, chyba nie chcesz wojny?

—Nie, ale nie zrobię tego.

—Z powodu tej...

—Po pierwsze nie obrażaj jej, a po drugie zrozum, że to twoje małżeństwo idealne w niczym nam nie pomoże.- Zan wyszedł wściekły, jeszcze nigdy nie zwracał się tak do swej matki. Nie zauważał niczego przed sobą i wpadł na Ratha.

—Co się stało?

—Pokłóciłem się z matką.

—O co poszło tym razem?

—Chce żebym ożenił się z Avą.

—Co takiego? A Kathleen? Przecież jest jedną z nas i nie zamienimy ją na nikogo, a już tym bardziej na tę kukłę.

—Tak masz rację, nigdy tego nie zrobimy.

—Znów się czymś martwisz.- usłyszał znajomy głos, gdy tylko wszedł do swojego pokoju. Kathleen podeszła do niego i po prostu przytuliła. Na chwilę..., gdy tylko spojrzał w jej oczy odwróciła wzrok.

—Chyba nie tylko ja mam problemy?

—Rozmawiałeś z królową?

—Owszem, ale to co powiedziała niczego nie zmienia.

—Wprost przeciwnie.

—Znowu miałaś wizję?

—Tak. Widziałam jak wziąłeś z nią ślub.
Zan nie wiedział co odpowiedzieć, przecież Kathleen nigdy się nie myliła.
Koniec części pierwszej.


Wersja do druku Następna część