onika

Za wszelką cenę (5)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Za wszelką cenę
Część czwarta
Oko w oko z przeszłością(2)- Kamienie szczęścia.

Kamienie szczęścia- tak je właśnie nazwaliśmy. Cztery kamienie umieszczone w czterech medalionach dumnie wisiały na naszych szyjach. Uważaliśmy je za szczęśliwe, jednak szczęście było tylko naszym marzeniem.
Kivar zaczął się zmieniać, nie mógł znieść widoku martwego ciała Leny. Tak, Lena nie żyła wykończyła ją Ava, tyle że on święcie wierzył w moją winę… Powrócił do Vilandry, wiem że ją kochał jednak tym razem nie kierowały nim uczucia lecz żądza zemsty. Wiedział, że ich romans zniszczy naszą czwórkę, doskonale sobie zdawał z tego sprawę.

W ogrodzie zamkowym.

— Lonni, tak bardzo mi ciebie brakowało.- powiedział Kivar szukając powietrza, między namiętnymi pocałunkami.

— Robimy błąd.

— Nasza miłość nie może być błędem. Tak chce przeznaczenie.

Z tego co pamiętam, nigdy nie lubiłam tego słowa. Przeznaczenie- bo i czymże ono było? Naszym przeznaczeniem było być do końca razem. Los jednak pokazał jak łatwo można zakpić z przeznaczenia.

Aliana klęczała nad martwym ciałem Kivara. Jej ręce były lepkie od krwi.

— Wybacz, Kivar…- usłyszała kroki- Jeżeli mnie zobaczą.

— Musisz uciekać.

— Ava? Co ty tu robisz?

— Nie zadawaj pytań, musisz uciekać…

Moje ręce były splamione krwią, do dzisiaj sobie to wypominam. Gdybym przybyła wcześniej… Ale nie przybyłam. Co więcej, trzymając jego martwe ciało poczułam ulgę. Ogromną ulgę. Potem zjawiła się ona, nawet nie wiem skąd… Kazała mi uciekać. Byłam strasznie głupia, wierząc w jej dobrą wolę… To był kolejny element jej gry, gry którą opanowała do perfekcji.

W komnacie Zana.

— Aliana? Gdzie byłaś tyle czasu?- spytał wyrwany ze snu Zan.

— Obiecaj, że cokolwiek się stanie… Cokolwiek byś o mnie usłyszał… Zawsze będziesz wierzyć we mnie.

— Ale Aliano…

— Obiecaj, że nigdy we mnie nie zwątpisz…

— Obiecuję. Kocham cię.- na jej twarzy pojawił się uśmiech.

Nie odpowiedziałam mu, ale wiedziałam że zdaje sobie z tego sprawę jak bardzo go kocham. Musiałam uciekać, czułam się jak ścigane zwierzę… Pozwoliłam Avie zwyciężyć. Postawiła na swoim. Do dzisiaj nie wiem jak to zrobiła, ale… Zostałam uznana za zdrajczynię. Jedna z czwórki zdradziła, a to burzyło nadzieję na pokój. Wojna, ból i zniszczenie. Tak właśnie określiłabym przyszłość…

W sali koronacyjnej.

— Zdradziłaś mnie!- Rath był wściekły, Vilandra milczała.- Powiedz coś! Słyszysz? Wyjaśnij mi to wszystko!

— Nie potrafię…

— Dlaczego kłamałaś? Dlaczego mówiłaś mi, że mnie kochasz.

— Nie kłamałam.- powiedziała i spuściła głowę.- Dopiero teraz zrozumiałam, że nigdy nie kłamałam.

Zan, Rath i Vilandra -moja rodzina… Jedyna jaką miałam uwierzyła jej. Dopiero później zrozumiałam, że on wierzył we mnie do końca, Zan dotrzymał obietnicy. Nie wiem jak, ale udało mu się. Mimo, iż starała się go omamić… On był zawsze mój, zawsze po mojej stronie.
Rath i Vilandra- to właśnie ich myślami kierowała i rządziła. Byli jak jej marionetki, nie potrafili walczyć, byli zbyt słabi…

A pałacu.

— Zanie.- Ava podeszła do króla.

— Czy już coś wiadomo?

— Aliana nie żyje…

— Co? Przecież, to nie możliwe…

— Tak będzie lepiej, nie będzie musiała ginąć jak zdrajca, tak będzie lepiej Zanie.

Skłamała, wiedziała że żyję i tylko czekała aż uderzę. Wiedziała, że będzie musiała ze mną walczyć. Nigdy się nie poddawałam.
To akurat nas łączyło… Tylko, że jej się udało. W końcu omotała Zana. Zdobyła ostatnią marionetkę. Czas zacząć przedstawienie.
Wzięli ślub, widziałam radość na twarzy moich najbliższych… Byłam tam. Przyjęli ją do królewskiej czwórki, brakowało jej jednak wiele by mogła się cieszyć z tego co zyskała…

Wszędzie martwe ciała. Aliana przedzierała się między nimi, starając się nie patrzeć na ich twarze. Zabiła ich wszystkich. Jej brata, jej rodzinę i jej przyjaciół. Weszła do sali tronowej. Był tam, leżał nieprzytomny na schodach prowadzących do tronu. Uklękła koło niego i delikatnie podniosła jego głowę. Po chwili otworzył oczy.

— Aliano… Ty żyjesz… A może ja już umarłem?- Aliana położyła mu palec na ustach.

— Nic nie mów.

— Wierzyłem w ciebie…

— Wiem. Tak bardzo cię kocham.

— Ja ciebie też. Obiecaj mi coś. Obiecaj, że nigdy się nie poddasz…

— Obiecuję Zan, będę walczyć za wszelką cenę.- Zan zamknął oczy, wiedziała ze to już koniec. Pocałowała go w czoło. Wiedziała, że Ava już jest, była od początku. Czuła ją, zawsze wyczuwała niebezpieczeństwo.

— Wzruszająca scenka.

— Zabiłaś ich.

— Bystra dziewczynka.

— Sama też zginiesz.- Aliana wstała i wyciągnęła rękę przed siebie.

Ponownie miałam krew na rękach. I ponownie wiedziałam, że gdybym działała od początku Ava by nie doszła do takiej siły… Wreszcie zrozumiałam o co jej chodziło- By mogła się cieszyć z tego wszystkiego co zyskała, musiała to wszystko stracić. Pamiętam ogarnęła mnie wściekłość, miałam już dość, wyciągnęłam rękę w jej kierunku. Ona zrobiła to samo. Nie pamiętam tego co było później, chyba już nic.

Koniec części czwartej.








Poprzednia część Wersja do druku Następna część