Malma

Fatalne Zauroczenie (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Od coololinki: Jest to dokończenie odcinka III "Kaseta"



Po tygodniu Isabel została wypisana ze szpitala. Przez ten czas siedzieli przy niej rodzice i Kyle, gdyż Isabel nie pozwalała nikomu więcej do niej przychodzić. Sytuacja w domu niczym nie różniła się od tej w szpitalu. Cały czas siedziała w domu i jedyną osobą którą chciała widzieć był Kyle. Max, Michael oraz Jessie przychodzili do niej co dzień, ale nie wchodzili dalej niż za próg mieszkania. Pewnego razu Kyle będąc wcześniej u Isabel poszedł do domu Maxa i Michaela gdzie tam na niego czekali razem z Jessiem.

— Czego się dowiedziałeś? Bo chyba tylko po to nas wezwałeś. – powiedział Michael.

— Sprawa jest poważna. Isabel ma do was wszystkich żal bo nie było was przy niej gdy tego potrzebowała.

— Dziwne. Sama nas wysłała, a poza tym ona nigdy nikogo nie wini za coś co mogło się stać. – mówi Max.

— Nie do końca chodzi o samo porwanie czy postrzelenie. Sama siebie nienawidzi za to, że zabiła tylu żołnierzy, a was za to, że nie było was przy niej by ją od tego powstrzymać.

— To wszystko tłumaczy jej zachowanie. Jak zabiła tego skóra też długo nie mogła się z tym pogodzić. – rzekł Michael.

— Jest jeszcze jedna sprawa której nie rozumiem. Powiedziała, że ma żal do Jessiego bo nie pozwoliłeś jej umrzeć.

— Co to znaczy? Chyba nie chciała umrzeć? – mówił Jessie z przerażeniem w głosie.

— Musimy do niej natychmiast iść i dowiedzieć się co chciała zrobić. – mówi Max.

— Ale jak, ona nie chce nas widzieć. – rzekł Jessie.

— Jeśli nie będzie się dało po dobroci trzeba będzie zrobić to siłą. – powiedział stanowczo Max.
W jednej chwili poszli do Isabel. Najpierw zadzwonili do drzwi. Gdy Isabel ich zobaczyła to ich zlekceważyła. Potem zapukali. Isabel nie reagowała. Zaczęli z całej siły walić w drzwi i w tym momencie przybiegli Evansowie sprawdzić co się dzieje. Nagle Max położył rękę na klamce, a ta stopiła się umożliwiając im wejście.

— Wynoście się! – krzyczała Isabel.

— Musimy z tobą porozmawiać. Wiemy, że obwiniasz się za śmierć tych żołnierzy. – mówi Max.

— Obwiniam? Ja ich zabiłam z zimną krwią!

— Isabel robiłaś to w obronie własnej. – wkroczył Michael.

— Dziwne, że tak mówisz. Tess też zabiła żołnierzy w obronie własnej i dziecka, a my nazwaliśmy ją morderczynią. Natomiast ja ich zabiłam i jestem usprawiedliwiona.

— Nie możesz się do niej porównywać. Wiesz, że zabiła nie tylko żołnierzy, ale również wielu niewinnych ludzi, a w tym Alexa. – powiedział Max.
Jessie po słowach Maxa próbował zbliżyć się do swojej żony bo widział, że jest zrozpaczona, ale ona widząc jego zamiar wyciągnęła rękę.

— Nie chcę zrobić ci krzywdy, odejdź.

— Kocham cię. – powiedział Jessie, który nie wiedział co robić.

— Jeśli tak to czemu mnie uratowałeś? Czemu zawiozłeś do szpitala.

— Więc dlatego nie chciałaś jechać do szpitala. – stwierdził Kyle.

— Isabel dlaczego chciałaś odejść? – spytał przerażony Max.

