Malma

Fatalne Zauroczenie (3)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

Jest to dalej dokończenie do 1-szej części. Nie dało się tego zapisać w jednej części, gdyż "Powrót do Roswell" za dużo "waży'

Roswell
Isabel jechała do Roswell jak najszybciej mogła. Z najbliższej budki telefonicznej zadzwoniła do szeryfa Valentiego:

— Szeryfie mówi Isabel. Wyda się to panu dziwne, ale proszę mnie wysłuchać. Postanowiła opowiedzieć wszystko co jej się przytrafiło.
Pewnego dnia postanowiliśmy wszyscy razem wyjechać na weekend do Hollywood. Zostałam tam porwana i uwięziona przez Ratha i Lonnie, którzy działają dla Kavara. Lonnie przybrała moją postać, osobowość i wspomnienia. Najpierw chciała skłócić Maxa i resztę, a potem mnie i rodziców, a na końcu zabić Jessiego. Po to tylko bym wróciła z Kavarem na Antar i tam rządziła razem z nim.

— Isabel wierzę ci. – oznajmił ciepło Valenti. Gdzie jesteś?

— Jestem w drodze do Roswell. Proszę powiadomić Maxa i Michaela.

— Dobrze zaraz się tym zajmę.

— Czy Lonnie wyrządziła komuś krzywdę? Co z Jessiem?

— Dopięła swego jeśli chodzi o rodziców, ale Jessiemu nic nie zrobiła bo jest w Bostonie.

— Dziękuję i proszę uważać na siebie.
Isabel jechała do domu. Marzyła o tym od dłuższego czasu, ale nie z takiego powodu. Zobaczy Jessiego, rodziców, szeryfa Valentiego i była szczęśliwa. Ale czy tylko czuła szczęście? Bała się, była przerażona tego co może zobaczyć. Może Jessie wyjechał od razu po niej do nowego miejsca, aby zapomnieć o tym koszmarze. A może wyjechał, aby wykorzystać swą szansę, której nie mógł przy niej? Może ma nową rodzinę, której opowiedział o tym co go tu spotkało? Nie tego nie mógł zrobić. Mógł założyć rodzinę, ale nie wyjawił jej tajemnicy. Przecież kiedyś coś ich łączyło. A rodzice, co z nimi? Może tęsknią za nią i gdy ją zobaczą ucieszą się, a może nienawidzą, czując żal do niej bo ich okłamywała? Chciała im opowiedzieć wszystko ze szczegółami, ale nie było czasu. Musiała uciekać. Ale wiedziała jedno, że zawsze może liczyć na szeryfa. Zawsze mogła. To on im pomógł w ucieczce. To on zawsze ją, Maxa i Michaela chronił. Narażał przez to własne życie i dlatego tak go kochają. Była już niedaleko. Zbliżała się do domu. Isabel po kilku godzinach była już w Roswell. Nie wiedziała zbytnio co ma robić, więc postanowiła, że spróbuje wszystko wytłumaczyć rodzicom. Zadzwoniła do szeryfa, że jest już w Roswell i prosząc go aby zaaranżował spotkanie z rodzicami.
Mieli spotkać się na pustyni, gdyż tylko tam Isabel czuje się najbezpieczniej. Szeryf już tam na nich wszystkich czekał, gdy nagle podjeżdża samochód i wysiadają z niego Evansowie.

— Jim o co chodzi? Mówiłeś nam, że masz nam coś ważnego dopowiedzenia. – powiedział pan Evans.

— Nie ja lecz ktoś inny. Pamiętacie dziwne zachowanie Isabel? Rozmawiałem z nią i postanowiłem to zbadać i dowiedziałem się, że to nie jest Isabel.

— Co?! Jak to nie jest Isabel? Więc kto to jest?

— Isabel i Max nie zdążyli wam wszystkiego powiedzieć przed wyjazdem... – i przerwał bo zauważył nadjeżdżający samochód. Wszyscy wstrzymali oddech do momentu, gdy z auta wysiadła Isabel.

— Kim jesteś i co zrobiłaś z moją ukochaną córeczką? Odpowiadaj, nie boję się ciebie! – krzyczała pani Evans do Isabel.
Isabel wiedziała, że będzie miała ciężki orzech do zgryzienia, ale nie przypuszczała, że aż taki.

