Malma

Fatalne Zauroczenie (4)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

II
"Dziecko"

oh I am what I am
I'll do what I want
but I can't hide
I won't go
I won't sleep
I can't breathe
until you're resting
here with me
I won't leave
I can't hide
I cannot be
until you're resting here
I won't go
I won't sleep
I can't breathe
until you're resting
here with me
I won't leave
I can't hide
I cannot be
until you're resting
here with me

— Isabel muszę na kilka dni wyjechać do Bostonu. – powiedział Jessie.

— Jadę z tobą. Niedawno wróciliśmy, a ja chcę z tobą spędzić jak najwięcej czasu.

— Nie chcę żebyś się nudziła, jadę tam w interesach.

— Nie martw się o mnie. Gdy ty będziesz pracować ja będę chodziła po sklepach. Natomiast noce spędzimy tylko we dwoje.
Jessie zaczął się już pakować, gdyż następnego dnia rano wyjeżdżają, a Isabel poszła do Maxa i Michaela.

— Cześć Is, wejdź. – powiedział Michael.

— Wszystko w porządku, jak tam sprawa z Maria? – zapytała.

— Dobrze, ale przyszłaś jedynie po to by spytać o moje życie prywatne, czy masz jakąś sprawę?

— Chciałam tylko powiedzieć, że wyjeżdżam z Jessiem na parę dni do Bostonu.

— W porządku, ale na wszelki wypadek weź komórkę i pamiętaj : bądźcie ostrożni.

— Dobrze tatusiu, nie będę rozmawiała z nieznajomymi. – zażartowała Isabel.

— No nie, mówię jak Max. Teraz widzisz jakie są konsekwencje przebywania z ludźmi. Oboje zaczęli się śmiać. Isabel wyszła mówiąc:

— Mam nadzieję, że jak wrócę to nie będę mieć dwóch Maxów.

— Bardzo śmieszne! – wesołym głosem Michael.
Isabel i Jessie wyjechali następnego dnia. Dojechali na miejsce po kilku godzinach.

— Kochanie muszę iść do biura. – powiedział Jessie.

— Już? – zapytała Isabel. Szkoda, ale nie przejmuj się mną, pójdę na zakupy.
Gdy Jessie przyszedł wieczorem do domu Isabel czekała na niego.

— Bardzo zmęczony? – zapytała z troską Isabel.

— Jestem wykończony. – odpowiedział Jessie.

— Szkoda bo pewnie nie masz sił na małe igraszki?

— Na to zawsze znajdę czas i siły.
Przez kilka kolejnych dni działo się to samo. Ale ostatniego dnia...

— Isabel nie wrócę dziś na noc. Przepraszam, ale mam mnóstwo pracy, a jeśli chcemy wyjechać jutro to muszę poświęcić tę ostatnią noc.
Isabel jak zwykle cały dzień spędziła w mieście, ale w nocy nie chciała być sama w pustym domu. Gdyby była w Roswell to pewnie tą noc spędziłaby u rodziców lub u Maxa. Poszła więc do kina na romantyczną komedię. Siedziała obok mężczyzny, który próbował ją zagadać.

— Cześć jestem Dan. Co taka dziewczyna jak ty robi sama w kinie o tej porze? – powiedział nieznajomy.

— Jestem jedną z tych dziewczyn, które spędzają samotnie noc bo mają pracujących mężów. – powiedziała z irytacją w głosie Isabel. Widzę, że ty nie jesteś z tych mężczyzn, którzy zapewniają swojej ukochanej dostatek?
Isabel próbowała pozbyć się natręta, ale on nie ulegał.

— Film się kończy to może odprowadzę cię do domu? – spytał Dan.

— Nie dziękuję. Dam sobie radę sama.

— Nie wątpię, ale jesteś niezłą pokusą dla jakiegoś zboczeńca.
Rzeczywiście mimo jej mocy byłaby w niebezpieczeństwie w czasie napadu.

— Dobrze, ale później. Jeszcze nie chcę wracać do domu.

— To może pójdźmy do pubu napić się czegoś?

— Nie piję.

— A kto tu mówi o alkoholu, napijemy się coca – coli.
W czasie spaceru Isabel sama sobie się dziwiła, że uległa pierwszemu lepszemu. Jaka ona jest naiwna. A gdyby to był Kavar byłaby teraz w wielkim niebezpieczeństwie. Weszli do pubu i usiedli przy wolnym stoliku.