— Nie mogłam tego znieść. Gdy ukrywałam się w lesie...- mówiła to płacząc, ...myślałam o całym moim życiu. Ciągle widziałam siebie krzywdzącą was wszystkich. Jak zdradziłam was na Antarze, jak zdradziłam Jessiego, jak przez moją głupotę musieliśmy stąd wyjechać. Wiedziałam, że umieram i chciałam byście byli przy mnie w tych ostatnich dla mnie chwilach. Bym mogła pożegnać się z bratem, ukochanym. Wtedy gdy mnie znalazłeś Jessie było mi obojętne kto mnie znajdzie. Miałam nawet nadzieję, że będzie to wojsko, które zawiezie mnie do swojej bazy, gdzie tam uczynię swoją powinność niszcząc ją.
Żadne z nich nic nie mówiło, jedynie spojrzało na siebie. To co usłyszeli było przerażające. Ich Isabel, przyjaciółka, siostra, żona, chciała umrzeć dla ich bezpieczeństwa. Wiedzieli, że zrobili wszystko co można było zrobić w tej sytuacji. Musieli dać jej się pozbierać, gdyż wyciągnęli z niej okropne wspomnienia przywołujące straszne myśli.
Od tego zdarzenia przez cały tydzień Isabel nie wpuszczała nikogo do swojego pokoju, z którego również nie wychodziła chyba, że jedynie na posiłki. Przez cały ten czas myślała nad wszelkimi wydarzeniami, które miały miejsce od ich narodzin. Musiała ukrywać się ze swoją mocą przed rodzicami i ich okłamywać co było dla niej bardzo trudne. Przez całe życie uciekali przed wojskiem i skórami i zapewne nadal tak będzie. Dowiedziała się, że jako Vilandra na Antarze zdradziła brata i swój naród co przyczyniło się do ich śmierci. Śmierć Granta i Alexa, którego zabiła Tess, jej najlepsza przyjaciółka, której tak ufała. Kilka razy narażała życie Jessiego aż w końcu go zdradziła. Popełniała wiele niewybaczalnych błędów, a jednak Max jak i Michael za każdym razem wybaczali jej. Czuła się winna wszystkiego. Skrzywdziła wiele bliskich jej osób, niektórzy zginęli przez nią. Jednak odtrącając rodzinę, przyjaciół i ukochanego nadal to robi. Szybko zeszła na dół i zadzwoniła do Kyle.

— Kyle mógłbyś do mnie przyjść jak najszybciej?

— Czy coś się stało? – spytał.

— Po prostu przyjdź.
Po kilku minutach Kyle był już u Isabel.

— O co chodzi?

— Muszę z nimi porozmawiać. Czy pójdziesz ze mną?

— Kogo masz na myśli?

— Muszę spotkać się z Maxem, Michaelem...

— Możesz na mnie liczyć, ale dlaczego zmieniłaś zdanie?

— Przez ten tydzień myślałam nad wszystkim. Nad tym co mi powiedzieliście i w ogóle. Trudno jest mi się pogodzić z myślą, że zabiłam tych ludzi, ale odtrącając was krzywdzę nie tylko siebie, ale i Alexa. Teraz on jest dla mnie najważniejszy.

— A co z Jessiem? Jego nie bierzesz pod uwagę jako ojca?

— Marzę o tym by było tak jak dawniej, zanim dowiedział się całej prawdy i byśmy byli szczęśliwi z naszym dzieckiem, ale to niemożliwe.
Żadne z nich już nic nie dodało, więc wyszli z domu. Isabel trzymając Alexa na rękach bardzo bała się tego spotkania. Nie wiedziała jak zareagują. Możliwe., że wszyscy już ją nienawidzą, ale musiała im powiedzieć, wytłumaczyć. Zbliżali się do domu Maxa i Michaela.

— Kyle czy mógłbyś ty zadzwonić bo czuję, że nie dam rady?

— Tak, ale pamiętaj, że jestem przy tobie.
Uśmiechnęli się do siebie i podeszli do drzwi. Isabel razem z synkiem stanęła za drzwiami, a Kyle zadzwonił dzwonkiem. Po chwili drzwi się otworzyły.

— Cześć Kyle. Masz jakieś wieści o Is? – spytał Michael.

— Niezupełnie, ale lepiej będzie jak sam ją o to spytasz.
Gdy Michael chciał coś powiedzieć wtedy za drzwi wyszła Isabel.

— Is nawet nie wiesz jak się cieszę, że cię widzę. Tęskniłem za tobą. – powiedział Michael.
Już bez żadnego słowa objęli się z całej siły. Isabel płacząc jedną ręką trzymała synka, a drugą objęła Michaela.

— Michael przepraszam. Wybacz mi.

— Już dobrze. Na pewno chcesz się zobaczyć z Maxem, zawołam go jest w swoim pokoju. Isabel czy mógłbym potrzymać małego?

