_liz

Polar Dream (1)

Wersja do druku Następna część

Michael szedł szybko korytarzem. Był nieziemsko głodny i musiał jak najszybciej zaspokoić to pragnienie. Nie patrzył gdzie idzie, ani kogo mija. Teraz jedynym o czym myślał był porządny hamburger. Ale jednak wpadł na kogoś. Wtedy dopiero zorientował się, ze jest jeszcze w szkole. Usłyszał czyjś jęk i huk książek upadających na ziemię. Zatrzymał się w pół kroku. Spojrzał w dół. Wpadł na jakiegoś mizernego chłopaka. Ten pospiesznie zebrał książki i ruszył znów w swoją stronę. Michael wzruszył ramionami i ponowił swoją ucieczkę w poszukiwaniu jedzenia. I znów o coś lub tez o kogoś uderzył. Stop! Błysk. Dziwne barwy przesunęły mu się przed oczami. Gwiaździste niebo. Lot w kosmosie. Dziwna mgławica. Czyjeś oczy na tle nieba. Błysk. Stop! Michael stanął jak wryty. Nawet po zakończeniu wizji nie był do końca pewien gdzie się znajduje. Kiedy już ochłonął i pojął, że stoi na szkolnym korytarzu, błędnym wzrokiem szukał źródła swojej wizji. Jakaś drobna postać podnosiła swoje zeszyty z posadzki. Potem energicznie wstała, na chwilkę tylko obrzuciła wzrokiem Michaela i szybko ruszyła w dół korytarza. Dziewczyna. Jej spojrzenie, chociaż chwilowe, coś wyrażało. Dziwne przerażenie, zaskoczenie. Guerin zdołał na chwilkę uchwycić jej oczy, ale niestety był zbyt skołowany aby wyraźnie się jej przyjrzeć. Stał jeszcze kilka minut, aż skurcz żołądka przypomniał mu o tym, co miał zamiar zrobić przed chwilą, zjeść!
* * *

— Max daj sobie spokój. Całymi dniami myślisz tylko o niej. – jęczała Isabel

— To moja sprawa Issy. – mruknął Max i połknął chipsa

— Albo o niej zapomnij, albo się z nią umów. – marudziła Issy – A nie smętnym wzrokiem za nią wodzisz i śnisz o niej po nocach.
Michael zbliżył się do stolika, przy którym siedzieli Max i Isabel. Dosłyszał ostatnie słowa Lodowej Księżniczki. Usiadł, wybrał garść chipsów z paczki Maxa, połknął je i otrzepując ręce zapytał:

— O czym mowa?

— Michael przemów mu do rozumu. – powiedziała Isabel – Całymi dniami wgapia się w te swoją pannice rozmarzonymi ślepiami.

— To chyba jego prywatna sprawa. – powiedział obojętnie Guerin

— Tak. Ale, na Boga, to się robi denerwujące – Isabel machnęła rękoma w powietrzu, podkreślając swoje załamanie – Skoro tak mu się podoba, to niech do niej podejdzie, pogada.

— O ile mi wiadomo to sama powiedziałaś, że musimy ograniczyć nasze kontakty z ludźmi. – zakpił Michael

— Tak. Ale jej osoba zadręczy jego a co za tym pójdzie to i nas. Nie mam ochoty po nocach słuchać jego jęków.
Michael spojrzał na przyjaciela, który zdawał się nawet nie słuchać tego, co mówi blondynka. Guerin pokręcił głową. Uważał, ze to Maxa prywatna sprawa z kim się zadaje, w kim się kocha, na kogo leci, kogo nie lubi itd. Oni nie powinni się wtrącać. Chyba, ze mogłoby to zagrozić ich całej trójce. Na razie jednak Michael nie widział w tym problemu. Podkradł przyjacielowi kolejną garść chipsów, wstał i poszedł w swoim kierunku. Isabel szybko zerwała się z miejsca i pobiegła za nim.

— Michael! – zawołała – Poczekaj.
Guerin posłusznie przystanął na miejscu i czekał.

