Nel

Antar (1)

Wersja do druku Następna część

Antar. Wielka ognista kula, przypominająca gwiazdę z Układu Słonecznego Dziewięciu Planet. Tutaj już od 5000 lat trwała Wojna. Śmierć i Niszczenie zawładnęło Antarem. Niewinni poddani ginęli z rąk brutalnych żołnierzy Aranela, króla planety Annárë. Królewska rodzina uciekła wtedy do Fëfalas, gdzie ukrywała się przez 20 lat. Wtedy właśnie Antariańska Wyrocznia Prawdy zagroziła Aranelowi. Zanim ją zgładził, stara kobieta zdążyła wypowiedzieć "I wtedy syn potomków Findecáno narodzi się, gdy na niebie zjawią się dwa księżyce. Otrzyma imię człowieka silnego i prawego co wzmocni go jeszcze bardziej. I tylko syn twój, gniewny i władczy jak ty, zdoła go pokonać. I to dopiero wtedy gdy od Wybrańca odwróci się ukochana..."-Aranel, człowiek przesądny i wierzący w przepowiednię, wrócił do swojego Królestwa. A rodzina Findecáno wróciła do domu. Miesiąc później na świat przyszedł Zan, a niedługo potem Vilandra. Król i Królowa szczęśliwi z narodzin swoich dzieci, dowiedzieli się o przepowiedni Wyroczni. Nie zmartwiło ich to dopóki nie otrzymali wiadomości o narodzinach Kaavara, syna Aranela....
****
Vilandra rozczesywała włosy swoim grzebieniem, a jej służąca, Lúthien wyszła z garderoby, trzymając w ramionach piękną, pozłacaną suknię z jedwabiu. Księżniczka na jej widok uśmiechnęła się, po czym poprosiła swoim jak zawsze chłodnym, lecz przyjaznym tonem:

—Zwiąż mi włosy wstążką, Lúthien! – dziewczyna posłusznie związała włosy swojej pani białą wstążką. Vilandra uśmiechnęła się do lustrzanego odbicia, po czym spojrzała krytycznym okiem na Lúthien. Dziewczyna była drobną blondynką o ładnych, niebieskich oczach. Uśmiechała się skromnie, a na policzkach zawsze pojawiały się urocze dołeczki, gdy tylko mówiła czy się śmiała. Vilandra lubiła swoją służkę, którą traktowała bardziej jak przyjaciółkę niż niewolnicę. Lúthien była ubrana niezbyt szykownie- w prostą, błękitną sukienkę, na nogach miała zgrabne, ale podniszczone pantofle, a włosy dość niedbale związane w warkocz. Vilandra postanowiła to zmienić.

—Przynieś z mojej garderoby tą czerwoną suknię, którą miałam na sobie podczas ostatniego bankietu.
Lúthien skinęła głową i zniknęła za drzwiami. Właśnie wtedy do komnaty wszedł wysoki, ciemnowłosy młodzieniec o niezwykle pięknych, brązowych oczach. Wpadł bez pukanie, wyraźnie czymś rozbawiony. Księżniczka na jego widok prychnęła, ledwo powstrzymując śmiech.

—Braciszku, kto cię ubrał w takie komiczne bryczesy? Wyglądasz...- Vilandra wybuchła śmiechem, a Zan jej zawtórował:

—Wiem, wiem...wybieramy się z ojcem i Rathem na polowanie. Papa stwierdził, że bryczesy są niezwykle stylowe i wygodne. Nie wiem skąd on wziął taką modę. Gdybyś zobaczyła Ratha w tych bryczesach i kawaleryjskich butach...
Vilandra spochmurniała. Nie lubiła, gdy Zan wspominał jej o tym chłopaku. Kiedyś bawili się razem w ogrodzie, chodzili na długie spacery, urządzali pikniki z Zanem...ale kiedy ojciec powiedział jej o tym, ze Rath ma zostać jej mężem, zniechęciła się do niego. Była pewna, że to on podsunął ojcu taki głupi pomysł.
Zan szybko zauważył zmianę nastroju siostry, dlatego zmienił temat:

—Chciałem się tylko spytać czy nie wybierzesz się z nami na polowanie. Ojciec to zaproponował- dodał szybko. Vilandra odwróciła się do lustra. Do pokoju weszła Lúthien. Kiedy zobaczyła księcia, zgięła się wpół. Zan nie zwrócił na nią zbytnio uwagi. Czekał na odpowiedź siostry. Vilandra cicho wzdychając, zgodziła się.

—Czekamy na zewnątrz. Przygotujemy ci konia.