— Oczywiście. Kochanie idź do wujka Michaela.
Michael poszedł do pokoju Maxa i powiedział do niego:

— Max mamy gościa, który chce z tobą koniecznie porozmawiać.

— Michael co to za dziecko? Czy to dziecko...

— Isabel. – odpowiedział Michael.
Max czym prędzej wstał z łóżka i pobiegł do Isabel. Gdy Isabel zobaczyła brata powiedziała:

— Max ja...- zaczęła, ale przerwał jej podchodząc i przytulając ją.
Po chwili gdy cała czwórka usiadła Isabel zaczęła mówić:

— Przepraszam was. Nie panowałam nad sobą. Nie wiedziałam co robić. Od tamtego momentu gdy byliście u mnie wszystko przemyślałam. Nadal czuję się wszystkiemu winna, ale wiem, że moją postawą krzywdziłam również i was, a tego nie mogłam znieść najbardziej.
W pewnej chwili gdy siedzieli już bez słowa ciesząc się tą chwilą do pokoju weszły Liz i Maria, które były w mieszkaniu. Liz bez namysłu wyciągnęła rękę i wystrzeliła swą mocą w Isabel. Gdy ta leżała na ziemi Michael szybko podbiegł do niej sprawdzić czy nic jej nie jest, a Max stał nie wiedząc co robić.

— Liz przestań! Co ty robisz? – krzyczała Maria. Przecież to Is nasza przyjaciółka.

— Może twoja, ale na pewno nie moja.
Isabel wstając z pomocą Michaela odruchowo wyciągnęła rękę do obrony, ale po chwili ją opuściła.

— Rozumiem, że mnie nienawidzisz, sama też to do siebie czuję.

— Jesteś biedna i nieszczęśliwa. Ranisz ich, a oni są tak naiwni, że ci to wszystko tak po prostu wybaczają. – pokazując na Maxa i Michaela.

— Nie jest nam łatwo. Ciągle uciekamy przed wojskiem i skórami narażając na niebezpieczeństwo bliskich. Nadal nie mogę pogodzić się z myślą, że na Antarze zdradziłam mój naród. Nie wiesz jak to jest przez całe życie szukać tego prawdziwego domu.

— Mówisz, że nie możesz zrozumieć swojej zdrady? To przypomnij sobie jak zdradziłaś Jessiego i jak omotałaś Alexa, który przez ciebie zginął. A poza tym myślałam, że twój dom jest tu na ziemi. Sama mówiłaś, że kochasz rodziców i Jessiego, a teraz się wydało, że przy najbliższej okazji wrócisz na swoją planetę zostawiając tu wszystko i wszystkich. Jeśli tak jest to czemu nie wróciłaś tam podczas miesiąca miodowego? Zaoszczędziłabyś bólu nam wszystkim. Jessie nie dowiedziałby się prawdy, a my nie musielibyśmy uciekać przez twoją głupotę.
Michael wyciągnął rękę w stronę Liz, aby ją zaatakować.

— Michael nie! – krzyczy Isabel. Liz ma rację, a ja zasługuję na to. Gdybym wtedy z nim wróciła...

— Nie mów tak. Jesteś nam potrzebna, wiesz o tym. Przyrzekliśmy sobie, że zawsze będziemy trzymać się razem i tak będzie do końca życia. – mówił Michael.

— Sam mówiłeś, że przeze mnie ścigało nas wojsko, przez moją lekkomyślność. Byłam zła na Jessiego i chciałam rozładować napięcie więc użyłam swych mocy.

— Powiedziałem to bo byłem zły, że nadszedł ten czas kiedy musimy uciekać. – rzekł Michael.

— Isabel nikt cię o nic nie obwinia. Każdy z nas spodziewał się tego, że będzie musiał kiedyś wyjechać. – powiedziała Maria i rzuciła się Isabel na szyję.

— Is jeśli przyjdzie dzień, w którym będzie nam dane wrócić na Antar to wrócimy tam wszyscy razem. – powiedział Max.
Isabel w pewnej chwili zapytała:

— Max czy mógłbyś zawieść mnie do Jessiego?

— Oczywiście, ale jesteś pewna, że to dobry pomysł?

— Muszę przedstawić mu jego syna.

— Pójdziemy z tobą. – powiedział Kyle.

— Jesteś pewna, że chcesz to zrobić?

