emma007

Niespodziewanie nie znaczy nieprawdziwie

Wersja do druku

Liz siedziała w pokoju i słuchała swojego ulubionego zespołu linkin par. właśnie leciala piosenka "faint", gdy usłyszała stukanie.spojrzała w stronę okna i ujrzała Alexa.

—Hej- przywitała go kiedy sie wgramolił do pokoju.

—Cześć! Wszystko w porządku??- spytał gdy przyjrzał się jej. wyglądała fatalnie.Oczy miała zaczerwienione. widać było, że dużo płakała. Liz popatrzyła mu w oczy i z całych sił przytuliła się do niego.Alex był troszkę zdziwiony.

—co się stało??
Liz zaczęła z siebie wszytsko wyrzucać.powiedziała mu o maxie z przysłości, o tym jaka jest teraz przygnębiona,samotna.. otym jak ciężko jej jest po wyjeździe Marii do NY. Cieszyła się, że będzie mogla wydać płytę, ale brakowało jej przyjaciółki.Alex był wstrząśniety niektorymi wiadomościami. Szczególnie o Maxie z przyszłości. Zosakoczyło go tak wiekie poświęcenie ze strony Liz.

—Liz..nie płacz już. Zobaczysz wszytsko sie ułoży.

—Nie!Już nic nie będzie takie samo.

—Posłuchaj mnie!!Popierwsze musisz zapomnieć o Maxie jeśli jego przeznaczeniem jest Tess.Wiem, że to nie będzie łatwe,zwłaszcza,że będziesz ich widywać w szkole jak sie migdalą(Liz głośniej załkała). Powinnaś znaleźć sobie innego chłopaka.To Ci przynajmniej w pewnym procencie pomoże.

—Przecież nie będę szukała chłopaka na siłę.

—No pewnie,że nie. to była tylko moja propozycja.
Liz pomyślała o Michaelu.Pociągał ją.Szczerze to zawsze darzyła go sympatią.ale on zawsze był z Marią,a ona z Maxem.Wtym samym czasie kiedy Alex rozmawiał z Liz, Michael rozmyślał o Liz.Nie mógł sie pozbierać od czasu kiedy Maria powiedziała mu,że wyjeżdża.Michael pomyślał, że przyda mu sie jakaś zmiana.Może nowa dziewczyna..Przeleci ją i zerwie :). Wertował w pamięci dziewczyny o stanie wolnym.

—Liz Parker...Guerin przecież ona niedawno rozstała sie z Maxem. Nie możesz jej jesczez dawalać.A może ona teraz potrzebuje pocieszenia??....qrwa!!od kiedy ja jestem taki troskliwy?nie będę się przeyjmował jakąś Parker.
Jednak myśl, że mogłaby być jego dziewczyną nie dawała spokoju całą noc..Miał sen...o Liz.Stoi na przeciwko niego.Są na szkolnym korytarzu.Jak to się dzieje,że jej włosy unoszą się.Patrzy na niego swoimi pieknymi oczami.Rozchyla ustai zamyka je.Chyba chce coś powiedzieć.Michael słyszy jej delikatny, uspakajający głos

—Michael...
Obraz rozmazuje się,jest niewyraźny.Dalej słyszy swoje imię.

—Michael!!Michael!!Wstawaj!!Spóźnisz się!!
Michael jak poparzony wyskoczył z łóżka.Ujrzał Maxa, który nie wyglądał na zadowolonego.

—Szybciej!Czekam w samochodzie.
10minut później byli już w szkole(express tempo).Pobiegli na swoje lekcje.Michael biegł do sali 35 na historie.Wpadł na Liz.

—Eeee...Hej..Sorry

—Mógłbyś uważać troche.

—No,sorry ale się spiesze
Liz popatrzyła za nim kręcąc głową.

—Do Crashdown na 15??- chciał się upewnić.

