ALEX_WHITMAN

Liz

Wersja do druku

"LIZ"

Patrzył w jej oczy. Widział jej cierpienie, jej ból. Wejrzał bardziej we wrota duszy. Widział dziewczynkę w sukience w filiżanki, bawiącą się z koleżankami. Tą samą dziewczynkę, która podglądała swoją matkę, gdy ta szyła jej po nocach sukienkę z materiału w filiżanki. Szyła ja z wielkim trudem ale i z miłością. To miał byc prezent dla NIEJ. ONA nosiła ją, chociaż nie lubiła tej sukienki. Czuła do niej wstyd i niechęć. Nie lubiła filiżanek. Mimo to nosiła ja dla swojej mamy, bo ją kochała. Kochała także jego. Inaczej niż swoją matkę, alenie znaczyło to, że gorzej. Kochała tak jak kocha się swą drugą połówkę. Kochała go za to, że ją uratował i powiedział jej prawdę o sobie? Czuł, że jej się podoba, ale nie przypuszczał, że ona się nim zakocha i on w niej też.
Widział w jej oczach ich nieśmiałe i dość trudne początki. Czuł to co ONA czuła, gdy umierała jej babcia. Czuł JEJ strach o niego, gdy mieli wypadek i wtedy, gdy Michael zachorował. Bała się o niego. Czuł jej strach, gdy go porwali. Bała się tyle, na ile zdolny jest bać się człowiek.
Łzy stanęły mu w oczach, gdy w jej oczach scene na balkonie. Mówił jej wtedy, o zachowaniu równowagi, chociaż tak naprawdę bał się. Bał się, że jej zrujnuje życie. Czuł jej ból, gdy widziała jego z Tess, całujących się w deszczu. Do tej pory pamiętał scenę z jaskini, gdy ukazała się jego matka. Teraz widział tę scenę oczami Liz Wstrząsneło to nim. Naprawdę czuł co czuła ona, gdy zrywała z nim, dla jego dobra. Poświeciła ich miłość. Wtedy wydawało mu się, że słyszy piosenke Dido "Here with me".
Jej oczy zaszły lekką mgiełką. Uśmiechnęła się.
Widział znów jej oczami. Widział jak próbowała od niego uciec, bo bała się, że znów jej uczucia ożyją. Jednak czy kiedykolwiek umarły? Czy przestała go kochać?
Widział siebie z przyszłości. Czuł co ona czuła. Ból. Musiała znów poświęcić na nowo rozkwitającą ich miłość. Musiała by uratowac świat! Ale czy to miało jakiekolwiek znaczenie?
I nagle TO!!! ŚMIERĆ ALEXA!!! Najlepszego przyjaciela. Czuł jak jego serce rozdziera się na dwoje. Jej ból był jego bólem. Cierpiała znowu. Zamordowano jej przyjaciela, a nikt jej nie wierzył. Nawet on. Szczególnie on. Jej cierpienie było jego cierpieniem. Sprawił jej tyle bólu, a ona ciągle była przy nim. Zdradził ja, a ona nadal kochała go. Mogła go rzucić, ale nie zrobiła tego. Chciał być przy nim. Wiedziała, że musi się nim opiekować. Żyła dla niego. Pamiętał wieczór swojej zdrady. Czuł wtedy że jego życie się rozpada. Myślał o sobie. Tylko o sobie. Zranił tyle osób. Liz, Isabel i... Tess. Tak ją też. Uprawiał z nią seks, chociaż jej nie kochał. Nawet wtedy myślał o Liz. Tess była tylko ciałem koło niego. Poźniej odlot Tess na Antar i wykrycie prawdy. Liz miała rację, a mimo to nie okazywała wyzszości z tego powodu. Znów mieli tylko siebie. Pomagała mu szukać syna. Wytrwale była przy nim, chociaż mogła go rzucić. Nadeszłą jej przemiana. Znów sprawiał jej ból. Przeżyła to. Dla niego. Powiedziała mu parę gorzkich słów, ale tak naprawdę nie miała sił by walczyc. Widział w jej oczach ogrmny ocean miłości do niego. Czuł wobec niej to samo. Jego oczy zawierały to samo.
Jej oczy jednak tego nie widziały. Umarła w jego ramionach. Spokojnie i bez bółu. Zapłakał. Liz Parker, miłość jego życia, jego żona umarła. Miała 79 lat.

"... I won't go I won't sleep
I can't breathe
Until you're resting here with me
I won't leave I can't hide
I cannot be..."
"... Nie odejdę Nie usnę
Nie mogę oddychać
Dopóki nie spoczniesz przy mnie
Nie odejdę Nie mogę tego ukryć
Nie będę mogła żyć..."





Wersja do druku