— Na pewno nie chcesz nic mocniejszego od coli?

— Powiedziałam już że nie piję.

— No tak, ale jedno piwo ci nie zaszkodzi.
Po namowach Isabel uległa.

— Niech będzie, ale tylko jedno.
Po godzinie, gdy oboje wypili po kilka piw nagle Isabel zaczęło kręcić się w głowie.

— Wszystko w porządku?

— Trochę kręci mi się w głowie.
Isabel była w złym stanie. Alkohol szkodzi jej tak samo jak Michaelowi. Wyostrzyły jej się wszystkie zmysły. Słyszała szepty ludzi, którzy siedzieli kilkanaście metrów od niej. Starała się panować nad mocami, aby się nie ujawnić.

— Może wynajmę pokój?

— Nie czuję się na tyle źle żeby nie zauważyć, że chcesz wykorzystać sytuację.

— Nie to miałem na myśli. Chciałem wynająć pokój na czas aż poczujesz się lepiej, a potem odprowadzić cię do domu.

— Niech będzie, ale potrafię się bronić.

— Nie wątpię. – powiedział sam do siebie Dan.
Po godzinie Isabel nie czuła się ani trochę lepiej i nie rozumiała dlaczego.

— Isabel przynieść ci coś do picia? – zapytał Dan.

— Poproszę wody.
Dan po chwili przyniósł wody. W momencie gdy Isabel napiła się i odstawiła kubek Dan pocałował ją. Isabel odepchnęła go, ale on powtórzył próbę. Isabel próbowała opierać się jego pocałunkom, ale po chwili uległa. Przez dłuższą chwilę namiętnie się całowali. Isabel czuła się dziwnie. To było inne uczucie niż jak całuje się z Jessiem czy kiedyś z Alexem, ale bardzo jej się to podobało. Jej serce i rozum mówiło "nie" natomiast ciało "tak". Niestety to drugie zwyciężyło.
Isabel budzi się rano i widzi, że obok niej leży Dan.

— O Boże co ja zrobiłam! Nie to niemożliwe. – myślała przerażona.

— Dzień dobry kochanie. – powiedział Dan po obudzeniu.

— Czy my, no wiesz, czy my się kochaliśmy?

— Przez całą noc i było nam ze sobą cudownie.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Isabel.

— Słucham? – zapytała.

— Kochanie przepraszam, że nie wróciłem na noc. Mam nadzieję, że się nie nudziłaś. Będę za godzinę.
Po ubraniu się Isabel wybiegła z pubu. Pobiegła do pokoju w hotelu i zaczęła się pakować. Myśląc o ostatniej nocy była przerażona i zrozpaczona. Po pewnym czasie do pokoju wchodzi Jessie.

— Witaj kochanie. Przepraszam, że musiałaś sama to wszystko robić. To co jedziemy?
Isabel kiwnęła głową na "tak" i wyruszyli w drogę. Przez całą drogę Isabel nie odzywała się. Gdy weszli do swojego domu Isabel nagle pobiegła do łazienki.

— Isabel wszystko w porządku?

— Tak Jessie. Wygląda na to, że się czymś zatrułam.

— To posiedź w domu, a ja na chwilę pojadę jeszcze do biura.
Isabel została sama w domu. Wiedziała, że to nie zatrucie lecz coś o wiele poważniejszego. Natychmiast poszła do Maxa i Michaela.

— Cześć Isabel. Jak tam było? – zapytał Max.

— Max musisz mi pomóc.

— Oczywiście, ale co się stało?

— To później. Najpierw sprawdź co się ze mną dzieje. Wzięła jego dłonie i położyła na swoim brzuchu.

— O Boże Is ty jesteś w ciąży! – krzyknął z radości Max.
Nagle do pokoju wpada Michael.

— Co się wydzierasz! Rozmawiam z Maria przez telefon.

— Michael Isabel jest w ciąży!

— Gratulacje! – krzyknął Michael. Czemu się nie cieszysz?

— Bo...zaczęła Isabel, ale nie mogła dokończyć. Zaczęła płakać.

— Isabel co się stało? Pomożemy ci. – powiedział Max.
Po chwili Isabel w końcu wydusiła.

