gosiek

Jerry Springer

Wersja do druku

Mam nadzieje, że wam się spodoba, ma być śmieszne, ciekawe czy mi wyjdzie.

— Dzień dobry państwu, jestem Jerry Springer. W dzisiejszym odcinku będziemy rozmawiać o grupowych zdradach – powiedział starszy mężczyzna do mikrofonu przed zebrana publicznością – naszym pierwszym gościem będzie młoda Liz Parker, która chce wyznać swojemu ex, że wcale nie spała, ze swoim i jego znajomym, zapraszamy cię Liz
Do studia weszła niewysoka brunetka w jasnej sukience do kolan. Na twarzy miała wymuszony uśmiech. Słychać było oklaski.

— Dzień dobry – odpowiedziała

— A więc Liz, powiedz nam co się stało?- Jerry spytał ponownie

— A więc, może zacznijmy od tego... – zaczęła – Kocham Maxa, ale niestety ktoś mnie zmusił, abym go zostawiła bo inaczej zginą moi najlepsi przyjaciele

— To ten ktoś szantażował cię??

— Nie zupełnie...Max musi być ze swoim przeznaczeniem, którym jest Tess

— Interesujące – powiedział mężczyzna

— Chciałam po dobroci go od siebie odsunąć, ale nic nie dawało skutku. Postanowiłam więc udałam, że przespałam się z moim i również jego kolegą Kyle'm

— Ale się z nim nie przespałaś nigdy

— Tak, jestem dziewicą – uśmiech na jej twarzy był coraz prawdziwszy

— I chcesz mu wyznać prawdę, dlaczego teraz, a nie wcześniej??

— Ponieważ jeden z naszych przyjaciół i tak umarł i on mi nie wierzy, że ktoś go zamordował. A poza tym kocham go i chcę z nim być...

— Więc dobrze, zapraszamy na scenę Maxa Evansa
Chłopak wszedł i usiadł na krześle obok Liz, serce jej mało nie wyskoczyło z piersi gdy go zobaczyła.
Max nie zbyt wiedział o co chodzi, popatrzył na nią dziwnie, lecz ona miała spuszczoną głowę.

— Max, czy domyślasz się po co tu jesteś??

— Nie mam pojęcia – odpowiedział szybko

— Hmmm....Liz chciała ci coś wyznać – odpowiedział prowadzący – to twoja minuta Liz

— Max...muszę ci powiedzieć...że...- podniosła głowę -...ja nie spałam z Kylem, musiałam cię oszukać
Chłopak popatrzył na nią jeszcze dziwniej, nie wierzył w to co słyszy.

— Ale...ale dlaczego?? – spytał jąkając się

— Ktoś mi powiedział, że jeżeli będziemy razem wszyscy nasi przyjaciele zginą

— Ale oszukałaś mnie!! Jak mogłaś – wręcz krzyknął

— Dlatego, że cię kocham

— To ma być miłość...ale dlaczego udałaś że przespałaś się z Kylem

— Nic innego nie dawało skutków – odpowiedziała cicho

— Dobrze, więc, wyznałaś mu prawdę...ale on nie chce ci przebaczyć...może mu przejdzie jak porozmawia z Kylem, zapraszamy do nas
Na scenę wszedł Kyle. Max popatrzył na niego ze zgrozą. Znienawidził go za to w tym momencie, za to że zgodził się na to przedstawienie. Wstał z krzesła i uderzył go pięścią w twarz. Valenty upadł na podłogę. Dwóch ochroniarzy trzymało Maxa, aby już nic nie zrobił

— Ty skurwysynie, zrobiłeś to...a ja cię uratowałem...tak samo szybko mogę cię zabić!!! – krzyczał, a publiczność klaskała

— Odwal się...- odpowiedział Kyle

— Szykuje się niezła zabawa – powiedział Jerry do ludzi na widowni gdy usiedli – A więc Kyle, opowiedz o tym

— Nie spałem z Liz, poprosiła mnie, abym jej pomógł więc spełniłem jej życzenie – odpowiedział

— Jak na razie podsumujmy to co mamy...Liz nie oszukała Maxa, że spała z Kylem, Max nie może uwierzyć i ma pretensje do nich, jakieś pytania?? – zgłosiła się jedna osoba

— A ty...Max...czy byłeś taki święty??