— Muszę mu wszystko wyjaśnić.
Wstała i wychodząc razem z Maxem, Michaelem i Kyle powiedziała:

— Przepraszam cię Liz.
Po kilku minutach byli pod domem jej i Jessiego. Cała czwórka stanęła przy drzwiach, a Isabel stała najbliżej nich. Zadzwoniła, a po chwili drzwi się otworzyły. Isabel jak i Jessie stali przez dłuższą chwilę w milczeniu, jedynie na siebie patrząc. Isabel wiedziała, że musi zrobić pierwszy krok. Podała szybko Alexa Maxowi i ruszyła niepewnym krokiem do Jessiego. Wiedziała, że zawsze może liczyć na pomoc braci, ale nie tym razem. Jessie widząc jej zamiar zrobił to samo. Stali mocno przytuleni do siebie przez kilka minut powtarzając jedynie czule słowa:

— Jessie.

— Isabel.
Każde z nich nie miało sił tłumaczyć tego co zaszło. Wiedzieli, że ta chwila należy jedynie do nich i nikt im jej nie odbierze. Nagle Alex zaczął płakać jakby chciał dać o sobie znać.

— Jessie to Alex nasz syn. – oznajmiła Isabel.
Jessie patrzał to na syna to na żonę. Podszedł do Maxa i wziął od niego syna poczym usiadł razem z Isabel na kanapie. To samo zrobili Max, Michael i Kyle. Gdy Jessie bawił się z Alexem, a reszta mężczyzn patrzyła na całą tą sytuację, Isabel oznajmiła:

— To ja pójdę zrobić coś do jedzenia.

— Isabel przestań! – krzyknął Michael. Przed chwilą spotkałaś się z mężem po raz pierwszy od dłuższego czasu i chcesz przygotować coś do zjedzenia? Nie rozumiem.

— Przepraszam, ale nie wiem jak wyrazić moje uczucia. Cały czas mam przed oczami siebie jak zdradzam was i giniemy. Za każdym razem gdy popełnię jakiś błąd uważam, że tak będzie zawsze. To co mówiła Liz to prawda.

— Przestań! Ona była jedynie zła, ale nie miała tego na myśli.

— Owszem miała. Ciągle popełniam błędy przez które możemy zginąć, a wy zawsze mnie ratujecie i wybaczacie.

— Po to jesteśmy i dlatego nazywają nas "Królewską Trójką".

— Tylko, że Kavar jedynie czeka aż będę sama i wtedy zaatakuje. Tak było w miesiąc miodowy, kiedy myślał, że was nie ma w pobliżu. Gdyby nie wy nie byłoby mnie tu teraz. A ostatnim razem? Uratował mnie jedynie cud.

— Isabel my również popełniliśmy wiele błędów, a ty nas ratowałaś i poświęcałaś własne życie. Zawsze pomagałaś mi z Liz, a Michaelowi z Maria. Gdy potrzebowaliśmy pomocy rzucałaś wszystko by nas ratować, tak jak teraz. – powiedział Max.

— Ale ja ciągle mam ten obraz.

— Isabel musisz zapomnieć o nim, o tym wszystkim co nas spotkało, to przeszłość. Każdy z nas ma nowe życie i musimy je wykorzystać. Musisz zapomnieć o tym dla swojej rodziny. Masz teraz Jessiego i Alexa i dla nich powinnaś żyć.
Isabel spojrzała na Jessiego i Alexa, pocałowała męża i powiedziała:

— Muszę żyć dla nich.
Resztę dnia spędzili na rozmowach.
Następnego dnia wszyscy mieli spotkać się w "Crashdown". W restauracji byli już wszyscy oprócz państwa Ramirez. Nagle Kyle mówi:

— Idą.
Wszedł Jessie trzymając na rękach Alexa i Isabel, która z przerażeniem patrzyła w stronę Liz. Gdy podeszli do stolika Isabel stanęła naprzeciwko Liz. Obie chciały coś powiedzieć, ale nie wiedziały jak to wyrazić. Spojrzały jedynie na siebie i uśmiechnęły się porozumiewawczo. Każda z nich wiedziała, że zostały przyjęte jej przeprosiny. Dosiadły się do reszty. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi bo ułożyło się wreszcie ich życie i czuli, że to już koniec ich kłopotów. Ale jak to w Roswell wiadome jest, że to jeszcze nie koniec niespodzianek.

KONIEC

Malma



Poprzednia część Wersja do druku Następna część