— Mamo to ja twoja córka.
Rodzice od razu poznali, że to prawdziwa Isabel. Powiedziała to swoim cichym i czułym głosikiem.

— Kto to jest ta druga ty? – spytał ojciec.

— Zacznę od początku. Wiele lat temu ja, Max, Michael i Tess mieszkaliśmy na Antarze, naszej planecie. Max nazywał się Zan i był królem, a Tess jako Ava była jego żoną. Ja byłam księżniczką i jednocześnie siostrą Zana i nazywałam się Lonnie. Michael był moim narzeczonym i zastępcą króla i nazywał się Rath. Pewnego dnia Antar zaatakował niejaki Kavar, który chciał przejąć władzę na Antarze za wszelką cenę. Udało mu się to przeze mnie, gdyż pewnego dnia zdradziłam Zana i swój naród. Pomogłam Kavarowi zaatakować Antar, ale w ostatniej chwili się ocknęłam i próbowałam powstrzymać go. W czasie wojny zginęła cała "Królewska Czwórka". Tak nas nazywali na naszej planecie. Lecz nasi naukowcy stworzyli nas mieszając nasze DNA z ludzkim. W takiej postaci zostaliśmy wysłani w inkubatorach na Ziemię, aby ponownie się narodzić. W chwili gdy odzyskalibyśmy pełną moc mamy wrócić na Antar, aby tam panować. Jednak pewnego dnia dowiedzieliśmy się, że oprócz nas są jeszcze inni. To druga kopia, która została wysłana jako króliki doświadczalne. Teraz Lonnie i Rath, czyli kopia mnie i Michaela działa dla Kavara, który za wszelką cenę chce mnie zdobyć. Najpierw postanowił skłócić moich przyjaciół, aby nie mogli mi pomóc, a teraz was. Lonnie tak bardzo mnie nienawidzi, że postanowiła zabić Jessiego i dlatego wróciłam, aby go chronić.

— Kochanie możesz na nas liczyć. Zawsze ci pomożemy.

— Isabel...- zaczęła niepewnie matka, gdzie będziesz mieszkać?
Bez zastanowienia Is odrzekła:

— W domu, będę spać w moim pokoju do czasu, gdy nie wróci Lonnie.
Państwo Evans najpierw byli zdziwieni, a potem szczęśliwi. Isabel wybaczyła im to, że dawniej szpiegowali ją i Maxa.

— Muszę się zobaczyć z państwem Parker i panią DeLuca. Muszę im wszystko opowiedzieć. Wiem od Liz, że wysłała swój pamiętnik do rodziców i mamy Maria, w którym napisała o nas. Mamo czy mogłabym w domu zorganizować kolację na którą zaproszę ich wszystkich?

— Oczywiście.
Gdy szeryf odjeżdżał Isabel powiedziała:

— Szeryfie pana również zapraszam.
Wszyscy rozjechali się w swoim kierunku. Po powrocie do domu pan Evans w ciągu paru minut zadzwonił do Parkerów i DeLuca by zaprosić ich na kolację. Wszyscy przyjęli zaproszenie z wielką przyjemnością nie wiedząc o powrocie jego córki.
Isabel postanowiła posiedzieć w domu. Nie chciała wychodzić by nikt jej nie zauważył. Leżała na łóżku i myślała co tera mogą robić jej przyjaciele. Było około trzeciej popołudniu, więc Kyle i Michael pewnie pracują, a Liz, Maria i Max siedzą na uczelni. Przypomniała sobie, że od wyjazdu z Roswell ani razu nie wchodziła w cudze sny. To dziwne. Dawniej robiła to dla rozrywki albo z nudów. A teraz nie bawi ją to, a gdy się nudziła myślała o domu. Zadzwonił dzwonek do drzwi. Isabel nagle się zerwała i spojrzała na zegarek, była siódma. Na tę godzinę zaprosili gości. Teraz poczuła lęk. Chciała ich zobaczyć i im wszystko opowiedzieć bo zasługiwali na to, ale bała się ich reakcji. Nie wiedziała czy tego, że zobaczą przed sobą kosmitkę czy tego, że zostawiła ich dzieci gdzieś tam, a sama wróciła do domu i rodziny. Po prostu się strasznie bała. Słyszała rozmowy i śmiechy. Nagle do jej pokoju ktoś zapukał. Cisza. Isabel się nie odzywa.