— To nie jest dziecko Jessiego.

— Co!? – krzyknęli oboje jednocześnie. Jak to nie Jessiego to kogo?

— Ja...ja uległam Danowi.

— Jakiemu znowu Danowi? – spytał Michael.

— Gdy byliśmy w Bostonie ostatnią noc Jessie musiał spędzić w biurze. Nie chciałam siedzieć sama w domu więc poszłam do kina i tam go poznałam. Po długich namowach zgodziłam się na pójście do pubu. Wypiłam kilka piw i zaczęło kręcić mi się w głowie, a moje zmysły wyostrzyły się tak samo jak Michaelowi. Dan wynajął pokój bym tam się położyła. Po kilku godzinach wszystko się zaczęło: zaczęliśmy się całować i ...

— Oszczędź nam szczegółów. – powiedział Michael. Jak mogłaś tak głupio postąpić? Jak mogłaś zdradzić Jessiego?

— To było silniejsze ode mnie. Mój rozum mówił "nie", serce "nie" natomiast ciało "tak". Nie potrafię tego wyjaśnić.

— Isabel zdrady nie da się wytłumaczyć. – powiedział Max.

— Co chcesz teraz zrobić? – zapytał Michael.

— Nie mogę urodzić tego dziecka.

— Chcesz powiedzieć, że chcesz je "zabić"? – spytał ponownie Michael.

— Muszę, Max pomóż mi proszę.

— Nie mogę tego zrobić. Ja uzdrawiam, a nie zabijam.

— Max nigdy cię o nic nie prosiłam. Zawsze byłam z tobą zgodna. Teraz cię błagam!

— Na pewno tego chcesz?

— Tak.
Max położył swoje ręce na brzuchu Isabel. Po kilku minutach było już po wszystkim.

— Dobrze się czujesz? – spytał Michael.

— Tak, ale czuję pewną pustkę.
Nagle dzwoni telefon, który odbiera Michael.

— Słucham?

— Cześć Michael jest u was Isabel? Jeśli tak to powiedz jej, że jestem już w domu. Czy ona dobrze się czuje?

— Miała problemy z żołądkiem, ale już wszystko jest w porządku.

— To na razie. – powiedział Jessie.

— Cześć.
Michael odkładając słuchawkę mówi do Isabel:

— Dzwonił Jessie i mówił że jest już w domu.

— Mogę jeszcze chwilę zostać u was? Nie czuję się pewnie.

— Możesz tu być kiedy tylko zechcesz i jak długo zechcesz. – rzekł Max.

— Dziękuję. – powiedziała Isabel. Po tych słowach Max i Isabel objęli się mocno.
Przez kilka kolejnych dni nic się nie działo do dnia kiedy Jessie musiał spędzić kolejną noc w pracy.

— Jessie! – Isabel obudziła się z krzykiem.
Śnił jej się Jessie, który został porwany przez... Dana. Ale czemu przez niego? – pomyślała. Czuła, że Jessiemu grozi niebezpieczeństwo. Czekała na niego przez kilka godzin, ale nie wracał. Najpierw zadzwoniła na jego komórkę, a potem do biura i dowiedziała się od ojca, że wyszedł kilka godzin temu. Ta wiadomość zaniepokoiła ją. Postanowiła skontaktować się z nim. Położyła się wygodnie na łóżku i pomyślała o Jessiem. Nagle zobaczyła jego obraz. Był w jakimś starym domu, a niedaleko niego stał Dan i Nicollas. Teraz była pewna, że to Skórowie. Isabel obejrzała dom dokładnie i przypomniała sobie gdzie taki widziała. Znajduje się on niedaleko Roswell. Isabel gwałtownie wstała i pobiegła do Maxa.

— Cześć Is. – powiedział Michael.

— Cześć. Jest Max? -spytała.

— Jest, ale musisz poczekać bo midli się z Liz.

— Zawołaj go to poważna sprawa! – krzyknęła Isabel.
Michael pobiegł szybko do pokoju Maxa.

— Nie umiesz pukać? A z resztą mówiłem ci żebyś nam nie przeszkadzał.

— Max przyszła Is i jest przerażona. Nie wiem o co chodzi, ale chce z tobą koniecznie porozmawiać.