— Właśnie...Maxiu...opowiedz teraz Liz o tym jak wróciliście z Tess nad ranem! – dodał Kyle
Na twarzy Liz, która do tej pory nie odezwała się słowem, malowała się złość.

— Co?? Byłeś z tą kurwą???!!! – wykrzyknęła

— ....tak....

— Ty...nienawidzę cię...!!! – uderzyła go w twarz

— Zapraszamy na scenę Tess!! -powiedział Jerry
Dziewczyna weszła i siadła obok Maxa. Liz wstała i popchnęła ją ze złości do tyłu i pociągnęła ją mocno za włosy. Ochrona ledwo rozdzieliła je gdy zaczęły się bić (boże jak miło sobie to wyobrazić).

— Tess, opowiedz nam o tym – Jerry odezwał się gdy usiadły

— Więc, Max był przybity następną kłótnia z tą suką

— Nie wyzywaj mnie świnio

— Zamknij się...i śmiercią naszego przyjaciela Alexa...pocieszyłam go trochę...-dodała z uśmiechem

— Robi się coraz ciekawiej – powiedział mężczyzna – No to Max, nie jesteś już prawiczkiem – dodał, a sala zaczęła się śmiać

— Wykorzystałaś okazje lafiryndo!! – wykrzyknęła Liz

— Sama do tego doprowadziłaś...

— Wykorzystałaś okazje, że był przybity kłótnią i tym, że Alex nie żyje

— Oj przymknij się – dodała Tess – może Alexa zabiłam specjalnie, aby was wszystkich pogrążyć w rozpaczy?!

— ???

— Więc zabiłaś Alexa?? – spytał ze zdziwieniem Jerry

— Tak – odpowiedziała beznamiętnie

— Co?? – spytał Max wstając i patrząc na nią wściekle

— To tylko jeden człowiek – odpowiedziała

— To był nasz przyjaciel – Liz podbiegła do niej i ponownie zaczęła bić tym razem krzycząc a zarazem płacząc
Ochrona nie mogła dać sobie z nią rady (chciałabym zobaczyć Tess z taka wilka pizdą pod okiem :]). Z widowni wyleciała również długowłosa blondynka i również pomagała Liz. Krzyczały

— Zabiłaś Alexa, zabiłaś człowieka!!!!!!!!!

— Ta sprawa jest dziwna – powiedział Jerry patrząc na bitwę – I mamy nowego uczestnika, ja na miejscu Maxa wybrałbym tą nową

— To moja siostra!! – wykrzyknął Evans
Ochronie w końcu udało się rozdzielić kobiety i usadzić na krzesłach. Również nową uczestniczkę.

— A więc, pani kim jest??

— Isabel Evans, siostra Maxa, była dziewczyna Alexa, puki ta dziwka nie odebrała mu życia!!! – wykrzyknęła ociekając łzy

— Aha...jakieś pytania??
Pojawił się las rąk. Jerry podszedł do mężczyzny.

— Kim wy do cholery jesteście, zabijacie się nawzajem, jesteście terrorystami??

— Nie zupełnie my, ona na pewno!! – odpowiedział Max

— Tess, naprawdę zabiłaś go?? – spytała czarna kobieta

— Tak...i jestem z tego dumna

— Wiesz, że pójdziesz do więzienia

— Nie pójdę

— Jak to??

— Bo mnie nikt nic nie zrobi, wystarczy, że zamknę oczy, a wszystko zapomnicie -powili zaczęła zamykać powieki

— NIE!!!!!!! – wykrzyknął ktoś z tłumu, usłyszała to jedynie Liz i Isabel. Był to Alex, a przynajmniej jego duch.
Dziewczyny wstały i podbiegły do Tess łapiąc ją za obydwa ramiona. Niesamowita siła przeszyła ich ciała, a potem ciało Tess. Uderzyło w nią tak nagle, że nie zdołała nawet się obronić. Wszyscy zobaczyli jedynie błysk.

***

Isabel i Liz budzą się w swoich łóżkach. Patrzą na zegarek – 8.00. Kalendarz wiszący na ścianie pokazywał rok 1999. to wszystko to był tylko sen, który mógłby się ziścić dopiero za rok. Będą teraz wiedziały czego oczekiwać, co może się stać i kogo się bać. Liz mogła cieszyć się bliskością Maxa, a Isabel zdobędzie się na odwagę i wyzna uczucia Alexowi. Nie popełnią już żadnego błędu. Będą szczęśliwi.


Wersja do druku