Monika

Zacząć, przeżyć i zapomnieć (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Rozdział szósty- Event.

I
Conversation.
Alex i Isabel weszli do Crashdown. Szybko znaleźli wolny stolik. Czekała ich poważna rozmowa.

— Alex...

— ...

— Ja nie chciałam by to wszystko się tak ułożyło... Ale musimy nas uratować... Michael miał racje mówiąc, ze atakując pierwsi mamy większe szanse...

— Wiem i rozumiem, ale to wcale nie oznacza, że nie będę tęsknił.- Isabel uśmiechnęła się do niego lekko.- Kocham cię i nic tego nie zmieni.

— Wrócę.

— Wiem.

— Naprawdę.

— Wiem.- cisza.- Kocham cię.- Isabel rzuciła mu się na szyje.- Tak bardzo cię kocham...

— Wrócisz, a wtedy już nigdy ci nie pozwolę mnie zostawić, choćby miała nas zaatakować kilkaset Kivarów, razem wziętych.- Isabel uśmiechnęła się do niego szerzej.

— Ale został nam tydzień.

— Mhm.

— Tydzień, który spędzimy razem. Tylko ty i ja.

— ?

— Wyjeżdżamy do Vegas!!!!- powiedziała Isabel wyciągając z torebki dwa bilety lotnicze. Alex spojrzał na nią zdziwiony.

II
Tuesday, Wednesday and Thursday.
Wtorek i środa minęła Alexowi i Isabel na zabawach. Czwartek mimo iż też się bawili w dyskotece, minął inaczej.
Isabel siedzi przy stoliku i czeka na Alexa. Ten dosiada się po chwili przynosząc napoje.

— Tęskniłam.

— To co ty zrobisz beze mnie tam? Przecież minęły około trzy minuty od...

— Wiem, ale to nie zmienia faktu, że nie chcę się z tobą rozstawać nawet na chwilę.

— Zatańczysz?- Isabel uśmiechnęła się do niego.

— Oczywiście.
Po chwili już szaleli w tłumie na parkiecie. Nie odstępując siebie nawet na krok.
Wielu mężczyzn patrzyło na Alexa z zazdrością, na Isabel z pożądaniem... A kobiety... No cóż z zazdrością. Isabel poczuła, ze już kiedyś coś takiego ją spotkało. Co więcej było to u niej na porządku dziennym. Poczuła zmęczenie.
Jednak akurat teraz leciał wolny kawałek. Alex przyciągnął Isabel do siebie. Zaczęli się kołysać w rytm melodii. Poczuła jak ciepło bijące od Alexa ogarnia ją całą. Czuła się bezpiecznie. Mimo ogromnego zmęczenia jej jedynym marzeniem w tym momencie było nigdy nie uwolnić się z jego ramion. Utwór się skończył, oboje wrócili do stolika. Isabel szybkim łykiem wypiła swój napój.

— Alex? Zamówiłeś alkohol?

— Nie.

— To co to jest?- spytała patrząc na piwo stojące przed Alexem. Alex rozejrzał się.

— Chyba pomyliliśmy stoliki. Tam jest nasz.- Alex wskazał na stolik obok. Oboje się przesiedli. Isabel zaczęła się śmiać.

— Żeby pomylić stolik...

— Issy uspokój się.

— Nie potrafię.

— Rzeczywiście alkohol wam nie służy.

— Jak to nie? Chodź zatańczymy.

— Is, powinniśmy wrócić.

— Skoro wolisz inną formę zabawy.- Isabel podeszła do niego i namiętnie pocałowała.

— Nie Isabel, nie kiedy jesteś pijana. Wracamy.- pociągnął dziewczynę za sobą.

— Nie tak szybko ogierze.- zażartował Isabel i zaczęła się śmiać. Wyszli na zewnątrz. Śmiech Isabel ustał.- Alex... Proszę zatrzymaj się.

— Nie zamierzam...- odwrócił się Isabel zbladła.- Isabel, Issy co ci jest?
Isabel poczuła się słabo, wszystko wokół niej zaczęło się kręcić, straciła równowagę. Przed upadkiem uchronił ją Alex. Zemdlała.
Isabel stała w wielkiej sali, wokół niej tańczyły setki par. Isabel czuła się zagubiona i trochę speszona, wszyscy na nią patrzyli. Mężczyźni z pożądaniem, kobiety z zazdrością i złością. Naprzeciwko niej stał mężczyzna w czarnym stroju. Dziwnie się jej przyglądał. Po chwili podszedł do niej.

— Witaj księżniczko.

— Kim...- Isabel wzięła głęboki oddech.- Kivar...

— To wszystko dzieję się szybciej, dużo szybciej niż powinno.

— Nie rozumiem.

— Za dużo rzeczy...

— Czy ty jesteś prawdziwy?

— Nie. Jestem w twojej podświadomości. Jestem tu, choć mnie nie powinno być. Jeszcze nie teraz.
Isabel otworzyła oczy. Była w limuzynie, którą wynajęła z Alexem. Leżała na jego kolanach.

— Już dobrze?

— Chyba tak.

— Coś się stało? Widziałaś coś?

— Nie.- skłamała Isabel.- Jak dobrze, ze jesteś przy mnie.

— Chciałbym, aby to trwało wiecznie.

III
Friday.
Isabel obudziła się z ogromnym bólem głowy, koło 10.00 rano. Alex od dawna już nie spał.

— Jak tam noc?

— Mów ciszej. Proszę.- Alex uśmiechnął się do niej i podał kawę.

— Nie wiem czy wam kosmitą to pomaga, ale dla ludzi to najlepsze lekarstwo.

— Można spróbować.- kilkoma łykami opróżniła cały kubek i ciężko opadał na poduszkę.

— Jakiś morał?

— Nigdy nie pić jak się jest kosmitą?

— To też.

— Nigdy nie mylić stolików?- uśmiechnęli się do siebie.- Zaraz wstanę.

— Nie śpiesz się.

— Nie zmarnuję naszego ostatniego dnia w Vegas.- powiedziała próbując wstać, bez skutku. Ból głowy położył ją z powrotem.

— No, może do 20.00 wstaniesz.

— Bardzo zabawne.

***

Wieczór.

— Jestem padnięta.- powiedziała Isabel wchodząc do domu. Przy stoliku ze świecami i dobrze zapowiadającą się kolacją siedział Alex. Z radia dobiegała cicha muzyka.- A to z jakiej okazji?

— Z okazji tego że jesteś.- powiedział podchodząc do niej i obejmując ją w pasie. – Z okazji że my jesteśmy.- uśmiechnęła się do niego, oboje się namiętnie pocałowali. Isabel zawiesiła mu ręce na szyi. Leciał wolny kawałek identyczny jak wtedy gdy Isabel weszła do snu Alexa.- Zatańczysz?- Isabel za miast odpowiedzi skinęła lekko głową. Zaczęli tańczyć w rytm muzyki. Isabel uśmiechnęła się na wspomnienie jego snu, było identycznie z wyjątkiem tego że nie byli w restauracji... Muzyka ucichła, ktoś w radiu zaczął zapowiadać kolejną piosenkę. Isabel i Alex pocałowali się kolejny raz. Po chwili Isabel poczuła jak jego delikatne pocałunki zaczęły pieścić jej szyję.

— Alex, a co z kolacją?- spytała Isabel z przekorą.

— Zjemy ją na śniadanie.- Isabel uśmiechnęła się po raz kolejny. Oboje zatopili się w namiętnych pocałunkach.





Poprzednia część Wersja do druku Następna część