_liz

Opowieść Wigilijna (6)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

* * *

Jasny strumień światła gwałtem wdarł się do zamglonego mieszkania, odbił się od lustra i padł prosto na łóżko. Michael zamruczał coś pod nosem i zacisnął powieki. Chciał dalej spać. Śnic to co śnił. Ale dał za wygraną. Otworzył jedno oko, a potem drugie i spojrzał w stronę okna. Pomyślał:

— Piękny dzień, ale sen był jeszcze piękniejszy i jaśniejszy. Co prawda nieco dziwny, ale taki anielski. Zaraz, zaraz... czy ja dobrze pamiętam? Śniło mi się, ze Liz tutaj była. Przyszła w nocy i siedziała na tym krześle – tu zerknął na krzesło stojące naprzeciwko łóżka – I patrzyła na mnie. Patrzyła tak... dziwnie. Inaczej niż zawsze. Ona czuła. A potem mnie pocałowała. To było jak orzeźwiające wspomnienie. Jak mgnienie z tego poprzedniego życia. Ona była ciepłym wiatrem, który zawsze mi towarzyszył. Ona była Rivianą. A potem jakby nigdy nic, jakby to było coś naturalnego, normalnego, położyła się obok mnie. Od wielu lat nigdy tak spokojnie nie spałem. A teraz ten przeklęty dzień musiał mnie zbudzić z tego snu. Cholera!
W tym momencie Michael poczuł jak coś obok niego się porusza. Zastygł w bezruchu i z lekkim przerażeniem, powoli obrócił głowę. Jego wzrok padł na drobne ciało leżące obok niego. Delikatne światło padało na jej twarz i kołysało się łagodnie na jej skórze. Ciemne włosy rozsypane na poduszce wirowały. A smukła dłoń opadła na jego tors. Michael aż otworzył usta. To była Liz. Liz Parker.

— Co jest do cholery? – syknął pod nosem
Tymczasem Liz rozchyliła usta, a po chwili otworzyła oczy. Swój ognisty wzrok wbiła bezpośrednio w niego. I coś pękło w nim. Wyglądała ślicznie. Jak młoda boginka budząca się ze snu. Mimowolnie uśmiechnął się, ale zaraz potem dotarła do niego trzeźwa myśl, że oto Liz Parker leży w jego łóżku. Michael zerwał się na równe nogi. Liz usiadła zdezorientowana i spojrzała na niego. Dłuższa chwilę tak w milczeniu przenikali się wzrokiem, aż Guerin nie wytrzymał:

— Liz. Co ty tu do diaska robisz?!

— Jak to? – Liz zamrugała gwałtownie – Przecież przyszłam w nocy. Nie pamiętasz?

— Pamiętam i to doskonale. Ale myślałem, ze to sen!

— Cóż... To nie był sen.

— Więc co ty tutaj robisz?!

— Uspokój się Guerin. – zabrzmiał czyjś głos z boku
c.d.n.


Poprzednia część Wersja do druku Następna część