— Isabel jesteś tam, to ja mama. Zejdź na dół wszyscy już są. – szeptała Diane.

— Wejdź mamo. – powiedziała Is. Boję się.

— Kochanie wiem czego się boisz, ale nie obawiaj się. Każdy z nas rozumiał powód waszego wyjazdu i każdy z nas uszanował waszą decyzję. Ucieszą się, że wróciłaś. Lubią cię a poza tym powiesz im o ich pociechach.

— Dziękuję. – odrzekła Is. Uśmiechnęła się w duszy. Zaraz zejdę tylko się przyszykuję.
Diane wyszła z pokoju. Is przyszykowała się i usiadła jeszcze na chwilę na łóżku. Na biurku zobaczyła zdjęcie. Podeszła do niego, wzięła i pocałowała. To było zdjęcie Alexa. Jeszcze raz pocałowała i odłożyła. Wiedziała teraz, że Alex doda jej sił i odwagi. Zawsze mogła na to liczyć. Zeszła na dół i zobaczyła, że wszyscy siedzą już przy stole. Nagle usłyszała głos pani Parker:

— Diane, a dla kogo to nakrycie? Spodziewasz się jeszcze kogoś?
Nie usłyszała odpowiedzi bo w tym momencie do salonu weszła Isabel. Wszyscy odwrócili głowy jednocześnie. Na ich twarzach było widać wielkie zdziwienie. Jedynie szeryf uśmiechnął się do niej wiedząc o jej powrocie. Isabel powiedziała:

— Dobry wieczór. – i usiadła przy stole. Nic nie mówiła i nic nie jadła, tylko siedziała. Zapanowała wielka cisza. Is wiedziała, że wszyscy czekają aż powie skąd się tu wzięła i gdzie są inni, ale nie wiedziała jak zacząć. Szeryf zauważył to napięcie i postanowił pomóc podopiecznej. Zaczął mówić to czego dowiedział się od dopiero co przybyłej. Dzięki temu napięcie przy stole zostało rozładowane. Nikt o nic nie pytał, gdyż widzieli, że Isabel zaczyna mówić:

— Wiem od Liz, że państwo dowiedzieli się wszystkiego o mnie, Maxie i Michaelu. Więc jak państwo pozwolą ominę ten rozdział i zacznę mówić od momentu rozdania świadectw. Chwila ciszy. Czekała czy goście coś powiedzą, ale nie było sprzeciwu. Zaczęła mówić dalej:

— Musieliśmy uciekać, gdyż wojsko chciało całą naszą trójkę złapać i zabić. Szukali nas od 1947 roku, ale nie mogli znaleźć. W końcu to im się udało. Gdyby nie Liz i jej przepowiednie już byśmy nie żyli.
Wszyscy słuchali z ciekawością i przerażeniem.

— Po rozdaniu świadectw pojechaliśmy na pustynię. Tam pożegnałam się z Jessiem, a Kyle z ojcem. I pojechaliśmy. Nikt nie wiedział gdzie jechać, więc jechaliśmy prosto przed siebie. Trafiliśmy tam przypadkowo.

— A gdzie mieszkacie? – zapytał zniecierpliwiony pan Parker.

— Przykro mi – rzekła Is, ale nie mogę zdradzić naszego miejsca pobytu. To niebezpieczne dla nas wszystkich. Im mniej o nas wiecie tym lepiej.

— A jak żyjecie? – zapytał ponownie pan Parker.

— Mieszkamy w mieszkaniu z czterema sypialniami. Ja, Kyle i Michael pracujemy, a Liz, Maria i Max studiują.
Ta wiadomość ucieszyła wszystkich.