— Co? – zapytał zniecierpliwiony

— Moja mama zaprasza cię do nas na obiad w niedzielę. Przyjdziesz?
Guerin zmierzył ją wzrokiem. Nie bardzo chciał przyjmować takie gesty litości, ale z drugiej strony kusiła go wizja pysznego, ciepłego jedzenia za darmo w gronie przyjaciół. Pokiwał głową i mruknął:

— No dobra.

— Świetnie. To o drugiej. – uśmiechnęła się Issy, jednak po chwili chłodnym tonem wymamrotała – Oho... Idzie bogini.
Michael spojrzał na nią jak na wariatkę:

— Że co? – zapytał

— Idzie ukochana Maxa. – powiedziała Isabel i wskazała głową kierunek
Michael wbił wzrok w miejsce, które wskazała Issy. Chodnikiem szły dwie dziewczyny. Blondynka o krótko ściętych włosach, w szortach i zielonkawej bluzeczce z dekoltem oraz z czarnymi okularami na twarzy. "Tandeta" krótko skwitował to w myślach Guerin. Druga dziewczyna była niewysoką, drobną brunetką. Jasne dżinsy i czerwona bluzeczka dość skromnie na niej wyglądały. W dłoniach ściskała zeszyty. Blondynka coś nawijała do swojej towarzyszki. Ta wydawała się uważnie tego słuchać, ale Michael miał wrażenie, ze myślami krąży zupełnie gdzie indziej. Były już bardzo blisko niego i Isabel. Już miały ich minąć, kiedy brunetka uniosła głowę i spojrzała na niego. Centralnie na niego. I nie było to przypadkowe spojrzenie. Michael wyprostował się. To ona! Teraz widział wyraźnie. To były te oczy, te same. Tajemnicze, głębokie, inne. Oczy z jego wizji. W dodatku należały do dziewczyny, na którą wpadł. Nie miał wątpliwości, ze to była ona. A teraz patrzyła na niego. Ich spojrzenia na chwilkę się splotły. Jednak brunetka błyskawicznie odwróciła głowę i przyspieszyła kroku. Michael jeszcze długo się jej przyglądał, aż zniknęła w budynku szkolnym. Isabel coś mówiła. Ale nie słyszał ani słówka. Dopiero kiedy go szturchnęła, odzyskał świadomość.

— Michael! – Isabel była wyraźnie zła

— Co?

— Słyszałeś co mówiłam?

— Nie bardzo. – mruknął

— Zauważyłam. Wgapiałeś się w te dwie.

— Nie prawda. – zaprzeczył błyskawicznie

— A właśnie, że prawda.

— Nie. – prawie krzyknął

— Nieważne. – pokręciła głową – I co sądzisz o bóstwie Maxa?

— A która to właściwie? – zapytał nieco zdezorientowany

— Ta, co szła. – jęknęła Isabel

— Zgrabna blondyneczka. Ale te okulary to tandeta. Kogo ona zgrywa? W dodatku musi być niezła paplą, bez przerwy coś nawija. Co się Maxowi w niej podoba?

— To nie ona. – Isabel przewróciła oczami

— Co?

— Maxowi podoba się ta druga. Brunetka.
Brunetka. Michael spojrzał na Isabel. "Moja brunetka?" ups... "Moja? Jaka moja?" Michael wzdrygnął się w myślach. Ale nadal coś mu się nie podobało w myśli, że ta dziewczyna była bóstwem Maxa. To było dziwne, ale budziło w nim gniew. Nie wiedząc czemu, Michael nagle powiedział:

— Niech sobie da spokój. Ona nie jest dla niego.
To powiedziawszy, oczywiście ku zadowoleniu Isabel, szybkim krokiem opuścił teren szkoły. Zastanawiało go jedno, a raczej kilka spraw, ale związanych z jedną osobą. Z tą drobną brunetką. Kim do diabła była? Co mu zrobiła? Czy kiedy na niego patrzyła był to przypadek czy też szukała jego spojrzenia?
c.d.n.



Wersja do druku Następna część