—Dobrze, ale...to musi być koniecznie Maeglin. Tylko on nie zrzuci mnie z siodła. I przygotujcie jeszcze Lardo. To koń Lúthien. Ona tez jedzie...
Zaskoczona służka, próbowała się sprzeciwić, ale Vilandra szybko ją uciszyła. Zan też wydawał się być zdziwiony, ale nic nie powiedział. Kiedy zniknął za drzwiami, Vilandra stwierdziła:

—Załóż tą czerwoną suknię, a ja cię umaluje i uczeszę. Nie pozwolę być narobiła mi wstydu przy ojcu. Musisz pięknie wyglądać.
Kiedy służąca była już przygotowana, Vilandra stwierdziła, że Kiedy zniknął za drzwiami, Vilandra stwierdziła Lúthien jest ładniejsza od niej...sama dziewczyna była zaskoczona swoją przemianą...
***
Podczas polowania Król albo Zan posyłali Lúthien ukradkowe spojrzenia. Irytowało to Vilandrę. Kilku chłopów, których spotkali w lesie, pomyliło Lúthien z prawdziwą księżniczką. Zan tłumaczył jej później, że to byli biedni i prości ludzie, którzy na oczy nie widzieli Vilandry, więc mieli prawo do pomyłki. Nie dała się jednak przekonać. Zniechęciła się do Lúthien tak samo jak do Ratha, zapominając że ani jedno ani drugie nie zrobiło nic takiego, by ją zranić czy skrzywdzić. Vilandra była jednak księżniczką, rozkapryszoną i egoistyczną. Nic nie dało się zrobić.
Król przyglądał się Lúthien z podziwem. Piękna i skromna. Żałował tylko, że była zwykłą służącą. Świetnie nadawała się na przyszłą żonę dla jego syna...
***
Po obiedzie, Król odwiedził swoją córkę. Vilandra odpoczywała w swojej komnacie. Kiedy wchodził do środka, zauważył że księżniczka czyta poezje. Jednak gdy go ujrzała, szybko schowała książkę pod poduszkę.

—Witaj Vilandro...

—Witaj Ojcze...

—Chciałem porozmawiać- przysiadł na krawędzi lóżka, a Vilandra dosiadła się do niego.

—O czym?- zapytała.

—O Zanie i Lúthien....- Vilandra spojrzała na ojca zdziwiona. Co wspólnego mieli Zan i Lúthien.???

—Wiesz, twój brat ma zostać królem już za rok. Twoja matka i ja zastanawiamy się kim powinna zostać żona Zana...kiedy przyglądałem się podczas polowania Lúthien....

—Ojcze! Chcesz zeswatać Zana z Lúthien.??? To moja służąca, ojcze!!!- Vilandra wstała z lóżka, patrząc na niego z rozszerzonymi oczami.

—Nie unoś się! Postanowiliśmy z twoją matką porozmawiać z Zanem na ten temat.

—Ojcze, to mezalians. A poza tym Zan na pewno się nie zgodzi. On nie marzy o ślubie. jemu w głowie tylko polowania, zabawy i nauka astronomii.

—Ale jest już dorosły i niedługo zostanie prawowitym władcom Antaru. Musi mieć żonę. Musi też zmądrzeć. On o tym wie. A na razie nie ma żadnej innej kandydatki na żonę dla Zana, lepszej od Lúthien. Zmienimy imię tej dziewczyny, zrobimy z niej damę. Nikt nie wie kim jest, oprócz nas...- Król zauważył ciemność panującą w komnacie, dlatego pstryknął w place, by po chwili wszystkie świecie poustawiane po kątach rozbłysły silnym blaskiem.Vilandra przewróciła oczami.

—Jeśli masz już na ten temat swoje zdanie, to po co chcesz ze mną o tym rozmawiać?

—Wiem, że masz dobry kontakt z bratem. Gdyby nie udało mi się go przekonać, jesteś jeszcze ty. A poza tym porozmawiaj z Lúthien. Ona też musi się zgodzić. Wątpię by miała jakieś zastrzeżenia. Która z dziewczyn nie chciałaby zostać żoną Króla?
Vilandra mruknęła coś pod nosem, a Król wyszedł z komnaty. Po chwili jednak wystawił głowę zza drzwi:

—Rath skarżył się , że źle go traktujesz. Może czas to zmienić?- kiedy zamknął drzwi, Vilandra rzuciła się na łóżko, a przedmioty koło niej: suknie, wstążki, flakoniki perfum, książki inne zaczęły niebezpiecznie wirować.

—Kiedyś was wszystkich zabiję!- zagroziła w myślach.
C.D.N

















Wersja do druku Następna część