— Już idę. – powiedział. Liz zaczekaj tu na mnie.
Gdy Max i Michael wchodzili do pokoju gdzie była Isabel ona krzyknęła:

— Jessie jest w niebezpieczeństwie, Skórowie go złapali.

— Skąd wiesz, że to Skórowie? – spytał Max.

— W ostatnią noc, gdy Jessie znowu spędził ją w biurze, śnił mi się, że jest uwięziony przez Dana. Rano czekałam na niego, ale nie przyszedł, więc zadzwoniłam do biura, a ojciec powiedział mi, że wyszedł kilka godzin temu. Zaniepokoiłam się i postanowiłam skontaktować się z Jessiem. Zobaczyłam go w starym domu, a przy nim stali Dan i Nicollas.

— Wiesz gdzie jest ten dom? – spytał Michael.

— Jest niedaleko Roswell. Jedźmy tam!
Dojechali na miejsce po godzinie. Gdy wysiadali z samochodu Isabel zauważyła Jessiego.

— Jessie nic ci nie jest? – zapytała.

— Nie. Kim oni są?

— To Skórowie, obcy którzy chcą nas zabić, ale są za słabi.

— Nie do końca. – powiedział Nicollas.

— Vilandro poznajesz mnie? – spytał Dan.

— Nie to nie możliwe! To nie może być on! – krzyczała Isabel.

— Noc z tobą była cudowna, taka jaką pamiętam. Jak tam nasze dziecko?
Po tych słowach Isabel była tak przerażona, że nie mogła spojrzeć w oczy ani Jessiemu ani Maxowi i Michaelowi. Max i Michael nie wierzyli w to, że ona jako księżniczka na Antarze zdradziła ich lecz ona wie, że tak było, a teraz historia się powtarza.

— Isabel jak mogłaś mnie zdradzić? Robiłem wszystko byś była ze mną szczęśliwa. Wybaczyłem ci wszelkie kłamstwa i zostałem z tobą! – krzyczał Jessie.

— Jak mogłaś być tak głupia, że dałaś się nabrać. Zawsze mówiłaś, że nie jesteś głupia, że można ci zaufać tylko nie dajemy ci szansy! – krzyczał Max. Wiesz co myślę, że na Antarze to przez ciebie zginęliśmy.

— Max co ty mówisz! Chyba sam nie wierzysz we własne słowa. Wiesz, że Kavar ją omotał. Nie mogła nic na to poradzić. – mówił Michael.

— Tak jak teraz? Sama do nas przyszła i powiedziała, że po prostu mu uległa.

— Uwierzcie mi! On wpłynął w moją podświadomość. Na kilka godzin stałam się Vilandrą.
W jednym momencie Max, Michael i Isabel spojrzeli na siebie z przerażeniem.

— Jeśli noszę w sobie dziecko Kavara to jakie dziecko zabił Max? – głośno pomyślała. O Boże! – krzyknęła. Nie, nie mogłam tego zrobić! Nie mogłam go zabić! To było moje dziecko!
Jessie zrozumiał, że zabite dziecko było jego i Isabel. Patrzył z nienawiścią na Maxa, Isabel i Michaela. Isabel również z nienawiścią patrzyła na Maxa, a Max na nią. Jedynie Michael przyglądał się z przerażeniem na całą sytuację. Wiedział, że jedyną winną tu osobą jest Kavar.

— Vilandro wróć ze mną na Antar. – powiedział Kavar.

— Isabel nie rób tego. Będziemy cię chronić! – krzyczał Michael.

— Żegnaj Michael. Wiem, że na ciebie zawsze mogę liczyć, że mi wierzysz, ale nic tu mnie nie trzyma. Jessie nienawidzi mnie za to, że go zdradziłam i zabiłam nasze dziecko, a Max za to, że sprzymierzyłam się z wrogiem choć tak nie jest.

— Za kilka dni o wszystkim zapomną.

— Max miał rację mówiąc, że na Antarze przeze mnie zginęliście. Żegnaj. Uściskali się mocno, a oczy Isabel zrobiły się czarne i zimne.

— Choć Vilandro już pora. – powiedział Kavar i odlecieli.
Michael jeszcze przez chwilę patrzył na niebo. To zdarzenie pokłóciło ze sobą Maxa, Michaela i Jessiego. Max i Michael nadal mieszkali razem, ale często się kłócili gdy Michael próbował uniewinnić Isabel. Natomiast Jessie wyjechał do Bostonu i stracili z nim kontakt.