— Kyle pracuje w warsztacie samochodowym, który lubi, Michael jest ochroniarzem w firmie chemicznej, a ja pracuję jako foto modelka, a w weekendy zajmuję się dziećmi z sąsiedztwa. Liz studiuje biotechnikę i idzie jej świetnie, Max fizykę i również idzie mu bardzo dobrze, a Maria chodzi na studia muzyczne i w pubie, w którym pracuje z Liz w weekendy czasami śpiewa. Jeśli chodzi o to jakie są stosunki między nami to jest świetnie. Max i Liz są kochającym się małżeństwem bez sprzeczek. Maria i Michael, jak to oni lubią się kłócić, ale to tylko żarty bo bardzo się kochają. A Kyle co miesiąc podrywa inną dziewczynę.

— A ty? Co z tobą? – zapytał Jim.

— Ja? Byłam szczęśliwa, że jestem z nimi, ale po pół roku coraz bardziej tęskniłam za domem. Brakowało mi kogoś do kogo mogłabym się przytulić, pożalić. Oczywiście był Max, Michael, Maria, Kyle czy Liz, ale to nie to samo. Potrzebowałam prawdziwej miłości i dlatego wróciłam.
Po tych słowach wszyscy zaczęli jeść. Gdy zjedli zaczęli rozmawiać, ale nie pytali Isabel już o nic więcej. Wiedzieli, że jest jej ciężko. Rozmawiali między sobą o wszystkim. Isabel w pewnej chwili wstała i powiedziała:

— Dobranoc, a na jej słowa zareagowała pani DeLuca:

— Już idziesz kochanie? Mam nadzieję, że nie sprawiliśmy ci przykrości, gdy opowiadałaś nam o tym wszystkim?

— Nie tylko dzisiaj przyjechałam i spotkało mnie wiele wrażeń.
Po tych słowach poszła do pokoju. Słyszała rozmowy i śmiechy dochodzące z dołu. Nie było późno, ale czuła się zmęczona. Położyła się na łóżku. Chwilę rozmyślała o Maxie i Michaelu, a także o Jessiem. Zamknęła oczy i zasnęła.
Następnego dnia, gdy wszyscy Evansowie siedzieli w domu, szeryf postanowił zadzwonić do mieszkania, w którym najprawdopodobniej mieszka Max, Michael i reszta.

— Słucham? – odpowiedział głos.

— Tu szeryf Valenti. Czy to ty Michael? – zapytał.

— Tak, ale skąd ma pan ten numer? Pewnie od Is no bo skąd.

— Tego numeru nie mam od Isabel tylko zdobyłem go swoimi sposobami. Michael powiedz mi czy jak byliście w Hollywood to od tego czasu nie zauważyliście czegoś dziwnego w jej zachowaniu?

— Nie rozumiem. Wszystko było w porządku, lecz Isabel nagle przestała interesować się dziećmi i to było u niej dziwne. A potem pokłóciła się z Maxem i wyjechała. Czy coś jej się stało?

— Michael posłuchaj mnie uważnie. Ty i Max musicie jej pomóc bo od tego zależy jej życie jak i nas wszystkich. Musicie jak najszybciej przyjechać.

— Ale o co chodzi?

— Nie ma teraz czasu na wyjaśnienia. Po prostu przyjedźcie.
Michael strasznie był zdenerwowany telefonem. Powiadomił wszystkich domowników o wiadomości. Pierwszy raz od miesiąca Max i Michael zgadzali się natychmiast jadąc do Roswell by pomóc Isabel. Gdy Max i Michael i cała reszta była w drodze do Roswell, a Lonnie była w Bostonie, Isabel siedziała w domu. Myślała czy dobrze zrobiła nie mówiąc prawdy państwu Parker i pani DeLuca. Chwilę potem zeszła na dół:

— Tato czy mógłbyś zadzwonić do Bostonu i powiedzieć Jessiemu żeby natychmiast tu przyjechał? Nie mów mu, że tu jestem tylko go ostrzeż, że w Bostonie jest obcy podobny do mnie. Jeśli go zobaczy niech ucieka.
Evans wykonał prośbę córki.
Pewnego dnia, gdy Evansowie byli w kuchni, Isabel siedziała w salonie i oglądała telewizję. Nie usłyszała, gdy drzwi domu otworzyły się. Nagle usłyszała straszny huk trzaskających drzwi. Odwróciła szybko głowę w kierunku drzwi, ale nim się zdążyła odwrócić wylądowała na ścianie. Rodzice szybko przybiegli zastanawiając się co to za hałas. Gdy spostrzegli dwie Isabel nie wiedzieli co mają robić. W momencie gdy Isabel leżała na ziemi, Lonnie podeszła do Evansów i krzyczała:

— Gdzie jest Jessie? Jeśli mi nie powiecie zabiję was!