—Tak-odkrzyknęła
***
After lessons:)In da crashdown :P

—Liz!!! Kosmiczne dyski!!
W Crashdown było mało ludzi.było po 21.Kilka osób siedizało w kącie. Liz zaniosła danie i wróciła do Michaela.

—Dzisiaj jest mecz hokejowy.Mogliby już spadać.-powidziała rozgoryczona

—Dzisiaj?? Na śmierć zapomniałem!-Michaelowi przyszła do głowy pewna myśl...

—Lizz...może obejrzysz ze mną ten mecz?

—Eeee...chętnie-odpowiedziała troszkę zaskoczona tym pytaniem
Po 15 minutach ostatni klienci wyszli.Liz i Michael zrobili co trzeba i zamkneli cafe.
***After match :) Czechy-Kanada 0-5
Siedzieli na kanapie i oglądali MTV2. właśnie leciał teledysk do "pretty fly" offspring

—Michael..tęsknisz za Marią??

—Tęsknię,ale z czasem pewnie zapomnę o niej.Dziewczyna za którą kiedyś oddałbym życie wyjechała.

—Kiedyś?/

—Kiedyś, bo nie wiem czy ją teraz kocham.Myślę, że moja miłość do niej powoli wygasa.

—Doskonale to rozumiem-wyszpetała wpatrując się w podłoge. Miała łzy w oczach.Pomyślała sobie ,że jej miłość do Maxa też powoli wygasa.Nie znosi widoku, gdy są razem.Trzyma ją za rękę tak jak kiedyś tzrmał ją.Teraz Tess ma jej Maxa.Kiedyś ich miłość była wielki ogniskiem, a teraz zostala ledwie iskierka.
***
Liz po kilku dniach jak wspominała ten wieczór nie pamietała dokładnie jak znalazła się w domu.
W szkole...

—Liz!!Może wpadniesz dzisiaj??
_o ile wiem to dizisaj nie ma żadnego meczu..

—Wiem,ale może obejrzymy jkaiś film..?

—Ok.Może o 20??

—Jasne!-powedział i szczęśliwy poleciał do klasy.

—Elizabeth Parker- Liz odwróciła się tam skąd dobiegał głos jej przyjaciela- widzę, że nie pogardziłaś moją radą.Ale teraz sam nie wiem.. czy to był dobry pomysł.jak ty ujarzmiłaś tego Guerina ??

—Sama nie wiem.chyba tak jakoś na niego działam,uspakajająco. Dzisiaj umówiłam sie z nim na film.Ciekawe.... może obejrzymy Matrixa

—Taaaaa...Matrix..genialny film.-znów zaczęła się pasjonująca rozmowa o tym wyśmienitym filmie, ktora była zakończona przez siły wyższe (czyt. dzwonek na lekcje)
***
wieczorem....

—Michael właściwie to mam ochote przejść sie po parku,a ty??-spytala stojac w dzrzwiach.
Wyglądała przepieknie. była ubrana jak najzwyklej.Miała bluzke na ramiączkachi, jeansy i długi czarny sweter rozpinany. Jej długie ciemne włosy były rozpuszczne.były taie gladkie i lśniące. a w oczach błysk.

—Chodźmy-odpowiedział krótko.

—--------------------------
w parku było ciemno i pusto.mimo, że były latarnie to świeciły bladym światłem.Michael i Liz szli obok siebie nie cnie mówiąc.Chłopak zrobił coś nieoczekiwanego. chwicił ją rękę,popatrzył jesczez raz na nia i pocałował.chciał swoja miłość do niej przelać w tym pocałunku, ale jego miłość była tak wielka, ze nie dało się tego odzwierciedlić w rzadnym pocałunku.Chwycił jej twarz w swoje dłonie i wyszeptał

—Liz...ja ...kocham Cię
Liz była w szoku,stała i patrzyła na niego oniamiała.Jednak wiedziała co czuje,a czuje to samo co on. Kocha go.
***


Wersja do druku