gosiek

Inna Liz (19)

Poprzednia część Wersja do druku Następna część

***

— Co one tak długo robią, śniadanie gotowe – żaliła się Maria – Isabel!!!!! Liz!!!!!! Co z wami??? – Krzyczała z kuchni

— Już idziemy!!!!! – odpowiedziała Is wołając z pokoju Parker

— Nareszcie ile można na was czekać, jestem już głodny!! – jęczał Michael, gdy obydwie wchodziły do kuchni

— Wyluzuj braciszku, żyjemy. To chyba jest ważniejsze niż twój żołądek – powiedziała Liz

— Tak, oczywiście!!

— Witam cię księżniczko – Max podszedł do Liz z uśmiechem

— Dziękuje za Misia bardzo ładny – odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem zwracając się w drugą stronę aby tylko nie spotkać się z jego oczami. Max zdziwił się trochę.
Cała ósemka + Nicholas, który właśnie przyszedł siadła do śniadania. Jedli gadając o tym co będą dziś robić. Michael, Maria, Is i Alex postanowili pojechać na zakupy, w domu brakowało dużo rzeczy. Nicholas powiedział, że pójdzie się przejść, aby pozwiedzać. Max powiedział, że zabierze Liz do jego byłej szkoły, bo jak to ujął musi załatwić kilka spraw. Jednak dziewczyna nie okazywała radości ani rozczarowania z tego powodu, zachowywała się jakby w ogóle wszystko było jej obojętne. Tess i Kyle postanowili zostać w domu, a jak im się zechce pójdą gdzieś.
Jako pierwsi wyszli Maria, Michael, Isabel i Alex. Wsiedli do jednego z postawionych przed domem samochodów i ruszyli w stronę miasta. Nicholas zdecydował pójść na piechotę. A Liz i Max, wzięli drugiego Mercedesa i pojechali w stronę Roswell High.
***

Młody chłopak szedł chodnikiem, zamyślony, trochę zdenerwowany. Ale dlaczego? To nic strasznego podejdzie, zagada i wszystko spox, w byłej szkole radził sobie przecież doskonale, każda na niego leciała. Ale teraz już czuje pot na plecach. Czym on cię tak denerwuje, to zwykła ziemska dziewczyna, pomocy.
Stanął przed cafeterią, zajrzał do środka. Było prawie pusto, można powiedzieć, że nikogo nie było. W końcu jest jeszcze rano, ludzie się zejdą. Naglę dojrzał, że z zaplecza wychodzi ona. Złapał klamkę, ale zawahał się przez chwile.

— Jeżeli nie pomoże mi ten dezodorant Alexa to ja chyba będę jechał jak kocia kuweta! – pomyślał i głośno przełknął ślinę – Raz kozi śmierć – otworzył drzwi, dzwoneczki zadzwoniły.
Ona gdy tylko usłyszała szelest dzwoneczków wychyliła się zza lady. Spojrzała zdziwiona na wchodzącego chłopka. Był sam, bez jego przyjaciół, jakiś taki zdenerwowany. Stała przez chwile osłupiała, ale po chwili jakby przebudziła się i uśmiechnęła do niego. On odwzajemnił wyraz twarzy i podszedł do niej:

— Cześć – powiedziała jako pierwsza

— Hej...Sara!- powiedział trochę jąkając się chłopak

— Jak leci??

— Dobrze, a u ciebie??

— Też – odpowiedziała Sara idąc w stronę zaplecza, chłopak szedł tuż na nią – Nicholas chcesz coś zjeść?? – spytała po chwili

— Nie, przed chwilą jadłem śniadanie, ale mogę się napić

— Jak możesz tak krótko spać o ósmej i tyle??? – spytała zdziwiona nalewając cole – Ach zapomniałam wy nie potrzebujecie tyle snu, co my ludzie

— To...to ty... to ty wiesz??? – spytał zdumiony Nicholas krztusząc się napojem

— Niom – odpowiedziała obojętnie Sara

— Ale, jak to?? Oni ci powiedzieli od tak sobie?? – chłopak cały czas był zdziwiony postawą jego przyjaciół

— Nie, nie od tak, przyłapałam ich na tych ich sztuczkach, a poza tym pomogłam w sprawie Michaela – odpowiedziała dziewczyna siadając obok Nicholasa – Boże co tak cuchnie!!!! – po chwili złapała się energicznie za nos

— Widocznie mój dezodorant nie pomógł – mruknął pod nosem

— O mój Boże!!!! – Sara zauważyła że zza drzwi zaplecza wydobywa się dym. Zerwała się z siedzenia i pobiegła w tamtą stronę

— Co się stało!? – Nicholas podążył za nią

— Jejku, moje pierścienie!!!!! – wykrzyknęła wpadając do kuchni i wymachując rękami aby odgonić dym

— Jest ktoś w domu?? – spytał chłopak

— NIE, jestem sama!!

— To dobrze! – Nicholas podbiegł do palącego się miejsca. Przejechał dłonią nad płomieniem aby go zlikwidować i udało mu się – Sara, otwórz wszystkie okna!!

— Dobrze – dziewczyna zrobiła tak jak jej kazał
Po zlikwidowaniu wszystkich szkód i wywietrzeniu, oboje padli na kanapę z hukiem. Nicholas spojrzał na Sare ocierającą twarz dłońmi i zaczął się śmieć. Dziewczyna popatrzyła na niego dziwnie i spytała

— Co jest??

— Nic, po prostu ubrudziłaś się na twarzy – Nicholas nie przestawał się śmieć, patrząc jak Sara próbuje wytrzeć sobie twarz jeszcze bardziej ją zabrudzając – daj pomogę ci – wziął chusteczkę i zaczął wycierać ją

— Dzięki

— Nic nie szkodzi – oboje popatrzyli sobie w oczy i zbliżali do siebie powoli, gdy byli jednak już bardzo blisko ktoś im przerwał, a były to dzwoneczki u drzwi

— Muszę iść, zaraz do ciebie wrócę – powiedziała wstając i uśmiechając się mile do siebie

— Dobrze


Poprzednia część Wersja do druku Następna część