— Nic nie wiemy. – mówili przerażeni rodzice.
Wtedy Isabel podniosła się i wystrzeliła swą mocą w Lonnie. Państwo Evans stali przerażeni, gdy Isabel walczyła z Lonnie.

— Jak możesz służyć Kavarowi? – krzyczała Isabel.
Walczyły ze sobą zacięcie. Jak nie jedna to druga latała od ściany do ściany. Wszyscy byli przerażeni biegiem wydarzeń. Niestety Isabel posiadała słabszą moc bo część jej mocy miała Lonnie. Gdy obie stoją naprzeciwko siebie zbierając siły, nagle do domu wpada Max, Michael i Valenti. Widząc słabą Isabel Max i Michael stanęli w jej obronie, natomiast szeryf podszedł do Evansów stojących niedaleko. Do Lonnie przyłącza się również Rath, który przez cały ten czas obserwował jej poczynania. Teraz oni walczyli zacięcie, Michael z Rathem, a Max z Lonnie. Isabel leżała za plecami swoich braci. Słyszała jedynie krzyki z walki. Nagle widzi otwierające się drzwi, w których staje Jessie wołając:

— Już jestem! Co się stało?
Wszyscy patrzyli z przerażeniem na wchodzącego Jessiego. Isabel widząc zamiar ataku Lonnie na Jessiego ostatkiem sił rzuca się by go obronić.

— Nieeeeee! – krzyczy Isabel.
Isabel rzucając się w stronę Jessiego tworzy przed nim barierę ochronną, ale moc która była wystrzelona w niego trafia w nią. Gdy ta wpada w ramiona Jessiego podbiega do niej Max, a Michael pilnuje Lonnie i Ratha. Max bez zastanowienia położył swoje ręce na ciele siostry i próbował ją uzdrowić. Jednak nie udało mu się to. Ponawia ratunek, ale jest już zbyt słaby. Wszyscy są zrozpaczeni.

— Max ostatnia nadzieja w kamieniach od Rzecznego Psa. Musimy jak najszybciej pojechać na pustynię. Wy jedźcie, a ja zawiadomię resztę. – powiedział Michael.
W tym samym czasie Lonnie i Rath wykorzystali nieuwagę Michaela i uciekli. Max, Jessie, rodzice i szeryf wnieśli Isabel do samochodu i pokierowali się w stronę pustyni.

— Isabel nie możesz nas opuścić. Przyrzekliśmy sobie, że zawsze będziemy trzymać się razem! – krzyczał Max, ale już za późno.
Ciało Isabel opadło bezwładnie w ręce Jessiego. Wszyscy zaczęli płakać. Nie mogli w to wszystko uwierzyć.

— To nie może być prawda! – myśleli.
Teraz każde z nich zaczęło się obwiniać o jej śmierć. Dojechali na pustynię, a zaraz po nich Michael, Liz, Maria i Kyle. Rozłożyli kamienie tworząc krąg, w którym położyli Isabel. Usiedli wokół kręgu i myśleli o Isabel. Pragnęli, aby do nich wróciła. Wokół kręgu znajdowało się wiele silnych i prawdziwych uczuć: miłość ukochanego, miłość braterska, miłość rodziców i przyjaźń. Siedzieli wokół kręgu przez długi czas i nie było reakcji ze strony Isabel. Gdy zrozpaczeni rozłączyli krąg Isabel nagle otworzyła oczy. Nikt nie mógł w to uwierzyć, jednak po chwili rzucili się w stronę Isabel, aby ją mocno przytulić.
W jednej chwili Isabel wstała, ponieważ zauważyła w oddali Kavara.

— Muszę już iść. – powiedziała. To już koniec naszej trójki.

— O czym ty mówisz Isabel? – zapytał Max.

— Max tam w oddali to Kavar. Co on tu robi? – rzekł Michael.