Antar
Vilandrze i Kavarowi żyje się dobrze. Panują na Antarze, ale gdy urodzi się ich dziecko to ono przejmie władzę.
Po kilku dniach Vilandra urodziła synka i nadała mu imię Alex. Takie imię przyrzekła nadać Isabel duchowi Alexa. Oboje z Kavarem byli bardzo szczęśliwi. Jednak pewnego dnia Vilandra dowiedziała się, że jej syn jest w pełni człowiekiem. Wiedziała, że to genetycznie niemożliwe by ojcem był Kavar. Isabel znów stała się sobą. Wie, że musi uciekać bo Kavar będzie chciał zabić jej dziecko. Pewnej nocy uciekła na ziemię. Wylądowała na pustyni przy skałach, w których się narodziła i tam postanowiła się ukryć. Nie miała dokąd iść. Max i Jessie ją nienawidzą, a z resztą rodzice pewnie też. Szeryfa i przyjaciół nie chciała narażać na niebezpieczeństwo grożące im ze strony Kavara. Isabel ukrywała się przez kilka dni.

Dwa dni wcześniej...

— Isabel! – krzyknął Max.

— Co się stało? – zapytała Liz.

— Śniła mi się Isabel z dzieckiem na pustyni i Kavar, który ją szuka.

— Max to był tylko zły sen.

— Nieprawda. Wiem, że grozi jej coś złego jestem tego pewien.

— Jeśli masz rację to musimy natychmiast jechać na pustynię. Ale na którą?

— Tego nie wiem, ale będę jeździł po wszystkich aż ją w końcu znajdę. Zadzwonię po Michaela i już jedziemy.

— Michael znalazłem Isabel! Spotkajmy się pod "Crashdown".
Gdy się spotkali Michael zapytał:

— Skąd wiesz gdzie jest Isabel?

— Śniła mi się i jestem pewien, że grozi jej niebezpieczeństwo.

— Ale dlaczego nas nie wezwała?

— Przeze mnie. Powiedziałem jej okropne rzeczy i teraz mnie nienawidzi.
Po pewnym czasie dojechali na pustynię.

— Zaczniemy szukać na tej. – powiedział Max.
Chodzili po całej pustyni wołając ją:

— Isabel gdzie jesteś to my!
Isabel siedziała cichutko bojąc się, że to może być Kavar zmieniający głos. Po pewnym czasie wołania były coraz bardziej wyraźniejsze. Nagle słyszy, że ktoś wchodzi do jaskini, w której się ukrywa. Wyciąga rękę do obrony i strzela swą mocą. Słyszy krzyki:

— Nic ci nie jest?
W jej kierunku ktoś biegnie. Już miała strzelać, gdy nagle ujrzała... Michaela.

— Isabel kochanie. Max znalazłem Isabel! – krzyczy Michael.
Przytulił ją mocno do siebie widząc jaka jest zmarznięta i roztrzęsiona. Po chwili podbiegają do nich Max i Liz. Max bez słowa przytulił mocno siostrę.

— Isabel co się stało? Dlaczego uciekłaś? – zapytał Michael.

— Okazało się, że dziecko jest w pełni człowiekiem i wtedy stałam się znów sobą. Wiedziałam, że jeśli Kavar się dowie to je zabije, więc musiałam uciekać.

— Dlaczego nas nie wezwałaś? Czy to przeze mnie? – spytał Max.

— Przez ciebie, nie rozumiem? Nie chciałam was wzywać bo wiem, że mnie nienawidzicie za to, że was zdradziłam. A ty miałeś rację mówiąc wtedy, że jestem winna waszej śmierci.

— To nieprawda. Byłem wściekły na ciebie, ale wcale tak nie myślałem i nie myślę.

— Już dobrze. Chcę wam przedstawić mojego synka Alexa. – oświadczyła Isabel. Kochanie poznaj ciocię Liz, wujka Maxa i wujka Michaela.

— Jest śliczny. – powiedziała Liz.

— Liz przepraszam za...- zaczęła Isabel.

— W porządku, nic mi nie jest, byłaś zbyt słaba by zrobić mi krzywdę. – powiedziała Liz.