— Przyszedł po mnie. Zawarłam z nim umowę.
Wszyscy którzy znali Kavara nie mogli zrozumieć.

— Jaką umowę? – zapytał zdziwiony Max.

— Gdy Lonnie porwała mnie mówiła do Ratha, że was wszystkich skłóci, a Jessiego zabije. Rozmawiając z Kavarem dowiedziałam się, że Kavar nie chce zabić Jessiego. Więc wtedy wykorzystałam jego słabość do mnie i przekonałam, że jak Jessie będzie żył to wrócę z nim na Antar.

— Isabel to było wtedy, teraz jesteśmy razem i pokonamy go! – krzyczał Michael.

— Nie mamy żadnych szans, jego moc jest ogromna. Jeżeli nie dotrzymam umowy to on zabije was wszystkich.
Isabel widziała wszystkich twarze. Były zdziwione i przerażone. Wykorzystując to, nie musząc im dalej tłumaczyć, odwróciła się aby podejść do Kavara, ale okazało się, że on stoi za nią.

— Chodźmy, już się z nimi pożegnałam.

— Nie Vilandro! – odpowiedział. Twoje miejsce jest tutaj na Ziemi wśród ludzi. Poświęciłaś życie, aby uratować ukochanego. Zrobiłbym dla ciebie to samo, więc wiem jak bardzo go kochasz. Pragnąłem abyśmy byli razem, ale jedynie z miłości. Wybrałaś jego więc uszanuję twoją decyzję.
Po tych słowach odszedł. Isabel nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Zawsze chciał zabić Maxa i Michaela i rządzić na Antarze, a teraz mówi jej, że jej miejsce jest tutaj i ratuje jej życie. Wszyscy rzucili się ku niej by ją objąć, ale ona jedynie stała nieruchomo. Dopiero po chwili objęła mocno wszystkich po kolei, a na końcu Jessiego. Trzymała go w objęciach bardzo długo.
Każdy postanowił wykorzystać to, że jest w Roswell. Liz i Maria pojechały do swoich domów, a także Kyle z ojcem. Na pustyni zostali jedynie Max i Michael, Isabel z Jessiem i państwo Evans. Wszyscy pojechali do domu Evansów oprócz Isabel i Jessiego, którzy pragnęli pobyć ze sobą trochę czasu.
Po wspaniałej nocy państwo Ramirez z samego rana pojechali do domu rodziców. Cichutko rozgościli się w kuchni, aby nie obudzić domowników. Po kilku minutach do kuchni weszli Max i Michael. Kiedy wszyscy siedzieli przy stoliku Isabel zapytała smutnym głosem:

— Kiedy jedziemy?

— Nie wiem, ale najpierw bądźmy tu przez pewien czas, a potem się zobaczy. – rzekł Max.

— Czy musicie wracać? – spytał Jessie.

— Nadal musimy być czujni. – odpowiedział Michael.

— Więc jadę z wami. – rzekł Jessie.

— Nie możesz. To zbyt niebezpieczne.- odezwała się Isabel.

— Kochanie drugi raz nie popełnię tego samego błędu, nie pozwolę ci pojechać beze mnie. O mało cię nie straciłem.
Oboje uśmiechnęli się do siebie i objęli.
W południe spotkali się wszyscy w "Crashdown". Rozmawiali się i śmiali jak dawniej. Nagle Max powiedział:

— Posłuchajcie mnie uważnie. Nie chcę tej decyzji podejmować sam, wy również musicie w tym uczestniczyć. – powiedział to bardzo groźnie i tajemniczo. Postanowiłem zostać tu na dłuższy czas. Dodał żartując: – Aby sprawdzić czy nie grozi nikomu żadne niebezpieczeństwo.
Po wypowiedzi Maxa męska część uśmiechnęła się tylko do niego, natomiast żeńska rzuciła mu się na szyję i pocałowała.
Resztę dnia spędzili na opowiadaniach o losach Isabel od czasu, gdy została porwana, losach Jessiego, który pracuje w Bostonie oraz reszty grupy, która została skłócona przez decyzję Isabel czyli Lonnie.

KONIEC
Malma





Poprzednia część Wersja do druku Następna część