— Isabel zabierzemy cię do naszego domu. Musimy cię chronić przed Kavarem. – powiedział Michael.

— Najpierw chcę pojechać do Jessiego i przedstawić mu jego syna.

— Isabel...Jessie wyjechał od razu po tym jak poleciałaś na Antar. – powiedział Max.

— Rozumiem, nienawidzi mnie i ma prawo. Niech zacznie życie od nowa, ale musi wiedzieć, że ma syna-człowieka. Max czy masz jego adres?

— Niestety nie ponieważ rozstaliśmy się w gniewie i nienawiści. Ale rodzice...

— Właśnie, czy mógłbyś zdobyć adres od rodziców bo zapewne nienawidzą mnie po tym wszystkim i nie chcą mnie widzieć.

— Isabel to nie prawda. Oni pragną cię zobaczyć bo kochają cię. Ciężko im było pogodzić się z tym co się stało, ale to był jedynie dla nich szok nic więcej.
Po chwili ciszy:

— Liz chcesz potrzymać Alexa? – spytała Isabel.

— Pewnie. – odrzekła.
Liz biorąc dziecko dotknęła ręki Isabel i w tej samej chwili miała wizję.

— Liz dobrze się czujesz? – spytała Isabel.

— Miałam wizję. Kavar leci na ziemię. Niedługo tu będzie i zabije Alexa.

— Nie pozwolę mu na to! Zawiozę małego do rodziców i będę walczyła.

— Masz za mało sił więc zajmij się dzieckiem. Isabel pomożemy ci.

— Nie! Po odwiezieniu wrócimy tu. Liz czy mogłabyś wyjaśnić wszystko rodzicom?

— Oczywiście. Możesz na mnie liczyć.

— I jeszcze jedno. Napisz w moim imieniu list do Jessiego informując go o synu i do Alexa pisząc kim jestem. Jeśli mi się coś stanie wyślij list do Jessiego, a ten drugi zachowaj i daj go Alexowi gdy podrośnie.

— Isabel... – zaczęła Liz.

— Jeśli Jessie nie zechce widzieć syna karząc i nienawidząc go za moje błędy wychowaj go razem z Maxem jak wasze własne dziecko. Obiecaj mi to!

— Obiecuję, ale wszystko będzie dobrze. Pokonacie Kavara, a Jessie wróci.

— Już wiem dlaczego tak ją kochasz. – powiedziała Isabel do brata.
Przed domem rodziców Isabel dała synka Liz i odjechała razem z Maxem i Michaelem. Liz poszła do domu Evansów i wszystko im wytłumaczyła. Liz myślała nad tym co Isabel powiedziała jej o listach. Nie chciała, nie była pewna czy ma je napisać, ale wiedziała, że istnieje ryzyko. Jeśli Isabel miałaby zginąć to ona chce spełnić jej ostatnią prośbę tym bardziej, że jej to obiecała. Myślała również o wychowaniu synka Isabel i Jessiego. Jeśli dojdzie do tego, to ona wychowa go jak najlepiej potrafi.

Pustynia
Isabel, Max i Michael dojechali na pustynię. Ukryli się w skałach czekając na Kavara. Nagle nadlatuje statek i wysiada z niego Kavar z Nicollasem. Rozmawiają ze sobą, ale reszta nie słyszy o czym. Nagle cała trójka wstała i ich zaatakowała. Zaskoczeni atakiem nie zdążyli się obronić. Po chwili to oni przejęli inicjatywę powodując, że cała trójka nie miałaby szans, gdyby nie Isabel. Mimo, że była z nich wszystkich najsłabsza to jednak gniew i nienawiść sprawiły, że stała się najsilniejszą. To ona pokonała Kavara i Nicollasa z pomocą Maxa i Michaela, a nie na odwrót jak to zawsze było. Kavar poleciał na Antar ze słowami:

— Jeszcze tu wrócę!
Cała trójka pojechała do domu Evansów. Gdy weszli Isabel zapytała Liz:

— Myślałaś nad tym co powiedziałam?

— Tak i napisałam już listy. A jeśli chodzi o Alexa to musisz wiedzieć, że wychowałabym je jak moje własne.

— Dziękuję. – powiedziała Isabel.
Przez cały dzień wszyscy wspólnie bawili się z małym Alexem.

KONIEC

Malma




Poprzednia część Wersja do druku Następna część